Podobno Parlament Europejski powoła wkrótce dwa zespoły robocze, które "
zespół w zespół" opracują dwie teorie: "Ogólną teorię wszystkiego" i
"Szczególna teorię niczego"; teorematy te tworzyłyby podwaliny dla dalszych
prac praktycznych tego ciała.
Rozpiętość zagadnień, jakimi zajmuje się Parlament Europejski uwiarygodnia
tę plotkę: bo to i pożądana krzywizna banana, i stan demokracji w Polsce, i
rozciągliwość prezerwatywy, i globalne ocieplenie, i wyjątkowość
góralskiego oscypka, i prawa człowieka, i tak dalej, w tym duchu, czy
raczej - upiorze.
Ostatnio w Strasburgu mierzą poziom antysemityzmu.
Taki pomiar, ho, ho.
No, no.
Poziom antysemityzmu mierzyć można w skali kontynentów, poszczególnych
państw, grup zawodowych i społecznych, w łonach organizacji -
międzynarodowych i krajowych - pośród kibiców sportowych, pracowników
przedsiębiorstw - wszędzie, gdyż Parlament Europejskie stwierdził w swej
ostatniej rezolucji, że "antysemityzm występuje wszędzie".
Mnóstwo roboty!
W takich "smutnych okolicznościach przyrody" ciekawie byłyby dwa rodzaje
pomiarów.
Pierwszy - to pomiar antysemityzmu pośród społeczności, które jeszcze w
ogóle nie zetknęły się z Żydami: u Eskimosów, pigmejów lub innych
prymitywnych plemion, jakie jeszcze uchowały się w świecie, tam i tu.
Jeśli "antysemityzm występuje wszędzie" - to u nich musi występować także,
nawet jeśli w ogóle nie słyszeli nigdy o Żydach, ani nie wiedzą, że Żydzi w
ogóle istnieją.
Czyżby teoria Chomsky'ego, Żyda, o pewnych wrodzonych mózgowi ludzkiemu
strukturach językowych, miała się sprawdzić także w odniesieniu do
antysemityzmu?
Hm, wyglądałoby to na prawdziwą rewolucję w nauce: antysemityzm nie jest
nabywany - jest wrodzony!
Jest wszędzie!
Wynikałoby stąd jednak, że i Żydzi też z tym się rodzą, co najwyżej potem
ukrywają to.
A może oni rodzą się z jakimś innym "anty.zmem"?
Robi się coraz ciekawiej i Parlament Europejski musi wcześniej czy później
zmierzyć się sam z tym problemem, a przede wszystkim - pomierzyć poziom
antysemityzmu w Brukseli i Strasburgu, w swym własnym łonie.
Czy poziom antysemityzmu pośród członków Parlamentu Europejskiego jest
większy niż u pigmejów - czy mniejszy?
O ile większy - czy mniejszy?
Na zdrowy rozum pośród pigmejów czy Aborygenów, którzy nigdy o Żydach nie
słyszeli, antysemityzm nie powinien w ogóle występować, natomiast w
Parlamencie Europejskim , który o Żydach już co nieco słyszał, poziom
antysemityzmu powinien być większy.
No ale jeśli antysemityzm jest wrodzony i jest wszędzie - może być
odwrotnie.
W drodze kompromisu można, oczywiście, przyjąć, że antysemityzm wysysany
jest z mlekiem matki, ale w takim razie - skąd on się bierze w mleku matki?
I czy każdej matki?
Chyba tak - jeśli " jest wszędzie", i w ten sposób powracalibyśmy do śmiałej
hipotezy: antysemityzmu wrodzonego każdemu!
A jeśli już tak, to nie ma co mierzyć poziomu antysemityzmu na
poszczególnych kontynentach, w poszczególnych państwach, grupach
społecznych, zawodowych etc. - tylko chwycić byka za rogi i od razu zabrać
się do badań indywidualnych.
Żyje w Europie kilkaset milionów ludzi, więc kto dostanie od Parlamentu
Europejskiego koncesję ( i budżet!) na takie badania - ten szybko awansuje
do grona najbogatszych ludzi nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Oczywiście - musi najpierw przedstawić swe narzędzia badawcze.
Czy poziom antysemityzmu mierzyć tak, jak mierzy się poziom cholesterolu we
krwi?
Czy raczej tak, jak mierzy się alkomatem poziom alkoholu?
Czy tak, jak mierzy się ciśnienie, czy może tak, jak mierzy się wzrost , czy
wagę?
Wszystko, psiakrew, może rozbić się o te narzędzia pomiarowe, bo pozostała
logistyka europomiarów antysemityzmu jest w zasadzie dostępna i znana z
innych pomiarów.
Wzywa się obywatela do określonego urzędu na wyznaczony termin, pod rygorem
grzywny, mierzy mu się poziom antysemityzmu, wystawia wynik pomiaru, i
cześć: jeśli mieści się w normie - odnotowuje się tylko datę i wynik
okresowego pomiaru (do następnego badania), a jeśli normę przekracza - no,
to nie ma wyjścia: Barczewo, albo Rawicz; albo, jeśli sam się od razu
przyzna do wysokiego poziomu antysemityzmu we krwi - można mu trochę krwi
upuścić i ukarać łagodniej.
Takie konsekwencje płyną z założenia Parlamentu Europejskiego, że
"antysemityzm jest wszędzie" jako przypadłość wrodzona.
Niestety - dopóki Parlament Europejski nie ma narzędzi pomiarowych jego
rezolucja wpisuje się raczej w "Szczególna teorię niczego", niż w "Ogólną
teorie wszystkiego".
Czyli że "trzeba wracać do groty, a zatem pocierp, mój Władku złoty" - jak
pisał Gałczyński - i wszystko pozostanie po staremu: szczwani "europejczycy"
określać ć będą europejczykom poziom antysemityzmu wedle własnego widzimisię
i forsy do wzięcia, wedle zasady "kto jest antysemitą określamy my" , na
wzór starego schematu niemieckich narodowych socjalistów "kto jest Żydem
określamy my".
Powiedzieć można, że są to schematy "wrodzone" politrucznym propagandystom,
bez względu na pochodzenie.
Właśnie "Bufetowa" dokonała - z okazji kolejnej rocznicy walk w getcie
warszawskim - próby pomiaru antysemityzmu w dzisiejszej Polsce na podstawie
"kukły Żyda" spalonej we Wrocławiu.
Ale co to za pomiar - bez narzędzia?...
Dopóki nie ustali się poziomu antysemityzmu we krwi sprawcy - nic nie
wiadomo: a może to nie antysemita, ale prowokator?
I przypomina mi się transmitowany w TV pogrzeb "drogiego Bronisława", na
którym funkcję jakby mistrza ceremonii pełnił doktor Marek Edelman.
Gdy już trumnę wpuszczono do ziemi, wezwał on obecnych na ceremonii Żydów by
utworzyli coś na kształt "kręgu" przy grobie, po czym, ujrzawszy w drugim
czy trzecim kręgu żałobników Gronkiewicz-Waltz Hannę - bezceremonialnie
wyciągnął ją z tyłu i przepchnął do tego "kręgu", ku jej wyraźnemu
skonfundowaniu.
Takiego "okazania" najwyraźniej się nie spodziewała.
Przypomina mi się także ów tytuł na pierwej stronie "Gazety wyborczej" tuż
po wcieleniu przez Kneset wschodniej części Jerozolimy, dotąd arabskiej, w
administrację żydowską: "Jerozolima nasza!"- krzyczał ów tytuł, a przecież
przez ten akt wcielenia Jerozolima nie stała się polska?.
Proszę: są więc "nasi" i "nie nasi"!...
I otóż mam dla "Bufetowej" dobrą wiadomość!
Porzuciłem ostatnio prace nad konstrukcją perpetuum mobile ("Panie doktorze,
wymyśliłem perpetuum mobile!"
- Nieprawda, ja wymyśliłem przed panem!" - odparł doktor) i pracuję nad
osobistym, indywidualnym podręcznym wykrywaczem poziomu antysemityzmu w
organizmie.
Od prac teoretycznych przeszedłem już do prototypu, i zmierzyłem sobie ten
poziom.
Dziwne, psiakrew, osiągam pomiary: w poniedziałek ubyło mi "6", ale w
środę przybyło "8", całkiem jak na Wiśle w Puławach, albo na Odrze w
Miedonii ; w piątek miałem "poziom ujemny", a w sobotę - znów byłem "na
plusie".
Ale nie ustaję w dalszych pracach konstrukcyjnych i mam nadzieję wkrótce
udoskonalić swój wynalazek tak, by działał niezawodnie.
Wtedy zgłoszę się do Parlamentu Europejskiego z ofertą i propozycją:
Ten gwar, ten szmal, ja sobie wyobrażam!...
Marian Miszalski
źródłohttp://
marianmiszalski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=499&Itemid=
b$ za ciekawe informacje