Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

Filh. Łódzka - Narodziny gwiazdy ?!

3 views
Skip to first unread message

Piotr Sadrakula/Lodz/PL

unread,
Oct 14, 2011, 4:40:59 PM10/14/11
to
Koncert symfoniczny, który odbył się w Filharmonii Łódzkiej 14 paździer-
nika 2011 r. na pewno na długo zostanie w mej pamięci. Usłyszałem bowiem
doskonałego Sibeliusa i znakomitego Mozarta w jednym koncercie.

Orkiestra Symfoniczna FŁ rozpoczęła od poematu symfonicznego Finlandia
op. 26 Jana Sibeliusa, bardzo cenionego przez Finów za budzenie uczuć
patriotycznych, a napisanego do cyklu żywych obrazów. Mało kto dziś wie,
co to takiego. W wytwornych salach balowych ubrani i ucharakteryzowani
aktorzy i statyści zastygali w bezruchu, ukazując wybraną scenę.
Były w Finlandii odważne dźwięki, śmiała instrumentacja, piękne motywy,
porywające, trochę egzotyczne piękno. Malutkie arcydzieło, brawo!

Po zasłużonych brawach w towarzystwie prowadzącego tego wieczoru maestro
Marcina Wolniewskiego wkroczył na estradę Maciej Łabecki, na codzień
koncertmistrz FŁ, poza tym doktor sztuki, prowadzący klasę skrzypiec
w Akademii Muzycznej. Tym razem jako solista i to od razu na najgłębszych
wodach, bowiem Koncert Skrzypcowy d-moll op. 47 Jana Sibeliusa to dla
skrzypka-solisty naprawdę czerwony szlak trudności. W pierwszej części
Maciej Łabecki nie wahał się "atakować" skrzypiec z wielkim powodzeniem,
choć woli mięciutkie przejścia między dźwiękami. Starał się być wiernym
partyturze 110-letniego utworu, a koncert brzmiał nowocześnie, świeżo,
fascynująco. I bardzo spójnie jako dzieło. Pierwsza część była brawurowa,
druga refleksyjna, koncert Sibeliusa urzekał urodą muzyki, w czym poma-
gała bezbłędna od początku do końca gra Solisty. W drugiej części skrzypce
miały bardzo swojskie, bardzo polskie brzmienie, to chyba coś w rodzaju
cudu, albo mojego złudzenia. No i buńczuczna, nieco łobuzerska część
ostatnia, gdzie skrzypcom Solisty chyba zabrakło nieco siły. Ale może
Maciej Łabecki musiał także w niej pozostać wierny partyturze. Moja zna-
jomość Sibeliusa jest zbyt płytka, bym wyrokował w tej kwestii. Kiedy
taki trudny koncert gra wybitny skrzypek, wydaje się on tylko przepiękny,
bo nie zdajemy sobie sprawy z trudności. Dla słuchaczy Maciej Łabecki stał
się od razu gwiazdę wiolinistyki. W ogólnoświatowej karierze na pewno
przeszkodzi Mu praca pedagogiczna, co za niepowetowana szkoda dla muzyki!

A po przerwie zabrzmiała 36 Symfonia C-dur Linzka KV 425 Wolfganga Ama-
deusza Mozarta. Z przepięknymi, umiejętnie rozwijanymi motywami. Z gracją,
ogromną kulturą muzyczną, muzykalnością wiedeńskiego arcymistrza. Z taktem
w brzmieniu, o co bardzo dbał maestro Marcin Wolniewski. Wspaniały był
dialog skrzypiec z dużymi smyczkami na początku części ostatniej. Wyko-
nanie było żwawe i akuratne, bardzo wiedeńskie między nutami. Za to
melomani łódzcy podziękowali Marcinowi Wolniewskiemu taką powodzią braw,
że po szóstym wyjściu na estradę, zapytał z uśmiechem: -Mamy grać? i po
gromkim TAK z sali muzycy powtórzyli drugą połowę czwartej części.
Całość nadawała się na dobrze przyjętą płytę CD, niestety nikt nie reje-
strował dźwięku. Także dlatego trzeba przychodzić!

Dzięki uprzejmości Filharmonii zdjęcie maestro Marcina Wolniewskiego:
http://s2.ifotos.pl/img/Wolniewsk_hqnexps.JPG
Oraz Solisty-skrzypka Macieja Łabeckiego:
http://s2.ifotos.pl/img/abeckiMac_hqnexpq.JPG

Piotr Sadrakuła

0 new messages