czwartek, 30 czerwca 2022 o 16:41:51 UTC+2 Andrzej Ozieblo napisał(a):
> To się nazywa zbieg okoliczności. ;)
>
> 1. Kilka dni temu naprawiałem na wsi w górach rower znajomej. Jedna dętka do wyrzucenia. Postanowiłem dać jej zapas jaki wożę ze sobą na wycieczki w moim MTB. Załozyłem, napompowałem i... uszło powietrze. Czyli dętka, moja gwarancja w racie złapania gumy w trasie, była do d... Dobrze, że przekonałem sie o tym w bezpiecznym miejscu.
A w czym woziłeś tą zapasową dętkę? Ja mam złe doświadczenia z długim wożeniem
zapasowych dętek, bo potrafią się przetrzeć od samego wożenia, szczególnie gdy się
dętkę gdzieś ciasno upcha z braku miejsca...
Wożenie kleju i łatek też bywa złudne, bo gdy trzeba w trasie kleju użyć, to się okazuje,
że zmienił trwale stan skupienia, a samoprzylepna łatka przestała być czymkolwiek
przylepna....
Już nie mówię o kamienistych drogach, które okoliczni tubylcy "utwardzili" gruzem
z jakiegoś zburzonego budynku - jak widzę dziury w drodze wypełnione fragmentami
cegieł z zaprawą i gipsem, to mi włosy stają dęba nie tylko na głowie - po
przejechaniu takich dróżek wyciągałem już z dętek kilkukrotnie druty i gwoździe
o takich rozmiarach, że po kilku obrotach koła w miejscu wbicia robiły z dętek niemożliwe
do załatania strzępy porozrywanej gumy...
Najlepszym wyjściem jest sprawdzanie wszelkich wożonych zapasów, klejów, łatek itp.
co parę miesięcy... Ale kto by to robił, jeżeli przez rok lub dwa nie złapał gumy - ale jak
już złapał, to się okazuje, że wożone "gwarancje bezpieczeństwa" od nieznanego czasu
były wyłącznie zbędnym balastem...
Pozdr-
-Rowerex