Z góry dziękuję
Konop
Z kuhczakiem nie ma problemów, bo powinno się go jeść bez sztućców (chociażby
skrzydełka i udka)
Często ciężko za pomocą dwóch widelców wyjąć ość z mięsa
Pomyśl, jakie problemy mają Japończycy :-)
| ryby. A co np. jak już mamy coś niejadalnego w początkowych odcinkach
| przewodu pokarmowego??? Jak to stamtąd wyjąć.
Też bym się chciał dowiedzieć. Zastosowanie preparatu "Kret" raczej nie wyjdzie
na zdrowie :-)
Prosiłbym o możliwie
| wszechstronne odpowiedzi tzn. dotyczące zarówno owoców i ich pestek, skórek,
| ogonków i innych,
Wydaje mi się, że pestki, skórki i ogonki można wziąć w palce i odłożyć na
talerzyk bez narażenia się "współ-konsumentom". Ostatecznie można usiłować zjeść
wszystko, co np. czyniła moja prof. chemii z pozytywnym skutkiem (zjadała jabłko
z ogryzkiem a ogonkiem dłubała w zębach).
Pzdr
Spokojny
Obecnie: raczej - można jeść bez widelców. Dotyczy to całego drobiu,
ale mówiąc szczerze, to trudno sztućcami je się chyba tylko kaczkę.
> Wydaje mi się, że pestki, skórki i ogonki można wziąć w palce i odłożyć na
> talerzyk bez narażenia się "współ-konsumentom".
Pestki itp. wypluwa się dyskretnie na łyżeczkę czy widelec i odkłada na
talerzyk. Przynajmniej tak uczą podręczniki... Paluchami w ustach nie
grzebiemy.
--
Konrad J. Brywczyński No use to complain
kon...@brywczynski.tk If you're caught out in the rain
www.brywczynski.tk Your mother's quite insane
UIN:27412398 Cat food cat food cat food again
Hmm... nie rozumiem? A może ja za rzadko kaczki jadam...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
Hmm... Nie zabieraj się za jedzenie czegoś, czego nie umiesz zjeść...
To taka rada... prawie zawsze skuteczna...
Gorzej jeśli nie masz wyboru - wtedy patrzysz jak to robią inni...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
No... że kurczaka można bezproblemowo zjeść z użyciem sztućców,
a kaczkę, żeby dobrze poogryzać, to już lepiej wziąć w łapki.
--
Konrad J. Brywczyński
Ten się śmieje ostatni, kto myśli najwolniej.
Miałem na myśli również takie pestki jak od brzoskwini na przykład, a tą trochę
trudno dyskretnie wypluć :-) Jak by nie było, trzeba ją wziąć w palce i odłożyć
:-)
Pzdr
> No... że kurczaka można bezproblemowo zjeść z użyciem sztućców,
> a kaczkę, żeby dobrze poogryzać, to już lepiej wziąć w łapki.
Z drobiem wszelakim można sobie bez większych problemów poradzić sztućcami,
chociaż nie ukrywam, że ogryzanie udek czy skrzydełek większą frajdę sprawia
jeśli ich nie używać. ;-) Ja mam inną zagwozdkę - kraby mnie nęcą, ale mam
cykora żeby to w lokalu zamówić. W byle jakiej knajpie tego nie podają, a w
przyzwoitej obawa przed kompromitacją mogłaby pogrzebać wrażenia smakowe.
Mój osobisty prywatny szef kuchni tego nie przyrządza, wiec w domciu
potrenować nie da rady. Ech, chyba przyjdzie obejść się smakiem, o ile jakaś
instrukcja obsługi np. na kasecie video się nie trafi, albo jakiś życzliwy
i do tego znający się na rzeczy ;-)
--
Wojtek Letz
> Miałem na myśli również takie pestki jak od brzoskwini na przykład, a tą
> trochę trudno dyskretnie wypluć :-)
A co taka pestka jak od brzoskwini na przykład, miałaby robić w ustach...?
--
Wojtek Letz
Brzoskwini i innych dużych owoców nie je się rękoma, a sztućcami, więc
małe szanse, żeby pestka brzoskwini nieopatrznie trafiła do ust. :-)
Ależ nikt jej nie próbuje wkładać do ust! Po prostu należy ją usunąć z
przekrojonego owocu i tyle. Moje stwierdzenie odnośnie "dyskretnego wypluwania"
była ironią, co zaznaczyłem >> :-) <<
Pzdr
Chwila, moment. Odkąd jabłko lub brzoskwinię je się sztućcami? Już prędzej się
je obiera/przekrawa nożem i przy okazji usuwa zbędne fragmenty. Rozumiem, że
miałeś na myśli grejpfruta. A co do pestki - w brzoskwini pestka jest na tyle
duża, że można ją podważyć palcem i usunąć, nie narażając się na pobrudzenie
palców.
Pzdr
> Chwila, moment. Odkąd jabłko lub brzoskwinię je się sztućcami? Już prędzej
> się
> je obiera/przekrawa nożem i przy okazji usuwa zbędne fragmenty. Rozumiem,
> że
> miałeś na myśli grejpfruta.
Myślę, że to zbędny spór. Tu jest prawie wszystko:
http://www.restaurants.pl/savoir_vivre/owoce.htm
A jeśli czegoś nie ma, to na zasadzie analogii można sobie dośpiewać.
> A co do pestki - w brzoskwini pestka jest na tyle
> duża, że można ją podważyć palcem i usunąć, nie narażając się na
> pobrudzenie palców.
Pewnie że można palcami, ale od czego są sztućce...? ;-)
--
Wojtek Letz
> Ależ nikt jej nie próbuje wkładać do ust! Po prostu należy ją usunąć z
> przekrojonego owocu i tyle. Moje stwierdzenie odnośnie "dyskretnego
> wypluwania" była ironią, co zaznaczyłem >> :-) <<
No popatrz - a ja myślałem, że tak się cieszysz z tego co napisałeś. ;-)
--
Wojtek Letz
Nie przejmuj się - z dobrych źródeł wiem że nasz obecny prezydent
jokieś 10 lat temu też (z tego zamego powodu) nie pojadł krabów.
Pozdrawiam
Qwax
Ta strona ma u mnie przerąbane od kiedy znalazłem na niej zakaz
podawania dwóch widelców do ryb.
Pozdrawiam
Qwax
Bo do ryb podaje się widelec do ryb i nóż do ryb...
W restauracji i owszem jadłam tak, ale w domku nie mam... takich sztućców.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
> > Ta strona ma u mnie przerąbane od kiedy znalazłem na niej zakaz
> > podawania dwóch widelców do ryb.
> Bo do ryb podaje się widelec do ryb i nóż do ryb...
> W restauracji i owszem jadłam tak, ale w domku nie mam... takich sztućców.
I wtedy należy podawać normalny nóż i widelec, a nie wydziwiać z dwoma
widelcami...
Pozdrawiam,
Alojzy
dwa widelce podaje sie chyba tylko do ryb z oscmi
pzdr
do zobaczenia na news.ztm;))))
> I wtedy należy podawać normalny nóż i widelec, a nie wydziwiać z dwoma
> widelcami...
Co ma również i tę zaletę, że nie trzeba dysponować podwójnym kompletem
rodowych sreber... ;-)
Jednak w czasach kiedy ja pobierałem pierwsze nauki w tej materii, a miało
to miejsce ze ćwierć wieku temu, ze sporym hakiem, tylko dwa widelce
wchodziły w rachubę, nigdy nóż.
Nawet dowcip był taki:
Ocean, statek pasażerski, dystyngowana pani wypada za burtę. Marynarz rzuca
się na ratunek, stacza krwawą walkę z atakującym rekinem ratując niewieście
życie. Dama po wyciągnięciu jej na pokład:
- Co za cham! Z nożem do ryby!
No więc w którym momencie przegapiłem tę "zmianę warty"...?
--
Wojtek Letz
> No więc w którym momencie przegapiłem tę "zmianę warty"...?
Przypuszczam, że to był taki sam "s-v jak zadzieranie małego palca w
czasie trzymania filiżanki. Nie sądzę, żeby podręczniki kiedykolwiek
nakazywały podanie dwóch zwykłych widelców do ryby.
Pozdrawiam,
Alojzy
Oszczędność może tłumaczyć łamanie zasad ale ich nie usprawiedliwia.
Pozdrawiam
Qwax
> Pozwolisz że się nie zgodzę.
> Rodowód S.V. przy stole wziął się między innymi z zasad BHP. I dlatego
> do ryb są specjalne noże TĘPE w kształcie łopatki. Typowy OSTRY nóż
> może rozciąć ość i doprowadzić do przykrych komplikacji. Mnie też
> uczono tego ponad ćwierć wieku temu i pewnie dlatego nóż mi się w
> kieszeni otwiera na to schamienie S.V. przy stole.
W takim razie źródła poproszę...
Pozdrawiam,
Alojzy
Pozdrawiam
Qwax
> Nie przejmuj się - z dobrych źródeł wiem że nasz obecny prezydent
> jokieś 10 lat temu też (z tego zamego powodu) nie pojadł krabów.
I to ma być ta pomoc życzliwego...? ;-)
--
Wojtek Letz
> > > może rozciąć ość i doprowadzić do przykrych komplikacji. Mnie też
> > > uczono tego ponad ćwierć wieku temu i pewnie dlatego nóż mi się w
> > > kieszeni otwiera na to schamienie S.V. przy stole.
> > W takim razie źródła poproszę...
> Nie mam - uczono mnie w domu.
W domu to mnie też tak uczono, całkiem niedawno. Niestety nie znajduje to
potwierdzenia w literaturze.
Pozdrawiam,
Alojzy
A dla mnie często ważniejsze jest to, czego uczono mnie z życzliwoci,
niz spętanie się tylko literaturą. W tej różnorodnosci dostępnych
obecnie źródeł , które są często sprzeczne ze sobą , można się całkiem
zagubić.
Pozdrawiam Halina
> Pozwolisz że się nie zgodzę.
Pewnie że pozwoli - a ma inny wybór...? ;-)
> Rodowód S.V. przy stole wziął się między innymi z zasad BHP. I dlatego
> do ryb są specjalne noże TĘPE w kształcie łopatki. Typowy OSTRY nóż
> może rozciąć ość i doprowadzić do przykrych komplikacji. Mnie też
> uczono tego ponad ćwierć wieku temu i pewnie dlatego nóż mi się w
> kieszeni otwiera na to schamienie S.V. przy stole.
Pewnie to tylko gra słów, ale gwoli ścisłości - SV nie chamieje, ten może
co najwyżej podlegać metamorfozom. Chamieć mogą jego zwolennicy, lub raczej
pseudo zwolennicy.
Zaś co do zmian - zmienia się wszystko, w tym najwidoczniej i niektóre
zasady SV. Zresztą te zmiany najprawdopodobniej spowodowane są modą, czy też
"upraktycznieniem" współczesnego życia. Jeśli nie potrafimy podać
wiarygodnych źródeł na poparcie własnego zdania (ja nie potrafię, a grzebać
mi się nie chce), zaś spora liczba ludzi i publikacji twierdzi, że tak ma
być, trzeba się chyba z tym pogodzić i publicznie wtrajać rybkę przy użyciu
noża i widelca, o ile specjalnych sztućców brak, a w zaciszu domowym - jeśli
wola - dać upust przywiązaniu do tradycji i dziobać tę rybkę dwoma
widelcami.
W kwestii "technicznej" - ja bym BHP do SV nie mieszał. Jakoś mi sfera
zastosowań, że o ich "rodowodach", epokach powstania nie wspomnę - ze sobą
nie grają. To po pierwsze. Po drugie - klasyczne noże stołowe owszem są
ostre, ale tylko umownie. Np. skaleczyć się nimi raczej trudno, nigdy też
ich się nie ostrzy. Tak więc trzeba byłoby bardzo chcieć, żeby takim nożem
przeciąć rybią ość, albo spowodować jakiś inny "wypadek przy pracy".
Jeszcze o tych zmianach. Teatr. Wprawdzie już jakiś czas w tym przybytku nie
byłem, ale jak miałem okazję bywać, to strój wieczorowy był "obowiązkowy".
Tu zaś czytam i oczom nie wierzę - podobno golf może być, bluza jakaś,
marynarka jeno... Tu jednak się nie dam i w razie czego będę wierny moim
wyobrażeniom o stroju wieczorowym. Chyba że na widowni będę jedyny w takim
ubranku - no cóż - wtedy przyjdzie i to zmienić.
--
Wojtek Letz
> > W domu to mnie też tak uczono, całkiem niedawno. Niestety nie znajduje to
> > potwierdzenia w literaturze.
> A dla mnie często ważniejsze jest to, czego uczono mnie z życzliwoci,
> niz spętanie się tylko literaturą.
Świetnie, ale nie mieszajmy wtedy do tego s-v.
Pozdrawiam,
Alojzy
To chyba jesteś starszy, niż myślałem. Chodzenie do teatru w golfie było
powszechne, jak mnie jeszcze na świecie nie było. Naprawdę aż tak dawno
nie byłeś w teatrze?
--
K o n r a d J . B r y w c z y ń s k i
private velvet animal oldsmobile mind
i'm sitting in the fireplace burning up my
t i m e
> To chyba jesteś starszy, niż myślałem.
Nie wiem co myślałeś, ale wolałbym o tym nie mówić... ;-)
> Chodzenie do teatru w golfie było
> powszechne, jak mnie jeszcze na świecie nie było.
Kurcze, może rzeczywiście masz rację... Ech ta skleroza...
> Naprawdę aż tak dawno nie byłeś w teatrze?
A czy o tym też moglibyśmy nie mówić...? ;-)
--
Wojtek Letz
Pozdrawiam
Qwax
Skrót myślowy: Schamienie S.V. - równanie zasad do dołu żeby się broń
Boże hołota nie zmęczyła (albo żeby się źle nie poczuła)
(bez obrazy kogokolwiek)
> W kwestii "technicznej" - ja bym BHP do SV nie mieszał.
Właśnie ten kawałek wziąłem z "wykładu"
Pozdrawiam
Qwax
Hmm... a ja się zawsze zastanawiam, dlaczego faceci chodzą w golfach. IMO to
wygląda obleśnie niezależnie od tego, czy ma na tym marynarkę, czy nie ma i
co to za okazja..
Słowo daję, że już lepiej wygląda pod marynarką podkoszulek...
A może to chodzi o ukrycie zbyt bujnego owłosienia klaty? I taki pan się
wstydzi jak mu włosy wychodzą spod koszuli nad krawatem? To może jednak
jeśli o to chodzi panowie zajmą się depilacją?
--
Joanna zawsze zdegustowana na widok faceta w golfie. (wyjątek stanowi
sweterek "wyskokogóski" ;-) )
http://jduszczynska.republika.pl
Bo lubią. :-)
Ja osobiście nie gustuję, ale mój tata w golfie i marynarce lubi chodzić
(choć akurat raczej nie do teatru) i dobrze w tym IMO wygląda.
> A może to chodzi o ukrycie zbyt bujnego owłosienia klaty?
hmm... Ciekawa teoria, ale to chyba nie to.
--
Konrad J. Brywczyński "ZUS z pewnością jest instytucją
kon...@brywczynski.tk przestepczą, ale nie można nazwać
www.brywczynski.tk jej zorganizowaną."
UIN:27412398 Marek A. Salwa
> ale mój tata w golfie i marynarce lubi chodzić
> (choć akurat raczej nie do teatru)
A tu Cię mam Kolego Konradzie! Czyli jednak... ;-)
--
Wojtek Letz
Kiedyś tak chodził, teraz raczej traktuje to jako strój na mniej
zobowiązujące wizyty w chłodniejsze miesiące.
--
Konrad J. Brywczyński
"Nie tylko rozmiar sie liczy! Każda dziewczyna ci to powie."
Ł. Jakubowski
No coz, a ja sie nie zgadzam... Moj maz chodzi wlasnie w czarnych, dobrej
jakosci golfach do welnianych marynarek i wyglada w tym swietnie. Za to w
koszuli tak sobie, moze jeszcze w szarej tak, ale w bialej zupelnie
nieciekawie, co nie znaczy, ze w nich w ogole nie chodzi... Wydaje mi się,
ze to cecha osobnicza... niektorzy sie 'urodzili' w golfach :)
A ja akurat reaguje wysypką na sweterki 'z warkoczami' w kolorze ecru...
Cóz... de gustibus non est disputandum... ;)))
Pookio
Proponuję wziąć serwetkę i dyskretnie wypluc w nia to, czego sie nie chce
polknac. Przy odrobinie wprawy wyglada to, jakbysmy ocierali usta.
Pookio
> Tu jednak się nie dam i w razie czego będę wierny moim
> wyobrażeniom o stroju wieczorowym. Chyba że na widowni będę jedyny w takim
> ubranku - no cóż - wtedy przyjdzie i to zmienić.
Dlaczego? Niech patrza, podziwiaja, ucza sie. Najwyzej bedziesz jako jedyny
odbijal na plus podtrzymujac tradycje.Jak dla mnie widok pani albo pana w
wieczorowym stroju w teatrze jest zawsze bardziej na miejscu niz ludzi w
dzinsach - mimo, ze tych drugich jest wiecej.
pzdr
agi
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl