Ignac napisał:
> czyli jednak nie często...bo koledze Alferowi to zdecydowanie przeszkadza
Tu dorzucę opowiastkę w tym temacie, która rozjaśni dlaczego na to zwracam
uwagę. W zeszłym roku pędziłem z ukochaną podwarszawskimi asfaltami. Dwa
rowery 28 cali, mój z przodu wyposażony tylko w blacik bodaj 44T. Jechałem
za wspomnianą dziewoją popychając ją jedną ręką a drugą trzymałem kierę.
Taki duet rozpędził się do 30-paru km/h i w najmniej oczekiwanym momencie, w
trakcie coraz to mocniejszego dokręcania, z blatu spadł mi łańcuch.
Nastąpiło wielkie BUM! W rowerze ucierpiały tylko t. przerzutka i róg a siła
uderzenia poszła bezpośrednio w bark. Zwijałem się z bólu, oczywiście wizyta
w szpitalu, prześwietlenie i tak dalej, parę tygodni wyjęte z życiorysu.
A teraz sobie przypomniałem że niemal identyczną glebę zaliczyłem jeszcze w
zeszłym wieku, kiedy nie było górali a ja śmigałem na 28-calowym wynalazku
marki Universal. Ta sama sytuacja - duża prędkość, łańcuch spada, Alfer
pikuje w dół przydzwaniając ryjem w asfalt - do dziś mam bliznę na twarzy ;)
W terenie aż takich przejść nie miałem ale są jak najbardziej prawdopodobne.
Bardzo nieprzyjemna gleba tak rymsnąć z roweru, porównywalna chyba ze
złamaniem kierownicy - jeśli zdarza się to podczas pedałowania (a nie np.
podczas biernego zjazdu) to leci się wprost pod rower i nie ma czasu na
reakcję. Dołóżcie do tego spory ciężar zawodnika, efekty są naprawdę
nieprzyjemne.
Dlatego jeśli można wyeliminować zjawisko takiego spadania to jestem za ;)
A.