Krzysiek
unread,Dec 5, 2015, 6:17:46 AM12/5/15You do not have permission to delete messages in this group
Sign in to report message
Either email addresses are anonymous for this group or you need the view member email addresses permission to view the original message
to
Wczoraj, po krótkiej chorobie odeszła od nas Gryzelda.
Przeżyła ponad 20, mam nadzieję, szczęśliwych lat, a była kotem
niezwykłym (chyba jak każdy kot, ale dla nas w specjalnie niezwykłym).
Młodą łaciatą koteczkę, zapakowaną w niewielkie pudełko, przyniósł do
pracy kolega. Nie miał kto jej wziąć, ja się zdecydowałem, tylko
zadzwoniłem do narzeczonej 'biorę kota'. Natychmiast się zadomowiła i
tak było w każdym domu, w którym mieszkaliśmy.
Mimo mikrych rozmiarów nie bała się nikogo i niczego, przeganiała duże
kocury i psy, była postrachem rodziny i znajomych. Jeśli metempsychoza
ma rzeczywiście miejsce, musiała być kiedyś smilodonem, lwem
jaskiniowym, tygrysem syberyjskim.
Robiła to co chciała: goniła po mieszkaniu z rozwianym włosem warcząc
jak pies, budziła nas o świcie (wyłącznie dla - własnej - rozrywki),
krzyczała niezadowolona, kiedy siedzieliśmy w innym pokoju niż sobie
życzyła, noce spędzała na nogach swojej pani. Późnym wieczorem gdy
czytałem w łóżku książkę przychodziła pomruczeć, dość się pogłaskać i
podrapać za uchem. Wydawała się obojętna i nieczuła, ale kiedy
wracaliśmy z wakacji witała nas i przez wiele dni nie odstępowała o
krok. W ostatnich latach zaczęła przesiadywać na kolanach (co wcześniej
było nie do pomyślenia) i spędzała tak całe wieczory; pięknie wtedy
mruczała.
Chorowała krótko. Straciła apetyt, schudła, dużo spała. Nawet gdy było
już bardzo źle i ciężko było chodzić, znajdowała kuwetę i miskę z wodą,
wspinała się na oparcie fotela, żeby wszystko widzieć.
Cześć jej pamięci!
Krzysztof