Kotka wygląda dobrze, je normalnie (nawet powiedziałbym, że więcej,
niż zwykle), pije, siura, kasztani jak należy.
Problem polega na tym, że prawie cały czas leży. Jeżeli nie potrzebuje
akurat pójść do miski albo kuwety, leży. Przemieszcza się też za mną i
kładzie w pobliżu miejsca, gdzie przebywam.
To nie jest normalne zachowanie u tego kota. Chudynia była zawsze
skora do zabawy. Wprawdzie bardzo "siadła" z aktywnością wkrótce po
tym, jak została ostatnim kotem w domu, ale nadal można było się z nią
bawić, ganiała za sznurkiem i łapała kulki.
Ze 2 miesiące temu, może trochę więcej, zauważyłem, że coraz trudniej
skłonić ją do zabawy. Nowe pomysły pomagały, ale na krótko. Nie
podejrzewałem jeszcze wtedy niczego złego. Jak widać, problem nie ma
związku z upałami.
Przy pierwszej wizycie weterynarz zauważył zaczerwienione gardło,
podwyższonej temperatury nie miała. Gardło zostało wyleczone, a kotka
coraz bardziej mi się pokładała.
Wyniki badań krwi (z wczoraj) są takie, że nie można się do niczego
przyczepić. Glukoza minimalnie (2%) powyżej normy. Tyle co nic. W
wynikach wypatrzyłem jeszcze uwagę: "surowica mleczna". Wczoraj miała
też podwyższoną temperaturę, na tyle jednak nieznacznie, że przyczyną
mógł być stres.
Podsumowując: wyniki dobre, a kot mi pomału odchodzi. Widać, że jest
coraz słabsza; pokłada się po przejściu paru metrów. Leży, nie śpi,
jest żywo zainteresowana otoczeniem, gada do mnie (zawsze była
gadatliwa). Nie jest apatyczna. Jest słaba.
W poniedziałek UGS i RTG. Weterynarz nie ukrywa, że z jego strony jest
to ślepy strzał, bo nic z tego nie rozumie.
Nie oczekuję, że ktoś postawi diagnozę na podstawie tego, co
napisałem. Ale każda podpowiedź, nawet na zasadzie zgadywania może być
cenna, bo w tej chwili nie mamy punktu zaczepienia.
HARY
> W poniedziałek UGS i RTG. Weterynarz nie ukrywa, że z jego strony jest
> to ślepy strzał, bo nic z tego nie rozumie.
Ależ to nie ma być ślepy strzał, to normalna diagnostyka, naturalna kolej
rzeczy do wykonania jeśli badania krwi nie dają jasnego wyjaśnienia.
Piszesz że badania krwi ok - jeśli możesz, wklej mi albo prześlij na maila
- co było badane i jakie tak naprawdę były wyniki.
Bo często jest tak że ktoś mi pisze że nie wiadomo co kotu jest, wszystkie
badania piękne a kot umiera.
A jak się dopytam to się okazuje że zbadana była tylko morfologia.
Mleczna surowica to nieładna rzecz - oznacza bardzo wysoki poziom lipidów w
osoczu.
Enzymy wątrobowe były badane?
--
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka Mockałło
http://republika.pl/kocia_stronka/
http://www.osiatkowania.pl
Odpisując na priv, wytnij USUN_TO z adresu.
No, ja właśnie miałam zasugerować, że może serce? Jako właścicielka
kota, któremu na RTG wyszły drobne problemy oskrzelowe, a na USG dopiero
niezłe problemy z sercem jestem nieco uczulona. (morfologia, IIRC, była
całkiem OK...)
EwaP HF FH
--
Ewa Pawelec, Katedra Spektroskopii Plazmy UO
Power corrupts, but we all need electricity
Linux user #165317
Dziękuję za odpowiedź i z góry przepraszam za to, co się dzieje z
cycatami. To google groups robi takie coś.
> > W poniedzia�ek UGS i RTG. Weterynarz nie ukrywa, �e z jego strony jest
> > to �lepy strza�, bo nic z tego nie rozumie.
> Ale� to nie ma by� �lepy strza�, to normalna diagnostyka, naturalna kolej
> rzeczy do wykonania je�li badania krwi nie daj� jasnego wyja�nienia.
Samo sformułowanie, to moje podsumowanie sytuacji. Weterynarz
powiedział, że w wynikach nie ma nic, do czego mógłby się przyczepić.
Jakoś tak. On ma póki co jako *jedyną* podstawę do działania moją
relację, że dzieje się coś złego. W lecznicy Chudynia walczy, żeby nie
dać sobie wsadzić termometru w tyłek i igły w skórę, więc on nie ma
szans zobaczyć, jak zwiędły jest to kot.
> Piszesz �e badania krwi ok - je�li mo�esz, wklej mi albo prze�lij na maila
> - co by�o badane i jakie tak naprawd� by�y wyniki.
> Enzymy w�trobowe by�y badane?
Były. Poniżej komplet wyników.
- "mm^3" poniżej oznacza milimetry sześcienne
- UI zapewne oznacza nasze "j.m." (jednostki międzynarodowe)
===============================
Morfologia krwi
Hematokryt HCT: 50,2 %
Krwinki czerw. RBC: 9,39 mln/mm^3
Hemoglobina HGB: 13,7 g/dl
Krwinki białe WBC: 4,9 tys/mm^3
Wskaźniki czerwonokrwinkowe:
MCV: 53,5 um
MCHC: 27,3 g/dl
MCH: 14,6 pg
RDW-CV: 15,3 %
Płytki krwi PLT: 219 tys/mm^3
PDW: - um^3 (ta pozycja jest pusta)
Rozmaz (automatyczny):
wart.b. LYM: 1,3 tys/mm^3
% LYM: 26,7 %
Rozmaz (wzór krwinek białych)
Granulocyty
Podzielone 61 %
Kwasochłonne 2 %
Limfocyty
Limfocyty 36 %
Inne
Monocyty 1 %
Biochemia
Mocznik w surowicy: 53,0 mg/dl
Kreatynina w surowicy: 1,13 mg/dl
Bilirubina całkowita w surowicy: 0,05 mg/dl
AspAT: 35,5 IU/l
AlAT: 67,5 IU/l
Diastaza w surowicy: 1315 IU/l
Uwagi: surowica mleczna
===============================
Do kompletu (z książeczki): glukoza 124. Jednostka nieczytelna, ale
usłyszałem, że max. powinno być 120. Czyli przekroczenie niewielkie.
Biorąc pod uwagę, że Chudynia sporo je, a prawie się nie rusza, nawet
spodziewane.
A, prawie bym zapomniał. Chudynia ma nie więcej niż 6 lat. Kiedy mi
się przybłąkała, w lecznicy wyceniono ją na jakieś półtora roku, a
było to 4 lata temu.
HARY
Mnie pani wet twierdziła, że koty sobie podwyższają cukier we krwi
stresem podczas kłucia, więc jeżeli się nie pobiera kotu spokojnemu jak
kwiat lotosu to zawsze można trafić na lekko podwyższony cukier.
Natomiast USG serca to ja bym wykonała.
Przy pierwszej wizycie (w serii tych ostatnich) została osłuchana i
usłyszałem, że jest bardzo dobrze. Więcej badań w tym kierunku nie
było. Póki co.
Przybłąkana Chudynia była chora. Chciała się bawić i nie miała siły,
po minucie biegania była wyczerpana. Po wyleczeniu zaczęła śmigać po
domu. Teraz jest gorzej, niż w tych pierwszych dniach. Na początku
tego roku była jeszcze na obrotach, to na pewno. Pierwsze objawy, z
początku niewielkie, zauważyłem jakieś 2-3 miesiące temu.
HARY
Osłuchem sobie można, osłuchowo Pikselski też jest OK.
> Przybłąkana Chudynia była chora. Chciała się bawić i nie miała siły,
> po minucie biegania była wyczerpana. Po wyleczeniu zaczęła śmigać po
> domu. Teraz jest gorzej, niż w tych pierwszych dniach. Na początku
> tego roku była jeszcze na obrotach, to na pewno. Pierwsze objawy, z
> początku niewielkie, zauważyłem jakieś 2-3 miesiące temu.
Piksel problemy pt. zdyszałem kotka miał od zawsze, więc podejrzewamy,
że albo coś z układem oddechowym, albo z sercem miał też mniej więcej
od zawsze. USG serca na pewno warto, także zbadać nerki.
Jasne. Podaję, co było dotąd zrobione.
> Piksel problemy pt. zdyszałem kotka miał od zawsze, więc podejrzewamy,
> że albo coś z układem oddechowym, albo z sercem miał też mniej więcej
> od zawsze. USG serca na pewno warto, także zbadać nerki.
Zadyszek nie ma (i nie było w pierwszych dniach u mnie). Ona się po
prostu pokłada.
Widziałem zadyszki u młodej Bosman, stąd wiem, jak to wygląda.
Skutkiem nieudolności ówczesnej pani weterynarz nic wtedy nie zostało
zbadane, ale w pewnym momencie się skończyło i już nie wróciło.
Chudynię udało mi się zdyszeć raz, po wariackim bieganiu za wędką w
wannie. To było w tym roku, już po tym, jak została sama, bez innych
kotów. Miała chęci i siły. Właśnie dlatego zakładam, że to "coś"
zaczęło się dziać względnie niedawno i szybko postępuje.
Ona nadal ma chęci, tylko sił brakuje. Dzisiaj wyprosiła zabawę
szeleszczącą kulką. Bawiła się na leżąco, dopóki kulka była w zasięgu
łap. Wszystko trwało ze 2 minuty.
HARY
USG i rentgen - wyniki wyśmienite. Poza jednym zdaniem o "sporej
ilości tłuszczu otrzewnowego" reszta opisu podaje tylko "prawidłowe",
"bez zmian" itp.
Te wyniki miałem wczoraj. Tej nocy bardzo się pogorszyło; zauważyłem
pierwsze nieudane próby wchodzenia na meble i zachwiania przy
podnoszeniu się z pozycji leżącej. Z rana poszliśmy do lecznicy i
zrobiliśmy ponowne badania krwi, obszerniejsze i już w typowo
zwierzęcym laboratorium. Te są również dobre. Chyba mało który kot ma
tak dobre. Białych ciałek nieco mniej, niż powinno być, monocytów
nieco więcej. Tylko do tego z całej długiej listy można się
przyczepić, a odchylenia nawet tu nie są wielkie.
Wyniki dobre, a kot odchodzi. Skończył się dobry apetyt, jedzenie
kończy się na powąchaniu. Coraz częściej widuję trzecią powiekę. Rąbek
tylko, ale coraz większy. Przy tym wszystkim Chudynia usiłuje
zachowywać się tak, jak kiedy była zdrowa. Nie wiem, jak to może być,
przy takiej słabości, ale ona nadal żywo interesuje się otoczeniem.
Rano dostała Catosal. Podaję Cavinton, który ma wspomagać ukrwienie
mózgu, bo hipoteza jest taka, że to nowotwór mózgu. Niby logiczne, bo
tylko głowa nie była badana, ale to czyste zgadywanie. Nie wiemy, co
jej jest.
Jeśli to nowotwór, ratunku nie ma. Ale tego nie wiemy. Jeśli to coś
innego, może uda się jeszcze pomóc, pod warunkiem, że zrobi się to
szybko, bo stan kota się pogarsza. Słowem - czy ktoś zetknął się z
podobną sytuacją? Każde przypuszczenie, nawet pozornie głupie, może
być tym trafnym.
Zakładam, że na grupę zagląda więcej osób, niż się tu odzywa.
Spróbujcie coś podpowiedzieć.
HARY
To nie jest tak, że rak to od razu wyrok.
Moja 14-letnia kotka od roku ma nieoperacyjnego raka.
Raz na dwa tyg dostaje serię zastrzyków i żyje.
Co ważniejsze, jest w całkiem dobrej formie.
Powodzenia!
M.
> Spróbujcie coś podpowiedzieć.
Testy na wirusówki były zrobione?
Zatrucie?
Ciało obce w przewodzie pokarmowym?
Uraz głowy?
Ale to tylko zgadywanie...
Zdrowia życzę kotu.
--
pozdrawiam
Joanna
Spróbujemy. Dziękuję.
Dla czytających tutaj, komplet wyników:
http://leksykot.top.hell.pl/chudynia_wyniki
To są wszystkie badania, jakie zostały zrobione, łącznie z
dzisiejszymi.
> To nie jest tak, �e rak to od razu wyrok.
> Moja 14-letnia kotka od roku ma nieoperacyjnego raka.
> Raz na dwa tyg dostaje seri� zastrzyk�w i �yje.
> Co wa�niejsze, jest w ca�kiem dobrej formie.
Szczęście w nieszczęściu... Tu jest o tyle inaczej, że - powtarzam za
weterynarzem tak, jak pamiętam - nowotwór mózgu, nawet jeśli jest
łagodny, trzeba traktować jak złośliwy, bo nie ma możliwości go
zoperować. Tylko że ja przestałem wierzyć, że to nowotwór. Jeśli tak
jest, trzeba będzie się z tym pogodzić. Na razie jednak nie wiemy.
> Powodzenia!
Dziękuję.
HARY
Masz na myśli FeLV, FIP itp? Były rozważane. Jutro idziemy na zastrzyk
i albo zostaną zrobione, albo nie.
> Zatrucie?
To jest moja hipoteza, na niczym nie oparta. Po prostu "tak mi się
zdaje". Nie w sensie zatrucia jakąś substancją trującą (nie trwało by
to tygodniami), tylko toksynami wydzielanymi przez drobnoustroje. Nie
mam pojęcia, czy wyniki byłyby wtedy takie, jakie są.
> Cia�o obce w przewodzie pokarmowym?
No właśnie... Jak to skutecznie zbadać, bez krojenia kota?
Dziękuję.
HARY
FeLV i FIV, te testy są miarodajne, na FIP jest testem mało miarodajnym,
wychodzi dodatni u większości kotów, tutaj przy podejrzeniu samej już
choroby są inne symptomy, m.in. płyn w jamie otrzewnej, ale wtedy
rokowania są już, o ile się orientuję, niedobre.
>
>> Zatrucie?
>
> To jest moja hipoteza, na niczym nie oparta. Po prostu "tak mi się
> zdaje". Nie w sensie zatrucia jakąś substancją trującą (nie trwało by
> to tygodniami), tylko toksynami wydzielanymi przez drobnoustroje. Nie
> mam pojęcia, czy wyniki byłyby wtedy takie, jakie są.
Nie wiem, ale wydaje mi się że sporo jakichś nieprawidłowości powinno
być widocznych w wynikach krwi, czy to morfologii czy biochemii.
>
>> Cia�o obce w przewodzie pokarmowym?
>
> No właśnie... Jak to skutecznie zbadać, bez krojenia kota?
Może rentgen z kontrastem?
>
> Dziękuję.
Nie ma sprawy. Chciałabym pomóc, ale nie bardzo wiem jak. Ścigaj LaLunę,
jest bardzo wyedukowana w kocim zdrowiu.
Nie ma co ścigać, próbowała pomóc.
Przemyślałem sobie to wszystko i chyba nie ma sensu męczyć kota
kolejnymi badaniami. To jest rak, weterynarze mają rację, a ja szukam
nie wiedzieć czego. Catosal pomógł na bardzo krótko: wczoraj wrócił
apetyt, a dzisiaj już jest tylko wspomnieniem. Chudynia tak szybko
słabnie, że raczej jest to kwestia dni, nie więcej.
HARY
> Przemyślałem sobie to wszystko i chyba nie ma sensu męczyć kota
> kolejnymi badaniami. To jest rak, weterynarze mają rację, a ja szukam
> nie wiedzieć czego. Catosal pomógł na bardzo krótko: wczoraj wrócił
> apetyt, a dzisiaj już jest tylko wspomnieniem. Chudynia tak szybko
> słabnie, że raczej jest to kwestia dni, nie więcej.
Trzymajcie się. Próbujcie, dopóki będzie widzieć sens, przestańcie kiedy
go już nie będzie. Będziecie wiedzieć kiedy.
--
pozdrawiam ciepło
Joanna
Los bywa pokrętny. Ja już się poddałem, jechałem z ostatnimi wynikami
tylko po to, żeby je oddać, tymczasem okazało się, że nasi weterynarze
zrobili naradę i chcą jeszcze spróbować coś zbadać. W przyszłym
tygodniu, żeby Chudynia sobie odpoczęła po tych wszystkich wrażeniach.
Skoro widzą sens, to będziemy jeszcze działać. Wczoraj po zastrzyku
miałem w domu prawie taką Chudynię jak zwykle: ruchliwą i rozgadaną.
Dzisiaj cały czas śpi. Ja już nie mam nic do zrobienia, poza czekaniem
na poniedziałek. Możemy liczyć jedynie na szczęśliwy los na loterii.
HARY
> Zakładam, że na grupę zagląda więcej osób, niż się tu odzywa.
> Spróbujcie coś podpowiedzieć.
Zagląda więcej, na pewno. Ale czy coś sensownego możemy podpowiedzieć?
Na pewno trzymamy łapy za Ch. Kiedyś coś, co braliśmy za nowotwór,
okazało się zupełnie czymś innym. Oby tak było.
Pozdr.
JZ + Nikita z Rufusem, ale bez Teodora
Nigdy nie wiadomo, czy któryś strzał na ślepo nie okaże się tym
trafnym. Bo obecna diagnoza też jest takim strzałem, na zasadzie
eliminacji, skoro nic innego nie pasuje. Rozpytywałem w różnych
miejscach i planowane badanie ma potwierdzić lub nie jedną z
podpowiedzi właśnie.
> Na pewno trzymamy �apy za Ch. Kiedy� co�, co brali�my za nowotw�r,
> okaza�o si� zupe�nie czym� innym. Oby tak by�o.
Dziękuję. Jutro jeszcze jedno podejście do laboratorium, pewnie
ostatnie, bo stan Chudyni pogarsza się tak szybko, że nie ma co myśleć
o następnym. Jeśli trafimy w tym zgadywaniu, mamy szansę.
HARY
Dziękuję. Jutro jeszcze jedno podejście do laboratorium, pewnie
ostatnie, bo stan Chudyni pogarsza się tak szybko, że nie ma co myśleć
o następnym. Jeśli trafimy w tym zgadywaniu, mamy szansę.
-----------
Jakie wiesci ??
nic nie moge doradzic, ale trzymam kciuki ...
zo
Nadal nic nie wiemy, tylko sterta wyników rośnie.
W dzisiejszych były już wyraźne odchylenia od norm i poszedłem do
lecznicy z przekonaniem, że wreszcie się dowiemy, co to jest.
Cokolwiek będzie, albo przyjmiemy nieuchronne albo będziemy leczyć,
jeśli się da. Tymczasem nie ruszyliśmy z miejsca. Te wyniki nie pasują
do niczego. Tyle tylko widać, że zmiany są szybkie. Dobrze, że się
upierałem, żeby kolejne badania robić już.
Molenda posłał mnie do dr. Łukaszewskiej na kolejne pobranie krwi i
badania. Chodzi o to, żeby spróbował ktoś z innym schematem myślenia.
Jeśli to nie wypali, to już nie wiadomo, co robić.
Chudynia pościła dziś rano (ze względu na badania, rzecz jasna). Jutro
będzie musiała przetrwać do południa. To akurat najmniej jej
zaszkodzi, bo obżera się ostatnio do oporu. Ja też będę musiał
przetrwać wygłodzonego kotka, a z tym nie będzie łatwo.
Najgorsze jest tempo, jakie nam choroba narzuca. Nie ma tego luksusu,
żeby poobserwować, dać kotu odetchnąć między wizytami... Czas ucieka.
HARY
> Molenda posłał mnie do dr. Łukaszewskiej na kolejne pobranie krwi i
> badania. Chodzi o to, żeby spróbował ktoś z innym schematem myślenia.
> Jeśli to nie wypali, to już nie wiadomo, co robić.
I jak kota?
Pozdrawiam
Magda
Okropny stres przeszła przy ostatnim pobieraniu krwi. Takie rzeczy
znałem dotąd tylko z opisów. Po tym (aż do teraz) nie doszła jeszcze
do siebie. Wczoraj syczała w domu na moje nogi, na jakieś wymyślone
rzeczy w kącie, nie spała właściwie wcale. Siuśków nie było jak wziąć
do badania, bo podchodziła tylko do kuwety i wracała... Wytrzymała z
tym prawie dobę. Nawet z głupim podawaniem tabletek miałem problemy.
Zresztą spodziewałem się ich.
Ona nie produkuje białych ciałek krwi. Płytek zresztą też. Dlatego
jedne i drugie tak jej spadają w wynikach. Te komórki produkuje szpik.
Prawdopodobnie powstają nowe, ale są uszkodzone i są niszczone. Tyle
wiemy; nie wiemy, dlaczego tak jest. Żadna ze znanych chorób z tym
związanych nie podaje objawów, jakie widzimy. Nic się nie zgadza.
Jutro kolejne badanie krwi. Chodzi o sprawdzenie, jak podziałały leki,
które dostaje. Jeśli w ogóle. Szkoda mi jej, w te małe łapki już
prawie nie ma gdzie kłuć.
HARY
>
> Jutro kolejne badanie krwi. Chodzi o sprawdzenie, jak podziałały leki,
> które dostaje. Jeśli w ogóle. Szkoda mi jej, w te małe łapki już
> prawie nie ma gdzie kłuć.
>
> HARY
biedulka :(( jak tam dzisiaj?
trzymamy kciuki i pazury
Gosia & Tricky
Zupełnie nieźle. Zostałem zadeptany i obudzony, miała ochotę na
zabawę, mówi to swoje wibrujące "uuu"... Trzeba się cieszyć z tego, co
jest. Z tabletkami też dobrze poszło. Jest żywsza, to na pewno.
Usiłowała zagryźć mi sznurowadła, zamordowała piłeczkę tenisowa...
Nie wiemy, jak długo leki będą jej pomagać (tak naprawdę, to jeszcze
nie wiemy nawet, czy w ogóle pomagają), ale przynajmniej ma teraz
spokój od doktorów. To ważne, bo ona chowa się, jak tylko zobaczy, że
ubieram się do wyjścia. Niech odpocznie od tych obaw.
Przed chwilą drzemała na krześle obok, teraz leży na parapecie z
łapkami wyciągniętymi przed siebie. I gada do mnie.
> trzymamy kciuki i pazury
> Gosia & Tricky
Dziękujemy.
HARY
I jak z kotkiem? Starsznie przejmująca historia. Niby tak zaawansowana medycyna,
a czasem bezradna nawet w zdiagnozowaniu choroby.
--
Kacper Potocki vel Katanka
PSN: Katanka_PL | PS3 Fanboy!
www.MojeJamniki.pl | www.DogsPassion.pl | www.KocieLakocie.pl
Medycyna bezradna i ja też.
Chudynia dostaje lek podnoszący odporność. Zasięgnąłem opinii innego
weterynarza, pokazałem komplet wyników. Ten mówi, że to choroba
autoimmunologiczna i że podawanie tego leku szkodzi, że odporność
trzeba obniżyć. Wróciłem z tą opinią do mojego. On twierdzi, że brak
objawów, które towarzyszyłyby takiej chorobie i zamierza nadal
podnosić odporność.
Żeby to jeszcze były po prostu dwa różne zdania. Ale tu mam opinię, że
obecne leczenie pogarsza stan kota...
I co ja mam zrobić? Rzucić monetą?
W jednym są zgodni: że warto zbadać próbkę szpiku. To będzie możliwe
za 2 tygodnie (urlopy). Wyliczyłem właśnie, że jeśli tempo spadku
białych komórek utrzyma się, spadną do zera za niespełna 30 dni. To
zapewne znaczy, że za 2 tygodnie albo nie będzie już pacjenta albo
jeszcze będzie, ale taka część szpiku zostanie już zniszczona, że tego
się nie da odratować.
Jeśli w ogóle można coś jeszcze zrobić, powinienem teraz podjąć
decyzję. Tę prawidłową. Nie mając ani wiedzy, ani żadnych sensownych
kryteriów.
HARY
> Jeśli w ogóle można coś jeszcze zrobić, powinienem teraz podjąć
> decyzję. Tę prawidłową. Nie mając ani wiedzy, ani żadnych sensownych
> kryteriów.
Jeśli potrzebujesz trzeciej opinii, spróbuj skontaktować się z tą lecznicą:
http://www.therios.eu/
Właściciele to weterynarze-naukowcy i nietypowy przypadek może ich
zainteresować. Mają też kontakty wśród podobnych sobie zapaleńców, więc
może będą potrafili doradzić kogoś w okolicy.
Pozdrawiam,
Arkadesh
Śledzę Twoje wątki masz racje dużo nas tu a mało pisze bo nie wiemy
co.Powiem z własnego doświadczenia-czytamy ale czasem tylko dobrym
słowem możemy wspomóc bo nie umiemy inaczej.Strasznie mi szkoda kota i
Ciebie....miałam chorą malutka kotkę też szukałam pomocy nawet u
radiestety...i uwierzcie pomogło na jakiś czas.Rozumiem Cię i śledzę
wątek
pozdrawiam
nie wiem skąd jesteś-daj namiary nie wierzę w niemoc vetów raczej w
ich ignorancję czasem
Magdalena
Ja już mam trzecią. Wczoraj poszedłem z wynikami (i bez kota, nie
można tak wciąż męczyć zabieraniem w różne miejsca) do jednej z
polecanych lecznic.
Jedna - podnosimy odporność. Druga - nie wolno tego robić, należy
obniżyć. I trzecia - jeszcze raz zbadać tarczycę albo szukać zaburzeń
w samych mięśniach. Nikt nie wie, co to jest i nikt nie ma pewności.
Przed chwilą wysłałem maila na podany adres. Zobaczymy. Dziękuję.
HARY
To też jest ważne. W tej chwili jestem zupełnie zdołowany, bo
pojawiają się jakieś skurcze łap. Wcześniej tego nie było. I nawet nie
mam co zgłaszać tego w lecznicy, bo i co z tym zrobią, jak nie wiedzą,
co to jest? Tylko kota niepotrzebnie zestresuję kolejnym wyciąganiem z
domu.
> nie wiem skąd jesteś-daj namiary nie wierzę w niemoc vetów raczej w
> ich ignorancję czasem
Wrocław. Czasem nie można pomóc, nie oczekujmy cudów. Tu jednak nawet
nie wiadomo, co to jest. Nie wiadomo, czy leki pomagają, czy
przeciwnie. No i nie wiadomo, jak długo kota będzie w stanie się
bronić przed chorobą. Pogarsza się, to jedno jest pewne.
HARY
Każdy dodatkowy objaw może coś zasugerować w obiawach, to może być
błachostka, a będzie w diagnozie jednoznaczna.
też trzymamy kciuki.
--
"A cóż to za sens kupować samochód, żeby jeździć po asfalcie?
Tam, gdzie jest asfalt, nie ma nic ciekawego, a gdzie jest
coś ciekawego, tam nie ma asfaltu".
Strugaccy - Poniedziałek zaczyna się w sobotę.
> Wrocław. Czasem nie można pomóc, nie oczekujmy cudów. Tu jednak nawet
> nie wiadomo, co to jest. Nie wiadomo, czy leki pomagają, czy
> przeciwnie. No i nie wiadomo, jak długo kota będzie w stanie się
> bronić przed chorobą. Pogarsza się, to jedno jest pewne.
>
> HARY
Pilnie czytam Twój wątek i trzymam kciuki za Was. Nie wiem czy to będzie
stanowiło jakąkolwiek pociechę, ale podzielę się moją traumą. Nie mam
kota. Mój syn ma. Mam psisko - 1,5 kg, czyli taki kurczak. Półtora roku
temu suczyzna ciężko zachorowała. Też nikt nie wiedział co jej jest.
Wyniki dramatycznie leciały w dół. Lekarze nie dawali większych szans.
Ściągałam z Warszawy krew do przetoczenia. Psica była w szpitalu prawie
miesiąc. W końcu się okazało, że utkwił jej głęboko w przełyku duży
kawałek lamety. Miałam problemy komunikacyjne z lekarzem prowadzącym.
Mówił kiepsko po polsku, więc próbowaliśmy ustalić diagnozę po
angielsku. W końcu psicę przejęła bardzo sympatyczna, fachowa lekarka.
Znajomi i część rodziny radziło by psa uśpić. Nie poddałam się tym
sugestiom. Psisko żyje i ma się dobrze. Stan konta ucierpiał - na
diagnostykę i leczenie poszło ponad 3000 PLN. Ale było warto.
pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejna porcję wieści - dobrych
M.
Kciuki cały czas!
Dorota
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Trudno o bardziej kocie imię niż Miaugorzata, więc... może warto
rozważyć manie kota.
> M�j syn ma. Mam psisko - 1,5 kg, czyli taki kurczak. P�tora roku
> temu suczyzna ci�ko zachorowa�a. Te� nikt nie wiedzia� co jej jest.
> Wyniki dramatycznie lecia�y w d�. Lekarze nie dawali wi�kszych szans.
> �ci�ga�am z Warszawy krew do przetoczenia. Psica by�a w szpitalu prawie
> miesi�c. W ko�cu si� okaza�o, �e utkwi� jej g��boko w prze�yku du�y
> kawa�ek lamety.
Z tym to zawsze jest bieda, bo takich rzeczy nie widać na
prześwietleniach i szukamy, szukamy w nieskończoność. Dobrze, że ktoś
w końcu znalazł.
Opowiadano mi historię - mam powody wierzyć, że prawdziwą - o kocie,
który słabł bez widomej przyczyny, badania niczego nie były w stanie
pokazać, aż w końcu w akcie desperacji został otwarty, bezskutecznie
przeszukany, zaszyty, po czym... wyzdrowiał. Hipoteza robocza jest
taka, że stres operacyjny go zmobilizował. Ale tak naprawdę, nikt nie
wie, co się stało.
> pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejna porcj� wie�ci - dobrych
Ech, na dobre, to się na razie nie zanosi. W tej chwili Chudynia
zachowuje się prawie jak kot. Zjadła, skorzystała z MŻ, zażądała
zabawy, zmasakrowała włochatą myszkę. Przez większość czasu w pozycji
leżącej, ale jednak parę skoków było.
A za dnia patrzyłem jak idzie jakby utykając, widziałem też jakieś
nienaturalne podrygiwanie łapy podczas przeciągania... Jedno i drugie
po raz pierwszy; wcześniej tego nie było.
Czasem się mobilizuje i aż trudno uwierzyć, że jest tak źle, jak jest.
A przez większość czasu wygląda tak, że zastanawiam się, jak długo
jeszcze pożyje. Taką huśtawkę mam codziennie.
HARY
Będę dawał znać, ale przecież sam tu nie będę do siebie pisał. To jest
grupa. W tej chwili, jak widzę, prawie uschnięta, ale jest.
Chudynia w ramach chwilowej aktywności przywlokła mi wędkę aż pod
nogi. Idziemy łowić kota.
HARY
Pisz. Np. ja się nie odzywam bo nie potrafię pomóc, nie znam się. Moje
koty są zdrowe i szczęśliwie nie miałem okazji zebrać takich
doświadczeń. Ale codziennie tu zaglądam i czekam na happy end twojej
historii. Chyba nie tylko ja.
Pozdrawiam.
Dawaj, dawaj. Jako opiekun kota ze zdiagnozowanym problemem, codziennie
przyglądający się "pogarsza się czy nie" trzymam kciuki za wszystkich
niepewnych. A za Chudynię wielokrotnie.
EwaP HF FH
--
Ewa Pawelec, Katedra Spektroskopii Plazmy UO
Power corrupts, but we all need electricity
Linux user #165317
> Będę dawał znać, ale przecież sam tu nie będę do siebie pisał. To jest
> grupa. W tej chwili, jak widzę, prawie uschnięta, ale jest.
HAry, no pozwól, że się z lekka wkurzę - piszesz DO NAS, czyli grupy. To
fakt, że portale społacznościowe odbierają grupom życie, ale, jak
widzisz, w sytuacjach kryzysowych się mobilizujemy, choć tam mobilizacja
ino moralna. I sekundujemy wszyscy, pisząc czy tylko czytając.
JOanna
No, z imieniem to mnie rozbawiłeś. Jakoś na to nie wpadłam ;). Bardzo
lubię koty, ale na manie, ze względu na pracę (częste wyjazdy) nie mogę
sobie pozwolić. Wystarczą mi kłopoty ze zorganizowaniem półkolonii dla psa.
>
> Z tym to zawsze jest bieda, bo takich rzeczy nie widać na
> prześwietleniach i szukamy, szukamy w nieskończoność. Dobrze, że ktoś
> w końcu znalazł.
Moje suczysko miało zrobione chyba wszystkie możliwe badania. W pewnym
momencie nie było się gdzie wkłuć dla pobrania krwi lub założenia
wenflonu. Poza tym ciśnienie było marne, więc nie było jak pobrać krwi.
W najbardziej dramatycznym momencie hematokryt osiągnął poziom 7,7%,
przy normie podobnej jak u człowieka, czyli 38 - 42%! Było bardzo realne
zagrożenie niewydolności oddechowej. I, ciągle nie było wiadomo co jej jest.
> A przez większość czasu wygląda tak, że zastanawiam się, jak długo
> jeszcze pożyje. Taką huśtawkę mam codziennie.
Wyobrażam sobie co czujesz. Ale pamiętaj, że wiara czyni cuda, a kot,
tak jak dziecko, wyczuwa nastroje i nastawienie. Więc, mimo huśtawek,
musisz wierzyć w pomyślny finał.
Pozdrawiam i przesyłam głaski
Małgorzata
Grupa powoli kapcanieje, niestety. Nie ta jedyna zresztą. OT - kwitnie
np. psychologia. Jej zawartość to głównie wszystko, co z psychologią ma
niewiele wspólnego.
Mimo wszystko pisz. Wiele osób Cię czyta, a nie pisze przez bezradność.
Ale zapewniam Cię, że kibicują.
pozdrawiam
Małgorzata
Miaugorzaty są na świecie:
http://leksykot.top.hell.pl/lx3/U/search?grq=miaugorzata&grn=8&grc=1
> Bardzo
> lubię koty, ale na manie, ze względu na pracę (częste wyjazdy) nie mogę
> sobie pozwolić. Wystarczą mi kłopoty ze zorganizowaniem półkolonii dla psa.
..zwłaszcza, że przy jego wagorozmiarze ew. znajomi głaściciele kotów
odpadają, bo mógłby zostać upolowany i zjedzony.
Miałem kiedyś sąsiada zepsem małym (choć nie aż tak) i widząc go na spacerze
nigdy nie darowałem sobie pytania, gdzie z tym kotem się wybiera.
> Moje suczysko miało zrobione chyba wszystkie możliwe badania. W pewnym
> momencie nie było się gdzie wkłuć dla pobrania krwi lub założenia
> wenflonu.
Do tego etapu wprawdzie nie dotarliśmy, ale wiele już nie brakowało.
> Wyobrażam sobie co czujesz. Ale pamiętaj, że wiara czyni cuda, a kot,
> tak jak dziecko, wyczuwa nastroje i nastawienie. Więc, mimo huśtawek,
> musisz wierzyć w pomyślny finał.
W tej chwili nastrój w domu znacznie się poprawił. Nadal czuję niepokój, bo
nie wiadomo, co będzie dalej, ale widok kota, który dzisiaj dostał głupawki i
przegalopował przez pokój, czego dawno nie było, jest budujący. Daleko do
tego, na co ją było kiedyś stać, ale to już trzeci dzień, jak jest wyraźnie
lepiej. Prócz tego owady latające z narażeniem życia udzielają nam wsparcia. I
kręciliśmy kota dzisiaj. Wprawdzie Chudynia zaraz potem kładzie się odpocząć,
ale i tego dawno nie było.
> Pozdrawiam i przesyłam głaski
Wzajemnie.
HARY
Nie miałem pojęcia, że tak jest... Byłem przekonany, że problemowi zaradzono.
Z tą niepewnościa, to utrafiłaś w sedno. Widzę, że z Chudynią jest lepiej, ale
nie wiadomo, jak długo to potrwa i co będzie dalej. Bo że coś w niej siedzi,
zaleczone albo i nie, nie mam wątpliwości. Wyłażąca trzecia powieka i
jaśniejsza sierść są nieustającym przypomnieniem.
Do tego chyba będę musiał udowodnić w lecznicy, że Chudynia nie jest
wielbłądem... albo szukać sobie innej. Bo według pani wet kot jest zdrowy (a
niżej podpisany - choć nie powiedziano tego wprost - ma zwidy).
No to monologował. Przecież nie na tym to polega. Pisać trza, nie tylko czytać.
> To
> fakt, że portale społacznościowe odbierają grupom życie,
O, proszę! Myśli zgadujesz. Dawno nie zaglądałem na żadną grupę i zdziwiłem
się, że tak wszystko padło. Już nie muszę pytać.
Wiesz, niby leki ma itede, natomiast jest to leczenie objawowe i to na
dodatek niesprawdzalne - bo co, przerwiemy podawanie żeby sprawdzić, czy
się szybciej pogorszy? :-/ W efekcie cały czas patrzymy na kocura
niepewnie...
>
> No to monologował.
Wiesz, monologi mają swoje plusy, człowiek przyj=najmniej ma pewność, że
rozmawia z inteligentnym człowiekiem :)
Przecież nie na tym to polega. Pisać trza, nie tylko czytać.
Taaa, jak ktoś ma pisanie wpisane w zawód, to mu się czasami (czytaj -
coraz częściej) nie chce, woli pogadać, choć to tez wpisane w zawód :)
>
>> To
>> fakt, że portale społacznościowe odbierają grupom życie,
>
> O, proszę! Myśli zgadujesz. Dawno nie zaglądałem na żadną grupę i zdziwiłem
> się, że tak wszystko padło. Już nie muszę pytać.
Aczkolwiek portale to nie to samo, trudno tam o dyskusję taką, jak na
grupach. Ale niestety mój pogląd chyba jest mniejszościowy.
Joanna + 3 (i wszyscy happy, że Chudynia lepiej)
Z jej gabarytami nie ma problemów - ona z kotami dogaduje się świetnie.
I, póki co, żaden nie zasygnalizował względem nie zakusów kulinarnych.
Ona jest na tle przyjazna i zaczepna zabawowo, że kociska wymiękają i
zwiewają niedostępne dla niej obszary. No, niestety pies nie jest 3D ;).
> Miałem kiedyś sąsiada zepsem małym (choć nie aż tak) i widząc go na spacerze
> nigdy nie darowałem sobie pytania, gdzie z tym kotem się wybiera.
Mi się na spacerach zdarzają pytania o rasę, i dlaczego "toto" takie
małe. Nieraz mówię, że to sznaucer olbrzym z wadą genetyczną.
> W tej chwili nastrój w domu znacznie się poprawił. Nadal czuję niepokój, bo
> nie wiadomo, co będzie dalej, ale widok kota, który dzisiaj dostał głupawki i
> przegalopował przez pokój, czego dawno nie było, jest budujący. Daleko do
> tego, na co ją było kiedyś stać, ale to już trzeci dzień, jak jest wyraźnie
> lepiej. Prócz tego owady latające z narażeniem życia udzielają nam wsparcia. I
> kręciliśmy kota dzisiaj. Wprawdzie Chudynia zaraz potem kładzie się odpocząć,
> ale i tego dawno nie było.
Małymi kroczkami, ale byle do przodu.
kolejne głaski
Małgorzata
>
> Mi się na spacerach zdarzają pytania o rasę, i dlaczego "toto" takie
> małe. Nieraz mówię, że to sznaucer olbrzym z wadą genetyczną.
ROTFL! Piękne :)
Joanna
No tak. Coś w tym rodzaju mam właśnie teraz. Chudynia weszła na
obroty, to już tydzień od wyraźnej poprawy, i teraz cały czas się
zastanawiam, czy dręczyć ją kolejnymi badaniami, czy nie. Bo pojęcia
nie mam, co o tym wszystkim myśleć. Wyglądało to nieciekawie, potem
jeszcze zaczęło się raptownie pogarszać, taki dołek trwał jakiś czas,
a później odżyła.
Tak czy tak, w końcu ten lek odstawimy, i... chyba naprawdę wyjdzie na
to, że będziemy patrzeć, czy się pogarsza, czy nie.
Na razie dobrze jest i niech tak zostanie. Żeby tylko więcej ćmów
przez okno wlatywało...
HARY
I w dodatku ma zawsze rację. Tylko że niczego nowego się nie dowie.
> Aczkolwiek portale to nie to samo, trudno tam o dyskusję taką, jak na
> grupach. Ale niestety mój pogląd chyba jest mniejszościowy.
Większościowy zdaje się jest taki: czytamy i nie piszemy. W ten sposób wszyscy
czekają, żeby ktoś coś napisał...
No dobra. Żeby było choć trochę ontopicznie: wychudzamy Chudynię. Ona ma
apetyt na 2 puszki goldzika dziennie, a często więcej. Przy ostatnim ważeniu
okazało się, że żywina waży już 3,8 kilokota. Na mój gust powinna ważyć dobry
kilogram mniej. Jestem więc brutalem i daję teraz jedną puszkę dziennie plus
wołowy wspomagacz (zgodnie z zaleceniem lekarza). Koty, jak wiadomo, w naturze
żywią się krowami, zabijając je jednym uderzeniem łapy.
HARY (i Grubinia)
>
> No dobra. Żeby było choć trochę ontopicznie: wychudzamy Chudynię. Ona ma
> apetyt na 2 puszki goldzika dziennie, a często więcej. Przy ostatnim ważeniu
> okazało się, że żywina waży już 3,8 kilokota.
No daj spokój, toż to miauleństwo! Kacperek od dłuższego czasu trzyma
się swoich 7 kilokota, Tosia dzielnie mu sekunduje i pewnie jakieś 6,5
już osiągnęła (i dodatkowo jest długowłosa, z jakąś ewidentną domieszką
norweskiego leśnego, co ją optycznie jeszcze powiększa), tylko Malutka
trzyma formę i linię, 3,5 kilo. No i nomen omen - imię, wybrane w sumie
przez przypadek, się okazało baardzo adekwatne. Ja wiem, że dwa duże by
można było odchudzić, ale przy zwyczajach pokarmowych Kacpra i Malutkiej
to naprawdę trudne, Malutka jest neurotyczką i niejadkiem, podjada to
Kacprowi, to Tośce, a jak próbuję jej dać coś wyłącznie dla niej,
zwiewa, więc suche Kacperka musi być zawsze na podorędziu. No i jak tu
myśleć o diecie?
Na mój gust powinna ważyć dobry
> kilogram mniej. Jestem więc brutalem
sam to rzekłeś, a ja w tym kontekście nie zaprzeczę
i daję teraz jedną puszkę dziennie plus
> wołowy wspomagacz (zgodnie z zaleceniem lekarza). Koty, jak wiadomo, w naturze
> żywią się krowami, zabijając je jednym uderzeniem łapy.
ROTFL! Podobnie jak nagminnie łowią małże (patrz Sheba owoce morza -
notabene Malutka przepada, mój portfel mniej).
Ale cieszę się że Chudynia lepiej, tak trzymać. A po ćmy możesz wpaść do
mnie, ćmów ci u nas dostatek :)
Joanna
Przecudowne :D o mało nie zadławiłam się chipsem :D
Hehehee
To jakaś karłowata rasa? Mój dachowiec ma ok. 7 kg. Jest dość duży,
ale nie jakiś ogromny ani przesadnie utuczony. Dlaczego uważasz, że
twoja powinna ważyc dużo poniżej 3 kg?
> Jestem więc brutalem i daję teraz jedną puszkę dziennie
Tak czy siak gratuluję siły charakteru. Bo zapewne kotka domaga się
więcej a odmówić kotu to raczej łatwe nie jest ;)
Ja tam rasistą nie jestem. Kot ma być miętki i /mordę mieć przyjemną/, a czy z
papierami, czy unijny, to wszystko jedno. Ale trafiłeś. Chudynia niewielka jest.
> Mój dachowiec ma ok. 7 kg. Jest dość duży,
> ale nie jakiś ogromny ani przesadnie utuczony. Dlaczego uważasz, że
> twoja powinna ważyc dużo poniżej 3 kg?
Dlatego: leksykot.top.hell.pl/chudynia_mini
Bysiorek (z prawej) ważył około 7 kg. Chudynia była wtedy całkiem dorosłym
kotem i jaka była wtedy (wzdłuż, nie wszerz), taka została. W dodatku Bysiorek
po operacji został skomentowany tak: "Było trudno, bo on nie jest gruby. On
jest bardzo gruby". Czyli ważył nawet więcej, niż powinien.
Rozmiarowo pomiedzy tymi dwoma była jeszcze Bosman, która też sobie nie
żałowała, a ważyła na początku choroby ok. 4 kilokotów.
> > Jestem więc brutalem i daję teraz jedną puszkę dziennie
> Tak czy siak gratuluję siły charakteru. Bo zapewne kotka domaga się
> więcej a odmówić kotu to raczej łatwe nie jest ;)
Nawet nie, można przeżyć. Bysiorek - o, ten to miał możliwości akustyczne!
Chudynia za to stosuje taktykę wchodzenia na (i schodzenia z drugiej strony).
To jest miłe. Mogłaby nawet nie schodzić.
HARY
No właśnie! Dlatego godzi się, żeby zachowała proporcje i zasługiwała na swoje
imię.
> tylko Malutka
> trzyma formę i linię, 3,5 kilo. No i nomen omen - imię, wybrane w sumie
> przez przypadek, się okazało baardzo adekwatne.
No! Imię Chudyni, nieprzypadkowo wybrane, przestało do niej pasować.
> to naprawdę trudne, Malutka jest neurotyczką i niejadkiem, podjada to
> Kacprowi, to Tośce, a jak próbuję jej dać coś wyłącznie dla niej,
> zwiewa, więc suche Kacperka musi być zawsze na podorędziu. No i jak tu
> myśleć o diecie?
Rok temu byłem w sytuacji, kiedy należało wprowadzić podział w kociej
stołówce. Najpierw Bysiorek został skazany dożywotnio na żarcie weterynaryjne
dla kotów z problemem kamienia KOTłowego i ulokowałem mu miskę w jednym
miejscu, a kocice wsuwały swoje. Potem Bosman zaczęła chorować i musiałem
zadbać, żeby jadła coś, co jest w stanie przyswoić. Wtedy już każdy kot miał
swoje miejsce i swoją michę. Bosman pilnowałem przy jedzeniu. Żeby w ogóle
jadła, i żeby pozostałe jej nie wyżarły.
Da sie zrobić, ale to rzeczywiście jest absorbujące.
> ROTFL! Podobnie jak nagminnie łowią małże (patrz Sheba owoce morza -
> notabene Malutka przepada, mój portfel mniej).
Tego żarła nie ryzykowałem (właśnie ze względu na cenę). Miałem za to okazję
przyjrzeć się nazewnictwu gurmetowemu. Zwykły, potem dwakroć droższy gold, a
potem (znów dwukrotnie droższy) diamentowy. Ktoś nie ruszył w porę głową w
dziale handlowym. Należało produkować jakieś rubinowe, szmaragdowe (a każde z
dwukrotnie wyższą ceną), odsuwając diamentowy finał cenowy w nieskończoność.
A teraz co im zostało? Gourmet Diamond Turbo wprowadzą na rynek?
> Ale cieszę się że Chudynia lepiej, tak trzymać. A po ćmy możesz wpaść do
> mnie, ćmów ci u nas dostatek :)
A tu urodzaj marny. Pogoda zmienna, a w czasie deszczu nie tylko dzieci się
nudzą, ale i ćmy nie latają.
Przy okazji: czy ktoś zna jakiś sensowny dostęp do grup przez WWW? Bo gugle
grups i gazeta.pl, to totalna porażka.
HARY
Ciekawe, Pikselski jest co prawda radośnie tłuściutki i aktualnie chcemy
go odchudzić, ale pomimo 7 kg wygląda jakby go było mniej niż Bysiorka
na tym zdjęciu. Może jest dłuższy...
(Pikselski w miarę aktualny wygląda tak:
http://static0.blip.pl/user_generated/update_pictures/1135649.jpg )
Ale trafnie dobrane imiona! Skąd wiedziałeś co z nich wyrośnie gdy
były małe?
Bysiorek chyba rzeczywiście był bardziej wszerz, niźli wzdłuż.
Najzabawniejszy był ogon, niestosownie krótki, jak na takiego kota.
A z tym wychudzaniem... Pacholęciem będąc wyczytałem gdzieś, że każdy
kilogram tłuszczu, to dodatkowe pół kilometra naczyń krwionośnych.
Myślę więc, że u sercowca właściwa waga jest szczególnie ważna.
> (Pikselski w miarę aktualny wygląda tak:
> http://static0.blip.pl/user_generated/update_pictures/1135649.jpg )
Typ Chudynioidalny, jak nic! Sam nie wiem, dlaczego z dawniejszych
zdjęć przechowałem wrażenie, że ma mnóstwo czerni, a biel jest tylko
dodatkiem. Pewnie chętniej prezentuje ciemniejszą stronę swojej
natury.
HARY
Bysiorek od razu zapowiadał się na sporego kota (i chyba potem nie do końca
spełnił oczekiwania). Był największy z rodzeństwa, a przednie łapy miał takie,
jakby już na zapas sobie je szykował pod noszenie większego ciężaru.
Chudynia trafiła do mnie jako dorosła już kocica. Taki mały, giętki wężyk.
Niezupełnie, bo chętnie robi pokabrzuszka, a to jest zdecydowanie jasna
część :D
To i ja się pochwalę swoją terminologią: Chudynia w tej pozycji, to
kotka-wywrotka (a ogólnie koty z brzuchem do góry, to wywrotowce).
Czarno-białe prezentują się wtedy szczególnie kusząco.
HARY
Hary,
Śledzę Twój wątek..Pewnie jako Desperodo-w uratowania kota myslisz o
wszystkim...troszkę nie nie masz racji staramy się jak możemy wspomóc
nawzajem-fakt żadko goszszę na forum ale jak coś szukam tu pomocy....
Może To dziwnie zabrzmi ale miałam bardzo chorą kotkę-pisałam
rozpaczliwie szukałam pomocy...ktoś mi polecił ....proszę się nie
śmiać bioenergoteraupeutę.......jeśli sobie życzysz i
wierzysz ..poszukam numeru.....
wierze że będzie Jej lepiej
Magda
o
To w czym nie mam racji?
> Może To dziwnie zabrzmi ale miałam bardzo chorą kotkę-pisałam
> rozpaczliwie szukałam pomocy...ktoś mi polecił ....proszę się nie
> śmiać bioenergoteraupeutę.......jeśli sobie życzysz i
> wierzysz ..poszukam numeru.....
> wierze że będzie Jej lepiej
Jest dobrze. Wróciła do aktywności nawet większej, niż przed tą całą
historią. Tak jest już od pewnego czasu, nie jest to chwilowa zmiana.
Przedwczoraj były wariackie biegi, jakich dawno nie było mi dane
oglądać, dzisiaj też. Trochę mnie uwiera, że nie wiem, co właściwie
zaszło, ale na to nikt nie zna odpowiedzi.
HARY
> Jest dobrze. Wróciła do aktywności nawet większej, niż przed tą całą
> historią. Tak jest już od pewnego czasu, nie jest to chwilowa zmiana.
> Przedwczoraj były wariackie biegi, jakich dawno nie było mi dane
> oglądać, dzisiaj też. Trochę mnie uwiera, że nie wiem, co właściwie
> zaszło, ale na to nikt nie zna odpowiedzi.
Skąd ja znam ten ból. Prosiaki - najpierw jeden, później drugi - jakiś
czas temu chorowały, krótko i gwałtownie. Rosła temperatura, apetyt
spadał, wyniki, podobnie jak u Chudyni, dobre. Tyle, że trwało to
stosunkowo krótko i koty wróciły do normy. Do dziś nie wiem, co to
właściwie było.
Cieszę się, że Jużniecałkiemchudynia czuje się lepiej.
Pozdrawiam
Magda
JOanna
Fporzo. Energia ją rozpiera, a że w tym roku na owady latające
nieurodzaj, zastępczo zadręcza mnie. Odkryła ostatnio zalety teatru
cieni na zasłonie i poluje poprzez. Jednak te zabawy ze mną, to za
mało. Widać, że bardzo by jej się przydał Trenażer Średni Kota. Teraz
jednak nie jest dobry moment na takie zmiany.
HARY
Ja bym powiedział, że Całkiemjużniechudynia. Co prawda zważyć nie mam
jak, oceniam na macanego.
Jest jednak szansa, że na suchym, które zjada bez entuzjazmu, wróci do
bardziej pasujących do imienia kształtów.
HARY
> Ja bym powiedział, że Całkiemjużniechudynia. Co prawda zważyć nie mam
> jak, oceniam na macanego.
^^^^^^^
No wiesz co, kotę molestujesz? :D
Joanna
No to świetnie! Niezbadane są itp. Przypomina mi się przypadek mojej
studentki, która zachorowała na cukrzycę, i to od razu z grubej beczki,
insulina, odwożenie do domu, jak zasłabła na zajęciach, cuda wianki, dwa
lata to trwało, po czym remisja. Ponoć światowy rekord remisji w
cukrzycy to 2 lata, a u niej od 3 spokój. Cud? Zła diagnoza? Nie
wiadomo, grunt, że jest OK. Z kota o tyle gorzej, że nie powie, co dolega.
a że w tym roku na owady latające
> nieurodzaj, zastępczo zadręcza mnie. Odkryła ostatnio zalety teatru
> cieni na zasłonie i poluje poprzez. Jednak te zabawy ze mną, to za
> mało. Widać, że bardzo by jej się przydał Trenażer Średni Kota. Teraz
> jednak nie jest dobry moment na takie zmiany.
A szkoda. Nasze dwa wrogie obozy (tzn. Malutka i Kacper kontra Tośka)
przynajmniej się wzajemnie przeganiają. A na brak owadów nie narzekam,
ostatnio mole spożywcze się zalęgły, choć kotom akurat ten rodzaj
zabawki średnio pasuje.
Joanna
Sama mi do łóżka włazi... Co dalej, nie powiem, ale nieprzypadkowo
wśród jej mnogich nazwań jest Lizus.
HARY
Limit na tamto tysiąclecie wyczerpał ten nad Wisłą, więc w obecnym
byłaby taka możliwość. Ja jednak, jako zdeklarowany umysł zaciśnięty,
obstawiam to drugie.
> > Widać, że bardzo by jej się przydał Trenażer Średni Kota. Teraz
> > jednak nie jest dobry moment na takie zmiany.
> A szkoda. Nasze dwa wrogie obozy (tzn. Malutka i Kacper kontra Tośka)
> przynajmniej się wzajemnie przeganiają.
Ano szkoda. Ale jest, jak jest. Chudynia bardzo lgnęła do oddziału
geriatrycznego, gdyby nie była tak uporczywie odrzucana, miałbym
przytulone koty... coś czego zawsze mi brakowało.
Zamiast tego, miałem wzrokowe pojedynki kocic, całkiem jak w tych
filmach o myszczach z klasztoru Szambolin. Bysiorek występował w innej
kategorii wagowej i był poza konkurencją.
Kocie towarzystwo dobrze by jej zrobiło.
> A na brak owadów nie narzekam,
> ostatnio mole spożywcze się zalęgły, choć kotom akurat ten rodzaj
> zabawki średnio pasuje.
Chudynia w rozpaczy wzięła się nawet za komary, a to jest zwierzyna,
którą szanujący się kot zazwyczaj gardzi. Ale, jak mawiają Rosjanie, /
na bezpticziu/ - i tak dalej.
HARY
>
> Sama mi do łóżka włazi... Co dalej, nie powiem, ale nieprzypadkowo
> wśród jej mnogich nazwań jest Lizus
No to ja już dalej nie wnikam...
JOanna