Dziecko zadało mi pytanie czy jak przybywa
ludzi na Ziemi to czy Ziemia staje się
coraz cięższa ?
odpowiedziałem że tak , jednak po chwili namysłu
wydawało mi się że jednak nie.
Teraz to już sam nie wiem.
Bardzo proszę szanownych Fizyków o
pomoc w odpowiedzi na to pytanie :-)
pozdrawiam
Marek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
tak, bowiem jak ludzie umieraja, to *nie znikaja*.
--
halley
ok . narazie dwie odpowiedzi i dwie różne
myślę że są argumenty za i przeciw.
To prawda że ludzie nie znikają, jednak co
myślisz o stwierdzeniu że
ilość atomów na Ziemi jest stała a zmienia się ich
"forma" np. Wytniemy 10 ton lasu ale zrobimy z tego
8 ton mebli a te pozostałe 2 tony to przecież też są
tyle że w postaci odpadów czy trocin.
fly
>Bardzo proszę szanownych Fizyków o
>pomoc w odpowiedzi na to pytanie :-)
masa ludzi bierze sie z pokarmu, a ten ze zwierzat i roslin.
zwierzeta w koncu tez spozywaja rosliny, wiec mozemy sie
skupic tylko na tych ostatnich.
Masa roslin bierze sie z ... powietrza - wiec cos w tym jest
ze to bocian przynosi dzieci.
Ile przybedzie ludzi tyle ubedzie powietrza [i ciut gleby - jakies
tam mikroelementy sa].
Oczywiscie mozna spojrzec prosciej fizycznie - Ziemia jest izolowana -
kosmos jej nic nie daje ani nic nie zabiera [duze niedomowienie].
Wiec masa sie nie zmienia.
Dla fizykow ambitnych - rozwazyc jak zmienia mase asymilowana ze
Slonca energia ..
J.
to nie ma raczej wplywu bo ludzie po smierci i tak ida 'do piachu',
natomiast ziemia 'jest zasilana w mase' przez spadajacy pyl i inna
materie (meteoryty)
--
Pozdrawiam
Mateusz Wiercinski
el_(at)pf(dot)pl
No pomysl. My pozyskujemy energie z tego ze CO2 ma mniej energii niz O2.
Tak samo z innymi surowcami. Ale np rosliny zamieniaja CO2 w O2 dzieki
energii ze slonca.
Wniosek. My wysylamy troche energii cieplnej w kosmos, ale jej braki
pozyskuja rosliny ze slonca i ciepla Ziemi.
I wszystko sie zgadza. Bez Słonca nie moze być zycia na Ziemi.
> On Sat, 26 Feb 2005 20:02:21 +0100, marek wrote:
>>Dziecko zadało mi pytanie czy jak przybywa
>>ludzi na Ziemi to czy Ziemia staje się coraz cięższa ?
>
>>Bardzo proszę szanownych Fizyków o
>>pomoc w odpowiedzi na to pytanie :-)
>
> masa ludzi bierze sie z pokarmu, a ten ze zwierzat i roslin.
> zwierzeta w koncu tez spozywaja rosliny, wiec mozemy sie
> skupic tylko na tych ostatnich.
> Masa roslin bierze sie z ... powietrza
I wody - C02 + H20 (w odpowiednich proporcjach) + swiatlo
daje glukoze (C6H12O6) - to tak w przyblizeniu przebieg
fotosyntezy.
Krzysiek Rudnik
> Że też nigdy go sobie nie zdałem!
> Oczywiście, że nie przybywa z tego tytułu, bo ziemia nie jest "zasilana"
> ludzmi z zewnątrz.
> Czyli jesteśmy jednak z prochu ziemi!!!
> Ci starożytni to jednak mieli łeb!!! Trzeba dziecka, żeby to potwierdzić.
Blah. To ja zadam lepsze pytanie. Czy z powodu większej liczby ludzi Ziemia
obraca się wolniej?
Pozdrawiam,
s3nn0c
Okolo 220 000 ton meteoroidow wchodzi rocznie do naszej atmosfery.
--
Pozdrawiam
Radoslaw Ziomber
www.astrofizyk.prv.pl
>> Witam
>>
>> Dziecko zadało mi pytanie czy jak przybywa
>> ludzi na Ziemi to czy Ziemia staje się
>> coraz cięższa ?
>> odpowiedziałem że tak , jednak po chwili namysłu
>> wydawało mi się że jednak nie.
>> Teraz to już sam nie wiem.
>> Bardzo proszę szanownych Fizyków o
>> pomoc w odpowiedzi na to pytanie :-)
>>
>> pozdrawiam
>> Marek
>>
>Że też nigdy go sobie nie zdałem!
>Oczywiście, że nie przybywa z tego tytułu, bo ziemia nie jest "zasilana"
Ja mam jeszcze genialniejsze pytanie: Po kiego ... tworzysz nowy
watek?....
A.L.
> Czy z powodu większej liczby ludzi Ziemia obraca się wolniej?
Tak, choc w koncu kazdy czlowiek trwale wraca do poziomu
i wowczas Ziemia przyspiesza. Ale poniewaz globalny przyrost
naturalny jest ciagle dodatni, Ziemia zwalnia. :-)
Pozdrawiam
Piotr Wyderski
> Tak, choc w koncu kazdy czlowiek trwale wraca do poziomu
> i wowczas Ziemia przyspiesza. Ale poniewaz globalny przyrost
> naturalny jest ciagle dodatni, Ziemia zwalnia. :-)
Doskonale. A kiedy Ziemia obraca się szybciej: latem czy zimą?
Pozdrawiam,
s3nn0c
>>> Czy z powodu większej liczby ludzi Ziemia obraca się wolniej?
> A kiedy Ziemia obraca się szybciej: latem czy zimą?
"Mnie sie cus widzi, ze ty tu nie po nauki przeszedl, ino w morde dostac."
;->
Pozdrawiam
Piotr Wyderski
> > A kiedy Ziemia obraca się szybciej: latem czy zimą?
> "Mnie sie cus widzi, ze ty tu nie po nauki przeszedl, ino w morde dostac."
To jest zła odpowiedź. Więc? Kiedy: latem czy zimą? Pytanie jest wbrew
pozorom poważne.
Pozdrawiam,
s3nn0c
>Doskonale. A kiedy Ziemia obraca się szybciej: latem czy zimą?
A tego nie ma w FAQ? Nie chce mi się sprawdzać... W każdym razie
dam wskazówkę: rozkład lądów nie jest symetryczny między półkulą
północną a południową :-)
--
Paweł (kozak frajer)
>Dziecko zadało mi pytanie czy jak przybywa
>ludzi na Ziemi to czy Ziemia staje się
>coraz cięższa ?
Zgodnie z prawem zachowania masy NIE. Ciała
ludzi biorą się z materii Ziemi i po śmierci do tego
stanu wracają. Z prochu powstałeś, w proch się
obrócisz. Ashes to ashes, earth to earth, dust to dust.
Natomiast Ziemia zapewne zwiększa swoją masę
akumulując materię spadającą z przestrzeni międzyplanetarnej
jako meteory/meteoroidy (zawsze miałem problem z tą
terminologią), niektórzy nawet twierdzą, że ten przyrost masy
jest bardzo znaczny. Ale to nie ma związku z wyjściowym
pytaniem.
Energię przybywającą ze Słońca, tudzież
energię generowaną na Ziemi na skutek rozpadów
promieniotwórczych, można w bilansie _masy_ pominąć.
--
Paweł (kozak frajer)
Tak samo lato u nas - zima w Australii.... tylko ze tam jest mniej ladu
wiecej wody i moze to cos o to chodzi...
Lacek
> Tak samo lato u nas - zima w Australii.... tylko ze tam jest mniej ladu
> wiecej wody i moze to cos o to chodzi...
O roślinki chodzi. Nie dość, że większość lądów znajduje się na półkuli
północnej, to jeszcze niemal cały kontynent australijski jest pokryty skąpą
i niską roślinnością. Stąd gdy na półkuli północnej mamy lato i roślinki
transportują materiały z podłoża na wysokość kilku-kilkunastu metrów... No,
to chyba wiadomo, kiedy wolniej?
s3nn0c
Naprawde az tyle ? Bo to wychodzi 220mln szt po 1kg, kilka na km^2
rocznie. Im mniejsze tym wiecej ... pobyt na orbicie bylby chyba
niebezpieczny ..
J.
Z drugiej strony ludzie przyczyniaja sie do wyrebu lasow i buduja
wiezowce...
> Z drugiej strony ludzie przyczyniaja sie do wyrebu lasow i buduja
> wiezowce...
Klasyczny przykład zapominania o warunkach brzegowych :-P Pytanie wyraźnie
dotyczyło zależności względem pór roku :P
Pozdrawiam,
s3nn0c
Zima sie nie buduje ... ale chyba rabie :-)
Poza tym zima duzo wegla idzie w atmosfere :-)
J.
Zależy komu. Np. ja myślę, że zimowe drzewo pokryte śniegiem jest i tak
cięższe od letniego pokrytego liściami. Dalej: w strefie podzwrotnikowej
liście latem schną. Dalej: z końcem zimy śnieg w górach topnieje i spływa
na dół. Także z dachów i oczywiście z drzew, ale drzewa już były. A są
jeszcze chmury... i Amereka Południowa.
Twoje naukowe podejście daje Ci niewątpliwą przewagę, tak więc Ty
wiesz, a ja nie.
Do Pisma sięgnij - tam już przed wiekami napisano:
Z PROCHU powstales, W PROCH się obrócisz.
Ciała ludzi nie "powstają" i nie "znikają", lecz
rozwijają się, __budowane z pokarmu__, i z powrotem
__rozkładają się__ po śmierci.
W masie Ziemi ludzie bilansują się. Nawet gdy któryś
wracając z orbity spłonie w atmosferze, to materia
jego ciała, rozproszona w postaci pyłów i gazu, wraca
do masy planety. Dopiero gdyby ciało rozproszyło się
w kosmosie, mielibyśmy deficyt.
Maciek
No tak - ale to jest woda z atmosfery, ktora spadla :-)
J.
> Zależy komu.
Wyraźnie.
>Np. ja myślę, że zimowe drzewo pokryte śniegiem jest i tak
> cięższe od letniego pokrytego liściami.
Śnieg, jak powszechnie wiadomo, pokrywa gałęzie drzew na półkuli północnej
przez cały okres jesieni i zimy. I to grubą warstwą...
>Dalej: w strefie podzwrotnikowej
> liście latem schną.
Musiałem zasnąć na biologii, sorry. Gdzie są te wyschnięte letnie lasy?
> Dalej: z końcem zimy śnieg w górach topnieje i spływa
> na dół. Także z dachów i oczywiście z drzew, ale drzewa już były. A są
> jeszcze chmury... i Amereka Południowa.
> Twoje naukowe podejście daje Ci niewątpliwą przewagę, tak więc Ty
> wiesz, a ja nie.
Większa ilość wody związanej na powierzchni Ziemi w postaci śniegu to
argument raczej nieudolny, tym bardziej, że symetryczny (śnieg, który spada
na ląd waży dokładnie tyle samo, co śnieg spadający do morza; problemem może
być fakt, że lądy są na obszarach wyższych niż poziom morza, ale to z kolei
też nie tak istotny argument z uwagi na fakt, że sezonowe opady śniegu nie
występują wszędzie, a na większości z tych terenów warstwa śniegu nie zalega
przez pół roku, tylko góra trzy miesiące). Mamy więc kwestię proporcji
między terenami miejskimi a pozostałymi. Sugeruję wyjechać za miasto - ze
zdziwieniem odkryje kolega fakt, że większość powierzchni naszej planety to
wciąż nie są miasta. Nawet gdyby proporcje między ilością śniegu na dachach
a wagą liści na drzewach były niekorzystne, mają charakter lokalny.
Pozostaje kwestia śniegu związanego na wierzchołkach górskich. Topnieje
bydlę i spływa, przyspieszając obrót Ziemi zamiast obowiązkowego zwolnienia.
Niestety, ten mechanizm może działać wyłącznie przez paręnaście-parędziesiąt
lat. Później nie ma co topnieć - na szczytach gór, w konsekwencji założeń
kolegi - nie ma już śniegu.
Tymczasem jest. Czary - skąd się wziął?
s3nn0c
> >Dalej: w strefie podzwrotnikowej
> > liście latem schną.
>
> Musiałem zasnąć na biologii, sorry. Gdzie są te wyschnięte letnie lasy?
Nie musiałeś spać na biologii, ale byłeś tam kiedyś? Grecja, Turcja,
Tunezja, latem. Jak będziesz, popatrz na krzaki. I na ich liście.
> Większa ilość wody związanej na powierzchni Ziemi w postaci śniegu to
> argument raczej nieudolny, tym bardziej, że symetryczny (śnieg, który
spada
> na ląd waży dokładnie tyle samo, co śnieg spadający do morza; problemem
może
> być fakt, że lądy są na obszarach wyższych niż poziom morza,
O drobiazg. 100-200 metrów do paru kilometrów. Nie to, co drzewa!
ale to z kolei
> też nie tak istotny argument z uwagi na fakt, że sezonowe opady śniegu nie
> występują wszędzie, a na większości z tych terenów warstwa śniegu nie
zalega
> przez pół roku, tylko góra trzy miesiące).
No tak, śnieg nie może mieć wpływu na zimową prędkość obrotu Ziemi,
bo występuje tylko zimą. O tym istotnie nie pomyślałem.
> Pozostaje kwestia śniegu związanego na wierzchołkach górskich. Topnieje
> bydlę i spływa, przyspieszając obrót Ziemi zamiast obowiązkowego
zwolnienia.
> Niestety, ten mechanizm może działać wyłącznie przez
paręnaście-parędziesiąt
> lat. Później nie ma co topnieć - na szczytach gór, w konsekwencji założeń
> kolegi - nie ma już śniegu.
Hmmm. Czy kolega może mi wskazać, które konkretnie moje
założenie doprowadziło kolegę do wniosku, że śniegu w górach
od dawna nie ma?
Jeśli kolega wyciągnął ten wniosek z założenia (mojego), że śnieg
na wiosnę topnieje, to gratuluję.
> Nie musiałeś spać na biologii, ale byłeś tam kiedyś? Grecja, Turcja,
> Tunezja, latem. Jak będziesz, popatrz na krzaki. I na ich liście.
Potworne. Potworne. Ani jednego listka. Wyraźnie jeździmy w inne tereny
Grecji czy Hiszpanii. Pomijam już fakt, że argument jest mało warty.
Przyjmijmy bowiem na chwilę, że faktycznie kraje bliższe równikowi są latem
pozbawione roślinności (ekhm...)... Gdzie więc na półkuli południowej
pojawiają się te rozległe tereny leśne? Lasy Amazonii? Drogi panie! Pan się
głupot naczytał o lasach Amazonii. Jest powszechnie wiadomo, że latem nie
rosną tam żadne liście. Wszak lasy Amazonii to 10-ty równoleżnik, a Grecja
czy Hiszpania ledwie 40-ty.... ;-)
> O drobiazg. 100-200 metrów do paru kilometrów. Nie to, co drzewa!
Kolega wyraźnie komentuje przed doczytaniem do końca...
> No tak, śnieg nie może mieć wpływu na zimową prędkość obrotu Ziemi,
> bo występuje tylko zimą. O tym istotnie nie pomyślałem.
Zamiast kpić, lepiej zastanowić się, jakiego przedziału czasowego dotyczy
argument.
> Hmmm. Czy kolega może mi wskazać, które konkretnie moje
> założenie doprowadziło kolegę do wniosku, że śniegu w górach
> od dawna nie ma?
> Jeśli kolega wyciągnął ten wniosek z założenia (mojego), że śnieg
> na wiosnę topnieje, to gratuluję.
Sobie chyba, nieudolnego argumentu. Już służę rozumowaniem. Argumentem za
zwolnieniem obrotu Ziemi w okresie zimy na półkuli północnej miał być
zdaniem szanownego kolegi fakt, że w rzeczonym czasie w górach jest śnieg.
Śnieg ten, topniejąc latem, zmienia dystrybucję masy i wpływa na ruch wirowy
Ziemi. Niestety, argument ten jest "troszkę" kiepski, gdyż śnieg, żeby
topnieć, musi najpierw być. Proszę to przyjąć jako dogmat ;-P
Śnieg jest niczym innym, jak wodą pochodzącą z atmosfery. Ta jednak ma w tej
atmosferze taką samą masę, jak na lądzie, bydle wredne (chodzi o wagę
cząsteczki, nie dystrybucję masy). Zatem, aby argument kolegi działał, w
atmosferze nie może być wody - w przeciwnym razie ta, spadając w postaci
śniegu, przyspieszałaby ruch Ziemi (gdyż wiązałaby duże ilości wody na
powierzchni na długi czas), co jest sprzeczne z postawioną tu tezą. Skoro
nie ma tam tej wody, która później w części spada w postaci śniegu, to
śniegi kiedyś znikną, gdyż nie ma mechanizmu uzupełniającego.
Ergo: zakładając poprawność argumentu szanownego pana dochodzimy do wniosku,
że obecność śniegów na szczytach gór jest przykładem interwencji boskiej.
s3nn0c
Nie pisałem, drogi kolego, że ich nie ma, tylko że wysychają.
> > Hmmm. Czy kolega może mi wskazać, które konkretnie moje
> > założenie doprowadziło kolegę do wniosku, że śniegu w górach
> > od dawna nie ma?
> > Jeśli kolega wyciągnął ten wniosek z założenia (mojego), że śnieg
> > na wiosnę topnieje, to gratuluję.
> Sobie chyba, nieudolnego argumentu. Już służę rozumowaniem. Argumentem za
> zwolnieniem obrotu Ziemi w okresie zimy na półkuli północnej miał być
> zdaniem szanownego kolegi fakt, że w rzeczonym czasie w górach jest śnieg.
Kolega łże jak pies. Nie wysuwałem takiej tezy i nie podawałem na nią
żadnych argumentów. Pisałem natomiast bardzo wyraźnie, że nie wiem,
kiedy Ziemia krąży wolniej, a kiedy szybciej.
Więc, które moje założenie prowadzi do wniosku, że w górach śniegu
nie ma?
Ale zima jest raz tu a raz tam.
Chociaż "tu" jest jej więcej.
--
Azarien
wswiktor&poczta,fm
> Kolega łże jak pies. Nie wysuwałem takiej tezy i nie podawałem na nią
> żadnych argumentów. Pisałem natomiast bardzo wyraźnie, że nie wiem,
> kiedy Ziemia krąży wolniej, a kiedy szybciej.
> Więc, które moje założenie prowadzi do wniosku, że w górach śniegu
> nie ma?
"Zależy komu. Np. ja myślę, że zimowe drzewo pokryte śniegiem jest i tak
cięższe od letniego pokrytego liściami. Dalej: w strefie podzwrotnikowej
liście latem schną. Dalej: z końcem zimy śnieg w górach topnieje i spływa
na dół. Także z dachów i oczywiście z drzew, ale drzewa już były. A są
jeszcze chmury... i Amereka Południowa."
To chyba dostatecznie jasno postawiona kontrteza? I gdzie było to "bardzo
wyraźnie", szanowny panie? Gdzie? We wrednym skądinąd zdaniu "Twoje naukowe
podejście daje Ci niewątpliwą przewagę, tak więc Ty
wiesz, a ja nie."? Może zamiast do fizyki, lepiej zabrać się do polskiego i
uważniej formułować zdania? A może szanowny kolega także należy do tych,
którzy uważają, że sens zdania kończy się wraz z kropką i nie zależy od
kontekstu?
Darujmy sobie, drogi panie. Za chwilę dojdzie pan do wniosku, że zimą lasy
Amazonii gubią masowo liście i to równoważy wpływ analogicznego zachowania
na półkuli północnej... Zaś co do psa... Pyskować też potrafię, lecz akurat
na tej grupie nie mam na to specjalnej ochoty. Można prosić o lekkie
wytłumienie? Siebie, nie śniegów na szczytach gór?
Pozdrawiam,
s3nn0c
> Śnieg jest niczym innym, jak wodą pochodzącą z atmosfery.
A to pochodzenie wody też jest dobre.
Napisałem, że zimą śnieg leży na drzewach. Że leży w górach.
I na dachach. Że topnieje na wiosnę. Chyba nic z tego nie jest
Twoją kontrtezą? Więc GDZIE masz, szanowny panie
tą swoją jasną kontrtezę?
To, co napisałem, miało Ci uzmysłowić, szanowny panie,
że w swoim rozumowaniu pominąłeś parę czynników, w
tym i działające w nieporównywalnie większej skali, niż te, które
doprowadziły Cię do Twojej tezy. A ponieważ to prawda, a
przyjąć tego do wiadomości nie jesteś w stanie, wymyśliłeś sobie
moją rzekomą kontrtezę. Nie było żadnej kontrtezy.
>I gdzie było to "bardzo
> wyraźnie", szanowny panie? Gdzie? We wrednym skądinąd zdaniu "Twoje
naukowe
> podejście daje Ci niewątpliwą przewagę, tak więc Ty
> wiesz, a ja nie."?
Właśnie w nim. A moje zdanie jest wredne. To dlatego, że
ja jestem wredny. Niemniej, pisze w nim, jak wół, co trzeba.
Olałeś to, bo nie pasuje Ci do koncepcji, a nie z powodu
jakiegoś kontekstu.
Zrodlo: http://adk.astronet.pl/meteoryty.shtml
> Napisałem, że zimą śnieg leży na drzewach. Że leży w górach.
> I na dachach. Że topnieje na wiosnę. Chyba nic z tego nie jest
> Twoją kontrtezą? Więc GDZIE masz, szanowny panie
> tą swoją jasną kontrtezę?
> To, co napisałem, miało Ci uzmysłowić, szanowny panie,
> że w swoim rozumowaniu pominąłeś parę czynników, w
> tym i działające w nieporównywalnie większej skali, niż te, które
> doprowadziły Cię do Twojej tezy. A ponieważ to prawda, a
> przyjąć tego do wiadomości nie jesteś w stanie, wymyśliłeś sobie
> moją rzekomą kontrtezę. Nie było żadnej kontrtezy.
Drogi panie, pan chyba nie rozumie słów, które pisze. Bierze pan udział w
dyskusji, która dotyczyła dystrybucji materii w roślinach i ich wpływu na
rotację Ziemi. Jest mi bardzo miło, że był pan w stanie wskazać czynniki
dodatkowe, które należałoby uwzględnić w rozumowaniu, jednak kontekst
pańskich argumentów był jasny, a stanowisko wyraźnie określone: postawiona
teza jest błędna, gdyż nie uwzględnia innych czynników, z których
zasadniczym jest dla pana dystrybucja wody. Pozwoliłem sobie zripostować,
wskazując, że z uwagi na specyficzną dystrybucję lądów i klimat efekty tego
typu nie działają tak, jak szanowny pan usilnie próbuje imputować.
Podsumujmy: Półkula południowa zawiera istotnie mniej lądów od półkuli
północnej. W tym obszary leśne półkuli południowej to przede wszystki lasy
Amazonii, które złośliwie nie chcą gubić liści zimą - pewnie dlatego, że
rosnąc w okolicach równika nie bardzo wiedzą, czym ta zima w swej istocie
jest. Zatem między półkulą północną a południową istnieje wyraźna
dysproporcja między dystrybucją masy latem, a zimą. Jako kontrargument
przedstawił szanowy kolega problem z dystrybucją wody w atmosferze.
Wskazałem, że problem ten jest symetryczny - zimie na jednej półkuli
odpowiada lato na drugiej, zatem wpływ na czas rotacji nie powinien być
wielki. Co więcej, wskazałem, że pańskie rozumienie dystrybucji wody w
atmosferze jest naiwne, gdyż zakłada pan, że waży jedynie to, co spadło, a
nie to, co w tym powietrzu jest. W rezultacie mamy większość wody związaną w
postaci stałej na powierzchni, która - aczkolwiek z reguły wyższa niż poziom
morza, nadal złośliwie znajduje się poniżej atmosfery. Mało tego, wytknąłem
fakt, że czas występowania pokryw śnieżnych jest wyraźnie krótszy od czasu
wegetacji roślin, które są w pełni zielone praktycznie przez pół roku,
podczas gdy śniegi zalegają jedynie 2-3 miesiące, a i to nie zawsze. Czy
byłby pan łaskaw pofatygować dupę i zamiast pyskować, spróbował zbić ten
argument?
> Właśnie w nim. A moje zdanie jest wredne. To dlatego, że
> ja jestem wredny. Niemniej, pisze w nim, jak wół, co trzeba.
> Olałeś to, bo nie pasuje Ci do koncepcji, a nie z powodu
> jakiegoś kontekstu.
Ach, drogi Panie, zanim zacznie szanowny pan krytykowac innych, proszę
spróbować krytycznie przyjrzeć się sile pańskich argumentów i się do niej
ustosunkować. Jak na razie pyskowanie wychodzi panu lepiej od myślenia.
s3nn0c
> Drogi panie, pan chyba nie rozumie słów, które pisze. Bierze pan udział w
> dyskusji, która dotyczyła dystrybucji materii w roślinach i ich wpływu na
> rotację Ziemi. Jest mi bardzo miło, że był pan w stanie wskazać czynniki
> dodatkowe, które należałoby uwzględnić w rozumowaniu, jednak kontekst
> pańskich argumentów był jasny, a stanowisko wyraźnie określone: postawiona
> teza jest błędna
Gówno prawda, drogi panie. Stanowisko było, w rzeczy samej,
wyraźnie określone: NIE WIADOMO, a drogi pan nie dość,
że nie potrafi myśleć, to i nie potrafi czytać.
> Podsumujmy: Półkula południowa zawiera istotnie mniej lądów od półkuli
> północnej. W tym obszary leśne półkuli południowej to przede wszystki lasy
> Amazonii, które złośliwie nie chcą gubić liści zimą - pewnie dlatego, że
> rosnąc w okolicach równika nie bardzo wiedzą, czym ta zima w swej istocie
> jest. Zatem między półkulą północną a południową istnieje wyraźna
> dysproporcja między dystrybucją masy latem, a zimą. Jako kontrargument
> przedstawił szanowy kolega problem z dystrybucją wody w atmosferze.
> Wskazałem, że problem ten jest symetryczny - zimie na jednej półkuli
> odpowiada lato na drugiej, zatem wpływ na czas rotacji nie powinien być
> wielki.
Ten problem jest dokładnie tak samo symetryczny, jak letni
przyrost biomasy w roślinności. Ani mniej, ani bardziej.
>. Co więcej, wskazałem, że pańskie rozumienie dystrybucji wody w
> atmosferze jest naiwne, gdyż zakłada pan, że waży jedynie to, co spadło, a
> nie to, co w tym powietrzu jest.
Jako że źródłem wszelkiej wody jest atmosfera, to im więcej śniegu
spadnie, tym bardziej atmosfera jest sucha. Trzeba nawet
powiedzieć, że jest pan dość konsekwentny. Aż dziwne, że
nie wpadł pan na to, że wody, którą wiążą latem rośliny, też
musi brakować w atmosferze. Powyżej.
Niestety, myli się pan. Źródłem wody jest głównie morze.
Tak samo tej związanej w śniegu, jak i tej związanej w
liściach. Aby było jeszcze ciekawiej, morza to system naczyń
połączonych. Tak więc, wody, która jest związana jako śnieg
na Grenlandii (1000 km od osi Ziemi) brakuje m.in. na równiku
(6300 km od osi Ziemi). Wody, która jest związana w liściu
na czubku topoli też brakuje m.in. na równiku. Raczyłeś ten
fakt uwzględnić w twierdzeniu, że letni wysyp liści na topoli
skutkuje spowolnieniem obrotów Ziemi, drogi panie?
> > Właśnie w nim. A moje zdanie jest wredne. To dlatego, że
> > ja jestem wredny. Niemniej, pisze w nim, jak wół, co trzeba.
> > Olałeś to, bo nie pasuje Ci do koncepcji, a nie z powodu
> > jakiegoś kontekstu.
>
> Ach, drogi Panie, zanim zacznie szanowny pan krytykowac innych, proszę
> spróbować krytycznie przyjrzeć się sile pańskich argumentów i się do niej
> ustosunkować. Jak na razie pyskowanie wychodzi panu lepiej od myślenia.
Drogi Panie. Bełkot Pański nijak nie zmieni faktu, że w tym co
napisałem na początku, stoi wyraźnie, że nie wiem, kiedy Ziemia się
obraca wolniej, a kiedy szybciej, natomiast cytatu, w którym
twierdzę to, co według Pana twierdzę, nie jest Pan w stanie
podać.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
> Gówno prawda, drogi panie. Stanowisko było, w rzeczy samej,
> wyraźnie określone: NIE WIADOMO, a drogi pan nie dość,
> że nie potrafi myśleć, to i nie potrafi czytać.
Sugeruję nauczyć się jasnego formułowania własnych opinii. "Gówno prawda"
jest już bliskie ideałowi: pańskie stanowisko jest wyraźnie zarysowane i od
razu pozwala sklasyfikować wypowiedź. Teraz proszę poćwiczyć z resztą
wypowiedzi.
> Ten problem jest dokładnie tak samo symetryczny, jak letni
> przyrost biomasy w roślinności. Ani mniej, ani bardziej.
Jest pan równie pyskaty jak głupi. Proszę wybaczyć i uznać, że w tym miejscu
straciłem cierpliwość. Sugerowałbym również, aby szanowny pyskacz odświeżył
swoją przyjaźń z jakimś atlasem. Lub, lepiej, WorldWindem.
> Jako że źródłem wszelkiej wody jest atmosfera, to im więcej śniegu
> spadnie, tym bardziej atmosfera jest sucha. Trzeba nawet
> powiedzieć, że jest pan dość konsekwentny. Aż dziwne, że
> nie wpadł pan na to, że wody, którą wiążą latem rośliny, też
> musi brakować w atmosferze.
Nie do wiary. Roślinki wiążą wodę. Jestem z pana dumny. Zwłaszcza, że z
pańskich wyrafinowanych inaczej argumentów jasno wynika, że robią to w
korzeniach. Brawo.
> Niestety, myli się pan. Źródłem wody jest głównie morze.
No proszę, mamy źródełko?
> Tak samo tej związanej w śniegu, jak i tej związanej w
> liściach. Aby było jeszcze ciekawiej, morza to system naczyń
> połączonych.
...i naczyńka połączone? W morzu? Zaczynają mnie bawić pańskie
sformułowania, choć, naturalnie, dostrzegam głębię idei za nimi stojących...
Wolałbym jednak widzieć ją sformułowaną mniej naiwnie.
> Tak więc, wody, która jest związana jako śnieg
> na Grenlandii (1000 km od osi Ziemi) brakuje m.in. na równiku
> (6300 km od osi Ziemi).
Drogi panie, mówimy o zmianach SEZONOWYCH, w skali roku. Nie widzę żadnego
mechanizmu, który usprawiedliwiałby jakieś rażące dysproporcje w dystrybucji
wody w atmosferze między obiema półkulami, rozważane w skali roku. Zresztą,
od pewnego czasu z coraz większym rozbawieniem przyglądam się pańskim
argumentom, albowiem tak w rzeczywistości nawet nie zdaje pan sobie sprawy,
że gada nie o tym, o czym powinien, i nawet nie zauważa manipulacji, których
się dopuszczam w swoich argumentach, co bawi mnie już do łez, bowiem jako
wyrafinowany adwersarz ma pan - w teorii - taki obowiązek. Wie pan, dlaczego
w rzeczywistości mało mnie obchodzi ilość pary wodnej w powietrzu? Naprawdę,
to nie takie trudne do spostrzeżenia, że jedyna siła pańskich argumentów
tkwiła w owym spostrzeżeniui dotyczącym warstw śniegu, które - jak wskazałem
i co nie wzbudziło pańskich zastrzeżeń - mają relatywnie krótki okres
oddziaływania. Jest pan bystry gość, załapie pan, o co chodzi... Mocno w to
wierzę...
> Wody, która jest związana w liściu
> na czubku topoli też brakuje m.in. na równiku. Raczyłeś ten
> fakt uwzględnić w twierdzeniu, że letni wysyp liści na topoli
> skutkuje spowolnieniem obrotów Ziemi, drogi panie?
Drogi panie, proszę mi wyjaśnić, w czym to jest wiązana na równiku woda w
czasie tamtejszej "zimy", że jej brak jest tak istotny w okresie tamtejszego
"lata". No i może jednak mała powtórka elementarnej wiedzy z geografii by
się przydała...
> Drogi Panie. Bełkot Pański nijak nie zmieni faktu, że w tym co
> napisałem na początku, stoi wyraźnie, że nie wiem, kiedy Ziemia się
> obraca wolniej, a kiedy szybciej, natomiast cytatu, w którym
> twierdzę to, co według Pana twierdzę, nie jest Pan w stanie
> podać.
Jestem w stanie podać wyraźny, jednoznaczny kontekst. Proszę spróbować
błysnąć intelektualnie i wyjść poza szlaban językowych nawyków z
podstawówki.
s3nn0c
"Pan wie, ja nie" nie było wystarczająco jasne? Sugeruję
nauczyć się czytać cudze opinie.
> > Ten problem jest dokładnie tak samo symetryczny, jak letni
> > przyrost biomasy w roślinności. Ani mniej, ani bardziej.
>
> Jest pan równie pyskaty jak głupi. Proszę wybaczyć i uznać, że w tym
miejscu
> straciłem cierpliwość. Sugerowałbym również, aby szanowny pyskacz
odświeżył
> swoją przyjaźń z jakimś atlasem. Lub, lepiej, WorldWindem.
Jasne. Kiedy na lądzie rosną roślinki, to ze względu
na dysproporcję w rozkładzie lądów znacznie więcej
ich rośnie na półkuli północnej. Ale kiedy na lądzie
leży śnieg, to sytuacja jest symetryczna.
Ktokolwiek zna się na atlasie, musi być tego pewien.
> > Jako że źródłem wszelkiej wody jest atmosfera, to im więcej śniegu
> > spadnie, tym bardziej atmosfera jest sucha. Trzeba nawet
> > powiedzieć, że jest pan dość konsekwentny. Aż dziwne, że
> > nie wpadł pan na to, że wody, którą wiążą latem rośliny, też
> > musi brakować w atmosferze.
>
> Nie do wiary. Roślinki wiążą wodę. Jestem z pana dumny. Zwłaszcza, że z
> pańskich wyrafinowanych inaczej argumentów jasno wynika, że robią to w
> korzeniach. Brawo.
Tak, wiążą. W korzeniach, owszem, też, choć wynika to
z moich wyrafinowach inaczej argumentów tylko w wypadku
zastosowania pańskiego logicznego inaczej rozumowania.
> > Niestety, myli się pan. Źródłem wody jest głównie morze.
>
> No proszę, mamy źródełko?
Źródło.
> > Tak samo tej związanej w śniegu, jak i tej związanej w
> > liściach. Aby było jeszcze ciekawiej, morza to system naczyń
> > połączonych.
>
> ...i naczyńka połączone? W morzu? Zaczynają mnie bawić pańskie
> sformułowania, choć, naturalnie, dostrzegam głębię idei za nimi
stojących...
Świetnie. Tak, morze, tak, naczynia, tak, połączone. Cieszę się, że
to pana bawi.
> Wolałbym jednak widzieć ją sformułowaną mniej naiwnie.
Niestety. Na pewno domyśla się pan, gdzie mam to, co pan by wolał.
> > Tak więc, wody, która jest związana jako śnieg
> > na Grenlandii (1000 km od osi Ziemi) brakuje m.in. na równiku
> > (6300 km od osi Ziemi).
>
> Drogi panie, mówimy o zmianach SEZONOWYCH, w skali roku. Nie widzę żadnego
> mechanizmu, który usprawiedliwiałby jakieś rażące dysproporcje w
dystrybucji
> wody w atmosferze między obiema półkulami, rozważane w skali roku.
Nie widzi pan? To, że kiedy na ziemi leży śnieg, w atmosferze
jest mniej wody, to był pański wymysł, nie mój.
> od pewnego czasu z coraz większym rozbawieniem przyglądam się pańskim
> argumentom, albowiem tak w rzeczywistości nawet nie zdaje pan sobie
sprawy,
> że gada nie o tym, o czym powinien, i nawet nie zauważa manipulacji,
których
> się dopuszczam w swoich argumentach, co bawi mnie już do łez, bowiem jako
> wyrafinowany adwersarz ma pan - w teorii - taki obowiązek. Wie pan,
dlaczego
> w rzeczywistości mało mnie obchodzi ilość pary wodnej w powietrzu?
Nie wiem. Nawet nie wiem, że pana nie obchodzi, zważywszy,
że przytaczał ją pan (błędnie) przeciwko wpływowi śniegu.
> to nie takie trudne do spostrzeżenia, że jedyna siła pańskich argumentów
> tkwiła w owym spostrzeżeniui dotyczącym warstw śniegu, które - jak
wskazałem
> i co nie wzbudziło pańskich zastrzeżeń - mają relatywnie krótki okres
> oddziaływania.
No, tak jak pisałem - śnieg nie może oddziaływać na zimową
prędkość obrotu, bo występuje tylko zimą. W przeciwieństwie
do liści, których okres oddziaływania jest również sezonowy.
I które mogą wpływać na letnią prędkość obrotu, bo występują
też wiosną i jesienią, a nie tylko latem. Prawda?
> > Wody, która jest związana w liściu
> > na czubku topoli też brakuje m.in. na równiku. Raczyłeś ten
> > fakt uwzględnić w twierdzeniu, że letni wysyp liści na topoli
> > skutkuje spowolnieniem obrotów Ziemi, drogi panie?
>
> Drogi panie, proszę mi wyjaśnić, w czym to jest wiązana na równiku woda w
> czasie tamtejszej "zimy", że jej brak jest tak istotny w okresie
tamtejszego
> "lata".
Drogi panie, jednak spał pan na biologii. Kiedy mówię o wiązaniu
wody w liściach topoli, to nie mówię o wiązaniu wody na równiku,
na którym topole nie rosną.
I - zdaje się, że nadal pan walczy z nieistniejącą tezą.
, kiedy Ziemia się
> > obraca wolniej, a kiedy szybciej, natomiast cytatu, w którym
> > twierdzę to, co według Pana twierdzę, nie jest Pan w stanie
> > podać.
>
> Jestem w stanie podać wyraźny, jednoznaczny kontekst.
Z którego widać wyraźnie, że zakwestionowałem zdanie "wiadomo,
kiedy". Nie stawiałem żadnej kontrtezy, a już na pewno nie takiej,
jaką mi Pan imputuje.
Z pewnością zmiany sezonowe są pomijalnie małe.
Niemniej, prawdopodobieństwo, że wynoszą dokładnie 0....
a ja to ujme tak, że nie mozna w tym rozumowaniu patrzeć na sprawe poprzez
prysmat zmian powierzchniowych, ponieważ zdecydowanie wieksze znaczenie ma
ilość wody w powietrzu niz na ziemi, poniewaz w atmoosferze jest jej
znacznie wiecej nic na ziemi, a po drugie jest ona dalej od osi obrowu, tak
wiec uznaje ze na predkosc obrotu nie wpływa pora roku, poniewaz znacznie
wieksze (jakkolwiek i tak pomijalnie małe) skutki daje aktualne
rozmieszczenie chmur i innych zmienych mas w powietrzu. zapewne nie mozna w
tym rozumowaniu pominąć prądów masy w płaszczu ziemi
> Do Pisma sięgnij - tam już przed wiekami napisano:
> Z PROCHU powstales, W PROCH się obrócisz.
>
> Ciała ludzi nie "powstają" i nie "znikają", lecz
> rozwijają się, __budowane z pokarmu__, i z powrotem
> __rozkładają się__ po śmierci.
A dusza?
Trzeba by dać odpowiedź na pytanie
"Czy dusza ma masę i czy powstanie nowej duszy
łamie zasady zachowania"?
BTW: w jednym z podwątków możemy rozważyć,
"Czy człowiek po lobotomii ma dwie dusze?".
:-)
--
mjk
* 22 lipca, Dzien Misia * Nowa Świecka Tradycja *
http://www.dzienmisia.pl/
Nie ma znaczenia w rozważanej sprawie.
Niezależnie od tego, czy i ile waży, dusza nie bierze
się z materii ziemskiej ani na Ziemi nie pozostaje.
Zatemw ciągu wieków wędrówka dusz (z fabryki do ciał,
i z ciał w zaświaty) nie zmienia bilansu masy planety.
No, co najwyżej o tyle, że liczba ludności rośnie...
> :-)
Maciek
Ale właśnie aktualne rozmieszczenie chmur ma wszelkie dane, żeby zależeć
od pory roku. Poza tym się zgadzam, to chyba kwestia decydująca.
Poza tym, jeśli chodzi o te inne masy w powietrzu, to ptaki odlatują na
południe.:)
> Jasne. Kiedy na lądzie rosną roślinki, to ze względu
> na dysproporcję w rozkładzie lądów znacznie więcej
> ich rośnie na półkuli północnej. Ale kiedy na lądzie
> leży śnieg, to sytuacja jest symetryczna.
> Ktokolwiek zna się na atlasie, musi być tego pewien.
Drogi panie, proszę się nie kompromitować. Wyraźnie pisałem, że symetria
dotyczy dystrybucji wody w atmosferze. Skończże człowiecze przypieprzać się
do innych, naucz się czytać uważnie. Dodatkowo kpina ta jest wyjątkowo
głupia w świetle faktu, że rozmyślnie ignoruje szanowny pan pozostałe moje
uwagi, które do tego faktu się odnoszą.
Napiszę wprost: chłopie, nie potrafisz dyskutować, spadaj. Potrafisz -
czepiaj się argumentów zapoznając się wpierw z nimi.
> Źródło.
Nie wątpię, że potrafi pan je wskazać. Chyba jako jedyny człowiek na tej
planecie pan wie, gdzie zaczyna się koło.
Gratuluję.
> Niestety. Na pewno domyśla się pan, gdzie mam to, co pan by wolał.
Zapewne tam, gdzie przyzwoitość i umiejętność parowania kontrargumentów.
Zgadłem?
> Nie widzi pan? To, że kiedy na ziemi leży śnieg, w atmosferze
> jest mniej wody, to był pański wymysł, nie mój.
Coś się chłopie tak tego śniegu maniakalnie uczepił... Przypomnij sobie moje
podstawowe zarzuty: krótkotrwałość powłoki śnieżnej, zwłaszcza na
szerokościach dalszych od bieguna i jej niewielką grubość.
> Nie wiem. Nawet nie wiem, że pana nie obchodzi, zważywszy,
> że przytaczał ją pan (błędnie) przeciwko wpływowi śniegu.
Sądzę, że nie popełniłem błędu. Będzie szanowny kolega łaskawy skazać
zjawisko fizyczne, które sprzyja zwiększeniu wilgotności powietrza w
temperaturach poniżej zera? Tak łopatologicznie bym prosił wytłumaczyć mi,
gdzie w tym założeniu tkwił błąd. Przekona mnie szanowny pyskacz, zmienię
zdanie.
> No, tak jak pisałem - śnieg nie może oddziaływać na zimową
> prędkość obrotu, bo występuje tylko zimą. W przeciwieństwie
> do liści, których okres oddziaływania jest również sezonowy.
> I które mogą wpływać na letnią prędkość obrotu, bo występują
> też wiosną i jesienią, a nie tylko latem. Prawda?
Na razie zgadzam się z tym, że świetnie operuje pan literkami, znacznie
gorzej znaczeniami. Zaś z kontekstu tej wypowiedzi nawet nie wynika, czemu
ma służyć. Nie mówiąc już o fakcie, że zawiera twierdzenia, których nie
wypowiedziałem.
> Drogi panie, jednak spał pan na biologii. Kiedy mówię o wiązaniu
> wody w liściach topoli, to nie mówię o wiązaniu wody na równiku,
> na którym topole nie rosną.
> I - zdaje się, że nadal pan walczy z nieistniejącą tezą.
Nie, walczę z ewidentnie prostackimi argumentami. Bądź pan łaskaw odczepić
się od topoli, uważnie przeczytać, co paluszkami wklepał, i odpowiedzieć na
pytanie, od odpowiedzi na które tak nieudolnie próbuje się pan teraz
wymigać.
> Z którego widać wyraźnie, że zakwestionowałem zdanie "wiadomo,
> kiedy". Nie stawiałem żadnej kontrtezy, a już na pewno nie takiej,
> jaką mi Pan imputuje.
Trzeba było tak sprecyzować wypowiedź, aby jednoznacznie określała
stanowisko, a nie pozostawiała pole do dwóch całkowicie odmiennych
interpratacji. Kontekst to także rzecz, o której warto pamiętać w dyskusji,
drogi panie.
s3nn0c
> a ja to ujme tak, że nie mozna w tym rozumowaniu patrzeć na sprawe poprzez
> prysmat zmian powierzchniowych, ponieważ zdecydowanie wieksze znaczenie ma
> ilość wody w powietrzu niz na ziemi, poniewaz w atmoosferze jest jej
> znacznie wiecej nic na ziemi, a po drugie jest ona dalej od osi obrowu,
tak
> wiec uznaje ze na predkosc obrotu nie wpływa pora roku, poniewaz znacznie
> wieksze (jakkolwiek i tak pomijalnie małe) skutki daje aktualne
> rozmieszczenie chmur i innych zmienych mas w powietrzu. zapewne nie mozna
w
> tym rozumowaniu pominąć prądów masy w płaszczu ziemi
Śmiem polemizować. Nie znam badań w tym zakresie, ale był to punkt, który
pozwoliłem sobie wykorzystać w "dyskusji" z panem Woźniakiem. Tam, ku mojemu
rozbawieniu, przeszedł, mimo iż zupełnie naturalne wydaje się, że wpływ
atmosfery na ruch wirowy planety wydaje się być zaniedbywalnie mały z uwagi
na relatywnie słabe jej oddziaływanie z powierzchnią przy tych różnicach
prędkości, o których można tu mówić.
Pozdrawiam,
s3nn0c
A ja wręcz przeciwnie. Dlaczego to chmury ważą? Przecież nie są zrobione z
bitej śmietany, a że je widać to jeszcze nie znaczy, że są czymś
diametralnie różnym od otaczającego je przeźroczystego powietrza.
Pozdrawiam Kimbar
Sorka, ale naprawdę nie wiem o co ci poszło... L.
No, chyba o to, że A.L. nie chce ani przesiąść się na jakiś
prosty czytnik newsów, który by domyślnie poprawnie traktował
wątki, ani też skorzystać z (udzielonej dwa dni wcześniej
w grupie pl.sci.matematyka) porady Andrzeja K., dotyczącej
właściwej konfiguracji FA - i oczekuje, że inni będą
specjalnie tak pisać, by dostosować się do jednego na
świecie źle skonfigurowanego czytnika...
Maciek
A ludzie to powstaja z milosci? :))) Czy moze z materii ziemskiej? :)
> Twoje pytanie jednak nasuwa mi moje:
> Ile kg waży nasza planeta?
Z dokladnoscia do kilograma????? :)
--
(STS)
- Mamo, czy ludzie byli na Księżycu?
- Byli, ale teraz walczymy z dziurą ozonową.
Satelity gps nie potrafia tego obliczyc ? :-)
J.
A niby JAK maja obliczyc? :)
Trzeba by znac mase takiego satelity do ... gdzies pikograma chyba i
jego orbite do mikrometra :)
Drogi panie, proszę się nie kompromitować. Wyraźnie i długo
rozmawiamy o wpływie leżącego na glebie śniegu, a nie o dystrybucji
wody w atmosferze. Wyraźnie pisze pan, że śnieg nie ma wpływu, bo
jest symetryczny.
> > Nie widzi pan? To, że kiedy na ziemi leży śnieg, w atmosferze
> > jest mniej wody, to był pański wymysł, nie mój.
>
> Coś się chłopie tak tego śniegu maniakalnie uczepił... Przypomnij sobie
moje
> podstawowe zarzuty: krótkotrwałość powłoki śnieżnej, zwłaszcza na
> szerokościach dalszych od bieguna i jej niewielką grubość.
Bardzo zręczna zmiana tematu. Nieudana.
Wymysł, że w atmosferze jest mniej wody, kiedy spadnie śnieg.
był pański. A teraz nie widzi pan powodów.
Krótkotrwałość śniegu jest porównywalna z krótkotrwałością liści,
które dla pana są czynnikiem dominującym. Masa śniegu jest
znacznie większa. Różnica poziomów podobna albo większa.
Zależy, od czego liczyć.
>
> > Nie wiem. Nawet nie wiem, że pana nie obchodzi, zważywszy,
> > że przytaczał ją pan (błędnie) przeciwko wpływowi śniegu.
>
> Sądzę, że nie popełniłem błędu.
Źle pan sądzi.
>Będzie szanowny kolega łaskawy skazać
> zjawisko fizyczne, które sprzyja zwiększeniu wilgotności powietrza w
> temperaturach poniżej zera?
Nie będę łaskaw. Nie twierdzę, że jest większa, ani że jest
równa, ani że jest mniejsza. Pan będzie łaskaw wyjaśnić, skąd
pan wziął stwierdzenie, że im więcej śniegu lezy na ziemi, tym
mniej wody w atmosferze.
> > No, tak jak pisałem - śnieg nie może oddziaływać na zimową
> > prędkość obrotu, bo występuje tylko zimą. W przeciwieństwie
> > do liści, których okres oddziaływania jest również sezonowy.
> > I które mogą wpływać na letnią prędkość obrotu, bo występują
> > też wiosną i jesienią, a nie tylko latem. Prawda?
>
> Na razie zgadzam się z tym, że świetnie operuje pan literkami, znacznie
> gorzej znaczeniami. Zaś z kontekstu tej wypowiedzi nawet nie wynika, czemu
> ma służyć. Nie mówiąc już o fakcie, że zawiera twierdzenia, których nie
> wypowiedziałem.
Nie jest pan, jak widać, taki dobry w rozgryzaniu kontekstu,
jak to się panu zdaje.
Co do twierdzeń, co ich pan nie wypowiadał, to fakt: nie wypowiadał
pan twierdzenia, ze lioście występują jesienią i wiosną.
> > Drogi panie, jednak spał pan na biologii. Kiedy mówię o wiązaniu
> > wody w liściach topoli, to nie mówię o wiązaniu wody na równiku,
> > na którym topole nie rosną.
> > I - zdaje się, że nadal pan walczy z nieistniejącą tezą.
>
> Nie, walczę z ewidentnie prostackimi argumentami. Bądź pan łaskaw odczepić
> się od topoli, uważnie przeczytać, co paluszkami wklepał, i odpowiedzieć
na
> pytanie, od odpowiedzi na które tak nieudolnie próbuje się pan teraz
> wymigać.
Pytanie nie ma żadnego związku z czymkolwiek, ale dobra, odpowiem.
Tak, jak pytanie zasługuje. Na równiku nie ma "zimy" i nie ma "lata",
afaik są 2 pory suche i 2 pory deszczowe.
> > Z którego widać wyraźnie, że zakwestionowałem zdanie "wiadomo,
> > kiedy". Nie stawiałem żadnej kontrtezy, a już na pewno nie takiej,
> > jaką mi Pan imputuje.
>
> Trzeba było tak sprecyzować wypowiedź, aby jednoznacznie określała
> stanowisko, a nie pozostawiała pole do dwóch całkowicie odmiennych
> interpratacji. Kontekst to także rzecz, o której warto pamiętać w
dyskusji,
> drogi panie.
W dyskusji trzeba czytać napisy, drogi panie. A kontekst również nie
pozostawia wątpliwości: pan twierdził, ze wiadomo, ja że zależy komu.
To, że je widać, nie znaczy, że są czymś innym, Ale są: to krople, nie gaz.
Oczywiście, to nie koniec. Są tu pewnie i setki czynników.
> Drogi panie, proszę się nie kompromitować. Wyraźnie i długo
> rozmawiamy o wpływie leżącego na glebie śniegu, a nie o dystrybucji
> wody w atmosferze. Wyraźnie pisze pan, że śnieg nie ma wpływu, bo
> jest symetryczny.
Drogi panie, won do podstawowki czytac sie uczyc, gdy pan wroci i bedzie
odrobine bardziej rzetelny i odrobine mniej pyskaty, bedziemy kontynuowac
dyskusje.
s3nn0c
Drogi panie, z przyjemnością widzę, że jest pan za głupi, żeby ktoś, kto
ukończył podstawówkę był w ogóle zainteresowany dyskusją z panem.
Poza tym jest pan aroganckim chamem, podobnie zresztą, jak ja, tylko
bardziej. Co do pańskiego wymogu rzetelności, jest bardzo zabawny.