WP - Pierwsze kroki

1 view
Skip to first unread message

ag

unread,
Jan 9, 2008, 3:29:53 PM1/9/08
to pbem
OFF:

Gmail jest tendencyjny - odezwy kapitańskie od razu wrzuca do spamu...

Jak podawałam przy zapisywaniu się - mam zamiar grać do przełomu
marca/kwietnia, później zależnie od tego, czy mi zostanie jakaś wolna
chwila na rozrywki :)

ON:

-= kwatera Dary - nr 2002, pokład 8; USS Inari, data 24042379 godz. 11:00 =-

Po nieco chaotycznej wędrówce korytarzami statku, Dara wreszcie
dotarła w poszukiwane miejsce - przed drzwi swojej nowej kwatery.
Wzięła głęboki oddech, po czym otwarła drzwi i weszła do głównego
pomieszczenia. Powietrze szybko z niej uszło... Pokój był niewielki, a
szarobury kolor nadawał mu wrażenie jeszcze mniejszego. Stół, krzesła,
dwie szafki, replika... zaraz... nie ma replikatora? Dziewczyna
ruszyła na obchód, zaglądając we wszelkie zakamarki. Nie, replikatora
nie było, ani w jadalni, ani w sypialence. Dla pewności zajrzała nawet
do łazienki - różne rzeczy się słyszało o projektantach okrętów - ale
tam także znajdowało sie jedynie podstawowe wyposażenie. A do mesy 6
pokładów... Świetnie! Dodała sobie kolejny punkt do
listy-do-zrobienia: zahaczyć o mesę i skombinować jakieś przenośne
zapasy. Nie jej wina, że najlepiej pracowało jej się w środku nocy,
przegryzając jabłka i zapijając herbatką...
Dara westchnęła cicho i zaczęła sie rozpakowywać, próbując nadać
nowemu mieszkanku cieplejszy wygląd.

Niemal godzinę później stanęła w przejściu miedzy sypialnią a pokojem
i rozejrzała się oceniając efekt - cóż... biorąc pod uwagę skromność
środków był jak najbardziej zadowalający. Wzorzysta chusta, jeden z
niewielu drobiazgów o walorach bardziej ozdobnych niż użytkowych, na
jakie sobie pozwoliła, posłużyła chwilowo za kapę na łóżko, ożywiając
monotonne barwy pokoju. Kilka zdjęć rodzinnych i upamiętniających
projekty, w których brała udział, nadały mu osobisty charakter. Paddy
poukładane równiutko na biurku zrównoważyły wrażenia, przypominając,
iż jest to kwatera pracownika naukowego.
Do pracy brakowało już tylko jabłek...


-= mesa, pokład 2; USS Inari, data 24042379, nieco po 12:00 =-

Jakimś trafem znalezienie stołówki nigdy nie sprawiało Darze
problemów, tego typu miejsca musiały miec jakąś wabiącą aurę. Mesa
była przytulna i wypełniona przyjemnym zapachem, kilka osób coś jadło,
a ich miny pozwalały sądzić, że nie tylko zapach jest przyjemny.
Burczenie w brzuchu przypomniało jej o tym, kiedy ostatni raz coś
jadła, w związku z tym Dara postanowiła od razu sprawdzić jakość
kuchni. Minęła stoliki i podeszła do lady, za którą stała młoda
dziewczyna z długaśnymi warkoczami.

- Dzień dobry, co mi może pani polecić na przekąskę? - spytała z uśmiechem.

Laura zajęta była wycieraniem stolika po rozlanym Raktajino przez mata
Jonesa, toteż nie tylko nie zauważyła, że ktoś wchodzi do mesy, ale że
podszedł do niej. nic wiec dziwnego, że dźwięk słów ją nieco
wystraszył. Drgnięcia co prawda nie potrafiła zatuszować. Jednak wyraz
zaskoczenia i wystraszenia szybko zniknął z jej twarzy. Popatrzyła na
butelkę po winie, która przez przypadek przewróciła. Westchnęła cicho
po czym odparła starając sie usilnie opanować drżenie głosu:

- Dzień dobry. W dzisiejszym menu jest szeroki wybór najróżniejszych
dań. Niestety wszystkie repikowane. Jaka kuchnie pani preferuje?

- Hmm... chyba ziemską, ale lubię próbować nowinek... o ile sie nie
ruszają - Dara dodała szybko, przypominając sobie niektóre specyjały
federacyjne. - Póki co mam ochotę na niedużą przekąskę, sałatkę albo
deser..?

Laura przyjrzała sie uważniej swojej klientce.
- Mamy szeroki wachlarz deserów jak i sałatek. Sałatki dożo lepsze są,
gdy nie są replikowane. Dlatego pozwolę sobie zaproponować pani kilka
deserów: suflet czekoladowy, Ktariański ptyś czekoladowy przyrządzany
z 17 rodzai czekolady, mający postać dużej kopuły, albo może
idaniański budyń korzenny?

- Budyń brzmi całkiem smacznie... a co to właściwie jest?


- Coś podobnego do naszego budyniu waniliowego czy śmietankowego z
dodatkiem unikalnych przypraw nadających daniu nie tylko
niepowtarzalny smak ale i zapach. Szczerze mówiąc, to jeszcze go nie
próbowałam. Czytałam tylko, że tym zachwycają się całe rzesze ludzi.


- Ahaaa... cóż, zaryzykuję - poproszę! - po czym dodała w myślach -
nowe miejsce, nowa praca... czemu by i żarcia nowego nie spróbować...

Czekając na budyń Dara postanowiła wypytać od razu o
pozostałe "reguły gry".

- Czy tamte replikatory sa ogólnodostępne? - z tymi słowami wskazałą
maszyny wmontowane w ścianę za stolikami.

- Tak. Przynajmniej na razie.

- Można wynosić jedzenie poza mesę?

- Nie bardzo rozumiem. Przecież mesa jest miejscem, gdzie załoga je posiłki.

- Ehh... spytam wprost - Dara zaczęła wyjaśniać, przełamując lekkie
zmieszanie - czy mogłabym dostać koszyk jabłek i jakiś termos z
herbatą na noc? Mam kwaterę 6 pokładów niżej i wolałabym nie biegać po
korytarzach w środku nocy... Gdy pracuję nieco... zapominam o
otaczającym mnie świecie i...

- Oczywiście - odpowiedziała Laura uśmiechając sie do kobiety przyjaźnie.

- Ooo... to świetnie. Dziękuję bardzo.

Uznawszy, że dość już naprzeszkadzała dziewczynie w pracy, Dara
podeszła do maszyny i szybko wyreplikowała upragnione jabłka oraz
napój, po czym wróciła do lady.

Laura spojrzała na nią pytającym wzrokiem. Nie bardzo wiedząc czego
sie teraz od niej oczekuje. Wszak skoro sama podeszła do replikatora,
mogła i wyreplikować sobie ten budyń.

- Nie może pani znaleźć pozycji z tym budyniem? Życzy sobie pani w tym
pomocy? - zapytała na wszelki wypadek.

- Yyyyy... tak, przydałaby się - ze zmieszania Darze posypały sie
jabłka - Znaczy... Nie wiedziałam, że ma w programie całe żarcie...
Znaczy jedzenie. Znaczy, że ma i skomplikowane potrawy! Myślałam,
że... Aaaa... - nie wiedząc, co jeszcze dodać, wolała zniknąć pod
stołem w poszukiwaniu jabłek. Po chwili spod stołu wynurzyła się
jeszcze jej ręka, odstawiająca termos na blat.

Laura niewiele myśląc przerwała swoje zajęcie i zaczęła zbierać
jabłuszka, które roztulały sie prawie po całym pomieszczeniu. Gdy
owoce w końcu wspólnymi siłami znalazły się w koszyku, Laura
odpowiedziała:

- Proszę zająć miejsce, a ja zaraz podam ten budyń. replikator zawiera
tysiące przepisów. A jeśli nie ma któregoś, to zawsze można go dodać.

- Dziękuję... - wybąkała Dara. Na szczęście kolor skóry ukrywał
rumieniec pokrywający jej policzki, nie potęgując zawstydzenia.
Ukradkiem wsunęła się na krzesło. W końcu wydusiła z siebie - Nazywam
się Dara Matthews, a pani?


- Jestem Laura Schneider - odpowiedziała dziewczyna po czym podeszła
do replikatora by zrealizować zamówienie. Po chwili ponownie była juz
przy Darze. Postawiła na stole przed swoją klientką deser po czym
zapytała - Czy może mam coś jeszcze podać?

- Nie, dziękuję - usłyszała cichą odpowiedź. Dara wolała skupić się na
jedzeniu, przynajmniej to nie powinno jej wpakować w żadną nową
"sytuację". Nabrała na łyżeczkę nieco budyniu i ostrożnie spróbowała.
Smak był... faktycznie, godny zachwytu, przypominał babciny piernik.
Mmmmmm... babciny piernik...


Laura przez chwilę przyglądała sie dziewczynie.
- Trochę załogi juz sie przez mesę przewinęło. - zaczęła nieśmiało
Laura - Od dawna na pokładzie?

- Słucham? - Darze trochę zajęło oderwanie się od świątecznych wizji i
powrót do rzeczywistości. - A, nie, dopiero od kilku godzin...


- Tak myślałam... I jak sie podoba okręt? - kontynuowała rozmowę panna
Schneider.

- Szczerze mówiąc nie wiem - mat parsknęła śmiechem - na razie
widziałam jedynie dok, mostek i moją kwaterę... no i teraz mesę...
jest tu coś wartego poznania?


- Prawdę mówiąc nie miałam kiedy rozejrzeć się tutaj. Ale myślę, że
skoro każdy okręt ma ponoć coś ciekawego to Inari tez to ma. A jak
spotkania z dowództwem?

- Póki co poznałam jedynie szefa sekcji naukowej... A pani? Miałaby
pani jakieś ostrzeżenia czy uwagi dla nowej?


- W sumie ja też za długo nie jestem. Jednak... kapitan, jak mówią
załoganci, jest nieco dziwna. Sama nie miałam okazji jej jeszcze
poznać.

- Dziwna? Nie mówili w jakim sensie?.. Z drugiej strony już samo to,
że musiałam szukać okrętu po galaktyce z powodu niezapowiedzianej
wycieczki też coś o niej mówi... - z tymi słowami Dara rozejrzała się
na wszelki wypadek po mesie, na wypadek gdyby nawinął się ktoś bliższy
tematowi rozmowy, na przykład kapitan albo pierwszy oficer. - O kimś
jeszcze z szefostwa krążą jakieś plo... ciekawe informacje?


Laura roześmiała się.
- Zmiana trasy to... pomysł załogi. Inna spraw, że do tej pory
niektórzy nie mogą uwierzyć jak udało przekonać sie Akademię i GF do
zmiany trasy lotu testowego. A kapitan? Słyszałam, że wpadła na
pomysł, ze każdy z załogantów ma umieć wszystko, by w razie czego
zastąpić kolegę nawet w obcej specjalizacji tematyce. I skończmy z tym
"pani".... Laura jestem.

- Dara... Zaraz, wszystko? Myślałam, że będę zakuwać tylko kartografię
i astronomię! Chyba zaczynam rozumieć skąd ma taką opinię... Nie wiesz
kiedy zaczyna się kurs nawigacji albo mechaniki? - przez ostatnie
zdanie przebijało sporo ironii, jak większość naukowców nie
przepadała za odrywaniem od ukochanej dziedziny.

Laura uśmiechnęła się ponownie.

- Póki co nic sie jeszcze nie zaczęło i mam wątpliwości czy będą
jakieś kursy. Jeszcze w tym aspekcie podobno nie jest nic
postanowione. Wiec póki co nie ma obawy - uspokajała Darę panna
Schneider.

- Odgórnie i ogólnie może i nie, ale jeszcze dziś mam sie zgłosić po
pierwsze materiały dokształcające... Ale to później! Mówisz, ze sama
jesteś tu krótko? Jak tu trafiłaś?


- Tak, przybyłam tuz przed opuszczeniem doku. A pracę mam za
pośrednictwem ciotki z Miami. Jak to załatwiła - tego nie wiem i nie
wnikam. Wiem tylko, że któregoś dnia zadzwonili do mnie że mam przyjść
na rozmowę. Widać im sie spodobałam bo dali mi to zajęcie - Laura
odrzuciła na plecy opadające jej jasne warkocze.

- A co robiłaś wcześniej? Oczywiście, jeśli nie wkraczam na zbyt
osobiste tematy i chcesz opowiadać...


- Wychowałam sie w małej wiosce, gdzie większość czynności wykonuje
sie w sposób tradycyjny. Mieszkańcy nie chcą słyszeć o "nowinkach".
Pod wpływem wspomnianej ciotki matka zgodziła sie, abym pojechała do
wielkiego miasta i tam kontynuowała naukę. A ze ciotka wraz z mężem
prowadzili gospodę wiec im pomagałam nieco przy okazji. A ty?


- Przed Akademią studiowałam w cywilu. Wychowałam się na farmie i po
studiach mam tam zamiar wrócić... No, i oprócz tego pracować naukowo -
Dara dodała szybko. - Ale tam się wszystko zaczęło, na tych terenach
mieszka mnóstwo zwierząt... no i tęsknię czasem za domem. To chyba
najważniejsze - lubić i swoją ppracę, i to, gdzie się ją wykonuje?..


- Oczywiście,że tak. Jeśli nie najważniejsze. Jak widać obydwie
pochodzimy z obszarów wiejskich - dodała Laura wesoło, a jej błękitne
oczka rozjaśniły sie blaskiem.

Słysząc to Dara roześmiała się w głos.
- Większość obszarów wokół naszej farmy nawet na nazwę "wiejskie" nie
zasługuje, to po prostu połacie rekultywowanej dziczy. Za to na samej
farmie nie stronimy od nowoczesnych udogodnień... Choć samą hodowlę
również prowadzimy raczej tradycyjnie. Chyba jedyne, co stale podlega
usprawnieniom to opieka weterynaryjna... ale i tak staram się nie
przesadzać.


- No nic, miło sie gadało, ale muszę wracać do pracy - to mówiąc Laura
wskazała głową na stolik, który dopiero co opuścili załoganci
oczywiście zostawiając na nim naczynia.

- O rany, praca! - dziewczyna poderwała się z krzesła, omal nie
rozrzucając ponownie nieszczęsnych jabłek. - Muszę się zbierać, mam
jeszcze do odhaczenia kartografię... O, wiesz coś o kartografach?

- Bywają tu od czasu do czasu. Mili ludzie. Powinnaś sie znimi bez
problemu do gadać. Do następnego razu.

- Wielkie dzięki, do zobaczenia! - zebrawszy swoje rzeczy, stateczna
pani naukowiec wypadła z mesy.

Laura pożegnawszy sie z Darą podążyła do stolika, który potrzebował
sprzątania nim przy nim ktoś następny usiądzie.


-= kartografia gwiezdna; USS Inari, data 24042379 ok godz. 14:00 =-

Po krótkiej wizycie w kwatereze i ogarnięciu się, Dara dotarła
wreszcie do siedziby kartografów. W pracowni panował lekki zamęt,
zalatywało... spalenizną? Upewnić się nie zdążyła, bo systemy
wentylacyjne działały sprawnie. Ciekawe która z krzątających się osób
to osoba, do której miała się zgłosić, chorąży Norrington?


OFF:

mat Dara Matthews
xenobiolog, USS Inari

&

Laura Schneider
obsługa mesy, USS Inari

James Norrington

unread,
Jan 10, 2008, 2:45:58 PM1/10/08
to Star Trek PBEM
Ja również deklaruję swoje uczestnictwo.

ON:

-= kartografia gwiezdna; USS Inari, data 24042379 ok godz. 14:00 =-

Po wezwaniu mechanika James przystąp[ił do krótkiego oceniania strat.
Nie wyglądało to najgorzej, ale mechanikiem nie był, więc postanowił
na razie wstrzymać się z wszelkimi manipulacjami przy przepalonych
obwodach.

- Wiesz Anno, jak chcesz to możesz iść już do mesy, ja poczekam na
mechanika i później do ciebie dołączę. - Anna jedynie skinęła głową i
po chwili już była za drzwiami. Zaczął się zastanawiać co mogło
spowodować ten mały incydent, gdy rozmyślania przerwał mu odgłos
otwieranych drzwi.

- Strasznie szybko... - urwał zdanie stwierdzając iż gościem nie był
mechanik a kobieta w mundurze sekcji naukowej z insygniami mata -
Em...W czym mogę pani pomóc?

- Szukam chorążego Norringtona, z góry przepraszam jeśli przekręciłam
nazwisko - odpowiedziała nowo przybyła i szybko przystąpiła do
wyjaśnień - Mat Dara Matthews, miałam się zgłosić po materiały
szkoleniowe oraz informacje na temat Mgławicy Niedźwiedzia i podobnych
jej, a juz zbadanych mgławic.

- Chorąży James Norrington, bardzo mi miło. - kartograf spojrzał
jeszcze raz na odkryte kable - Niestety mieliśmy małą awarię i aby
skopiować pani dane musimy przejść do komputera w gabinecie, proszę za
mną - James wskazał ręką przyległy pokoik po czym ruszył uśmiechając
się do swego gościa.

Dziewczyna podążyła za nim, nie mogła jednak powstrzymać ciekawości i
po drodze przyjrzała się dokładniej pobojowisku. Jej nos miał rację
wcześniej - faktycznie coś tu się paliło.

Chorąży szybko odszukał jakiś wolny padd wśród stery leżąc na biurku
zaczął kopiowanie.
- Przekażę pani wszystko co użytecznego udało nam się wyciągnąć z baz
danych floty plus najnowsze dane nad którymi właśnie pracowaliśmy. -
James starał się ukryć swoją ciekawość, ale bardzo intrygowało go, do
czego komuś potrzebne te dane - Dołączę jeszcze listę tych mgławic, o
które pani prosiła i to chyba wszystko.

- Dziękuję - odparła Dara, po chwili namysłu dodając - A czy mógłby
pan dorzucić jeszcze jakiś plik... z podstawowymi wiadomościami?
Zupełnie zaskoczyło mnie to dokształcanie i nie mam żadnych własnych
materiałów.

James spojrzał z lekkim zdumieniem na stojącą przed nim kobietę.

- Dokształcanie?

- No... tak to chyba można nazwać - mat zdziwiła się, że jej rozmówca
wydaje się nic nie wiedzieć. - Po to tu przyszłam... Mam za zadanie
podszkolić się z astronomii i zapoznać się z najnowszymi danymi
kartograficznymi - mimo, że jestem ksenobiologiem. To podobno rozkaz
pani kapitan, żeby każdy załogant potrafił się orientować nie tylko w
swojej branży... Nie słyszał pan o tym?

- Tak, owszem słyszałem różne...plotki o naszej nowej kapitan i jej
"niestandardowości" ale nie wiedziałem, że wydano już konkretne
rozkazy w sprawie naszego dokształcania. No cóż, zapytam o to przy
najbliższej okazji porucznika Garaka. Wspomniała pani, że jest
ksenobiologiem, czeka na panią pierwsze wyzwanie. Odkryliśmy planetę
klasy M w mgławicy. Ale o szczegółach dowie się pani z tych danych. -
James wręczył swemu gościowi padda.

- Dziękuję - Dara schowała dane i już miała się odmeldować, gdy
podkusiło ją, by zadać jeszcze jedno pytanie. Chorąży wydawał się być
miłym człowiekiem, z gatunku tych, co nie pobiegną od razu na skargę,
więc zdecydowała się zaryzykować. - Skoro pan wspomniał... chciałam
jeszcze o coś spytać, już spoza wiedzy naukowej... O co chodzi z
niestandardowością kapitan?

Uśmiech zagościł na twarzy Norringtona. Ta nowa mat wydawała mu się
być bardzo otwarta i ciekawa. Ciekawość jest bardzo dobrą cechą u
naukowców i zdawał sobie sprawę z jej wagi. Musiał przyznać, że było
to bardzo odważne pytanie.

- Wie pani, podczas rozmowy z naszym sternikiem usłyszałem właśnie to
sformułowanie - James powrócił pamięcią do spotkania w mesie - Chorąży
Venak z całą swą volcańską powagą ocenił postawę naszej kapitan jako
"niestandardową". Chodzi oczywiście o jej bardzo odważną postawę wobec
dowództwa, to jak chce walczyć z rutyną i bezmyślnością. Na pewno
kapitan Ralerorl bardzo różni się od innych dowódców.

Taka odpowiedź ośmieliła dziewczynę.

- Miałby pan chwilkę... przybliżyć mi całą sytuację? Jestem tu dopiero
kilka godzin, a zaczyna mi się rysować dość skomplikowany obraz. -
"Żeby nie powiedzieć dziwny" dodała w myślach.

- Co chciałaby pani wiedzieć?

- Nie chciałabym się narazić dowództwu... A skoro Volkanin uważa
kapitan za niestandardową, to znaczy, że lepiej wiedzieć wcześniej,
jak się zachowywać, na co zwracając uwagę w raportach... czego
oczekuje od podwładnych... takie tam podstawowe sprawy - czarnoskóra
zmieszała się nieco.

- Spokojnie, kapitan nie jest aż tak ..hmm...nienaturalna. O jej
niestandardowości mówi się raczej w kontekście zmiany trasy lotu
testowego. Tak na prawdę nie miałem okazji poznać jej lepiej, ale z
tego co słyszałem, wystarczy dać z siebie wszystko. Dla kapitan, jak
dla każdego chyba dowódcy, ważne jest aby wszystko chodziło jak w
zegarku.

"Dać z siebie wszystko... drobiazg" - pomyślała dziewczyna, po czym
powiedziała głośno. - Rozumiem... lepiej więc zabiorę się jak
najszybciej za odświeżanie wiadomości z Akademii i naukę astrologii i
kartografii, a potem za pańskich analizę danych. Coś jeszcze czy mogę
się odmeldować?

- Wydaję mi się, że to wszystko - James wzruszył ramionami - nic
więcej nie mogę dla pani uczynić, życzę miłej zabawy z tymi danymi.
Gdybyśmy dowiedzieli się czegoś nowego o tej planecie bądź dostali
jakieś nowe informacje to się z panią skontaktuję.

- Dziękuję - odpowiedziała Dara - i do widzenia.

Wychodząc zerknęła jeszcze raz na spalony panel. Ogarnęło ją
przeświadczenie, że w tej pracy raczej nie będzie się nudzić. No,
przynajmniej gdy już przebrnie przez te wszystkie materiały, które
właśnie otrzymała.

OFF:

mat Dara Matthews
xenobiolog, USS Inari

&

chorąży James Norrington
kartograf, USS Inari
Reply all
Reply to author
Forward
0 new messages