Coś więcej masz kilka postów niżej, link do gazeta.pl. Jak to zwykle
bywa, dziennikarzyna nawet nie wie co to było, w temacie jest
motolotnia, natomiast w kilku linijkach niżej pisze o paralotniarzu.
Tak czy inaczej, każdego tak samo szkoda [*][*][*].
____________________________
To bardzo smutne, że ta pasja "potrafi zabić" !!!
Zawsze szkoda kiedy ktoś odchodzi, ale jakoś inaczej się odbiera
śmierć "Kolegi Paralotniarza" - nawet jeśli nie znałem go osobiście.
Wyrazy współczucia dla Rodziny i Znajomych.
Tomasz Surma
[*][*][*]
Ruslan
ps. a tak niedawno razem rozmawialismy
czy ten rok sie nie skonczy
tak dużo nas odeszlo.
Andrzej
[*]
kamil antkowiak
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
pzdr
Darek
> > tak du=BFo nas odeszlo.
> > Andrzej
>
> [*]
> kamil antkowiak
>
[*][*][*]
Rafał Stańczyk
(*)
Nie mam słów
W@cek
Artur
SMUTEK :-(
Fruwaj Wojtku z Aniołami.
Czekaj na nas
Calaar
wiecej informacji tutaj http://www.aerokrak.pl/?p=2297
ciekawe na jakim to było skrzydle ?
LOL
Witam!!! panowie , jaka mogła być przyczyna tej tragedii ,to drugi
wypadek w nie długim czasie?
czy to nie jest przyczyna złej pogody?zmiana ciśnienia, a możne
skrzydło samostateczne ?
przecież w obu przypadkach byli to doświadczeni piloci !
latam na pg , przymierzam się do ppg ale mam coraz więcej obaw !
WYRAZY WSPÓŁCZUCIA DLA NAJBLIŻSZYCH !!!
Pilot wykonywał uzupełniające próby czołowego podwinięcia skrzydła
samostatecznego, potrzebne do uzyskania niemieckiego certyfikatu.
Rafi npisal, że był to Nucleon
LOL
najszczersze wyrazy współczucia dla rodziny [*]
ernestppg <daw...@onet.pl> napisał(a):
> Do tragicznego wypadku dosz=B3o w gminie Smyk=F3w (=B6wi=EAtokrzyskie),
> pomi=EAdzy miejscowo=B6ciami Trawniki i Przy=B3ogi. Zgin=B1=B3 m=EA=BFczyzn=
> a
> pilotuj=B1cy paralotni=EA
Użytkownik "siwy" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:038e0421-2e80-4b0a...@q18g2000vbk.googlegroups.com...
>Witam!!! panowie , jaka mogła być przyczyna tej tragedii ,to drugi
>wypadek w nie długim czasie?
1. wyjatkowy zbieg okoliczności powodujacy zaslabniecie pilota w czasie
manewru (malo prawdopodobne)
2. zaplatanie sie osprzetu/olinowania ktore uniemozliwilo wyprowadzenie
samoistne skrzydla do wlasciwego lotu (jakies patenty do pomiarów, dodatkowe
linki wspomagajace, itd)
3. Wyczekanie przez pilota na samodzielna reakcję skrzydla ktora z
okreslonych przyczyn nie nastapila a ktore to wyczekanie doprowadzilo do
sytaucji w ktorej nastapiło "zaklinowanie" w spirali... (pilot przeprowadzal
z tego co mi wiadomo testy)
4. Po braku samoistnego wyjscia skrzydla sila odsrodkowa w spirali mogla byc
tak duza ze pilot nie byl w stanie jej przelamac i uzyc zapasu
5. sposob mocowania i pakowania zapasu ktory w tej okreslonej sytuacji
uniemozliwil jego uzycie (ostatnio mielismy przyklad zapasu zamknietego tak
ze nie bylo szansy aby go uzyc)
6. Przekonanie pilota "ja dam rade, zaraz wyprowadze skrzydlo"
Skrzydło samostateczne kosztuje okolo 10 tysiecy złotych. Do dzisiaj bylem
przekonany ze testy tych skrzydel podobnie jak testy PG robi sie nad woda.
Tym bardziej ze wyjazd nad jeziora kosztuje tak naprawde 1/3 JEDNEGO
skrzydla.....
pozdrawiam
v
ps. zawarte powyzej domniemania sa moimi osobistymi przemysleniami opartymi
wylacznie na dostepnych mi medialnych doniesieniach
KURWA!
Cały jebany w dupę świat wie, że takie zabawy robi się na bezpiecznej
wysokości i/lub nad wodą. Ale nie kurwa my! My jesteśmy kurwa
niezatapialni! Kuloodporni! Nieśmiertelni! "Polaaaaacy nic się nie
stało!". Bohaterski polski pilot poleci w pizdę na spróchniałych
drzwiach od pierdolonej stodoły na pedalskich 30m. Kozacy bladź
jewriejskaja! Smoleńsk, Mirek, wszyscy są kurwa nieśmiertelni!
Do kurwa czasu, kurwa.
Trochę pokory życzy, niech kolejna śmierć nas w końcu czegoś nauczy,
MiG, nie bez winy - co np. latał w Bassano przy 40km/h z północy...
PS. Proponuję do władz PSP, SLIP, AP, itd skierować nasze kobiety. To
one po nas płaczą. My już po wszystkim jesteśmy w zależności od
światopoglądu w raju z 33 lachonami, lub po prostu atomami. Obie
perspektywy kuszące...
PPS. Przeczytałem post 5 razy. Użycie wulgaryzmów tym razem uznaję
mimo wszystko za uzasadnione.
PPPS. Proszę rodzinę Mirka o wybaczenie. Wszyscy popełniamy ciągle te
same błędy. Mirek nie jest winien, że akurat jego przegięcie
kosztowało zbyt wiele. On miał akurat pecha. Jednak przepraszam.
PPPPS. "Historia uczy nas, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła".
>PPS. Przeczytałem post 5 razy. Użycie wulgaryzmów tym razem uznaję
>mimo wszystko za uzasadnione.
Bo to jest u nas MiG tak : Jak sie gośc nauczy robic SATa to jest juz extra
exspert od akrobacji i akro pilot ze "hej". A jak na PPG potrafi zrobic
zakret 360 stopni 2 metry nad ziemia to juz taka akrobacja ze wszyscy sraja
ogniem na odleglosc.... z wrazenia....
szkoda chlopaka, jestem przekonany ze chcial dobrze... :-(
v.
Qba :(((((
Wyrazy współczucia dla rodziny i przyjaciół, Rafi pojawia się też
słowo Wentor Ty pewnie myślisz że jakby leciał na Buranie to by się to
nie stało Rafi daj spokój
Niechaj Pan przyjmnie Ciebie
Niechaj b�dzie Ci �askawy
Pewnie b�dzie taki dzie�
�e zn�w razem polatamy
--
Naprawd� smutno jeszcze raz wsp�czucia dla Rodziny bliskich i znajomych,
kt�rych Wojtek mia� wielu
Ya$
__________________
www.paraptaki.pl
http://paraptaki.blogspot.com/
>Dlaczego wci�� dochodzi do tych tragedii i czemu wci�� przejawia si�
>jedno s�owo..Nucleon ?
Rafi... Nucleon nie jest niczemu winien. To skrzydlo jak kazde inne, mniej
lub bardziej udane. Testy sluza temu aby te czy inne konstrukcje byly jak
najbardziej przewidywalne dla pilot�w. Swiadomie pisze "przewidywalne" bo
bezpieczenstwo w 90% zalezy od nas, pilotow. Poczawszy od wyboru skrzydla
po warunki w jakich startujemy i miejsca w ktorych latamy.
>Po co te cholerne certyfikaty,komu to potrzebne,czy to wszystko jest
>warte ceny ludzkiego �ycia ?
Te certyfikaty to wlasnie szacunek dla twojego/naszego zycia. Problem w tym
jak siďż˝ je robi i gdzie. Wierz mi, sa potrzebne i wielu "lataczy" dzieki nim
(certyfikatom) lata calo i z satysfakcjďż˝. I pilotom ktorzy to robia (testy)
nalezy sie wielki szacunek, nie tylko ze wzgledu na umiejetnosci ale tez na
podejmowane ryzyko.
Z tego co napisano, to Wojtek robil testy "samodzielnie" i nikt o tym nie
wiedzial (tak rozumiem doniesienia). Moze gdyby byl w towarzystwie
doswiadczonych pilotow, przekonali by go ze lepiej to robic w miejscu ktore
daje sznse na przetrwanie gdyby cos poszlo "nie tak". Ale stalo sie
inaczej.....
Jestem przekonany ze chlopak chcial dobrze....
v.
> Z tego co napisano, to Wojtek robil testy "samodzielnie" i nikt o tym nie
> wiedzial (tak rozumiem doniesienia). Moze gdyby byl w towarzystwie
> doswiadczonych pilotow, przekonali by go ze lepiej to robic w miejscu ktore
> daje sznse na przetrwanie gdyby cos poszlo "nie tak". Ale stalo sie
> inaczej.....
>
> Jestem przekonany ze chlopak chcial dobrze....
>
> v.
>
Z tego co ja zrozumiałem po przeczytaniu obszerniejszej w informacje
wiadomości na lotniczej polsce niż na gazecie.pl/aerokrak czy innych stron, to
Wojtek nie był tam sam. Był z nim Gotkiewicz i Krzyżanowski, którzy filmowali
jego lot. Chyba, że mówiąc, że robił testy "samodzielnie" i nikt o nich nie
wiedział masz na myśli, voice, że nikt mu ich nie zlecił i on sam je wymyślił.
To nie były testy DULVu. - tak zrozumiałem artykuł.
grape.
>jego lot. Chyba, że mówiąc, że robił testy "samodzielnie" i nikt o nich nie
>wiedział masz na myśli, voice, że nikt mu ich nie zlecił i on sam je
>wymyślił.
Dokladnie tak. Jestem przekonany o tym ze nikt nie wiedział ze bedzie robił
testowe "hakenkrojce" nad twarda ziemia, poczawszy od producenta a
skonczywszy na jego kolegach ktorzy filmowali.
Gdyby tak blylo z pewnoscia by go przekonali aby zrobil to w innym miejscu i
czasie...
szkoda ze chlopak byl sam...
v.
Z artykulu w Lotniczej Polsce wynika, ze panowie Zbigniew Gotkiewicz i
Grzegoz Krzyzanowski wiedzieli co maja filmowac - test podwini�cia - jeden z
ziemi drugi z powietrza. Prawdopodobnie wiedzieli o "przerobkach" paralotni,
koniecznych do wykonania podwiniecia. Tu moje pytanie, jak to mozliwe ze
troje tak doswiadczonych ludzi swiadomie decyduje sie na takie niebezpieczne
zabawy. Nawet nie chce myslec co musi czuc czlowiek ktory nagral smierc
swojego kolegi.
Niech spoczywa w spokoju.
Sqbi
PS. Moje domysly opieram na artykule z LP - dobrze bylo by gdyby swiadkowie
wypadku sami sie wypowiedzieli - nie po to aby epatowac tragedia ale by
przestrzec innych.
Paralotniarze z Gdańska
poczekajmy lepiej na wypowiedz Grzeska i Zbyszka (moze Piotr tutaj cos
obszernie napisze)
--
Pozdrawiam
K.Gajda(cra3y)
Ja mysle, ze kazdy ma swoj rozum i sam podejmuje decyzje (choc nie
zawsze trafne), a ich wypominanie uwazam za calkowicie bezcelowe,
tymbardziej majac niewielka wiedze w temacie.
500 m to nawet minuta spadania - to bardzo długo- niedoświadczony pilot
nie wytrzyma nawet 10 sekund w atrakcji i żuci paczkę.
Problem jest właśnie z zapasem wysokości - jak jest nisko to doświadczony
pilot to od razu myśli o paczce. Ale jak jest wysokość to próbuje
wyprowadzić i często się zapomina przy tej czynności. Znam wiele
przypadków opowieści Acro jak piloci zapominali przy wyprowadzaniu
skrzydeł mając sporą wysokość. Część uratowało krzyczenie w radio by życic
paczkę i wyrwanie ich z owej śmiercionośniej koncentracji uwagi na
wyprowadzeniu skrzydła. To najczęstsza przyczyna śmierci najbardziej
doświadczonych zawodników - paradoksalnie - nadmiar wysokości.
Tu niestety ale Wspaniały Pilot próbując wyprowadzić skrzydło uległ
złudzeniu czasu, a na ten efekt naszej psychiki nie słyszałem o skutecznym
sposobie. Bo tu nawet woda nie ratuje.
Ja osobiście przyznam się że nigdy nie pomyślałem o paczce w takiej
sytuacji, ale zawsze robię akcje w których nie jestem wprawiany nad lasem
albo wodą.
No nie wiem może jakiś automatyczny przypomiacz by pomógł - np waro
automatycznie wydzerające się paczka paczka pacza!!!!! przy opadaniu
powyżej 7 m/s i po 10 sekundach opadania - Może asekuracja z ziemi i
radiowe odpalenie zapasu?
Niestety innej rady na to niema i spora wysokość niewiele tu zmieni.
Często jak jest spirala to nawet woda nie ratuje
i już lepsze są drzewa.
Fragles
Ps.
Dla mnie mimo wszystko robienie testów bezpieczeństwa powinno się odbywać
nad wodą i przy pełnej asekuracji przez radio!!!! W tym wypadku bo była
spirala jednak woda na niewiele by się zdała - ale mocny głos w radio mógł
ocalić życie!!!!
Strata Wojtka jest dla nas wszystkich ogromnym ciosem a nawet nie
jestem w stanie sobie wyobrazić jaki to cios dla jego rodziny, której
ogromnie współczuję.
Przykro mi, że w takim momencie muszę rozwiewać domysły niektórych
kolegów ale trudno.
Wojtek zadzwonił do mnie w dniu poprzedzającym wypadek o godz. 19:30 i
poinformował mnie, że jedzie do Zbyszka Gotkiewicza sprawdzić pewne
jego (Wojtka) założenia do ewentualnych nowych norm testowych dla
niemieckich organizacji testujących, nad którymi chciał pracować wraz
z innymi w sezonie zimowym.
Wiedziałem z jego wcześniejszych relacji telefonicznych i filmowych,
że wykonywał już podobne próby u siebie na miejscu (w Niemczech).
Teraz potrzebował bardzo dobrej dokumentacji filmowej aby udowodnić
swoje założenia, przy czym chciał to zrobić w taki sposób aby nikt nie
zarzucił mu jakiegoś oszustwa czy manipulacji.
O pomoc w dokumentowaniu poprosił Zbyszka i Grześka (gdyby nie oni to
byłby zapewne ktoś inny, zapewne nie byli z tego tytułu zbyt
szczęśliwi).
Nie były to żadne testy do certyfikatu DULV. Nucleon posiada już taki
certyfikat, głównie właśnie dzięki wcześniejszej determinacji Wojtka.
Tak jak napisał Jogi - Wojtek był człowiekiem, który jak już wszyscy
odpuścili to On dalej brnął do celu.
Wielokrotnie powtarzałem Wojtkowi, że takie testy, tym bardziej ponad
normatywne i nie rozpoznane przez nikogo NALEŻY WYKONYWAĆ NAD WODĄ z
odpowiednim zabezpieczeniem. Wojtek był dorosły i chyba zdawał sobie
sprawę jakie ryzyko ponosi i myślę, że nikt go od tego nie mógł
odwieść (można było jedynie prosić o rozwagę).
Z tego co się dowiedziałem to testy rozpoczął na 500 metrach a nie jak
to napisano w gazetach na 100m. Chyba tak napisano bo zwykle lata się
z napędem na około 100 m.
To na tyle z mojej relacji, resztę bada PKBWL, są materiały filmowe,
wszyscy się zastanawiają czemu nie rzucił paki.
Żegnaj Wojtku będzie nam Cię bardzo brakowało. Byłeś wspaniałym
człowiekiem, tak jak opisał to Jogi - nic dodać nic ująć.
Piotr.
dzieki Piotrze - zebys zle nie odebral - poprosilem o Twoj głos tak,
zeby uciąć wszelkie plotki i dociekania (po to, zeby nie krzywdzic
pamięć Wojtka ani Nikogo innego), poniewaz nie pora na to.
przyjmij moje wyrazy współczucia - zaluje, ze nie poznalem Wojtka
osobicie (duzo o Nim slyszalem i mialem nadzieje sie kiedys spotkac)
--
Pozdrawiam
K.Gajda(cra3y)
tutaj sa zdjecia z miejsca wypadku
Rafi <rafi...@gmail.com> napisał(a):
> > To na tyle z mojej relacji
>
> W=B3a=B6nie przeczyta=B3em artyku=B3 z lokalnej gazety "Echo dnia" w kt=F3r=
> ej
> opisano wypadek Wojtka,jest te=BF zdj=EAcie z miejsca tragedii.
> Pisz=B1 tak=BFe i=BF nowy helikopter (Eurocopter) lotniczego pogotowia
> ratunkowego po wyl=B1dowaniu nie m=F3g=B3 z powrotem wystartowa=E6,bo zapal=
> i=B3a
> si=EA kontrolka awarii,maszyna oczekiwa=B3a na serwis kilkana=B6cie godzin.=
> ..
Zbyszek
100m to cholernie mało, zdecydowanie ZA MAŁO na cokolwiek, nie mówiąc o
jakichkolwiek akrobachach, testach itp. Ile tam rzeczywiście było, pewnie
się za jakiś czas dowiemy, na razie słychać o 100 lub 500m... Nawet 500m, to
też bardzo mało, za mało, na jakiekolwiek próby deformacji skrzydła.
iii
rw
500 m to wystarczająca wysokośc aby wykonać na glajcie klasy EN - B 2x 50 %
trym spped, 2 x 50% ful speed, 2 x 75% trym spped i 2 x 75% full speed. I
jeszcze zostanie wysokośc naprzyklad na inne "figury" , mniej widowiskowe.
Wszystko zalezy od tego jak przebiegają próby. Co się dzieje i jak sie
skrzydło zachowuje.
Nie można generalizowac że 100 m to za nisko , a 2000 m to wsam raz.
Natomiast 100 m to napewno wysokośc na której gdy coś sie nie otwiera
natychmiast, lub kręci się dalej to odrazu trzeba sie ratowac paczką.
Szkoda że Wojtek tego nie zrobił.
W
Użytkownik "Robert Wojcicki" <rw...@interia.pl> napisał w wiadomości
news:ictg2f$9ed$1...@usenet.news.interia.pl...
> 100m to cholernie ma o, zdecydowanie ZA MA O na cokolwiek,
Te sto metrów to informacja wyssana z palca. Wojtek Hewig zaczynał na
500 metrach. W praktyce testów jest to wysokość w zupełności
wystarczająca. I w praktyce pilot czeka nie więcej niż dwie zwitki a
potem wyprowadza jeśli skrzydło samo nie zwalnia. Jak skrzydło nie
reaguje to czuć od razu i trzeba się ratować. Paczka ratuje nawet jak
się ją wyrzuci poniżej 50 metrów.
Zbyszek
500m jest wysokoscia wystarczalna. Ja gdy testuje to 500m mi w
zupelnosci wystarcza na zrobienie 2x fullstalli, jednej negatywki i
wszystkich rzeczy zwiazanych z podwinieciami.
Owszem czasem zdarzy sie krawat, szczegolnie na skrzydlach o wiekszym
wydluzeniu, wtedy rozwiazuje go przy uzyciu fullstalla lub linki
stabila, a dalej rezygnuje z kolejnych figur gdy brakuje wysokosci
tzn. mam mniej niz 100m. W ostatecznosci rzucam paczke jak mnie
sytuacja przerasta. Zeby czuc sie komfortowo w roznych wiazankach
trzeba te wiazanki wykonywac bardzo czesto i na poczatku duzo trenowac
nad woda a potem wysoko nad ziemia by zachowac czystosc umyslu i zimna
krew podczas kolejnych zabaw i eksperymentow. Z czasem po prostu
czlowiek przywyknie do nowych stanow lotu...
Bron Boze powyzsza wypowiedza nie chcialem ocenic umiejetnosci
zmarlego pilota, raczej chcialem podkreslic tylko jak powinno sie to
wedlug mnie odbywac...
Co do zapasow: Od jakiegos czasu zawsze mam dwa zapasy i przekladam je
co 3 miesiace. Mialem niedawno sytuacje zablokowania prawej reki po
nieudanej akrobacji, uzylem lewego zapasu...
Jestem troche zdziwiony ze pilot wpadl na pomysl zrzucenia polowki
skrzydla przy uzyciu nogi, zrobil do tego swoj specjalny patent i na
koniec postanowil przetestowac to nad ziemia. Wierze ze pilot chcial
isc w dobrym kierunku, jednak po 3 latach organizacji SIV jestem w
stanie sobie wyobrazic jaki impuls powstal na skrzydle samostatecznym
przy uzyciu nowego patentu (Gotek pisze o jakims asymetrycznym
loopie), co nie zmienia faktu ze glownym powodem smierci byl brak
uzycia zapasu czy najpierw zatrzymania rotacji...
Mysle ze wiecej rzeczy poszlo nie tak skoro pilot nie uzyl zapasu a
mial dostatecznie duzo wysokosci z tego co Gotek mowi. Nie widzac
filmu nie ma jak analizowac...
Ostatnia rzecz ktora jest dla mnie troche dziwna to taka, ze z napedem
mozna poleciec praktycznie wszedzie co oznacza ze nie jestesmy
zmuszeni testowac nowe patenty czy figury nad twarda ziemia.
Na koniec, kazdy odpowiada za siebie samego, nie mozna obwiniac
kolegow ze mu tego nie zabronili...
Wspolczuje ogromnie calej rodzinie i pilotom ktorzy przy tym byli...
Jarek Borowiec
ICARO-WINGS
Testuje si� glajty do samej ziemi.
To co napisa� zbyszek dotyczy g�ebokiej spirali.
Pozatym miedzy 500 a 300 jest dwie�cie, na 200 metrach mo�na ze trzy razy
zwalic 75% glajta.
I tyle.
To �e wojtek testowa� glajta nad ziem�, nie jest niczym nazdwyczajnym, cho�
bezpieczniej by by�o gdyby robi� to nad wod�.
Problem nie le�a� w miejscu gdzie to robi� i w wysoko�ci na jakiej to robi�,
problem le�y w tym �e nie u�y� zapasu.
Ale ju� kiedys pisa�em im bardziej pewnie si� czujemy i im bardziej wszystko
mamy pod kontrol� tym cz�ciej ulegamy wypadkom.
W
U�ytkownik "Rafi" <rafi...@gmail.com> napisa� w wiadomo�ci
news:5658087f-f2f4-49bc...@e10g2000yqh.googlegroups.com...
On 28 Lis, 14:02, Zbigniew Gotkiewicz <z_go...@poczta.onet.pl> wrote:
> On 28 Lis, 12:53, "Robert Wojcicki" <r...@interia.pl> wrote:
>
> > 100m to cholernie ma o, zdecydowanie ZA MA O na cokolwiek,
>
> Te sto metr�w to informacja wyssana z palca. Wojtek Hewig zaczyna� na
> 500 metrach. W praktyce test�w jest to wysoko�� w zupe�no�ci
> wystarczaj�ca. I w praktyce pilot czeka nie wi�cej ni� dwie zwitki a
> potem wyprowadza
> Zbyszek
Zbyszek - pozwoli�em sobie zacytowa� kilka zda� o spirali z Twojego
artyku�u na stronie PSP:
http://psp.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=322&Itemid=43&lang=polish
"..Trzy zwitki i wyprowadzenie to utrata 200 metr�w wysoko�ci.
Oczywi�cie je�li nie zrobimy b��du.."
"..Je�li wysoko�� na kt�rej nas to spotka�o jest ma�a, to znaczy
poni�ej 300 metr�w, to je�li natychmiast nie uda nam si� opanowa�
skrzyd�a, to od razu rzucamy zapas. Im bardziej jeste�my poni�ej tych
300 metr�w nad ziemi�, tym bardziej od razu rzucamy zapas.."
Nie mog� dalej zrozumie� jak mo�na twierdzi� �e wysoko�� 500 metr�w
jest wystarczaj�ca do takich test�w,przecie� sam napisa�e� �e w
przypadku nie opanowania skrzyd�a przy spirali na wysoko�ci 300 metr�w
nale�y rzuca� paczk� !
Test jakiego podj�� si� �.P. Wojtek ju� w za�o�eniu m�g� zako�czy� si�
spiral�,a wi�c wysoko�� 500 metr�w (w kt�rej pilot spada w rotacji
tylko oko�o 25 sekund) jest niewystarczaj�ca !
Bezwzgl�dnie nie powinno si� takich test�w robi� na tej wysoko�ci !
Czy z tej tragedii zosta�y wysuni�te wnioski,czy dalej takie testy
b�d� wykonywane tak nisko i nad ziemi� ?
Pozdrawiam
> Nie mogę dalej zrozumieć jak można twierdzić że wysokość 500 metrów
> jest wystarczająca do takich testów,przecież sam napisałeś że w
> przypadku nie opanowania skrzydła przy spirali na wysokości 300 metrów
> należy rzucać paczkę !
Bo jest. Sama próba podwinięcia nie powoduje dużej utraty wysokości.
Dopiero gdy coś pójdzie nie tak to trzeba się ratować, ale to pilot
może ocenić od razu, gdy wystąpi problem. W przypadku gdy ma dość
wysokości może jeszcze czekać aby sprawdzić czy skrzydło sobie poradzi
z problemem, ale wtedy sprawa wysokości staje się priorytetowa, a nie
zachowanie skrzydła. Wojtek robił próby podwinięć, a te mają trochę
inną specyfikę niż próby spirali na które się powołujesz. W dodatku to
co pisałem to rady skierowane do pilotów, którzy nie mają doświadczeń
z oceną zachowania skrzydła po deformacjach lub w spirali upadkowej i
w dodatku ich ocena wysokości może być błędna. Robię takie testy od
wielu lat nad ziemią, zdaję sobie sprawę że może pojawić się problem w
wyniku którego będę musiał użyć zapasu. I wiem, że jak zapas nie
zadziała, to zginę. Latam z tą świadomością już od wielu lat, ale
jeśli bym tego nie zaakceptował to bym nie latał juz przynajmniej od
kilkunastu lat. To, że zaakceptowałem nie znaczy, że lekko mi latać z
moim bagażem doświadczeń. Jeśli ktoś nie akceptuje tego, że może
zginąć latając, szybko przestaje latać. Tym, którzy nie zaprzestają
latania gdy radosne wzloty zamieniają się w walkę z własnym strachem
należy się szacunek. Komentowanie, że przyjęte procedury są
niewłaściwe przez osoby, które nawet nie były świadkami takich prób,
nie mówiąc już o własnych doświadczeniach są tu nie na miejscu.
Zbyszek
> Jestem troche zdziwiony ze pilot wpadl na pomysl zrzucenia polowki
> skrzydla przy uzyciu nogi, zrobil do tego swoj specjalny patent i na
> koniec postanowil przetestowac to nad ziemia.
Idea początkowa była taka, żeby używać zrywki. Jeśli zrywka się rwie,
to skrzydło przechodzi próbę bez zmuszania go do podwinięcia. Przy
profilu samostatecznym bardzo trudno jest podwinąć skrzydło ręką (może
to byc niemożliwe), a ponadto pilot musi przenieść cały swój ciężar na
stronę którą próbuje podwinąć, co fałszuje próbę. Pewnie dlatego
Wojtek zaadoptował to podwijanie poprzez wyprost nogi, ale
zmodyfikował dość mocno początkowe założenia. Te próby które robiłem
na początku z takim podwijaniem odbywały się poprzez zrywkę i do tego
ciągnąłem za deltki, a nie za galerię. To, w jaki sposób pilot
deformował skrzydło nie ma tu najmniejszego znaczenia, bo krawat w
próbach mógł się zdarzyć nawet przy zwykłym froncie, złym wyjściu ze
spirali lub nieprawidłowym wingowerze. Nie chcę gdybać co by było
gdyby niżej były drzewa lub las. Kluczowym dla całej sprawy pozostaje
odpowiedź na pytanie dlaczego pilot nie rzucił zapasu.
Zbyszek
Byc moze są nie na miejscu, ale jak widzimy efekt tych procedur to bez
watpienia niegodni komentatorzy maja racje.
Jednak zgadzam sie z Toba ze zabierajac sie za latanie trzeba miec
swiadomosc ze to nie jest naturalny stan dla czlowieka i niesie ze
soba wysokie ryzyko z koncowa weryfikacja wlacznie, dziwia mnie tez te
lamenty po kazdym wypadku, nie mowie tu o wyrazach smutku znajomych i
rodziny ale o tekstach w stylu: "dlaczego on?, jak to sie moglo stac?"
normalnie, jak się gra z losem o swoje zycie to sie czasami przegrywa.
pewnie pomyslicie ze jestem gruboskórny, ale moze wreszcie dotrze do
niektorych ze paralotnie to nie warcaby (wbrew powszechnej opinii w
srodowisku)
cygan
tu zbyszek nogą zrzuca połówkę (znaczy sie usiłuje zrzucic)
http://www.youtube.com/watch?v=n_Rb7aq4LFo
a tu Wojtek (trymy zaciagniete i odpuszczone)
na zaciagnietych trymach
http://www.youtube.com/watch?v=rEQyU3lYuKA
na odpuszczonych
http://www.youtube.com/watch?v=ydkYvzAGNPA
--
Pozdrawiam
K.Gajda(cra3y)
podłożę troche do ognia i narażę się wielu, ale ... wolę kopnąć w
kalendarz smiercią lotnika za młodu (lub w srednim wieku) niż w bólach
paść na raka/inne świństwo, dożywając niedołęgich lat, kiedy wypicie
szklanki wody jest niezlym wyzwaniem.
my się teraz zastanawiamy, rozpisujemy, dyskutujemy a Wojtek juz nie
ma takich problemów.
--
Pozdrawiam
K.Gajda(cra3y)
Większość z nas widzi latanie jako rekreację, niektórzy widzą to
zupełnie inaczej jako walkę sportową, gdzie liczą się sekundy i
milimetry a piloci testowi, których jest nie wielu widzą to całkiem
inaczej, są pogrążeni w swoich zamierzeniach, planach , często
zagubieni ( bez możliwości weryfikacji w realnym świecie) . Lotnictwo
rozwija się dzięki takim ludziom, przepisy i ograniczenia są zapisane
ich krwią, nie ma sensu dopatrywać się tu przyczyn i winnych,
odpowiedzialnych, bo taki pilot żyje sprawami niezrozumiałymi dla
większości, ale im i nam wszystkim służy.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
LOL
> Byc moze są nie na miejscu, ale jak widzimy efekt tych procedur to bez
> watpienia niegodni komentatorzy maja racje.
Przez 10 lat prób wykonywanych według takich procedur nie miałem ani
jednej sytuacji w której musiałbym się ratować. Nie byłem przez ten
czas ani razu świadkiem sytuacji w której inny pilot testowy by musiał
się ratować. W tym roku lecąc poniżej 50 metrów skrzydło zdmuchnęło mi
znad głowy. Wyjście normalnie, w rotację ale na tyle gwałtowne, że
skreciło mnie w taśmach. Powtarzane w głowie przez lata, że jak jest
skręcenie w taśmach na małej wysokości to automatycznie paka
poskutkowało automatycznym rzuceniem paki. Jeszcze zanim puściłem
sterówki i złapałem za uchwyt to strach złapał mnie za gardło, że nie
zdążę. Zdążyłem i jeszcze dobrą sekundę opadałem w pionie po
wyhamowaniu. Naprawdę nie chcę tutaj boksować się na doświadczenie.
Piloci z podobnymi doświadczeniami w tej dyskusji stoją po mojej
stronie. A jeśli dyskusja ma być merytoryczna, a nie plastrem na
sumienie, to proszę o opis sytuacji, w których pilot uderza w
upadkowej z napędem na plecach który wymusza płaskie uderzenie w wodę.
Może teoretycznie można by wykazać większe szanse przeżycia, ale i tak
nie doszło by do testów nad wodą, bo realia sa takie, że nikt za to
nie zapłaci. Przed ostatnim lotem Wojtka zapytałem się w żartach,
kiedy jego firma będzie na tyle bogata, żebyśmy mogli takie testy
robić gdzieś nad ciepłym morzem. Wojtek z uśmiechem odpowiedział, że
firma wcale nie będzie musiała być bogata, bo będzie miał niedługo
sponsorów na takie testy. Myślę, że wyjaśniłem wszystkie okoliczności
o których wiem, oraz przekazałem wszystkie wnioski z których mogą w
przyszłości skorzystać inni piloci.
Zbyszek
W sumie to na jedno wychodzi, chcialem aby ludzie sie zastanowili i
byli swiadomi co robia i czym ryzykuja, jak maja wyzsze cele to tez
niech je realizuja swiadomie. Jak czytam posty i slucham ludzi na
startowiskach to mam wrazenie ze albo sie oszukuja albo ktos ich
oszukal na kursie. Nie chce tez nikogo straszyc, statystycznie jest
niezle (oficjalnie) ale prawda jest taka ze czesc z nas sie doigra.
Adam, Ciebie musze zawiesc, nie sadze aby rozwoj sportu rekreacyjnego
byl warty takiej ofiary.
Zbigniew, "Przez 10 lat prób wykonywanych według takich procedur nie
miałem ani
jednej sytuacji w której musiałbym się ratować."
No i w jedenastym roku nalezy sie zastanowic czy jest to dowod na
slusznosc tych procedur. Nie ma znaczenia dlaczego nie rzucil paki,
wazne ze tego nie zrobil co oznacza ze moga zaistniec okolicznosci w
ktorych to sie moze powtorzyc. Jezeli testy nad woda sa takie
kosztowne to moze w przyszlosci skorzystac z Lasow Panstwowych.
Dla jasnosci, nie mam do Ciebie zadnych pretensji, mysle ze pilot byl
dorosly i sam podejmowal decyzje, a Twoj udzial w tych testach to
twoja sprawa i odpowiedzialność.
cygan
> Adam, Ciebie musze zawiesc, nie sadze aby rozwoj sportu rekreacyjnego
> byl warty takiej ofiary.
Żaden postęp nie jest wart takiej ofiary. Ale jak sobie przypomnę moje
wyczybowe glajty o osiągach gorszych niż dzisiejsze EN-B i dzisiejsze
wyczynówki które śą bezpieczniejsze niż niegdysiejsze dwójki to wiem że przy
odrobinie zdrowego rozsądku szanse na przeżycie tych rekraacyjnych wzrastają
z kwadratem, a może nawet sześcianem wypadków tych co za ten rozwuj sa
odpowiedzialni.
> Zbigniew, "Przez 10 lat prób wykonywanych według takich procedur nie
> miałem ani jednej sytuacji w której musiałbym się ratować."
> No i w jedenastym roku nalezy sie zastanowic czy jest to dowod na
> slusznosc tych procedur. Nie ma znaczenia dlaczego nie rzucil paki,
> wazne ze tego nie zrobil co oznacza ze moga zaistniec okolicznosci w
> ktorych to sie moze powtorzyc. Jezeli testy nad woda sa takie
> kosztowne to moze w przyszlosci skorzystac z Lasow Panstwowych.
> Dla jasnosci, nie mam do Ciebie zadnych pretensji, mysle ze pilot byl
> dorosly i sam podejmowal decyzje, a Twoj udzial w tych testach to
> twoja sprawa i odpowiedzialność.
Już to kiedyś napisałem.
Latamy, bo to lubimy lub kochamy. Podejmujemy ryzyko które sami jakos
kalkulujemy.
Jeśli sie pomylimy to zazwyczaj placimy sami cenę naszego błedu.
I o ile ginie pilot rekraacyjny, to osoby zaangarzowane w tworzenie glajtów
szukają roziwazania co można zmienić lub poprawić, i czasem wymaga to wielu
prób i stworzenia sytuacji bezmała niemożliwych do zasymulowania. I to
niesie za soba ryzyko. ALe wciąż to jest ryzyko nasze.
Dzieki niemu inni bedą bezpieczniejsi i o to w tym chodzi.
W
cygan
"Jako na pewno bezpieczną granicę można przyjąć założenie, że osoba
nie ubrana w specjalny kombinezon może przeżyć w wodzie o temperaturze
poniżej 10st. C. tyle minut, ile wynosi temperatura wody: np. 4 minuty
w wodzie o temperaturze 4st. C". 4 minuty to, aż nadto czasu aby
wyciągnąć gościa z wody.
Nie spodziewałbym się podobnych nonsensów w Twoim wydaniu. Można je
wytłumaczyć chyba tylko żalem po stracie kolegi oraz szokiem
bezpośredniego świadka tego przesmutnego wydarzenia.
Jeżeli jednak są to rzeczywiście Twoje odczucia podczas latania, to
powinneś NATYCHMIAST zmienić dyscyplinę na mniej stresogenną. A już na
pewno powinneś zaprzestać szkolenia.
Ten tragiczny wypadek może teraz zrewiduje euforię związaną ze
skrzydłami tzw. samostatecznymi.
Serdeczne wyrazy współczucia dla przyjaciół i rodziny zmarłego
ZToniS
--
Nie wierz w bezpieczne skrzydła ani w skrzydła które nie klapią! Wierz
we własne umiejętności, doświadczenie i rozwagę.
> Ten tragiczny wypadek może teraz zrewiduje euforię związaną ze
> skrzydłami tzw. samostatecznymi.
A ja nie tylko mam nadzieję że nie zrewiduje, ale jescze bardziej skłoni
pilotów chcących latać ppg do powstrzymania się w miarę ich finansowych
możliwości od zakupu skrzydeł klasycznych do tego celu.
pozdrawiam,
Krzysiek
--
Wyslano z Jastarni
http://augustyna.pl/news
... tu tak od ok. 2 minuty zdecydowanie widac, ze jest za nisko na robienie
takich rzeczy ... tak na moje brak doswiadczenia jest zdecydowanie za nisko
i nie ma tam 500 m na moje niedoswiadczone oko. Za cholere nie chce byc 500
... 300 nawet nie ma ...
[']['][']
zxc
Widać jednak nie rozumiesz o co chodzi z tymi skrzydłami
samostatecznymi i przez to piszesz bzdury. Czyżby po zrzuceniu połówki
na klasyku nie zdarzały się krawaty???
pozdrawiam
Stribo
sugerujesz że uniwersalne (PG) EN B przy zachowaniu dopuszczalnego
obciążenia z napędem zachowa się jak np. EN C?
>>
>> Ten tragiczny wypadek może teraz zrewiduje euforię związaną ze
>> skrzydłami tzw. samostatecznymi.
>>
>> Serdeczne wyrazy współczucia dla przyjaciół i rodziny zmarłego
>> ZToniS
>>
> Widać jednak nie rozumiesz o co chodzi z tymi skrzydłami
> samostatecznymi i przez to piszesz bzdury. Czyżby po zrzuceniu połówki
> na klasyku nie zdarzały się krawaty???
> pozdrawiam
> Stribo
Nie wiem czy rozumiem, czy nie.
Wiem, że zdarza się coraz więcej tragicznych wypadków pilotów latających
na skrzydłach tzw. samostatecznych lub reflex.
Możemy nad tym podyskutować, ale sugeruję otwarcie nowego wątku.
Ten zostawmy na refleksje i analizy przyczyn tragedii.
Pozdrowienia
I właśnie o to chodzi, że bezpośrednia przyczyna tragedii ( może
zasłabł, że nie rzucił, może zaplątała mu się reka a drugą nie dostał
do zapasu, może szarpnięcie po podwinięciu było na tyle niefortunne,
że uszkodził kręgosłup i nie mógł się ruszyć itp.) nie ma specjalnego
związku z profilem samostatecznym. Jednocześnie tego typu skojarzenia
są szkodliwe, ponieważ rzeczywiście mogą być odstraszające dla wielu
pilotów, którzy nie wybiorą skrzydła samostatecznego i ostatecznie
będą częściej narażeni na atrakcje typu krawat.
Można podać przykład, że powiedzmy, skonstruowano samolot i opanowano
mankament odrywającego się skrzydła. Jednocześnie ktoś mówi, że trzeba
i tak robić testy tego samolotu z oderwanym skrzydłem. Pilot testowy
będzie więc z racji swojego zawodu odpalał mikro ładunki wybuchowe aby
sobie urwać skrzydło i mierzył czas do opanowanie lotu na jednym
skrzydle. Ktoś może przy okazji wysunąć wniosek, że skoro zdażyło się,
że pilotowi nie zadziałała katapulta po odpaleniu skrzydła, to trzeba
wycofać się z konstruowania tych samolotów z tymi nie urywającymi się
skrzydłami, bo jak juz się urwie, to można zginąć.
pozdrawiam
Stribo
> sugerujesz że uniwersalne (PG) EN B przy zachowaniu dopuszczalnego
> obciążenia z napędem zachowa się jak np. EN C?
Sugeruję tylko, że latając dużo ppg na skrzydle (PG) EN B, bardzo szybko
przesiądziesz się na samostateczne (PPG) EN C.
Wytłumacz Krzysiu ludziom po kursie dlaczego Wing of Change jest do
dupy do napędu ( choć rekomendowane przez Was) a świetne do swobodnego
latania, dlaczego Wasze zdanie do tej pory było inne. Czy trzeba
tragedii, żeby przejrzeć na oczy ? Bo widzę w Waszych relacjach
totalny zwrot, skąd to się wzięło ?
Pozdrawiam
Ja tam sie nie znam, bo latam rekreacyjnie, ale mam wrazenie, ze 500m jest
dobre tylko jak wszystko pojdzie dobrze. Oczywiscie trudno jednoznacznie
okreslic minimalna granice, czy to 480, czy moze 450, czy 400, a moze 520m ?
Chodzi o
rzad wielkosci, nie o konkretna wartosc. Mnie sie mimo Waszych postow wydaje
ze ten rzad wielkosci jest jednak nie taki jak trzeba. Zwlaszcza, gdy ryzyko
ponosimy czesto prowokujac roznego rodzaju deformacje skrzydla (nie pisze w
tym momencie o klapach) zwlaszcza przy zwiekszonej predkosci lecacego
glajta. Zaczynamy np. na 500, no moze pare metrow nizej, w czasie zabawy
wysokosc nie rosnie i gdy cos pojdzie nie do konca dobrze, zwlaszcza pod
koniec, zwieksza sie ryzyko problemow... To tylko ryzyko, wiec wcale nie
musi sie zle skonczyc, ale niestety moze, czego nikomu nie zycze..
>dalej rezygnuje z kolejnych figur gdy brakuje wysokosci tzn. mam mniej niz
>100m
Jaro, zastanow sie nad tym co napisales lub zmien dyscypline, jezeli
rzeczywiscie ciagniesz zabawe do 100m...
Jaka tam dokladnie byla wysokosc, wiedza mniej wiecej swiadkowie, a
dokladnie wie gps o ile byl zastosowany i sie nie zepsul. Ja nie chce
kogokolwiek rozliczac z wysokosci na jakiej co robil, chcialem tylko zwrocic
uwage, ze na przyszlosc moze trzeba sie nieco zastanowic nad wysokoscia,
zanim sie zacznie cos kombinowac ? Moze nie nalezy przyjmowac tego
minimalnego minimum, ktore zazwyczaj wystarcza, tylko moze warto zostawic
sobie nieco wiekszy margines bezpieczenstwa.
ps.
Zxc sie nie zna, wiec pewnie zle ocenil wysokosci na podanym w linku
filmiku...
Pozdrawiam i zycze wszystkim bezpiecznego latania.
rw
> Ja tam sie nie znam, bo latam rekreacyjnie, ale mam wrazenie, ze 500m jest
> dobre tylko jak wszystko pojdzie dobrze. Oczywiscie trudno jednoznacznie
> okreslic ..
Cześć Robercie,
Myslę, że na wysokość na jakiej odbywaly się próby największy wpływ mogła
mieć niska temperatura. Zanim na wyjedziesz na napędzie na 800 metrów
musisz chwilę pomarznąć. Jeśli do sfilmowania było sporo, a dzień mamy
krótki, to bardzo możliwe, że to mogło przeważyć na skróceniu marginesu
bezpieczeństwa.
Następnego dnia Wojtek miał wracać do domu.
> Myslę, że na wysokość na jakiej odbywaly się próby największy wpływ
mogła
> mieć niska temperatura. Zanim na wyjedziesz na napędzie na 800 metrów
> musisz chwilę pomarznąć. Jeśli do sfilmowania było sporo, a dzień mamy
> krótki, to bardzo możliwe, że to mogło przeważyć na skróceniu
marginesu
> bezpieczeństwa.
Z opisu Zbyszka zrozumiałem że problemem nie był margines
bezpieczeństwa, że było wystarczająco dużo czasu do rzucenia paczki. To
była raczej kwestia nie użycia zapasu i ja bym się bardziej przychylał
do opinii zxc w tym wątku.
Oczywiście można powiedzieć, że gdyby wszystko było na większej
wysokości i niemożliwość wyprowadzenia glajta z rotacji potrwała dłużej,
Wojtek zdecydowałby się i szarpnął za klamkę. Ale to już gdybanie.
--
pzdr,
Jędrzej
Zwijasz?
www.zwijaj.pl
Tak, zgadza sie, ze to tylko gdybanie i tego co sie stalo juz sie nie
odwroci. Mnie nie chodzi o gdybanie. Nie opowiadajmy co by bylo gdyby, lecz
wyciagnijmy wnioski na przyszlosc z tego co sie stalo. Moim zdaniem jednym,
ewidentnym z takich wnioskow jest odpowiednia wysokosc do roznego rodzaju
eksperymentow czy zabaw z deformacja skrzydla. Innym jest rzucanie paczki i
tu ma sens zastanawianie sie dlaczego paczka nie zostala rzucona, bo moze
zostanie odkryte cos co uniemozliwilo rzucenie. Jesli nic takiego nie bylo,
a pilot do konca walczyl, to wnioskiem jest opamietywanie sie w walce z
glajtem i rzucanie paki. I to nalezy wbic sobie do naszych glow (w tym i
mojej).
Z tych powodow, a nie z ciekawosci, mam nadzieje, ze uda nam sie dowiedziec
co i jak sie stalo.
Pozdrawiam
rw
Bezcelowe całe te testy i bezsensowna śmierć.
A mozna prosic jakies uzasadnienie? Bo jesli Wojtek dzialal bez celu,
to by znaczylo,ze uprawial szczegolny rodzaj rekreacji!
pozdrawiam
Stribo