Wczoraj poczta przyniosła mi do domu kolejny numer "Cross
Country" (gwiazdkowy prezent od mojego kochanego nielota) i tam jest
opisany smiertelny wypadek młodego chłopaka - paralotniarza. Ta
bezsensowna i głupia śmierć, kogoś kto miał przed sobą całe życie
skłoniła mnie, żebym swoim niefachowym głosem podzielił się z Wami,
jak sądzę przydatną wiedzą. Chłopak wyskoczył ze swojej uprzęży ok. 30
m nad powierzchnią jeziora i niestety już nie wypłynął - chciał uczcić
swój 200 lot z jakiejś tam góry w Nepalu.
Dawno temu na kursie szybowcowym albo spadochronowym, jakiś instruktor
spadochronowy uczył nas zachowania podczas lądowania na spadochronie w
przygodnym terenie. W przypadku lądowania na wodzie, należało
oczywiście powypinać się z uprzęży i z innych elementów łączących nas
z nią i CZEKAĆ na spotkanie z powierzchnią wody. Człowiek ów
twierdził, że nawet dla doświadczonego oka, ocena wysokości nad wodą
jest niezmiernie trudna i może być błędna i że były przypadki wyjścia
z uprzęży zbyt wysoko nad wodą. Dlatego uczulał nas, żeby czekać
praktycznie aż do momentu gdy nogą dotkniemy powierzchni wody i
dopiero wtedy oddzielić się od uprzęży. Po co oddzielić się od
uprzęży? Ano żeby nas "żagiel" z czaszy nie pociągnął w siną dal oraz/
lub żeby nas nie wciągnął pod wodę. Swego czasu czytałem książkę pt.:
"Przeżycia doświadczalnych skoczków spadochronowych" czy coś w tym
rodzaju i tam jeden z gości (skoczków doświadczalnych) opisywał swoją
przygodę z jakiegoś skoku testowego nad wodą. Nie wypiął się z
uprzęży, już nie pamiętam dlaczego czy nie chciał czy nie mógł i wiał
wiaterek więc zaczęła się jazda. Tak się złożyło, że taśmy spadochronu
przeszły mu za plecami, nad głową i "jechał" po wodzie z głową POD
powierzchnią wody. Nie mógł podnieść głowy, bo naprężone, wypełnioną
czaszą taśmy były za mocno napięte. Nie mógł się również odwrócić. I
tak się zastanawiał czy asekurująca go motorówka zdąży go dogonić
zanim się udusi czy nie i doszedł do wniosku, że nie zdąży.
Przypomniał sobie film (sic) z Jamesem Bondem czy jakiś w tym guście,
gdzie była sytuacja jak bohater filmu płynął pod wodą, ale dłonią
robił sobie przed nosem czy ustami takie zagłębienie w wodzie i mógł
oddychać. Zastosował ten patent, który się sprawdził w "realu" i po 6
czy 10 minutach gdy go dogoniła asekuracja nadal żył i mógł opisać
swoją przygodę. Nota bene stwierdzili później, że jakaś zawleczka czy
blaszka się zablokowała i dlatego nie mógł się wypiąć...
Pozdrówka,
Robert :-)
Pozdrawiam
Tomek
>"Robert_nealko" <Robe...@wp.pl> wrote in message
>news:bd95a9e7-13c0-4556...@h18g2000yqo.googlegroups.com...
>Heyka,
>
>Wczoraj poczta przyniosła mi do domu kolejny numer "Cross
>Country" (gwiazdkowy prezent od mojego kochanego nielota) i tam jest
>.....
Czesc
A jest tam cos wspomniane o:
- wypinaniu skrzydla z karabinkow i odrzucaniu go co by uniknac
plątaniny w wodzie ?
- czy czasza zapasu moze nakryc sie na pilta ktory jest w wodzie ?,
jakie to powoduje problemy ?
kiedys na grupie film w ktorym bylo pokazane jak pilot zaplatany w
linki bez pomocy kilku osob nie jest w stanie wyjsc na brzeg, a morze
próbuje go zabrac na głębsze wody.
http://www.youtube.com/watch?v=RFrtdIKqMuw
Pozdrawiam
.Slawek
Heyka,
Ja osobiście nigdy nie wodowałem, więc doświadczeń nie mam żadnych.
Instruktorem również nie jestem więc mądrzyć się nie zamierzam. Są
tutaj ludzie, którzy mają wiedzę, doświadczenie i znajomość różnych
przypadków, dlatego im pozostawiam odpowiedź na Twoje pytania.
> kiedys na grupie film w ktorym bylo pokazane jak pilot zaplatany w
> linki bez pomocy kilku osob nie jest w stanie wyjsc na brzeg, a morze
> próbuje go zabrac na głębsze wody.
> http://www.youtube.com/watch?v=RFrtdIKqMuw
A tutaj gościu ma nogi związane jak baleron. Można się utopić prawie
na brzegu... Niejeden pływak czy nurek utonął z powodu zaplątania w
wodorosty czy inne temu podobne "gadżety" - zmęczenie walką + panika
= ...
>
> Pozdrawiam
> .Slawek
Pozdrówka,
Robert :-)
Wpisałem w zdarzeniach PSP hasło w tytule "lądowanie w wodzie" i wyfiltrowało
dwa: lądowanie w jeziorze Garda i wpadnięcie do wody z PPG. Tego zdarzenia o
którym piszesz nie zgłoszono do PSP, ale z tego co pamiętam z listy, to pilot by
utonał pare metrów od brzegu. Co do procedury, to jest jasna i oczywista, często
mówi się o tym, ale jest jeden mały problem na który zwrócił mi kiedyś uwagę
bardzo doświadczony instruktor. Jesli się tego manewru nie przećwiczy w
praktyce, to sama znajomość teorii może być niewystarczająca. Lądowanie w wodzie
z reguły ni epowinno zaskakiwac pilota, bo jest to konsekwencja wcześniejszych
jego decyzji, a jeśli ma w perspektywie taką możliwość, to także powinien
przypomnieć sobie o tym jak się ląduje w wodzie. Niestety, pilot, który ma
nadzieję , że dociągnie do brzegu nie uruchomi procedury wodowania, bo to by
kazało mu porzucić nadzieję. Rzadko kiedy nadzieja jest tak mała, żeby sobie nią
głowy nie zawracać. Ci, którzy walą do wody w jakiś hakenkrojtzach też nie za
bardzo mogą myśleć o przygotowaniu do wodowania. Jednym słowem prawidłowo
wylądować w wodzie można wtedy, gdy się taki manewr wcześniej zaplanowało, a
jest to dość rzadka sytuacja.
Zbyszek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Użytkownik "Zbigniew Gotkiewicz" <z_g...@poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości grup dyskusyjnych:3461.00000e...@newsgate.onet.pl...
> głowy nie zawracać. Ci, którzy walą do wody w jakiś hakenkrojtzach też nie
> za
> bardzo mogą myśleć o przygotowaniu do wodowania. Jednym słowem prawidłowo
> wylądować w wodzie można wtedy, gdy się taki manewr wcześniej zaplanowało,
> a
> jest to dość rzadka sytuacja.
A autopsji, mniej więcej wygląda to tak:
1. orientujesz się "q... nie dociągnę..." ;-)
2. kierunek lotu "z wiatrem"
3. wyłączasz po kolei elektronikę, gps, vario, aparat foto, radio
4. rozpinasz uprząż
5. łapiesz sie za taśmy uprzęży na wysokości karabinków i pozycja jak do
lądowania, "podwozie maksymalnie wypuszczone"
6. kiedy stopy dotkną wody wypadasz z uprzęży starając sie aby uprząż z
glajtem poleciała do przodu nad twoją głową
7. ODPŁYWASZ JAK NAJDALEJ od glajta
pozdrawiam
v.
ps. Ja zapomniałem wyłączyć radio. Po wyłowieniu na brzeg działało bez
zarzutu nadal (VX7). Opis z nieplanowanego poskładania nad zachodnim stokiem
Zaru
__________ Informacja programu ESET NOD32 Antivirus, wersja bazy sygnatur wirusow 4973 (20100325) __________
Wiadomosc zostala sprawdzona przez program ESET NOD32 Antivirus.
Pozdrawiam
Tomek
Użytkownik "TomekM" <adm[@]chrzanow.pl> napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:hofher$bf8$1...@mx1.internetia.pl...
> a to Ty byłes Isiu?
> Dałbym głowe ze to Wielki Brat opisał, było tam coś ze sobie kokpitu
> nie mógł odpiąć i sie mało co nie utopił. No ale na grupe nie zagląda wiec
> sie pewnie nie dowiemy.
Tak, to był Wielki Brat. Klepnął do wody i dopiero wtedy próbował sie
rozpinać co nie było łatwe bo go nakrywała uprząż i gdyby nie WOPR....
Ja wyciągnąłem sie na brzeg niejako sam.
pozdrawiam
v.
> jest jeden mały problem na który zwrócił mi kiedyś uwagę
> bardzo doświadczony instruktor. Jesli się tego manewru nie przećwiczy w
> praktyce, to sama znajomość teorii może być niewystarczająca.
Na poczatku filmu "Szczurolap" jest scena w ktorej naukowiec wrzuca 2 szczury
do 2 akwariow. Po ok 20 minutach ratuje jednego szczura, a drugi chwile potem
drugi tonie. Dzien pozniej powtarza eksperyment z tym uratowanym szczurem i
plywa on ponad dobe. Daje rade, bo nie panikuje i rozklada sily.
Ja osobiscie nie przezylbym drugiego wodowania, gdybym nie mial juz
doswiadczenia.
Podczas teningow bezpieczenstwa na Mietkowie uczylem wszystkich zasad
wodowania, ale sila rzeczy byla to teoria. Potem niektorzy przerabiali ja w
praktyce. Okazalo sie, ze na nic wiedza, jak sie wpada w panike.
Panika to jest panika i zadna teoria tu nie pomoze.
Kiedys czytalem, ze wiedze teoretyczna mozg zapisuje w platach czolowych,
ktore sa stosunkowo swiezym nabytkiem, a tzw 'pamiec ruchowa" zapisuje w tej
czesci mozgu ktora odziedziczylismy jeszcze po gadach. Podczas silnego stresu
mozg ogranicza prace tylko do tych pierwotnych czesci.
Stad tez nalogowe wsrod poczatkujacych narciarzy i glajciarzy wpadanie na
jedyne drzewo na stoku, bo mozg w stresie kieruje nas dokladnie tam gdzie
patrzymy, a poczatkujacy maja zwyczaj hipnotyzowac przeszkode ;).
Oczywiscie mozna szkolic super-pilotow wzorem armii i przeprowadzac szkolenia
w basenie z odpowiednim zabezpieczeniem, ale koszty tego beda ogromne.
Tak naprawde topi sie rocznie na swiecie 1-2 pilotow, co jest stosunkowo malym
procentem. Natomiast mocno dziala na wyobraznie.
Mysle, ze piloci latajacy czesto nad woda powinni sobie zorganizowac jakiegos
ratownika,kawalek wody, stary szpej i cwiczebnie sobie chlupnac.
uriuk
PS Pilot po wodowaniu wyglada tak
http://www.uriuk.com/galeria/displayimage.php?album=29&pos=55
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Zdaje się, że to miałeś na myśli:
Pozdrówka,
Robert :-)
Teraz, z perspektywy czasu możemy się z tego pośmiać.
Nie ukrywam, że widok roztrzęsionego i zmoczonego Isia, wyciągającego szpej z
wody był jednym z najzabawniejszych moich doznań. Z Miodkiem popłakaliśmy się
ze śmiechu! :)))
Ja natomiast nie wypiąłem się, gdyż wcale nie miałem zamiaru wodować, tym
bardziej, że byłem w okolicach niewidocznego z powietrza ujęcia wody dla
zbiornika na Żarze. Nie wiedziałem gdzie dokładnie jest i jakie metalowe i
betonowe niespodzianki mogą kryć tuż pod powierzchnią wody.
Leciałem równolegle do brzegu kilkanaście, kilkadziesiąt metrów od niego,
szukając miejsca do lądowania lub przydrzewienia.
W tamtym miejscu brzeg to kamienista, metrowa skarpa i drzewa rosnące na
skarpie z koronami nad wodą. Gdy znalazłem miejsce z drzewami rosnącymi 2-3
metry od brzegu chciałem tam wylądować. Nie wziąłem jednak poprawki na znane
żeglarzom zjawisko "wiatru odbitego" i posadziło mnie w wodzie kilka metrów od
brzegu.
Gdybym był nad środkiem jeziora to bym się przygotował fizycznie i psychicznie
do wodowania.
Lecąc kilka minut tuż przy brzegu i planując lądowanie na drzewie nad
kamienistą skarpą i kawałkami żelbetu twierdziłem i twierdzę nadal, że
wypinanie się z uprzęży tej konkretnej sytuacji byłoby błędem.
Osobna sprawą było niewłaściwe mocowanie kokpitu, sprawiające trudności nawet
na ziemi oraz zaplątana w uprząż linka od scyzoryka zapiętego w kieszeni.
Pozdrawiam,
Maciek
> Zdaje się, że to miałeś na myśli:
>
> http://groups.google.com/group/pl.rec.paralotnie/browse_thread/thread...
>
> Pozdrówka,
> Robert :-)