Natknąłem się kiedyś na ten tekst:
http://www.lrb.co.uk/v26/n14/karl-sabbagh/the-strange-case-of-louis-de-branges
i po jego przeczytaniu zacząłem poważnie wątpić w to,
że matematykom faktycznie zależy na tym, żeby słynne
problemy matematyki zostały kiedykolwiek rozstrzygnięte.
W skrócie: mamy tutaj przypadek pracownika szanowanej
uczelni, z udokumentowanym dorobkiem naukowym (w podanym
tekście można przeczytać, że ok. 30 lat temu rozstrzygnął
pewną ważną hipotezę), który od ok. 10 lat bezskutecznie
czeka na to, żeby ktoś zweryfikował jego dowód hipotezy
Riemanna. Niestety tak się śmiesznie składa, że z jakichś
powodów nikt się do tego nie pali. Czyżby się bali, że jego
dowód przypadkiem może być poprawny i zaszczyty zgarnie
"niewłaściwa" osoba? Społeczności matematycznej
wcale nie chodzi o dochodzenie do prawdy, tylko też
rządzą nią układy i układziki, a wspomniany de Branges
należy po prostu nie do tej kliki co trzeba? Próbowałem
pogrzebać w temacie trochę głębiej i wychodzi na to, że
jedyne argumenty tłumaczące niechęć do tego dowodu są
następujące:
- de Branges już kiedyś przedstawił dowód hipotezy Riemanna
i okazało się, że był błędny, przez co stracił wiarygodność
Świetnie, Wiles też w pierwszym podejściu zaprezentował
błędny dowód wielkiego twierdzenia Fermata, a jakoś nie
zniechęciło to do skrupulatnego sprawdzenia jego drugiej
wersji (a pewnie w razie potrzeby dostałby i kolejne szanse).
Czyżby Wiles miał odpowiednie plecy, a de Branges nie?
- dowód jest długi
Powalający argument. Czy ktoś spodziewa się krótkiego dowodu
hipotezy Riemanna? Czy dowód wielkiego twierdzenia Fermata był
krótki? Sam fakt, że dowód jest długi, powinien działać na jego
korzyść, bo z reguły krótkie dowody poważnych twierdzeń uchodzą
za z góry błędne, co też czasami prowadzi do śmiesznych sytuacji.
Kiedy Apery w 1978 przedstawił szkic dowodu niewymierności funkcji
dzeta Riemanna w punkcie 3, koledzy po fachu od razu orzekli, że
MUSIAŁ się pomylić, bo metody, których użył, są za proste.
Zamknęli się dopiero kiedy się okazało, że z dowodem jednak
wszystko jest w porządku. Cud, że w ogóle dopuścili go do głosu.
Zaiste patowa sytuacja: krótki dowód trafi do kosza, bo jest za
krótki, żeby mógł być poprawny, długi dowód trafi do kosza, bo
jest za długi, żeby chciało się go analizować. Ot, mamy fajny
dowód na to, że hipoteza Riemanna nigdy nie zostanie
oficjalnie rozstrzygnięta :)
Wracając do zasadniczego tematu: właściwie co taki de Branges
musiałby zrobić, żeby ktoś zabrał się za sprawdzanie jego dowodu?
Nic nie wskazuje na to, żeby cokolwiek miało drgnąć w tej sprawie
(chyba że o czymś nie wiem), a facet ma już swoje lata. Głupio by
było gdyby nad jego dowodem pochylono się o kilka lat za późno,
po czym być może okazałoby się, że popełniono największą gafę
w historii matematyki.
Jeszcze ciekawsze pytanie: co musiałby zrobić jakiś anonimowy
amator w analogicznej sytuacji, żeby świat dowiedział się o jego
dowodzie i zechciał mu się przyjrzeć skoro uznany pracownik naukowy
nie ma wystarczającej siły przebicia? Podobno istnieje jakiś portal,
gdzie każdy może wrzucić swoją publikację matematyczną jako plik pdf,
tylko co to daje skoro nikt tego później nie czyta? Być może są tam
już dowody/kontrprzykłady kilku słynnych hipotez i nigdy się o tym
nie dowiemy?