W dniu 24.12.2023 o 08:05, Shrek pisze:
>> Ale to chyba dość normalne. No trudno, by działania marketingowe
>> opierali na niekorzystnych dla siebie informacjach.
>
> No i potem mamy najbardziej humanitarną armię świata, która strzala do
> wszystkich nołplisów na najechanym przez siebie w ramach operacji
> obronnej terenie.
Bo tak wygląda wojna, bez względu na to, jakbyś chciał, by wyglądała.
Kiedyś, gdy zaludnienie było niewielkie, to dwie armie spotykały się w
polu i wybrańcy narodu (zwani wojami) dawali sobie po mordach przy
zachowaniu względnego bezpieczeństwa dla "gawiedzi". To bezpieczeństwo
wynikało zarówno z tego, że teatrem działań wojennych było co większe
"pastwisko", jak i z zasięgu broni, którą dysponowali.
Broń biała, to w ogóle ma zasięg niewielki i pierwszym czego musisz się
nauczyć przy jej władaniu, to oduczyć machania w powietrzu. Po tym się
poznaje wojownika, że wie, że tego się używa z dystansu pół metra, a nie
macha kółek stojąc dwa metry przed przeciwnikiem. Łuki, czy kusze trochę
ten zasięg wydłużyły, ale nadal nie jakoś szczególnie. Czarny proch
wydłużył ten zasięg na kilkaset metrów. Dopiero lotnictwo zasadniczo
sprawę zmieniło. Tu też świadomie upraszczam oczywiście, bo fortel
polegający na ataku na dalekim zapleczu wroga nie był jakoś szczególnie
nieznany. Ale układanie dziwacznych oz na dystansie kilku metrów przed
napastnikiem w celu pokazania mu, że jest się mistrzem wschodnich sztuk
walki odstraszy tylko laika. No jeszcze pięknie wygląda na okazach.
Natomiast to postrzeganie wojny, to relikt słabej znajomości jej
realiów. Dopiero powszechne kamery spowodowały, że ludzie zobaczyli, jak
taka wojna wygląda. Ludzie po to wymyślili prawo oraz powiązane z
instytucjami mającymi zapewnić jego poszanowanie zwyczaje, że od zawsze
było wiadomo, że są dobrzy i źli ludzie. O ile dobry zachowuje się po
prostu etycznie i żaden "bat" ku temu nie jest mu potrzebny o tyle zły
musi być dozorowany i tyle. Jak jadę do obcego państwa, to nie studiuję
jego prawa jakoś szczególnie, by się upewnić, czy zabójstwo, gwałt, czy
też rozbój nie są czasem tamtejszym prawem dopuszczalne. W większości
prawa są zabronione. Różnice tu mogą być na poziomie drobnych lokalnych
udziwnień w rodzaju nakazu posiadania paragonu przykładowo, albo zakazie
chodzenia w stroju kąpielowym. Ale to z kolei czasem wystarczy się
rozejrzeć, by zauważyć, że nikt z tubylców w majtkach samych nie chodzi
i nie wieśniaczyć, tylko uszanować ich zwyczaj.
Jak masz wojnę, to pierwsze co, to właśnie rozsypuje się ten system
"nadzoru". Zabijanie człowieka z natury jest nieetyczne, toteż wszystkie
pomniejsze występki stają się jakby mniej ważne. Rozbój. Gwałt. Ale
żołnierz sobie tłumaczy, że przecież mógł zabić, a ją tylko zgwałcił.
Już nie chcę tu wplatać jeszcze wątku o tym, że część kobiet mając wybór
zgwałcenia, albo zabicia wybiera ze strachu to pierwsze - zaś żołnierz
źle to odczytuje w połączeniu z obiegową opinią, że żołnierz wrogiej
armii zgwałci albo zabije - co nie zawsze jest prawdą. Ja przykładowo
nie widzę żadnej przyjemności w "przespaniu się" ze zryczaną,
wystraszoną i wijąca się z bólu dziewczyną - i normy prawne tutaj nie
mają nic do rzeczy. Ale rozumiem, że ludzie mogą mieć odrębne poglądy.
Jeśli konieczne im do odstąpienia od tego są normy prawne i instytucje
ścigania, to w konflikcie zbrojnym znajdą miejsce, gdzie tego bata nie ma.
Ad rem, to nie znamy okoliczności tego zdarzenia, a zatem nie oceniajmy
żołnierza, który nacisnął spust. To nie jest tak, że on siedział, miał
czas na przemyślenie, przeanalizowanie, zastanowienie się i świadomie
podjął decyzje o zastrzeleniu tych gości z białą flagą. Oni zresztą też
pewnie byli nieco zaskoczeni sytuacją. Nie wykluczone, że byli pierwszy
raz w roli odbijanych zakładników. Może nie zostali przeszkoleni do
tego, że w takim wypadku zamiera się w bezruchu i trzyma ręce na widoku
nawet jak jest się umundurowanym policjantem, bo terrorysta też się może
przebrać. Ugiąć się, by zwyciężyć.
Publikację tego materiału przez dziennikarzy postrzegam bardziej jako
skutek tego, że jak teraz znajdziesz się w sytuacji wymagającej
udzielenia Ci pomocy, to to jest o wiele większe prawdopodobieństwo, że
Cię ktoś sfotografuje i umieści to w mediach społecznościowych, niż że
pomoże lub choć wezwie pomoc. Tak, na wojnie ludzie się zabijają i
czasem może to być bezsensowne, nieetyczne, albo być wynikiem o prostu
błędu.
>
> I robertów, którzy twierdzą że strzelanie do cywili z białą flagą jest
> ok bo mogli stanowić zagrożenie - podobnie jak każdy inny cywil - jego
> wina że urodził się wrogiem narodu wybranego.
Ja nie twierdzę, że strzelanie do cywili z biała flagą jest "OK!". Ja
staram Ci się uzmysłowić, że cała sytuacja z punktu widzenia żołnierza,
który strzelił mogła wyglądać o wiele mniej klarownie.
Jeśli gdzieś w Twojej okolicy jest jakaś strzelnica, która dysponuje
możliwością strzelania do takich filmików, to przejdź się i potrenuj.
Pamiętam swój pierwszy raz. Przywieźli to na takie koleżeńskie zawody.
Scenka była taka, że stał sobie facet przy bankomacie. Z pobliskiej
bramy wychodził facet, wyciągał broń i zabijał tego przy bankomacie.
Strzelec stał z tyłu (na ekranie to widziałeś) i kluczowym było
pozornie, by strzelić po tym, jak wychodzący wyjmie broń, a przed tym,
jak strzeli no i trafić. Z tym różnie bywało, bo albo strzelałem za
wcześnie do wychodzącego z bramy, albo za późno, gdy już operator
bankomatu" nie żył.
Obserwował to z tyłu mój kolega i postanowił, że "teraz on". Widział
moje próby (generalnie, to te testy się robi tak, że wcześniej nie
wiesz, co się stanie, ale to była zabawa). Stanął i w momencie gdy gość
wyjął spod kurtki ... strzelił. Zdążył. Trafił. Operator bankomatu
przeczył. Tyle, że jak się okazało, wychodzący z bramy wyjął spod kurtki
telefon komórkowy.
--
(~) Robert Tomasik