wtorek, 20 lipca 2021 o 15:37:43 UTC+2 Artur Stachura napisał(a):
> ObSF: nauczyciele, którym o tym opowiadałem, reagowali zwykle:
> "A cóż to za fantazje Pan wymyślasz" :-)
Sprawa jest oczywista dla każdego, kto obserwował dzieci urodzone np. w kwietniu oraz listopadzie - czy też po prostu to, jak wielki może być skok w rozwoju w ciągu pół roku na poziomie 5-6-7-latka.
Oczywiście chodzi o to, że te dzieci, u których ten skok nastąpi pół roku później - czy to naturalnie z powodu daty urodzenia, czy tak się po prostu złoży - mają od samego początku fatalnie.
Zaś opór nauczycieli jest oczywisty dla każdego, kto miał cokolwiek ze szkołą do czynienia od tej drugiej (nauczycielskiej) strony - taki półroczny system w gigantyczny sposób zagrażałby długości wakacji ;>
Z własnego doświadczenia znam wyniki próby upychania kolanem jednego systemu w drugi - na EiTI PW bowiem wymyślili sobie taką optymalizację, niby przyjmowali na rok 20 grup, ok. 600 osób, ale połowa zaczynała od października a połowa od lutego.
Do tego podział nie był zupełnie symetryczny, 300 osób to był tzw. "potok informatyczny", a drugie 300 "elektroniczny" - programy pierwszego/drugiego roku trochę się różniły, choć przynajmniej połowa przedmiotów była taka sama - ale dla każdego z potoków miały one inną nazwę, żeby było trudniej zgadnąć (koledzy z "informatycznej" grupy 6 z uporem godnym łamania Enigmy nazywali "nasze" przedmioty nazwami z "potoku elektronicznego") - ale z uwagi na fragmentację, wprowadzaną przez wielkość dostępnych auli (na "dużych" mieściły się 4 grupy, a na "małych" dwie - chociaż potem miałem przedmiot z wykładem na "dużej" auli dostępny dla 6 grup - no ale to już był "obieralny"), od października zaczynało 6 grup "informatycznych" i 4 "elektroniczne", a od lutego 4 "informatyczne" i 6 "elektronicznych".
Na rok przyjmowali 600 osób, na egzaminie wpisywało się kolejność preferencji (np. informatyka-październik, informatyka-luty, elektronika-październik, elektronika-luty) i 600 osób z najlepszymi wynikami wrzucano do koszyczków wg preferencji - jeśli jeszcze było wolne miejsce w koszyczku z pierwszego miejsca listy, no to siup, jak nie to sprawdzono koszyczek z drugiego miejsca itd.
Bardzo mocno zastanawiałem się nad wariantem lutowym i pójściem gdzieś na pół roku, żeby rozpoznać bojem na pewnym luzie (bo pamiętałem szok między podstawówką a liceum - i dobrze czułem, ten między liceum a studiami był jeszcze większy) i podciągnąć matmę - a do tego zaczynanie od lutego miało tą zaletę, że pierwsza sesja była letnio-jesienna - luksusik, każdy przedmiot miał 3 terminy egzaminów, OIDP jeden termin był w czerwcu w 2-tygodniowej sesji, a dwa we wrześniu, w 3-tygodniowej sesji - a nie koszmar sesji zimowej, gdzie były tylko 2 terminy w 2-tygodniowej sesji.
No ale wyszło jak wyszło, za dobrze egzamin zdałem ;>
Chociaż trochę zawracania głowy z wypisywaniem się ze studiów mi odeszło - a mogłem się przekonać, jak to wygląda, bo chodziłem razem z kumplem, który wypisywał się bodajże z MEiL - jako że myślał, że go po pierwszym semestrze z mechatroniki wyrzucą (poszedł tam na tzw. "techniki multimedialne", no ale się nie dostał i musiał iść na zwykłą mechę, to zdecydowanie jest więcej niż krąg pierwszy), a nie chciał iść do woja, to się zapisał na MEiL od lutego, bo tam nawet nie trzeba było pisać egzaminu (na WIP też tak było na mniej oblegane kierunki, ale potem było za dużo skarg od studentów, których przyjęto, choć nie chcieli i nawet na egzamin nie przyszli, i wprowadzili wymóg uzyskania 2 z 200 punktów ;) - ale się okazało że jednak go z tej mechy nie wywalili i trzeba się było z MEiL wypisać, bo mogli mu chyba za to kazać płacić.
Oj, dziwna ta obiegówka była, np. trzeba było iść do biblioteki na wydziale chemii.
Też pamiętam, jak sam chodziłem po 6 latach ze swoją, że np. trzeba było iść do zarządcy budynku elektroniki - hmm, czyżby sądzili, że dużo studentów musi zapłacić za spalone komputery, laboratoria czy inne fanty? ;>