Rozmyślań ciąg dalszy i poszukiwania

0 views
Skip to first unread message

Eana Sardin

unread,
Jan 17, 2008, 1:29:59 PM1/17/08
to Star Trek PBEM
ON:

=========== mostek, USS Inari, popołudnie ============

Podczas gdy kapitan przebywała w mesie, nieświadoma tego Eana
zamierzała z nią porozmawiać. Nim postąpiła kilka kroków przypomniała
sobie, że zamiast szukać w ciemno kapitan, może spróbować ją
zlokalizować.

=/\= Komputer, zlokalizuj kapitan Teralę Ralerorl!
=/\= Kapitan nie ma na pokładzie.

Odpowiedź komputera zaskoczyła wszystkich obecnych na mostku. "Kapitan
opuściła okręt?" To pierwsza bardzo wyraźna myśl jaka przyszła na myśl
Betazoidce. Dość szybko zorientowała się, ze podobnie pomyśleli tez i
pozostali oficerowie mostkowi, oczywiście tylko ci, których myśli Eana
mogła czytać. W tym momencie nie przejmowała się czy Sophie ją usłyszy
i jak głośno to będzie. Nie! To nieprawdopodobne wręcz. Nie można
opuścić ot tak sobie okrętu bez śladu!. Pierwsza oficer nie dając za
wygraną prowadziła dalszy dialog z komputerem:

=/\= Kiedy kapitan opuściła okręt?
=/\= Brak rejestracji opuszczenia okrętu.

- Ależ komputer nie opowiada logicznie - zauważył Radomir.

Eana spojrzała się na naukowego. Miał nieco racji. Skoro najpierw
komputer twierdził, że kapitan nie ma na pokładzie, to nie mogła go
niezauważenie opuścić chyba że..... ktoś postarał się zatuszować.
Jeszcze tego brakowało, aby podczas lotu testowego zaginęła kapitan.
Nie pozostało już nic innego, jak najszybciej ją odnaleźć. Problemem
mogło być od czego zacząć. Wbrew pozorom Inari to całkiem spory
okręt.... Przeszukanie go mogło nieco zająć. Od czegoś trzeba było
zacząć jednak. Pierwsze co Betazoidce przyszło na myśl to...
sprawdzenie śluz powietrznych. Nie zastanawiała się, dlaczego o tym na
początku pomyślała.

- Jaki jest status śluz powietrznych?
- Zamknięte i zabezpieczone - padła odpowiedź.
- Czy w przeciągu minionych 12h były otwierane?
Tym razem Eana na odpowiedz musiała chwilę poczekać.
- Nie.

"Czyli jednak kapitan nie pomyliła ich z wejściem do kwater o zerowej
grawitacji. Mam nadzieje, że na ten pomysł nie wpadnie, bo wówczas
będzie problem".

- Proszę sprawdzić zapisy logu transporterów czy nie były w użyciu
ostatnio - poleciła Pierwsza oficer zwracając się tym razem do
porucznika Volondo.
- Oprócz niedawnych przesłań członków załogi na pokład Inari brak
zapisów w logach - odparł Etin.

Brak śladów, że opuściła okręt. Eana nie podejrzewała ja o tyle
inteligencji by mogła opuścić Inari niepostrzeżenie i zatuszować swoje
wyjście. Zatem skoro tak, to powinna być gdzieś na okręcie, a te
wyniki świadczą o błędach. Pozostał jeszcze tylko komunikator. Eana
wykonała ruch ręką by go włączyć, jednak... nie było zwyczajowego
bipnięcia. Ponowna próba przyniosła dokładnie taki sam rezultat. W
ślad za Eana poszli i inni oficerowie na mostku, ale ich komunikatory
także nie działały.

- Łączność na całym okręcie nie działa - potwierdził Etin, po chwili
zaś dodał - Pani komandor, - gdy Eana spojrzała w jego stronę
dokończył zdanie - jesteśmy wywoływani.
- Kto?
- To "Sfinks".

Komandor Sardin chwile pomyślała, co należało zrobić, po czym zwróciła
się do szefa ochrony:
- Proszę udać się osobiście i każdą z nich zabezpieczyć tak, by przez
przypadek i nieświadomie kapitan ich nie otworzyła.
Acturianin spojrzał się zdziwiony na Betazoidkę.
- Na pokładzie mamy absolwentów, a tych trzymają się dziwne dowcipy.
Nie chcę by ich ofiara padła kapitan, która może nie do końca rozumieć
ludzki humor i nie zauważyć drobnych różnic w wyglądzie drzwi - dodała
wyjaśniająco.

Pamiętała zbyt dobrze co się stało, gdy studiowała drugi rok w
Akademii. Za dowcip podobny całkiem o mało prawie cały jej rocznik nie
wyleciał z uczelni. Całę szczęście, że całość miała miejsce w
symulatorze dla eksperymentu chyba umieszczonym w dużym pomieszczeniu
z którego, po zamknięciu drzwi, usunięto powietrze. Dzięki temu
wiedziała, że pomysłowość młodych ludzi nie zna granic. Dowcip
upodobnienia drzwi do śluzy z tymi do kwater był swoisty w rodzaju
wraz z modyfikacjami, że przycisk wejściowy do śluzy otwiera od razu
dwoje drzwi. Jak się im to udało - pozostało tajemnicą. Ale Eana nie
miała zamiaru dopuszczać, by się powtórzył. Tu wszak nie było nikogo,
kto ich stale monitorował. Byli na otwartej przestrzeni. Wyjście tam
bez skafandra kończyło się śmiercią.

- Poruczniku.... - zaczęła Eana widząc , że szef ochrony wciąż stoi
przy swoim stanowisku - proszę wykonać rozkaz. I proszę znaleźć
kapitan, poinformować o kontakcie i poprosić ją na mostek. Zawiadomić
naszych mechaników o problemach z komunikacja wewnętrzną i błędami
czujników wewnętrznych, co prawda pewnie sami już o tym wiedzą, ale
tak na wszelki wypadek i... - tu Eana zawahała się na ułamek sekundy -
poprosić pana Wilczyńskiego na mostek. Skoro wybrał taką
specjalizacje, to kontakt taki będzie z pewnością dla niego niezłą
lekcją.
- Tak jest - odparł Geron, po czym wezwawszy ludzi zabezpieczył
konsole i opuścił mostek.
- Wywołują nas ponownie. Co mam im odpowiedzieć? Gramy na zwłokę? -
zameldował Etin.
- Nie. Na ekran. Zobaczymy co chcą. I miejmy nadzieję, że nim rozmowa
się rozwinie kapitan się znajdzie.
Ledwo skończyła mówić nastąpiło połączenie.

c.d.n.

OFF:

kom. por. Eana Sardin
PO, USS Inari
&
por. Etin Volondo
oficer oper., USS Inari
&
por. Radomir Garak
oficer naukowy, USS Inari
&
por. Geron
Szef ochrony, USS Inari

James Norrington

unread,
Jan 17, 2008, 4:17:47 PM1/17/08
to Star Trek PBEM
ON:

=== mostek, USS Inari, popołudnie ok 16.30 ===

Pomoc mechanika umożliwiła Jamesowi dokończenie pracy nad symulacjami
i modelami układu. Większość pracy miał już za sobą gdy powróciła
Anna, więc zaproponował, że kosmetyką może zająć się już sam. W
akademii wykonywał modele niejednego układu, ale przy tym miał bardzo
utrudnione zadanie. Tym większą satysfakcję przyniosło mu ukończenie
pracy.

=/\= Chorąży Norrington do porucznika Garaka =/\=

Nikt nie odpowiedział na jego wezwanie, komunikator zdawał się nie
działać. Spróbował połączyć się z mostkiem przez panel komputera ale i
to nie pomogło. W tej sytuacji uznał, że musiało dojść do jakiejś
awarii, a po dzisiejszym incydencie nie trudno było mu w to uwierzyć.
Skopiował raport na padda, poprawił kołnierzyk, który rozpiął podczas
pracy dla wygody, przeczesał jeszcze rozmierzwione kudły na głowie i
ruszył do wyjścia.

Przemierzając korytarze z radością stwierdził, żę coraz więcej twarzy
rozpoznawał, coraz mniej osób było anonimowych. Wprawiony w dobry
nastrój zaczął pod nosem nucić starego ziemskiego klasyka, Dvoraka.
Minęła go jakaś uśmiechnięta chorąży niosąca smakowicie wyglądającą
kanapkę i wtedy uświadomił sobie, że musi wstąpić do mesy, koniecznie.
W kartografii wsunął parę ciasteczek, które wziął rano od Laury i
wypił chyba z hektolitr herbaty, ale prawdziwy głód zaczynał się robić
coraz nieznośniejszy. "Zostawię to na mostku i obieram kurs na mesę,
pełna impulsowa" Dotarł do windy i ruszył na mostek. Gdy otworzyły się
drzwi ujrzał komandor porucznik stojącą na środku i co ciekawe nie
było kapitan. Tym razem znał drogę do stanowiska naukowego i bez trudu
rozpoznał swego przełożonego.

- Panie poruczniku, próbowałem się z wami skontaktować, ale chyba mamy
jakieś problemy z łącznością. Przygotowaliśmy to o co pan prosił, tu
jest raport z naszych prac - podał padda porucznikowi Garakowi.

OFF:

chorąży James Norrington
kartograf, USS Inari

Eana Sardin

unread,
Feb 12, 2008, 4:20:23 PM2/12/08
to Star Trek PBEM
ON:

========= mostek, USS Inari, popołudnie ==================

Na ekranie ukazała się postać. Pierwsze wrażenie jakie się pojawiało,
to to, że to "coś" przypomina jakiegoś kuraka. Chociaż.... zakrzywiony
dziób i łeb zbliżony był wyglądom do ziemskich orłów, a może i sepów.
Tego Eana już nie rozróżniała. Upierzenie koloru złotawożółtego. Na
szyi zawieszony miał jakiś wisior z widniejącym jasnym wzorze loga
Federacji umieszczonym na ciemnym tle. Przez lata służby i wcześniej,
na Betazedzie pierwsza oficer nie spotkała nigdy Aurelianina. Ale od
znajomych wiedziała, że ten gatunek nie jest zbyt rozpowszechniony w
służbie na okrętach. Teraz po raz pierwszy mogła zobaczyć
przedstawiciela tego gatunku. Przez chwil obserwowała go. Zauważyła,
że przednie kończyny zaopatrzone w szponiaste palce trzymał tak jak to
robią ludzie, zakładając ręce. Z tyły Eana widziała jeszcze parę
skrzydeł. "Jak oni mogą posługiwać się delikatnym sprzętem Federacji?"
- przemknęło jej przez myśl.
=/\= Komandor porucznik Eana Sardin. W czym możemy pomóc? -
powiedziała jako pierwsza nie przestając przyglądać się swemu
rozmówcy.
=/\= Dzień dobry pani komandor. Jestem Aglee'tan. Mieliśmy niemiłe
spotkanie i przydałaby nam się odrobina pomocy, byśmy mogli szybciej
wrócić do domu. Co prawda prace naprawcze idą powoli, ze względu na
mała ilość ludzi.

Eana spojrzała się na Etina, dając znak aby na chwile zawiesić głos.
Etin skinął głowa, gdy polecenie zostało wykonane. Następnie Eana
spojrzała się na Gerona. Acturianin zajęty już był przeglądaniem
danych na konsoli.
- Trochę zniszczeń poszycia, wyraźne ślady po ostrzale, dekompresja
kilku sekcji, rdzeń warp nie działa. Główne systemy sprawne w 80%.
Zasilanie awaryjne - wymieniał szef ochrony.
Betazoidka skinęła głowa, po czym dała znać Etinowi, by ten odwiesił
audio.
=/\= Chętnie pomożemy na miarę naszych możliwości - odpowiedziała
Pierwsza Oficer. - Skontaktujemy się, gdy będziemy w zasięgu.
=/\= Dziękujemy. Będziemy was niecierpliwie wyczekiwać. Bez odbioru. -
odparł wyrażnie uradowany Aurelianin, po czym połączenie zostało
zakończone.
- Sternik, ile czasu potrzebujemy na dotarcie do Sfinksa z warp 5?
- 2 godziny, 32 minuty i 11 sekund - padła po chwili odpowiedź.
- Wykonać.
- Tak jest.

Inari wykonał delikatny łuk. I poleciał w kierunku nowego celu. Eana
usiadła na fotelu kapitańskim i zaczęła przeglądać dane o Sfinksie,
ich misjach, załodze. Nieco ja zaskoczyło obecność Aurelianina, ale
gdy intensywniej o tym myślała przypomniał jej się album absolwentów
Akademii który miała okazje przeglądać. Było w nim kilku
Aurelianinów.

W zasadzie spotkanie Sfinksa mogło wyjść załodze Inari na dobre.
Trochę powinno ich wyrwać z rutyny. Pierwsza pomoc, pierwsze kontakty
z innymi okrętami, pierwsze naprawy, pierwsza wymiana doświadczeń.

OFF:

kom. por. Eana Sardin
PO, USS Inari
&
por. Geron
Szef ochrony, USS Inari

Eana Sardin

unread,
Feb 12, 2008, 5:03:01 PM2/12/08
to Star Trek PBEM
ON:

========= mostek, USS Inari, popołudnie ==================

Radomir zajęty był odczytywaniem danych na konsoli naukowej, gdy James
zagadnął do niego. Naukowy skinął mu głową w podziękowaniu.

- Owszem panie Norrington. Mamy kłopoty z łącznością wewnętrzną. Ale
nie tylko, bo i nie można zlokalizować nikogo. Tzn komputer podaje
dziwne dane. Więc póki co trzeba się komunikować w sposób tradycyjny -
odpowiedział Garak odbierając padda. - I jak wyniki? Jak to wyszło?
Wiemy coś konkretnego? Jakieś ciekawostki? Może to pan streścić?

Radomir był faktycznie zaciekawiony wynikami analizy. Już wcześniej
miał postanowione, by to obejrzeć. Teraz zerknął na rozmawiającą
pierwszą oficer. Przez chwilę oceniał sytuacje, czy będzie potrzebny
na mostku. Jednak na to się nie zanosiło. Mógł wiec spokojnie swe
zamiary realizować.

OFF:

Kapitan Terala Ralerorl

unread,
Feb 27, 2008, 4:37:21 PM2/27/08
to Star Trek PBEM
ON:

= = = USS Inari, mesa, po południu = = =

Zmysł równowagi Terali ostrzegł ją, że podłoga zaczyna się kiwać.
Lekko zdezorientowana rozejrzała się dookoła, ale nikt poza nią w
mesie wydawał się nie zwracać na ten fakt uwagi. Gwizdnęła
skonsternowana, po czym skonstatowała, że jest na okręcie, a te
przechylają się jak zmieniają kurs. Uspokojona wróciła do posiłku.

- Zaraz - ćwierknęła nagle - jak to zmieniają kurs?

O ile wiedziała, to Inari miał lecieć prosto do celu, a w tej okolicy
szanse natknięcia się na coś, co wymagało by manewrów było znikome.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie iść na mostek, ale uznała, że
może dokończyć jeść. W końcu gdyby było to coś ważnego, to przecież by
ją poinformowano.

= = = Maszynownia = = =

Szefowie mechaników patrzyli na dwóch Rhaandaryckich chorążych. Ich
wygląd zbitych piesków nie specjalnie im pomógł, gdy obaj Binarzy
dobitnie im tłumaczyli, że ich matki musiały nie mieć pary, a ojcom
najwyraźniej zawodził odpowiedni układ jak byli płodzeni. Bo przecież
nikt, kto był porządnym mechanikiem nie pomyliłby linii systemów
komunikacji wewnętrznej do linii EPS i nie połączył obu. Zapowiedź, że
jak szybko nie wymienią wszystkich spalonych systemów komunikacji
wewnętrznej, to będą biegać po pokładach jako gońcy też nie poprawił
ich wyglądu.

A już mieli kończyć wachtę.

- Teraz jeden z was pójdzie...
- ...na mostek i wymieni tam odpowiednie systemy.
- A drugi zrobi to tutaj. Potem będziecie...
- Mogli zabrać się za wymianę nadajników...
- Na wszystkich pozostałych pokładach.

- Tak jest! - Odkrzyknęli oboje, zrobili zwrot w tył i pognali w
stronę drzwi maszynowni. Ten, który dobiegł pierwszy pokazał język
drugiemu i zadowolony wymaszerował z maszynowni zostawiając kolegę na
pastwę Binarów. Dopiero gdy kazał windzie jechać na mostek zrozumiał,
że zostanie w maszynowni z Binarami mogło być znacznie lepszym
pomysłem, niż wyjaśnianie kapitan, dlaczego musi wymienić systemy
wewnętrznej komunikacji.

Chcąc nie chcąc gdy otworzył się mostek mechanik wślizgnął się do
środka i starając się nie zwracać na siebie uwagi podszedł do ściany i
zaczął ją demontować, chcąc się dostać do systemów łączności.

= = = Mesa = = =
Ostatni kęsek wylądował w ustach kapitan i Ralerorl zaczęła
zastanawiać się, co ma dalej robić. Siedzenie w mesie jej nie
odpowiadało, bardziej w kwaterze, ale znowu ma się kryć. Może
sprawdzę, co się dzieje, pomyślała, i kliknęła w komunikator.

=/\= Kapitan do mostka.

...

=/\= Kapitan do mostka?

- Komputer, kto jest na mostku? - Zapytała, zastanawiając się,
dlaczego nikt nie odpowiada. Nic się raczej nie stało, bo przecież ani
alarmu nie ma, ani jakiegoś nerwowego biegania.
- Mostek jest pusty.
- Co?
- Mostek jest pusty. - Cierpliwie wyjaśnił komputer.
- Zlokalizuj komandor Sardin.
- Komandor Sardin nie ma na pokładzie Inari.
- Pięknie.
- Proszę powtórzyć polecenie.
- Nieważne.

To zaczynało być niepokojące. Komandor zniknęła, mostek nieobsadzony.
Inwazja jakaś, czy co? Z tymi myślami kapitan weszła do windy.
- Mostek. Zlokalizuj oficera operacyjnego.
- Oficera operacyjnego nie ma na pokładzie Inari.

- Nie, no pięknie. - Gwizdnęła przeciągle i wyszła z windy gdy tylko
uchyliły się drzwi. Pierwsze, co zobaczyła, to normalną obsadę. A
potem usłyszała jakiś krzyk, poleciało sporo iskier i światło na
mostku zamigotało, a potem przełączyło się na czerwone lampy awaryjne.

- Co tu się dzieje? - Zapytała, kierując się w stronę fotela
kapitańskiego.

OFF:

Okręt nadal leci, wszystko działa tak jak przedtem, wysiadło tylko
oświetlenie mostka i główny monitor. Konsole mogą mieć przez parę
chwil problemy z działaniem (migotanie kontrolek), ale szybko wrócą do
normy. Cały pokład pierwszy działa na zasilaniu awaryjnym, reszta
okrętu - na normalnym.

kapitan Terala Ralerorl
d-ca USS Inari

&

porucznicy 010 i 110
główni mechanicy
USS Inari

&

chorążowie Hoor i Reaar
mechanicy
USS Inari

James Norrington

unread,
Mar 14, 2008, 4:50:27 PM3/14/08
to Star Trek PBEM
=== mostek USS Inari, popołudnie ===

ON:

- Owszem panie Norrington. Mamy kłopoty z łącznością wewnętrzną. Ale
nie tylko, bo i nie można zlokalizować nikogo. Tzn. komputer podaje
dziwne dane. Więc póki co trzeba się komunikować w sposób tradycyjny -
odpowiedział Garak odbierając padda. - I jak wyniki? Jak to wyszło?
Wiemy coś konkretnego? Jakieś ciekawostki? Może to pan streścić?

James przyglądał się swemu szefowi gdy ten przeglądał padda. Wydawał
się być całkiem sympatycznym człowiekiem, ale kartograf miał już
okazję się przekonać, że pozory mylą. W większości przypadków były to
pozytywne zaskoczenia, jednak nigdy nic nie wiadomo.

- Pewność mamy co do tego, iż w mgławicy będziemy mieć doczynienia z
układem podwójnym dwóch czerwonych Karłów. Wskazuje na to ilość i
zakres wysyłanego przez te gwiazdy światła. Udało nam się także
ustalić, że układ ten posiada conajmniej jedną planetę Klasy M. Razem
z chorąży Mercy zastanawiamy się nad ewentualną orbitą po jakiej
porusza się planeta.

- Układ podwójny dwóch czerwonych karłów - pomyślał głośno Radomir -
To zaiste ciekawe. A ta planeta.... Wiadomo czy ma jakiś księżyc?

- Niestety na podstawie danych które posiadamy nie jesteśmy w stanie
tego stwierdzić z całą pewnością. - James westchnął - Tak naprawdę to
ciągle działamy po omacku i na szczątkach informacji. Planeta
najprawdopodobniej obiega układ po eliptycznej orbicie, okrążając obie
gwiazdy, dzięki temu możliwe jest tam rozwijanie się życia, a siły
grawitacyjne nie czynią dużego spustoszenia. Bezpośrednie dowody nie
wskazują obecności księżyca, ale jest to prawdopodobne.

- Próbowaliście może zrobić model-symulację układu?

- Tak jest, panie poruczniku, mieliśmy małe utrudnienia, ale udało nam
się opracować wstępną symulację

- Chętnie bym to zobaczył.

- W takim razie serdecznie zapraszam, model opracowałem zakładając
najbardziej prawdopodobną orbitę... - nie dokończył gdyż przerwał mu
jakiś krzyk, nagle po jego prawej stronie poleciało sporo iskier,
musiał okryć głowę rękami, światło zamigotało i przełączyło się na
czerwone lampy awaryjne.

- No nie, ja chyba ściągam te awarie...

Radomir nie miał czasu zwracać uwagę na to co powiedział James na
koniec. Krzyk spowodował, iż on sam instynktownie zwrócił głowę w
kierunku z którego pochodził. Zobaczywszy, że sytuacja została
opanowana i nic się nie dzieje, co wymagałoby jego pomocy, powiedział
do Jamesa:

- Zatem chodźmy.

Zaraz po tym wyszli kierując się do kartografii.

OFF:

por. Radomir Garak
oficer naukowy, USS Inari

&

chor. James Norrington
kartograf, USS Inari

Eana Sardin

unread,
Mar 16, 2008, 1:53:51 PM3/16/08
to Star Trek PBEM
ON:

====== mostek USS Inari, popołudnie =======

Przeglądanie danych zajęło Eanie kilka minut. W sumie dokazało się, że
lektura była bardzo pouczająca. Nie spodziewała się, że w historii
Federacji aż tylu przedstawicieli Aurelian ukończyło Akademię
Gwiezdnej Floty. Co więcej - 2 miało szczególne osiągnięcia w
dziedzinach inżynieryjnych i nawigacyjnych. Reszta też miała dobre
wyniki. Po tym co słyszała sądziła, iż zobaczy dane co najwyżej 3. A
tu taka niespodzianka. "Ciekawe czy te skrzydła śa ozdobą, czy też
używają ich do latania" - przemknęło jej przez myśl.

W międzyczasie słyszała kilkukrotne zamykani i otwieranie się drzwi,
lecz na to nie zwracała uwagi. Zmieniło się to diametralnie w
momencie, gdy dobiegł ją okrzyk pochodzący z mostka. Zerwała się
błyskawicznie z fotela i podążyła w kierunku z którego wrzask
pochodził. Zajęta tym nie zauważyła, że na pokładzie zjawiła się
kapitan. Zresztą pewnie w takiej chwili nikt tego nie zauważył - wszak
uwaga obsady skierowana była teraz gdzie indziej. Tym bardziej, że
ułamek sekundy po tym słychać było trzask iskier. Zamiast normalnego
oświetlenia mostka - było awaryjne. Odwrócona nie widziała, iż główny
monitor nie działa.

- Co tu się dzieje? - usłyszała w pewnej chwili głos kapitan.
Przystanęła. Kapitan jednak jest na pokładzie? Ale co? Jak? Przecież
komputer wyraźnie twierdził, iż dowódcy nie ma na Inari. Nim jednak
zdążyła odpowiedzieć kapitan, światła na mostku zaczęły szaleć. Szybko
przełączały się same w losowych sekwencjach czerwony-żólty-biały-
niebieski- zielony i dała się słyszeć dość głośna muzyka:

"1. Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie
Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się.
Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas
I nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą.

Ref.: Ciepła krew poleje się strugami,
Wygra ten, kto utrzyma ship.
W huku dział ktoś przykryje się falami,
Jak da Bóg, ocalimy bryg.

2. Nagły huk w uszach grał i już atak trwał,
To fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział.
Czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas,
Krzyk i lament mych kamratów, przerywany ogniem katów.

Ref.:

3. Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask,
To sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw.
"Żagiel staw" krzyknął ktoś, znów piratów złość,
Bo od rufy nam powiało, a fregatom w mordę wiało.

Ref.:

4. Z fregat dwóch tylko ta pierwsza w pogoń szła,
Wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas.
Szyper ich dziury dwie zrobił w swoim dnie,
Nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to.

Ref.:

5. Po dziś dzień tamtą mgłę i fregaty dwie,
Kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie.
Tamci, co śpią na dnie, uśmiechają się,
Że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli"*

Nie byłoby w tym może nic aż tak drażniącego , jak fakt, iż ten
utworek zdawał się być zapętlony, a próby wyłączenia go, czy chociażby
ściszenia - spaliły na panewce. Jakim cudem coś takiego było możliwe -
tego Eana nie wiedziała. Czy to był dowcip konstruktorów, czy też może
efekt zdolnych absolwentów - można było zgadywać. Faktem było, że na
mostku była istna dyskoteka, o jakich wiele słyszała od znajomych.
Przez ułamek sekundy nie wiedziała czy śmiać się czy płakać, jednak
jej usposobienie opowiedziało się za tym pierwszym, toteż na głos
roześmiała się. Nie przejmowała się w tym momencie, jak to może
wyglądać w oczach kapitan czy załogi. Dopiero po chwili tłumiąc
wesołość udało jej się odpowiedzieć na pytanie zadane wcześniej przez
kapitan:

- Przepraszam.... Najwyraźniej to tylko awaria - powiedziała
spokojnie. - Może nam chorąży powie coś więcej - to mówiąc wskazała na
sprawcę fontanny iskier.

Tak, służba na tym okręcie będzie wybitnie pamiętna.

OFF:

kom. por. Eana Sardin
PO, USS Inari

* Wykorzystano tekst utworu "Bitwa" grupy Mechanicy Szanty

darkside121

unread,
Mar 20, 2008, 6:07:14 AM3/20/08
to startr...@googlegroups.com
ON:

-= Holodeck pierwszy, USS Inari =-

Wyszło ironicznie. Fakt, faktem Ksawery nie tego się spodziewał.
Stał i patrzył na czerwone niebo planety Vulcan i zastanawiał się
szczerze co się dzieje. To zdecydowanie nie było Chicago lat
trzydziestych. Ksawery szczerze zastanawiał się czy był to żart, czy
może ktoś bawił się jego programem, czy może jakiś bug w systemie.
Ewentualnie dowcip, ale to było raczej wątpliwe. Ksawery nie poznał na
okręcie nikogo na tyle dobrze żeby stać się obiektem żartów, no może
poza jedną osobą. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało jak z
książek historycznych, jednak pomieszane ze współczesnym. Ciekawe.
Ksawery zdjął trench i kapelusz, po czym rzucił obie części garderoby
na siedzisko.

Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wkroczyła młoda vulcanka.
O ile Ksawery miał już do czynienia z reprezentantkami tej rasy, i to
nie raz, to owa młoda dama nie poruszała się jak vulcanka. W jej
ruchach była jakaś drapieżna seksualność... Jednak nie wiedzieć
dlaczego, dobrze współgrało to z jej wyglądem. A ten był doprawdy
intrygujący. Mniej więcej metr siedemdziesiąt wzrostu, atletyczna
sylwetka o niezwykle dobrze zarysowanej figurze... Ponętnej figurze.
Podkreślały ją dodatkowo szaty... A raczej obcisły kostium wykonany ze
starannie opinającego ciało.
- Witaj - odezwała się dziewczyna... Symulacja, o ile urodziwa nie była
zbyt wierna pierwowzorowi gatunkowemu.
Ksawery grzecznie się ukłonił, nieco zmieszany.
- Witam - rzekł chorąży.
OK. To było zdecydowanie nie tak...
- Spełnię wszystkie twoje pragnienia. Jestem doskonałą niewolnicą
stworzoną i wytrenowaną w sztukach przyjemności. Wyraź swoje
pragnienie- powiedziała dziewczyna, i zwinnym ruchem rzuciła Ksawerego
na łóżko.
Tego nie było w planach. Usta vulcanki zbliżały się do Ksawerego, ten
jednak odwrócił usta od pocałunku. Zrzucił napastniczkę z siebie, i
usiadł na brzegu łóżka.

=/\= Komputer zatrzymaj program - wydał komendę Wilczyński.

Milczenie urządzenie było niepokojące.

=/\= Kompu... - powiedział Ksawery, ale nagle urządzenie zaczęło
wydawać z siebie spokojną melodię, jakby ze starego odbiornika
radiowego.

"She wore blue velvet
Bluer than velvet was the night
Softer than satin was the light
From the stars
She wore blue velvet
Bluer than velvet were her eyes
Warmer than May her tender sighs
Love was ours
Ours a love I held tightly
Feeling the rapture grow
Like a flame burning brightly
But when she left, gone was the glow of
Blue velvet
But in my heart there'll always be
Precious and warm, a memory
Through the years
And I still can see blue velvet
Through my tears" - wydobyło z siebie urządzenie.

Ksawery wstał, a na jego twarzy pojawił się niesprecyzowany grymas. Coś
musiało być nie tak z komputerem, nie tylko z holodeckiem.

=/\= Wilczyński do mostka - powiedział Ksawery, nie mniej jednak jego
wypowiedź spotkała się jedynie z kontynuacją piosenki.

- Spełnie każde twoje pragnienie... Tylko daj mi szansę, a otworzę
przed tobą oceany doznań - mówiła kusząco projekcja fotonowa.

Ksawery potarł się po czole. Zdecydowanie było to coś czego nie uczyli
w Akademii... Radzenia sobie z irytującymi awariami... W sensie
psychicznym. Ksawey wziął trzy głebokie oddechy. Spojrzał na wijącą się
na łóżku kobietę. Pośród setek, a nawet tysięcy pytań które aktualnie
skakały mu po głowie, wyraźnie brzmiało jedno... Kto wgrał "Vulcańską
Niewolnicę Miłości IV" do bazy danych holodecku? Nie kłamiąc Ksawery
miał kopię tej sławnej powieści, jak zresztą większość kadetów
Akademii, ale holopowieść była zakazana - przynajmniej jeżeli chodzi o
statki Floty.

Nagle pojawił się łuk, i mężczyzna ubrany w żółty mundur noszący
dystynkcje załoganta drugiej klasy, wszedł do pomieszczenia. Chłopak
miał może z dwadziescia lat, ogarnął wzrokiem pomieszcznie nie za
bardzo wiedząc co się dzieje. Po czym popatrzył na Ksawerego i nieco
zmieszanym głosem powiedział:
- Przepraszam sir, ale pani komandor prosi pana na mostek.

Do tego Ksawery też nie mógł przywyknąć. Do bycia nazywanym "sir" przez
ludzi niewiele młodszych od niego. Było to zdaniem Wilczyńskiego
dziwne, a co więcej postarzało go. Trochę mu to nie odpowiadało. Biorąc
pod uwagę to, niewolnicę, problemy z komputerem, nic dziwnego że
zaczęła go boleć głowa. Potarł czoło, ponownie wziął trzy głębokie
oddechy. Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl...

- Mogę cię o coś prosić? - spojrzał na chłopaka.

Załogant spiął się, stanął na baczność, i prawie wykrzyczał: "tak jest
sir". Tak, dokładnie tak jak myślał do tego trudno będzie przywyknąć.
Jakim cudem starsi oficerowie potrafili to wytrzymać... To tytułowanie.

- Zabezpiecz holodeck, zrzuć dane o wejściach do holodecku z ostatnich
dwudziestu czterech godzin, oraz o wgrywaniu i zgrywaniu danych z
matrycy holodecku także jej połączenia z komputerem głównym statku.
Zgraj to na oddzielny padd, jako nieaktywną linię kodu.

- Tak jest.

Ksawery stanął w łuku, i spojrzał na chłopaka który właśnie starał się
opędzić od umizgów "vulcańskiej niewolnicy", próbując z pomocą komendy
głosowej wyłączyć urządzenie jednak bez skutku, Wilczyński otworzył
panel i wyjął parę chipów izolinearnych. Sala mignęła lekkim białym
wyładowaniem, po czym iluzja zniknęła. Ksawery spojrzał na chłopaka
któremu hologram zdąrzył potargać włosy, i wyszedł na korytarz. Włożył
chipy do kieszeni, i ruszył na mostek. Miał dziwne przeczucie że
szykował się kryzys.

OFF:

chor. Ksawery Wilczyński
adiutant kapitan, USS Inari.

Wykorzystano słowa piosenki "Blue Velvet" autorstwa Berniego Wayne'a i Lee Morrisa, z 1951 roku.

Eana Sardin

unread,
Mar 22, 2008, 6:17:18 PM3/22/08
to Star Trek PBEM
ON:

========= mostek, USS Inari, popołudnie ==================


Dźwięki szanty trały nadal. Etin bezradnie rozłożył ręce. Nie pierwszy
juz raz w przeciągu ostatnich 5 minut, w trakcie to których usiłował
zablokować utworek. Eana zaczynała zastanawiać się, czy cierpią oni
tylko na mostku, czy też może i w innych częściach okrętu. Łączność
nadal nie działała więc nie można było się tego dowiedzieć. Chyba,
że.... ktoś z załogi akurat by przyszedł na mostek.

Ksawery wysiadł z turbowindy, i wzrokiem omiótł mostek. Wszystko było
w pewnym nieładzie. Oficerowie krzątali się od stanowiska do
stanowiska, a z głośników dała się słyszeć jakaś szanta. W sumie była
to miła odmiana... W głośnikach intercomu turbowindy leciała bliżej
nieokreślona andoriańska opera, na poziomie głośności który omal nie
rozerwał Ksaweremu bębenków. Było jednym słowem ciekawie. Poszczególne
sekcje migotały różnymi barwami, widać też było ślady po niedawnym
przepaleniu, nie było dobrze. Ewidentnie siadał LCARS, i tak jak
wcześniej podejrzewał Ksawery ewidentnie było to związane z głównym
komputerem.
Wilczyński zauważył kapitan i panią komandor, które zwróciły pytające
spojrzenia w kierunku jednego z chorążych na mostku. Ksawery próbował
poprawić mundur, ale po chwili zorientował się że nadal ma na sobie
garnitur do planowanej symulacji. Nie było czasu się przebierać, więc
Ksawery wypiął pierś i spokojnym krokiem ruszył w kierunku dwójki
oficer dowodzących.

- O, pan Wilczyński. Dobrze , że pan już jest - powitała go na mostku
Eana zauważając jego przybycie. - Proszę nam powiedzieć, czy to, co
słyszymy słyszą tez inni na okręcie, czy też ogranicza się to do
jednego pomieszczenia - w tym wypadku mostku?

- Dzień dobry... Cóż szanta ograniczona jest tylko do mostka,
wszystkie inne systemy mają inny repertuar muzyczny. Na holodecku
słychać piosenki z lat 50-tych XX wieku, natomiast w windzie
andoriańskie opery. Prawdę powiedziawszy wszystkie systemy statku
szaleją.

Eana spojrzała przelotnie na kapitan. Jak ta zareaguje. Prawdę mówiąc
nieco obawiałą się decyzji zawrócenia do stoczni. Tym bardziej, że
mieli pomóc Sfinksowi. Tymczasem na Inari pojawił się problem do
rozwiązania i to szybkiego. Pytanie tylko, czy ta załoga będzie w
stanie sobie z tym poradzić. Czy będzie w stanie dokonać cudów w
naprawach podobnych do tych co czynił Scotty z Enterprise, czy też
mechanicy innych okrętów o tej nazwie. Eana nadal jednak sadziła, że
jesli załoga nie jest w stanie poradzić sobie z kłopotliwymi
sytuacjami sama, to na nic się nie zdadza i loty testowe, bo takie
problemy mogą ich spotkać za jakiś czas.

- Już wiemy o tym, że nie wszystko jest tak jak być powinno. Tylko jak
widać rozszerzyło to swoja skalę. Jest to bardzie niekorzystne dla
nas. Jednak prosiłam pana na mostek z innego powodu. Otóż kilka minut
temu odebraliśmy sygnał z jednego z okrętów Federacji. Konkretnie
chodzi o Sfinksa klasy Oberth. Prosili nas o pomoc w naprawach,
których sami nie mogą dokonać ze względu na mały, wręcz minimalny dla
tej klasy skład załogi. Na pokładzie jest Aurelianin - Aglee'tan.
Myśle, że kontakt z ta rasą będzie pouczający dla nas wszystkich.
Chciałbym, aby pan zajął się przygotowaniami na przyj ecie Aglee'tana
na Inari, oczywiście o ile pani kapitan się zgodzi.

Ksawery spotkał się już z Aurelianami - fakt faktem nie osobiście.
Ptasia rasa, która dołączyła do Federacji na początku XXIII wieku,
znana przede wszsytkim ze swoich znakomitychi historyków. Jeszcze w
szkole zmuszano Ksawerego do zapoznania się z "Historią Oriona"
autorstwa Looma Aleek-Oma.
- Tak jest. Przygotuję wszystko - odpowiedział Ksawery - choć jest
jeszcze kwestia awarii, kazałem sporządzić rejestr przepływu danych
między holodeckiem a komputerem głównym. Jeżeli mamy do czynienia z
czymś w oprogramowaniu powinno to wyjść.

- Sprawę awarii pozostawmy w rękach naszych mechaników. - powiedziała
nieco bardziej stanowczym tonem Eana - Myślę, że szefowie maszynowni z
zaciekawieniem przyjrzą się pańskiemu raportowi z poczynionych
spostrzeżeń. Przygotowania do spotkania ze Sfinksem mamy mało czasu.
Za około 2h będziemy na miejscu.

- Tak jest, wszystko powinno być gotowe. Małą kompania honorowa, jakiś
tradycyjny aureliański posiłek, konwersacja z panią kapitan - odrzekł
rzeczowym tonem Wilczyński, i stanął na baczność.
Nagle zamilkła szanta, a w jej miejsce wybuchł z całą mocą głos Baraka-
Kadana.

Betazoidka skinęła z zadowoleniem głową. Po czym po chwili dodała:
- Jeśli o mnie chodzi, to już wszystko. Chyba, że pani kapitan ma
jeszcze coś do dodania - powiedziała pierwsza oficer.

I faktycznie - teraz należało już tylko czekać na zgodę lub nie
kapitan. Wszak z wejściem na mostek, przejęła dowodzenie okrętem.
Eana była ciekawa jej odpowiedzi, czy coś powie odnośnie kontaktu z
rasa wywodzącą się od ptaków, Ba, nawet będąca ptakami. Może wszystko
byłoby inaczej gdyby nie ta muzyka. Eana zdecydowanie wolała słuchać
szantę.


OFF:

kom. por. Eana Sardin
PO, USS Inari
&

kapitan Terala Ralerorl

unread,
Mar 28, 2008, 3:14:30 PM3/28/08
to startr...@googlegroups.com
ON:

========= mostek, USS Inari, popołudnie ==================

Wycie, które ludzie chyba, sądząc po kakofonii, nazywali muzyką, niemal
rozerwało czułe bębenki elyasiańskiej kapitan. Zakryła rękoma uszy,
wydając jednocześnie komendę systemowi podtrzymującemu życie. Po chwili
poziom dźwięku jaki przedostawał się przez pole ochronne szkieletu zmalał
do tolerancyjnego. Trochę gorzej słyszała załogę, ale wolała to, niż być
głuchą.

Gdy na mostek wszedł Wilczyński i zaczął rozmawiać z komandor Sardin,
Terala zaczęła świstać cicho z irytacją. Najpierw brak łączności, potem
jakiś mechanik próbuje wysadzić mostek, dzikie wycie na mostku i nie
tylko. Czym ona dowodzi, kabaretem, czy okrętem Floty?

- Tak jest, wszystko powinno być gotowe. Małą kompania honorowa, jakiś

tradycyjny aureliański posiłek, konwersacja z panią kapitan.

Terala zastanowiła się. Brzmiało to co najmniej dziwnie. Kompania
honorowa, tradycyjne posiłki i co tam jeszcze na przywitanie jednej osoby?
Nigdy czegoś takiego nie widziała, nawet gdy witano admirałów. W każdym
razie nie zaobserwowała czegoś takiego, a jako szefowa ekspedycji często
musiała brać udział w różnych szopkach.

- Nie. Nie będziemy przyjmować na pokładzie romulańskiego dyplomaty w
misji pokojowej, ale członka Federacji, z innego okrętu Floty. -
Gwizdnęła, zastanawiając się, co z tym fantem zrobić. - Żadnych
ekstrawagancji. Uprzedździe tylko mesę, że chce mieć do jedzenia coś, co
Aurelianie mogą i lubią jeść.

Podeszła do oficera, chyba, w mundrze mechanika który najwyraźniej był
odpowiedzialny za to wszystko.

- Można wiedzieć, co pan zrobił?
- A... tak, znaczy, pani kapitan, pomyliłem wtyczki.
- Wtyczki? To - pokazała na sufit - to przez wtyczki?

Młody człowiek wolał nie odpowiadać, całkiem zresztą słusznie. Kapitan
pokiwała głową i kilknęła w komunikator, po czym machnęła ręką. Właśnie
sobie przypomniała, że komunikacja nie działa. Wróć, przecież komunikatory
nie są uzależnione od systemów komunikacyjnych okrętu? Więc dlaczego nie
działają? Może trzeba je inaczej uruchamiać? Tylko jak? Przecież nie
zapyta, bo takie rzeczy powinna wiedzieć. Wzruszyła ramionami, mają dwie
godziny czasu, zdąży się dowiedzieć, a zresztą, może zdążą usunąć awarię.

- Panie Wilczyński, niech pan idzie do maszynowni i powie głównym
mechanikom, że mają zająć się tym kabaretem. Osobiście. Nie interesuje
mnie idealne zgranie cewek warp i inne takie. Chce mieć okręt który działa
jak powinien, a nie taki, który działa jak chce. Potem niech się pan
porozumie z mesą w sprawie Aureliańskiego jedzenia. I wraca na mostek, bo
jak dolecimy do tego Sfinksa, to pewnie mi się pan przyda. Pani Sardin,
przejmuje pani mostek, będę w biurze.

Podeszła do drzwi biura, po czym nagle odwróciła się

- I skąd ja znam nazwę Sfinks? - Zastanowiła się. - Zresztą, nieważne.

Reply all
Reply to author
Forward
0 new messages