> mozesz wystapic do sadu o zmniejszenie alimentow ale znam faceta ktory byl
> bezrobotnym i zasadzono mu 300 zł alimentow.
>
Bez sensu i z czego ma on placic?
Chociaz.....w czasie mojej sprawy sadowej rozwodowej ja ,bylam niepracujaca
osoba ,a musialam zaplacic polowe kosztow rozwodowych,a tez nie mialam skad.
Magda
Szukaj pracy lub załóż firmę. Staraj się za wszelką cenę wydobyć się z tego
dołka, jakim jest bezrobocie.
Natomiast nie wycofuj się z roli ojca. To, co robi była teściowa nie ma
znaczenia,
DD
> Czy jest taka możliwość (i prawo) wystąpienia gdzieś o zmniejszenie kwoty
> zasądzonych alimentów?
Zmniejsz sądownie córce żołądek. W sumie 700 zł na dziecko to kupa szmalu,
do czego podobne, żeby tyle zuzywała...
--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:si...@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Wiesz, Magda, nie twierdzę, że akurat w sytuacji inicjatora wątku tak jest,
ale często "bezrobocie" osób zobowiązanych do alimentacji jest fikcyjne. Gdyby
bezrobocie automatycznie zwalniało z obowiązku płacenia na swoje dzieci
mogłoby się okazać, że duża część rozwiedzionych ojców nie ma żadnych źródeł
utrzymania.
pozdr
Monika
A ja jeszcze wrednie dodam, że ponieważ nie wiemy w jaki sposób inicjator
wątku sprawuje opiekę nad córką (tzn. czy w ogóle to robi), a obowiązek
alimantacyjny może być sprawowany w części jako osobista piecza nad dzieckiem,
to może się okazać, że na dziecko wcale nie jest 700 PLN tylko 450, 550 albo
675 PLN
rada jaka słyszy każdy bezrobotny w urzedzie pracy .
p.
Lepsze to niż życie na cudzy koszt.
DD
Oj, panama, czepiłaś się jednego zdania z wypowiedzi Darka, która w sumie jest
mądra.
Uważasz, że lepiej by było, jakby napisał:
"Walcz o to, by dawać mniej kasy na dziecko! Co, to kurna jest, żebyś miał
utrzymywac córkę, będąc bezrobotnym! Niech robi to matka, skoro ma pracę i
babka, skoro jest burżujką. Ty dałeś plemniki i to wystarczy"
??
> > rada jaka słyszy każdy bezrobotny w urzedzie pracy .
>
> Lepsze to niż życie na cudzy koszt.
>
Firme zalozyc latwo,ale gorzej ja utrzymac szczegolnie gdy rynek jest na
maxa zapelniony i nie wiadomo jaki interes otworzyc aby byla z niego kasa.
Magda
Słuszna postawa - po co cokolwiek robić, skoro i tak wiadomo, że się nie uda
(utrzymać firmy, znaleźć pracy etc.)
W czasie świąt rozmawiałam ze znajomymi - on, urodzony Wałbrzyszanin, ona -
mieszka w tym mieście od niespełna roku.
Po miesiącu od przeprowadzki do Wałbrzycha, bez protekcji, znalazła pracę.
Zdziwiłam się, że poszło jej tak szybko, bo przecież w tamtej okolicy
bezrobocie podobno szaleje więc raczej trudno liczyć, że się pracodawcy biją o
pracowników biurowych niższego szczebla.
Moja znajoma stwierdziła, że nie było innej szansy, musiała dostać pracę, bo
nie było konkurencji - wszyscy inni, którzy przychodzili na rozmowy
kwalifikacyjne (była na dwóch, w dwóch różnych firmach, w obu po rozmowie
zaproponowano jej pracę, wybrała jedną z nich) emanowali przekonaniem, że im
się nie uda. Zatem, skoro oni byli przekonani, że się im nie uda, jakim cudem
miał w nich uwierzyć potencjalny pracodawca ?
pozdrawiam
> Słuszna postawa - po co cokolwiek robić, skoro i tak wiadomo, że się nie
uda
> (utrzymać firmy, znaleźć pracy etc.)
Nie wystarczy isc do urzedu i zalozyc firme trzeba jeszcze zainwestowac
pieniadze,a skad ktos bez rzadnych oszczednosci ma je wziac????
Magda
nie czepiam sie tylko slysze taka "rade" co miesiac w urzedzie pracy.
p.
I jeszcze do tej pory nie zalozylas firmy,toc to taka proscizna? ;-)
Magda
jesli pani z urzedu załozy ja ze mna to sie zgadzam :)
p.
:)
Moze chociaz pozyczy Ci kase na rozkrecenie interesu ;-)
Magda
Ach, tylko scyzoryk się w kieszeni otwiera, jak czytam takie posty.
Netka
A ile tej kasy potrzeba?
na jaki interes?
pozdr
Monika
> A ile tej kasy potrzeba?
Nie wiem bo nigdy interesu nie otwieralam,ale patrzac po znajomych potrzebna
jest konretna gotowka na wynajcie lokalu,towar,Zusy srusy i takietam.
> na jaki interes?
>
Otwierajac jakikolwiek interes trzeba miec kase na zainwestowanie,cudow nie
ma.
Magda
A, no to mówcie od razu, że Wam nie chodzi o wyjście z bezrobocia tylko o
otawrcie salonu sprzedaży w dobrym punkcie z ekskluzywnym towarem i
pracownikami :D
> Otwierajac jakikolwiek interes trzeba miec kase na zainwestowanie,cudow nie
> ma.
Serio ?
Jakich inwestycji potrzebuje:
pucybut
krawcowa w domu
kobieta piekąca ciasta w domu na zamówienie
informatyk na telefon
firma sprzatająca mieszkania/biura
układacz bukietów i stroików
przykłady może bzdurne, ale wytrzepane teraz z głowy, bez jakiegokolwiek
rozeznania w rynku
pewno sie wkurzycie, ale powiem Wam obu - mam wrażenie, że nigdy żadna z Was
nawet nie zastanawiała się serio nad tym, na co może być zapotrzebowanie i
jakie na to trzeba by środki.
Ale jesteście świetne w narzekaniu, że na interes trzeba kasy, a pracy nie ma.
> pucybut
> krawcowa w domu
> kobieta piekąca ciasta w domu na zamówienie
> informatyk na telefon
> firma sprzatająca mieszkania/biura
> układacz bukietów i stroików
> przykłady może bzdurne, ale wytrzepane teraz z głowy, bez jakiegokolwiek
> rozeznania w rynku
Dobrze ze to dodalas.
> pewno sie wkurzycie, ale powiem Wam obu - mam wrażenie, że nigdy żadna z
Was
> nawet nie zastanawiała się serio nad tym, na co może być zapotrzebowanie i
> jakie na to trzeba by środki.
No to masz mylne wrazenie jesli chodzi o mnie.
Magda
salonu sprzedazy nie ale salonu z dobrym sprzetem kosmetycznym owszem.
> pucybut
> krawcowa w domu
> kobieta piekąca ciasta w domu na zamówienie
> informatyk na telefon
> firma sprzatająca mieszkania/biura
> układacz bukietów i stroików
wszytsko to jest na wyciągniecie reki ,przynajmniej u mnie w miescie -nie
wawa.
> pewno sie wkurzycie, ale powiem Wam obu - mam wrażenie, że nigdy żadna z
> Was
> nawet nie zastanawiała się serio nad tym, na co może być zapotrzebowanie i
> jakie na to trzeba by środki.
> Ale jesteście świetne w narzekaniu, że na interes trzeba kasy, a pracy nie
> ma.
trudno w moim zawodzie nie ma potrzeb na moje usługi a trudno przprowadzic
sie z rodziną do wiekszego miasta bez gwarancji powodzenia i polepszenia
zycia.
skoro potrzebujesz tylu pracowników to wez pieniązki od męza i zamów panią
do ciasta i pana do pisania za ciebie takich bzdur.
p.
Demagogia. Albo usprawiedliwianie się.
--
Grzegorz Janoszka odpowiadając POPRAW adres
UWAGA, mam specyficzne poczucie humoru! Na newsach wyrażam swoje prywatne
specyficzne poglądy, a nie moich byłych, obecnych i przyszłych pracodawców.
Tylko że gdyby ludzie czekali na "gwarancję powodzenia i polepszenia
życia", to byśmy dalej mieszkali w jaskiniach. Cały postęp jest dzięki
odważnym, którzy często stawiali wszystko bez jakichkolwiek gwarancji.
z jaskin wyszli dzieki odwaznym teraz próby lepszego zycia podejmuja głupi
bez zabezpieczenia a biednemu trudno o zabezpieczenie.
p.
Legalnie ?
--
Pozdrawiam
Adam
> Demagogia. Albo usprawiedliwianie się.
Jedynie realne spojrzenie.
--
PozdrawiaM
To jedyne na co jest zapotrzebowanie w Twoim mieście czy po prostu to jedyna
rola, w jakiej się możesz wyobrazić - właścicielka salonu z dobrym sprzętem
kosmetycznym?
> wszytsko to jest na wyciągniecie reki ,przynajmniej u mnie w miescie -nie
> wawa.
Czyli ktoś to robi? Nie jojczy, że nie ma funduszy na zainwestowanie, że w UP
kazali mu szukać pracy tylko robi? Czy źle zrozumiałam to co napisałaś (może
coś innego miałaś na myśli, pisząc "na wyciągniecie ręki", jeśli tak, to sorry,
ale tak zrozumiałam)
> trudno w moim zawodzie nie ma potrzeb na moje usługi a trudno przprowadzic
> sie z rodziną do wiekszego miasta bez gwarancji powodzenia i polepszenia
> zycia.
Trudno się przeprowadzić, nie ma potrzeb na usługi w Twoim zawodzie a na
przekwalifikowanie się też pewno nie masz ochoty, pracy nie ma - jednym słowem,
kwadratura koła? Nic tylko się powiesić albo czekać na cud (czyli na moment,
kiedy pani w UP na Twój widok zawoła "Tak! Tak! Mam dla pani pracę! Blisko
domu, bardzo dobrze płatna, proszę tylko zwrócić uwagę czy godziny pracy są dla
pani dogodne, bo jak nie, to postaram się o coś lepszego")
> skoro potrzebujesz tylu pracowników to wez pieniązki od męza i zamów panią
> do ciasta i pana do pisania za ciebie takich bzdur.
Pudło.
Mieszkam sama z synkiem, męża od którego mogłabym brać kasę - nie ma (czyżby
jakieś stereotypy, że "pieniążki" może mieć tylko mężczyzna?).
Siebie i dziecko utrzymuję sama, wyłacznie z kasy, którą zarabiam własną pracą.
Na panią do ciasta jeszcze mnie nie stać, ale wierz mi - są w moim małym
mieście ludzie, których na to stać i którzy kupują różnorodne usługi. Tylko
trzeba chcieć te usługi świadczyć, a nie czekać na moment, kiedy będzie się
miało dość kasy na poważną inwestycję.
Nota bene - ludzie z firmy, w której pracuję, chętnie kupowaliby domowe posiłki
w pracy, zamiast dzwonić po fast food. Zrobiłam dwa miesiące temu bussinesplan -
wyszło mi, że tylko na tej jednej fimie (30 pracowników) możnaby w ten sposób
zarabiać ok 300 PLN miesięcznie.
Chcesz mój pomysł czy wolisz nadal chodzić do UP by słyszeć, że pracy nie ma?
A jeśli na początku nie legalnie?
Przypominam, że np. branie zasiłku dla bezrobotnych i dorabianie sobie na
czarno też nie jest legalne, a wielu bezrobotnych tak robi.
pozdr
Realne?
Jeden mój znajomy jest informatykiem na telefon - inwestycja - 0 PLN (telefon
miał wcześniej)
Koleżanka koleżanki strzyże klientki w ich domach - ceny niższe niż z salonie.
Ile musiała zainwestować? Będę musiała ją zapytać, ale pewno niewiele
Mój były nauczyciel plastyki projektuje łazienki - materiały do pracy dostaje
od firm handlujących, sam inwestuje w wizytówki
Znajomy z czech pośredniczy w sprzedaży polskich płytek ceramicznych - pomaga
klientowi wybrać model w katalogu, przyjmuje zamówienie, kupuje w Polsce i
odsprzedaje w Czechach z "prowizją" tyle tylko, że bez rachunku dla klienta (od
wejścia do UE ma wielu chentnych, bo nie zwracają na granicy Vatu) - inwestuje
w paliwo.
Wszyscy to ludzie z małej miejscowości. Po tej i po tamtej stronie granicy.
Zostaw - to taki rodzaj ludzi, co bedą siedzieć i narzekać i choćby
mieli wizję 100% pewnego uczciwego biznesu, to nie wezmą się za to.
> Jeden mój znajomy jest informatykiem na telefon - inwestycja - 0 PLN (telefon
> miał wcześniej)
> Koleżanka koleżanki strzyże klientki w ich domach - ceny niższe niż z salonie.
> Ile musiała zainwestować? Będę musiała ją zapytać, ale pewno niewiele
> Mój były nauczyciel plastyki projektuje łazienki - materiały do pracy dostaje
> od firm handlujących, sam inwestuje w wizytówki
> Wszyscy to ludzie z małej miejscowości. Po tej i po tamtej stronie granicy.
Wystarczy lepić w domu pierogi czy uszka, odprowadzać dzieci z/do
szkoły/przedszkola, udzielać korepetycji, szyć ubrania, robić naprawy w
domu różnych rzeczy - jest masa pomysłów na biznes bez inwestycji.
Ale tak już jest. Kiedyś, w ramach aktywizacji PGR dano ludziom kaczki i
gęsi, żeby je karmili i trzymali, a potem sprzedawali pisklęta i jaja.
Większość ludzi zjadła te zwierzęta w pierwszym tygodniu, bo im się po
prostu nie chciało mieć własnego biznesu - lepiej siedzieć na zasiłku i
narzekać na wszystko i wszystkich.
Daj spokój. Im się nie opłaca zarabiać 300 zł. Za samo wyjście z domu
rano chcieliby minimum 1500 :)
>> Legalnie ?
>
> A jeśli na początku nie legalnie?
To nie spełnia warunku początkowego. Facet który zapoczątkował wątek
nie pytał "jak nie płacić alimentów", tylko "jak nie zostać w Polsce
przestępcą".
--
Pozdrawiam
Adam
> Zostaw - to taki rodzaj ludzi, co bedą siedzieć i narzekać i choćby
> mieli wizję 100% pewnego uczciwego biznesu, to nie wezmą się za to.
ROTFL. Akurat trafiłeś kulą w płot.
BTW - ja w odróżnieniu od Ciebie przynajmniej wiem, o czym piszę.
--
PozdrawiaM
> Jakich inwestycji potrzebuje:
> pucybut
Czy istnieje jeszcze coś takiego, jak instytucja pucybuta?
Kto korzysta z jego usług?
> krawcowa w domu
Maszyna do szycia.
Nie każdy posiada umiejętności szycia, a więc inwestycja w kurs dla
krawcowych.
> kobieta piekąca ciasta w domu na zamówienie
Ile ciast w ciągu dnia można upiec w_jednej_kuchence?
Da się z tego wyżyć?
> informatyk na telefon
Super propozycja. Zwłaszcza dla kogoś, kto_nie_jest informatykiem.
[ciach reszta]
Oczywiście wzięłaś pod uwagę fakt, że aby robić cokolwiek legalnie, należy
założyć przynajmniej DG, co wiąże się z comiesięcznymi opłatami ZUS
niezależnie od dochodów. Nie wiem, jakiego rzędu są to teraz kwoty, ale jakiś
rok temu wynosiły 600 zł.
Nawet nie dziwię się ludziom, że wolą nie zarabiać nic, niż dopłacać do
interesu.
> przykłady może bzdurne, ale wytrzepane teraz z głowy, bez
> jakiegokolwiek rozeznania w rynku
Tak właśnie myślałam ;-)
> Ale jesteście świetne w narzekaniu, że na interes trzeba kasy, a
> pracy nie ma.
Ja nie odbieram tego jako narzekania, tylko jako realne spojrzenie na
rzeczywistość.
Ponad dwa lata temu zakładaliśmy z moim mężem (i znajomymi) spółkę, wcześniej
zakładało DG kilka moich koleżanek i stety-niestety z własnego doświadczenia
wiem, że tylko na pierwszy rzut oka wygląda to tak prosto i niewinnie. Własna
praca (a właściwie harówa) to jedno i tego, jeśli sami nie włożymy, to nikt
nam nie da/nie pożyczy. Ale to naprawdę nie wszystko. O ile oczywiście chce
się mieć coś, co ma ręce i nogi, co będzie działać dłużej, niż miesiąc, co
zapewni byt rodzinie, a nie tylko coś, co ma nazwę "własny interes" i do
czego trzeba dopłacać.
[naprawdę nie jestem malkontentką ;-]
--
PozdrawiaM
> Mam pytanie odnośnie alimentów
> Mam zasądzone alimenty na córkę 350 zł.
Mało. O promil więcej, niż najniższa możliwa stawka.
> Obecnie od ponad roku jestem
> bezrobotny i nie jestem w stanie płacić tej kwoty. Mmo poszukiwań pracy
> trafiają mi się tylko dorywcze zajęcia i obawiam się że będą mi rosły długi
> z niepłacenia alimentów.
> Czy jest taka możliwość (i prawo) wystąpienia gdzieś o zmniejszenie kwoty
> zasądzonych alimentów?
Istnieje. Ale jest jedno "ale". O ile wiem, to w styczniu br. najniższa
kwota alimentów zasądzanych od rodzica wynosiła 300 zł (mogło się to od
tego czasu zmienić, powstał FA, więc zastrzegam, że info nieświeże).
Więc nawet jeśli sąd przychyli się do Twojej prośby, to oszczędzisz
raptem 50 zł miesięcznie. Za to jeśli nie wystąpisz do sądu --
oszczędzisz swojej córce rozczarowania co do Twojej osoby.
> Czy moge z tym wystąpić do sądu?
Możesz. Możesz też pomyśleć sobie "Do ciężkiej cholery, to przecież moje
własne dziecko, które też ma potrzeby, i za które jestem
odpowiedzialny!" Wybór należy do Ciebie.
> Matka mojej córki pracuje oraz mieszka ze swoją mamą która prowadzi willę z
> pokojami gościnnymi.
Co to ma do rzeczy? Do tanga trzeba było dwojga, dzieci się z powietrza
nie biorą, gdyby było inaczej możliwe że miałabym już jakieś. Choćby
Twoja eks zarabiała dużą bańkę rocznie, a teściowa miała sieć
pięciogwiazdkowych hoteli -- nie zwalnia Cię to z obowiązku łożenia na
_Twoje własne dziecko_. To nie jest tak, że skoro eks ma pieniądze na
dziecko, to Ty już możesz się zwinąć.
> Ja wiem że powinienem płacić na swoją córkę i staram się jak mogę, niestety
> z pracą w dzisiejszych czasach jest jak jest.
To idź do córki i powiedz jej, że dzisiaj obiadu nie będzie. Naucz ją od
małego, że w dzisiejszych czasach to różnie bywa, raz jest co żreć, raz
nie ma... Niech przywyknie.
Zdrowieję, nie ma co. Znowu jestem złośliwa. A teraz wracam pod
kroplówkę i jeszcze parę dni mnie nie będzie. Howgh!
Pozdrawiam,
Karola
I na bilet na autobus albo tramwaj, bo to przeciez tez koszt.
Jacek
> Czyli ktoś to robi? Nie jojczy, że nie ma funduszy na zainwestowanie,
Bo może je ma/miał. Przecież tego nie wiemy.
> Trudno się przeprowadzić?
Trudno w to uwierzyć/zrozumieć?
> nie ma potrzeb na usługi w Twoim zawodzie a
> na przekwalifikowanie się też pewno nie masz ochoty
Dlaczego akurat ochoty? A może po prostu pieniędzy i możliwości. Czy zdajesz
sobie sprawę z tego, ile kosztują studia zaoczne czy zwykłe kursy
(czegokolwiek), które potem można sobie o kant tyłka rozbić, bo akurat
"koniunktura" na daną branżę znów się skończyła?
> Nic tylko się powiesić albo czekać na cud
A dlaczego aż tak drastycznie? Jestem pewna, że wiele osób pozostających na
zasiłku, tak czy siak za wszelką cenę szuka pracy, a to, że nie biorą się za
robienie własnego interesu świadczy tylko o tym, że tak, a nie inaczej
oceniają_swoje_realne możliwości. To, że komuś udało się z pucybuta zostać
milionerem, nie oznacza automatycznie, że każdemu musi się udać. I uwierz -
powiedzenie "chcieć to móc" nie zawsze jest prawdziwe.
> - są w moim małym mieście ludzie, których na to stać i którzy kupują
> różnorodne usługi.
Pamiętaj, że nie każdy żyje w "Twoim, małym mieście".
> Nota bene - ludzie z firmy, w której pracuję, chętnie kupowaliby
> domowe posiłki w pracy, zamiast dzwonić po fast food. Zrobiłam dwa
> miesiące temu bussinesplan - wyszło mi, że tylko na tej jednej fimie
> (30 pracowników) możnaby w ten sposób zarabiać ok 300 PLN miesięcznie.
Pardon? Czy nie pomyliłaś się czasami w cyferkach?
Gotowanie obiadów w domu, dla 30 osób, dzień w dzień (na czym? w czym?),
robienie zakupów do tych obiadów, dowożenie ich (bo jak mniemam firma sobie
po nie sama nie przyjedzie) za 300 zł miesięcznie? Które oczywiście idą na
inwestycje na kolejny miesiąc(produkty spożywcze, naczynia jednorazowe,
paliwo, utrzymanie samochodu, gaz, wodę, promocję firmy, opłaty
"skarbowo-ubezpieczeniowe" i inne). To ma być biznes? Nie powiem - robota
fajna, zajmująca czas, na upartego rozwijająca ukryte zmysły: logistyczny i
kulinarny, ale z czego żyć??
> Chcesz mój pomysł
Chyba tylko desperat ;-)
Oczywiście z oszczędnościami na koncie, bo z czegoś trzeba opłacić ZUS.
--
PozdrawiaM
> Jeden mój znajomy jest informatykiem na telefon - inwestycja - 0 PLN
> (telefon miał wcześniej)
Dobrze, a osoba X nie jest informatykiem, ma 45 lat, wykształcenie
ekonomiczne z okresu marksistowsko-leninowskiego, zero kasy na studia zaoczne
czy inne szkolenia. OKDR dla niej ta akurat rada.
Poza tym na czym właściwie polega instytucja "informatyka na telefon" i kto
korzysta z takich usług? W jaki sposób osoba taka (bez środków własnych) jest
w stanie choć w minimalnym stopniu wypromować swoją "firmę" i dotrzeć do
potencjalnych klientów?
> Koleżanka koleżanki strzyże klientki w ich domach - ceny niższe niż z
> salonie.
> Mój były nauczyciel plastyki projektuje łazienki - materiały do pracy
> dostaje od firm handlujących
Jak wyżej.
> Znajomy z czech pośredniczy w sprzedaży polskich płytek ceramicznych
> - pomaga klientowi wybrać model w katalogu, przyjmuje zamówienie,
> kupuje w Polsce i odsprzedaje w Czechach z "prowizją" tyle tylko, że
> bez rachunku dla klienta (od wejścia do UE ma wielu chentnych, bo nie
> zwracają na granicy Vatu) - inwestuje w paliwo.
Usiłuję wyobrazić sobie, jak to wygląda od strony "technicznej" i nie bardzo
mi to wychodzi. W jaki sposób klienci trafiają do tego człowieka? Tak po
prostu idą do niego do domu i mówią "Proszę mi pomóc wybrać płytki z
katalogu?" Skąd mają na niego namiary?
--
PozdrawiaM
> I na bilet na autobus albo tramwaj, bo to przeciez tez koszt.
Rozumiem, że Ty bilety na środki lokomocji masz darmowe?
--
PozdrawiaM
Kiedy nie miałem pracy dostałem ją i zarabiałem wtedy 350 PLN,
nikogo nie pytałem dlaczego tak mało ale po prostu wziąłem się do pracy.
Ostatnio słyszałem znajomego który narzekał że dostał 1/2 etatu ale nie
przyjął
bo za mało.
Jacek
> Daj spokój. Im się nie opłaca zarabiać 300 zł.
Wyobraź sobie, że za pracę, którą teraz wykonujesz, dostajesz 10 razy mniej.
Będzie Ci się opłacać? Ciekawe dlaczego nie?
> Za samo wyjście z domu rano chcieliby minimum 1500 :)
Nie znam takich osób.
--
PozdrawiaM
> Wystarczy lepić w domu pierogi czy uszka, odprowadzać dzieci z/do
> szkoły/przedszkola, udzielać korepetycji, szyć ubrania, robić naprawy
> w domu różnych rzeczy - jest masa pomysłów na biznes bez inwestycji.
Robiłeś którąkolwiek z tych rzeczy mając na utrzymaniu rodzinę? Nie sądzę. A
to dlatego, że w przeciwnym wypadku nie traktowałbyś tego typu czynności jako
biznes pozwalający na normalne przeżycie. Multum z nich w ostatecznym
rozrachunku pochłania więcej inwestycji (czasowych, finansowych), niż jest w
stanie przynieść jakichkolwiek korzyści.
--
PozdrawiaM
> Wszyscy to ludzie z małej miejscowości. Po tej i po tamtej stronie granicy.
No OK. Ale ludzie są przecież różni. Jedni potrafią bicz z g...a ukręcić a
inni popsują cepa.
Jeśliby obie strony dyskusji zamiast "da się rozkręcić/nie da się
rozkręcić" zaczęłyby używać "ja mógłbym rozkręcić/ja nie mógłbym..." to nie
byłoby dyskusji;-)
IMO nie rzecz w tym "jaki biznes kręcić i z jakim zapleczem finansowym"
tylko z jaką świadomością/wiarą/przekonaniem.
puchaty
> Chcesz mój pomysł czy wolisz nadal chodzić do UP by słyszeć, że pracy nie
> ma?
Gdyby tak było zapotrzebowanie na narzekaczy :)) To byśmy mieli
milionerów....
Jeśli się tylko chce to można coś zrobić. I wcale się nie zgadzam, ze zawsze
trzeba mieć kasę na rozpoczęcie. Są dotacje o które trzeba powalczyć. Może
nie wyczerpują wszystkich potrzeb- ale da się coś zacząć. Pomijając już UP-
gdzie dają 11 tys bezzwrotnej dotacji - pozostają fundusze unijne- gdzie
można sią załapać na konkretniejszą pomoc. Nie narzekać! Poszukać informacji
i działać.
Pozdrawiam serdecznie.
Kaśka
> Kiedy nie miałem pracy dostałem ją i zarabiałem wtedy 350 PLN,
Kiedy to było? 20 lat temu?
> nikogo nie pytałem dlaczego tak mało ale po prostu wziąłem się do
> pracy.
Chwalebne. A można wiedzieć z czego robiłeś opłaty i za co żyłeś?
> Ostatnio słyszałem znajomego który narzekał że dostał 1/2 etatu ale
> nie przyjął bo za mało.
Jakoś mnie to nie dziwi. Moja znajoma dostała propozycję pracy za takie
pieniądze, że gdyby się na nią zgodziła, to dopłacałaby do "interesu" niemal
tyle, ile miałaby zarobić (bilety za komunikację oraz opłata za przedszkole,
do którego musiałaby zapisać dziecko). Może Twój znajomy dostał równie
"intratną" propozycję, a ponieważ oprócz zachłyśnięcia się możliwością pracy
potrafi także kalkulować, to po prostu z niej zrezygnował.
--
PozdrawiaM
> Są dotacje o które trzeba powalczyć.
Ekhem. Walczyłaś kiedyś o dotacje? Można wiedzieć jakie i z jakim skutkiem?
Chętnie poznam cudze doświadczenia, bo moje własne w tej kwestii (oraz osób
zajmujących się tym poniekąd zawodowo) mówią mi, że uzyskanie dotacji ze
środków unijnych wygląda ładnie i zachęcająco tylko na stronach PARP'u :)
> Pomijając już UP- gdzie dają 11 tys bezzwrotnej dotacji
Czy możesz podać jakieś szczegóły?
> pozostają fundusze unijne- gdzie można sią załapać na konkretniejszą
> pomoc.
Mam wrażenie, że jednak nie do końca wiesz, o czym piszesz.
Dotacji unijnych nie dostaje osoba fizyczna, idąc po nie z ulicy i bez
własnego wkładu finansowego. Nie dostaje się ich też ot tak po prostu, bez
konkretnego celu. To nie pożyczka w banku ani darowizna od dziadka ;-)
--
PozdrawiaM
> Neokaszycha pisze:
>> Pomijając już UP- gdzie dają 11 tys bezzwrotnej dotacji
> Czy możesz podać jakieś szczegóły?
Już nie trzeba - znalazłam :)
Wprawdzie nie ma mowy o 11 tys., a jedynie o maks. 500% przeciętnego
wynagrodzenia, ale zakładając, że wynosi ono ok. 2000 zł (chyba), to
faktycznie masz rację.
--
PozdrawiaM
Źle trafiłaś- walczyłam, walczę i co lepsze udaje mi się wywalczyć.
>
>> Pomijając już UP- gdzie dają 11 tys bezzwrotnej dotacji
>
> Czy możesz podać jakieś szczegóły?
Tak- od października obowiązują nowe przepisy, które dla osób bezrobotnych-
tzn. zarejestrowanych w UP stwarzają możliwość dla osób rozpoczynających
działalność gospodarczą przyznanie bezzwrotnej dotacji w wysokość 5 x
przeciętnego wynagrodzenia. Na dziś to jest 11 tys.
Jest to w zamian za kredyty, które można było dostac wcześniej (ale potem
spłacać). Dotacja jest bezzwrotna- trzeba spełnić właściwie dwa warunki-
tzn. wydać te 11 tys zgodnie z przeznaczeniem (czyli na firmę) i przez 12
miesięcy opąłcać składki ZUS z tytułu prowadzenia działalności. Po roku-
pokazujesz UP, że płaciłaś i umowa ulega rozwiązaniu.
W tym całym interesie sa i mniej różowe strony.... co wychodzi w praniu. Np.
obowiązkowo musisz wydac 80 % dotacji na środki trwałe i wyposażenie a tylko
20 na towar czy materiał...
>
>> pozostają fundusze unijne- gdzie można sią załapać na konkretniejszą
>> pomoc.
>
> Mam wrażenie, że jednak nie do końca wiesz, o czym piszesz.
:)))
> Dotacji unijnych nie dostaje osoba fizyczna, idąc po nie z ulicy i bez
> własnego wkładu finansowego.
Pracuje uzyskując środki unijne. Jeśłi jestes bezrobotna i chcesz rozpoczać
działalność - to możesz uzyskac pomoc z dwóch programów sektorowych- to
mówię na dziś. Europejski Fundusz Spoeczny działanie 1.6 - interacja i
reintegracja zawodowa kobiet otraz Zintegrowany Program Opreacyjny Rozwoju
Regionalnego. O pierwszy pytaj w UP a o drugi w Urzędzie Marszałkowskim.
Masz świętą rację, że Ty sama nie pomożesz aplikować- ale możesz (a nawet
powinnaś ) być beneficjentem końcowym tych programów. Pomoc to 5 tys euro
(bezzwrotnej dotacji) i przez pół roku opłacają Ci składki ZUS.
Nie dostaje się ich też ot tak po prostu, bez
> konkretnego celu. To nie pożyczka w banku ani darowizna od dziadka ;-)
>
Zgadzam się- to ale tutaj sa dotacje bezzwrotne i nie musisz się martwic o
oddanie kasy. Musisz jedynie ciężko pracowac w swojej firmie i rozwijać
przedsiębiorczość na Twoim terenie a przy okazji wpływac na rozwój
regionu....
To naprawdę istnieje i działa. Osobiście ściągałam pieniądze z funduszy
przedakcesyjnych i zamierzam ściągac też ze strukturalnych.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Bliższe szczegóły na priv....
(kasz...@poczta.onet.pl)
Pozdrawiam
Kaśka
>
Kaśka
Sam mam własny bezinwestycyjny biznes, sam utrzymuję rodzinę i wiem, co mówię.
A powyższe przykłady są z życia wzięte. Np. na jednej z dwóch tegorocznych
wigilii jadłem właśnie uszka i pierogi kupione od kobiety, która sobie
wymyśliła taki sposób zarabiania...
> Źle trafiłaś- walczyłam, walczę i co lepsze udaje mi się wywalczyć.
Ale co "źle trafiłam"? ;-)
Spytałam czy walczyłaś, o jakie konkretnie i z jakim skutkiem, bo jeśli tak,
to chętnie poznałabym Twoje doświadczenia.
>> Dotacji unijnych nie dostaje osoba fizyczna, idąc po nie z ulicy i
>> bez własnego wkładu finansowego.
> Pracuje uzyskując środki unijne. Jeśłi jestes bezrobotna i chcesz
> rozpoczać działalność - to możesz uzyskac pomoc z dwóch programów
> sektorowych- to mówię na dziś.
Czy_każdy_taką pomoc dostaje a priori czy też trzeba spełniać określone
warunki początkowe?
> To naprawdę istnieje i działa. Osobiście ściągałam pieniądze z
> funduszy przedakcesyjnych i zamierzam ściągac też ze strukturalnych.
A na co teraz konkretnie, jeśli można wiedzieć?
> Mam nadzieję, że nie zanudziłam.
A broń Boże!
> Bliższe szczegóły na priv.... (kasz...@poczta.onet.pl)
Z chęcią skorzystam, jeśli będę miała konkretniejsze pytania :)
Doszłam poza tym do wniosku, że każda z nas miała na myśli zupełnie inne
dotacje. Ja myślałam o takich, których otrzymanie uzależnione jest od setek
ostrych kryteriów, jakie musi spełnić_istniejąca_już firma, Ty pisałaś o
dotacjach na rozpoczęcie działalności. Stąd nieporozumienie.
--
PozdrawiaM
ROTFL :)
Niezły gość jesteś, pewnie jeden z tych, co to wysłał CV do znajomej
firmy, firma go zaprosiła na rozmowę, po czym na końcu mówią zwykłe
"w ciągu tygodnia skontaktujemy się z panem", a ten gość wyskakuje:
"czy mogą mi państwo oddać za bilety mpk, którymi tu dojechałem?"?
Nie muszę dodawać, że tej pracy nie dostał :)
Wiesz, mając pieniądze na życie, nie wziąłbym zapieprzania od rana do
wieczora za 300 zł. Ale nie mając kasy, a potrzebując jej, wziąłbym
takie coś nawet za 200 zł.
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma i żadna praca nie
hańbi.
Możesz podać przykład koniuktury na coś, która się skończyła bez
absolutnie żadnych oznak po roku czy dwóch?
>> Nota bene - ludzie z firmy, w której pracuję, chętnie kupowaliby
>> domowe posiłki w pracy, zamiast dzwonić po fast food. Zrobiłam dwa
>> miesiące temu bussinesplan - wyszło mi, że tylko na tej jednej fimie
>> (30 pracowników) możnaby w ten sposób zarabiać ok 300 PLN miesięcznie.
> Pardon? Czy nie pomyliłaś się czasami w cyferkach?
> Gotowanie obiadów w domu, dla 30 osób, dzień w dzień (na czym? w czym?),
> robienie zakupów do tych obiadów, dowożenie ich (bo jak mniemam firma sobie
> po nie sama nie przyjedzie) za 300 zł miesięcznie? Które oczywiście idą na
> inwestycje na kolejny miesiąc(produkty spożywcze, naczynia jednorazowe,
> paliwo, utrzymanie samochodu, gaz, wodę, promocję firmy, opłaty
> "skarbowo-ubezpieczeniowe" i inne). To ma być biznes? Nie powiem - robota
> fajna, zajmująca czas, na upartego rozwijająca ukryte zmysły: logistyczny i
> kulinarny, ale z czego żyć??
Zarabiać = zysk, czyli to, co zostanie po odliczeniu kosztów.
Myśleć, myśleć!
Ja wiem, że wielu ludzi za 300 zł nie ruszy się od telewizora.
A jeszcze pracować za 300? No wiem, to niehumanitarne.
Eh, naprawdę jesteś taka oporna, czy tylko udajesz?
> Da się z tego wyżyć?
Ja wiem, nic się nie opłaca, nawet żyć :)
> Oczywiście wzięłaś pod uwagę fakt, że aby robić cokolwiek legalnie, należy
> założyć przynajmniej DG, co wiąże się z comiesięcznymi opłatami ZUS
> niezależnie od dochodów. Nie wiem, jakiego rzędu są to teraz kwoty, ale jakiś
> rok temu wynosiły 600 zł.
> Nawet nie dziwię się ludziom, że wolą nie zarabiać nic, niż dopłacać do
> interesu.
Bzdury gadasz. Możesz poprosić znajomego z DG o pofirmowanie na
początek. On ma z Tobą umowy o dzieło i wszystko sprzedaje pod swoim
szyldem. Jak zdobędziesz klientów, to sama zakładasz własną DG.
> [naprawdę nie jestem malkontentką ;-]
Wiem. Każdy pacjent wariatkowa uważa, że jest najzdrowszy na świecie ;)
> Niezły gość jesteś, pewnie jeden z tych, co to wysłał CV do znajomej
> firmy, firma go zaprosiła na rozmowę, po czym na końcu mówią zwykłe
> "w ciągu tygodnia skontaktujemy się z panem", a ten gość wyskakuje:
> "czy mogą mi państwo oddać za bilety mpk, którymi tu dojechałem?"?
> Nie muszę dodawać, że tej pracy nie dostał :)
Zupełnie nie rozumiem, co powyższy przykład ma wspólnego z moim pytaniem?
[mała dygresja - w mojej firmie ludzie dostają dodatki na pokrycie kosztów
przejazdów do pracy, ale pewnie pojęcie "motywowanie pracownika" niewiele Ci
mówi]
[btw - na psr i psd siedzę nie od wczoraj, niejednokrotnie miałeś okazję ze
mną dyskutować, dlatego miło by mi było, gdybyś był w stanie przypomnieć
sobie moją faktyczną płeć i nie nazywać mnie gościem; nawet jeśli jest to
"niezły gość"]
--
PozdrawiaM
> Sam mam własny bezinwestycyjny biznes, sam utrzymuję rodzinę i wiem,
> co mówię.
Czy robisz coś z tej listy, którą podałeś?
> A powyższe przykłady są z życia wzięte. Np. na jednej z dwóch
> tegorocznych wigilii jadłem właśnie uszka i pierogi kupione od kobiety,
> która sobie
> wymyśliła taki sposób zarabiania...
I oczywiście wiesz dokładnie, że nic, ale to zupełnie nic nie zainwestowała w
ten interes?
Pozwól, że nie uwierzę (no chyba, że robi to nielegalnie), a ja Ci potem
ewentualnie wytłumaczę dlaczego.
--
PozdrawiaM
> Eh, naprawdę jesteś taka oporna, czy tylko udajesz?
W jakim sensie oporna?
>> Da się z tego wyżyć?
> Ja wiem, nic się nie opłaca, nawet żyć :)
A gdzie to wyczytałeś? Pytam, czy da się z tego wyżyć.
Urobić się po łokcie i nie mieć z tego_nic_,to naprawdę nie sztuka.
>> Nawet nie dziwię się ludziom, że wolą nie zarabiać nic, niż dopłacać
>> do interesu.
> Bzdury gadasz.
Tak oczywiście, a jakieś 5 czy 6 osób od kilku lat mydli mi oczy.
> Możesz poprosić znajomego z DG o pofirmowanie na
> początek. On ma z Tobą umowy o dzieło i wszystko sprzedaje pod swoim
> szyldem. Jak zdobędziesz klientów, to sama zakładasz własną DG.
No pewnie. Mogę też poprosić tatę o pożyczkę albo ciocię o podjęcie kredytu w
banku. Rada mniej więcej tego samego pokroju.
>> [naprawdę nie jestem malkontentką ;-]
> Wiem. Każdy pacjent wariatkowa uważa, że jest najzdrowszy na świecie
> ;)
Nie jestem malkontentką, ponieważ mam własną firmę. Ale w odróżnieniu od
innych, którym również się udało, potrafię na problem spojrzeć z obu stron i
widzieć nie tylko blaski, ale również cienie.
--
PozdrawiaM
> Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma i żadna praca nie
> hańbi.
Nigdzie nie mówię o hańbie, lecz o prostym rachunku zysków i strat.
I niekoniecznie finansowych.
--
PozdrawiaM
Oczywiście, że trzeba spełniać warunki początkowe! Jednak w przypadku osób
bezrobotnych są one właściwie żadne- trzeba być bezrobotnym w (ZOPRR-rze
nawet niekoniecznie zarejestrowanym w UP), miec pomysł na działalność i miec
chęc aby ją rozpocząć. Oczywiście trzeba mieć biznes -plan, który
udowodni,że działalnośc ma szanse na bycie rentowną. (Między innymi pomagam
przy pisaniu tychże biznes planów....) Trzeba uczestniczyć w szkoleniu gdzie
można dowiedzieć się podstaw o prowadzeniu własnego biznesu od księgowego,
prawnika, specjalisty od marketingu a potem osoby, które takie szkolenia
prowadzą mają obowiązek pomagać (niejako otaczać opieką) beneficjentom
końcowym przez dwa lata.
>> To naprawdę istnieje i działa. Osobiście ściągałam pieniądze z
>> funduszy przedakcesyjnych i zamierzam ściągac też ze strukturalnych.
>
> A na co teraz konkretnie, jeśli można wiedzieć?
Teraz konkretnie to własnie magluję ZOPRR, ponieważ rozporządzenie wyszło
przed świętami i nikt nic nie wiem szczegółowo a propos konkursów, wniosków,
wytycznych itd.
>
>> Mam nadzieję, że nie zanudziłam.
>
> A broń Boże!
>
>> Bliższe szczegóły na priv.... (kasz...@poczta.onet.pl)
>
> Z chęcią skorzystam, jeśli będę miała konkretniejsze pytania :)
> Doszłam poza tym do wniosku, że każda z nas miała na myśli zupełnie inne
> dotacje. Ja myślałam o takich, których otrzymanie uzależnione jest od
> setek ostrych kryteriów, jakie musi spełnić_istniejąca_już firma, Ty
> pisałaś o dotacjach na rozpoczęcie działalności. Stąd nieporozumienie.
Firmy mają z jednej strony trudniej ale z drugiej łatwiej uzyskać dotacje.
Trudniej bo muszą mieć "dobrą" historię i muszą ponosić koszty własne czasem
nawet do 50 % projektu. Jednak za to mają o wiele więcej możliwości i okazji
do znalezienia kasy- jest więcej działań. Poza tym moga same aplikować i
nie muszą współpracować z organizacjami "non profit"czyli np.budżetówka.
Przy projektach ogólnie rzecz biorąc- społecznych- nie ma tak prosto, musi
aplikować organizacja "non profit" i tutaj bywają wysokie ściany do
pokonania. Szlag mnie trafia jak słyszę od urzędników: no wie Pani-
faktycznie pomysł ciekawy i z całą pewnością pomoc przyda się
bezrobotnym -ale ta statystyka! Nie jesteśmy zainteresowani. No - rozumiem,
że oni nie są- ale osoby, które mają szansę na znacząca pomoc są
zainteresowani i to bardzo!
Tutaj firmy mają pełen komfort- mogą same decydować i same aplikować
Pozdrawiam Kaśka
> Ile ciast w ciągu dnia można upiec w_jednej_kuchence?
6 zakalców?
> Da się z tego wyżyć?
Ja umarłabyum z głodu - jedynie moje dzieci jedzą moje zakalce :(
Eulalka
> Możesz podać przykład koniuktury na coś, która się skończyła bez
> absolutnie żadnych oznak po roku czy dwóch?
Nie mogę. Jestem zmęczona i bez bicia przyznam, że nie chce mi się w tej
chwili wyszukiwać konkretnych przykładów, a wymyślać głupot też nie mam
ochoty.
> Zarabiać = zysk, czyli to, co zostanie po odliczeniu kosztów.
> Myśleć, myśleć!
Mea culpa. Mimo wszystko uważam, że to, co opisała "idiom", to klasyczne
urabianie się po łokcie, które w najlepszym przypadku kończy się desperackim
zwinięciem interesu. Ale ok - jeśli kogoś bilans zysków i strat takiej
działalności zadowala, to nie ma najmniejszego problemu. Wątpię jednak i to
naprawdę szczerze, czy znalazłby się wśród nas ktokolwiek, kto podjąłby się
czegoś takiego za 300 zł miesięcznie.
> Ja wiem, że wielu ludzi za 300 zł nie ruszy się od telewizora.
> A jeszcze pracować za 300? No wiem, to niehumanitarne.
Nie. Czasem po prostu nieopłacalne (zwłaszcza przy zasiłku w kwocie ponad 400
zł).
I nie widzę w tym naprawdę niczego nienormalnego.
--
PozdrawiaM
> Użytkownik Nixe napisał:
>> Ile ciast w ciągu dnia można upiec w_jednej_kuchence?
> 6 zakalców?
Zakładam, że pani piekąca przeszła kurs kucharzenia przynajmniej pierwszego
stopnia.
>> Da się z tego wyżyć?
> Ja umarłabyum z głodu - jedynie moje dzieci jedzą moje zakalce :(
A Ty nie? Jakaś dziwna jesteś ;-)
[zakalce rulez! zwłaszcza szarlotkopodobne]
--
PozdrawiaM
> > Ile ciast w ciągu dnia można upiec w_jednej_kuchence?
>
> 6 zakalców?
He he, to tak jak ja :-)
Predzej z szycia bym sie utrzymala, ale jakbym miala wybierac, to jednak
informatyk na (przez? :-)) telefon :-)
Aga (pseudo)informatyk z maszyna do szycia ;-)
Najgorszy jest ZUS (700 zł miesięcznie) a potem wysokie podatki.
Ale nie jest to pl.soc.polityka, więc nie będę rozwijał tego wątku.
A może zatrudnić się u teściowej i wrócić do żony?
--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki
> A Ty nie? Jakaś dziwna jesteś ;-)
> [zakalce rulez! zwłaszcza szarlotkopodobne]
Ze slodka skorupa na wierzchu? Tak, rulez do kwadratu! :-)
Aga
> Zdrowieję, nie ma co. Znowu jestem złośliwa.
Szczerze pisząc... nie do twarzy Ci z tym.
Do niedawna naprawdę miło czytało się posty Twojego autorstwa, pisane
z dystansu.
IMHO zostałaś stworzona raczej do snajperstwa niż do 'walki
bezpośredniego kontaktu'.
Zostań przy tym, z czym Ci bardziej do twarzy :)
--
Bo to nawet gównem, Pani, trzeba umieć się ładnie umazać.
Użytkownik "PM" <pmo...@o2.pl> napisał w wiadomości
news:cqthr9$1rjq$1...@news.mm.pl...
> To sie nie uda
> W tym kraju działa sie na prostych zasadach
> Albo kopiesz albo będziesz skopany
> Nie miej złudzeń - nikt sie nad tobą nie użali, co najwyżej pofatyguja się
o
> takie kretyńskie rady jak powyżej - załóż baranie firmę idź kopac rowy
> wyjedź za granicę albo kibluj w pierdlu. Każdy debil potrafi dac dobra
radę
> wziętą z księżyca i na tym nan ogół sie kończy jego rola Tym bardziej że
> sądy rodzinne są opanowane przez kobiety.
>
> A teraz konkrety - sam to przerabiałem:
>
> ZGODNIE Z PRAWEM ALIMENTY ZASĄDZA SIĘ NA PODSTAWIE POTENCJALNYCH
MOŻLIWOŚCI
> ZAROBKOWYCH A NIE FAKTYCZNIE OSIĄGANYCH
>
> Co to oznacza: Jeśli nie masz grupy inwalidzkiej albo drugiego dziecka na
> utrzymaniu - MUSISZ płacić alimenty takie, na jakie wg sądu cie stać. I
> każdy ma w D. czy pracujesz czy nie. Nie pracujesz - idź kopać rowy
zbieraj
> butelki na smietniku albo wyp. za granicę. Byle bys płacił. To twój
problem
> skąd bierzesz forsę - dorobiłes sie dziecka - płać.
> TAKA JEST OPINIA SĄDU I TAKIE SĄ PRZEPISY PRAWNE.
>
> Chcesz to zmienic - postaraj się o bardzo mocny argument że nie możesz
tyle
> płacić- na ile cię ocenili.Obetnij sobie ręce i język - załatw pierwszą
> grupe inwalidzką zamknij sie w Kodzborowie i będziesz miał spokój. Spokój
> prawny,nie sumienia, ale tozupełnie inna para kaloszy :)
>
> Powodzenia :)
>
> Użytkownik "Krysztof" <elg...@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
> news:cqfacg$1e0$1...@nemesis.news.tpi.pl...
> > Witam.
> > Mam pytanie odnośnie alimentów
> > Mam zasądzone alimenty na córkę 350 zł. Obecnie od ponad roku jestem
> > bezrobotny i nie jestem w stanie płacić tej kwoty. Mmo poszukiwań pracy
> > trafiają mi się tylko dorywcze zajęcia i obawiam się że będą mi rosły
> długi
> > z niepłacenia alimentów.
> > Czy jest taka możliwość (i prawo) wystąpienia gdzieś o zmniejszenie
kwoty
> > zasądzonych alimentów?
> > Czy moge z tym wystąpić do sądu?
> > Matka mojej córki pracuje oraz mieszka ze swoją mamą która prowadzi
willę
> z
> > pokojami gościnnymi.
> > Ja wiem że powinienem płacić na swoją córkę i staram się jak mogę,
> niestety
> > z pracą w dzisiejszych czasach jest jak jest.
> > Proszę o jakąś podpowiedź
> > Pozdrawiam
> >
>
>
Po pierwsze - nie 30 tylko 15 (taka ilość posiłków mniej-więcej wchodziłaby w
grę dziennie, jak wynikło z przeprowadzonego przez mnie sondażu - myślę, że
założenie, że każdy chce codziennie kupić posiłek świadczy właśnie o.... braku
zastanowienia się nad problemem)
Po drugie - nie obiady, tylko jedno danie typu "danie jednogarnkowe"
(wyobrażasz sobie logistycznie dostarczenie i skonsumowanie obiadu
trzydaniowego w firmie prywatnej?)
W wersji testowej były to łazanki, których przygotowanie w domu zajęło mi 1,5
h (podczas których oprócz gotowania zajmowałam się jeszcze innymi sprawami,
kiedy potrawa spokojnie się gotowała). Pewno jeszcze z pół godziny zajęłoby mi
jeszcze dowiezienie tego do celu i "sprzedanie" (gdyby nie fakt, że pracowałam
w tej firmie i odbyło się to, jakby "mimochodem").
Czyli te 300 PLN to za 2 h pracy, 5 dni w tygodniu, czyli za 8 h dziennie, 5
dni w tygodniu to 1200 PLN. Cieszę sie, że dla Was szkoda brać się do roboty
za taką kwotę.
A przy postawionym przez mnie na początku założeniu, że w okolicy sa 3 większe
firmy możnaby rozszeżyć działalność przy niewielkim nakładzie czasu i rachunek
ekonomiczny byłby lepszy.
Tyle tylko, że o tym nie pomyślałaś? Bo po co się zastanawiać - przeciez
wiadomo, że pracy nie ma, na interes jest potrzebna kasa, a w zasadzie nie ma
koniunktury na nic :D
> Nie. Czasem po prostu nieopłacalne (zwłaszcza przy zasiłku w kwocie ponad
400
> zł).
> I nie widzę w tym naprawdę niczego nienormalnego.
A ja widze. Uważam, że to nienormalne, że ktoś może się przyznawać, że nie
chce mu sie pracować 2-4 h dziennie za 300 PLN (dodatkowym zyskiem są bliskie
kontakty z ludźmi, znajomości w firmie, które mogą kiedyś zaprocentować
normalną pracą), skoro można brać przez ograniczony czas 400 PLN za nic i po
kilku miesiącach-roku po tych pieniądzach nie zostanie nic - ani w sensie
materialnym ani - niematerialnym.
pozdr
Monika
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
BREDNIE DZIECI NIE POJMUJA W KATEGORIACH OJCIEC NIE MA PIENIEDZY BO
SPECJALNIE CHCE MI ZASZKODZIC. CHYBA ZE MATKA SPECJALNIE NASTAWIA DZIECKO
PRZECIW OJCU. JEZELI SWOJE DZIECKOROZCZAROWUJESZ DO OJACA - SZCZERZE
WSPÓŁCZUJE DZIECKU - BEDZIE PONOSIŁO KONSEKWENCJE NIE TYLKO BIEDY OJCA ALE
JESZCZE BRAKU WŁASCIWEGO WYCHOWANIA MATKI A W KONSEKWENCJI SAMA BEDZIE
NIESZCZESLIWA. TYLKO HARMONIA W RODZINIE ZAPEWNIA DZIECIAKOWI SPOKÓJ I DOBRY
ROZWOJ, PRAWDA ?
> > Czy moge z tym wystąpić do sądu?
>
> Możesz. Możesz też pomyśleć sobie "Do ciężkiej cholery, to przecież moje
> własne dziecko, które też ma potrzeby, i za które jestem
> odpowiedzialny!" Wybór należy do Ciebie.
W PEŁNI SIE Z TYM ZGADZAM - KAZDY MĘZCZYZNA MUSI BYC OPOWIEDZIALNY ZA TO CO
ZROBIŁ A DZIECKO NIE JEST KAPRYSEM LUB POMYŁKA BO NIE ZAŁOZYŁO SIE KONDONA
>
> > Matka mojej córki pracuje oraz mieszka ze swoją mamą która prowadzi
willę z
> > pokojami gościnnymi.
>
> Co to ma do rzeczy? Do tanga trzeba było dwojga, dzieci się z powietrza
> nie biorą, gdyby było inaczej możliwe że miałabym już jakieś. Choćby
> Twoja eks zarabiała dużą bańkę rocznie, a teściowa miała sieć
> pięciogwiazdkowych hoteli -- nie zwalnia Cię to z obowiązku łożenia na
> _Twoje własne dziecko_. To nie jest tak, że skoro eks ma pieniądze na
> dziecko, to Ty już możesz się zwinąć.
I DOKŁADNIE W TEN SPOSÓB TO OKREŚLA PRAWO (KODEKS RODZINNY) ORAZ
INTERPRETACJA SADÓW :))) OBOJE RODZICE W JEDNAKOWYM STOPNIU SA
ODPOWIEDZIALNI ZA UTRZYMANIE MATERIALNE DZIECKA
>
> > Ja wiem że powinienem płacić na swoją córkę i staram się jak mogę,
niestety
> > z pracą w dzisiejszych czasach jest jak jest.
>
> To idź do córki i powiedz jej, że dzisiaj obiadu nie będzie. Naucz ją od
> małego, że w dzisiejszych czasach to różnie bywa, raz jest co żreć, raz
> nie ma... Niech przywyknie.
DOKŁADNIE - W TYM KRAJU NALEŻY OD MALEŃKOŚCI UCZYC DZIECI ZEBY ZARZYNAŁY
ŻEBRAKÓW NA ULICY BO JESZCZE NIEPOTRZEBNIE ZWIĘKRZĄ DEFICYT BUDŻETOWY !!!
NALEŻY IM W PRZEDSZKOLACH WPAJAĆ DO GŁÓWEK ŻE NIE MA LITOŚCI - JAK JESTEŚ
CHORY I NIE DASDZ ŁAPÓWKI TO PIELEGNIARKA WYJEDZIE ZA GRANICE A TY
ZDECHNIESZ NA ODDZIALE. NO BO PRZEDCIEZ PAŃSTWO NIE MA PIENIĘDZY :) ŻE JAK
CI SIE PODWINIE NÓZKA I STRACISZ ROBOTĘ TO ZDECHNIESZ Z GŁODU BO OPIEKA Z
TRUDEM RAZ DZIENNIE WYDAJE POSIŁKI (MOŻE TEZ POWIĘKRZA DEFICYT BUDŻETOWY, CO
?) ZE PRACODAWCA MOŻE MIESIĄCAMI NIE PŁACIĆ PENSJI A NIKOMU NIE CHCE
SIEZMIENIC USTAWY ! ŻE NIE MA SZMALU NA DOFINANSOWANIE OBIADÓW DLA DZIECI A
JEST PEŁNO SZMALU NA DIETY POSELSKIE I NA ORLEN GATE A DO TEGO POSŁOWIE
JEŻDŻĄ PKP ZA DARMO ! I TAK MOŻNA W NIESKOŃCZONOŚC :)))))))))
>
> Zdrowieję, nie ma co. Znowu jestem złośliwa. A teraz wracam pod
> kroplówkę i jeszcze parę dni mnie nie będzie. Howgh!
TO ZMIEŃ SIĘ I NIE BĄDZ ZŁOŚLIWA BO TO OBRÓCI SIE PRZECIW TOBIE W
NAJBARDZIEJ NIEMIŁYM MOMENCIE - TAKIE ZYCIE :))
>
> Pozdrawiam,
> Karola
POZDRAWIAM :)
A gdzieś Ty to wyczytał ??
On sie zapytal co zrobic, zeby mu długi nie rosły.
Nie ma w naszym kraju zakazu płacenia alimentów (nierośnięcia długów) z
szarej/czarnej strefy.
> Czyli te 300 PLN to za 2 h pracy, 5 dni w tygodniu, czyli za 8 h dziennie,
5
> dni w tygodniu to 1200 PLN. Cieszę sie, że dla Was szkoda brać się do
roboty
> za taką kwotę.
>
No dobrze, a "wkład do kotła", gaz nic nie kosztował ?
Czy te 300 zł to już netto wychodzi ?
No i jesliby robic to wszystko absolutnie legalnie z załozoną DG - to
dochodzi te 700 zł miesięcznie za ZUS.
Dodam, ze ja nie narzekam, jak akurat pracę mam, a oprócz tego jeszcze
pracuję sporo na umowę o dzieło, ale mąż od ponad roku boryka sie z
założeniem i działalnością firmy (firma jest na kolegę, który pracuje na
etacie, więc odpada przynajmniej ZUS) i wcale nie jest lekko. Generalnie
gdyby nie moje stałe zarobki nie dało by się utrzymac rodziny, bo u niego to
pieniądze raz są a raz ich nie ma. (chodzi o małe biuro podróży z bardzo
"niszową" ofertą wycieczek). Strasznie ciężko się przebić.
Pozdrowienia.
Basia
Krzyczenie na grupie może spowodować, że osoba krzycząca będzie uznana za
histeryka. Histeryków nie bierze się poważnie.
pozdrawiam
Basiu, gdybym miała na myśli dochód a nie zarobek, to oznaczałoby, że ok 330
posiłków kosztuje "dla klienta" 300 PLN (91 groszy za posiłek - byłabym
bezkonkurencyjna, jeśli chodzi o cenę)
>
> No i jesliby robic to wszystko absolutnie legalnie z załozoną DG - to
> dochodzi te 700 zł miesięcznie za ZUS.
Od kiedy nasz kraj jest krajem wyłacznie legalistów ? ;)
10 lat temu
> > nikogo nie pytałem dlaczego tak mało ale po prostu wziąłem się do
> > pracy.
>
> Chwalebne. A można wiedzieć z czego robiłeś opłaty i za co żyłeś?
Dorabiałem sobie wieczorami w jakimś grancie.
> > Ostatnio słyszałem znajomego który narzekał że dostał 1/2 etatu ale
> > nie przyjął bo za mało.
>
> Jakoś mnie to nie dziwi. Moja znajoma dostała propozycję pracy za takie
> pieniądze, że gdyby się na nią zgodziła, to dopłacałaby do "interesu"
niemal
> tyle, ile miałaby zarobić (bilety za komunikację oraz opłata za
przedszkole,
> do którego musiałaby zapisać dziecko).
Moim zdaniem jest to niemądre, gdyż wypada z obiegu i nie rozwija się.
W pracy poznaje się nowe rzeczy i nabiera się doświadczenia
które może pomoć zmienic prace na lepszą.
Ja zmieniłem po roku i koljeną moja pensja wynosiła juz 800 PLN + premia
jakies 200 - 500 pln
Po roku zarabiałem już dwa razy więcej.
> Może Twój znajomy dostał równie
> "intratną" propozycję, a ponieważ oprócz zachłyśnięcia się możliwością
pracy
> potrafi także kalkulować, to po prostu z niej zrezygnował.
Jest (właściwie był) młodym absolwentem, którego rodzice rozpieszczali.
Jacek
> Wiesz, mając pieniądze na życie, nie wziąłbym zapieprzania od rana do
> wieczora za 300 zł. Ale nie mając kasy, a potrzebując jej, wziąłbym
> takie coś nawet za 200 zł.
Ja bym nie wzięła. Z dzieckiem do pracy nie pójdę,
a za przedszkole płacę ok 290 zł ( do południa),
po południu musiałaby przychodzić opiekunka -
kolejne 300-400 zł. Dojazd do pracy - średnio ok.
50-60 zł. Powiedz z czego miałabym do takiej pracy
dokładać?
Eulalka
> Istnieje. Ale jest jedno "ale". O ile wiem, to w styczniu br. najniższa
> kwota alimentów zasądzanych od rodzica wynosiła 300 zł (mogło się to od
> tego czasu zmienić, powstał FA, więc zastrzegam, że info nieświeże).
Powstał co?
Eulalka
> BREDNIE DZIECI NIE POJMUJA (ciach)
Mogę się dorzucić do nowej klawiaturki dla Ciebie
- w tej Ci się Caps Look zepsuł.
Eulalka
Liczysz na zmiany, aby można było dłużej żyć na cudzy koszt?
Socjal tylko demoralizuje i z mężczyzn robi rozmemłane niezguły.
Skończ użalać się nad sobą.
DD
>
> Basiu, gdybym miała na myśli dochód a nie zarobek, to oznaczałoby, że ok
330
> posiłków kosztuje "dla klienta" 300 PLN (91 groszy za posiłek - byłabym
> bezkonkurencyjna, jeśli chodzi o cenę)
>
Czekaj, bo nie łapię, 15 posiłków (podając twój przykład) x okolo 22 dni
roboczych w miesiącu = 330 posiłków.
Na razie się zgadza.
Czyli 91 gr od posiłku to Twój hipotetyczny zarobek, a klient dostaje
jdnodaniowy posiłek w cenie około 5-6 zł, gdzie reszta to własnie wsad do
kotła, gaz itd..
> >
> > No i jesliby robic to wszystko absolutnie legalnie z załozoną DG - to
> > dochodzi te 700 zł miesięcznie za ZUS.
>
> Od kiedy nasz kraj jest krajem wyłacznie legalistów ? ;)
>
Wiesz ale jeśli raz - dwa razy w tygodniu ugotujesz łazanki czy dobrą zupę
dla kolegów z pracy i jednocześnie pracujesz tam na etat możesz sobie
dorobić miesięcznie te 200 zł.
Ale chcąc się tym zająć na poważnie, robiąc to samo dla kilku dużych firm to
już nie wchodzi w grę praca na etacie gdzie indziej, bo nie byłoby po prostu
na to czasu, a po drugie trzeba by tą DG jednak zarejestrować.
Na ogół (jak zna z doświadczenia swojego i swoich znajomych) to jest tak że
osoba pracująca wcześniej na etacie zaczyna robić dodatkowo coś innego, na
początku na czarno, potem dodatkowo zakłada DG i płaci miesięcznie tylko na
NFZ (około 100 zł miesięcznie obecnie, z tego co pamiętam). Jak się interes
nie rozkręca, to albo pozostaje przy tym, albo po jakimś czasie tą DG
likwiduje.
A jak się interes rozkręca to zajmuje coraz więcej czasu i wreszcie na
którymś etapie ta osoba rezygnuje z pracy i zaczyna inwestować tylko w tą
działalność.
Ja obecnie jestem na etapie środkowym, ale nie mam zarejestrowanej DG tylko
pracę dodatkową robię na umowę o dzieło (całkowicie legalnie, bo to jest
dzieło). Ale nie osiągnęłam takiego etapu (i chyba nigdy nie osiągnę) żeby
zrezygnować z pracy, zbyt to dla mnie nie pewne.
Pozdrowienia.
Basia
Co ma żebrak do deficytu?
Jałmużna jest pożądana, byle nie przymusowa.
> NALEŻY IM W PRZEDSZKOLACH WPAJAĆ DO GŁÓWEK ŻE NIE MA LITOŚCI - JAK JESTEŚ
> CHORY I NIE DASDZ ŁAPÓWKI TO PIELEGNIARKA WYJEDZIE ZA GRANICE A TY
> ZDECHNIESZ NA ODDZIALE. NO BO PRZEDCIEZ PAŃSTWO NIE MA PIENIĘDZY :) ŻE JAK
> CI SIE PODWINIE NÓZKA I STRACISZ ROBOTĘ TO ZDECHNIESZ Z GŁODU BO OPIEKA Z
> TRUDEM RAZ DZIENNIE WYDAJE POSIŁKI (MOŻE TEZ POWIĘKRZA DEFICYT BUDŻETOWY,
> CO
> ?) ZE PRACODAWCA MOŻE MIESIĄCAMI NIE PŁACIĆ PENSJI A NIKOMU NIE CHCE
> SIEZMIENIC USTAWY ! ŻE NIE MA SZMALU NA DOFINANSOWANIE OBIADÓW DLA DZIECI
> A
> JEST PEŁNO SZMALU NA DIETY POSELSKIE I NA ORLEN GATE A DO TEGO POSŁOWIE
> JEŻDŻĄ PKP ZA DARMO ! I TAK MOŻNA W NIESKOŃCZONOŚC :)))))))))
Masz postawę roszczeniową i narzekasz jak niedojrzałe dziecko. To tylko
potęguje Twoją frustrację. Gdzie Twój honor? Najpierw zastanów się, co ty
dajesz bliżnim i Ojczyźnie.
Gdy powinie się noga, należy mieć oszczędności na czarną godzinę, a więc być
zapobiegliwym i oszczędnym.
Przed podjęciem pracy należy sprawdzić wiarygodność pracodawcy.
Dlatego lepsza własna firma, bo nikt cię nie wyrzuci z pracy ani nie będzie
wykorzystywał.
DD
Cały biznesplan opiera sie zatem na przekonaniu że wszyscy lubią na
okragło jeść łazanki ? I że wszyscy Cię na tyle lubią że nikt po
poważniejszym wzdęciu nie doniesie do US, ZUS, Sanepid, PIH... ?
To juz lepiej kup termos, wejdź w kontakt z jakąś restauracją w okolicy
która te 15 porcji zrobi po 3zł, a za transport doliczysz sobie po 2zł.
--
Pozdrawiam
Adam
Jest.
--
Pozdrawiam
Adam
Hę? Cóż za śmiała teoria. Tak śmiała, że aż śmieszna ;)
> I że wszyscy Cię na tyle lubią że nikt po
> poważniejszym wzdęciu nie doniesie do US, ZUS, Sanepid, PIH... ?
> To juz lepiej kup termos, wejdź w kontakt z jakąś restauracją w okolicy
> która te 15 porcji zrobi po 3zł, a za transport doliczysz sobie po 2zł.
I wówczas, gdy będę kupować jedzenie w knajpie (która z niewiadomych powodów
zrezygnuje dla mnie z własnego zarobku i sprzeda mi to po kosztach, choć
normalnie ceni się po 6-8 PLN za porcję), które jak wiadomo jest o tyle
smaczniejsze od domowego, że będę mogła założyć, że wszyscy mnie tak będa
lubić, że nikt nie doniesie na mnie do US, ZUS, Sanepidu, PIH...
pozdrawiam
Monika
Gdzie?
Monika
>>Cały biznesplan opiera sie zatem na przekonaniu że wszyscy lubią na
>>okragło jeść łazanki ?
>
> Hę? Cóż za śmiała teoria. Tak śmiała, że aż śmieszna ;)
Jedność co do upodobań kulinarnych nawet na stołówce studenckiej nie
istniała.
>>I że wszyscy Cię na tyle lubią że nikt po
>>poważniejszym wzdęciu nie doniesie do US, ZUS, Sanepid, PIH... ?
>>To juz lepiej kup termos, wejdź w kontakt z jakąś restauracją w okolicy
>>która te 15 porcji zrobi po 3zł, a za transport doliczysz sobie po 2zł.
>
> I wówczas, gdy będę kupować jedzenie w knajpie (która z niewiadomych powodów
> zrezygnuje dla mnie z własnego zarobku i sprzeda mi to po kosztach, choć
> normalnie ceni się po 6-8 PLN za porcję),
Dlaczego niewiadomych ? Stały klient, płacący z góry za większą ilość
porcji. Koszty w restauracji to jakieś 30-40% ceny produktu końcowego.
> które jak wiadomo jest o tyle smaczniejsze od domowego,
No ja nie wiedziałem że jesteś taką doskonałą kucharką.
> że będę mogła założyć, że wszyscy mnie tak będa
> lubić, że nikt nie doniesie na mnie do US, ZUS, Sanepidu, PIH...
Świadcząc usługę wyłącznie transportową odpadają Ci te dwie ostatnie
instytucje. Jeśli masz etat to unikasz ZUSu. Zawsze to mniej problemów.
--
Pozdrawiam
Adam
>>Jest.
>
> Gdzie?
W ustawach i rozporządzeniach.
--
Pozdrawiam
Adam
> I wówczas, gdy będę kupować jedzenie w knajpie (która z niewiadomych
powodów
> zrezygnuje dla mnie z własnego zarobku i sprzeda mi to po kosztach, choć
> normalnie ceni się po 6-8 PLN za porcję), które jak wiadomo jest o tyle
> smaczniejsze od domowego, że będę mogła założyć, że wszyscy mnie tak będa
> lubić, że nikt nie doniesie na mnie do US, ZUS, Sanepidu, PIH...
>
Diabeł tkwi w szczegółach.
Akurat faktem jest ze aby _legalnie_ wykonywać działalność polegającą na
gotowaniu posiłków trzeba spełnić mnóstwo dodatkowych warunków np. sanepidu
(np. gdzieś czytałam że trzeba mieć osobne pomieszczenie przeznaczone
wyłącznie do zmywania, nie można zmywać naczyń w tym samym pomieszczeniu,
gdzie się gotuje). Nie wiem jak to jest w przypadku cateringu, trzeba by się
zapewne dokopać w odpowiednich przepisach.
To samo dotyczy innych rodzajów działalności.
Jak pisałam mąż z kolegami chcą stworzyć małe biuro turystyczne organizujące
kilkanaście wycieczek rocznie, ale za to miałyby byc to ambitne wyprawy
górskie, lub inne eksploracyjne. Teraz przy modzie na "sporty ekstremalne"
takie przedsięwzięcie miałoby szanse powodzenia. Ale kompletnie ich rozkłada
finansowo konieczność wykupienia na początek obowiązkowego gigantycznego
ubezpieczenia. Wprowadzono to po upadku kilku gigantów z branży
turystycznej, kiedy turyści gdzieś w świecie zostali na lodzie. Założenie
słuszne, ale rozkłada małe firmy, których na to ubezpieczenie nie stać.
Pewnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie płynnej sumy ubezpieczenia, w
zależności od przewidywanych "osobodni" obsługi.
Ale przepisy jakie są takie są.
Albo z tej samej branży (turystycznej) co dotyczyło akurat mnie. Aby
prowadzić obóz górski (np. namiotowy) dla młodzieży szkolnej, trzeba (tak
jest napisane w przepisach) aby obiekt gdzie nocuje młodzież spełniał
warunki sprawdzone przez sanepid. Inaczej odpowiednie kuratorium nie wyda
zgody na organizację obozu.
No po prostu idiotyzm. Kto te namioty będzie sprawdzał pod względem
sanitarnym ?
Takich przykładów jest całe mnóstwo. Np też fakt ze za pokój w którym
wykonuje się DG płaci się znacznie większy czynsz niż za pomieszczenie
mieszkalne i mnóstwo innych takich.
Aby się poruszać w gąszczu tych idiotycznych przepisów (i jeszcze jakoś je
omijać) trzeba nie lada głowy.
Pozdrowienia.
Basia
Nie załapałeś.
Zastanawiam się z czego wyciągnąłeś wnioski, że pod hasłem "danie
jednogarnkowe" kryją się tylko i wyłacznie łazanki.
> Dlaczego niewiadomych ? Stały klient, płacący z góry za większą ilość
> porcji. Koszty w restauracji to jakieś 30-40% ceny produktu końcowego.
A jaką będa mieli gwarancję, że klient bez firmy, kasy na inwestycję,
możliwości podpisania umowy itd będzie stałym, wypłacalnym klientem?
A nawet jeśli, to sądzisz, że jakakolwiek knajpa zrezygnuje z całego zarobku
w imię stałych odbiorów? (40 % kwoty 8 pln to ok 3 PLN)
> > które jak wiadomo jest o tyle smaczniejsze od domowego,
>
> No ja nie wiedziałem że jesteś taką doskonałą kucharką.
Nie wiem czy doskonałą, ale ile znasz knajp, gdzie za kilka PLN można zjeść
lepiej niż w domu?
> Świadcząc usługę wyłącznie transportową odpadają Ci te dwie ostatnie
> instytucje. Jeśli masz etat to unikasz ZUSu. Zawsze to mniej problemów.
Żartujesz?
Nie wiesz, że transport żywności podlega kontroli Sanepidu?
Poza tym gdyby to była usługa transportowa to towar powinien być kupiony
przez konsumentów - czyli odpada motyw jednego klienta, który stale odbiera
większe ilości tylko kilku klientów, którzy kupują pojedyńcze porcje i wiozą
jednym transportem.
IMHO ryzyko denuncjacji jest w obu przypadkach takie samo.
A dlaczego w poprzednim przypadku ZUS wymieniałeś jako potencjalne
zagrożenie, a teraz już nie ?
pozdr
Monika
A konkretnie ?
Jaka ustawa i jakie rozporzadzenie zabrania w naszym kraju płacenia
alimentów ze środków pozyskanych z pracy na czarno? Proszę o numerki ;)
I zauważ, że nie pytam, jakie ustawy zabraniają pracy na czarno.
pozdr
Monika
>>Jedność co do upodobań kulinarnych nawet na stołówce studenckiej nie
>>istniała.
>
> Nie załapałeś.
> Zastanawiam się z czego wyciągnąłeś wnioski, że pod hasłem "danie
> jednogarnkowe" kryją się tylko i wyłacznie łazanki.
A co jeszcze ? Zauważ że potraw które są jednogarnkowe i zjadliwe dla
15 różnych osób jest mocno ograniczona ilość.
>>Dlaczego niewiadomych ? Stały klient, płacący z góry za większą ilość
>>porcji. Koszty w restauracji to jakieś 30-40% ceny produktu końcowego.
>
> A jaką będa mieli gwarancję, że klient bez firmy, kasy na inwestycję,
> możliwości podpisania umowy itd będzie stałym, wypłacalnym klientem?
Jeśli jesteś w stanie przekonać 15 osób do jedzenia łazanek to
przekonanie szefa restauracji do łatwego codziennego 15zł zarobku nie
powinno być problemem.
> A nawet jeśli, to sądzisz, że jakakolwiek knajpa zrezygnuje z całego zarobku
> w imię stałych odbiorów? (40 % kwoty 8 pln to ok 3 PLN)
Z czego 1zł to niezjedzone porcje i co za tym idzie straty restauracji.
>>>które jak wiadomo jest o tyle smaczniejsze od domowego,
>>
>>No ja nie wiedziałem że jesteś taką doskonałą kucharką.
>
> Nie wiem czy doskonałą, ale ile znasz knajp, gdzie za kilka PLN można zjeść
> lepiej niż w domu?
W czyim domu ? Cała aura "jedzenia domowego" polega na tym że smakuje
jak wspomnienia z dzieciństwa. Ale już obiad przygotowany przez sąsiadkę
choć też domowy smakuje zupełnie inaczej i ja wolę restaurację.
>>Świadcząc usługę wyłącznie transportową odpadają Ci te dwie ostatnie
>>instytucje. Jeśli masz etat to unikasz ZUSu. Zawsze to mniej problemów.
>
> Żartujesz?
> Nie wiesz, że transport żywności podlega kontroli Sanepidu?
W ograniczonym zakresie. O ile pamiętam są wymogi co do naczynia, czasu
transportu.. . Ale kierowca już nie musi mieć ksiązeczki zdrowia.
> Poza tym gdyby to była usługa transportowa to towar powinien być kupiony
> przez konsumentów - czyli odpada motyw jednego klienta, który stale odbiera
> większe ilości tylko kilku klientów, którzy kupują pojedyńcze porcje i wiozą
> jednym transportem.
Nie odpada. Konsumenom wolno zatrudnic doradcę i za jego pośrednictwem
przekazywać pieniądze restauracji.
> IMHO ryzyko denuncjacji jest w obu przypadkach takie samo.
>
> A dlaczego w poprzednim przypadku ZUS wymieniałeś jako potencjalne
> zagrożenie, a teraz już nie ?
ZUS zawsze jest zagrożeniem. Ale mniejszym przy mniejszych obrotach.
--
Pozdrawiam
Adam
>>W ustawach i rozporządzeniach.
>
> A konkretnie ?
>
> Jaka ustawa i jakie rozporzadzenie zabrania w naszym kraju płacenia
> alimentów ze środków pozyskanych z pracy na czarno? Proszę o numerki ;)
Ustawa o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości
majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł oraz o
przeciwdziałaniu finansowemu terroryzmowi. Numerka nie pamiętam.
--
Pozdrawiam
Adam
A ta ustawa przypadkiem nie określa wysokość wartości majątkowej od jakiej
się przeciwdziała ?
Monika
propozycje, które zostały zaakceptowane (i ich ceny zostały zaakceptowane)
przez co najmniej 15 potencjalnych klientów (z 30 wchodzących w grę):
ruskie pierogi (wykonywane raz w miesiącu, przez moją mamę, ze specjalną
ceną)
bigos
risotto (wersja autorska - "na winie")
tortelini z sosem pomidorowym
spaghetti boloniesse
spaghetti carbonara
makaron z sosem pieczarkowym
papryka faszerowana
fasolka po bretońsku
żurek z pieczywem i wkładką
zapiekanka z makaronu
Jak więc łatwo policzyć, dzieląc ilość dni przez ilość potraw powtarzalność
byłaby ok 2 razy w miesiącu.
>
> >>Dlaczego niewiadomych ? Stały klient, płacący z góry za większą ilość
> >>porcji. Koszty w restauracji to jakieś 30-40% ceny produktu końcowego.
> >
> > A jaką będa mieli gwarancję, że klient bez firmy, kasy na inwestycję,
> > możliwości podpisania umowy itd będzie stałym, wypłacalnym klientem?
>
> Jeśli jesteś w stanie przekonać 15 osób do jedzenia łazanek to
> przekonanie szefa restauracji do łatwego codziennego 15zł zarobku nie
> powinno być problemem.
Oj, jaki Ty żartobliwy jesteś :D
Jaki zarobek 15 PLN dziennie, skoro musiałby mi po kosztach sprzedawać ??
>
> > A nawet jeśli, to sądzisz, że jakakolwiek knajpa zrezygnuje z całego
zarobku
> > w imię stałych odbiorów? (40 % kwoty 8 pln to ok 3 PLN)
>
> Z czego 1zł to niezjedzone porcje i co za tym idzie straty restauracji.
Pracowałeś kiedyś w knajpie ? Nie sądzę.
Ja pracowalam - tam nie ma takich strat - jest rececyling. Jutro klient zje
tego, czego nie zjedzono wczoraj.
> W ograniczonym zakresie. O ile pamiętam są wymogi co do naczynia, czasu
> transportu.. . Ale kierowca już nie musi mieć ksiązeczki zdrowia.
A jakie to ma znaczenie? Sądzisz, że w przypadku zakablowania Sanepid nie
doczepiłby się do czegoś?
> Nie odpada. Konsumenom wolno zatrudnic doradcę i za jego pośrednictwem
> przekazywać pieniądze restauracji.
"Doradcę" ?
A przekazywanie kasy nie podpadłoby już pod przewóz gotówki ? :D
> ZUS zawsze jest zagrożeniem. Ale mniejszym przy mniejszych obrotach.
To może się zdecyduj, co?
Bo trochę się miotasz. Raz ostrzegasz przed ZUS'em a raz piszesz, że nie ma
problemu, po to, by na końcu stwierdzić, że zawsze jest.
Monika
Istnieje.
Korzystają zapewnie Ci, którzy mają buty ;)
Wiem, że w Polsce co najmniej kilkanaście osób żyje z pucowania cudzych
butów na ulicy.
> Ile ciast w ciągu dnia można upiec w_jednej_kuchence?
> Da się z tego wyżyć?
Zaraz, zaraz... Mam wrażenie, że u nas w Polsce bezrobotni jeśli nie mają
pracy dostają całkiem spore, dożywotnie zasiłki. Bo każdy pyta czy z jakiejś
działalności da się wyżyć, tak jakby rozpoczęcie owej działalności
powodowało automatyczne zawieszenie jakiejś dotacji, z której bezrobotny
"wyżywał" wcześniej.
pozdr
Monika