Antoni Słonimski przy jakiejś okazji wspomniał, jak to w umysłach ludzi
prostych dawne kulty łączą się z nowymi, ilustrując to spostrzeżenie
przykładem swojej "pomocy domowej", która "w czynie pierwszomajowym"
udekorowała kwiatami podwórkową kapliczkę Matki Boskiej.
Wszystko wskazuje na to, że z podobnym procesem stykamy się w Polsce dzisiaj
i to na skalę masową.
Oto w przeddzień kolejnej rocznicy stanu wojennego, nie tylko w Belwederze,
ale również w oknach gmachu Kancelarii Premiera pojawiły się zapalone
świece. Ta nowa, świecka tradycja, która oczywiście budzi kontrowersje,
zwłaszcza w środowiskach, co to na stanie wojennym nie tylko skorzystały,
ale nawet się obłowiły, łączy się niepostrzeżenie z bardzo starą tradycją
religijną, mianowicie z żydowskim świętem chanuki.
Święto to zostało ustanowione na pamiątkę zwycięstwa Żydów nad Antiochem
Epifanesem, który nakazał umieścić w świątyni jerozolimskiej posąg Zeusa,
znieść obrzezanie i szabaty i jeść zabronione przez zakon mojżeszowy
potrawy.
Rozporządzenia te wywołały bunt, tzw. powstanie Machabeuszów, którzy podjęli
próbę skorzystania z protekcji Rzymu.
Antioch Epifanes już raz nadział się na rzymską potęgę, kiedy to wysłannik
rzymskiego senatu Gajusz Popiliusz zażądał od niego wycofania armii z
Egiptu. - Pomyślę nad tym - odpowiedział Antioch - ale wtedy Popiliusz
nakreślił wokół niego laską koło i oświadczył mu stanowczym tonem: zanim
wyjdziesz z tego koła, musisz mi powiedzieć, co mam donieść senatowi.
Zmieszany Antioch odpowiedział: spełnię wolę senatu.
Tedy i teraz Rzym wprawdzie nie okazał Machabeuszom jakiejś wydatnej pomocy,
ale wystarczyła sama wieść o rzymskiej protekcji, by powstanie zakończyło
się sukcesem, uwieńczonym założeniem w Judei dynastii Hasmoneuszów.
Inna sprawa, że miejsce początkowej sympatii Żydów do Rzymu z czasem zajęła
niechęć, a nawet nieprzejednana nienawiść.
Ale to pojawiło się znacznie później, natomiast zwycięstwo powstańców miało
zostać potwierdzone cudem; zapalona świeca nie wiedzieć czemu płonęła aż
osiem dni.
Więc i teraz, zanim w oknach Belwederu i gmachu Kancelarii Premiera pojawiły
się świece zapalone z okazji rocznicy stanu wojennego, kilka dni wcześniej
na Placu Grzybowskim zapalone zostały świece chanukowe.
Nie tylko zresztą tam - bo wkrótce chanukowe światła zapłonęły w Belwederze,
a także - w Sejmie, w obecności wszystkich marszałków.
Ciekawe, że w ceremonii tej wzięła udział również pani wicemarszałek Wanda
Nowicka z Ruchu Palikota, który nie tylko z wielką stanowczością domaga się
usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu, ale również znalazł słowa
zrozumienia dla próby zniszczenia Obrazu Jasnogórskiego - że to niby taki
"protest przeciwko bałwochwalstwu".
Najwyraźniej i biłgorajski filozof i jego dziwnie osobliwa trzódka wie, nie
tylko z jakiego klucza wypada jej śpiewać, ale również - a może przede
wszystkim - co może ją "razić", a co pod żadnym pozorem "razić" jej nie
może; w jakich obrzędach religijnych w imię "świeckości państwa"
uczestniczyć dygnitarzom nie wolno, a w jakich nie tylko wolno, ale nawet
powinni.
W tej sytuacji nie można wykluczyć, że te dwie tradycje w umysłach ludzi
postępowych z czasem się ze sobą połączą i z okazji rocznicy stanu wojennego
w naszym nieszczęśliwym kraju będą zapalane już jedynie słuszne świece
chanukowe.
Oczywiście w Sejmie Umiłowani Przywódcy nie tylko obchodzą chanukę, ale
również pracują dla dobra ukochanej Ojczyzny.
Chodzi oczywiście o uchwalenie ustawy budżetowej, według której dochody
państwa mają wynieść 299 mld, podczas gdy wydatki - 334 mld.
Znaczy - Umiłowani Przywódcy po staremu podtrzymują iluzję płynności
finansowej państwa za cenę wpędzania obywateli w coraz głębszą niewolę u
lichwiarskiej międzynarodówki i tylko wprowadzając nowy sposób liczenia
długu i kosztów jego obsługi (teoretycznie 43,5 mld zł) próbują humanitarnie
chociaż trochę złagodzić ponury obraz sytuacji.
Nawiasem mówiąc, dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota zaproponowała do
ustawy budżetowej ponad 5 tysięcy poprawek - ale pomysł ten został
zablokowany przez jedną poprawkę zaproponowaną przez klub Platformy
Obywatelskiej.
Od razu widać, że biłgorajski filozof, nie mówiąc już o jego dziwnie
osobliwej trzódce, prochu nie wymyśli, że jest mocny wyłącznie w gębie.
Chodziło mu mianowicie o przesuwanie środków z Funduszu Kościelnego na
specjalną rezerwę budżetową z której finansowane byłyby zapłodnienia w
szklance, na jakie szalenie snobują się wyzwolone lwice z Salonu.
Ale PO to zablokowała, co stanowi nieomylny znak, że razwiedka nie życzy
sobie, by wojny z Kościołem wszczynali według swego widzimisię jacyś
biłgorajscy filozofowie. Jeśli już - to ona sama zdecyduje - kiedy i jak
długo.
W tej sytuacji cała, a w każdym razie - znaczna część politycznej
działalności musi przesuwać się już wyłącznie w sferę symboliczną i stąd,
zanim nasz nieszczęśliwy kraj pogrąży się w świątecznej nirwanie, przejdą
przezeń marsze i kontrmarsze.
13 grudnia ulicami Warszawy przeszedł Marsz Wolności, Sprawiedliwości i
Niepodległości.
Organizatorem tego Marszu było Prawo i Sprawiedliwość i nietrudno się
domyślić, iż jest to próba przelicytowania Marszu Niepodległości z 11
listopada.
Warto przypomnieć, że o ile tamten Marsz odbywał się z udziałem policyjnych
prowokatorów w kominiarkach, o tyle 13 grudnia policja żadnych prowokatorów
w kominiarkach miała nie przysyłać.
Ale bo też tamtej Marsz organizowali "faszyści" podczas gdy ten - szacowne
ugrupowanie parlamentarne, jednocześnie popierające Anschluss i maszerujące
dla Niepodległości.
Czegóż chcieć więcej?
Wydaje się, że polityka, zwłaszcza w naszym nieszczęśliwym kraju
niepostrzeżenie staje się jedną z gałęzi przemysłu rozrywkowego.
Świadczy o tym również pomysł pikiety, którą postępactwo zamierza
zorganizować 16 grudnia pod budynkiem Zachęty w Warszawie, gdzie w swoim
czasie przez Eligiusza Niewiadomskiego zastrzelony został prezydent Gabriel
Narutowicz.
Jednym z animatorów pikiety jest przywódca tubylczych sodomitów, poseł
dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa, Robert Biedroń.
Biedny prezydent Narutowicz chyba w najgorszych koszmarach nie przypuszczał,
że stanie się ikoną sodomitów i gomorytek - ale połączenia dawnych kultów z
kultami nowymi bywają niekiedy nieoczekiwane i dziwaczne.
Stanisław Michalkiewicz
źródło
http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2697