W dniu 2022.12.29 o 15:26, Ghost pisze:
>> Jak możesz, to przytocz - proszę - jakieś przykłady tamtejszych
>> technobaboli.
>
> No i tera bede musial ponownie obejrzec. Ale już ta sama
> jednoosobowośc dla mnie jest niezjadliwa. Dzisiaj sam software to
> praca ogromnych zespołów (jesli projekt ambitny, a nie wyobrazam
> sobie tak zaradnego AI inaczej), a tam jeszcze cała mechanika i to
> jakiego kalibru.
Nie robiłam nigdy projektów na taką skalę, ale z drugiej strony
rzeźbiłam trochę różnego softu od podstaw i da się również jednoosobowo
robić wiele rzeczy, które robią dziś zwykle całe zespoły. Co najwyżej
zajmuje to lata ;p
A następna kwestia jest taka, że dzisiaj już mało kto rzeźbi tak
naprawdę od podstaw. W latach 80-tych chcąc stworzyć robota, należałoby
zapewne zacząć od projektowania układu na cyfrowych scalakach. Dzisiaj
natomiast bierzesz gotowe Rasbery Pi, instalujesz na nim gotowego
Linuksa i może nawet jeszcze jakiś framłejk do sterowania ruchem w 3D.
Więc podejrzewam, że taki geiniuś osobiście robiłby tutaj raczej tylko
najwyższą warstwę logiczną.
> No ale mnie chodzi, ze jakis człeń opowiedział idee AI będącej
> kontynuacją ludzkości. Sensowną. Z resztą chyba tutaj mieliśmy nawet
> dyskusje jak się sprawy mogą potoczyć, tzn. jak jest możliwe
> przejęcie władzy przez AI. Przynajmniej ja chyba tak pisałem.
Zgodzę się, że są tu potencjalnie (przynajmniej) dwie możliwości:
- budowa SI od zera,
- zeskanowanie i emulacja istniejących struktur biologicznych.
Tyle tylko, że ta druga metoda to trochę oszustwo, które mogłoby
wygrywać z bioludźmi szybkością procesowania, ale poza tym podlegałoby
jednak większości ludzkich ograniczeń.
No i taki emulowany człowiek, to jednak nadal metnalnie człowiek. A
nieludzkie SI to prawdziwy obcy, do oglądania z rozdziawioną gębą.
> No nieludzka, dlatego mi sie skojarzyło. Dobra, ale kiedy powiemy, ze
> SI jest na tyle silne, ze niewąsko spcjalizowane?
Nie my powiemy, tylko ono powie. Dzień po tym, jak przejmie kontrolę nad
światową siecią i zaproponuje negocjacje pokojowe.
> No tak, ale chodziło mi o to, że opowieść była zjadliwa, nie trzeba
> się utożsamiać z SI, żeby było cool. W buty AI i tak nie wejdziemy.
Można zrobić książkę bez istotnej warstwy emocjonalnej, ale wtedy
dostajemy dwie możliwości:
- Albo fantastykę "dziecięcą", jak w tzw. złotej erze, kiedy historie
były oparte na pomyśle, oferując niewiele więcej. Ale takim podejściem
się człowiek raczej nudzi po skończeniu 2x lat.
- Albo fantastykę nerdowską, taką jaką pisze np. Ted Chiang, czyli
pomysł + siódme soki wyciśnięte z pomysłu i jeszcze trochę literackiej
zabawy. Zjadliwe, często naprawdę przyjemne, ale trzeba by mieć chyba
ostrego Aspargera, żeby czytać wyłącznie coś takiego.
Ew. zostaje jeszcze taka sztuczka: dajemy obcego obcego do podziwiania i
swojskiego swojego, który się podziwianiem zajmuje, i w którego jesteśmy
się w stanie jakoś wczuć.
> Za to w Golemie fajnie ujął to, że się SI sama rozwija - niczym
> maszyna do gry w Go - a jak za bardzo się rozwinie to na tyle odleci,
> że nie będzie z nami nawet chciała gadać.
I taki rozwój sytuacji wydaje mi się najbardziej prawdopodobny.
Ew. będzie z nami gadać w taki sposób, jaki będzie dla niej najbardziej
korzystny, a my nie będziemy nawet rozumieć, co właściwie robi. Jak w
"Ex machinie" albo jak wampiry w powieściach Petera Wattsa.