Zapraszam do klawiatury. Stwórzmy swoisty zbiór nazw polskich jachtów.
Zróbmy jego kolekcję.
Pozdrawiam frazeologicznie
Mirosław J. Sziwa
Do kolekcji indeks - nazwy jachtow mazurskich:
http://mazury.info.pl/czartery/
Pozdrawiam
Zbigniew Jatkowski
http://mazury.info.pl
oraz bogata kolekcja 'zeglarskich' logotypow.
mjs
> /.../ Jak nazywamy swoje jachty,
> sk=B1d czerpiemy wzory?
Ciekawe pytanie :-)
Nasza pierwsza lodka rodzinna
http://www.robert_hoffman.republika.pl/userfiles/Nasza_stara_lodka01.jpg
przez dlugie lata nie miala nazwy!!! Nazywalismy ja zawsze "Nasza Lodka" i
wydawalo sie, ze nie pasuje do niej zadna "prawdziwa" nazwa nadana w jakis
szczegolny sposob. Myslelismy o nadaniu nazwy, ale nie moglismy przekonac sie
do zadnej.
Byl jednak pewien anegdotyczny epizod zwiazany z nadaniem lodce nazwy dla smiechu:
Wyplynelismy kiedys z Augustowa na nielegalne(!) ciche nocne plywanie i po
drodze spotkalismy inna lodz, a na niej rozgadane towarzystwo, ktore w
ciemnosciach spostrzeglo nas dopiero w ostatniej chwili. Dziewczeta na
pokladzie tamtej lodzi zaniepokoily sie, ze cos cicho sunie po jeziorze i
zapytaly co to za lodz. "Lataj" - odpowiedzial im ktos z zalogi, "Eeee za maly
na lataja" powiedzial drugi, "Bo to jest maly lataj!!!" zripostowal tamten.
Raniutko nastepnego dnia wyciagnelismy mala puszke bialej farby (wozona na
wszelki wypadek), zrobilismy szablon z kartonu i na pawezy za chwile pojawila
sie nazwa "MALY LATAJ". Pomyslelismy sobie, ze to moglby byc niezly numer,
gdyby ktos z tamtej, spotkanej noca na jeziorze lodzi przeczytal te nazwe, ale
chyba nic takiego sie nie stalo... Nazwa nie utrzymala sie - nasza lodka nadal
pozniej byla "Nasza lodka" bez napisu na burcie, czy pawezy :-) A teraz jest
we wspomnieniach "nasza stara lodka", aby odroznic ja od innych naszych lodek...
Nastepnie mielismy Inke o nazwie "PYZA" - te nazwe nadal jej poprzedni
wlasciciel, ale nam pasowala, wiec zachowalismy - Inka jest taka grubiutka,
okraglutka, jak pyza :-)
Moj ojciec mial Kormorana, ktorego nazwal "FRAJDA", bo chcial miec i mial z
niego frajde :-)
Moj brat mail Foke, ktora nazwal "Ja-Jo" od imion - swojego i zony.
Moja ostatnia lodka (prototyp micro) nazywala sie "St. Bibola" ... to z
przekory (Swiety (po angielsku)?, Stanislaw?? Stefan???) a tak na prawde - od
przezwiska naszej malej wtedy corki :-DDD
Jak widac nie bylo u nas jakichs specjalnych problemow zwiazanych z nazwa, ani
przydawania im specjalnego znczenia. :-)
Robert
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Na samym dole strony są ogłoszenia 'drobne'. Obok typu jachtu jest
jego nazwa własna oraz port, w którym stacjonuje.
BTW - co z tego miałoby wyniknąć?
Słowem - na ....... takie nazw kolekcjonowanie?
--
Ahoj
Jaromir
Nie umrzesz za mnie, więc nie mów mi jak mam żyć...
> Na samym dole strony są ogłoszenia 'drobne'. Obok typu jachtu jest
> jego nazwa własna oraz port, w którym stacjonuje.
Wklepałem na szybko nazwę swojej - i żadnego "Leśnego (a nawet jakiegokolwiek
innego) Dziadka" nie ma. Znaczy - przynajmniej nikt z reklamujących się tam
oferentów na ten sam pomysł co ja nie wpadł.
Czy mam powtarzać, co zainspirowało mnie do tej nazwy, i kogo w zamierzaniu
miała ona przyprawić o bezsilną wściekłość? ;-)
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
a tak na boku:
to był Pirat czy tylko piratopodobny?
MJS
> a tak na boku:
> to był Pirat czy tylko piratopodobny?
Troche moze podobny, ale gdyby pirat stal obok to byloby widac wyraznie, ze
niepodobny :-D
To byla lodka zbudowana na podstawie dokumentacji przedwojennej P7, ale...
skrocona do 4,6 m, poszerzona do 1,25 m, no i ten dziob! :-D
Wspominam ja z wielkim sentymentem (jeszcze kilka fotek):
http://www.robert_hoffman.republika.pl/userfiles/gallery/Galeria_7/images/Nasza_stara_lodka04.jpg
http://www.robert_hoffman.republika.pl/userfiles/gallery/Galeria_7/images/Nasza_stara_lodka05.jpg
Zbiór nazw w jednym miejscu jest praktyczny. Można do niego sięgnąć,
żeby sprawdzić, czy nowa nazwa się nie powtarza. Może ktoś zrobi bank
nazw jachtów... Na razie, tu i teraz to wspomnienia i relaks. Dobra
zabawa.
mjs
> Mo=BFna do niego si=EAgn=B1==E6,
> =BFeby sprawdzi=E6, czy nowa nazwa si=EA nie powtarza.
Nazwa moze sie powtarzac - zwlaszcza dotyczy to jachtow srodladowych. W
normalnych krajach morskich, jak np. Wlk. Brytania, nazwy jachtow morskich tez
moga sie powtarzac. Do niedawna polskie jachty morskie __musialy__ miec nazwe
niepowtarzajaca sie, ale nie jestem pewien czy ten przepis jeszcze funkcjonuje.
> /.../ Na razie, tu i teraz to wspomnienia i relaks. Dobra
> zabawa.
Na szczescie :-) ...bez klotni, polityki...
>
> Zapraszam do klawiatury. Stwórzmy swoisty zbiór nazw polskich jachtów.
> Zróbmy jego kolekcję.
Mamut - jacht drewniany z ożaglowaniem typu kuter z bukszprytem
i z kolorowymi żaglami; kliwer biały, foki żółte i pomarańczowe, genua
niebieska, grot blado żółty z reflinkami i pomarańczowymi łatami.
Niestety pożyczony przed stanem wojennym zatonął w porcie w Giżycku
potem stał na podwórku w centrum miasta , ale jak nastał kapitalizm to
go władza uprzątnęła.
Może ktoś ma jego zdjęcia
- dużo go fotografowano ; (bo romantycznym był)
a jak zwykle szewc bez butów pływał.
pozdrowienia
MarianJStrzelecki
ale nie jestem pewien czy ten przepis jeszcze funkcjonuje.
>
funkcjonuje
--
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y ALIFLANKE
skipbulbamałpaopkropkapl
www.saj.org.pl
Mój zestaw na którym pływałem:
"Andromeda","Orion","Pallas","Mizar","Tauri","Alcor","Sirah","Moja
Maria","Merkury","Morda","Amelka","Miki","Bury
Kocur","Lotta","Fourwinds","Tequila","Aliflanke",
więcej nie pamiętam:)
"Bonawentura", "Bryza H", "Helen", "Lion Fish",
"Wareg", "Chrobata", "Weda", "Elsa", "Gwarek",
"Fourwinds", "Cypress", "Tequila"," Wunio",
"Passat", "Kędziorek", "Bury Kocur", Aliflanke.
Pozdrawiam :)
--
Kasia_Nadia_Bławat
Brat mój przyniósł do domu książkę SAM ZBUDUJ ŁÓDŹ... no i się
zaczęło. Najpierw wybraliśmy sobie TRAMPA Norberta Patalasa, a pół
roku później w maszoperii kleiliśmy Plastusia-Asimetric... z laminatu
p/s. Po roku łódka była na ukończeniu, po cichu snuły nam się marzenia
wyjazdu na Mazury. Plastusia nazwaliśmy TRAMP-em, zaczynały się
wakacjo-urlopy. Koledzy kupili Ramblera do wykończenia i powstał
wspólny plan wyjazdu na WJM i spływu rzekami do Poznania. Tadek
zaglądał do PSK i szukał okazji dla dwóch łódek do Giżycka. Ja
kończyłem malować łódkę. Zaczynał się lipiec i nic nie wskazywało na
to, że nasz plan się powiedzie. "Polował" już dwa tygodnie na okazję.
Pojechałem z nim do biura i pytaliśmy kierowców, czy nie jadą w stronę
Mazur. Uśmiechy politowania mówiły lepiej niż słowa. Klapa... I wtedy
podjęchał Jelcz z przyczepą - pusty! - i w okienku zgłosił pusty
przebieg do Olsztyna. - Do Olsztyna!? Negocjacje trochę trwały krótko,
ale chwilę później siedzieliśmy w szoferce ciężarówki, mknącej w
stronę Kiekrza. Pan kierowca był przekonany, że będzie szybki
załadunek i wio! A tu należało spakować siebie i dwie łódki, przy czym
o ile Plastusia wrzuciliśmy na skrzynię łatwo, to "NI PSA NI WYDRĘ"
Tadzia się nie dało... Był piątek (!). Panu się spieszyło, kolega
odpalał Saluta i przepływał kilka klubów dalej - pod dźwig. Ja w tym
czasie kombinowałem, którędy się przedostać i jak tam wjechać Jelczem
z przyczepą... Wąską uliczką Wilków Morskich należało wsunąć się
pomiędzy potężne cokoły bramy wjazdowej, po coraz bardziej stromej
jezdni. Kierowca patrzył w lusterka boczne, cofał - ledwo się mieścił
- i trach! Klamka skrzyni zahaczyła o bramę, ta pociągnęła cokół, a
ten oparł się na ciężarówce. - Jasna cholera!!! Tylko mi tego
brakowało! K.... jego m..! - usłyszałem i zobaczyłem jak wyskakuje z
szoferki. Patrzymy na cokół, który ważył chyba z tonę i konsternacja.
Nie wiem skąd, ale znalazła się jakaś deska, drut, czy sznurek i za
chwię cokół był przywiązany do płotu, a "gruzawik" turlał się w dół ku
dźwigowi.
Całą noc jechaliśmy ze swoimi łódkami na wielką wyprawę. Było
fantastycznie. Pan kierowca odzyskał humor, a my opowiadaliśmy mu co
się dało, żeby nie zasnął. Kierowca też opowiadał, a to jak się mu
wiedzie, na czym pływał i gdzie mieszka. Właśnie wjeżdżaliśmy do jego
Mrągowa. Świta, Jelcz przejeżdża przez miasto, my patrzymy na mapy,
którędy do Giżycka, no i czy zdążymy przed 8-ą, bo dźwig w porcie
węglowym bywa tam tylko do ósmej. Dochodziła siódma. Pan z coraz
większym uśmiechem na twarzy zatrzymuje wóz koło bazy transportowej,
wyłącza silnik i oznajmia: - No to na dzisiaj koniec jazdy. Idę do
domu się wyspać, a wy poczekajcie do poniedziałku. Tylko bądźcie
gotowi bo ja startuję o 6-j rano. Wolna sobota dzisiaj, nie pracujemy.
Niedziela też była wolna. Dwa dni wakacji...
W poniedziałek obudził nas gwar wokół samochodu. Tłumy ludzi spieszyły
do roboty, a my pogięci spogladamy przez okienka swoich jachtów i
zastanawiamy - co się dzieje? Niektórzy z ciekawości zaglądaja na
przyczepę, gdzie kolega już wstawia wodę na herbatę. Odpala zapałkę i
bucha półmetrowy ogień w narożniku przyczepy! Uszczelka... Koc tłumi
ogień. Sytuacja opanowana. Robi sie pusto i nagle wyrasta jak spod
ziemii Pan kierowca. - To co ruszamy dalej czy zrzucamy tutaj, bo ja
za dwie godziny muszę być w Olsztynie na bazie... Pojechaliśmy. Do
portu wjechaliśmy o 8:30. Dźwigu już nie było...
mjs
A z ciekawostek to ciekawy pomysł mieli koledzy z sąsiedniego jachtu
(bezimienny) którego ochrzcili na swoje potrzeby "Trumna Lucyfera" :)
mimo takiej nazwy nie zatonęła ;)
pozdr. M.
Użytkownik <m.j....@neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:2fd8fad6-7ffc-4c7b...@k8g2000yqn.googlegroups.com...
Pozdrawiam, Marek T. Słaby
Lubiłem i nadal lubię pływać omegami a moja druga połowa nie, z uwagi na
zbytnią bliskość wody.
Kiedyś stwierdziła,"że kabinówką to Ona by pływała". Więc do dzieła!
Sprzedałem omegę sport "Kontra" i za pół godziny kupiłem na allegro micro
proto Hot Boat - kabinówkę! (kto wie o jaką łódkę chodzi to zrozumie ten
wykrzyknik)
Po przewiezieniu łódki z Olsztyna nad jez. sulejowskie (oczywiście z
przygodami) i zobaczeniu jej przez małżonkę padło stwierdzenie "zamiast
pomysleć o dziecku to ty zabezpieczasz tylko swoje fanaberie" no i od tego
czasu łódka nosi nazwe "FANABERIA".
To dziecko to wówczas 24 letni syn.
Pozdrawiam
Ryszard Nowak
Kierowca odhaczył przyczepę. Jelczem podjechał na skraj nabrzeża.
Otworzył klapę i... oznajmił, że jak dźwigu nie ma to on sam może
wy......... łódki do wody, jeśli my nie mamy na to sposobu. Naprawdę
był zdeterminowany. Kolega poprosił o chwilę cierpliwości i ruszył w
miasto szukać innego dźwigu. Ja zająłem się bambetlami. Po chwili
Tadek wrócił bez dźwigu, ale wynegocjował jeszcze kwadrans zwłoki w
czasie i zniknął za zabudowaniami dworca. Minął umówiony czas i
przewoźnik wszedł na pakę, przymierzył się do dziobu TRAMPA i stęknął:
- O tego to mogę sam , raz, dwa, co? - Może zacznijmy od tego
drugiego. - zagaiłem. - A czemu, ten jest lekki. Już go mogę zepchnąć.
HA, ha, ha... - Szkoda fatygi. Chyba mamy dźwig... - Dźwig? Gdzie?
Z za ceglanego budynku wybiegł Tadek, machał ręką i krzyczał, żeby
zaczekać! Za nim grupa mężczyzn w czarnych uniformach, nieco
umorusani, ale uśmiechnięci... Obok sierżant w moro. - Cicho. To
pluton pancerniaków, których znalazłem na rozładunku węgla. Jedyni w
okolicy. Oni zdejmą i zwodują Ramblera i Plastusia. - Jak ich
namówiłeś do tego? - Obiecałem im zapłatę... Panowie! Najpierw tę
łódkę dla rozgrzewki - łatwo pójdzie, bo jest ze sklejki. Po czterech
z każdej burty - reszta na dole odbiera na wysokich rękach i powoli
na wodę... Obie łódki były już na wodzie. Kierowca oszołomiony.
Dowódca plutonu podchodzi po należność, za nim bohaterowie dnia i
mówią, że to im się należy... Sierżant odbiera zawiniątko i słyszy: -
Dla każdego po dwa, a dla szefa dziesięć. Proszę bardzo i serdecznie
dziękuję. Bez waszej pomocy... Jeszcze raz dziękujemy.
Oddział otoczył sierżanta, ten zrobił zbiórkę i odmaszerowali na
bocznicę.
- Ile im zapłaciłeś? - spytałem.
- Coś ty - dwie paczki Sportów dostali...
Był rok osiemdziesiąty pierwszy. Wszystko na kartki, a my zaczynaliśmy
swoją pierwszą, prywatną przygodę na WJM.
mjs
>
> Zapraszam do klawiatury. Stwórzmy swoisty zbiór nazw polskich jachtów.
> Zróbmy jego kolekcję.
Mamut - jacht drewniany z ożaglowaniem typu kuter z bukszprytem
Pozdrawiam
mjs
ale ja tęsknię za swoją młodością,
a nie za rzeszowską ;-(
Poza tym na aukcjach All.... co i raz wystawiany jest dużo ładniejszy
folkboat taki najklasyczniejszy z małą kabinką (dawniej pływały takie w
AZS Giżycko)
--- JACHT FOLKBOAT (numer aukcji 599262945)
i nikt go nie kupuje
za 4 tysiące pln.
aż dziwne, jak tanio.
Ja mieszkam w "domyślnym" a tu nie popływam kilerem.
Na dodatek kończę już Fina mahoniowego - RAPTOR
i zaczynam remont kabinówki drewnianej NEL 6,5m
która kupiłem tez na aukcji w zeszłym roku.
NEL to wielki okręt o ciekawej historii:
Grupa sędziów w ramach re soc. w ośrodku MSW nad "Zegrzyńskim"
budowała serię 7szt.omeg, przy czym każda "omegowata" była większa
od poprzedniej; doszły też 300kg kile.
Nazywały się kolejno: Ewa; Ada; Aga; Iga; Ewa2; Ola; Ila; oraz NEL.
Robota więźniów była solidna ale bezmyślna -"sędzia tak kazał"
np. polaminowanie drewna z obu stron - żeby było mocniej i szczelniej.
I było!
...a jak tam weszła wilgoć to nietrudno się domyślić że większość
siostrzyczek już dawno nie istnieje.
pozdrawiam
MJS
ps.
Chciałem RAPROR'a przemianować na s.y.PRECELEK
ale syn sie nie zgadza - że niby nie wolno zmieniać nazw bez zmiany
armatora, bo to niesie nieszczęścia co najmniej takie jak niewiasta na
żaglowcu.
ps2.
A MAMUTA SZKODA
To z niewiasta jest Prawda: odkad zegluje z Zona, moje przebiegi
dobowe zmniejszyly sie o polowe.
Ale historie o zmianie nazwy to zabobony...
Tomek
> To z niewiasta jest Prawda: odkad zegluje z Zona, moje przebiegi
> dobowe zmniejszyly sie o polowe.
Czyli, ze powinienem sie cieszyc, ze moje kobiety nie bardzo chca ze mna
zeglowac?
> Ale historie o zmianie nazwy to zabobony...
Zgadza sie - w koncu nazwalismy swoja lodke, a potem te nazwe jej zabralismy i
nic sie nie stalo. Lodeczka zeglowala sobie bezpiecznie przez dlugie lata...
Robert
>
> swoj=B1 pierwsz=B1, prywatn=B1 przygod=EA na WJM.
>
Fajna historia, ale nazwa tylko w tle :-D
> Zgadza sie - w koncu nazwalismy swoja lodke, a potem te nazwe jej zabralismy i
> nic sie nie stalo. Lodeczka zeglowala sobie bezpiecznie przez dlugie lata...
Z kobietami, czy bez?
tomek
> > nic sie nie stalo. Lodeczka zeglowala sobie bezpiecznie przez dlugie lata...
> Z kobietami, czy bez?
Z reguly... BEZ! :-DDD
Spojrzałem na BEZIMIENNEGO "folksa"...
Na wodzie cudny jest, ale pod wodą: i głęboki, i ciężki. Tona
balastu / 24 m żagla. No, ale smukły to on też jest. Taka cena...
Obniżyłbym mu bom i zdjął kosz rufowy. Ciekawe czy w cenie jest
motorek. Jak to się zmienia - kiedyś było dużo pod wodą, teraz dużo
jest nad wodą. Mały koszyk na dziobie by się przydał. I dobra nazwa.
Gdyby taki styl zachować, ale bez kila, to jaką szerokosć by musiał
mieć? 3 metry?
W pamiętnym owym roku porobiłem trochę zdjęć (czarno-białych) i film
nakręciłem (!). Jest na nim sporo jachtów o różnych nazwach. A i chyba
dwa KACZORKI są, jak płyną na Buwełnie (w stronę Cierzpięt). Na
zdjęciach w Mikołajkach "parkuje" taki sam, jak ten z All.... z
położonym masztem, nr rej. SW ... nazwa nieczytelna. Na innym ONNI
Warszawa. Bardzo wąski kadłub. Jest też BASIK II, WK .... Jest
żaglowiec z bukszprytem, dwoma fokami i dwoma gaflami o nazwie długiej
na cztery kotwice...
A jak RAPTOR w rejestrze zapisany, to zmieniać nie należy.
Pozdrawiam
mjs
Użytkownik <m.j....@neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:2fd8fad6-7ffc-4c7b...@k8g2000yqn.googlegroups.com...
Odkąd człowiek wymyślił jacht, wraz z nim pojawiła się potrzeba
nazwania go i zademonstrowania tego światu. Jak nazywamy swoje jachty,
skąd czerpiemy wzory? Jaką pierwszą nazwę pamiętasz, jakie ciekawe
nazwy widzieliscie, o jakich słyszeliście? Dostojne, poważne,
waleczne, zabawne... Jedno, dwu i wielowyrazowe... Jakie wiążą się z
nimi historyjki, anegdoty czy przygody? Np. "Biały Słoń", "Biegnąca po
falach", "Crazy Wind", "Szalony Koń", "Dar Teściowej". Czy nazwa
jachtu metalowego powinna być dźwięczna, drewnianego ciepła, a
laminatowego bystra?
Zapraszam do klawiatury. Stwórzmy swoisty zbiór nazw polskich jachtów.
Zróbmy jego kolekcję.
Pozdrawiam frazeologicznie
Mirosław J. Sziwa
Acha... Taaa...
"Nieustraszony Krwawy Mściciel Pogromca i Postrach"
Pamięta ktoś jeszcze kto na nim pływał? ;->>
Zw.
--
Piotr Wisniewski Sail-Ho
zwie...@sail-ho.pl http://www.sail-ho.pl
--------------- Może uderzyć grom z jasnego nieba... -------------------
Na Zegrzu była Omega, która miała nazwę/napis(?) "Dar Dzielnicy Warszawa
Praga Południe dla Ligi Obrony Kraju"
--
Pozdrawiam
Wojtek
http://strony.aster.pl/zientara/
Żeglarz ma interes (własny) pływać bezpiecznie. Statek ma interes
pływać tanio. Dlatego jedni nie rozumieją drugich. (c) J. Kijewski
W Górkach dwie Wenuski: Dar teściowej, Dar pierwszej żony.
--
Pozdrawiam
T.K.
Ostróda
Ostre Uda- bo to Ostróda i zawsze sie tak na nia wolalo i wkoncu
ewoluowalo ( byla proba nazwania Szybka Niedziela na czesc Wolnej
Soboty ale nie przyjelo)
Wieprz- nie mam pojecia
Gamma ( mydelniczkowa odmiana omegi)
Pepeg, Trampek, Stopka- jakis fetysz z okolic stóp
Gamoń, Rarytatas, Ona,
Kłapacupa ( taki potwór co mieszka w skrzynce mieczowej)
Holowniki
Słowik- już go niema
Koliberek i Kowalik- szalupy przerobione na motorowce
Wrona- typu Katier
Bach i Mozart
> Wieprz- nie mam pojecia
Omegi w YKP miały mieć nazwy rzek. Wierprz też był między innymi.
A Ramblery miały nazwy drzew i krzewów: pamiętam Wierzba, Jawor,
Śnieguliczka.
Na Mazurach pływały kiedyś 4 Omegi (chyba ze Śląska): Kulawy Joe, Ślepy Jim,
Głuchy John i Grzeczny Jan.
Nazwę "Grzeczny Jan" nosi też Nash którego regularnie widuję na Mazurach.
--
Michał Grodecki
Uwaga - w nagłówku adres antyspamowy
> Lemar, Tarantula, Baba, Sebastian i Amadeusz- nie mam pojecia
Slyszalem, ze "Baba" swa nazwe otrzymala poniewaz kierownikiem jej budowy,
byla dziewczyna (o imieniu Halszka)...
> Koliberek i Kowalik- szalupy przerobione na motorowce
To ptaszki :-), ale Kowalik mogl miec powiazanie z nazwiskiem Roberta K.,
ktory bardzo mocno udzielal sie kiedys w tamtej druzynie, i skiperowal wlasnie
na Kowaliku podczas rejsow na Mazury i z powrotem.
..Sa tacy, ktorzy to lepiej pamietaja, wiec pewnie sprostuja lub potwierdza
:-) (ja znam to z tzw. drugiej reki)
Robert
TARUTANED - to DENATURAT czytany wspak ;-) ...od upodoban trunkowych ;-)))
ALERT - niby harcerska nazwa, ale chodzilo ponoc o uhonorowanie pewnego
boksera, owczesnego idola mlodziezy o nazwisku TRELA - tez wspak.
MORENO - od, znanej starszym, polskiej piosenkarki rytm&bluesowej CARMEN MORENO
MASZOPERIA - nazwa pochodzi od kaszubskich organizacji armatorskich, ale tez
od... puckich knajp, w ktorych maszopi sie spotykali w celu uzgodnien
handlowych (i nie tylko!).
Takie to pochodzenie maja harcerskie nazwy :-)
Pływałem na takim Foklsie na dużych jeziorach przez trzy tygodnie.
Jak on pięknie chodził przy silnych wiatrach a i przy słabych takoż.
Pewnego razu przy 1B w porywach ścigaliśmy się pól Kisajna z Cadetami:
na szkwale one szły do przodu, a potem stawały i my inercją
przechodziliśmy do przodu i tak dalej
. Na
> zdjęciach w Mikołajkach "parkuje" taki sam, jak ten z All.... z
> położonym masztem, nr rej. SW ...
Było takich kilka; podobno dbano w klubie o kadłuby , ale pokłady były
tak traktowane , aby można później komisyjnie skasować i wykupić przez
CZŁONKÓW,
>Na innym ONNI - Warszawa. Bardzo wąski kadłub. \
Z ONNI - (szkuner) pływałem MAMUTEM po koleżeńsku przez jeden sezon
Dokładnie w roku powstania Solidarności:
na Pisie słuchaliśmy radia Wolna Europa z tym co sie dzieje na wybrzeżu.
Jest
> żaglowiec z bukszprytem, dwoma fokami i dwoma gaflami o nazwie długiej
> na cztery kotwice...
może ARABELLA ... vel Donald
stalowa Lc 11m x 45m2 żagli + silnik "pomocniczy" Grey-Marine ponad
220KM diesel-dwusuw z zaworami !!! z barek desantowych z pod Dunkierki.
pływał jako jacht ratowniczy J.K.Medyków DRYF
dziś leży zatopiony przez dzielnych płetwonurków jako baza ćwiczeniowa.
> A jak RAPTOR w rejestrze zapisany, to zmieniać nie należy.
>
> Pozdrawiam mjs
Jak nie muszę to NIGDY do urzędu nie idę ;-)
pozdrawiam MJS
> ..Sa tacy, ktorzy to lepiej pamietaja, wiec pewnie sprostuja lub
potwierdza
> :-) (ja znam to z tzw. drugiej reki)
>
> Robert
>
>
U harcerzy było kilka BIAŁYCH SŁONI
Ja pamiętam trzy;
- Pierwszy - drewniana szalupa zakładkowa; kecz lugrowy o
najładniejszej kabince wśród słoni - to od niego mój MAMUT był taki
ładny i był Mamutem.
Został spalony na któreś wianki jak już sie nie podniósł z dna przy
wysokiej wodzie.
- Drugi to zapokładowany Barkas - tez jeszcze z niska kabinką (Barkas to
taka Dezeta tylko smuklejsza i o 2 wiosła większa).
Pamiętam taka sytuację:
Płynę Mamutem doganiając Słonia na ostrym bajdewindzie,
słyszę Drucha Gasztycha;
-Ja wiem że masz najładniejszy jacht na zalewie, ale wcale nie najszybszy;
- ??????????
Za chwilę wypłynęliśmy z za wysokiego brzegu "na patelnię" -
przywiało, Mamut dostał przechyłu, a oni polecieli w dal.
-Trzeci to Dezeta z podwyższaną kabinką jak na Vegach
(do dziś (?) pływa)
pozdro MJS
> -Trzeci to Dezeta z podwyższaną kabinką jak na Vegach
> (do dziś (?) pływa)
Biały Słoń III pływa dalej i jest to zabudowana DZ w drewnie.
Prócz tego DZ Niedoskonała i Consensus oraz VH170- dzieci drewnianej
Victorii którą jakiś czas temu spalono <?>
Warto, dla porzadku, dodac, ze nazwa "Bialy Slon" pochodzi od pewnej
harcerskiej piosenki - w refrenie powtarza sie: "Bialy slon, bialy slon..." a
niepoprawni przeinaczaja tekst i spiewaja dalej: "czarnemu sloniowi nas... w
dlon!"
:-D
Kiedyś pływały dwa Oriony z naszego AZSu bodajże:
"Szalony parowoźnik" i "Tumidaj"
U nas w Klubie za to są: "Dzika", "Oswojona" i "Uległa" 3 morsy RT
Zakrzu
> "Szalony parowoźnik" i "Tumidaj"
>
> U nas w Klubie za to są: "Dzika", "Oswojona" i "Uległa" 3 morsy RT
>
>
> Zakrzu
>
Hmm, coś mi podpis znikneli :/
Z.
Tez mi sie te nazwy z jakimis kabinowkami z Mazur kojaza :)
No ON, ONA i ONO Z SYCu.
Pozdr.
--
Radek Wrodarczyk
TRAMP i NI PIES NI WYDRA stały już przy pirsie pomiędzy innymi
jachtami. Tadek wybierał się do Węgorzewa, a ja na południe... Miałem
tydzień czasu na samotne pływanie! Spotkałem Irzinka, który klubowym
CONRADEM, z dwoma studentkami socjologii na pokładzie, rozpoczynał
swój dwutygodniowy rejs i kurs na południe był mu po drodze. Spytałem
go czy płynął kiedyś na Śniardwy przez przewózkę do Okartowa, bo
przecież tamtędy bliżej.
- Ale czy szybciej, ha, ha? - odparł Jurek.
- Jak bliżej to i szybciej, no nie.
- A jak nie trafimy na przewoźnika, to trzeba wracać na Niegocin i
cztery dni stracone.
- A widoki na Buwełnie? Byłeś tam... może warto?
- Nie byłem - płyniemy na Buwełno. Co będzie, to będzie!
CONRAD oddał cumę, wybrał grota i pomknął. Ja spojrzałem na jezioro i
nogi mi się ugieły.
- Jasny gwint, przecież to morze dla TRAMPA. Jak to przepłynąć?
Półmetrowa fala i wieje...
- Dasz radę Mirek. Poczujesz co to jest prawdziwa wolność! - usłyszłem
Tadka, który trzymał moją cumę w ręce.
- Rzucaj.
Jego rozbawiona twarz dodała mi otuchy. Wyciągnałem się na kotwicy do
tyłu. Grocik chwycił wiatr i pociągnąłem wzdłuż ruf cumujących
jachtów. Zza pirsu wypłynął statek żeglugi i zabuczał tuż przed moim
dziobem...
- Postaaaw fookaaaaa! - usłyszałem gdzieś z tyłu Tadzika.
Foczek poszedł w górę, łódka weszła w lekki przechył i dalej już się
nie kładła. Ooo. Dziób ciął falę. Giżycko pozostawało za rufą. Zapach
wodorostów, wiatr we włosach. Ależ to jest wspaniałe! Sprawdzałem
wzrokiem żagle, maszt, ściągacze na wantach. Przez myśl przechodziły
mi wszystkie zawleczki, od których teraz zależało moje życie! Ster
pracował lekko, a łańcuch od miecza po prostu śpiewał... Zaparłem się
nogą o kokpit, plecy wygiąłem nieco za burtę i podebrałem grota i foka
(dwa fały w jednej ręce). TRAMP przyspieszył, a ja poczułem, że frunę.
Co za uczucie? Co za łódka? Ale jazda...
- Stefanie Workercie! Dzięki Ci za Plastusia Asymetrik! I książkę Sam
zbuduj łódź.
60 kg balastu na dnie łódki robiło swoje. Żegluga stała się zabawą...
Dużym łukiem Minąłem Grajewską Kępę i zbliżałem się do CONRADA, który
znalazł wejście do Jez. Niałk Duży. Wąski przesmyk w trzcinach i mała
zatoczka bez wiatru. Pod trzcinami, w cieniu drzew żaglówka. Drewniana
ze sklejki, bawełniane żagle zrzucone z patyka, a w kokpicie
długowłosy żeglarz - samotnik.
- Ahoj żeglarzu! W którą stronę płyniesz? Może wiesz czy przewózka
jest czynna w tym roku? - spytaliśmy razem...
- Nie wiem, jeszcze tam nie byłem. Dopiero co wpłynąłęm i szukam coś
do jedzenia. Ale płynę w tamtą stronę...
- To popłyńmy razem w trzy łódki.
- Taaak? Fajnie. - odparł z radością samotnik.
Gdy wciągnął grota na drewniany maszt, na jego topowym brycie ukazał
się znaczek... TRAMPA.
- Czy to jest prawdziwy Tramp??? - spytałem nie wierząc w to co widzę.
- Tramp. Zrobiłem go razem z bratem. Wisłą spłynąłem nim do Warszawy,
a teraz jestem tutaj. Nie macie czegoś do jedzenia?? Nie jadłem nic od
rana...
- Maamy...
mjs
-----
> "Nieustraszony Krwawy Mściciel Pogromca i Postrach"
> > "NIPRZYPIOŁNIPRZYŁATAŁ".
Cierzpięty to mała wioska, ale jest kogo popytać. Irzynek zbadał ślady
na brzegu i coś zauważył.
- Są ślady kół. Dzisiejsze, albo wczorajsze... Trzeba się rozejrzeć. -
oznajmił wszystkim.
Koleżanki zostały przy "flocie", a my - tropiciele wozaka poszliśmy
pod piaszczysta górę, aż do lasu.
- Jedzie! Jedzie wóz, chyba przewoźnik, bo jedzie pusty. - rzucił
pierwszy tropiciel.
- Przydałaby się rolnetka, co? - ktoś dodał.
Za chwilę drewniany wóz był już w wodzie. Chłop krzyknął do konia:
prrry. Koń parsknął i się zatrzymał.
- To, co te trzy łodzie chcecie do Tyrkła? - spytał z uśmiechem.
- Przydałoby się. A konik uciągnie? Pod taką górę???
- Nie takie my tu wozili. Uciągnie, uciągnie. Którą to najpierw, bo
czasu szkodasrecktw?
- To może CONRADA najpierw, trochę ciężki, zobaczymy czy się uda...
Udało się to za mało powiedziane. Prawa fizyki są nieubłagane. Ciężar
rozłożony na cztery duże koła z oponami. Osie dobrze nasmarowane i
woźnica, który wie co robi. W dwie godziny łódki były z drugiej strony
lasu. Pan "przedsiębiorca" zadowolony, a żeglarze na skraju euforii.
Niemożliwe stało się możliwe!
Piękne jeziorko Tyrkło żegnało nas lasem, właśnie pojawił się most w
Okartowie, z którego... dzieciaki skakały do wody (!).
Słońce, lato i wiatr. Żyć nie umierać. I wreszcie Śniardwy.
Gdybyśmy wybrali klasyczny szlak żeglugowy, to łódki byłyby dopiero na
Tałtach. I nie spotkałbym trzeciego TRAMPA.
Czasami warto iść na skróty.
Pozdrawiam
mjs
"...Wiatr słaby i umiarkowany z kierunków wschodnich. W czasie burz
silny i porywisty..."
Lato z Radiem podało pogodę przez radyjko Biwak. Dzioby jachtów
wpłynęły na "przestwór oceanu" mazurskiego. Zatoka Okartowska
odsłaniała panoramę horyzontu. Woda i tylko woda. Coraz więcej wody.
Żagle leniwie wychyliły swoje liki na boki, miecze uniesione do góry i
plusk, plusk, plusk. Sielanka. Pogoda podpuszczała nas coraz
bardziej...
- Gdzie płyniemy, do Pisza czy do Rucianego?? - rzucił Jurek
przybliżając bliżej burtę.
- Przy tej pogodzie możemy do Pisza, z nocowaniem na Czarciej, ale
popłyńmy najpierw w stronę Łuknajna i zobaczymy czy coś się zmieni. -
odparłem.
- A może chcesz jedną załogantkę na Plastusia? - ciągnął Irzynek.
- Eee, na Śniardwach? Zagada mnie...
- Właśnie dlatego jednej bym się pozbył! Ha, ha. Od rana ciągle
gadają. Przy tym wietrze zbędny balast. Ha, ha! - kontynuował.
- Dzięki - mam balst. Płynę sam...
- A dasz radę? - spytały załogantki.
Rozejrzałem się dookoła i odparłem:
- Spokojnie jest. Fajnie się płynie. Mówię wam, ale to jest frajda!
Dzięki. Może innym razem...
Na CONRADZIE podebrano żagle, bo dmuchnęło z boku. Ja też podciągnąłęm
foka, ale szot wymknął mi się z ręki i wiatr uciekł ode mnie. Puściłem
rumpel na chwilę i pobiegłem do masztu odhaczyć szot z knagi fałowej.
Wracając jedną ręką wybierałem foka, a druga sięgałem po rumpel, ale
ten skrecił na burtę, a łódka odpadła od wiatru i nabierała prędkości
i przechyłu...
- Balast! - krzyknąłem do siebie i dopadłem rumpla.
Kontra sterem, luz na foku i wracam na kurs.
- Wow! Co to było? - spytałem sam siebie i rozejrzałem się wokół.
Noo, żagle podebrałem, ster w dłoni, a wiatr sobie poszedł. Flauta.
Chciałem zagadać do CONRADA, ale oni 100 metrów z przodu... Poza tym
żadnych żagli nie widać.
- Ale poszli. Trzeba by ich podgonić.- pomyślałem i podciągnąłem
grota.
Raz dmuchało, raz nie dmuchało. Ale moi przyjaciele oddalali się coraz
bardziej i wybrali kurs na wyspy, czyli środek jeziora. Popłynąłem i
ja. Dalej od brzegu łódka miała nieco więcej wiatru i śmiało ciągnęła.
Słońce grzało coraz bardziej, czapeczka zanurzana w zaburtowej wodzie
dodawała otuchy. TRAMP radził sobie coraz lepiej.
Z mapą pod ręką, na której były nakropkowane podwodne kamienie -
największa atrakcja Śniardw - spoglądałem w głębię jeziora i widać
było coraz więcej roślin, a nawet fragmenty dna.
Nie mogłem sięgnąć do kabiny po coś do picia, bo rumpel zaraz
myszkował. Przypomniał mi się ster na gumach samotnika z Trampa...
Kawałek linki uwiązany w środku za koniec rumpla węzłem wyblinkowym i
dwa wolne końce uwiązane do knag rufowych. Musi zadziałać.
Zadziałało, a ja stanąłwszy w kokpicie, rozejrzałem się wokół i zdałem
sobie sprawę z tego, że jestem naprawdę samotnikiem. Łódka płynie
sama, nie trzeba sterować, poluzowane nieco żagle ciągną, a ja mogę
wejść do kabiny! Ale to jest wspaniałe uczucie. Mogłem trochę
poszperać pod kojami i wyszukać to co chciałem mieć przy zejściówce.
Znalazła się i lornetka, i aparat no i oczywiście picie. Coś na ząb
też było. Stojąc znów w kokpicie sprawdziłem czy wszystko jak należy i
przysiadłem z wrazenia. Doganialiśmy CONRADA!!
Odkapslowałem jakiś regionalny napój gazowany i wlewając powoli do
gardełka pomyślałem: ale EL DORADO!
cdn
mjs
Spojrzałem przez "długie oczy", żeby dostrzec, że zwieńczenie burt z
pokładem pokrywał szeroki, czarny pas płynnie opadający na rufie w
stronę wody. Pod nim dwa wąskie paski: czerwony i żółty. Na dziobie,
po obu stronach burt, na czarnym tle widniał nieczytelny jeszcze złoty
napis.
- Ale maszyyna! Co za jacht! - chciałem zakrzyczeć.
A on sunął coraz szybciej. Wiatr niósł go jak szybowca na skrzydłach.
Robił się coraz większy. Już gołym okiem mogłem dostrzec jego
szczegóły, okucia, drobiazgi - nawietrzniki niczym uszy hipopotama...
Dzieło sztuki jak na aukcji. Właśnie był na moim trawersie, spływając
rufą z fali, którą sam wytwarzał...
Wreszcie odczytałem jego nazwę... "El Dorado".
A na dole prawej burty - tuż nad linią wody: SKRZAT 700.
XXI wiek przepłynął mi przed oczami.
20 lat przed terminem...
Dla pl. rec.zeglarstwo,
z pokładu s/y TRAMP,
na Jeziorze Mikołajskim,
w woj. suwalskim, w XX wieku
Mirosław J. Sziwa
To były barwy NRF (potem RFN) ale do góry nogami aby i Niemcy musieli
"pogłówkować" - (to samo co kciuk do dołu)
Na dziobie,
> po obu stronach burt, na czarnym tle widniał nieczytelny jeszcze złoty
> napis.
"Jaskier"
> - Ale maszyyna! Co za jacht! - chciałem zakrzyczeć.
a mnie tylko szczeka opadła (jeszcze wtedy moja własna)
>
> A on sunął coraz szybciej. Wiatr niósł go jak szybowca na skrzydłach.
> Robił się coraz większy.
> Dzieło sztuki jak na aukcji.
..
> Wreszcie odczytałem jego nazwę... "El Dorado".
> A na dole prawej burty - tuż nad linią wody: SKRZAT 700.
>
> XXI wiek przepłynął mi przed oczami.
> 20 lat przed terminem...
>
To był Skrzata skok na taśmę:
Orych właśnie wodował pierwszego
("małego" Pegaza600 - jeszcze nie bagdeka)
Ja właśnie (chyba) robiłem "Małżona"
A jemu (Skrzatowi) zimą spłonęła forma "Róży Wiatrów"
Wziął więc stare formy kadłuba "Narcyza" poszerzył: dorobił trochę w
każdym kierunku i nie starczało czasu na piep...nie sie z pokładówkami;
wiec ich nie było.
I tak oto powstał jacht który odmienił świat
(nie tylko skrzatowy)
różniej było już z górki:
Aster, Sportina595, Tango730, Spark550,
---- a potem poszedł w regaty i chałtury,
aż do czasów pierwszej Delphi!
Pozdro
subiektywny MJS
"El Dorado" był długi na 7,00 m, miał białe burty (z pasami) i chyba
bez okien.
To był raczej już Aster.
Pegaza 600 też widziałem. Chyba sam Orych płynął w lekkim przechyle,
gdzieś na Bełdanach. Piękny jachcik, który zadziwiał szerokością
kadłuba.
"Różę Wiatrów" spotkałem dwa lata później - podczas deszczu i flauty.
Szła na silniku. Dwa maszty, kokpit w środku i sternik za kółkiem.
I nas elegancko wyprzedziła...
Pamiętam dźwięk silnika, który bulgotał z dwóch rur wydechowych:
bdyng, bdyng, bdyng i tak sobie płynął na wolnych obrotach.
Pozdro
mjs
--
Pozdrawiam, Wojtek
http://www.siz.org.pl/
ge...@post.pl
**** Na wodzie zawsze w kamizelkach ****
>z pokładu s/y TRAMP,
>na Jeziorze Mikołajskim,
>w woj. suwalskim, w XX wieku
Pójdzie na grupową strone do "Opowieści" :-)
>W pamiętnym owym roku porobiłem trochę zdjęć (czarno-białych) i film
>nakręciłem (!). Jest na nim sporo jachtów o różnych nazwach. .....
>...
> Jest też BASIK II, WK ....
WK 5 o ile pamięć mnie nie myli. Przejął numery z BASIK'a.
Był to rzeczywiście pierwszy jacht typu Jaskier 680. Kopyto, formę i
Basika II robiliśmy w Izabelinie. Drugi z tej formy to PRIAP a trzeci
BABIA DOLA. Uczestniczyłem też przy laminowaniu 2 następnych kadłubów
z zywicy epoksydowej i jednego z poliestrowej. Później forma "poszła w
ludzi", do Ostrołęki. Ile z niej wyszło łódek, nie wiem.
Jakbyś mogł to zdjęcie gdzieś wystawić, to byłbym wdzięczny :-).
Pozdrawiam
mjs
>Zdj�cia postaram si� gdzie� umie�ci� - dam zna� jak to zrobi�. A przy
>okazji...
>"Strandusia 495" to atrakcyjna �agl�wka. Ciekaw� ofert� by�by zestaw:
>laminatowy kad�ub i drewniany pok�ad.
Dzi�ki.
Najwi�ksze zainteresowanie Sztrandusi� 495 Standard i Sport
przejawiajďż˝ Francuzi. W tygodniu dostajďż˝ od nich srednio 3 maile z
pytaniami dotycz�cymi budowy. U nas zainteresowanie ma�e, wiem o
jednej w budowie i jednej sko�czonej, czeka na �agle.
Ciekawa sprawa jest natomiast ze Sztrandusi� �agle 500. Ju� trzech
Francuz�w pyta�o sie o zgod� na wyd�uzenie kad�uba do 5,5 m.
Zastanawiam si� sk�d takie zainteresowanie Sztrandusiami we Francji.
> Ciekawa sprawa jest natomiast ze Sztrandusią Żagle 500. Już trzech
> Francuzów pytało sie o zgodę na wydłuzenie kadłuba do 5,5 m.
> Zastanawiam się skąd takie zainteresowanie Sztrandusiami we Francji.
>
Może chcą się podpiąć pod Micro cruiser? :-)))
--
pozdrawiam
AIKI
Może ktoś je tam promuje...
albo uznali Twoją chojność (projekt gratis),
albo znudziły im się plastiki i wracają do sklejki.
Bolidy Mini 650 też ze sklejki są klejone...
A swoją drogą to budować czy pływać?
Pozdro
mjs
------
> chojność (projekt gratis)
> Mo�e kto� je tam promuje...
> albo uznali Twoj� chojno�� (projekt gratis),
> albo znudzi�y im si� plastiki i wracaj� do sklejki.
> Bolidy Mini 650 teďż˝ ze sklejki sďż˝ klejone...
> A swoj� drog� to budowa� czy p�ywa�?
Projektowa�... Budowa�... P�ywa�...
...i znale�� w tym umiar :) Bo mnie w�a�nie drugie koliduje z trzecim.
--
z.
- "Zwyk�y, pospolity polski prymityw,
co nic nie wie, nigdzie nie byďż˝, a wszystkich nienawidzi"