Spotkanie

2 views
Skip to first unread message

Eana Sardin

unread,
Jul 2, 2008, 12:39:25 PM7/2/08
to Star Trek PBEM
ON:

========mostek, USS Inari, 25042379, godzina 13.00=======

Naprawy okrętu w końcu zostały zakończone. Taki przynajmniej można
było wysnuć wniosek, gdy muzyka ucichła i wszystko zaczęło wracać do
normalności. A przynajmniej tak się mogło zdawać obecnym na mostku.
Jednak coś chyba było nadal nie tak. Inari cały czas podążał na
spotkanie.

Mijały kolejne godziny. Wedle wszystkiego juz dawno okręt powinien
dotrzeć na ustalone współrzędne. Tak się jednak nie stało. Eana nie
bardzo wiedziała, co ma o tym myśleć. Zaćzeła przeglądać raporty z
diagnostyki oraz napraw. Może tu coś znajdzie na wytłumaczenie
dlaczego jeszcze nie byli na miejscu spotkania.

- Pani komandor - głos sternika oderwał Eanę od zajęcia.
- Tak?
- Za 20 minut będziemy na wyznaczonych współrzędnych.
"Wreszcie" - pomyślała Eana. Głośno jednak odpowiedziała - Dziękuję.
- Mam zawiadomić kapitan? - zapytał Etin.
- Tak. Ją, jej adiutanta - niech sprawdzi przygotowania do przyjęcia
gości i przed doleceniem niech zamelduje się w przesyłowni 1,
maszynownię - nich grupa naprawcza będzie w pogotowiu i niech zadbają
by w tej grupie znalazł się K'Ragh.
- Tak jest - odpowiedział krótko porucznik Volondo.
Obserwator zauważyłby, jak Etin szybkimi ruchami palców wybiera z
konsoli kolejne polecenia dla wybranych członków załogi.
- Sfinks nas wywołuje - zameldował po chwili.
- Na ekran - poleciła Eana jednocześnie powstając z fotela i
podchodząc kilka kroków bliżej ekranu. Po chwili pojawiła się postać
Aglee'tana
- Niezmiernie cieszę się, że wreszcie dolecieliście - rzekł na
powitanie.
- My też - odpowiedziała Eana starając się, żeby to zabrzmiało dość
wesoło. Nie miała zamiaru mówić mu przez co przeszli na okręcie i że
cieszy się ze się udało, bo wszak mogła ich spotkać jakaś kolejna
niespodzianka. - Jak tylko dolecimy, zapraszam na pokład. Grupa
naprawcza już czeka, tak jak poprzednio rozmawialiśmy.
Aurelianin skinął głową.
- Do zobaczenia zatem za parę minut - odpowiedział kończąc połączenie.
Miał w sumie racje., Od spotkania dzieliło ich już tylko kilka minut.
Pierwsza oficer spojrzała na przerwana robotę. Bedze musiała dokończyć
to później.
- Jak tylko dotrzemy połączcie się ze Sfinksem, aby się przygotowali
do transportu. - poleciła wychodząc z mostka. Tuz przed zamknięciem
się drzwi usłyszała "Tak jest".

==== przesyłownia, kilka minut później ====

Dotarła jako pierwsza. Przy konsoli stała chorąży i powitawszy
pierwsza oficer zajęła się swoimi obowiązkami. Diagnostyka, czy czymś
innym. W to juz Eana nie wnikała. Za chwile miała zobaczyć pierwszego
Aurelianina. Zobaczyć, porozmawiać to było coś. Gdyby kiedyś ktoś jej
powiedziała, że będzie przebywać tuz obok przedstawicieli tego gatunku
- wyśmiałaby go. A teraz... cieszyła się z tego. Pozostało czekać już
tylko na sygnał gotowości do transportu ze Sfinksa.


OFF:

kom. por. Eana Sardin
PO, USS Inari
&
por. Etin Volondo
oficer oper., USS Inari

darkside121

unread,
Jul 3, 2008, 4:39:21 PM7/3/08
to startr...@googlegroups.com
ON:

-= USS Inari, mesa, 25042379 =-

Ksawery wszedł do mesy. Była przystrojona skromnie, ale ładnie. W żółciach i brązach, z niebieskimi kwiatami na stole... Złoto żółte poły materiału, w sposób niezwykle dystyngowany pokrywały ściany Tradycyjne aureliańskie kolory radości. Nie powinno być kłopotu.
Po pomieszczeniu krzątali się kelnerzy. Na stole rozłożone były odświętne sztućce, zarówno dla potraw ludzkich jak i aureliańskich; a sam stół był suto zastawiony. W oczy szczególnie rzucała się dziwna potrawa przypominająca klingońskie gagh pływające w żółto-fioletowym sosie. "Zapewne snardle o których wspominał kucharz" - pomyślał Wilczyński.
Prócz tego na stole znajdowało się jeszcze kilka potraw, których Ksawery nie potrafił rozpoznać, oraz różne specjały z ziemi. Zapach był naprawdę silny, ewidentnie Moraga użył dużej ilosci przypraw. Ksawery poczuł jak ślina zaczyna mu napływać do ust.
- A! Pan oficer się monga monga podoba? - zapytał Moraga, który nagle z nikąd pojawił się nagle w sali, lekko strasząc Ksawerego.
Wilczyński odwrócił się, i zobaczył uśmiechniętą od ucha do ucha twarz lurianina.
- Tak... Bardzo dobrze - odrzekł Ksawery.
- No. Ja fongma noma najlepsze przyprawy - powiedział Moraga.
Ksawery nie za bardzo rozumiał o co mu chodziło, ale wszzystko było najwyraźniej w jak najlepszym porządku.
Wilczyński zauważył że jeszcze kilku kelnerów, którzy jeszcze stawiali na stole potrawy.
- My zrobili pyszne Jambalaya, kulki z dorsza, boudin kiełbaski, sorbet kokosowy... - mówił kucharz, nie zwracając uwagi że Ksawery odpłynął.
Zdecydowanie kuchnia stanęła na wysokości zadania. Jak będzie sporządzał raport, na pewno napisze pochwałę dla Moragi i całego kuchennego personelu cywilnego.
- ... Moja też wybrał najlepsze samannagi co by obsługiwały oficery i zółty ptaszek - kontynuował swą wypowiedź Moraga.
Z tego co pamiętał Ksawery, "samannaga" znaczyło po luriańsku ludzi od obsługi, określenie używane dla różnego rodzaju niższych słów - w tym kelnerów.
- Dobrze panie Moraga... - nagle komunikator Wilczyńskiego zapiszczał - Przepraszam - powiedział Ksawery.
Chorąży nacisnął komunikator.
=/\= Chorąży Wilczyński proszony do przesyłowni numer jeden =/\= zabrzmiał automatyczny, kobiecy głos komputera.
- Panie Moraga, pan wybaczy... Za ile skończycie przygotowania?
- Moje ludzie położyli ostatnia potrawa... Skończyliśmy panie oficer.
- Bardzo dobrze. Ruszam. Najwyraźniej nasz gość wkrótce przybędzie. Ruszam do przesyłowni... Do zobaczenia panie Moraga. Ksawery usłyszał jeszcze tylko pożegnanie Moragi, i szybko wyszedł z mesy. Poprawił mundur, ocenił stan swojego wyglądu i ruszył w kierunku pomieszczeń transportera na czwartym pokładzie.

-= Pomieszczenie transportera, pokład czwarty =-

Ksawery wszedł do pomieszczenia transportera, w pewnym pośpiechu. Na miejscu był drugi. Ukłonił się grzecznie pani komandor, a następnie chorążemu obsługującemu transporter.

OFF

Eana Sardin

unread,
Jul 6, 2008, 3:59:07 PM7/6/08
to Star Trek PBEM
ON:

==== przesyłownia, 25042379, godz. 13.30 =======

Eana obserwowała wejście adiutanta. Widziała też wejście grupy
inżynierów. Tym samym z ich strony było wszystko gotowe. Taka
przynajmniej miała nadzieję. Wilczyński był zadowolony, ale o czym on
myślał?

- Mamy sygnał gotowości ze Sfinksa - obsługująca konsolę przerwała
Eanie rozmyślania.
- Transport! - poleciła Betazoidka.

Pomieszczenie wypełnić charakterystyczny dźwięk towarzyszący
przesyłaniu. Po chwili na platformie pojawiły się dwie istotny. Jednej
rzeczy Eana się nie spodziewała - że goście mogą być nie do
odróżnienia na pierwszy rzut oka. Tak się przynajmniej w pierwszej
chwili wydawało. Zagadką zatem pozostało, który jest który. Czy
Aglee'tan to ten z prawej, czy z lewej strony. Pomyłka mogła drogo
kosztować, zatem pierwsza oficer postanowiła rozważnie wypowiadać
słowa, przynajmniej dopóki nie nauczy się ich rozróżniać.

- Witam na pokładzie Inari. Jestem Eana Sardin i pełnie tu funkcję
pierwszego oficera. To jest adiutant kapitan - chorąży Wilczyński -
rzekła Eana, gdy tylko goście w pełni zmaterializowali się na
pokładzie Inari.

Aglee'tan wraz z towarzyszem po zakończeniu operacji przesyłania z
nieskrywaną ciekawością rozglądali się do około, jakby nie zdając
sobie sprawy z tego, co do nich mówiła kobieta. W porównaniu z ich
Sfinksem klasy Nebula, Inari był olbrzymem. Aglee'tan popatrzył na
towarzysza. Miał ogromna ochotę rozłożyć skrzydła, a może nawet
polatać, by je nieco rozprostować. Ale wiedział, że nie wypadało. Gdy
ich spojrzenia się spotkały już wiedział, że nie jest samotny w tej
myśli. Czas jednak było powrócić do rzeczywistości.

- Witam, Dziękuję za zaproszenie. To jest Garti'ren. Mnie zwą
Aglee'tan.
- Jeśli pozwolicie, zaraz prześlemy grupę mechaników, tak jak
rozmawialiśmy.
- Oczywiście pani komandor - odparł Aglee'tan schodząc z platformy.
Towarzysz podążył za nim

Eana dala znak i inżynierowie weszli na transporter. W międzyczasie,
gdy grupa była przesyłana na pokład Sfinksa, Eana zwróciła się do
przybyłych:
- Niestety obowiązki mnie wzywają i chwilowo nie mogę dotrzymać
towarzystwa. Jednak pozostawiam chorążego Wilczyńskiego do dyspozycji.
Dołączę zaś później, w mesie. Bowiem pozwoliliśmy sobie przygotować
drobny poczęstunek. - zwracając się zaś do adiutanta dodała: - panie
Wilczyński, proszę zając się gośćmi i jeśli sobie będą życzyli, to
oprowadzić po okręcie.
- Tak, oprowadzenie to dobry pomysł - podchwycił Aglee'tan.

Eana uśmiechnęła się przyjaźnie. Po czym wyszła pozostawiając wszystko
w rękach adiutanta. A co! A niech się uczy. A najlepszą nauka jest
praktyka wszak.

Eana Sardin

unread,
Jul 15, 2008, 1:18:38 PM7/15/08
to Star Trek PBEM
ON:

-= USS Inari, przesyłownia numer 1 =-

Ksawery był zaskoczony. Nie było pani kapitan, ani pani komandor. Był
przyzwyczajony do kontaktów z przedstawicielami wielu gatunków, ale po
raz pierwszy w karierze wszystko spoczywało w jego rękach. Wziął
głęboki oddech, i opanował się.

- Aglee'tan, Garti'ren jeszcze raz witam was na pokładzie USS Inari -
powiedział Ksawery wykonując przy tym gest tradycyjnego aureliańskiego
powitania, którego uczył się wcześniej - przygotowaliśmy dla gości
skromny poczęstunek w mesie; czy może wolą panowie najpierw zwiedzić
okręt?

Aurelianie odpowiedzieli powitalnym gestem spoglądając na siebie
porozumiewawczym wzrokiem.
- Chciałabym zobaczyć najpierw statek - odezwał się przedstawiciel
przedstawiony jako Garti'ren.
- Zatem jeśli można, najpierw statek, później reszta - zadecydował
Aglee'tan
- Tak jest. Zapraszam - powiedział spokojnie Ksawery, odsuwając się
jednocześnie lekko, ułatwiając tym samym gościom drogę do drzwi.

Aglee'tan wyszedł jako pierwszy i przystanął na korytarzu. Ta
konstrukcja i plany nie były mu znajome, toteż wolał poczekać na
przewodnika. Drugi członek jego załogi dołączył do niego w milczeniu.
Obydwoje spoglądali na adiutanta i tym samym czekając na jego ruch.

Ksawery wyszedł, i wskazał ręką gościom drogę, stając na przodzie
grupy niczym przewodnik wycieczek w Muzeum Podróży Kosmicznych na
Ziemi.
- Na początku pokażę ambulatorium. Na okrętach klasy Intrepid
wykorzystano prosty pomysł logistyczny, umieszczając ambulatorium i
transportery na jednym pokładzie, gdyż nie posiadamy tak
zaawansowanych transporterów jak te zainstalowane na większych
okrętach jak np. statkach klasy Galaxy. Pomysł prosty aczkolwiek
rewolucyjny - mówił Ksawery, starając się nie tracić kontaktu
wzrokowego z gośćmi i zmierzając w kierunku okrętowego ambulatorium.
Szedł krokiem wolnym, jednak na tyle szybkim żeby nie spowalniać
specjalnie zwiedzania.

- Niech będzie ambulatorium, chociaż bardziej nas interesowałby dział
kartografii gwiezdnej. - odparł Aglee'tan gdy uszli kilka kroków.
- Tak jest. Zaraz tam przejdziemy - powiedział Ksawery, kiedy
otworzyły się drzwi ambulatorium. Łóżka biomedyczne stały puste,
podobnie jak łóżko chirurgiczne. Jedynie kilka pielęgniarek
kontrolowało urządzenia, aby były w stanie gotowości na przyjęcie
potencjalnego chorego. -Tutaj znajduje się ambulatorium. Standardowe
łóżka biomedyczne, nowoczesne łóżko chirurgiczne, biuro głównego
oficera medycznego, oraz małe laboratorium medyczne. Niezwykle
skuteczne - powiedział Ksawery, nieco jak w ulotce promocyjnej.
Uśmiechnął się do Aurelian oczekując na pytania. Ocenił ich miny i
postanowił nieco zmienić strategię swojego zachowania.

Aglee'tan wraz z Garti'ren wszedł do pomieszczenia. Obydwoje pobieżnie
rozejrzeli się nie do końca spoglądając tam, gdzie wskazywał im
chorąży. Przyzwyczaili się co prawda do rożnych pomysłów ludzi. Bywali
już na kilku statkach, ale na żadnym z nich nie zaczynano od tak
przygnębiającego i kojarzącego się z cierpieniem miejsca. Obydwoje
marzyli zatem by jak najszybciej opuścić ambulatorium.
- Ciekawe - lakonicznie powiedziała Garti'ren.
Ksawery wyczuł zmieszanie, i pewną niechęć Aurelian do tej lokacji.
Wiedział już jak ma wyglądać wycieczka. W sekundę ułożył plan, i
przystąpił do jego wykonania.
- A teraz powinniśmy się udać do laboratorium astrometrycznego, na
szóstym pokładzie.

Toi zdecydowanie było dla przybyłych atrakcyjniejszym miejscem. Nic
więc dziwnego, że szybko opuścili pomieszczenie, w którym przed chwilą
się znajdowali i ochoczo podążyli za Wilczyńskim.
- Jeśli można zapytać.... - zagadnął Aglee'tan, gdy zrobili kilka
kroków i nie czekając na odpowiedz dodał - Jak sobie radzicie
opanowaniem i zarządzaniem na tak dużym okręcie?
- Na pokładzie mamy 150 osób załogi, w tym 30 oficerów. Wcale nie jest
tak trudno zawiadywać. To mała załoga, i z czasem wszyscy się poznają.
To bardzo ułatwia sprawę. Poza tym nie należy zapominać o bionerwowych
pakietach żelowych - odpowiedział Ksawery.
- W porównaniu do Sfinksa to dużo - odparła Garti'ren. Za to duży
okręt - dużo przestrzeni. Macie tu holodeki?
- Owszem. Dwa holodeki średniej wielkości. Na szóstym pokładzie. Są w
stanie pomieścić do piętnastu osób na raz. Przy czym nieco różnią się
one od holodeków na innych statkach... No może poza tymi instalowanymi
na statkach klasy Soverign, i w niektórych laboratoriach...
- A czym się równią - dopytywała się dalej Aurelianka.
- Cóż... Chodzi o materię. Holdeki tej klasy umożliwiają tworzenie
bardziej złożonych wzorów fotonowych, co sprawia że iluzja staje się
bardziej realna. Wszystko jest imitowane na poziomie molekularnym -
powiedział trochę wykładowo Ksawery. Nie mniej jednak było to
naturalne, i nie wywoływało wrażenia wyuczonego na pamięć.
- Szkoda, że nie ma z nami Ire'dana. On lubi takie rzeczy- Garti'ren
zwróciła się do Aglee'tana. Ten przytakująco poruszył głową.
- W ogóle szkoda, że nie ma tu innych. Nie zawsze trafia się okazja
zwiedzenia statku. A nasi przyjaciele, jakoś polubili tematykę
związaną z okrętami. Wg nich to też ma swoją historię.
- "Każdy statek jest kartą zapisaną przez krew i czyny załogi. Pustą
księgą, która z czasem staje się księgą ich dokonań i życia członków
załogi", o ile pamięć mnie nie myli powiedział to admirał Chester
Nimitz w czasie ziemskiej drugiej wojny światowej - rzekł Ksawery.
- Piękne słowa i jakże prawdziwe - rzekł Aglee'tan.
Ksawery uśmiechnął się z wdzięcznością do Aglee'tana.

Otworzyły się drzwi do turbowindy, i czekał na wejście gości.
Aurelianie weszli do środka.
- Długo pan już służy we Flocie? - zagadnął Aglee'tan nim drzwi się za
nimi zamknęły.
- Pokład szósty - wydał komendę windzie Ksawery, po czym odpowiedział
na pytanie Aurelianina - Cóż. Dopiero od paru tygodni, to mój pierwszy
przydział po Akademii w czynnej służbie. Chociaż uczestniczyłem już w
paru misjach, ale wszystkie odbywały się w ramach praktyk.

Kiedy tylko chorąży skończył mówić, drzwi turbowindy otworzyły się i
Ksawery opuścił małe ją i już czekał na gości.
- I jak się panu poda służba na okręcie? - kontynuował rozmowę
Aglee'tan wyszedłszy wraz ze swoja towarzyszka z turbowindy.
- Cóż... Tak. Chociaż trwa krótko. Niemniej to pierwszy okręt na
którym służę, i jak pamiętam słowa pewnego bosmana "pierwszy okręt
jest jak pierwsza miłość", państwo również tak uważają?
- Że się tego nie zapomina? Tak, coś w tym jest.

Po prau chwilach grupa dotarła do drzwi laboratorium astrometrycznego,
drzwi wydały z siebie charakterystyczny odgłos i rozsunęły się.
Ksawery wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Norrington stał przed
konsolą i wprowadzał nowe odczyty dotyczące grawitacji w regionie, i
różnych zaburzeń w promieniowaniu tolaronowym.

- To jest nasze laboratorium astrometryczne. To tutaj zajmujemy się
kartografią gwiezdną, oraz analizujemy pomiary astrometryczne z
czujników. Ekran na którym aktualnie widzimy mapę sektora, to
holograficzny ekran okrężny. Pozwala nam on wyświetlić trójwymiarowy
obraz przestrzeni co niezwykle ułatwia pracę z mapami - powiedział
Ksawery, czekając na pytania skierowane do niego lub do chorążego
Noringtona, który zdawał się nie zwracać uwagi na wejście gości do
pomieszczenia.

Podczas gdy Aglee'tan słuchał tego do mówił Wilczyński, Garti'ren z
zaciekawieniem rozglądała się po pomieszczeniu. Zawsze chciała się
uczyć w tym kierunku, jednak jej rodzice mieli odmienne zdanie.
Wybrali jej zupełnie co innego. Tak uważali, że będzie najlepiej. Co
prawda obecne zajęcie tez było niezłe, ale kartografia... to chciała
robić. jednak nie mogła sprzeciwić sie swoim opiekunom. Tym samym ta
dziedzina pozostała na zawsze w jej marzeniach.

W pewnej chwili dostrzegła obok jednej z konsol mężczyznę.
- Dzień dobry, jestem Garti'ren ze Sfinksa. - przedstawiła się,
podchodząc do niego bliżej.
Przez chwile przyglądała sie pracy oficera.
- Czy mogę wiedzieć czym się pan zajmuje?


OFF:

chor. Ksawery Wilczyński
adiutant kapitam, USS Inari
&
Aglee'tan oraz Garti'ren
goście z USS Sfinks

James Norrington

unread,
Jul 29, 2008, 5:36:57 PM7/29/08
to Star Trek PBEM
ON:

-= kartografia gwiezdna =-

Po udanym obiedzie nie ma chyba nic lepszego niż jakieś dobre zajęcie,
przynajmniej w takim przekonaniu wychowano Jamesa. Gdy powrócił z mesy
przygotował raport nawigacyjny. Czujniki, które dopiero co dostrajał
dostarczały dane bezpośrednio do kartografii i teraz trzeba je było
tylko przeanalizować i sporządzić standardowe raporty. Układ w którym
się znaleźli nie odznaczał się niczym specjalnym, wszystkie parametry
były w normie, no może tylko podekscytowanie załogi pierwsza misją
lekko tą normę przekraczało.

- Dzień dobry, jestem Garti'ren ze Sfinksa. - usłyszał głos tuż za
sobą - Czy mogę wiedzieć czym się pan zajmuje?
James podniósł głowę znad konsoli i ujrzał Aurelianina. Na początku
poczuł lekką dezorientację i rozejrzawszy się dostrzegł chorążego
Wilczyńskiego, który tłumaczył coś drugiemu przedstawicielowi tej
rasy. Zebrał się w sobie, zamaskował swe zaskoczenie i złożył lekki
ukłon przed gościem. Szybko sięgnął do informacji o Aurelianach, które
ostatnio przepływały wśród podekscytowanej załogi.

- Liczę, że niosły Cię spokojne wiatry, jestem chorąży James
Norrington, na USS Inari zajmuję stanowisko kartografa. Obecnie
analizuję dane z czujników bliskiego i dalekiego zasięgu. Standardowe
pomiary, liczba cząsteczek pyłu na metr sześcienny, wszystkie rodzaje
promieniowania, pomiary grawitacji.

- Nie do końca spokojne, skoro Sfinks musiał uzyskać pomoc, by móc
lecieć dalej - powiedziała żartem Garti'ren.- Ale dziękuję.
Analizujesz dane do jakiegoś konkretnego projektu, czy czysto
rutynowo? Znalazłeś coś ciekawego?

- Jakby na to nie patrzeć, doprowadziły do naszego spotkania, więc
można je uznać za pomyślne. W tej chwili muszę sporządzić czysto
rutynowe analizy. Na pierwszy rzut oka nie ma tu nic nadzwyczajnego,
ale to wy się tu chyba trochę kręcicie, więc to ja powinienem zapytać
czy znajdę tu coś niezwykłego.

- W tym rejonie? Nie wiem. Jesteśmy tu czysto przelotem. Nasza misja
skupiała się na badaniu układu podwójnego odległego o 5 dni drogi stąd
przy warp6.

- A to ciekawe, nasza misja polega na zbadaniu mgławicy, w której
najprawdopodobniej znajduje się układ podwójny i posiada planetę klasy
M. - dodał podekscytowany James.

- A prawda, już sobie przypominam. Dowództwo nad o tym poinformowapo,
że lecicie tam, gdzie duża ilość kapitanów unika rejonu i robi
wszystko by go ominąć.

James lekko się uśmiechnął i poczuł się szczerze rozbawiony tą uwagą.
- Tak, to prawda. Widzę, że echo naszego lotu testowego już
rozbrzmiewa. Ale czy to nie podkreśla śmiałości i odwagi nas
wszystkich? - Pewnie dowództwo albo "inni kapitanowie" dostrzegają w
tym też głupotę, ale Norrington o tym nie wspomniał.

Garti'ren nazwałaby to pchaniem się w kłopoty, ale.. przemilczała swe
zdanie na ten temat. Tak samo jak i to, że chyba każdy statek
przebywający w pobliżu został poinformowany o tym, w razie gdyby nagle
pomoc okazała się niezwykle potrzebna. Co prawda mieli się nie rzucać
w oczy....
- Ależ oczywiście. Tylko oprócz tego, że młodość ma swoje przywileje,
to trzeba uważać, by za tym nie było czegoś gorszego. Swawolność to
jedno, a odpowiedzialność za załogę - to drugie.

Takiej odpowiedzi chyba należało się spodziewać. Był niezmiernie
ciekaw jak zareaguje jego gość i jak wybrnie. - Ależ oczywiście,
prosze mi wybaczyć, jestem tu tylko kartografem. Kapitan wyznacza
kurs, a ja wykonuję swoją pracę. Ma większe doświadczenie w dowodzeniu
nad okrętem niż ja, więc polegam na jej działaniach. Państwo dopiero
przybili na Inari?

- Chorąży Wilczyński zdążył nas juz oprowadzić po ambulatorium.
Kartografia jest drugim celem naszej wycieczki.

Norrington spojrzał w kierunku adiutanta kapitan i drugiego
Aurelianina. - Sądzę, że chorąży z pewnością znakomicie wywiąże się ze
swojego zadania.

- PJ46AB412 - powiedział Aglee'tan, gdy Wilczyński skończył mówić.

Kartograf w międzyczasie zwrócił się do swego rozmówcy bądź
rozmówczyni, naprawdę bardzo ciężko było mu to stwierdzić więc
zachowywał wzmożoną ostrożność by nie urazić gościa - W takim razie
życzę owocnego zwiedzania naszej jednostki.

Garti'ren popatrzyła na swego towarzysza pytającym wzrokiem.
- Zapomniałaś o tej gwieździe. Jest tam wszak ten mały przytulny
układzik z 3 planet, z których jedna ma aż 5 księżyców.- wyjaśnił.

- Układ Kre'ui, dwie planet klasy K i jedna klasy M, istotnie Kre'ui
Gamma posiada aż pięć księżyców - Norrington nie mógł się po prostu
powstrzymać.

- Nie. To nie ten. Jedna M, 1 klasy L i 1 klasy P. Pomiędzy M i L jest
wąski pas asteroid bogatych w wiele pierwiastków.

- Hmm, może chodzi o inny układ, w każdym razie warto odwiedzić Kre'ui
Prime, malownicze krajobrazy. A czy wspomniany układ został już
skatalogowany i wprowadzony do bazy danych floty?

- Zdecydowanie o inny. Chyba nikt do tej pory nie wykonał tam
szczegółowych badań. W bazie istnieje - wszak Aglee'tan - Garti'ren
spojrzała w kierunku swego towarzysza - wymienił numer katalogowy i
oznaczenie tegoż układu.

Norrington przesunął palcami po konsoli i ukradkowo sprawdził podane
przed chwilą współrzędne. Istotnie nie było żadnych szczegółowych
danych, tylko pobieżne informacje. Zadziwiające wydało mu się, jak
wiele jeszcze jest do zbadania, ile białych plam czeka jeszcze na
odkrycie.

OFF:

Aglee'tan oraz Garti'ren
goście z USS Sfinks

&

chor. James Norrington
kartograf, USS Inari

Eana Sardin

unread,
Aug 21, 2008, 6:17:48 AM8/21/08
to Star Trek PBEM
ON:

====== korytarz przed przesyłownia, 25042379, godz. 13.45 ========

Ledwie Eana wyszła, a rozległ się dźwięk jej komunikatora:
=/\= Mostek do komandor Sardin.
=/\= Słucham.
=/\= Otrzymaliśmy transmisje od dowództwa Gwiezdnej Floty oznaczoną
jako pilną.
=/\= Już idę. Bez odbioru.

Betazoidka przyspieszyła kroku. Po drodze zastanawiała się, co też
może chcieć admirał i, co ważniejsze, dlaczego ja wzywają a nie
kapitan. Czyżby coś jej się stało? Zaraz jednak odrzuciła te myśl. Bez
przesady. W końcu nie może cały czas niańczyć kapitan i pilnować ja
cały czas.

Wszedłszy na mostek rozejrzała się. Kapitan ani śladu.
- Nie wiadomo co chce Flota? - zagadnęła Eana podchodząc do
kapitańskiego fotela
- Nie.
- Na ekran - poleciła pierwsza oficer.
Po chwili, zamiast widoku gwiazd ukazała się twarz Wolkanki - admirał
Sovak
- Witam panią Admirał. - powiedziała Eana, gdy tylko połączenie
zostało nawiązane. - W czym mogę pomóc?
- Witam, Sardin. Wyglądana to, że pani sama będzie musiała dokończyć
lot testowy.
- Słucham? - Eana nie bardzo wierzyła w to co słyszy - Jak to sama? A
kapitan?
- Kapitan złożyła rezygnacje z funkcji. Nic pani nie wie?
- Nie - odparła zgodnie z prawdą Eana
- Otrzymała propozycje od swego dawnego profesora na wyprawę
archeologiczna. Dodatkowo profesów zabiegał u nas o nią. Wraz z jej
odejściem będzie też kilka przeniesień. Listę przesyłam. Ponieważ
okręt na dłuższą metę nie może być bez kapitana, tym samym panią
mianuję na to stanowisko.
- Dziękuję. - postaram się godnie sprawować te funkcję.
- Na to liczymy.
- Mamy odwieźć przenoszonych do najbliżej bazy?
- Nie ma takiej konieczności. Zdaje się, że i tak jesteście kawałek od
najbliższej placówki i macie dodatkowe zadanie - pomoc Sfinksowi. Już
do was leci Apokaliptyka. Odbierze ludzi i przywiezie nowych
załogantów.
- Tak jest - odparła Betazoidka.
- Życzę powodzenia pani kapitan - powiedziała admirał Sovak
- Dziękuję pani Admirał - odpowiedziała Eana.
Połączenie zostało zakończone.
- Gratuluję - pierwszy odezwał się Etin.
Pozostali oficerowie mostkowi dołączyli się do Etina.
- Trzeba to uczcić w mesie - podpowiedział Radomir.
- Może wieczorem. Teraz mamy inne zadanie - odparła Eana ku radości
wszystkich.
- Apokaliptyka będzie w zasięgu transportera za 10 minut. Chce jak
najszybciej przesłać ludzi. - zameldował Etin przywracając wszystkich
do rzeczywistości.
- Proszę powiadomić załogantów. Kapitan Ralerorl powiadomię sama.
- Tak jest.
- Panie Volondo, przejmuje pan mostek - poleciła Sardin kierując się
do wyjścia z mostku.

Pożegnanie oficerów oraz kapitan nie zajęło wiele czasu. Tak samo i
wymiana załogi. Apokaliptyka po zakończeniu transferu niezwłocznie
odleciała. A Eanie przypadł zaszczyt powitania nowych "nabytków".
Resztę zostawiła na później. Zresztą i tak nowi muszą mieć chwilę na
zapoznanie się z okrętem. Skierowała ich tylko do Etina, aby im
poprzedzielał kwatery. Sama zaś wróciła na mostek.

OFF:

kom. por. Eana Sardin
kapitan, USS Inari

James Norrington

unread,
Aug 24, 2008, 7:09:08 AM8/24/08
to Star Trek PBEM
ON:

-= mesa, godz. 14.30 =-

Earl Grey i plasterek cytryny. - Replikator posłusznie zrealizował
zamówienie. Niosąc filiżankę ciepłej herbaty James przecisnął się do
stolika ukrytego w głębi mesy i zagłębił się w lekturze książki, którą
niósł pod pachą. Niestety z przykrością musiał stwierdzić, że jakość
replikowanej herbaty pozostawia dużo do życzenia. Przewracając kolejne
strony 'Szarży lekkiej brygady' nie zauważył Anny Mercy, która
zgrabnie posuwała się w kierunku jego stolika, niosąc pełny talerz
andoriańskiego k'le.

- Och James, tu jesteś, mogę się przysiąść? - Norrington nawet nie
zdążył odpowiedzieć, gdy Anna zajęła miejsce naprzeciwko niego. - Co
czytasz? A zresztą nieważne, mam ciekawe nowiny. Tylko usiądź pewnie,
bo jak ci wszystko opowiem to może spadniesz z krzesła.

- Jak nie przestaniesz się tak obżerać, to za niedługo nie będziesz
się mogła od niego oderwać.

- Jesteś okropny! - wymierzyła mu lekkiego kuksańca w łokieć, co na
nieszczęście spowodowało wyswobodzenie trzymanej w ręku Jamesa
książki. Na szczęście siedzieli w samym rogu mesy i nie zwróciło to
niczyjej uwagi. - Wiesz, ten przeuroczy chorąży obsługujący
transporter numer 1 powiedział mi coś ciekawego - Na wzmiankę o
'przystojnym' chorążym James zakrztusił się lekko popijaną właśnie
herbatą. - Otóż nie wiem czy wiesz, ale na pokładzie Inari zaszły
pewne zmiany personalne. Pierwsza oficer przejęła fotel kapitański,
kiedy to kapitan dostała przeniesienie. Zmienią się też szefowie
maszynowni i sekcji taktycznej oraz paru innych oficerów.

- Wiesz, w przeniesieniach nie ma nic niezwykłego. W sumie to nie
miałem okazji bliżej się zapoznać z tymi oficerami.

- To jeszcze nie koniec, wieczorem odbędzie się małe przyjęcie w mesie
z okazji objęcia dowództwa przez komandor Sardin.

- Obowiązują stroje wieczorowe? - uśmiechnął się szarmancko i puścił
oko do Anny.

Dokończyli przerwę w mesie, wymieniając uwagi na temat przeniesień i
skutków jakie mogą przynieść dla załogi. Powoli kolejni załoganci
zaczęli opuszczać mesę, w końcu i kartografowie ruszyli do swoich
zajęć.

OFF:

chorąży Anna Mercy
Kartograf, USS Inari

&

chorąży James Norrington
Kartograf, USS Inari
Reply all
Reply to author
Forward
0 new messages