Swoja droga to nie wiem czemu na dole nie ma tabliczki, ze nie wolno z
rowerami, tylko trzeba sie dostac na gore, zeby Ci cofneli.
I dlaczego np. nie bylo tam tabliczki, ze nie wolno na rolkach - chyba zona
dyrektora uciekla kiedys z jakims rowerzysta ....
Pozdrawiam :)
Tomek
Tomek B. wrote:
> I dlaczego np. nie bylo tam tabliczki, ze nie wolno na rolkach - chyba zona
> dyrektora uciekla kiedys z jakims rowerzysta ....
Jest to wymysł niejakiego profesora Jana Ostrowskiego, dyrektora Zamku.
To ten cymbał, który kiedyś ogrodził fragment dziedzińca krużgankowego i
przyczepił kartkę z urzędową pieczątką Zamku, zakazującą gromadzenia się
w tym miejscu, ponieważ "nieprawdą jest, jakoby w tym miejscu był
czakram i miał on jakiekolwiek działanie" czy jakoś tak.
W 2002 roku poprzednie władze Krakowa prosiły na piśmie o rozwiązanie
problemu rowerowego Wawelu, bo skarżą się m.in. turyści zachodni którzy
nie mają gdzie zostawić rowerów z sakwami. Niestety, do prof.
Ostrowskiego nic nie dociera.
marcin ha
--
Miasta dla rowerów http://rowery.org.pl http://krakow.rowery.org.pl
> W 2002 roku poprzednie władze Krakowa prosiły na piśmie o rozwiązanie
> problemu rowerowego Wawelu, bo skarżą się m.in. turyści zachodni którzy
> nie mają gdzie zostawić rowerów z sakwami. Niestety, do prof.
> Ostrowskiego nic nie dociera.
>
Szkoda, bo Wawel fajny jest. Naprawdę piękne miejsce.
--
Sherlock
sher...@tweak.pl
gg#1608017
> Niestety, do prof.
>Ostrowskiego nic nie dociera.
Brzmi znajomo ;->>>
--
baton małpa krowa org
KrakRower
> Szkoda, bo Wawel fajny jest. Naprawdę piękne miejsce.
eeee tam - w kanadzie budynki starsze niż 30 letnie się wyburza, ponieważ są
niebezpieczne. a u nas - taki rupieć trzymają nie wiadomo po co ;-))
pozdrawiam
mt_jr
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Tomek B. wrote:
> Moze by tak zorganizowac jakis rowerowy "zajazd" na Wawel? :)
Szkoda czasu na tego idiotę. Większy problem to na przykład skrzyżowanie
pod Wawelem, źle zaprojektowane i wybudowane, wraz z kawałkiem scieżki
rowerowej gdzie rowerzyści na siebie wpadają i nie maja jak
wyjechać/wjechać na jezdnię.
Poza tym jakieś science fiction tu piszesz: ZORGANIZOWAĆ? w Krakowie?
:-)
baton wrote:
>>Niestety, do prof.
>>Ostrowskiego nic nie dociera.
>
> Brzmi znajomo ;->>>
Bo on baton, pardon, BETON jest.
:-)
>Stwierdzilem, ze w sumie to nie jade na rowerze tylko go prowadze, a
>straznik na to, ze to nie ma znaczenia i ze takie jest zarzadzenie
>dyrektora.
>I to tyle jesli chodzi o Krakow dla rowerow.
Nie wolno i tyle. Zobaczyłbyś trialowców skaczących po kwietnikach, to
byś zrozumiał dlaczego może. A zresztą oglądnij:
http://baton.krowa.org/can7/imagepages/image7.htm
Wawel to wprost wyśnione miejsce do pokazów - dużo publiczności ;-)
Ja ten zakaz rozumiem. Znając Polaków, to za każdym rowerystą
musiałby iść strażnik, żeby ten w minute po minięciu bramy nie wsiadł
na rower. A że strażnik nieuprzejmie wykrzykiwał to faktycznie
nieładnie.
>Swoja droga to nie wiem czemu na dole nie ma tabliczki, ze nie wolno z
>rowerami, tylko trzeba sie dostac na gore, zeby Ci cofneli.
Może Wawel by brzydko wyglądał taki poobwieszany co 10 metrów ;-).
Znowu to nie jest Turbacz, tylko trzy minuty prowadzenia, nie
demonizujmy.
>I dlaczego np. nie bylo tam tabliczki, ze nie wolno na rolkach - chyba zona
>dyrektora uciekla kiedys z jakims rowerzysta ....
Bankowo - albo dyrektor dyskutował z Marcinem, co może wywołać większe
traumy niż ucieczka żony z rowerzystą :-)))).
> W ostatnia niedziele zostalem bardzo niemile zaskoczony: chcialem przy
> okazji pedalowania z zonka po miescie odwiedzic Wawel. Pod Wawelem
> zsiedlismy z rowerow i pchajac je doszlismy do bramy. Tam pan straznik
> wychylil glowe z budki i zaczal na nas krzyczec ze nie mozna itd. i
pokazal
> na tabliczki na swojej budce a tam na jednej przekreslony rowerek.
Też byłem zaskoczony gdy odwiedziłem rowerowo zamek w Pieskowej
Skale kilka lat temu. Rower musiałem zostawić przed bramą.
Ale Zamek ten jest pod opieką tych od Wawelu więc trudno by tam było
inaczej.
Bedąc na zamkach w Czechach też rowery musieliśmy zostawić przed
bramami. Tak było w Hukvaldach, Hluboce, Brnie, Jindruchov Hradec,
Ceskim Krumlovie i austriackich: Schonbrunn, Grein, Melk...
Pozdrawiam
--
Piotr Niedźwiadek
KRK, a dokladniej Prokocim
Niebieski Stratos, żółty Mistral i zielony Wigry 3.
>Poza tym jakieś science fiction tu piszesz: ZORGANIZOWAĆ? w Krakowie?
U nas ciężko faktycznie. My nie lubimy być czyimiś marionetkami :-).
Dwa spędy na których byłem służyły czyimś obcym celom, co mi się
wyraźnie nie podobało. Na ten przykład jak Rokita sobie cykał fotki z
rowerzystami. Nie lubię robić za czyjąś kiełbachę wyborczą - sorry.
Wolę już jeździć po ulicach.
baton wrote:
> Nie wolno i tyle. Zobaczyłbyś trialowców skaczących po kwietnikach, to
> byś zrozumiał dlaczego może. A zresztą oglądnij:
> http://baton.krowa.org/can7/imagepages/image7.htm
Czy trialowcy to jedyny punkt odniesienia? Pomysl np. o amerykańskim
dziennikarzu, który podróżuje na rowerze przez całą Europe i chce
zwiedzić Wawel, a w sakwach ma laptopa, kamere itp. I choćby nie wiem,
co robił, to nawet nie zwiedzi Wawelu, bo jakiś burak w mundurku na
bramie drze na niego mordę w słowiańskim narzeczu a potem dochodzi do
rękoczynów, bo roweru wprowadzać nie wolno i żywcem nie ma gdzie
zostawić. W międzyczasie na Wawel wjeżdżają trzy samochody, którym
wolno. A dyrektor Ostrowski nie potrafi spowodować, żeby fizyczni od
ochrony znali choć ze trzy formułki po angielsku. O przechowalni rowerów
(nawet płatnej) na bramie nie wspominając.
> Ja ten zakaz rozumiem. Znając Polaków, to za każdym rowerystą
> musiałby iść strażnik, żeby ten w minute po minięciu bramy nie wsiadł
> na rower. A że strażnik nieuprzejmie wykrzykiwał to faktycznie
> nieładnie.
Bo - znając Polaków - Polacy nie mają większych problemów, niż kwestia
paru trialowców, którym by się cholernie chciało tam jeździć. Dostałby
jeden z drugim mandat po 200 złotych za skakanie po murkach, to by mu
rura zmiękła. Z Wawelu akurat dość trudno jest uciec. No, ale do tego
trzeba trochę pomyśleć, a z tym u nas bywa cienko.
> Bankowo - albo dyrektor dyskutował z Marcinem, co może wywołać większe
> traumy niż ucieczka żony z rowerzystą :-)))).
Nie dyskutował, bo nie mam o czym z idiotą rozmawiać. Staszek Mancewicz
kiedyś go tak opisał w felietonie w Wyborczej za nieszczęsny ogrodzony
czakram, że pół Krakowa rżało radośnie przez cały wieczór. I w zasadzie
to wystarczy.
--
Pozdrawiam: Tomasz W.
USUN_TO...@wp.pl
baton wrote:
> U nas ciężko faktycznie. My nie lubimy być czyimiś marionetkami :-).
> Dwa spędy na których byłem służyły czyimś obcym celom, co mi się
> wyraźnie nie podobało. Na ten przykład jak Rokita sobie cykał fotki z
> rowerzystami. Nie lubię robić za czyjąś kiełbachę wyborczą - sorry.
> Wolę już jeździć po ulicach.
A jeździj sobie do woli. Dopóki ci Majchrowski pozwoli :-)
>Bedąc na zamkach w Czechach też rowery musieliśmy zostawić przed
>bramami. Tak było w Hukvaldach, Hluboce, Brnie, Jindruchov Hradec,
>Ceskim Krumlovie i austriackich: Schonbrunn, Grein, Melk...
Jejku - wszędzie dyrektorzy kretyni?? Niemożliwe :-). Toż to jakaś
plaga kretyństwa potworna. Może niech Marcin położy im ręce na głowach
i potrzyma z 10 minut - troche światłości na nich przejdzie i pozwolą
sobie ucinać rajdy rowerowe wśród turystów.
Wystarczyło zobaczyć jak moi koledzy urządzili sobie zjazd po schodach
spod tej bramy na Wawelu wsród znajdujących się na tych schodach
ludzi, to by może się niektórym rozjaśniło czemu tam jest zakaz....
Zreszta co ja gadam: WAWEL DLA ROWERÓW - MIASTA DLA ROWERÓW - BURDELE
DLA ROW... ups - zagalopowałem się ;-).
>Czy trialowcy to jedyny punkt odniesienia? Pomysl np. o amerykańskim
>dziennikarzu, który podróżuje na rowerze przez całą Europe i chce
>zwiedzić Wawel, a w sakwach ma laptopa, kamere itp.
Głupio robię dyskutując z Tobą, ale może tak być. Zróbmy tak, jak gość
wygląda n atrialowca i ma podejrzaną mine to go na Wawel nie
wpuszczamy, a jak jest czarny i ma kamerę oraz laptopa - to
wpuszczamy. OK?
>Bo - znając Polaków - Polacy nie mają większych problemów, niż kwestia
>paru trialowców, którym by się cholernie chciało tam jeździć. Dostałby
>jeden z drugim mandat po 200 złotych za skakanie po murkach, to by mu
>rura zmiękła.
No ale policja ma poważniejsze sprawy niż łapanie trialowców i innych
oszołomów, więc po prostu by sobie tam robili co by im się podobało.
Że mamy złodziejski naród i turysta sobie nie może zostawić rowerka,
to nie wina dyrektora kretyna bynajmniej.
A co do opisywania w gazetach, to ja tez potrafię tak przyciąć, że pół
precla rży, co nie znaczy, że ktoś komu przyciąłem jest kretynem ;-)
baton wrote:
> Jejku - wszędzie dyrektorzy kretyni?? Niemożliwe :-). Toż to jakaś
> plaga kretyństwa potworna. Może niech Marcin położy im ręce na głowach
> i potrzyma z 10 minut - troche światłości na nich przejdzie i pozwolą
> sobie ucinać rajdy rowerowe wśród turystów.
W kwestiach rowerowych i turystycznych koniecznie powinniśmy wzorować
się na Czechach, a moze jeszcze na Białorusi i na Rosji?
:-)
> Wystarczyło zobaczyć jak moi koledzy urządzili sobie zjazd po schodach
> spod tej bramy na Wawelu wsród znajdujących się na tych schodach
> ludzi, to by może się niektórym rozjaśniło czemu tam jest zakaz....
Jak masz takich kolegów, to wyjaśnia, skąd masz takie pomysły i poglądy :-)
baton wrote:
> Głupio robię dyskutując z Tobą, ale może tak być. Zróbmy tak, jak gość
> wygląda n atrialowca i ma podejrzaną mine to go na Wawel nie
> wpuszczamy, a jak jest czarny i ma kamerę oraz laptopa - to
> wpuszczamy. OK?
To teraz idź z tym pomysłem do Ostrowskiego. Zobaczymy, czy go
przekonasz. Być może przeoczyłeś, ale prezydent Krakowa go do podobnych
rzeczy jednak nie przekonał.
> No ale policja ma poważniejsze sprawy niż łapanie trialowców i innych
> oszołomów, więc po prostu by sobie tam robili co by im się podobało.
Jaka policja? Wystarczy strasz miejska a nawet sami strażnicy na Zamku.
> Że mamy złodziejski naród i turysta sobie nie może zostawić rowerka,
> to nie wina dyrektora kretyna bynajmniej.
Jak najbardziej - okazja czyni złodzieja. A skoro turysta musi zostawić
rower pod murkiem Wawelu.... ;-)
> A co do opisywania w gazetach, to ja tez potrafię tak przyciąć, że pół
> precla rży, co nie znaczy, że ktoś komu przyciąłem jest kretynem ;-)
Owszem, nie znaczy. Za to czasem jest dokładnie na odwrót... :-)
mspanc ;-)
...wiesz to taki najnowszy trend, profesorowie idioci nie pozwalają dewastować
zabytków ocierać się dupskami o sciany w celach pochłonięcia maksymalnej dawki
dobroczynnego promieniowania czakramu ( w końcu czarna ściana jak w stajni
wygląda tak uroczo, swojsko), gorzej nie można sobie pojeździć na rowerze w
komnatach...no groza przecież nie zostawię swoich laptopów i sakiewek jakiemuś
chamowi pomrukującemu w słowiańskim narzeczu, szczerbcem sobie nie pomachasz
zamknięty w gablotce , a jak będzies chciał w hołdzie złożyć soczystego całusa
na sarkofagu na ustach Jadwigi to też ktoś na Ciebie może po słowiańsku
pokrzyczeć i będzie to z całą pewnościa niedouczony idiota.
taka anegdota mi sie przypomniała...w Żywcu siedząc przy piwku z grupą
znajomych zostaliśmy zaczepieni przez lokalnego słowianina , który zagadnął do
nas w te słowa :'syćkie Żywcoki są...poje**ne ino jo jeden jestem
fajny" ...jakos tak mi się nasunęło
kiwaczek_
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
> Pomysl np. o amerykańskim
> dziennikarzu, który podróżuje na rowerze przez całą Europe i chce
> zwiedzić Wawel, a w sakwach ma laptopa, kamere itp. I choćby nie wiem,
> co robił, to nawet nie zwiedzi Wawelu, bo jakiś burak w mundurku na
> bramie drze na niego mordę w słowiańskim narzeczu a potem dochodzi do
> rękoczynów, bo roweru wprowadzać nie wolno i żywcem nie ma gdzie
> zostawić.
Tacy turysci raczej sa przygotowani na to co moze ich spotkac
w odwiedzanych krajach. I każdy myślący turysta-rowerzysta ma torbę
czy odpinaną sakwę, w którą może zapakować najcenniejsze rzeczy
i wziąźć ze sobą. Ma także zapięcie do roweru. I z pewnością dogada się
grzecznie z tym "burakiem" nawet na migi i bedzie mogl pozostawic
przypiety rower. Niewiem jak teraz jest pod Wawelem, czy jest jakis stojak.
Jak niema to dobrze by było żeby wymusić jego zamontowanie.
> W międzyczasie na Wawel wjeżdżają trzy samochody, którym
> wolno.
Trudno sobie wyobrazic by zaopatrzenie na potrzeby zamku wnoszono na
plecach albo na mułach. A skoro wjezdzaja samochody to maja pozwolenie
i ktos to kontroluje. Mnie to nie przeszkadza.
>A dyrektor Ostrowski nie potrafi spowodować, żeby fizyczni od
> ochrony znali choć ze trzy formułki po angielsku. O przechowalni rowerów
> (nawet płatnej) na bramie nie wspominając.
Mysle że to dałoby się załatwic ale w atmosferze wzajemnego dialogu
a nie przekrzykiwania, obrażania i ślepemu głoszeniu tylko własnych
racji.
kiwa...@poczta.onet.pl wrote:
> ...wiesz to taki najnowszy trend, profesorowie idioci nie pozwalają dewastować
> zabytków ocierać się dupskami o sciany w celach pochłonięcia maksymalnej dawki
> dobroczynnego promieniowania czakramu ( w końcu czarna ściana jak w stajni
> wygląda tak uroczo, swojsko), gorzej nie można sobie pojeździć na rowerze w
> komnatach...no groza przecież nie zostawię swoich laptopów i sakiewek jakiemuś
> chamowi pomrukującemu w słowiańskim narzeczu, szczerbcem sobie nie pomachasz
> zamknięty w gablotce , a jak będzies chciał w hołdzie złożyć soczystego całusa
> na sarkofagu na ustach Jadwigi to też ktoś na Ciebie może po słowiańsku
> pokrzyczeć i będzie to z całą pewnościa niedouczony idiota.
Już wiemy, że jesteś światowej klasy inżynier od progów spowalniających
i innych rozwiązań drogowych. Nie musisz popisywać się czerstwym brakiem
wyobraźni. Kilka rzeczy na Wawelu jest frustrująco nieprzyjazne dla
niektórych turystów a jednocześnie można je łatwo zmienić bez żadnego
obciążenia dla innych (i dla finansów). Wystarczy pomyśleć i kiwnąć
palcem. Choćby dlatego, żeby do Krakowa przyjeżdżało nieco więcej
turystów i żeby nie opowiadali potem u siebie o idotycznych przeprawach
z strażnikami, biurami obsługi itp. I dlatego, żeby było nieco wygodniej
niektórym miejscowym. To wszystko.
Na marginesie: w czakram można wierzyć lub nie. Dość podobny z punktu
widzenia nauki do czakramu potwór z Loch Ness robi megakasę dla biznesu
turystycznego w Szkocji. U nas trzeba w imię profesorskich urojeń
powiesić tabliczkę, że potworaz Loch Ness nie ma i odgrodzić jezioro,
żeby broń boże ciemny lud nie przyjeżdżał, nie wypatrywał i nie
zostawiał pieniędzy w budkach z pamiątkami.
> taka anegdota mi sie przypomniała...w Żywcu siedząc przy piwku z grupą
> znajomych zostaliśmy zaczepieni przez lokalnego słowianina , który zagadnął do
> nas w te słowa :'syćkie Żywcoki są...poje**ne ino jo jeden jestem
> fajny" ...jakos tak mi się nasunęło
Wyczuł swoich i chciał się z wami poprzyjaźnić, ot co.
piterN wrote:
> Tacy turysci raczej sa przygotowani na to co moze ich spotkac
> w odwiedzanych krajach. I każdy myślący turysta-rowerzysta ma torbę
> czy odpinaną sakwę, w którą może zapakować najcenniejsze rzeczy
> i wziąźć ze sobą. Ma także zapięcie do roweru. I z pewnością dogada się
> grzecznie z tym "burakiem" nawet na migi i bedzie mogl pozostawic
> przypiety rower. Niewiem jak teraz jest pod Wawelem, czy jest jakis stojak.
> Jak niema to dobrze by było żeby wymusić jego zamontowanie.
Chyba w życiu nie podróżowałeś z rowerem pod sakwami. Nigdy, ale to
_nigdy_ nie zostawiaj roweru z sakwami na ulicy większego miasta,
zapiętego czy nie. To jest dokładnie to samo, jakbyś zostawił na ulicy
plecak. Żaden stojak nie jest tutaj rozwiązaniem - one są dobre tylko
jak ktoś ma tani rower miejski i zabierze ze sobą bagaże.
> Trudno sobie wyobrazic by zaopatrzenie na potrzeby zamku wnoszono na
> plecach albo na mułach. A skoro wjezdzaja samochody to maja pozwolenie
> i ktos to kontroluje. Mnie to nie przeszkadza.
Logika pozwalajaca na wjazd samochodów (osobowych w tym przypadku) i
zakazujące wjazdu na rowerze a nawet ich _WPROWADZANIA_ powala na kolana.
> Mysle że to dałoby się załatwic ale w atmosferze wzajemnego dialogu
> a nie przekrzykiwania, obrażania i ślepemu głoszeniu tylko własnych
> racji.
Dziękuję za pouczenia. Ze cztery lata temu napisali do mnie skargę
mailową jacyś niemieccy i amerykańscy turyści, traktując mnie jako
rowerowego "ombudsmana". To ten przykład, który opisalem obok. Napisałem
grzecznego maila na zamek wawelski (www.wawel.krakow.pl), odpowiedź była
drętwa - nie bo nie. Rok albo dwa temu poprosiłem o interwencję w tej
sprawie v-prezydenta Krakowa Zorskiego, bo znowu dotarły do mnie podobne
sygnały. Zorski napisał grzeczny list z prośbą o przechowalnie rowerów
przy bramie (może też o wprowadzanie rowerów, nie pamiętam). Odpowiedź
była dokładnie taka sama - nie bo nie. Zero argumentów, maksimum
negatywności.
Po drodze wyszła zabawna historia z czakramem i usłyszałem o prof.
Ostrowskim więcej anegdotek, które powodują, że moja ocena tego pana
jest jednoznaczna.
Jeśli uważasz, że sprawę można załatwić inaczej, lepiej, itp. - to po
prostu to zrób.
> Chyba w życiu nie podróżowałeś z rowerem pod sakwami. Nigdy, ale to
> _nigdy_ nie zostawiaj roweru z sakwami na ulicy większego miasta,
> zapiętego czy nie. To jest dokładnie to samo, jakbyś zostawił na ulicy
> plecak. Żaden stojak nie jest tutaj rozwiązaniem - one są dobre tylko
> jak ktoś ma tani rower miejski i zabierze ze sobą bagaże.
Rozczaruję cie. Podróżowałem parę razy i mam z tych wypraw miłe
wspomnienia. I można znaleźć takie miejsca przypięcia roweru gdzie
ryzyko kradzieży jest minimalne. A jak ktoś ukradnie mi cos z sakwy.
Coż, piorun tez moze trafic i na prostej drodze tez mozna sie potknac.
>
> Dziękuję za pouczenia.
Daleki jestem od pouczania, tym bardziej ciebie, obytego w temacie
polityczno-urzedowo-rowerowym i majacym sukcesy w pojawieniu
sie sciezek rowerowych w Krakowie. Wyraziłem tylko swoj pogląd.
Widocznie jestem jeszcze zbyt naiwny i nieskażony prawdziwym
życiem ;-)
piterN wrote:
> Rozczaruję cie. Podróżowałem parę razy i mam z tych wypraw miłe
> wspomnienia. I można znaleźć takie miejsca przypięcia roweru gdzie
> ryzyko kradzieży jest minimalne. A jak ktoś ukradnie mi cos z sakwy.
Złośliwie bym to skomentował: głupi ma zawsze szczęście :-)
> Coż, piorun tez moze trafic i na prostej drodze tez mozna sie potknac.
W życiu nie zostawię roweru (i to turystycznego, dobrej klasy) pod
sakwami gdziekolwiek. Chyba, ze pod sklepem na wsi albo w równie
odludnym miejscu. A pomysł na zostawianie roweru w okolicy Wawelu (i
innych wielkomiejskich turystycznych atrakcji w sezonie) wydaje mi się
prowokacją - bo tam buszuje całkiem sporo złodziejskiego towarzystwa,
czyhającego na turystów i innych jeleni.
Popatrz na to tak: Ortlieby ściąga się jednym ruchem ręki, otwiera
równie szybko, a jak wieziesz namiot za 1000 zł, spiwór za 800, sprzęt
kempingowy za kolejny 1000 zł, kurtkę goretexowa za 1200 to trochę
zmienia optykę. Większość zachodnich turystów ma topowe lub wysokiej
klasy wyposażenie a nawet, jak ktoś używa najtańszego wyposażenia, to po
prostu nie chce marnować sobie wakacji przez _głupią_ stratę sprzętu.
Dotyczy to tylko budowli wzniesionych przez eskimosow, tych wykonanych z
lodu:)))
A tak swoja droga to zakladaj cos na glowe jak smigasz na rowerku, sloneczko
moze miec bardzo szkodliwy wplyw na mozgownice.
jr
>To teraz idź z tym pomysłem do Ostrowskiego. Zobaczymy, czy go
>przekonasz. Być może przeoczyłeś, ale prezydent Krakowa go do podobnych
>rzeczy jednak nie przekonał.
To Twój pomysł - mój jest taki, że nie wpuszczanie rowerzystów na
Wawel ma sens :-)
>Jaka policja? Wystarczy strasz miejska a nawet sami strażnicy na Zamku.
Wystarczy? Jaki procent rowerów jeździ bez właściwego oświetlenia, a
to już jest niebezpieczne i nikt z tym nic nie potrafi zrobić. Za to
powinni solic mandaty po 200 zet. Jak będa potrafili tym sie zająć, to
uwierzę, że Wawelu też można dopilnować. Zrobić na nim ścieżki
rowerowe i trudniejsze trasy dla wycinaków. Ja bym chciał, żeby tą
skarpę np.udostępnili do zjazdów. Bardzo fajna jest i publiczności nie
brakuje. A raz do roku ubytki, które powstaną mogą uzupełnić ziemią i
będzie git :-).
>Jak najbardziej - okazja czyni złodzieja. A skoro turysta musi zostawić
>rower pod murkiem Wawelu.... ;-)
Rowerowi turyści niech jeżdżą do Holandii bo tam jest zajebiście. Po
kija mają siedzieć w mieście, gdzie większość to kretni, którymi
ciężko manipulować ;-)
>Owszem, nie znaczy. Za to czasem jest dokładnie na odwrót... :-)
Zdecydowanie najmądrzejszy nie jestem. Ty niestety też (bazując na tym
co piszesz na precla), tylko tego nie widzisz ;-).
Mam kolejną propozycję - umówmy się na Błoniach czy pod Wawelem i
zobaczymy jaki procent rowerzystów jeździ obok ścieżki rowerowej
zamiast po niej. I wtedy Ty mi powiesz, że rowerzysci to bardzo
uświadomiona i inteligentna grupa i jak będą mogli wprowadzać rowery
na Wawel to będą się tam zachowywać stosownie do miejsca i
przestrzegać zasad.. A ja wtedy umrę ze śmiechu :-))))
> ...wiesz to taki najnowszy trend, profesorowie idioci nie pozwalają dewastować
>zabytków ocierać się dupskami o sciany w celach pochłonięcia maksymalnej dawki
>dobroczynnego promieniowania czakramu ( w końcu czarna ściana jak w stajni
>wygląda tak uroczo, swojsko), gorzej nie można sobie pojeździć na rowerze w
>komnatach...no groza przecież nie zostawię swoich laptopów i sakiewek jakiemuś
>chamowi pomrukującemu w słowiańskim narzeczu, szczerbcem sobie nie pomachasz
>zamknięty w gablotce , a jak będzies chciał w hołdzie złożyć soczystego całusa
>na sarkofagu na ustach Jadwigi to też ktoś na Ciebie może po słowiańsku
>pokrzyczeć i będzie to z całą pewnościa niedouczony idiota.
ROTFL :-))))))
>Już wiemy, że jesteś światowej klasy inżynier od progów spowalniających
>i innych rozwiązań drogowych. Nie musisz popisywać się czerstwym brakiem
>wyobraźni. Kilka rzeczy na Wawelu jest frustrująco nieprzyjazne dla
>niektórych turystów a jednocześnie można je łatwo zmienić bez żadnego
>obciążenia dla innych (i dla finansów). Wystarczy pomyśleć i kiwnąć
>palcem.
Ale kto ma pomyśleć, skoroś Ty jest jedynym inteligentnym człowiekiem
w tym kraju :-). Zacznij podkładać bomby pod Wyższe Uczellnie, bo poza
TOBĄ (o ile cos kończyłeś) nie wypuściły nikogo nadającego się do
czegokolwiek - idioci, debile i półgówki :-))))). Po prostu można się
skończyć ze śmiechu jak sobie człek poczyta dyskusje z Tobą, które
nieodmiennie przy trzecim zdaniu kończą się nazywaniem oponenta
niedouczonym debilem :-)
>Na marginesie: w czakram można wierzyć lub nie. Dość podobny z punktu
>widzenia nauki do czakramu potwór z Loch Ness robi megakasę dla biznesu
>turystycznego w Szkocji.
Pewnei jakbyś był dyrektorem Wawelu to byś wydeptywał kręgi na
trawnikach, zeby przyciągnąć turystów. Może nawet byś biegał z gumowym
ogonem po Smoczej Jamie - CZAD!. Marcin na Dyrektora Wawelu !!!!
przynajmneij będzie weselej :-)
> Rozczaruję cie. Podróżowałem parę razy i mam z tych wypraw miłe
> wspomnienia. I można znaleźć takie miejsca przypięcia roweru gdzie
> ryzyko kradzieży jest minimalne. A jak ktoś ukradnie mi cos z sakwy.
> Coż, piorun tez moze trafic i na prostej drodze tez mozna sie potknac.
Wybacz ale to że kradzież akurat Ciebie nie spotkała to nie znaczy, ze
problem nie istnieje. Ja tez bylem w wielu miejscach w Polsce. Kiedys, bedac
w Mragowie, na naszych oczach dwoch gowniarzy dobralo sie do naszych sakiew
(a bylo nas z szesc osob). Akurat trafili do kieszeni z podpaskami :) Zreszta
dogonilismy ich i okazalo sie ze byli pod 'kuratela' pewnego pana, ktory stal
niedaleko i zapewne zlecil to 'zadanie_bojowe'.
Naprawde, nie mozna byc nigdzie pewnym bezpieczenstwa swojego rowerowego
dobytku.
pozdrawiam
zibike
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
>Naprawde, nie mozna byc nigdzie pewnym bezpieczenstwa swojego rowerowego
>dobytku.
Zgadzam się. Byłoby słuszne, gdyby powstało coś na kształt parkingu
dla rowerów ze strażnikiem pod Wawelem ( w tysiącach innych miejsc
pewnie też). Tak się zastanawiam, jeśli te listy, które pisał Marcin
do dyrekcji Wawelu, były utrzymane w podobnym tonie jakiego używa na
preclu, to wiem, czemu dyrekcja jest do nas negatywnie nastawiona :-)
> Chyba w życiu nie podróżowałeś z rowerem pod sakwami. Nigdy, ale to
> _nigdy_ nie zostawiaj roweru z sakwami na ulicy większego miasta,
> zapiętego czy nie. To jest dokładnie to samo, jakbyś zostawił na ulicy
> plecak...
Widać, że turystów-idiotów jest na zachód od polskiej granicy co
niemiara ;-)
Osobiście miałem taką przygodę. Idę w Gdańsku ulicą Hewliusza, patrzę, a
tu przed księgarnią stoi sobie samotnie rower, taki treking "z
najwyższej półki" (oczywiście 28" :-) ), z sakwami i pełnym,
turystycznym wyposażeniem. Obok żywego ducha. Zajrzałem do wnętrza
sklepu i widzę, że pomiędzy innymi kupującymi chodzi sobie jakiś
"Zachodni Europejczyk" i bez śladu niepokoju przegląda książki. Obudziła
się we mnie natychmiast staropolska gościnnośc, wobec czego stanąłem
przed księgarnią i najnormalniej zacząłem tego roweru pilnować! Po
dobrych kilku minutach właściciel tej drogiej zabawki wylazł wreszcie ze
środka - kiedy mu zwróciłem uwagę na jego niefrasobliwość, to odniosłem
wrażenie, że potraktował mnie z przymrużeniem oka.
Inny przykład, też z Gdańska. Pracowałem kiedyś w takim miejscu, które
słynęło z jednej strony ze swych historycznych korzeni (Gradowa Góra), z
drugiej zaś, że zawsze można było tam kupić "działkę" od dyżurujących
24h na dobę narkotykowych dealerów. No więc, ku swojemu osłupieniu
zobaczyłem kiedyś przez okno, jak po tym zakazanym terenie przechadza
się taki mikrus mający w porywach 160cm wzrostu, cały obwieszony
kamerami i aparatami fotograficznymi - krótko mówiąc, typowy japoński
turysta. Czyta te swoje śmieszne krzaczki z japońskiego przewodnika po
Gdańsku i bez śladu niepokoju przygląda się słaniającym na nogach
"tubylcom". Chyba większe wrażenie robił on na dealerach, niż narkomani
na nim :-)
Tak, dziwny jest ten świat...
Pozdro,
Jurek.
--
zapraszam na: www.kolarstwo-szosowe.gda.pl
> To Twój pomysł - mój jest taki, że nie wpuszczanie rowerzystów na
> Wawel ma sens :-)
Zakaz jazdy rowerem po terenie zamku sens owszem ma, natomiast
zakaz wprowadzania rowerow to pomysl o duzej zawartosci absurdu
i mialbym wielka ochote sprawdzic reakcje straznikow na
przeniesiernie przez brame kola rowerowego, siodla, kierownicy,
ramy etc. Najlepiej w wykonaniu wiekszej liczby osob jednoczesnie.
Czlowiek prowadzacy rower nie jest juz rowerzysta i niczym
szczegolnym nie rozni sie od czlwoieka niosacego parasol,
i np. znak zakazu ruchu wszelkich pojazdow na prowadzacych rower
juz nie dziala.
--
____|~|__________________________
/ Wojtek Deneka \
/ pizza/@/pepperoni/./fm/./pl \
/__ icq#7655379 gg#65481 _____________\
>Zakaz jazdy rowerem po terenie zamku sens owszem ma, natomiast
>zakaz wprowadzania rowerow to pomysl o duzej zawartosci absurdu
Mogło to wynikać ze złych doświadczeń :-). Może ludzie jednak wsiadali
na te rowery? Trzeby by się rozsądnie spytać dyrekcji, z czego to
wynika. Jak ich Marcin nazywa kretynami, to i tak wydaje mi się, że
dość spokojnie odpisywali mu "nie bo nie" :-)
>i mialbym wielka ochote sprawdzic reakcje straznikow na
>przeniesiernie przez brame kola rowerowego, siodla, kierownicy,
>ramy etc. Najlepiej w wykonaniu wiekszej liczby osob jednoczesnie.
Skoro wypowiadają sie tu osoby, które jednak weszły na Wawel z
rowerem, to pewnie nic by nie było.
>Czlowiek prowadzacy rower nie jest juz rowerzysta i niczym
>szczegolnym nie rozni sie od czlwoieka niosacego parasol,
>i np. znak zakazu ruchu wszelkich pojazdow na prowadzacych rower
>juz nie dziala.
To ja Ci powiem tak. Wszedłem sobie z rowerem do banku PKO na
Kijowskiej. W zasadzie niespecjalnie komuś przeszkadzałem, choć
miejsca tam nie ma zbyt wiele i faktycznie ten rower mógłby
przeszkadzać.
Ale nie przyczepili się do mnie pracownicy banku tylko LUDZIE stojący
w kolejce. Dziadki jakieś dożarte. To IM przeszkadzałem (cholera wie
czemu tak naprawdę). No i wtedy ochroniarz mnie wyprosił. Jak widzisz
najpierw trzeba zmienić społeczeństwo na lepsze i wszystko już pójdzie
z górki :-)
--
Piotr "baton" Śliwiński
baton małpa krowa org
> Skoro wypowiadają sie tu osoby, które jednak weszły na Wawel z
> rowerem, to pewnie nic by nie było.
Bo pewnie straznik poszedl po zagotowac wode na herbate lub
sie po prostu zagapil. Zakaz wprowadzania rowerow nie ma IMHO
zadnego rozsadnego uzasadnienia, a zwlaszcza ze wjezdza tam
calkiem sporo samochodow i to nie tylko zaopatrzenie knajpek
a takze np. taksowki, samochody uczestnikow slubow na wawelu itp.
Nie wolno wszystkich prowadzacych rowery traktowac jak
domniemanych huliganow, bo dochodzimy do absurdu jak w kawale
o bacy, potencjalnym gwalcicielu "bo narzedzie przeciez ma..."
Czesto zdarza mi sie bywac na wawelu bo mam tam najblizszy
bankomat i poczte :-) i sytuacja mnie po prostu drazni.
co nie jest, chyba, takim wielkim problemem. bylem ostatnio w M1 i tam
maja _strzezony_ i _bezplatny_ i _ogrodzony_ parking dla rowerow, przy
ktorym siedzi caly czas ochroniarz.
wystarczy odrobina dobrej woli i organizacji
pozdr
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
> A tak swoja droga to zakladaj cos na glowe jak smigasz na rowerku,
> sloneczko moze miec bardzo szkodliwy wplyw na mozgownice.
Kask i chusteczka wystarczą??
Że o co chodzi niby???
mt_jr
> Zakaz wprowadzania rowerow nie ma IMHO
>zadnego rozsadnego uzasadnienia,
Tak jak mówię - trzeba by porozmawiać z dyrekcją to by się poznało
prawdę. Może ich nazwano zbyt czesto debilami i się mszczą ;-). A może
faktycznie są debilami. Nie znając całokształtu to tak sobie tylko
gdybamy.
>Nie wolno wszystkich prowadzacych rowery traktowac jak
>domniemanych huliganow, bo dochodzimy do absurdu jak w kawale
>o bacy, potencjalnym gwalcicielu "bo narzedzie przeciez ma..."
Niby nie wolno, ale sam pamiętam jak w Wierchomli wzdragałeś się
schować klucze do bacówki pod kamieniem, bo patrzyła na to jakaś para.
Nie wolno wszystkich traktować jak potencjalnych złodziei ;-)
chester
--
"W nagości, a zwłaszcza w dwu nagościach tkwi niebezpieczeństwo." (Emil
Zegadłowicz)
> Tak jak mówię - trzeba by porozmawiać z dyrekcją to by się poznało
> prawdę. Może ich nazwano zbyt czesto debilami i się mszczą ;-). A może
> faktycznie są debilami. Nie znając całokształtu to tak sobie tylko
> gdybamy.
Probowalem dyskutowac ze straznikami, ale nie umieli uzasadnic zakazu.
Czy sadzisz ze gdyby istnial racjonalny powod to jasniedyrektor
trzymalby go w tajemnicy przed podwladnymi? Nie sadze tez aby Marcin
pytajac pisemnie od razu staral sie okreslic poziom intelektualny
dyrekcji, wszak sam zauwazyles ze robi to zwykle okolo trzeciej
wypowiedzi wspoldyskutanta. Mi zachowanie dyrekcji wyglada na
ponadprzecietna arogancje wladzy, moze ktos powinien delikatnie dac
mu do zrozumienia ze czasy gdy urzedujacy tam byli nieomylnymi i
wszechwiedzacymi (a jesli ktos twierdzil inaczej to biada mu) juz
minely?
>Probowalem dyskutowac ze straznikami, ale nie umieli uzasadnic zakazu.
>Czy sadzisz ze gdyby istnial racjonalny powod to jasniedyrektor
>trzymalby go w tajemnicy przed podwladnymi?
A co taki strażnik wie o tym, czym się kieruje dyrekcja. Daj spokój -
chyba ich przeceniasz. Pewnie dostaje 800 zet i ma wszystko gdzieś -
to taki polski folklor :-)
>Nie sadze tez aby Marcin
>pytajac pisemnie od razu staral sie okreslic poziom intelektualny
>dyrekcji, wszak sam zauwazyles ze robi to zwykle okolo trzeciej
>wypowiedzi wspoldyskutanta.
Zaczyna mnie żreć ciekawość, żeby zobaczyć takie pismo :-)
> Mi zachowanie dyrekcji wyglada na
>ponadprzecietna arogancje wladzy, moze ktos powinien delikatnie dac
>mu do zrozumienia ze czasy gdy urzedujacy tam byli nieomylnymi i
>wszechwiedzacymi (a jesli ktos twierdzil inaczej to biada mu) juz
>minely?
Może by wystarczyła rzeczowa rozmowa, ale skoro partnerem w dyskusji
jest Marcin to o rzeczowości rozmowy można z góry zapomnieć :-). Tak
jak obserwuje dyskusje na preclu to już mi ciężko powiedzieć, czy
Marcin robi dla sprawy więcej dobrego czy więcej złego ;-).
Reasumując, bo temat już mnie nuży, ja jestem jak najbardziej za tym,
żeby można było rowery _wprowadzać_ na Wawel. Natomiast chciałem
pokazać, że mogą być powody, które zniechęcają do takiego pozwolenia
dyrekcję. Oszołomstwa u nas nie brakuje. Niektórzy są na to ślepi, bo
jak oni jeżdżą przepisowo i zachowują się w porządku, to im się
wydaje, że każdy taki jest. Niestety nie. Widziałem gości, którzy
nawet nie potrafią rowerka prowadzić prosto na tyle, żeby kogoś nie
upaprać oponą czy łańcuchem.
Odpowiedzialność zbiorowa raz jest dobra a raz jest zła - zależy z
której się strony patrzy na ogół :-)
EOT :-)
Ghost Dog wrote:
> co nie jest, chyba, takim wielkim problemem. bylem ostatnio w M1 i tam
> maja _strzezony_ i _bezplatny_ i _ogrodzony_ parking dla rowerow, przy
> ktorym siedzi caly czas ochroniarz.
> wystarczy odrobina dobrej woli i organizacji
Nawet nie wiesz, jak ogromnie dużo ta "odrobina". Próg nie do pokonania,
po prostu Mount Everest, Annapurna i K2 ustawione jeden nad drugim :-|
ra...@poczta.onet.pl wrote:
> niekoniecznie tak jest...
> pięć minut po nieszczęsnym oświadczeniu dyrektora Wawelu na temat czakramu
> dyrektor zamku w Niepołomicach rozgłaszał w telewizji wszem i wobec że czakram
> jest ale....w Niepołomicach i zapraszał wszystkich chętnych do "wycierania
> ścian" w tamtejszym zamku
Ale ten w Niepołomicach ma zdaje się znacznie niższy współczynnik
kultowości, niż na Wawelu. No i jest kawałek dalej :-)
> skutkiem czego przewodnik rowerowy Pascala proponuje teraz wycieczkę do zamku i
> czakramu w Niepołomicach - tam nie ma problemu z wjazdem rowerem
> zapraszam i pozdrawiam
W ogóle jak się wyjedzie z Krakowa, to sporo problemów się po prostu
rozpływa ;-) Zwłaszcza tych głupich problemów :-)
George wrote:
> Osobiście miałem taką przygodę. Idę w Gdańsku ulicą Hewliusza, patrzę, a
> tu przed księgarnią stoi sobie samotnie rower, taki treking "z
> najwyższej półki" (oczywiście 28" :-) ), z sakwami i pełnym,
> turystycznym wyposażeniem. Obok żywego ducha. Zajrzałem do wnętrza
> sklepu i widzę, że pomiędzy innymi kupującymi chodzi sobie jakiś
> "Zachodni Europejczyk" i bez śladu niepokoju przegląda książki.
1. Mogł mieć alarm w sakwach/rowerze, 2. Mógł cały czas obserwować
rower, 3. Mógł właśnie _kończyć_ wakacje (Gdańsk, prom do domciu i te
rzeczy), a rower mieć ubezpieczony i w związku z tym mogło go całkowicie
strzykać czy mu gwizdną, czy nie. Wreszcie mógł być strasznym
naiwniakiem :-)
> zobaczyłem kiedyś przez okno, jak po tym zakazanym terenie przechadza
> się taki mikrus mający w porywach 160cm wzrostu, cały obwieszony
> kamerami i aparatami fotograficznymi - krótko mówiąc, typowy japoński
> turysta. Czyta te swoje śmieszne krzaczki z japońskiego przewodnika po
> Gdańsku i bez śladu niepokoju przygląda się słaniającym na nogach
> "tubylcom". Chyba większe wrażenie robił on na dealerach, niż narkomani
> na nim :-)
Wiele osób tak robi, zawodowi fotograficy na przykład. Mają ubezpieczony
sprzęt i siebie. Co nie zmienia faktu, że koleś nie zostawił aparatu na
murku i nie oddalił się na godzinkę, prawda?
> Oszołomstwa u nas nie brakuje. Niektórzy są na to ślepi, bo
> jak oni jeżdżą przepisowo i zachowują się w porządku, to im się
> wydaje, że każdy taki jest. Niestety nie.
Czyli, skoro sa wypadki, to nalezy calkowicie zakazac jazdy samochodem?
Pozdrawiam,
--
Aleksander Buczynski
A rowery swoja droga - http://warszawa.rowery.org.pl
Federacja Zielonych Warszawa - http://www.fz.eco.pl
> ...Wreszcie mógł być strasznym
> naiwniakiem :-)
Ew. mógł być Szwajcarem :-)
Nie wiem jak tam jest teraz, ale jeszcze 20 lat temu, w małym
szwajcarskim miasteczku, przed knajpą stały ustawione "w kozioł"
karabiny, które bez zdziwienia mijali przechodnie. Okazało się, że do
lokalu nie wolno było wchodzić z bronią, toteż żołnierze zostawili swoje
kałachy przed...
George wrote:
> Nie wiem jak tam jest teraz, ale jeszcze 20 lat temu, w małym
> szwajcarskim miasteczku, przed knajpą stały ustawione "w kozioł"
> karabiny, które bez zdziwienia mijali przechodnie. Okazało się, że do
> lokalu nie wolno było wchodzić z bronią, toteż żołnierze zostawili swoje
> kałachy przed...
W Bazylei gospodarze nie wpuścili mnie do mieszkania z rowerem na noc (z
wypożyczalni, góralopodobny) - tam po prostu wszyscy trzymają rowery na
ulicy przed domem, luzem, zapięte tylko na koło, nie spięte z żadnym
stojakiem. Ale jak wiadomo, Polska to jeszcze nie Szwajcaria.
:-)
I zaskarżyć producentów samochodów o wysokie odszkodowania, bo to ich produkty
są głównym "udziałowcem" w wypadkach!
podstawa: ROZPORZĄDZENIE MINISTRÓW INFRASTRUKTURY ORAZ SPRAW
WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków
i sygnałów drogowych. (Dz. U. Nr 170, poz. 1393)
2) Czy ja jestem nie na bieżąco z przepisami ? Wg mnie NIE MA TAKIEGO
ZNAKU jak przekreslony rower w czerwonej obwódce.
Jest natomiast znak z rowerem w czerwonej obwódce ale bez
przekreślenia.
np: (znalezione w google) http://szelan.w.interia.pl/grafika/b_09.gif
WY2k.
"Tomek B." wrote:
>
> W ostatnia niedziele zostalem bardzo niemile zaskoczony: chcialem przy
> okazji pedalowania z zonka po miescie odwiedzic Wawel. Pod Wawelem
> zsiedlismy z rowerow i pchajac je doszlismy do bramy. Tam pan straznik
> wychylil glowe z budki i zaczal na nas krzyczec ze nie mozna itd. i pokazal
> na tabliczki na swojej budce a tam na jednej przekreslony rowerek.
> Stwierdzilem, ze w sumie to nie jade na rowerze tylko go prowadze, a
> straznik na to, ze to nie ma znaczenia i ze takie jest zarzadzenie
> dyrektora.
> I to tyle jesli chodzi o Krakow dla rowerow.
>
> Swoja droga to nie wiem czemu na dole nie ma tabliczki, ze nie wolno z
> rowerami, tylko trzeba sie dostac na gore, zeby Ci cofneli.
>
> I dlaczego np. nie bylo tam tabliczki, ze nie wolno na rolkach - chyba zona
> dyrektora uciekla kiedys z jakims rowerzysta ....
>
> Pozdrawiam :)
> Tomek
WodzuY2k wrote:
> podstawa: ROZPORZĄDZENIE MINISTRÓW INFRASTRUKTURY ORAZ SPRAW
> WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków
> i sygnałów drogowych. (Dz. U. Nr 170, poz. 1393)
To rozporządzenie, podobnie jak Prawo o Ruchu Drogowym, obowiązuje
wyłacznie na drogach publicznych i w strefach zamieszkania. Wawel to
najprawdopodobniej droga wewnętrzna, "prywatna" a nie droga publiczna
ani strefa zamieszkania.
Znak o którym mowa ma charakter informacyjnego piktogramu, podobnie jak
lody w czerownym kółku przekreślone czerwoną ukośną linią często
spotykane na drzwiach np. księgarń (jak mawia moja znajoma - w tym
drugim przypadku chodzi o moralność publiczną, żeby w środku nie robić
loda :-)
> Rozczaruję cie. Podróżowałem parę razy i mam z tych wypraw miłe
> wspomnienia. I można znaleźć takie miejsca przypięcia roweru gdzie
> ryzyko kradzieży jest minimalne.
Zartujesz? Rower trzeba zabierac ze soba wszedzie, bo amatorow laptopow
jest pelno wokol. Czy to bedzie krypta Notre Dame, taras widokowy Empire
State Building czy minaret arabskiego meczetu - sakwy, a najlepiej caly
rower, trzeba tachac ze soba mimo niezrozumialych krzykow ochrony ;-)
Zarty zartami, ale dla mnie powyzsze podejscie jest waleniem glowa w
mur. Zabytki w wiekszym miastach nie sa oddalone od siebie o szmat drogi
i najlepiej (czyt. najwygodniej) jest zostawic rower w bezpiecznej
przechowalni (na przyklad w mieszkaniu Marcina H. ;-) i zabrac tylko
najpotrzebniejsze rzeczy na zwiedzanie piechota. Jesli dla kogos rower
jest wazniejszy niz atrakcje turystyczne, to po co w ogole zabiera sie
w podroz?
--
Pozdrawiam!
Rado bladteth Rzeznicki
http://www.widzew.net/~bladteth/rower.html
mailto:blad...@widzew.net
MCM #252