Tutaj może pokuszę się o krótkie przedstawienie mojej opinii o HL2.
Wprawdzie to nie prgk, więc raczej graczy tu aż tylu nie ma, ale co mi
tam :P Najwyżej pod koniec dojdę do wniosku, żeby crosspostnąć to też
tam ;) Może być małe zagrożenie spojlerowe, więc jak coś, to nie czytać
dalej ;D
1) Za dużo schematyczności i nuuuuuuuuudnych fragmentów (vide 'rajdowe'
fragmenty: jedź, zatrzymaj się by otworzyć bramę, jedź, przejedź przez
tunel, load kolejnej części mapy, jedź, zatrzymaj się by otworzyć bramę,
jedź... mało z nudów nie zasnąłem w środku dnia :/). Do tego te
fragmenty to w sumie spora część gry (A może tylko mi się one tak z
nudów ciągneły? Na zegarek nie patrzyłem w trakcie grania.).
2) Beznadziejnie mała liczba rodzajów przeciwników. Toż to kpina jakaś
jest moim zdaniem (a już na pewno takie odniosłem wrażenie). Połowę gry
walisz do jakichś żołnierzyków (ile ich było? 2 rodzaje? 3? ROTFL), a
drugie pół do śmiesznych obcych tudzież mutantów (tutaj już trochę
lepiej, ale też w większości na zasadzie 'pół godziny walenia w jedno,
pół godziny walenia w drugie'). Gdzieniegdzie wstawki typu 'duży robal',
latające cosie, pod koniec te mecho-pajączki.
3) Bronie. W zasadzie to nic w tym ciekawego nie ma: łom (do rozwalania
skrzyni lub grania w baseball tymi latającymi kamerkami i 'piłami'), dwa
pistolety (z czego jeden sensowny do zabijania, drugi raczej do zabawy),
dwa karabinki (jak poprzednio, z tym, że do tego sensownego amunicja
kończy się w moment, przez co i tak siłą rzeczy wali się oboma - chociaż
granatnik się akurat przydaje... :>), shotgun (jedna z
najprzydatniejszych broni), kusza (nie zawsze przydatna, bo zanim bełt
doleci, to przeciwnik może być już daleeeeko, więc to tylko na 'wrytych
w ziemię'), granaty - (no wiadomo, to się przydaje), 'worm bait' czy jak
to tam było (fajne, ale w sumie to - za przeproszeniem - gówno tym
trzeba robić, robale i tak same sobie poradzą - do tego 'używalne' tylko
przez jeden konkretny okres gry), wyrzutnia rakiet (najczęściej używana
wtedy, kiedy akurat _trzeba_ jej użyć, aby kontynuować grę - mało jest
przypadków, kiedy jest sens jej użyć nie tam, gdzie jest to wymagane).
No i akurat ta zajebista rzecz (wszyscy wstają z okrzykiem 'wiem co!') -
gravity gun. Tego to akurat komentować nie trzeba, przydatne jak
cholera, fajnie się tym można bawić - jedna z tych rzeczy, które
powodują, że HL2 nie jest maksymalnie przeciętny. Szkoda tylko, że od
samego początku nie ma takiego 'pałera' jak w końcówce, po 'rozbrajaniu'
- wydzieranie czego popadnie ze ścian, rzucanie przeciwnikami - miooodek ;D
4) I tutaj nie mam zdania czy to dobre, czy to złe. A mianowicie:
fragmenty, gdzie w zasadzie 'na czuja' trzeba coś zrobić. Jak nie
'wyczujesz' (czyt. nie wpadniesz na to przypadkiem lub nie zaczniesz
kombinować ze wszystkim dookoła wreszcie trafiając, to można się chwilkę
pomotać) - całe szczęście nie miałem z tymi rzeczami żadnych kłopotów,
dlatego nie liczę tego na minus - rozbijanie się po głowie masy głupich
pomysłów akurat tutaj się przydało ;D Chociaż ten akumulator pod wanną
mnie rozwalił :DDD (nie sądziłem, że tam będzie - dla zasady po prostu
zacząłem rozpieprzać wszystko dookoła, aby wreszcie trafić na to, co mi
trzeba ;p).
5) SI - tutaj to najchętniej napisałbym 'no comment', ale pasuje napisać
przynajmniej jedno sensowne zdanie na ten temat. Przeciwnicy są
miejscami TAK MAKSYMALNIE &%$#$@*&, jakby dopiero wyszli z inkubatora. I
to tyle.
6) Lokacje. Generalnie przyjemne. Niestety liniowość rozgrywki wiąże się
z brakiem (lub ograniczeniem ich liczby) różnych dróg prowadzących do
tego jedynego miejsca, gdzie następuje 'kolejny lołd mapy'. Są miejsca,
gdzie troszkę kombinując da się 'wyprzedzić scenariusz' (przykład z
końcówki, kiedy biegniemy przeszkodzić 'bossowi' w pomyślnym
'przeportalowaniu' się - dobrze położone sprzęty wydarte ze ściany
pozwalają być w pewnych miejscach szybciej, niż życzyliby sobie tego
autorzy ;D), jednakże generalnie nie ma co liczyć na to, że będzie się
co chwile stawać przed wyborem 'ta droga czy ta'. A nawet jeśli już, to
najprawdopodobniej: a) włazi się w ślepą uliczkę; b) dochodzi się do
_super_ukrytego_zestawu_amunicji_i_apteczek_.
No ale są i dobre rzeczy w mapach - niektóre wyglądają naprawdę milusio.
Mroczny klimacik epizodu z 'biegiem' do kościoła na spotkanie księdzu
(czy kim on tam był), wielkie pomieszczenia w końcówce, rozległe plaże i
jeszcze kilka innych.
7) Sprawy techniczne - tutaj akurat byłem mile zaskoczony. Myślałem, że
mój wysłużony AXP1800 i GF3 Ti-200 (+ całe szczęście 512 MB RAM -
kupione zaraz przed świętami ;D) będą ledwo zipać, a tutaj jednak zonk -
wszystko chodziło bardzo przyjemnie, bez konieczności ucinania
wszystkich detali i zmniejszania rozdzielczości do 320x240 ;) Jak gra
wygląda nie ma co pisać - na różnych komputerach wygląda bardzo różnie,
zależy, co kto ma na pokładzie ;) Zaskoczył mnie natomiast dźwięk, a
konkretnie muzyka, która - zwłaszcza w 'szybkich' fragmentach gry -
dodawała IMO sporo dynamizmu i aż przyjemniej się grało :)
Brak filmowych cut-scenek - sam nie wiem, co o tym myśleć. Niby to wg
niektórych polepsza wczucie się w rolę Gordona (podobnie jak jego
ustawiczne milczenie), jednak nie sądzę, aby mnie one specjalnie
przeszkadzały ;)
I to chyba tyle jednak... Mógłbym pisać jeszcze i jeszcze, rozpisując
się na temat każdego napotkanego w trakcie gry pudełka czy puszki, ale
daruję sobie, bo i tak przynudzam jak stara baba pouczająca dzieciaki. I
tak starałem się pisać krótko :)
--
Tak, to ja, biedronka pstra...