-= USS Inari, mesa, 25042379 =-
Ksawery wszedł do mesy. Była przystrojona skromnie, ale ładnie. W żółciach i brązach, z niebieskimi kwiatami na stole... Złoto żółte poły materiału, w sposób niezwykle dystyngowany pokrywały ściany Tradycyjne aureliańskie kolory radości. Nie powinno być kłopotu.
Po pomieszczeniu krzątali się kelnerzy. Na stole rozłożone były odświętne sztućce, zarówno dla potraw ludzkich jak i aureliańskich; a sam stół był suto zastawiony. W oczy szczególnie rzucała się dziwna potrawa przypominająca klingońskie gagh pływające w żółto-fioletowym sosie. "Zapewne snardle o których wspominał kucharz" - pomyślał Wilczyński.
Prócz tego na stole znajdowało się jeszcze kilka potraw, których Ksawery nie potrafił rozpoznać, oraz różne specjały z ziemi. Zapach był naprawdę silny, ewidentnie Moraga użył dużej ilosci przypraw. Ksawery poczuł jak ślina zaczyna mu napływać do ust.
- A! Pan oficer się monga monga podoba? - zapytał Moraga, który nagle z nikąd pojawił się nagle w sali, lekko strasząc Ksawerego.
Wilczyński odwrócił się, i zobaczył uśmiechniętą od ucha do ucha twarz lurianina.
- Tak... Bardzo dobrze - odrzekł Ksawery.
- No. Ja fongma noma najlepsze przyprawy - powiedział Moraga.
Ksawery nie za bardzo rozumiał o co mu chodziło, ale wszzystko było najwyraźniej w jak najlepszym porządku.
Wilczyński zauważył że jeszcze kilku kelnerów, którzy jeszcze stawiali na stole potrawy.
- My zrobili pyszne Jambalaya, kulki z dorsza, boudin kiełbaski, sorbet kokosowy... - mówił kucharz, nie zwracając uwagi że Ksawery odpłynął.
Zdecydowanie kuchnia stanęła na wysokości zadania. Jak będzie sporządzał raport, na pewno napisze pochwałę dla Moragi i całego kuchennego personelu cywilnego.
- ... Moja też wybrał najlepsze samannagi co by obsługiwały oficery i zółty ptaszek - kontynuował swą wypowiedź Moraga.
Z tego co pamiętał Ksawery, "samannaga" znaczyło po luriańsku ludzi od obsługi, określenie używane dla różnego rodzaju niższych słów - w tym kelnerów.
- Dobrze panie Moraga... - nagle komunikator Wilczyńskiego zapiszczał - Przepraszam - powiedział Ksawery.
Chorąży nacisnął komunikator.
=/\= Chorąży Wilczyński proszony do przesyłowni numer jeden =/\= zabrzmiał automatyczny, kobiecy głos komputera.
- Panie Moraga, pan wybaczy... Za ile skończycie przygotowania?
- Moje ludzie położyli ostatnia potrawa... Skończyliśmy panie oficer.
- Bardzo dobrze. Ruszam. Najwyraźniej nasz gość wkrótce przybędzie. Ruszam do przesyłowni... Do zobaczenia panie Moraga. Ksawery usłyszał jeszcze tylko pożegnanie Moragi, i szybko wyszedł z mesy. Poprawił mundur, ocenił stan swojego wyglądu i ruszył w kierunku pomieszczeń transportera na czwartym pokładzie.
-= Pomieszczenie transportera, pokład czwarty =-
Ksawery wszedł do pomieszczenia transportera, w pewnym pośpiechu. Na miejscu był drugi. Ukłonił się grzecznie pani komandor, a następnie chorążemu obsługującemu transporter.
OFF