Dziękuję Ci za trafione pytanie.
Wyjaśnię opowiadając historię ze swojego życia.
W siódmej klasie podstawówki mojemu upośledzonemu bratu pozwolono siedzieć ze mną w jednej sali, w jednej klasie, na lekcji religii w salce parafialnej. Możliwe że wtedy narodziło się moje upodobanie do katolicyzmu. Potem pamiętam wydarzenie jedno. Mnie dzieci czasem biły w szkole, od 6 klasy, miałem okresy że bałem się wychodzić na dwór, przejść bezpiecznie ze szkoły do domu, pozwalałem się bić po twarzy i nie umiałem myśleć obronnie o sobie, miałem opory żeby uderzyć w twarz, bałem się tego, wolałem wycelować w klatkę piersiową bo jest najmocniejsza, bałem się uszkodzić drugiego człowieka w bójce, więc bito mnie. Ale nie jakoś bardzo. Jeden chłopak tylko, a alkoholicznej rodziny, robił nade mną egzekucje swoiste po wyjściu ze szkoły, widział w tym jakąś zasadę. Najbardziej się go bałem. Spotkałem go po latach, wtedy mogłem się zemścić bo był słaby i chory, ale tylko z nim rozmawiałem szczerze. On zwariował w wojsku, miał dziecko, mieszkał z matką, straszna bieda. Ja już też byłem po szpitalu wtedy. Wracając do czasów podstawówki. W takim to nastroju prześladowanego dziecka, widziałem film Superman, i potem marzyłem żeby moje ciało mogło stać się jak betonowy słup, żeby jak ktoś mnie uderzy to żeby jak w taki słup uderzył ręką. Na bierzmowanie nauczyłem się pytań z książeczki i ksiądz mi dał piątkę. To była ósma klasa. W pierwszej klasie liceum potem była wycieczka klasowa, na której nie byłem, i potem mi koledzy powiedzieli że ksiądz z nimi pił, więc przestałem chodzić na religię, co była już w szkole. W domu była wtedy Gita i Biblia, moja na chrzest prezent Biblia wydanie 2 drugie, jeszcze z Jahwe w następnych wydaniach zamienionym na Pan.
Tu jakiś ważny wątek mi się teraz przypomniał, jeszcze z podstawówki, ale pominę, chodzi o kult Herne'a i Yody, jakie w jakiś sposób wyznawałem w liceum, ale zaczął mi się wcześniej, Gwiezdne Wojny widziałem mając jakieś 6 lat, to jeszcze też zaś inny wątek z mojego życia co też pominę. Chodziło Ci tylko o hinduizm. Jeszcze należy dodać, że już chyba w przedszkołu Mama robiła ze mną ćwiczenia jogi, uczyła mnie ich, sama była fascynatką, i wierzyła też w horoskopy, i czasem mi opowiadała sny swoje, w ogóle dużo ze mną rozmawiała. Pamiętam taki jej obraz, labirynt moich myśli, ona go może nie pamięta już. Chciała studiować na ASP, bardzo ładnie rysowała, tak secesyjnie, szkice pastelami. Ojciec studiował inżynierię, w domu były książki o maszynach, konstrukcjach, klejach, elektronice, normach, od dziecka je przeglądałem. Więc miałem zmysł estetyczny mocny. Gita w trzeciej klasie liecum mi się podobała bo to było wydanie z ilustracjami pod każdym czterowierszem, sanskryt, wymowa sanskrytu, tłumaczenie. Historia o Krysznie, i myśl że w Bogu wszystko się zawiera, nawet demony, o tam o trzech gunach, tyle pamiętam, czytałem dużo rzeczy. Ta Gita mi się w każdym razie wydawała jakoś prawdziwa, ale rozstrzygnąłem sobie tą wątpliwość uzaniem, że Bóg obajwił się ludziom dwa razy, w Indiach i w miejscach żydowskich, ale żydom kazał na tamto objawienie nie patrzeć, a tylko na to co było dla nich. Tak zrozumiałem pierwsze przykazanie. Że Gita mówi prawdę o Bogu, ale że to było dla hindusów, a dla ludzi takich jak ja, są przykazania z dekalogu i w pierwszym Bóg każe mi na tamte nie patrzeć. To pierwsze przykazanie w swoim znaczeniu nie zaprzecza istnieniu innych bogów niż Jahwe, ono tylko mówi, że On ma być czczony przed nimi, jako najwyższy. Więc ono mi się z Gitą nie kłóciło po prostu. I byłem posłuszny Bogu że już dalej nie czytałem innych książek hinduskich. A wtedy jeszcze czciłem Herne'a, miałem skórzaną opaskę ze strzałą metalową z filmu i napis Herne protect us. To bardzo wzruszające dla mnie myśli. I do Yody też się jakoś po swojemu modliłem, jako do swojego nauczyciela. Trzecia klasa liceum. Po Biblię sięgnąłem pierwszy raz przed maturą z matematyki, czytałem księgi mądrościowe i samuela, podziwiwałem Dawida. Potem na drugim roku studiowania czytałem ewangelię. Wtedy rozpatrzyłem logicznie słowa Jezusa, że jest prawdą, i zakochałem się w Nim, w Jezusie-prawdzie. Acha. I jeszcze w przedszkolu, jak bolały mnie zęby, to Mama czytała mi mity greckie Dawiesa i to mi pomagało na ból. Najbardziej lubiłem tam z postaci Atenę. Rozpoznałem Atenę w Jezusie. Kochałem Atenę, więc pokochałem Jezusa-Prawdę. Myslałem potem nieraz o tych takich swoich początkach i doszedłem do wniosku że gdybym urodził się w Indiach to byłbym wierny hinduizmowi tak jak jestem wierny katolicyzmowi urodziwszy się w polsce. Rozumiałem bardzo wcześnie że to nie ma znaczenia w co się wierzy, że religie mówią o tym samym Bogu, no bo znałem tylko dwie, hinduizm i chrześcijaństwo. Po prostu byłem wiernyn korzeniom. Skoro rodzice byli katolikami no to ja też. Uznałem że ten sam Bóg którego czczą hindusi i chrześcijanie, chce aby pozostawać w wierności tej formie objawienia siebie, jaką użył na danym terenie. Taką miałem intuicję w liceum, nikt mnie tego nie uczył. Czytałem dużo fantastyki i klasyki literatury polskiej, i w ogóle dużo książek. Chyba jakiś smak literacki stąd. W liceum w 2 klasie byłem razem z drugą dziewczyną najlepszy z polskiego. Potem zacząłem jeździć na komputer i na szczęście nauczyciel był inny, bo polonistka z 2 klasy by pewnie ze mnie zrobiła olimpijczyka. A tak to byłem na olimpiadzie z fizyki tylko jako reprezentacja szkoły, razem dwoma kolegami. Zdolne dziecko. Tylko za dużo w głowie miało, itd... Ale mózg dalej sprawny bo nie piłem i nie paliłem i nie pracowałem będąc na rencie, tylko erotomania z nałogów. Dwa związki, 6 i 10 lat, dwa podejścia do informatyki UJ kiedy były te dziewczymy, a teraz trzecie podejście, ale już żadnej kobiety nie będzie za wcześnie. Tak mi życie dojebało z babami że mam dosyć. Wt ej sytuacji dziwisz mi się że mnie religia pociesza?