Prisojnik - masywny kolos skalny - opada na północ ścianą liczącą ok. 1000m,
którą poprowadzono kilka ferrat. Od południa jest znacznie łatwiej dostępny.
W jego grani znajdują się dwa naturalne otwory - Malo oraz Veliko
Prisojnikovo Okno. Wielkie Okno, mające ok. 80m wysokości, widoczne jest
dobrze z szosy prowadzącej z Kranjskej Gory na przełęcz Vrsic. Za swój cel
obrałem wejście na szczyt ferratką prowadzącą właśnie przez to skalne okno:
http://wfs.freehost.pl/Julij06/Prisoj/Prisoj.html
Budzik w telefonie zadzwonił o 6:15. Otwieram oczy - za szybą samochodu
brzydko i buro. Nieee... nie wstaję. Jeszcze odrobinę drzemki a potem - cóż,
w końcu wylegiwać to mogę się w domu.
Z przeł. Vrsic aż pod ścianę, gdzie zaczyna się ferrata, idę we mgle. Pod
ścianą już ożywienie, w sumie ponad dziesięć osób przygotowuje się do drogi.
Zakładam i ja rynsztunek. Mijam Czechów, pozdrawiając ich: Ahoj! Uśmiechają
się, już po kasku widzą, że też jestem Czechem. Wyprowadzam ich z błędu -
kask faktycznie pochodzi z Brna ale ja mieszkam nieco bardziej na północ. ;)
Początek ferratki jest zupełnie łatwy i już za chwilę zmienia się w zwykłą
ścieżkę, tyle że stromą. Zyskuję szybko wysokość i za chwilę zaczyna coś
rozbłyskiwać nade mną. To górny pułap chmur a nad nim - słońce. Super! Teraz
jest naprawdę pięknie - góry przed i nade mną, morze chmur w dole. Lubię te
klimaty.
Po chwili znów pojawiają się ubezpieczenia. Trawers miejscami dosyć
powietrzny, chociaż tej wysokości bardziej się domyślam, bazując na widokach
z poprzedniego popołudnia.
Pionową ściankę pokonuję po metalowych klamrach, podziwiając kolejne plany,
wyłaniające się znad chmur. Po chwili muszę się nieco przeczołgać. Miejsce
krótkie ale ciekawe - wysokość lekko skośnej szczeliny poniżej jednego metra
a na grzbiecie plecak. Przewijam się przez filar i... jest! Widać już Veliko
Prisojnokovo Okno. Podejście nieco żmudne ale widoki coraz ładniejsze.
Wyjście z Okna na południową stronę grani strome - po klamrach. Jeszcze rzut
oka za siebie - przez Okno: powoli chmury się rozstępują.
Po chwili wyjście na grań i teraz nią lub czasem tuż poniżej coraz bliżej na
szczyt. Widoki na wszystkie strony. Na wierzchołku zasłużony posiłek. Obok
mnie kilka osób. Ktoś pyta Japończyka czy był już w Polsce. Był - w
Krakowie. Dedukuję, że pytający to mój krajan.
Powrót na przełęcz drogą normalną całkiem fajny - pogoda zadbała o
dostarczenie miłych wrażeń. W pobliżu przełęczy jeszcze rzut oka na
Mojstrovki i moją wczorajszą nocną drogę zejściową. A na przełęczy, obok
mojego wozu... Franz. Też chciał tego dnia wejść na Prisojnik ale dotarł na
przełęcz zbyt późno, więc zrobił tylko Mojstrovkę.
Częstuję kawą, ciastkami, czas upływa na miłej rozmowie. Potem się
rozstajemy, ja wracam do Kranjskej Gory po benzynę, bo obawiam się że w
drugą stronę mogłoby jej nie starczyć. Potem zajadę do Zadnjej Trenty
przenocować przed kolejną wyprawą. Franz po wysuszeniu namiotu chce poszukać
w pobliżu dyskretnego miejsca na nocleg. A więc: Tschuess. Tschuess, viel
Glueck.
Kiedy zajeżdżam później do doliny Zadnja Trenta, wita mnie już - Franz. :))
Nie znalazł nic lepszego. Ten wieczór spędzamy wspólnie. Tym razem nie
odmawia piwka. Namawia mnie, abym poszedł z nim następnego dnia razem na
Bavski Grintavec. Nic z tego, Franz. Moim jutrzejszym celem jest Jalovec.
--
Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.za.pl - Alpy,Dolomity,Słowacja ale i coś z dalekiego świata...
http://wfs.freehost.pl - nowy serwer
Fajna relacja, super zdjęcia.
Czy kask i zestaw "via ferrata" są tam konieczne?
Pozdrawiam
Stańczyk
.........
> Kiedy zajeżdżam później do doliny Zadnja Trenta, wita mnie już - Franz. :))
..
No, Franz - mam propozycję - zbierz gdzieś te Maile w kupę za
przeproszeniem i będzie fajny pamiętnik ;-) !
A wyprawa ... ech, miałem za mało czasu w Julijskich, zostaje na
następny raz ...
GZ.
Fajnie się mają elwry w Niemczech. ;-)
Fajna relacja i zdjęcia w odcinkach. :-)
--
pzdr
przemek
Ja chodziłem po Julijskich bez sprzętu. Na Prisojnik wchodziłem od Koczy na
Gozdu (Hanzova Pot). Ale na sam Prisojnik jest też łatwy szlak bez ferraty.
Własciwie tylko na Triglavie widziałem wpiętych turystów (na grani w
okolicach Małego Triglava).
--
pzdr
przemek
A Ajdovską Deklicę widziałeś?
Z Vrsicia najlepiej ją widać.
Pozdrawiam
Piotrek
>
> Użytkownik "Stańczyk" <
>> Czy kask i zestaw "via ferrata" są tam konieczne?
>
> Ja chodziłem po Julijskich bez sprzętu. Na Prisojnik wchodziłem od Koczy
> na Gozdu (Hanzova Pot). Ale na sam Prisojnik jest też łatwy szlak bez
> ferraty. Własciwie tylko na Triglavie widziałem wpiętych turystów (na
> grani w okolicach Małego Triglava).
Bo to jest tak jak z tymi dyskusjami o Orlej Perci. Poręczówka daje
możliwość wpięcia się. Kwestia konieczności to już sprawa indywidualnych
odczuć, tudzież zwyczajów. Jak wspomniał Franz Słoweńcy raczej nie mają
takiego zwyczaju, a pozostali robią jak uważają.
Sprawa oceny trudności jest rzeczą dość subiektywną (zwłaszcza jeśli chodzi
o trasy z ułatwieniami typu klamry, czy drabiny). To co dla jednego jest
nie do przejścia, dla innego może być łatwizną.
Tak, że musisz sam ocenić, czy zabrać sprzęt ferratowy czy nie.
--
Jacek G.
>
> A wyprawa ... ech, miałem za mało czasu w Julijskich, zostaje na
> następny raz ...
No ja też zaliczyłem tylko Triglav i dolinę Triglavskich Jezior, a jest tam
jak widać co robić.
--
Jacek G.
......
> No ja też zaliczyłem tylko Triglav i dolinę Triglavskich Jezior, a jest tam
> jak widać co robić.
A ja dokładnie odwrotnie - tylko Mangart i Jalovec, jakoś tłumów nie
lubię ... Ale też ciekawie było :-) !
GZ.
.....
Generalnie wszędzie można chodzić bez ubezpieczeń. Co najwyżej ktoś
odpadnie ...
> Tak, że musisz sam ocenić, czy zabrać sprzęt ferratowy czy nie.
Dokładnie. Ja ze swego doświadczenia mogę powiedzieć, że autoasekuracja
dodaje znakomicie pewności, czym poprawia te pozytywne doznania z
wycieczek ! Ale jeśli ktoś więcej adrenaliny lubi ...
GZ.
Jak wspomniałem w którymś wcześniejszym odcinku, Słoweńcy generalnie chodzą
bez sprzętu do asekuracji, natomiast kask nie jest u nich rzadkością,
chociaż często widziałem kaski rowerowe. Inostrańcy w większości stosują
sprzęt ferratowy.
Ja na ogół zakładam na siebie sprzęt w miejscu, które na moje oko wygląda na
początek ferraty (bywają wyjątki, jak np. na Mojstrovce). Czasem to trudno
określić, bo np. lina stalowa już jest ale trudności raczej niewielkie.
Jeśli chodzi o kask, to początkowo ciężko było mi się do niego przekonać.
Teraz zakładam bez oporów - już wielokrotnie uchronił mnie nie tyle przed
spadającymi kamieniami, co przed waleniem łbem w skałę. Zdarza się, że
kontrolując chwyty i stopnie, przekładając ręce i nogi, zapominam o głowie.
;) Nieraz ten berecik uchronił mnie przed dziurą w głowie, o guzach nie
wspominając.
Na tej konkretnej trasie z przeł. Vrsic przez Wielkie Okno było kilka takich
miejsc, w których bez wahania wpinałem się w linkę. Gdybym był tam bez
uprzęży i lonży - czy bym poszedł? Tak, ale w tych kilku miejscach szedłbym
zapewne diabelnie ostrożnie - to zawsze jest jakieś ryzyko. Zresztą, i tak
staram się chodzić ostrożnie. Polecieć nawet na lonży to żadna przyjemność.
To jest tylko ubezpieczenie czyli jak każda polisa - płacimy ale wolelibyśmy
nigdy nie korzystać.