Po kilku tygodniach biernej obserwacji grupy postanowilam zwrocic sie do Was ze swoim problemem. Kilka lat temu, jadac jako pasazer mialam dosyc powazny wypadek samochodowy (dachowanie + slup). Jakims dziwnym zrzadzeniem losu nic nikomu sie nie stalo. Lecz po tamtym zdarzeniu nie moge jezdzic jako pasazer. Po prostu nie ma sily zeby ktos mnie posadzil w samochodzie jako pasazera. Nogi mi sie robia miekkie i oblewa minie zimny pot. Sama prowadze samochod bez zadnych oporow, nie mialam zadnego wypadku. Pomozcie mi prosze jak mam sie z tego wyleczyc bo naprawde utrudnia mi to strasznie zycie.
Owszem, znam takiego dobrego, ostrego kierowce, do którego mialam pelne
zaufanie w prowadzeniu samochodu, lecz to wlasnie z nim mialam ten wypadek.
Uwazam, że kazdy kierowca jest dobry, niestety do czasu, gdy trafi na zlego
kierowce, jadacego na przyklad z przeciwka.
A jakies inne pomysly?
Ewa - Duli
Strach przed wezami leczy sie "zwyklym" warunkowaniem. Moze i Tobie by sie
udalo. Zasada jest dosc prosta: najpierw patrzysz, ze ludzie jezdza
samochodami na miejscu pasazera i wszystko jest ok. Relaks. wsiadasz do
stojacego samochodu na miejsce pasazera, drzwi otwarte. Relaks. wsiadasz na
miejsce pasazera, zamykasz drzwi, ale samochod dalej stoi. Relaks.
I tak dalej - najpierw dwuminutowe przejazdzki po osiedlu, z czasem dluzsze,
potem dwuminutowe po "normalnej" ulicy itd. Relaks, to nagroda - ma byc
gleboki i prawdziwy, mysle ze kolejne etapy mozesz pokonywac co kilka dni, a
nie wiecej jak jeden dziennie. I do nastepnego przechodzic dopiero, gdy
poprzedni opanowany.
Moze Ci sie uda..? :)) Zycze powodzenia, nawet jesli nie ta metoda.
> Strach przed wezami leczy sie "zwyklym" warunkowaniem. Moze i Tobie by sie
> udalo. Zasada jest dosc prosta: najpierw patrzysz, ze ludzie jezdza
> samochodami na miejscu pasazera i wszystko jest ok. Relaks. wsiadasz do
> stojacego samochodu na miejsce pasazera, drzwi otwarte. Relaks. wsiadasz
na
> miejsce pasazera, zamykasz drzwi, ale samochod dalej stoi. Relaks.
> I tak dalej - najpierw dwuminutowe przejazdzki po osiedlu, z czasem
dluzsze,
> potem dwuminutowe po "normalnej" ulicy itd. Relaks, to nagroda - ma byc
> gleboki i prawdziwy, mysle ze kolejne etapy mozesz pokonywac co kilka dni,
a
> nie wiecej jak jeden dziennie. I do nastepnego przechodzic dopiero, gdy
> poprzedni opanowany.
oprocz relaksu moze byc dowola inna nagroda - jakies ulubione lody dajmy na
to ...
wazne jest zeby BYLA nagroda i to jak najszybciej po "akcie odwagi" :-)
rgr
> oprocz relaksu moze byc dowola inna nagroda - jakies ulubione lody dajmy na
> to ...
> wazne jest zeby BYLA nagroda i to jak najszybciej po "akcie odwagi" :-)
Chyba żartujesz. Dorosłego człowieka chcesz nagradzać za to że przełamał
lęk? Przecież to była jego powinność, a nagrodzi się sam jak poczuje ulgę
że już tego lęku nie ma.
--
GSN
Mówisz serio ?!
> Dorosłego człowieka chcesz nagradzać za to że przełamał
> lęk? Przecież to była jego powinność, a nagrodzi się sam jak poczuje ulgę
> że już tego lęku nie ma.
Nic tak nie stymuluje jak nagrody. Nawet psa Pawłowa ;)To po pierwsze.
Po drugie - w każdym jest dziecko, którym kiedyś był. Nie jest TYLKO
Dorosłym Człowiekiem.
PO trzecie - przełamanie lęku traktowane jako powinność może skutecznie
utrwalić tenże lęk.
joanna
ani ani :-)
> Dorosłego człowieka chcesz nagradzać za to że przełamał
> lęk?
ja?
sama sia ma nagradzac .-)
> Przecież to była jego powinność, a nagrodzi się sam jak poczuje ulgę
> że już tego lęku nie ma.
daleka ta nagroda
a lody bliziutkie
i o to chodzi ...
rgr
> PO trzecie - przełamanie lęku traktowane jako powinność może skutecznie
> utrwalić tenże lęk.
To zależy jak kto rozumie swój cel w życiu.
Jeśli się jest człowiekiem dojrzałym, to uważam że można jednego dnia się
obudzić i powiedzieć "od dzisiaj nie będę się bał tego i tamtego". Chociaż
może właściwie to nie chodziło o lęk tylko o pewną niechęć do pewnych
rzeczy...
--
GSN
> daleka ta nagroda
Ja wiem czy daleka? Każdy krok w dojściu do celu też jest pewną nagrodą.
> a lody bliziutkie
Ale dlaczego lody? To takie dziecinne, nagradzać lodami.
--
GSN
> Jeśli się jest człowiekiem dojrzałym, to uważam że można jednego dnia się
> obudzić i powiedzieć "od dzisiaj nie będę się bał tego i tamtego".
Ależ by to było proste! POwiedzieć sobie: od dzisiej NIE CZUJĘ tego czy
tamtego ;)
> Chociaż
> może właściwie to nie chodziło o lęk tylko o pewną niechęć do pewnych
> rzeczy...
To zmienia postać rzeczy - lęk czy uprzedzenia?
pozdrawiam
joa
PS. Kojarzy ktoś "Krople Króla Duńskiego"? ;)))
no ta o ktorej bylo w wycietym fragmencie :-)
> Każdy krok w dojściu do celu też jest pewną nagrodą.
czyli jednak nagradzamy!
> > a lody bliziutkie
>
> Ale dlaczego lody? To takie dziecinne, nagradzać lodami.
no topra
moze byc wodka
nie kucmy sie o przymiotniki ...
nagradzajmy
rgr
> > Jeśli się jest człowiekiem dojrzałym, to uważam że można jednego dnia się
> > obudzić i powiedzieć "od dzisiaj nie będę się bał tego i tamtego".
>
> Ależ by to było proste! POwiedzieć sobie: od dzisiej NIE CZUJĘ tego czy
> tamtego ;)
To JEST proste.
Oczywiście najpierw trzeba sobie uświadomić konieczność pewnych rzeczy, a
to już może trwać latami.
--
GSN
>> Ależ by to było proste! POwiedzieć sobie: od dzisiej NIE CZUJĘ tego czy
>> tamtego ;)
>
> To JEST proste.
...aaa moze przeczytaj sobie posta, z ktorego powstala ta dyskusja...?
Pewne rzeczy sa nie do pojecia, dopoki samemu sie nie przezyje. Bo przeciez
czym jest fobia? Co za bzdura bac sie siedziec na miejscu pasazera? Jeszcze
za kierownica, to zrozumiale, prawda? :->
Nagle wszystkie choroby i zaburzenia psychiczne okazuja sie fanaberiami i co
za problem wstac rano i powiedziec sobie "od dzis jestem zdrowy".
:-S
...wydaje mi sie, ze lody sa za slabe. Za malo atrakcyjne dla doroslej osoby
:)
A relaks dziala tez na wydzielanie transmiterow i o to chodzi.
> Nagle wszystkie choroby i zaburzenia psychiczne okazuja sie fanaberiami i co
> za problem wstac rano i powiedziec sobie "od dzis jestem zdrowy".
A skąd wiadomo że psychoterapia może przynieść jakiekolwiek efekty?
Przecież tylko i wyłącznie dzięki postawie leczonego, który zaczyna zdawać
sobie sprawę że nie istnieje problem z którym się borykał. Zrozumienie i
decyzja jest kwestią chwili, co nie znaczy że nie trzeba do niej dojrzewać
miesiącami. Jeśli wstaję rano i mówię sobie "jestem zdrowy", to znaczy że
jestem, bo inaczej bym tego sobie nie powiedział.
--
GSN
no nie wiem, nie wiem :-)
> A relaks dziala tez na wydzielanie transmiterow i o to chodzi.
bede sie bronil do ostatka :-)
lody moga byc czekoladowe
a czekolada ponoc endorfinki tez pobudza :-)
rgr
jestem piekny i mam wspaniale miesnie
rgr
> A skąd wiadomo że psychoterapia może przynieść jakiekolwiek efekty?
> Przecież tylko i wyłącznie dzięki postawie leczonego, który zaczyna zdawać
> sobie sprawę że nie istnieje problem z którym się borykał. Zrozumienie i
> decyzja jest kwestią chwili, co nie znaczy że nie trzeba do niej dojrzewać
> miesiącami.
...niezupelnie - jest jeszcze cos takiego, jak problem fasadowy [ktory
zwykle rzeczywiscie nie jest problemem] i problemy ukryte, te prawdziwe.
Zdanie sobie z _nich_ sprawy jest cholernie trudne i po to jest terapeuta,
zeby pomoc. Zrozumienie i decyzja bywa kwestia chwili, ale czesto mechanizmy
obronne nie pozwola Ci [sam sobie, de facto, na to nie pozwolisz] na
zidentyfikowanie ich samemu.
Sama kiedys tak uwazalam, jak Ty, ale minelo kilka lat i mi przeszlo :).
Rozmawialam tez z osoba, ktora chodzila na psychoterapie, zarzucajac
wlasnie, ze skoro psychoterapia polega na tym, ze sama sobie mam costam
powiedziec i uswiadomic, to moge to zrobic w domu, z przyjaciolka. Wtedy
padla odpowiedz: "jasne, tylko przyjaciolka nie bedzie wiedziala, jakie
pytanie zadac, zebys odkryla cos nowego".
pozdrawiam
> ...niezupelnie - jest jeszcze cos takiego, jak problem fasadowy [ktory
> zwykle rzeczywiscie nie jest problemem]
> i problemy ukryte, te prawdziwe.
mozna by na przykladzie?...
zeby odejsc od konkretnej osoby ale trzymajac sie w klimacie poczatku watku
powiedzmy ze boje sie latac samolotami
wiem ze statystyki itp itd
w jakim sensie jest to problem "fasadowy" ktory nie jest problemem
i co moze byc tym powodem ukrytym? - pewnie urazy z dziecinstwa...
i skad wiadomo, ze jest on prawdziwy?
> Zdanie sobie z _nich_ sprawy jest cholernie trudne i po to jest terapeuta,
> zeby pomoc. Zrozumienie i decyzja bywa kwestia chwili, ale czesto
mechanizmy
> obronne nie pozwola Ci [sam sobie, de facto, na to nie pozwolisz] na
> zidentyfikowanie ich samemu.
a czy nie lepiej wlasnie nie dociekac "prawdziwego" praproblemu
bo moze wcale tak nie bylo
tylko skupic sie na nauczeniu sie kontroli strachu i relaksacji?
rgr
> i co moze byc tym powodem ukrytym? - pewnie urazy z dziecinstwa...
Akurat w przypadku aerofobii źródła raczej nie należy poszukiwać w
osobistych doświadczeniach, ani nawet w doświadczeniach bliskich osób - w
końcu mało kto przeżywa katastrofy samolotowe. Może właśnie ta prawie
stuprocentowa nieuchronność bardziej aerofobików przeraża niż jakiekolwiek
statystyki katastrof?
--
GSN
jaka nieuchronnosc?!
jutro mam udac sie do Madrytu
wyczytalem w gazecie:
prawdopodobienstwo smierci podczas podrozy samolotem jest mniejsze niz przy
jechaniu samochodem
uswiadomilem to sobie
podejmuje rozsadna decyzje - skoro tak to lepiej latac samolotami
wstaje rano i ... boje sie wiec jade samochodem :-)
rgr
...w przypadku "szczerych" fobii - raczej rzeczywiscie. Ale piszac o
problemach fasadowych i ukrytych mialam na mysli to, z czym "zazwyczaj"
przychodza ludzie do psychologa - "mam problemy w szkole", "nikt mnie nie
rozumie, chyba ze mna cos nie tak", "zona nie chce ze mna spac", "jestem
gruba" i inne takie. Chcialam tylko powiedziec, ze nie zawsze sie DA samemu
sobie postanowic "ok, od teraz wszystko ze mna w porzadku".
pozdr...
> jaka nieuchronnosc?!
Taka że jak już dojdzie do katastrofy - a przecież samolot nie spada na
ziemię w sekundę - to można tylko zamknąć oczy i czekać na koniec. Z
wypadków samochodowych się wychodzi - nawet częściej niż nie, ale z
katastrofy samolotu... Brak kontroli nad tym czy przeżyję czy nie w razie
katastrofy też może być przyczyną lęku, wiele osób boi się utraty
panowania nad własnym losem.
--
GSN
no przeciez ja sie chyba z tem zgadzam od poczatku :-)
rgr
prawdopodobienstwo katastrofy lotniczej jest odpowiednio duzo razy mniejsze
od samochodowej, tak iz wartosc oczekiwana wskazuje na wybor samochodu
> Brak kontroli nad tym czy przeżyję czy nie w razie
> katastrofy też może być przyczyną lęku, wiele osób boi się utraty
> panowania nad własnym losem.
czyli jednak nie wystarczy sobie uswiadomic
wiem ze samolot jest bezpieczniejszy
nie wystarczy sobie powiedziec - od dzisiaj sie nie boje :-)
rgr
> Tymczasem ja (od kilku lat, po pewnej podróży w towarzystwie >>super--tchórza<<)
> za nic nie wsiądę do samolotu.
Hm? Co się takiego stało że zachowanie tej osoby tak na ciebie wpłynęło?
> Jednak dręczy mnie niechęć do siebie za ten strach.
> A siebie >>trzeba<< lubić ;-)
> I co ?
> Zapomnieć o samolotach?
> Wsiąść i dostać zawału?
> Jak tu *po trochę* się przyzwyczajać?
Wiesz, nie znam szczegółów, ale problem może dotyczyć nie ciebie
osobiście, ale relacji z tą osobą która z tobą leciała.
> Po prostu zdumiała mnie Twoja, Gwidonie, bezkompromisowość :-)
Trudno, nie lubię owijać w bawełnę.
--
GSN
Z tego można się spox wyzwolić, tylko potrzeba sporo pracy i najlepiej pod
okiem
psychologa. Wygląda to tak, że najpierw podchodzisz do samochodu, potem
wsiadasz na miejsce pasażera sam, potem wsiadasz obok człowieka, ale masz
pewność, że
nie ruszy (może nie być benzyny w baku :))) ), potem jeździcie powoli po
podwórku. Następny etap,
gdy poprzedni nie wzbudza już większych emocji. A najlepiej zgłoś się do
poradni.
--
Arti
> Strach przed wezami leczy sie "zwyklym" warunkowaniem.
[ciach]
A nie moglaby po prostu przemoc sie?
Zap
> A nie moglaby po prostu przemoc sie?
Gdyby mogla, to nie mowilibysmy o fobii.
krzysztof(ek)