wtorek, 28 czerwca 2022 o 13:46:08 UTC+2 robot napisał(a):
> Moim zdaniem czasu nie ma, nie istnieje.
> Czy ktoś mógłby mi wskazać jakieś dowody na istnienie czasu?
Ok, wyjaśnię, chociaż już widzę jak się zaraz rzucą co poniektórzy... No ale trudno. A w końcu dotrze przecież to pod strzechy. Chyba nawet nie zajmie to aż tak wiele „czasu” )
Żeby mówić o tym, czym jest (a raczej nie jest) czas trzeba zacząć od tego czym jest multivers oraz my - widzowie spektaklu.
Opiszę prosto, bo nie mam czasu się rozwodzić. To co dalej to oczywiście uproszczenie, ale oddające sens w dużej mierze ;
Wyobraźmy sobie całość multiversu jako duży karton. Zabawne jest to, że z naszego punktu widzenia on jest nieskończony ( przestrzennie i czasowo ), ale tak naprawdę jest ograniczony i w dodatku dynamiczny. Potem napiszę, co określa tą dynamikę w 2 słowach.
Zatem karton = multivers. W kartonie znajduje się od groma ( czyli dużo ) piłeczek pingpongowych. Każda z nich to wszechświat. Uwaga - statyczny całkowicie jak myśl urzędnika.
Można by powiedzieć, że to jest trochę jak stara analogia z kliszą filmową.
Tyle, że w tym przypadku mamy nie rolkę z kolejnymi klatkami a karton z pojedynczymi klatkami "pociętymi".
No i fajnie. Mamy karton zawierający nieskończoną ilość "klatek", które są statycznymi wszechświatami. Czym różnią się te klatki ? Jedne wszystkim, inne tylko jednym stanem kwantowym w skali całego wszechświata ( tej piłeczki pingpongowej ).
Że dużo ich musi być ? No, nieskończenie wiele. Ale to żaden problem przecież. Nieskończenie wiele to tylko mała kropelka.
Druga ważna sprawa - czym jesteśmy my ?Jesteśmy czymś co się w ogóle nie znajduje w tym kartonie.
Można powiedzieć, że będąc w ciele materialnym „podróżujemy” przez kolejne piłeczki pingpongowe. I ta podróż jest właśnie tym, co nazywamy „czasem”.
Dlatego na poziomie kwantowym tego czasu nie ma – bo go nie ma faktycznie.
Pojawia się on dla nas ( i nie tylko dla nas) jako obserwacja naszego „przełączania” pomiędzy kolejnymi piłeczkami.
Ale właśnie – wcale nie kolejnymi. Bo nie ma żadnej "kolejności" w nich. Kolejność jest w was.
To, co określa tą podróż jest głównie (ale nie tylko ) prawdopodobieństwo. Innymi słowy – twoja „następna” chwila to będzie to, co jest najbardziej prawdopodobne biorąc pod uwagę „poprzednie” stany.
I tutaj zaczynają się schody – uwaga, będzie ciężko dla niektórych.
Po pierwsze – niektórzy mogą przeczuwać coś dziwnego. I mają rację.
Otóż – każdy z was „jedzie” własną kolejką. Owszem – zazwyczaj bardzo podobną do kolegów ( przynajmniej w pewnej części tej jazdy ). Nawet niejednokrotnie taką samą prawie – bo macie wspólne „warunki” zewnętrzne i wewnętrzne.
Po drugie – skoro napisałam „wewnętrzne” to niestety – ta podróż zależy też od was samych. I to w mierze, której się bardzo, ale to bardzo nie docenia. BARDZO.
Zdarzają się też rzadkie ale ciekawe przypadki, kiedy jakiś osobnik zamiast podróżować w sposób płynny i łagodny nagle „skacze” do piłeczki zdecydowanie zauważalnie odmiennej.
To są właśnie te historie ludzi, którzy obudzili się w nieznanym sobie świecie. Albo też osobnicy z odmienną „historią” podróży są razem - to jest efekt Mandeli, itp.
To tak bardzo w skrócie, bo można by ( i pewnie trzeba ) napisać o całym zagadnieniu książkę, która z pewnością kiedyś trafi do szkół.
Dodam tylko, że głównym czynnikiem, który decyduje o „kierunku podróży” jesteście wy sami.
Niestety to nie działa tak, że można sobie pomyśleć „jutro wygram w totolotka”.
Znaczy właściwie to trochę tak działa, ale...no, to może innym razem omówimy.
Istotne jest to, że w praktyce (nie banalnej niestety) można swoją podróż skierować na praktycznie dowolną trajektorię. Dowolną znaczy DOWOLNĄ. Pamiętajmy, że tzw. „prawa fizyki” są czymś, co obowiązuje zasadniczo w tej piłeczce pingpongowej – i taki one mają zasięg. Łącznie z "ograniczeniami czasowymi", które sobie ludzie wyobrażają.
No i jeszcze trzeba wspomnieć, że są prawa, które nie dotyczą tego co jest w piłeczkach a tego co poza nimi. One na różne sposoby konfigurują te piłeczki pingpongowe i powodują, że w tej konstrukcji występują „struktury”, różnice i określone zasady. Ale to już za daleko wykracza poza zakres wykładu :)
Aha – miałam napisać, od czego zależy dynamika kartonu.
No to już pewnie się domyślacie – otóż zawartość tego kartonu jest efektem tego, czego potrzebują widzowie. Jeśli „nie ma” potrzebnej piłeczki to ona „powstaje”. Jeśli jakaś nie jest potrzebna – to znika jakby jej nigdy nie było. Bo – nie było jej „nigdy” - poza tą sytuacją, w której Jan Kowalski akurat jej nie potrzebował.
No i przede wszystkim - ludzie są tylko bardzo malutką częścią użytkowników kartonu. Mikroskopijną.
Kartonów też jest sporo. Właściwie - nieskończenie wiele. I są różne. W dodatku, magazyn na te kartony też nie jest ostateczną formą.
Jednym słowem - to wszystko jest naprawdę spore. I w sumie nie ma dużego sensu aż tak dalece sięgać. Obecnie najrozsądniejszą rzeczą jest uciecha z przejażdżki.
I nie dać sobie zrobić wody z mózgu różnym "wyjaśniaczom", zwłaszcza z okolic religii...
Pamiętajcie, że to WY decydujecie o trasie. Niestety, w przypadku ludzi na Ziemi głównie nieświadomie, co jednak nie zmienia postaci rzeczy.
Lucy