> Kojarzę ten format. Nawet nie wiem, czy nie miałem jakiegoś aparatu...
> kołacze mi się, że Certo, mały taki, ale nie wiem czy to był ten, bo w
> sumie zrobiłem tym ze dwie rolki.
Pamiętam, w ZSRR produkowano w tym formacie 2,5 aparata - dwie Smieny
(Rapid i SL) i Zorkiego-12 (prymitywny automat z klatką 18x24), to był
właśnie ten pół aparatu, ponieważ wyprodukowano go zaledwie kilkaset
sztuk. Kasety z filmem były drogie, klatek mało, ułatwienie zakładania
filmu do aparatu tego nie rekompensowało.
> Apropos, i skąd ten temat mi wypłynął... nadal można kupić za niewielkie
> pieniędze kupę sprzętu tamtej epoki. Analogowo byłem Minolciarzem i
> jakiś czas chorowałem na Vectis'a S1, ale że była droga i bez sensu... A
> teraz to kilkadziesiąt zł za body w b.dobrym stanie, lub <150zł za "kit".
> Jeśli ktoś ma podobne zapędy sentymentalne to to okno się kiedyś
> zamknie. 5-10 lat?
Początkowo byłem - z przymusu - zeniciarzem i później praktykarzem (jak
dozbierałem forsy), następnie przez wiele lat byłem pentaksiarzem, aż do
początku cyfrowej epoki. Plus jeszcze trochę dalmierzowców i mydelniczek
po drodze. Teraz jestem generalnie olympusiarzem.
Szczerze mówiąc jeżeli chodzi o nostalgię sprzętową, to bardziej rajcują
mnie czasy wcześniejsze, niż Vectis S1, kiedy wszystko było mniej
plastikowe i miało trwać wieki. Obecnie sprzęt z lat 70-80 kosztuje
grosze, o ile nie jest to model, który został uznany za kultowy. I
mechanicznie często jest zupełnie OK.
Kilka lat temu miałem pomysł, aby zebrać wszystkie modele aparatów,
które kiedykolwiek miałem, ale w pewnym momencie odpuściłem, nadal nie
mam trzech Zenitów - E, TTL i 19, trzeci to rarytas, a żeby był jeszcze
sprawny... Pierwsze dwa szukałem dokładnie w tych wcześniejszych
wersjach z Krasnogorska, jakie miałem, ale na rynku teraz są głównie
wersje późniejsze i zatrzęsienie białoruskich. Nie potrafiłem także
znaleźć leningradzkiej Elektry-112 - zaawansowany kompaktowy dalmierz,
bardzo fajny jak na tamte czasy, tyle że psuł się na potęgę. Miałem 3
egzemplarze i wszystkie trzy musiałem zwrócić na gwarancji (bo
autoryzowany warsztat LOMO nie podejmował się ich naprawy).
Tu kiedyś opisałem część mojej kolekcji, do której dorobiłem gablotę (po
rosyjsku, ale jest sporo zdjęć):
https://just-tom.livejournal.com/439528.html