W ramach zajęć "Akademia filmowa" w warszawskim kinie Iluzjon, miałem
ostatnio niepowtarzalną okazję zobaczyć dwa filmy produkcji niemieckej
z okresu gdy - jak to wyraził Vonnegut w Śniadaniu mistrzów - Niemcy
nienajlepiej się czuli.
Pierwszy z nich - "Triumph des Willens" (Triumf woli) z 1935 roku w
reżyserii Leni Riefenstahl (tej samej, która nakręciła film
dokumentujący przedwojenną olimpiadę w Berlinie) zanudził mnie na
śmierć. Trudno się ogląda nazistów maszerujących wzdłuż i w szerz
placu z przebitkami na grzmiącego Franka, Goebbelsa o Adolfie H. już
nie wspominając, przez 109 minut na twardym siedzeniu.
Drugi film - "Jude Suss" (Żyd Suss) Veita Harlana z 1940 roku -
posiadał już fabułę, przez co był znacznie łatwiejszym orzechem do
zgryzienia. Jest to opowiastka o pewnym występnym, niebezpiecznnie
przebiegłym Żydzie - Sussie Oppenheimerze, który dzięki wymyślnym
machlojom zdobywa sobie kluczową pozycję osobistego doradcy na dworze
Księcia Wirtembergii. Początkowo inni Żydzi nie pochwalają jego dążeń.
Rabin tłumaczy Oppenheimerowi jak chłop krowie na miedzy "naszą rolą
nie jest pchać się na świecznik! Naszą rolą jest pozostawać w cieniu i
z ukrycia spiskiem, przekupstwem i podstępem rządzić światem!. W
drodze do celu Żyd Suss ciemięży szwabski lud podatkami, prześladuje
prawych, niemieckich obywateli i bałamuci niewinne aryjskie dziewcze.
A raczej próbuje je bałamucić, a gdy mu się to nie udaje, posyła jej
młodego małżonka do lochu i torturuje. Gdy dziewcze przychodzi się za
nim wstawić - Żydowska bestia czynnie nastaje na jej cześć. Dochodzi
do krótkiej przepychanki, w trakcie której widzowie dowiadują się, że
drobna szwabska białogłowa może rzucić rosłym Żydem przez pół pokoju.
Koniec końców podły Oppenheimer jednak triumfuje i hańbi nieszczęsne
aryjskie dziewcze na dworskich jedwabiach. Skutkiem owego pohańbienia
dziewczyna wpada w traumę i ze skutkiem śmiertelnym rzuca się do
rzeki. Jej ciało zostaje odnalezione a jej śmierć staje się zażewiem
antyżydowskiej rewolty, w której zwycięża - rzecz jasna - prawy,
szwabski lud uzbrojony widły i pochodnie. Żyd Suss kończy na
najwyższej szubienicy jaką kiedykolwiek widziałem. Tyle fabuła filmu.
No dobrze, ale co nazistowski koszmarek filmowy ma wspólnego z naszym
fantastycznym poletkiem? Już wyjaśniam. Suss Oppenheimer po raz
pierwszy spotyka swoją przyszłą ofiarę na publicznym trakcie. W jego
powozie pękła oś, czy tam koło, a bohaterka podwozi go swym wozem do
miasta. Tam przedstawia go swojemu ojcu i narzeczonemu. Narzeczony z
miejsca rozpoznaje w Oppenheimerze Żyda (choć ten niecnie zgolił brodę
i obciął pejsy) i karze mu się wynosić do diabła. Uw narzeczony ma na
nazwisko Faber. Dziewczyna zaś ma na imię Dorota. Po ślubie więc
nazywa się Dorotą Faber. I tu już może niektórym zapala się żaróweczka
:)
Mnie owa Dorota Faber męczyła resztę wieczora. Kiedy wreszcie
przypomniałem sobie, skąd znam to nazwisko sprawiło mi to dziką
frajdę. Dla tych, którzy jeszcze nie skojarzyli - mały
s
p
o
i
l
e
r
s
p
a
c
e
Narenturm Sapka czytałem już dość dawno, nic więc dziwnego, że
musiałem się chwile pogłowić. Dorota Faber to ta prostytutka, którą
Reinmar z Bielawy spotyka na trakcie. Ta sama, która na swym wozie
wiezie rabina. Rabina, który narzeka na stan dróg. W którego wozie
pękła oś, czy tam koło :) Na wozie Doroty Faber miejsce znajduje
również katolicki klecha. Wszyscy zdrowo popijają i ogólnie jest
ciekawie, wesoło i tolerancyjnie.
U Harlana - niewinne aryjskie dziewcze i krwiożerczy syjoński pomiot.
U Sapkowskiego - prześladowany rabin i wszetecznica. Niby nic, a jaki
fajny smaczek. Musiałem się tym podzielić (może już wcześniej było na
grupie, ale nie wyguglało mi się nic na ten temat) :)
Pozdrawiam serdecznie
PS.
http://www.akademiafilmowa.pl/dynamic/index.php?widok=film&semestr=4&wyklad=42
--
/_:{42}:_| m r u q e .|::\__ m r u q e @ o p . p l __\
\___-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_\_Wojtek Mroczek GG#753033_/
/^_^\_>>Myśmy zaczęli...___\_>>http://kddg.prgk.net</
\U__/__...Vogoni dokończą>>_\__ mruqe.home.prv.pl _/
[ciach spojler]
Nie jestem pewien, czy nie wyciągasz za daleko idących wniosków.
Bo film nie jest jakoś bardzo u nas znany, więc i wymieniony przez
Ciebie autor nie musiał go wcale ogladać. Faber to stosunkowo
popularne nazwisko, po prostu. Więc nie sądzę, żebyś miał rację.
Ale zapytam przy okazji, czyli najpewniej podczas Festiwalu
Fantastycznego w Nidzicy.
--
Godryk :: Tomek Marcinkowski :: http://godric.sf-f.pl
______________________________________________________________
>>> Sprawy pozostawione samym sobie <<<
>>> zmieniają się ze złych na gorsze. <<<
[...]
>> Mnie owa Dorota Faber męczyła resztę wieczora. Kiedy wreszcie
>> przypomniałem sobie, skąd znam to nazwisko sprawiło mi to dziką
>> frajdę. Dla tych, którzy jeszcze nie skojarzyli - mały
>
> [ciach spojler]
>
> Nie jestem pewien, czy nie wyciągasz za daleko idących wniosków.
> Bo film nie jest jakoś bardzo u nas znany, więc i wymieniony przez
> Ciebie autor nie musiał go wcale ogladać. Faber to stosunkowo
> popularne nazwisko, po prostu. Więc nie sądzę, żebyś miał rację.
> Ale zapytam przy okazji, czyli najpewniej podczas Festiwalu
> Fantastycznego w Nidzicy.
E tam. Beaty is in the eye of the beholder, a dzieło jest tylko pretekstem do
jego odczytań. Smaczek zostaje, to czy był zamierzony jest najmniej ważne.
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ wp [dot] pl>
>> Nie jestem pewien, czy nie wyciągasz za daleko idących wniosków.
>> Bo film nie jest jakoś bardzo u nas znany, więc i wymieniony przez
>> Ciebie autor nie musiał go wcale ogladać. Faber to stosunkowo
>> popularne nazwisko, po prostu. Więc nie sądzę, żebyś miał rację.
>> Ale zapytam przy okazji, czyli najpewniej podczas Festiwalu
>> Fantastycznego w Nidzicy.
>
>E tam. Beaty is in the eye of the beholder, a dzieło jest tylko pretekstem do
>jego odczytań. Smaczek zostaje, to czy był zamierzony jest najmniej ważne.
Trochę za dużo zbiegów okolicznośći :)
Narenturmowy rebe wyrzeka na publiczne trakty słowami niemal dokładnie
wyjętymi z ust filmowego Sussa Oppenheimera. No i cała sytuacja jest
dość charakterystyczna. Trzeba by było samego autora zapytać, jeździ
przeca chyba na jakieś konwenta? ;)
>Faber to stosunkowo
>popularne nazwisko, po prostu. Więc nie sądzę, żebyś miał rację.
Nie zabieraj mi frajdy! ;)
>Ale zapytam przy okazji, czyli najpewniej podczas Festiwalu
>Fantastycznego w Nidzicy.
Koniecznie napisz potem czego też się dowiedziałeś, bo pewności
przecież sam też nijak mieć nie mogę, a ciekawość zżera... 8)
>>> Ale zapytam przy okazji, czyli najpewniej podczas Festiwalu
>>> Fantastycznego w Nidzicy.
>>
>>E tam. Beaty is in the eye of the beholder, a dzieło jest tylko pretekstem do
>>jego odczytań. Smaczek zostaje, to czy był zamierzony jest najmniej ważne.
>
> Trochę za dużo zbiegów okolicznośći :)
> Narenturmowy rebe wyrzeka na publiczne trakty słowami niemal dokładnie
> wyjętymi z ust filmowego Sussa Oppenheimera. No i cała sytuacja jest
> dość charakterystyczna.
No to trzeba było tak od razu... ;-) W takim razie pewnie masz
rację.
> Trzeba by było samego autora zapytać, jeździ
> przeca chyba na jakieś konwenta? ;)
Mówię przecież: prawdopodobnie będzie w Nidzicy, to go zagadnę
(jeśli nie zapomnę).
--
Godryk :: Tomek Marcinkowski :: http://godric.sf-f.pl
______________________________________________________________
>>> [ ...Mydłem! Dobijemy go mydłem! ] <<<
>> Mnie owa Dorota Faber męczyła resztę wieczora. Kiedy wreszcie
>> przypomniałem sobie, skąd znam to nazwisko sprawiło mi to dziką
>> frajdę. Dla tych, którzy jeszcze nie skojarzyli - mały
>
> [ciach spojler]
>
> Nie jestem pewien, czy nie wyciągasz za daleko idących wniosków.
> Bo film nie jest jakoś bardzo u nas znany,
Wystarczy, że byłby znany autorowi, który jak wiadomo zna rzeczy, które
nie są u nas jakoś bardzo znane (nawet mówi o tym, w kontekście
"Narrenturm" właśnie, w rozmowie z Sigrid w Esensji).
A propos, to spierałem się tu kiedyś z Konradem Godlewskim na temat "czy
Polacy znają 'Siedmiu samurajów'". Dziś w Polityce są wyniki sondażu,
otóż wynika z niego, że film ten widziało 43% Polaków, co daje mu
miejsce w pierwszej 20 filmów znanym Polakom (dokładnie nie powiem które,
gdyż nie mam pod ręką).
m.
>A propos, to spierałem się tu kiedyś z Konradem Godlewskim na temat "czy
>Polacy znają 'Siedmiu samurajów'". Dziś w Polityce są wyniki sondażu,
>otóż wynika z niego, że film ten widziało 43% Polaków, co daje mu
>miejsce w pierwszej 20 filmów znanym Polakom (dokładnie nie powiem które,
>gdyż nie mam pod ręką).
Nie wierze w te 43%...
--
Pozdrowienia, Marcin E. Hamerla
"The value of achievement lies in the achieving"
Duzo z tego to sa starzy, kiedys duzo Kurosawy lecialo chyba w
telewizji? Wiem, ze np. japonska pasja mojej mamy stamtad sie datuje. A
w dodatku zaraz procenty poleca do gory, bo dodali DVD do jakiejs gazety
:>
--
Beth Winter
The Discworld Compendium <http://www.extenuation.net/disc/>
"To absent friends, lost loves, old gods and the season of mists."
-- Neil Gaiman
P.S. Miejsce szesnaste/siedemnaste, rowno z Pasja.
>>A propos, to spierałem się tu kiedyś z Konradem Godlewskim na temat "czy
>>Polacy znają 'Siedmiu samurajów'". Dziś w Polityce są wyniki sondażu,
>>otóż wynika z niego, że film ten widziało 43% Polaków, co daje mu
>>miejsce w pierwszej 20 filmów znanym Polakom (dokładnie nie powiem które,
>>gdyż nie mam pod ręką).
>
> Nie wierze w te 43%...
Ciekawe ile z tych 43% to ci co pomylili "Siedmiu Samurajów" z "Siedmioma
Wspanialymi" ;o)
Pozdrowienia,
Marek
>> >A propos, to spierałem się tu kiedyś z Konradem Godlewskim na temat "czy
>> >Polacy znają 'Siedmiu samurajów'". Dziś w Polityce są wyniki sondażu,
>> >otóż wynika z niego, że film ten widziało 43% Polaków, co daje mu
>> >miejsce w pierwszej 20 filmów znanym Polakom (dokładnie nie powiem które,
>> >gdyż nie mam pod ręką).
>>
>> Nie wierze w te 43%...
>
> Duzo z tego to sa starzy, kiedys duzo Kurosawy lecialo chyba w
> telewizji?
MEH najwyraźniej zapomniał, że kiedyś programy były dwa, film po dzienniku
jeden, a Kurosawa odkurzany co parę lat jako zapewne tańszy substytut
westernów.
>> Duzo z tego to sa starzy, kiedys duzo Kurosawy lecialo chyba w
>> telewizji?
>
> MEH najwyraźniej zapomniał, że kiedyś programy były dwa,
I tak było dobrze. Jak ktoś chce więcej, to ma nadmierne wymagania.
m.
> A z kolei Wojtek w WO dał wywiad, że trzech synów potrzebował, bo
> nie miał z kim grać w brydża.
... i różnych postmodernistycznych bredni nagadał. Widać czytelnicy
(reklamodawcy?) tak lubią...
MJ
> Michal Radomil Wisniewski <mwisn...@phoenix.pl> writes:
>
>> A z kolei Wojtek w WO dał wywiad, że trzech synów potrzebował, bo
>> nie miał z kim grać w brydża.
>
> ... i różnych postmodernistycznych bredni nagadał.
POSTMODERNISTYCZNYCH?
--
J'ai une obsession: la domination
Je n'ai qu'une passion: la possession
> Phoebe Wojciech Orlinski napisału:
>> On 2005-04-18 15:03:59 +0200, Michal Jankowski <mic...@fuw.edu.pl> said:
>>
>>> Michal Radomil Wisniewski <mwisn...@phoenix.pl> writes:
>>>
>>>> A z kolei Wojtek w WO dał wywiad, że trzech synów potrzebował, bo
>>>> nie miał z kim grać w brydża.
>>>
>>> ... i różnych postmodernistycznych bredni nagadał.
>>
>> POSTMODERNISTYCZNYCH?
>
> Ty, ale o tych kucykach to przesadziłeś.
Huh?
--
Si nous sommes de sacres pirates
Nous ne sommes pas de ceux qui ratent
Ty, ale o tych kucykach to przesadziłeś.
m.
>> Ty, ale o tych kucykach to przesadziłeś.
>
> Huh?
---8<---
Cieszę się, że mam samych chłopców. Przyjemność bawienia się lalką
Barbie jest dla mnie tak samo niezrozumiała jak oglądanie serialu "Na
dobre i na złe". A z synami czuję pełną wspólnotę. Kiedy byłem na ranczo
Skywalker w posiadłości George'a Lucasa, nakupowałem sobie w sklepie z
pamiątkami mnóstwo zabawek, że niby to wszystko dla synów, a potem sam
się nimi bawiłem w hotelu. Ale jak pomyślę, że miałbym dziewczynkę i
musiałbym z nią pójść na jakiś film o różowych kucykach, robi mi się
słabo.
---8<---
No jak dla mnie, to się nie popisałeś w tym miejscu.
m.
Znaczy, miałem skłamać i powiedzieć, że mi się robi mocno czy co?
> Znaczy, miałem skłamać i powiedzieć, że mi się robi mocno czy co?
No przecież nie po to chodzi, co mówisz, tylko co myślisz.
m.
Skoro piszesz, że się "nie popisałem" uznałem, że chodzi Ci o jakieś
konkretne działanie. Nie mógłbyś powiedzieć, o co Ci chodzi, jakimś w
miarę otwartym tekstem zamiast skazywać mnie na zgadywanki (co to
wszystko, u licha, ma wspólnego z postmodernizmem?).
Beksa. Trzeba go naprostować.
PWC
Myśl o mnie jako o "think police" :>
> Nie mógłbyś powiedzieć, o co Ci chodzi, jakimś w
> miarę otwartym tekstem zamiast skazywać mnie na zgadywanki
Wojtek, no bo gadasz takie rzeczy... Jakbyś miał córę, to byś jej nie
wziął na Inkrediblów i nie proponował jej partyjki brydża? Jedziesz taką
typizacją, a potem się dziwisz, że na party Twój potomek nie mógł
gotować w czasie zabawy w dom.
> (co to
> wszystko, u licha, ma wspólnego z postmodernizmem?).
A to MJ, więc pewnie coś w stylu "głośnej murzyńskiej muzyki".
m.
>> Ty, ale o tych kucykach to przesadziłeś.
>
> Huh?
A, mnie też kucyki dziabnęły. Nie wiem oczywiście, co miałeś na myśli,
ale w odbiorze wyszła mi z tego bardzo nieciekawa opozycja: dziewczynki
(= kucyki, Barbie, "Na dobre i na złe") vs. chłopaki (= Cywilizacja,
Skywalkery, i "Magic: The Gathering"). Jakby to było automatyczne i
oczywiste. Jakbyś chłopaków mógł wychować na swoje podobieństwo, a
dziewczynki pojawiały się od razu w zestawach z małym różowym kucykiem.
Brrr.
dorota guttfeld
>> Nie mógłbyś powiedzieć, o co Ci chodzi, jakimś w miarę otwartym tekstem
>> zamiast skazywać mnie na zgadywanki
>
> Wojtek, no bo gadasz takie rzeczy... Jakbyś miał córę, to byś jej nie
> wziął na Inkrediblów i nie proponował jej partyjki brydża? Jedziesz
> taką typizacją, a potem się dziwisz, że na party Twój potomek nie mógł
> gotować w czasie zabawy w dom.
MÓJ? To Aneta mówiła o swoim potomku? I jasne, że jakbym miał, to bym
brał - ale przecież ważne jest też to, na co ona by chciała chodzić.
No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
--
Je suis Mattymatte sur le Lac Magique
Je cherche la Super Geo-Physique
>> Wojtek, no bo gadasz takie rzeczy... Jakbyś miał córę, to byś jej nie
>> wziął na Inkrediblów i nie proponował jej partyjki brydża? Jedziesz
>> taką typizacją, a potem się dziwisz, że na party Twój potomek nie
>> mógł gotować w czasie zabawy w dom.
>
> MÓJ? To Aneta mówiła o swoim potomku?
Aj, czytałem w sobotę i coś musiałem pomieszać.
> I jasne, że jakbym miał, to bym
> brał - ale przecież ważne jest też to, na co ona by chciała chodzić.
Uważasz, że człowiek się rodzi z chęcią chodzenia na kucyki?
m.
> No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
Jak się je nauczy, żeby chciałym to na pewno.
m.
O przepraszam. Moj ulubiony kucyk byl bialy z zielona grzywa i ogonkiem.
I byl rycerzem Jedi. (Sithem byla ta, jak jej bylo, mini-siostrzyczka
Barbie...)
A'propos - oglądaliście "Robin Hooda" w wersji kabaretu Potem ?
Pozdrawiam
Adam
"Wszystkie moje koleżanki już były na tym filmie"
Nie wiem, czy dobrze kojarzę puentę (spaliliście mi numer - sorry)?
>>> Wojtek, no bo gadasz takie rzeczy... Jakbyś miał córę, to byś jej nie
>>> wziął na Inkrediblów i nie proponował jej partyjki brydża? Jedziesz
>>> taką typizacją, a potem się dziwisz, że na party Twój potomek nie mógł
>>> gotować w czasie zabawy w dom.
>>
>> MÓJ? To Aneta mówiła o swoim potomku?
>
> Aj, czytałem w sobotę i coś musiałem pomieszać.
I OIDP, przyjąłem to właśnie bez zdziwienia.
>> I jasne, że jakbym miał, to bym brał - ale przecież ważne jest też to,
>> na co ona by chciała chodzić.
>
> Uważasz, że człowiek się rodzi z chęcią chodzenia na kucyki?
Człowiek się rodzi ze skłonnością do tego, by w pewnym wieku
(późnoprzedszkolnym i wczesnoszkolnym) bawić się w jednopłciowych
grupach rówieśniczych.
>> Phoebe Wojciech Orlinski napisału:
>>
>>> No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
>>
>> Jak się je nauczy, żeby chciałym to na pewno.
>
> "Wszystkie moje koleżanki już były na tym filmie"
No, no, opowiedz mi o kolekcji Pokemonów młodych Orlińskich.
m.
>> Uważasz, że człowiek się rodzi z chęcią chodzenia na kucyki?
>
> Człowiek się rodzi ze skłonnością do tego, by w pewnym wieku
> (późnoprzedszkolnym i wczesnoszkolnym) bawić się w jednopłciowych
> grupach rówieśniczych.
I, jak powszechnie wiadomo, brat nie bawi się nigdy z siostrą, a kuzyn z
kuzynką.
m.
>> Jakbyś chłopaków mógł wychować na swoje
>> podobieństwo, a dziewczynki pojawiały się od razu w zestawach z małym
>> różowym kucykiem. Brrr.
>
> No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
Tak samo jak chłopcy, Funky?
Hmm, co to było w zeszłym roku, co to się chłopcy na podwórku tak
zabijali... Małe, puchate, żółciutkie... A, ten pokemon jakiś. Pikaczu,
mówili.
dorota guttfeld
>>>> No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
>>>
>>> Jak się je nauczy, żeby chciałym to na pewno.
>>
>> "Wszystkie moje koleżanki już były na tym filmie"
>
> No, no, opowiedz mi o kolekcji Pokemonów młodych Orlińskich.
Oni mają swoje pieniądze, za które czasem coś sobie kupują, kupili więc
też m.in. jedną podwójną talię Pokemonów, ale to przegrało w
konkurencji z MtG, bo po prostu w MtG się więcej dzieje (nie bez
znaczenia zapewne jest też to, że MtG kupuję z własnej kasy, więc mamy
dużo ciekawych kart, z których wychodzą fajne kombosy).
> Zaprawdę powiada Wojciech Orlinskie:
>
>>> Jakbyś chłopaków mógł wychować na swoje
>>> podobieństwo, a dziewczynki pojawiały się od razu w zestawach z małym
>>> różowym kucykiem. Brrr.
>>
>> No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
>
> Tak samo jak chłopcy, Funky?
OIMW nie.
> Hmm, co to było w zeszłym roku, co to się chłopcy na podwórku tak
> zabijali... Małe, puchate, żółciutkie... A, ten pokemon jakiś. Pikaczu,
> mówili.
A, zapomniałem. Ulubiona przytulanka jednego z moich chłopaków.
> Oni mają swoje pieniądze, za które czasem coś sobie kupują, kupili
> więc też m.in. jedną podwójną talię Pokemonów, ale to przegrało w
> konkurencji z MtG, bo po prostu w MtG się więcej dzieje (nie bez
> znaczenia zapewne jest też to, że MtG kupuję z własnej kasy, więc mamy
> dużo ciekawych kart, z których wychodzą fajne kombosy).
Good. Więc Twoja obecna teza brzmi "jak tata pokaże coś fajniejszego niż
obecnie modne gówno to to coś wygra". I nie działa na kucyki?
m.
A'propos to było "Ten od kucyka to był najgorszy, o co mu chodziło ?"
A co do zabawek dla dziewczynek to mojej się odechciało Barbie gdy
postawiłem warunek : "Kupię pod warunkiem że będziesz się tym bawic".
Zważywszy że lalkami się bawic nie lubi, a Barbie chciała tylko pod
wpływem koleżanek to takie dictum wystarczyło.
Pozdrawiam
Adam
A cholera wie. Wyrażałem przecież obawę, a nie stuprocentową pewność.
Boję się, że jest pewna różnica między wyparciem przez "coś
fajniejszego, ale z tego samego gatunku" a wyparciem przez "coś z
kompletnie innej parafii".
>>No ale dziewczynki chyba CHCĄ mieć te różowe kucyki.
>
> O przepraszam. Moj ulubiony kucyk byl bialy z zielona grzywa i ogonkiem.
> I byl rycerzem Jedi. (Sithem byla ta, jak jej bylo, mini-siostrzyczka
> Barbie...)
Biedactwo. Ja miałam porządnych żołnierzy i kosmonautów, a jak już
dostawałam pluszaki, to koty. Jeden od razu został Kocicą Bojową.
BTW, czekam właśnie co się będzie działo z moim bratankiem, który
niedługo pójdzie do przedszkola. Miłość do pociągów, gwiazd i rakiet
pewnie przetrwa, ale już jego Miłość (przez wielkie M!) do drzew,
kwiatów, muzyki i robienia ciasteczek może nie przeżyć starcia z
rówieśnikami. Niemniej będziemy się strali ją podtrzymać.
dorota guttfeld
>> O przepraszam. Moj ulubiony kucyk byl bialy z zielona grzywa i ogonkiem.
>> I byl rycerzem Jedi. (Sithem byla ta, jak jej bylo, mini-siostrzyczka
>> Barbie...)
>
> Biedactwo. Ja miałam porządnych żołnierzy i kosmonautów, a jak już
> dostawałam pluszaki, to koty. Jeden od razu został Kocicą Bojową.
>
> BTW, czekam właśnie co się będzie działo z moim bratankiem, który
> niedługo pójdzie do przedszkola. Miłość do pociągów, gwiazd i rakiet
> pewnie przetrwa, ale już jego Miłość (przez wielkie M!) do drzew,
> kwiatów, muzyki i robienia ciasteczek może nie przeżyć starcia z
> rówieśnikami. Niemniej będziemy się strali ją podtrzymać.
Celem?
Ja oczywiście miałem lalkę, oprócz innych rzeczy.
m.
> Celem?
Żeby nie był z niego taki muczo-maczo jak Ty? :)
m.
>> Good. Więc Twoja obecna teza brzmi "jak tata pokaże coś fajniejszego
>> niż obecnie modne gówno to to coś wygra". I nie działa na kucyki?
>
> A cholera wie. Wyrażałem przecież obawę, a nie stuprocentową pewność.
> Boję się, że jest pewna różnica między wyparciem przez "coś
> fajniejszego, ale z tego samego gatunku" a wyparciem przez "coś z
> kompletnie innej parafii".
To teraz powiedz mi, do jakiego gatunku należą kucyki. Do gatunku
"puchata zabawka, z którą można odczuwać empatię i wymyślać jej
przygody, a jakby co, to się przytulić"? To czemu nie przyszedł ci do
głowy Chewbacca czy inny Ewok, tylko właśnie różowy kucyk?
dorota guttfeld
> To teraz powiedz mi, do jakiego gatunku należą kucyki. Do gatunku
> "puchata zabawka, z którą można odczuwać empatię i wymyślać jej
> przygody, a jakby co, to się przytulić"? To czemu nie przyszedł ci do
> głowy Chewbacca czy inny Ewok, tylko właśnie różowy kucyk?
Cyt. za katalogiem Lego z bodajże 1992, zestawy Paradisa (biało-różowo-
zielone) są "w kolorach atrakcyjnych dla dziewczynek". Przecież kolor
kocyka to pierwszorzędna cecha płciowa.
m.
> A cholera wie. Wyrażałem przecież obawę, a nie stuprocentową pewność.
> Boję się,
Nie bój się, just do it.
m.
Jakos ci dostepni mi zolnierze i kosmonauci nie mieli takich mozliwosci
ekspresji jak Barbie i jej podobne, szczegolnie w kwestii ubran i fryzur
;)
> Cyt. za katalogiem Lego z bodajże 1992, zestawy Paradisa (biało-różowo-
> zielone) są "w kolorach atrakcyjnych dla dziewczynek". Przecież kolor
> kocyka