pozdrawiam
justa
Podobno takie leczenie pomaga bardzo, ale to już wet się wypowie co kociak
powinien zjadać. Oczywi¶cie skonsultuj się z 3 wetami, zawsze lepiej imho.
Szczegolnie jeżeli będzie to kot domowy, nie będzie szalał po drzewach itp,
leczenie bez zabiegu powinno pomóc. Kociak to lekka istota, miejmy nadzieję,
że się uda.
Seco
Niezależnie od wszystkiego, wydaje mi się, że warto by powiadomić
hodowcę, od którego go macie.
Paulina
> Niezależnie od wszystkiego, wydaje mi się, że warto by powiadomić
> hodowcę, od którego go macie.
>
> Paulina
Tak też zrobiłam!!!
pozdrawiam
justyna
> Kociak to lekka istota, miejmy nadzieję,
> że się uda.
No - akurat MC lekkie nie sa :(
Kocur potrafi wazyc kilkanascie kilo. Szczuply kocur...
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
> Teraz leczenie zachowawcze, a jak to nie pomoże - zabieg :(((
Teraz bardzo wazne jest zeby kocurek byl jak najlzejszy - bez wzgledu na to
czy sprawa skonczy sie operacja czy nie.
A wiec - nie podawanie bardzo wysokobialkowych karm, karmienie ze
zwroceniem uwagi na to zeby kot nie utyl ani nie rosl za szybko, wczesna
kastracja (moze powstrzymac "samczy" rozwoj i nabieranie masy).
Uwazanie tez zeby kot skakal z duzych wysokosci, nie szalal w dzikich
podskokach i zwrotach - choc to nie jest proste :(.
Poza tym - wzmacnianie miesni w tylnych lapach - a wiec choc kot nie
powinien skakac i galopowac w podskokach - to nie powinien unikac ruchu.
A jesli to wszystko nic nie da - to nie wzbranianie sie przed operacja.
Jesli to kot z rodowodem - to nie krepuj sie zadac od hodowcy parcypowania
w kosztach leczenia i operacji - ma obowiazek.
Dysplazja u MC jest choroba dziedziczna i hodowca wedlug prawa nie moze sie
wykrecic od pokrycia chocby czescii kosztow.
Chyba ze podpisalas jakis dziwny punkt w umowie - np. ze hodowca nie
odpowiada za zadne tego typu ujawnione choroby.
Przeczytaj ja dokladnie.
> jeżeli ktoś miał podobne perypetie ze swoim kotkiem-prosiłabym o rady.
Mam kotke ktora rowniez miala problemy ze stawami - choc troszke inne.
> Teraz bardzo wazne jest zeby kocurek byl jak najlzejszy - bez wzgledu na
to
> czy sprawa skonczy sie operacja czy nie.
> A wiec - nie podawanie bardzo wysokobialkowych karm, karmienie ze
> zwroceniem uwagi na to zeby kot nie utyl ani nie rosl za szybko, wczesna
> kastracja (moze powstrzymac "samczy" rozwoj i nabieranie masy).
wczesna kastracja - to ile miesięcy: siedem-osiem?? bo chyba wczesniej nie?
> Uwazanie tez zeby kot skakal z duzych wysokosci, nie szalal w dzikich
> podskokach i zwrotach - choc to nie jest proste :(.
no fakt, proste nie jest :) tym bardziej, ze mamy drugiego kota - syjama, a
jak wiadomo to nie jest malo ruchliwa rasa :) zaczepia nam biednego krakersa
;) ale krakers jak nie chce to kładzie się na kanapę, walnie go łapą i
koniec zabawy!!
> Poza tym - wzmacnianie miesni w tylnych lapach - a wiec choc kot nie
> powinien skakac i galopowac w podskokach - to nie powinien unikac ruchu.
na szczęście nie unika, choć zbyt wiele nie zaszaleje - tylne łapy bardzo
przeszkadzają mu chodzić :(
> A jesli to wszystko nic nie da - to nie wzbranianie sie przed operacja.
oczywiście jeżeli to będzie rozwiązanie, które pomoże kotu- to jak
najbardziej!!!
> Jesli to kot z rodowodem - to nie krepuj sie zadac od hodowcy parcypowania
> w kosztach leczenia i operacji - ma obowiazek.
> Dysplazja u MC jest choroba dziedziczna i hodowca wedlug prawa nie moze
sie
> wykrecic od pokrycia chocby czescii kosztow.
> Chyba ze podpisalas jakis dziwny punkt w umowie - np. ze hodowca nie
> odpowiada za zadne tego typu ujawnione choroby.
> Przeczytaj ja dokladnie.
Kot ma rodowód, a w umowie kupna-sprzedaży jest napisane, że:
"Kupujący ma prawo do wykonania własnej kontroli weterynaryjnej kota w ciągu
3 dni od momentu odebranai kota z hodowli. Jeżeli w czasie tej kontroli
lekarz weterynarii wykryje u kota chorobę bądź wadę budowy i stwierdzi ją na
piśmie, kupujący ma prawo zwrócić kota sprzedającemu i zażądać zwrotu
wpłaconych za kota pieniędz przedstawiając sprzedającemu dokumentację
weterynaryjną będącą podsatą tego żadania"
I teraz pytanie, co to jest kontrola? bo o ile mi wiadomo, to dyspazji nie
można zdiagnozować przez dotyk, a robić zdjęcie rtg kotu zaraz po odebraniu
kota z hodoli wydaje mi się non sensemy - tym bardziej, że to zawsze
naświetlania prawda?
I pytanie: czy dysplazja to wada budowy czy choroba dziedziczna? Sama już
nie wiem jak patrzeć na ten podpunkt w umowie ;)
pozdrawiam serdecznie i dziękuję!!!!
justyna
> jeżeli ktoś miał podobne perypetie ze swoim kotkiem-prosiłabym o rady.
No, nasze koty szczęsliwie nie mają żadnych problemów ze stawami, ale
goldeny teściów, owszem :-(
Miaukuny to są ogólnie duże koty, więc bardzo ważne, żebyś swojemu
kociakowi nie pozwalała na zbyt szybki przyrost masy. Bo stawy nie
wytrzymają. Powinien mieć silne mięśnie (one mogą naprawdę ładnie
podtrzymywac taki dysplastyczny staw, "na oko" niemal nic nie widać) ale
byc szczupły. Ponieważ to kocur to pogadaj z wetem, czy nie byłaby
wskazana mocno wczesna kastracja - nie nabierze wtedy masy, a taka
bardziej "dziewczęca" budowa w tym wypadku jest bardzo pożądana. A do
rozrodu to on i tak sie nie nada, skłonności do tej choroby są
dziedziczne :-(
--
/)
/\___/\ (( Alex <kotek[at]chemistry[dot]pl>
\`@_@'/ )) http://chemistry.pl/alex/
{=:Y:=}_// GG:326587, JID:kotek[at}chrome.pl
-{_}^-'{_}-------------------------------------
> Ponieważ to kocur to pogadaj z wetem, czy nie byłaby
> wskazana mocno wczesna kastracja - nie nabierze wtedy masy, a taka
> bardziej "dziewczęca" budowa w tym wypadku jest bardzo pożądana. A do
> rozrodu to on i tak sie nie nada, skłonności do tej choroby są
> dziedziczne :-(
maluch i tak ma byc kastrowany, takze..... wczesniej najwyzej pozbedzie sie
jąderek ;)))
pozdrawiam serdecznie
justyna
Teraz chodze za Rokita krok w krok i uwaznie obserwuje tylne lapki, choc
hodowca zapewnial ze kociak jest zdrowy a i po rodzince Rokisia widac bylo ze
to same okazy zdrowia.
pozdrawiam
malgos
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
Nie bój się podobno to bardzo rzadka choroba u kotów :)) także....... ja już
spełniłam statystyki ;)
pozdrawiam
justyna + broda + kulejący krakers ;)
> wczesna kastracja - to ile miesięcy: siedem-osiem?? bo chyba wczesniej nie?
Mysle ze blizej 6. Co prawda MC dojrzewaja dlugo, dluzej niz inne rasy.
Ale musisz pamietac ze przez jeszcze jakis miesiac w kociej krwi kraza
jeszcze hormony i ze zabieg nie powoduje ich gwaltownego znikniecia.
A u Twojego kocurka trzeba by zatrzymac samczy rozwoj zanim sie jeszcze
zacznie.
Zazwyczaj u kocurow czeka sie z kastracja do czasu rozwiniecia sie jamy
napletkowej i zeby kocur mial czas sie w pelni rozwinac jako samiec, nabrac
samczego wygladu.
Dla Ciebie wazny jest ten pierwszy cel i z jego powodu lepiej nie kastrowac
bardzo wczesniej - bo z punktu widzenia stawow warto by byly zrobic to jak
najwczesniej. Zeby kocur pozostal drobny.
> no fakt, proste nie jest :) tym bardziej, ze mamy drugiego kota - syjama, a
> jak wiadomo to nie jest malo ruchliwa rasa :) zaczepia nam biednego krakersa
> ;) ale krakers jak nie chce to kładzie się na kanapę, walnie go łapą i
> koniec zabawy!!
No tak - MC maja swoje sposoby :)
A wielkosc ich lapy daje im niezly argument :)
> na szczęście nie unika, choć zbyt wiele nie zaszaleje - tylne łapy bardzo
> przeszkadzają mu chodzić :(
Biedak :((((
To musi miec niezle zjechane stawy biodrowe :((((
> oczywiście jeżeli to będzie rozwiązanie, które pomoże kotu- to jak
> najbardziej!!!
A masz dobrego chirurga?
Bo tylko taki powinien sie brac za tego typu operacje...
Doswiadczony chirurg majacy dostep do dobrych materialow.
> Kot ma rodowód, a w umowie kupna-sprzedaży jest napisane, że:
> "Kupujący ma prawo do wykonania własnej kontroli weterynaryjnej kota w ciągu
> 3 dni od momentu odebranai kota z hodowli. Jeżeli w czasie tej kontroli
> lekarz weterynarii wykryje u kota chorobę bądź wadę budowy i stwierdzi ją na
> piśmie, kupujący ma prawo zwrócić kota sprzedającemu i zażądać zwrotu
> wpłaconych za kota pieniędz przedstawiając sprzedającemu dokumentację
> weterynaryjną będącą podsatą tego żadania"
I to wszystko?
No to fajna umowa i wytraca Ci bron z reki :(
Ciekawe jak czlowiek ma w ciagu trzech dni dowiedziec sie ze kociak ma np.
wade wrodzona serca, torbielowatosc nerek lub dysplazje :(
Przeciez wiele rzeczy wychodzi w ciagu najblizszych miesiecy...
Nie ma nic o odpowiedzialnosci hodowcy w razie wystapienia wad wrodzonych?
> I teraz pytanie, co to jest kontrola? bo o ile mi wiadomo, to dyspazji nie
> można zdiagnozować przez dotyk, a robić zdjęcie rtg kotu zaraz po odebraniu
> kota z hodoli wydaje mi się non sensemy - tym bardziej, że to zawsze
> naświetlania prawda?
Najwidoczniej hodowca wychodzi z zalozenia ze nikt normalny nie bedzie w
ciagu trzech dni po zakupie kota wozil go na przeswietlenia w kierunku
dysplazji (ktora i tak moze wyjsc dopiero w trakcie rozwoju i wzrostu), USG
w kierunku torbielowatosci nerek czy EHO serca w kierunku wad tego organu.
Niby wykazuje dobra wole bo daje hipotetyczna mozliwosc "sprawdzenia" kota
- ale tak naprawde...
> I pytanie: czy dysplazja to wada budowy czy choroba dziedziczna? Sama już
> nie wiem jak patrzeć na ten podpunkt w umowie ;)
Dysplazja to wada budowy stawow biodrowych - w tym wypadku.
Ale takze choroba dziedziczna i wrodzona.
Bo nie kazda choroba wrodzona jest dziedziczna.
> Nie bój się podobno to bardzo rzadka choroba u kotów :))
U kotow jako takich - rzadka.
U MC dosyc czesta.
Niestety - nic za darmo. Hodowcy daza do tego zeby koty tej rasy byly jak
najwieksze - a potem stawy nie wytrzymuja tak szybkiego przyrostu masy i
takich obciazen - tym bardziej ze te koty sa dlugie. Poza tym ogolnie
dysplazja jako taka wystepuje u nich czesto - u kota o innej budowie moze
by sie nawet nie ujawnila, u ciezkich MC wychodzi szybko.
I dlatego u tej rasy koty hodowlane powinny miec robione badania w kierunku
dysplazji - a kupujac kociaka nalezy ich zazadac - tzn. wynikow badan
rodzicow.
A masz dobrego chirurga?
> Bo tylko taki powinien sie brac za tego typu operacje...
> Doswiadczony chirurg majacy dostep do dobrych materialow.
Nie mam, ale myślę, że lekarz proawdzący pomoże dobrać jak najlepszego -
naprawdę nie dość, że super dla zwierząt to i wspaniały człowiek :) W
czwartek jedziemy do prof., który oceni czy to na 100% dysplazja i dopomoże
w wyborze metody leczenia. Postaramy się, aby oczywiści trafił w jak
najlepsze miejsce. Jeżeli znasz namiary na bdb specjalistę hirurga z
Trójmiasta to poproszę :)
> > Kot ma rodowód, a w umowie kupna-sprzedaży jest napisane, że:
> > "Kupujący ma prawo do wykonania własnej kontroli weterynaryjnej kota w
ciągu
> > 3 dni od momentu odebranai kota z hodowli. Jeżeli w czasie tej kontroli
> > lekarz weterynarii wykryje u kota chorobę bądź wadę budowy i stwierdzi
ją na
> > piśmie, kupujący ma prawo zwrócić kota sprzedającemu i zażądać zwrotu
> > wpłaconych za kota pieniędz przedstawiając sprzedającemu dokumentację
> > weterynaryjną będącą podsatą tego żadania"
>
> I to wszystko?
> No to fajna umowa i wytraca Ci bron z reki :(
> Ciekawe jak czlowiek ma w ciagu trzech dni dowiedziec sie ze kociak ma np.
> wade wrodzona serca, torbielowatosc nerek lub dysplazje :(
> Przeciez wiele rzeczy wychodzi w ciagu najblizszych miesiecy...
> Nie ma nic o odpowiedzialnosci hodowcy w razie wystapienia wad wrodzonych?
Jest jeszcze oczywiście drugi haczyk, że jeżeli wykryję wadę wrodzoną i nie
chcę oddać kota i dostać zwrotu pieniędzy to leczę go na własną rękę. No
coz....co kraj to obyczaj. Ciekawa jestem kto oddalby kota po miesiacu,
ktorego juz pokochal!!!!!!!!! nie rozumiem tego zapisu, jest dla mnie
porąbany (delikatnie mówiąc). Bo co, jak u kota po 5 latach wykryję jakąs
wadę to mam go oddać tak?? no kompletny bez sens, ale coz wiadomo zyjemy w
takim a nie innym kraju. I wada ludzi jest brak odpowiedzialnosci za swoje
czyny. Ale szkoda słow :))) ja i tak krakersika nie oddam, chociaz mialabym
mu sama wozeczek wystrugac!! :)) jest moj i koniec!!! a co do leczenia- to
juz nie wazne za ile (no moze bez przesady ;) byle tylko jemu bylo lzej!!!
dla mnie to kilka ciuszkow mniej, a dla niego zdrowie!!!!
> > I teraz pytanie, co to jest kontrola? bo o ile mi wiadomo, to dyspazji
nie
> > można zdiagnozować przez dotyk, a robić zdjęcie rtg kotu zaraz po
odebraniu
> > kota z hodoli wydaje mi się non sensemy - tym bardziej, że to zawsze
> > naświetlania prawda?
>
> Najwidoczniej hodowca wychodzi z zalozenia ze nikt normalny nie bedzie w
> ciagu trzech dni po zakupie kota wozil go na przeswietlenia w kierunku
> dysplazji (ktora i tak moze wyjsc dopiero w trakcie rozwoju i wzrostu),
USG
> w kierunku torbielowatosci nerek czy EHO serca w kierunku wad tego organu.
> Niby wykazuje dobra wole bo daje hipotetyczna mozliwosc "sprawdzenia" kota
> - ale tak naprawde...
no właśnie - wiadomo jak jest :) a jeszcze biorąc kotka z hodowli czlowiek
ma przekonanie, ze wszsytko bedzie super ;), ze to taki zdrowy i super kot,
a tutaj prosze....
A mam jeszcze pytanie: przecież jeżeli lekarz (oczywiscie upowazniony do
tego) wyda mi pisemna diagnoze, ze kot ma dysplazje - to co z hodowla?
Należy gdzieś to zgłosić? Bo hodowca jest poinormowany, ale przeciez moze
zachowac ta informacje dla siebie. A przecież chyba jest to choroba
dziedziczna, wiec nastepne pokolenie tez moze ja miec, prawda?
pozdrawiam
justyna
> hirurga z Trójmiasta to poproszę :)
wstyd: coz mala pomylka w pisaniu, a nie braki w ortografii, oczywiscie
chirurga!!!
pozdrawiam
justyna
> Nie mam, ale myślę, że lekarz proawdzący pomoże dobrać jak najlepszego -
> naprawdę nie dość, że super dla zwierząt to i wspaniały człowiek :)
Skoro to dobry wet - to na pewno kogos fajnego Wam poleci :)
> W czwartek jedziemy do prof., który oceni czy to na 100% dysplazja i dopomoże
> w wyborze metody leczenia.
Dokladnie - trzeba to sprawdzic.
Bo podobne objawy - lekkie jakby porazenie zadu, powloczenie tylnymi lapami
moga wystepowac takze przy innych chorobach - chocby problemach z nerkami.
> Jeżeli znasz namiary na bdb specjalistę hirurga z
> Trójmiasta to poproszę :)
Oj - niestety nie.
Znam z Warszawy i z Lublina :)
Ale to troszke inny rejon kraju.
>nie rozumiem tego zapisu, jest dla mnie porąbany (delikatnie mówiąc).
Jak to nie rozumiesz?
Jest to oczywiste - wiadomo ze nikt tego kota nie odda.
Ale z drugiej strony nie mozna powiedziec ze hodowca zupelnie umywa rece,
nikt mu tego nie moze zarzucic. Przeciez wykazuje dobra wole, nieprawdaz?
Oczywiscie - ironizuje.
Ale na tym to polega...
Dlatego ja kazdemu kto chce kupic rasowego kota mowie - czytaj dokladnie
umowe i podpisz ja dopiero gdy zgadzasz sie z kazdym punktem.
Bo im gorszy hodowca, im wiecej ma do ukrycia - tym bardziej pokretna ma
umowe.
My nasza Malutka (rowniez MC) mamy ze zgola innej hodowli ( jak
przypuszczam). Mimo braku umowy - bo Malutka mamy z adopcji - gdy zaszla
potrzeba operacji i leczenia prawie sie musialam poklocic z hodowczynia -
tak bardzo chciala pokryc jej koszta - zeby Malutka miala jak najlepsza
opieke.
> dla mnie to kilka ciuszkow mniej, a dla niego zdrowie!!!!
Mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze :)
Nasza Skierka (tez ma w sobie cos z MC - np. pedzelki w uszach i silna
brode) mial staw w strzepach - a po operacji nie ma po tym sladu :)
> A mam jeszcze pytanie: przecież jeżeli lekarz (oczywiscie upowazniony do
> tego) wyda mi pisemna diagnoze, ze kot ma dysplazje - to co z hodowla?
> Należy gdzieś to zgłosić?
Powinno sie - do zwiazku w jakim jest zarejestrowany hodowca.
Ale co z tego wyniknie? Nie wiem :((((
Biorac pod uwage w jakich warunkach niektore hodowle trzymaja swoje
zwierzeta, wszyscy zainteresowani o tym wiedza - i nic sie nie robi :(((
Ale zglosic mozesz - a nawet powinnas.
A nuz trafisz na kogos kompetentego>
>A przecież chyba jest to choroba
> dziedziczna, wiec nastepne pokolenie tez moze ja miec, prawda?
Kto wie ile kociat z tej hodowli moze miec takie problemy?
Oczywiscie - taka przypadlosc moze sie zawsze zdarzyc w najlepszej hodowli-
wystarczy ze urodzi sie jakis szczegolnie duzy kot lub bardzo szybko
rosnie.
Dysplazja NIE MUSI byc dziedziczna - czasem wynika z niewlasciwych
czynnikow dzialajacych na stawy. Pewnie musi byc jakas wrodzona sklonnosc
do rozwiniecia sie tej wady - ale..
Jednak kotka ktora urodzila kociaka z dysplazja musi byc pod szczegolnym
nadzorem - o ile nie wycofana z hodowli.
Tak czy owak - jesli diagnioza zostanie postawiona - powinnas sie
skontaktowac z hodowca i spytac - co dalej.
Moze tylko ma taka kretynska umowe - ale w rzeczywistosci da sie z nim
dogadac?
Niech pokryje choc czesc kosztow leczenia.
Ma do tego obowiaze - chocby moralny.
Za to sie placi w chodowli zeby kociak byl rasowy i zdrowy.
A dysplazja nie rozwija sie w tydzien.
> A mam jeszcze pytanie: przecież jeżeli lekarz (oczywiscie upowazniony do
> tego) wyda mi pisemna diagnoze, ze kot ma dysplazje - to co z hodowla?
> Należy gdzieś to zgłosić? Bo hodowca jest poinormowany, ale przeciez moze
> zachowac ta informacje dla siebie. A przecież chyba jest to choroba
> dziedziczna, wiec nastepne pokolenie tez moze ja miec, prawda?
Może. Ty o wadzie swojego koteczka juz wiesz, ale np. jego rodzeństwo
moze mieć ja bardzo słabą, mało widoczną, lub nawet wcale nie ujawnioną.
Ale mimo to z bardzo dużym prawdopodobieństwem niesie w genach
skłonności do dysplazji.
A co gorsza, wystąpienie dysplazji u Twego malucha oznacza, ze któreś z
rodziców jest obciążone i w żadnym wypadku nie nalezy powtarzać
kojarzenia, z którego on się urodził. Dlatego z pewnoscią należy
poinformowac hodowców (obu - od matki i od ojca), ale masz rację, że oni
wcale nie muszą sobie tego wziąć do serca. Dlatego ja bym jednak wysłała
lekarskie zaświadczenie także do sekcji hodowlanej odpowiadającej za
daną rasę w związku, z którego jest rodowód. Pewnie zaraz się oburzą
"obrońcy praw człowieka", ale dla mnie ważniejsze od dobrego
samopoczucia hodowców jest los potencjalnych kociąt, które się mogą
rodzić z taką okrutną chorobą.