On 2024-02-19, Jarosław Sokołowski <
ja...@lasek.waw.pl> wrote:
> Pan J.F napisał:
>
>>> No ale to się wydaje prostsze (w tym mniej upierdliwe w wykonaniu), może
>>> i tańsze niż stos baterii, który proponował, pewnie żartem, Jarek. Do
>>> tego pewnie ze 2 oporniczki, jakaś zenerka może? To chyba nie wyjdzie
>>> drogo?
>>
>> Żart Jarka moze nie być takim żartem - jak będzie dobra promocja na
>> litowe bateryjki :-)
>
> To było pół żartem, pół serio. Nie będę nikomu na poważnie radził, jak ma
> dłubać przy napięciu o pozomie tramwajowym, bo to jego ryzyko. Powielacz
> zmontowany na pająka wydaje mi się być ryzykiem zbyt wielkim. Fabryczny
> transformator separujący z uzwojeniem wtórnym połączonym synfazowo z
> siecią jakoś obleci. Mostek prostowniczy z pojedynczym kondensatorem też.
> Bateryjki w rurce równieeż zdają się bezpiecznym i niedrogim rozwiązaniem.
Paradoksalnie ryzyko takiej zabawy z bateriami może byc dużo większe niż
powielacz na pająka. Ludzie nie widzą zagrożenia w bateriach, więc i
będą mniej ostrozni. Włożymy te kilkadziesiąt baterii do rurki, na 100%
trzeba to będzie docisnąć, pewnie też wielokrotnie poprawiac. Z jednej
strony będzie już zapewne elektroda z kablem, bo tak w końcu wygodniej.
Z drugiej też, bo skoro to wszystko ad hoc to nikt sie nie będzie bawił
w jakieś mechanizmy zabezpieczające. Ile osób pomysli, ze to już nie
jest te kilka V? A przy pajęczynie, zaczyna się od niebezpiecznego
napięcia i kończy na niebezpiecznym, więc się człowiek bardziej pilnuje.
MZ nie ma co zakładać, że ktoś, kto naprawia komuś układ zasilany 600V
to jest zupełnie w dziedzinie takich napięć zielony, i nie wie, że 600V
może zrobić ała. Zresztą jesli tak, to tym bardziej go pokopie przy tych
bateriach, bo przeciez baterie nie kopią. A jak jakimś cudem przeżyje
produkcję generatora, to go pokopie przy testowaniu, bo nadal będzie to
600V i druty, czy z bateriami czy bez.
--
Marcin