Dziś przypada 20 rocznica śmierci kompozytora, publicysty i literata.
"Dzienniki" wydane pięć lat po jego śmierci, są źródłem wielu ciekawych
informacji. Stefan Kisielewski (
http://pl.wikipedia.org/wiki/Stefan_Kisielewski )dobrze znal środowisko, o
którym pisze. Fragmenty "Dzienników" o Żydach:
(...)Czytam ciekawy numer "Miesięcznika Literackiego", w nim artykuł
Werblana w sposób bardzo inteligentny, (choć nie całkiem prawdomówny - ale
to u komunisty niemożliwe) oświetlający rolę Żydów w partii w minionym
okresie. Zabawne, że to właśnie Żyd pisze
(...)co to jest komunizm radziecki? - pomysł żydowski, wykonanie gruzińskie,
cierpliwość rosyjska
(...)Tak kończą komuniści - powiedział ojciec Anny Pauker, rabin w Izraelu,
dowiedziawszy się o jej aresztowaniu. Rewolucja pożera własne dzieci.
(...) jeszcze się łudzą, że odzyskają w niej znaczenie, nie rozumiejąc, że
kto wiatr sieje, zbiera burzę, i że ciąży nad nimi kara boża za stworzenie
komunizmu. Ale jak już się trafi Żyd głupi, to taki głupi, że aż hej! I
potem się jeszcze dziwią, że za takiego jednego płaci stu. Są przecież
narodem, a nie przyznają się do tego przed samymi sobą i dlatego okrutna
odpowiedzialność zbiorowa tak ich potem zaskakuje i dziwi. Po wojnie mówiłem
im tak: jeśli czujesz się Żydem, to jedź do Palestyny, a jeśli czujesz się
Polakiem, to nie daj się używać do budowania sowieckiego komunizmu. Nigdy
mnie nie słuchali - i oto skutki! Żal mi ich, choć głupich trudno żałować.
(...)Wyjazd znajomych Żydów, choćby nawet mało znanych (Gruszczyński,
Słucki, Zytomirski, mecenas Brojdes, Werflowa)
(...)niejeden z naszych wyjeżdżających Żydów mówi, że jest nadal "prawdziwym
komunistą". Szlag mnie trafia, gdy to słyszę. To siedź tu, baranie!
(...)Umarł Antoni Alster, były wiceminister UB, postać raczej niemiła, choć
w rozmowie gładki (byłem u niego kiedyś jako poseł, gdy aresztowano Hanię
Rudzińską). Jeden z filarów (rzekomo) "partii żydowskiej", po wylaniu z UB
(był pewnie nie o wiele lepszy od Różańskiego) pewien czas tkwił w
Ministerstwie Gospodarki Komunalnej,
(...)Przedwczoraj spotkałem Eddę W [Edda Werfel] z córką. Istna tragedia -
żydowska. Córki nie chcą przyjąć na żadną uczelnię, więc zapisały się na
wyjazd do Izraela (jako pretekst, bo naprawdę chcą jechać gdzie indziej),
(..)A swoją drogą ja jestem prorokiem, tyle że nikt mnie nie słucha.
Dwadzieścia dwa lata temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi,
zemści się kiedyś na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie
stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z "gojów"
(...)Żydzi nie rozumieją jednej rzeczy: gdy są małą grupą, jak po wojnie, to
zachowują się wobec siebie solidarnie, negując jednocześnie, jakoby była to
solidarność narodowa, i odrzekając się od jakiejkolwiek odpowiedzialności
zbiorowej. Tymczasem skoro się działa solidarnie (oczywiście nie wszyscy,
ale ci co robili politykę), to można się spodziewać, że ktoś to kiedyś
wyzyska.
(...)od paru miesięcy odbywa się ostateczna rozgrywka między dwiema grupami
ubeków: grupą żydów, która z łaski Rosji szarogęsiła się tutaj w latach
Stalina, oraz grupą "partyzancką". Po wojnie grupa przybyłych z Rosji
Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w
UB, sądownictwie, wojsku, dlatego że komunistów nie-Żydów prawie tu nie
było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im
Stalin kazał (zresztą prawdziwi partyzanci też, tyle że byli raczej
podwładnymi niż rozkazodawcami), dopiero w roku 1956 wycofali się z tego, a
żeby się ratować, zwalili winę na tamtych (Zambrowski robiący Październik),
oskarżając ich w dodatku o antysemityzm. Tymczasem dorosło młode pokolenie
komunistycznych byczków i partyzanci rzucili ich na tamtych, szermując przy
tym doskonale pasującym argumentem "syjonizmu". Marzec to była prowokacja,
aby Żydów dorżnąć - dwie grupy się walą, a między nimi plącze się nic nie
rozumiejący Wiesio, który dał się nabrać, a teraz, gdy się nieco
zorientował, jest trochę już późno, bo go robią na szaro, a żona Żydówka też
mu nie pomaga.
(...)Szyra wylali, za to Starewicz jest w dziewięcioosobowym Sekretariacie
(jedyny Żyd).
(...)Z "Trybuny Ludu" wywalili dwóch ostatnich Żydów: Podkowińskiego i
Krasuckiego. Obaj byli łobuzy, ale nie za to ich wylano.
(...)sprawa Żydów, czyli "syjonistów", znikła jak kamfora - ci Żydzi, co
wytrzymali nerwowo, są już z powrotem "w kursie", za to wielu
delikatniejszych i ambitniejszych wyjechało.
(...)książka, którą teraz pochłaniam. Są to wspomnienia Zofii Dzierżyńskiej,
żony Feliksa, zatytułowane "Lata wielkich bojów". Pierwsza część -
zadziwiająca: występują w niej wszyscy starzy Żydzi warszawscy i krakowscy,
znajomi moich rodziców, różni Warscy, Horwicowie, Sachsowie, Korczak etc., a
i sama Dzierżyńska Żydówka, z domu Muszkat.
(...)Rosja odcięła się dziś od talmudycznych Żydów - to jedyna pociecha,
czyli Schadenfreude bezsilnych - hę, hę. Już Trocki dostał w dupę, a teraz i
reszta bierze. Może ich to czegoś nauczy - nieboszczykowi Marksowi też by
warto kupić szklany nocnik: żeby zobaczył, co narobił!
(...)grupa Żydów-komunistów narobiła tutaj głupstw i świństw, za co teraz
wszyscy Żydzi pośrednio pokutują, co zresztą przepowiedziałem im kiedyś w
rozmowie z Ważykiem dwadzieścia dwa lata temu.
(...)Tylko nieszczęśni Żydzi ciągle dają znać o sobie. Adaś W. opowiadał,
jak to jego syn, emigrując, nie mógł w żaden sposób udowodnić swego
żydowskiego pochodzenia (matka Rosjanka!), latał do gminy żydowskiej do
różnych miejsc i nic, bo chłop jest z wyglądu aryjski blondyn i byk. Co za
paradoksy stwarza rzeczywistość: za Hitlera trzeba było udowadniać, że się
nie jest Żydem, a teraz przeciwnie, że się jest Żydem. I to w ciągu zaledwie
ćwierćwiecza wszystko całkiem staje na głowie!
(...)Resztki warszawskich Żydów wyjeżdżają, zgłosił się na wyjazd nawet mój
sąsiad Staszewski, niegdyś "stalinowiec", potem październikowiec", w istocie
człowiek zarozumiały i nie za mądry. Gdyby go puścili, to już chyba byłoby
pewnikiem, że żyjemy w domu wariatów - toć facet nagadałby tam Bóg wie
czego. Ale któż pojmie tajniki tutejszych decyzji? (...)Dziś Staszewski
(sąsiad) pokazywał mi odmowę z biura paszportowego. Mówiłem, że tylko wariat
by go wypuścił, ale on zdaje się liczy jednak na takiego wariata, bo ma
zamiar się odwoływać.
(...)widziałem wczoraj, przypadkiem zresztą, zwolnionego z więzienia
Michnika - widziałem go na schodach ze Staszewskim
(...)Co chwila ktoś w Warszawie wynajduje sobie babkę Żydówkę, składa
podanie o wyjazd i emigruje, a na Zachodzie dostaje od razu dobrą posadę,
mieszkanie, rentę, etc. Chciałoby się powiedzieć, że w tym szaleństwie jest
jakaś metoda, tyle że nie wiem jaka
(...)Na sali siedział Grzegorz L., kiedyś stalinista i literacki ubek, potem
wygłupił się w telewizji służalstwem na temat sławnego przedstawienia
"Dziadów", chcieli go nawet bić, teraz dalej pracuje w telewizji, ale w
produkcji filmów, i ma żonę. Mulatkę z Wenezueli, studentkę, podobno z
bardzo bogatego domu. Ten Grześ to był donosiciel i szpicel, postać
arcynędzna, ale jakoś nie mam doń pretensji, toć i pluskwa jest stworzeniem
bożym. Skoro tylu sprytnych Żydów z Dzielnej i Nalewek zginęło w gazie,
daruję jednemu, że przeżył i wciela w sobie spryt tamtych wszystkich. A
niech se żyje!
(...)W PAP-ie siedzą zawodowi fałszerze i to, niestety, starzy komuniści
Żydzi, jak Michał Hoffman.
(...)Żydzi pozostali w kraju, ci ze środowiska artystycznego, odgrywają się
po trochu, ale za pomocą czołobitności i wazeliny wręcz obrzydłej - tak robi
np. Jurandot, który dostał za to jakiś bardzo wysoki order
(...)Patrzę sobie tutaj na pułkownika N. [Stanisława Nadzina], żonatego z
córką Poli Gojawiczyńskiej, i myślę o tym, jak zmieniły się pewne sprawy u
komunistów. Ten N. służył im wiernie, był nie tylko chyba wojskowym, ale i
po trochu ubekiem. Facet z przedwojennej, żydowskiej rodziny warszawskiej,
która pewno cała zginęła, do tego zabawnie niskiego wzrostu, odnalazł w
mundurze rekompensatę, lekarstwo na wszelkie kompleksy, że on też jest kimś,
a nie pomiatanym śmieciem. I oto w 1967 czy 1968, gdy wybucha sprawa z
Izraelem, przenoszą go na emeryturę bez żadnego innego powodu, tylko z racji
pochodzenia. Rentę ma 5000 zł, jest dalej członkiem partii, krzywda mu się
nie dzieje
(...)spotkałem panią docent Z., Żydówkę, która w 1968 dostała mocno po
dupie, a która powiedziała mi, że jest nadal marksistką, bo marksizm to
jedyna "naukowa analiza społeczna". O idiotka - niczego się nie nauczyła!
Gdy jej mówię, że praktyka nasza dowodnie - wykazuje plajtę marksizmu, ona
powiada, że to nic: idea dobra, tylko wykonanie złe.
(...)partyjni Żydzi są niepoprawni: słyszałem, że gdzieś tam przemawiali w
euforii, że teraz odbuduje się "czystą moralnie i demokratyczną partię".
Idioci, nie wiedzą, że od kiedy Żydów uznano za naród, miejsce ich jest co
najwyżej w KP Izraela. Koniec żydokomuny, jak napisał w swych krętackich
wspomnieniach Putrament
(...)w SDKPiL dużo było Żydów o mentalności internacjonalnej, wrogich
polskości. To znów problem ciekawy: Żydzi w tym społeczeństwie zawsze żyli w
innej, bardziej zaawansowanej fazie socjologiczno-strukturalnej niż reszta
narodu. Społeczeństwo było wiejskie, szlachecko-chłopskie. Żydzi trudnili
się handlem i rzemiosłem; społeczeństwo zaczynało być mieszczańskie, Żydom
już roił się wielki przemysł i działalność międzynarodowa. Zawsze byli o
stopień ewolucyjny dalej, a w początku naszego stulecia wielu żydowskich
inteligentów wyobraziło sobie, że przyszłością jest marksizm, wobec czego,
wierni swemu instynktowi wyprzedzania i prekursorstwa, rzucili się, aby go
tworzyć w Polsce - i przeciw Polsce. Znałem jeszcze ludzi z PPS-Lewicy
(znałem aż za dobrze) w gruncie rzeczy idea Polski normalnej i niepodległej
była im zawsze obca. Pomyśleć, że jeszcze po II wojnie, po tragedii Żydów
znalazła się w Polsce grupka niedobitków - Kottów, Jastrunów, Ważyków, nie
mówiąc o Borejszach czy Bermanach, którzy jęli się tu pchać do marksizmu i
ćwikać nim w oczy zgnębionemu wojną i nową niedolą społeczeństwu.
źródło Stefan Kisielewski "Dzienniki" Wydawnictwo "Iskry"