Rozmyślań ciąg dalszy i poszukiwania

4 views
Skip to first unread message

darkside121

unread,
Apr 5, 2008, 5:35:52 PM4/5/08
to startr...@googlegroups.com
ON:

-= USS Inari, Kuchnia, 2 pokład =-

Ksawery poczuł zapach różnych przypraw, z najróżniejszych zakątków

Galaktyki. Paru stewartów kręciło się po pomieszczeniu - i

przygotowywało różne składniki. Gruby lurianin wykrzykiwał łamanym

wspólnym różne komendy. Wilczyński znał luriański całkiem dobrze, ale

miał problem z rozpoznaniem akcentu. O Kucharzu Ksawery nie wiedział za

wiele, ale miło było się dowiedzieć że na pokładzie jest ktoś kto

naprawdę gotuje potrawy, a nie korzysta z replikatora.
Od czasu powrotu Voyagera z kwadrantu delta - wiele statków klasy

Intrepid zostało wyposażone w małą kuchnię, tuż za mesą, kosztem jednej

z bardziej wystawnych jadalni. Zdaniem Ksawerego było to bardzo

rozsądne. Jedzenie z replikatora było nienajgorsze, ale brak mu było

charakteru.
Wilczyński podszedł do lurianina - kucharz był gruby, nawet jak na

przedstawiciela swojego gatunku, a na jego głowie znajdowałą się

dziwaczna fryzura. Miał włosy związane w kucyk, postawione jakąś dziwną

modłą.

- Słucham, ladin turta, pana panie oficer - powiedział tubalnym głosem

obcy.

- Witam. Przychodzę w imieniu pani kapitan. Wkrótce przybędzie do nas

reprezentant gatunku aurelian...

- A... Migaru tassari, żółte ptaszki, ich kuchnia ciekawa...

Niestrawna, lecz ciekawa - powiedział kucharz.

- Tak. Cóż chodzi o to by nasz gość dobrze się poczuł... Jakiś posiłek,

z rodzinnej planety...

- O tak, maad maadi maad, nie ma problem. Panie oficer, Moraga

przygotuje coś pysznego... Pół żywe snardle w sosie z owoca pruu -

rzekł z uśmiechem na ustach lurianin.

Ksawery nie zrozumiał prawie niczego z ostatniej wypowiedzi Moragi.

Czym są snardle? Ksawery rzucił okiem na datapadd z informacjami o

aurelianach, który niósł przy sobie dla odświerzenia ich etykiety oraz

informacji z cyklu "może się kiedyś przydać"... Snardle. OK... Robaki,

z Aurelii, delikates dla mieszkańców planety. Z załączonego obrazka,

Wilczyński zauważył pewne podobieństwo do klingońskiego gagh.
Chorąży spojrzał na lurianina, który wciąż szczerzył się w szczerym

uśmiechu.

- Najlepiej będzie się chyba oddać sprawy w ręce szefa kuchni -

powiedział Ksawery.

- Aha... Dobra pan oficer, moja komaor omara, zrobię delikatesik i coś

może z kreolskiej dla reszty zaproszonych, coś pysznego duże przypraw.

Ja same pyszności zrobię... I wszystkie zobaczą że Moraga, wyśmienity

moor szef kuchni - powiedział Moraga, przez sekundkę wyglądał jak

szalony naukowiec który zaraz zacznie planować podbój świata.

- Więc szefie, pozostawiam nasze menu w pańskich rękach. Mamy około

dwóch godzin - powiedział Wilczyński.

Kucharz wyglądał jakby nagle doznał oświecenia.

- Szefie, Moradze podoba się to określenie. Pan oficer się nie

przejmuje. Wszystko będzie pychota - rzekł Moraga, po czym zaczął

wykrzykiwać komendy stewartom, którzy zaczęli uwijać się jeszcze

szybciej.

Ksawery nagle poczuł że personel w kuchni zaczął go kompletnie

ignorować, i z dużą wprawnością omijać jak przeszkodę drogową.

Wilczyński wszedł do mesy, słysząc za plecami jedynie "Gdzie ja

położyłem mufi mufi snardle. Było tu dość spokojnie. Paru załogantów

siedziało przy posiłkach, jakby ostatnie awarie na statku nie dotyczyły

wszystkich. Chociaż w mesie było spokojnie. Ksawery lekko westchnął, i

spokojnym krokiem ruszył do turbowindy.

chror. Ksawery Wilczyński
adiutant kapitan, USS Inari

&

Moraga
szef kucharzy, USS Inari

Reply all
Reply to author
Forward
0 new messages