Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss
Groups keyboard shortcuts have been updated
Dismiss
See shortcuts

Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni

1 view
Skip to first unread message

Wągrowski Konrad

unread,
Jan 26, 2004, 6:46:47 AM1/26/04
to
> -----Original Message-----
> From: kamila slawinska [mailto:kam...@askme.for.it]
> Sent: Monday, January 12, 2004 4:39 AM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni

Podejmuje watek po drugim seansie.

> >a) Co by nie mowic, czego by się nie czepiac, jedno nie
> ulega zmianie -
> >czegos takiego jak cala trylogia w kinie jeszcze nie było. Niech się
> >schowaja wszelkie Matrixy i Ataki Glonow.
>
> LOTR jakos calosc jest autentycznym peanem na
> czesc kina, wyznaniem milosci do sztuki filmowej - i dlatego
> smiem twierdzic, ze ci, co pluja na trylogie jacksona, w
> ogole nie lubia kina jako takiego. mozna sie krzywic na
> mnostwo rzezy, ale wydaje mi sie, ze tego jednego nie mozna
> jacksonowi odmowic, bez wzgledu na calkiem indywidualna ocene
> fabuly, aktorstwa, realizacji i tak dalej: facet potrafi
> wydobyc z tego medium wszystko, co najlepsze. nie
> sadze,zebysmy za naszego zycia doczekali realizacji, ktora
> moglaby sie rownac z ta trylogia. trylogia dostarcza nam
> wrazen takich, jakich widzom z epoki rozkwitu wielkich
> studiow dawaly realizacje d.w. griffitha czy c.b. de mille'a:
> wielki, zamaszysty epos, zrealizowany za pomoca magii, dzieki
> ktorej niemozliwe staje sie niemozliwe. jasne, ci dwaj
> zajmowali sie raczej pokazywaniem historii z prawdzwych,
> historycznych kronik, ale to chyba znak naszych czasow, ze
> prawdziwa historia jest tak przygnebiajaca, ze chetniej
> ogladamy piekna, zmyslona mitologie. moze to jest i eskapizm,
> ze wolimy kochac bohaterow, o ktorych nikt nam za pare lat
> nie powie, ze bili zony lub brali lapowki, niz prawdziwe
> historyczne postacie z dowolnego okresu.ale w ten sposob
> przechowuje si ejakos wiara w sprawedliwosc, dobro i piekno,
> chocby nawet istniejace tylko w kompletnie wymyslonym swiecie.

Nic dodac, nic ujac. Mialem to wrazenie juz po "Dwoch wiezach" ze sila tego
filmu jest bardzo wyraziste odwolanie sie do prostych idealow, starych
wartosci - odwagi, odpowiedzialnosci, przyjazni, lojalnosci. To jest bardzo
mocno akcentowane i to sie wlasnie podoba, bo odrywa od smutnej
rzeczywistosci.

> >b) Co mnie zaskoczylo to to, ze mnie nic tym razem nie
> zaskoczylo. Po
> >"Druzynie" czulem leciusienki niedosyt. W "Dwoch wiezach"
> dostalem dwa
> >razy tyle ile oczekiwalem. Tutaj było dokladnie to, czego się
> >spodziewalem. To dobrze, bo spodziewalem się duzo. Ale
> szkoda, bo lubie
> >byc zaskakiwany na plus.
>
> moje wrazenia sa identyczne z twoimi - ba, 'druzyna' prodobala mi sie
> bardzo srednio. ciekawa bylabnym,c zy osoby

Co ciekawe, wiekszosc zajadlych tolkienistow uwaza "Druzyne" za film
swietny, a nastepne czesci za duze rozczarowanie...

> nie znajace powiesci tolkiena, ktore podzielaly twoej opinie o
> pierwszych dwoch czesciach, tez tak zareagowaly na trzecia. wydaje mi
> sie, ze tu bardziej niz w jakiejkolwiek z innych czesci dziala to, czy
> wiesz, jak sie konczy ta historia.osobiscie zaczelam sie juz trohe
> niecierpliwic kiedy jedyny pierscien zostaje zniszczony - podobnie
> zreszta, jak z trudnoscia odczytalam trzeci tom tolkiena. kiedy swiat
> zostaje uratowany, wzytsko inne wydaje sie juz odrobine blahe
> w porownaniu z tym wydarzeniem, i nawet wyraziste osobowosci
> bohaterow niewiele tu moga poradzic.

A mi sie nadal domykanie watkow w powiesci podoba - i przyznac musze, ze w
filmie zrobione tez jest niezle. To jest taki spokojny oddech po tym
wszystkim co sie dzialo, ktory poza uczuciem ulgi i triumfu, ma przyniesc
czytelnikowi i widzowi rowniez uczucie zadumy i nostalgii. Ladnie to ujmuje
Jackson, bo opisuje skrotami i realizuje w taki odrealniony (o ile to dobre
tu slowo) sposob. Mistrzowstwo - to sceny w Shire. Gorzej - Bilbo. Nie wiem,
czemu jest az tak postarzany, a poza tym, wiekszosc widzow, ktorzy ksiazki
nie znaja, reaguje - kto to w ogole jest, u diabla? Ale poza tym chwali sie
Jacksonowi, ze zamyka film tymi samymi slowami co Tolkien. Bo to jedno z
ladniejszych domkniec jakie znam.

(ale fajne bylo, ze Bilbo wlosy na stopach tez mial siwe... :>)


> >d) Co jest fajoskie - to fakt, ze pomimo tego, ze jest to
> >superprodukcja z bohaterem zbiorowym, to role sa dobre,
> prawie kazda z
> >postaci ma swoja osobowosc i nie ma zadnych aktorskich wpadek - jak
> >Hayden Christiansen, Keanu Reeves, czy Izabela Scorupco w innych
> >megaprodukacjach. ;-)
>
> naprawde odbierasz ich jako zbiorowego bohatera? ja wrecz przeciwnie,
> zawsze mi sie wydawalo, ze istota LOTR jest wspolpraca postaci nieraz
> biegunowo roznych, podzielonych przez rase, jezyk, tradycje, ktore nei
> maja nic wspolnego procz jednego celu - przetrwac i zwyciezyc nad
> zlem. moze w

Masz racje, zle sie wyrazilem. To nie jest bohater zbiorowy, to duza ilosc
bohaterow, ktorzy, z koniecznosci, maja tylko kilka minut na okresenie
siebie. I sa okresleni. Majstersztykiem bylo zrobienie gwiazdy i jednego z
ulubionych bohaterow dla szerokiej publicznosci z najnudniejszego czlonka
Druzyny Pierscienia. Jackson mial chyba lepszy pomysl na Legolasa niz
Tolkien...

> filmie nei odbieralam tego tak mocno jak w ksiazce, ale zawsze mi sie
> wydawalo, ze doskonale widac oodrebnosc i odmiennosc kazdej, nawet
> epizodycznej postaci. oczywiscie, jeden zle obsadzony uczestnik
> druzyny bylby katastrofa dla calego projektu, ale na szczescie jackson
> kieruje si eprzy wyborze aktorow ich umiejetnosciami raczej niz
> notowaniami w ankietach 'people' i 'entretainment weekly'.

Aktorsko naprawde nie mam nic do zarzucenia i nie wyobrazam sobie lepszego
Gandalfa, czy Aragorna. A w trojce przekonali mnie do siebie nawet Dominic
Monaghan, Billy Boyd i Elijah Wood.

> >e) Mamy konsekwentne (z jednym wyjątkiem) kontynuacje watkow
> - Aragorn,
> >Frodo i Sam, wreszcie pole do popisu dla Merry'ego i Pippina. Fajna
> >rolka Gothmoga. :-)
>
> mnie z takich malych rzeczy najbardzoiej ucieszylo,ze andy serkis,
> ktory jest jednym z najwiekszych (i czesto nie dosc
> docenianych) bohaterow LOTR, dostal okazje pokazania si ena
> ekranie w calej okazalosci jako smeagol z dobrych, hobbickich czasow.

Swietna sprawa.

> >f) Moje ulubione sceny:
> >- szarza Rohanu
> >- szarza olifantow
> >- bitwa na katapulty
> >- telegraf Gondor - Rohan
> >- Szeloba zachodzi od tylu
> >- przemowienia Aragorna - krotkie zolnierskie, nie jakies
> tam gadanie
> >prezydenta w ID4
> >- Frodo i Sam kopiuja Isildura i Elronda, ale z innym zakonczeniem
> >- hold dla hobbitow
> >- powrot do Shire
>
> moj zestaw jest podobny, choc moze w innej kolejnosci.

Moj byl w kolejnosci chronologicznej. :-)

> oczywiwscie, szarza gondoru i ognie na gorach to sa rzeczy, od ktorych
> lczlowiekowi ciarki po grzbiecie chodza, ale co do szeloby to mam
> watpliwosci. podejrzewam, ze wszystkiemu winny jesty golum: jego
> postac postawila poprzeczke dla cyfrowych bohaterow trylogii tak
> niesamowicie wysoko,ze zaden inny cyfrowy stwor nie mial najmniejszych
> szans mnie juz oczarowac.

Ale musisz przyznac, ze scena skradania sie Szeloby i sposob jej filmowania,
jest zrobiona doskonale?

> >g) sceny, do których mam leciutkie zastrzezenia
> >- Eowina vs. Krol Nazguli
>
> a co ci tu nie pasowalo? ja uwazam,ze caly watek eowiny to jeden z
> lepszych kawalkow girl empowerment we wspolczesnym kinie! :)

To jest w ogole ciekawa historia, bo to spojrzenie zmienilo mi sie w
ostatnich dniach. Scena z ujawnieniem sie Eowiny w ksiazce jest jedna z
moich ulubionych - jest w niej cale podsumowanie tej postaci, jej duma i
rezygnacja, jej spelnienie i determinacja. W filmie natomiast to bylo cos
innego - przelamywanie strachu i zlosc zamiast dumy. Ale, po rozmowie z
roznymi tolkienistami, stwierdzilem - ze to dobrze! Bo Eowina filmowa jest
inna od ksiazkowej. Ksiazkowa jedzia na Pola Pelennoru aby zginac, filmowa,
aby walczyc. Filmowa moze sie wiec bac, moze wiec po prostu przelamac strach
zamiast okazywania owego lekcewazenia dla smierci. I to jest nadal spojne,
acz inne niz w ksiazce.

Watek Eowiny jest super - szkoda tylko, ze w tej wersji zostal az tak
nieladnie niedomkniety.

> >- smierc Denethora
>
> a tu co byylo nie tak? mnie tam sie podobalo.

Denethor w ksiazce jest postacia tragiczna, w filmie groteskowa. Ksiazkowy
nie zrobilby z siebie zywej, skaczacej pochodni.

> >- generalnie - bardziej niż w poprzednich scenach widac
> miejsca gdzie
> >zostana wstawione Zagubione Sceny (Saruman, Eowina + Faramir,
> >szalenstwo
> >Denethora) w wydaniu DVD
>
> to prawda, a ja tdo tej listy dopisalabym jeszcze palantir, w ktory
> aragorn patrzy w powiesci, i cala wyprawa aragorna sciezka umarlych.

Palantir - wlasnie - Sauron zna na koniec filmu Aragorna - niby skad, skoro
ten nie spojrzal w Palantir?

> ja mam swoja liste scen nieszczegolnych, a otwiera ja moment, w ktorym
> frodo pada zatrutyy jadem szeloby. no sorry, ale ta scena wydaje mi
> sie po prostu niezamierzenie smieszna. druga najmniej uwazana przez

A ja anzym ludzi, ktorzy sie naprawde przestraszyli. :-)

> mnie scena to to, co dzieje sie juz po upadku jedynego pierscienia w
> otchlan mount doom. sami frodo lezacy na skale, oplywanej przez morze
> wrzacej lawy, to oczywiscie najlepszy geyowski moment w mainstreamowym
> kinie od dziesiecioleci, ale scena jest przeciagnieta nad miare i
> po prostu niepotrzebna z punktu widzenia dramaturgii calosci,MZ.
>
> trzecia najmniej ulubiona scena - upadek czarnej wiezy. jesli dobrz
> epamietam opis tolkiena, najwieksza zmiana w mordorze po znieszczneiu
> jedynego pierwscienia bylo to,z e nad ta ciemna kraina wreszcie
> zaswiecilo slonce. jak na moj gust, bardzo oto dramatyczne i nadaje si
> edo pieknego pokazania kinowymi srodkamibez koniecznosci
> natychmiastowego obracania czegokoliwek w perzyne. no ale nei mowie
> bynajmniej, ze jest zle tak, jak jest.

Nie da sie - po tutaj Jackson od poczatku byl konsekwentny, aby to robic
sprzecznie z Tolkienem. Przeciez zarowno starcie Faramira w "TTT", jak i
cala BnPP powinny odbywac sie w mroku, a nie przy jasnym swietle slonecznym.
Troche szkoda.

A i u Tolkiena wieza zwalila sie w gruzy.

> zdaje sie, ze to WO pisal ostatnio w GW o powrocie scen
> batalistycznych do repertuaru hollywodzkiego mainsteramu. osobiscie
> wydaje mi sie, ze ten powrot nie potrwa dlugo, bo - znowu - LOTR
> stawia poprzeczke tak wysoko, ze dla tych, co przyjda pozniej, nie
> zostaje wiele do zrobienia. prawdopodobnie przy okazji pracy nad
> trylogia jacksona wypracowano sporo piopnierskich metod i narzedzi,
> ktre teraz beda eksploatowane tak dlugo, by ciezkie pieniadze
> zainwestowane w R&D jakos sie zwrocily. jasne,czeka nas
> porcja ostatnich samurajow, troi, alejksandrow i innych gor
> przeznaczenia - ale jakkolwiek sekwencje bitewne w tych
> filmach na pewno wypadna wspaniale, widzowie i tak beda
> wypatrzywac ciezkozbrojnych elefantow i nazguli. szczerze
> watpie,czy na tym polu prawdanmoze okazac sie epsza od fikcji.

Tak jest - Jackson mial przewage mozliwosci wykorzystania olifantow, trolli
i innych i ja wykorzystal. Zadna Troja teraz mu nie ma szans podskoczyc w
tym wzgledzie.

To ciekawe - fantastyka daje scenom batalistycznym niebywale pole do popisu,
a jednak rzadko z tego korzysta. Probowalem zrobic liste 10 najlepszych scen
batalistycznych w fantastyce i nie udalo mi sie skompletowac do 10-tki. Moze
mi pomozecie?

Oto moja lista (w kolejnosci podobania):

1. Bitwa na Polach Pelennora (Powrot Krola)
2. Bitwa na Hoth (Imperium Kontratakuje)
3. Bitwa o Helmowy Jar (Dwie wieze)
4. Obrona Zionu (Matrix: Rewolucje) - co by nie mowic, to jednak rozmach
miala
5. Desant na planete Robali (Zolnierze kosmosu)
6. Bitwa klonow (Atak klonow)
7. (naciagane) Marines kontra Obcy (Aliens)

I co wiecej? Przeciez nie dorzuce tu nieszczesnych Ewokow czy Gungan...

Pozdrawiam
Konrad
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.hum.x-muza

Monkbert

unread,
Jan 26, 2004, 8:30:44 AM1/26/04
to
> Konrad Wągrowski:
>> Kamila Sławińska:

> Podejmuje watek po drugim seansie.

Co prawda mój drugi seans odbył się w pierwszym tygodniu stycznia, chwilę po
pierwszym, ale chętnie dołączę się do zachwytów. I to nawet mimo traktowania
wersji kinowej jako nieco rozszerzonego trailera wersji DVD :).

[...]


>> LOTR jakos calosc jest autentycznym peanem na
>> czesc kina, wyznaniem milosci do sztuki filmowej

[...]
> Nic dodac, nic ujac.

Dodam tylko pełne poparcie :).

> Mialem to wrazenie juz po "Dwoch wiezach" ze sila tego
> filmu jest bardzo wyraziste odwolanie sie do prostych idealow, starych
> wartosci - odwagi, odpowiedzialnosci, przyjazni, lojalnosci. To jest bardzo
> mocno akcentowane i to sie wlasnie podoba, bo odrywa od smutnej
> rzeczywistosci.

... nie nazwałbym tego oderwaniem od 'smutnej rzeczywistości' - dla mnie to jest
po prostu oderwanie od rzeczywistości, niezależnie od jej smutnej czy wesołej
natury :). IMVHO wartość filmów Jacksona nie jest oparta o kontrast z określoną
rzeczywistością, jest samoistna - ale oczywiście m.in. dzięki wspomnianej
wyrazistości aksjologicznej i czytelności etyczno-moralnej :).

[...]


> Co ciekawe, wiekszosc zajadlych tolkienistow uwaza "Druzyne" za film
> swietny, a nastepne czesci za duze rozczarowanie...

Nie jestem 'zajadłym tolkienistom' choć lubię zjeść niczym stado hobbitów :),
ale dla mnie również wersja kinowa Drużyny jest najlepszym filmem kinowym z
trylogii. Kinowe TTT rozczarowały mnie mocno, za to wersja DVD powaliła mnie na
kolana :). ROTK kinowy podobał misie do momentu bitwy bardzo, potem już mniej,
ale i tak ślinię się na wersję DVD. Wracając do kinowej Drużyny - być może
źródłem jej (przez mnie odbieranej :)) doskonałości jest kwestia przedstawiona
przez Jacksona w dodatkach do DVD - z jego wypowiedzi wynika, iż scenariusz do
pierwszej części był gotowy (choć tworzony długo i przebudowywany) jako
właściwie całość w momencie rozpoczęcia produkcji. Z kolei pozostałe części
tworzone były w dużym stopniu na bieżąco. Zatem świetne zharmonizowanie
pierwszej części kinowej może jak sądzę wynikać z dopracowania scenariusza,
czego IMO zabrakło bardzo przy TTT. Zresztą świetnie proces tworzenia wersji
kinowej TTT jest przedstawiony w dodatkach do DVD, a w skrócie proces ten
polegał na cięciu, cięciu, cięciu... i IMO przy okazji tego cięcia wycięto nieco
za dużo :))). Przy Drużynie jak sądzę twórcy z Jacksonem na czele mieli znacznie
bardziej skonkretyzowana wizję tego co chcą pokazaż w kinie zanim zaczęli
kręcenie filmu.

[...]


>> mnie z takich malych rzeczy najbardzoiej ucieszylo,ze andy serkis,
>> ktory jest jednym z najwiekszych (i czesto nie dosc
>> docenianych) bohaterow LOTR, dostal okazje pokazania si ena
>> ekranie w calej okazalosci jako smeagol z dobrych, hobbickich czasow.
> Swietna sprawa.

Ha, przyjemna sprawa i do tego w jakimś sensie 'należąca' się Serkisowi, ale
chyba jednak wolałbym domknięcie wątku Sarumana i 60 sekund dla Lee, choć
oczywiście tak naprawdę chętnie obejrzę i Sarumana i Smeagola, co nastąpi
zapewne w wersji DVD :).

[...]


> Watek Eowiny jest super - szkoda tylko, ze w tej wersji zostal az tak
> nieladnie niedomkniety.

Fakt. Ale za to bardzo sprawnie zrealizowano scenę walki z Nazgulem (gdzie
zresztą wbrew czasami pojawiającym się opiniom nie ma problemu z małą kobietką
odcinającą łeb wielkiego potwora jednym cięciem miecza, gdyż po pierwsze cięć
było dwa, po drugie łeb odpada bestii gdy z naciętym karkiem próbuje się
podnieść :) ).

[...]


> Palantir - wlasnie - Sauron zna na koniec filmu Aragorna - niby skad, skoro
> ten nie spojrzal w Palantir?

Spojrzał i to chwytając 'obiema rącami' tuą po tym jak spojrzał w niego Pippin :).

>> ja mam swoja liste scen nieszczegolnych, a otwiera ja moment, w ktorym
>> frodo pada zatrutyy jadem szeloby. no sorry, ale ta scena wydaje mi
>> sie po prostu niezamierzenie smieszna. druga najmniej uwazana przez
> A ja anzym ludzi, ktorzy sie naprawde przestraszyli. :-)

Też nie mam problemów z tą scena, nie licząc tego, że wygląda jakby Szeloba
wbiła mu się w korpus, a przeca wciąż miał na sobie koszulkę, której nie przebił
troll jaskiniowy za pomocą duuużej włóczni :)).

[...]

> Tak jest - Jackson mial przewage mozliwosci wykorzystania olifantow, trolli
> i innych i ja wykorzystal. Zadna Troja teraz mu nie ma szans podskoczyc w
> tym wzgledzie.

Nie mówmy hop, przyjdzie Hannibal ante portki i wyrówna ;).

--
Monkbert

And for the record, there were a few Jewish cowboys. Big guys, who were great
shots, and spent money freely.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

Wągrowski Konrad

unread,
Jan 26, 2004, 9:25:16 AM1/26/04
to
> -----Original Message-----
> From: Monkbert [mailto:monkbert...@poczta.onet.pl]
> Sent: Monday, January 26, 2004 2:31 PM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni
>
>
> > Konrad Wągrowski:
> >> Kamila Sławińska:
>
> > Podejmuje watek po drugim seansie.
>
> Co prawda mój drugi seans odbył się w pierwszym
> tygodniu stycznia, chwilę po pierwszym, ale chętnie dołączę
> się do zachwytów. I to nawet mimo traktowania wersji kinowej
> jako nieco rozszerzonego trailera wersji DVD :).

O, Monkbert, Ty zyjesz? A juz Cie ostatnio z Kamila pochowalismy...



> > Mialem to wrazenie juz po "Dwoch wiezach" ze sila tego
> > filmu jest bardzo wyraziste odwolanie sie do prostych
> idealow, starych
> > wartosci - odwagi, odpowiedzialnosci, przyjazni,
> lojalnosci. To jest
> > bardzo mocno akcentowane i to sie wlasnie podoba, bo odrywa
> od smutnej
> > rzeczywistosci.
>
> ... nie nazwałbym tego oderwaniem od 'smutnej rzeczywistości'
> - dla mnie to jest po prostu oderwanie od rzeczywistości,
> niezależnie od jej smutnej czy wesołej natury :). IMVHO
> wartość filmów Jacksona nie jest oparta o kontrast z
> określoną rzeczywistością, jest samoistna - ale oczywiście
> m.in. dzięki wspomnianej wyrazistości aksjologicznej i
> czytelności etyczno-moralnej :).

Masz slusznosc, cokolwiek to wszystko znaczy. ;-)
Ale ja jeszcze dodam to, co mi sie mocno po "TTT" narzucalo - mocniejsze niz
u Tolkiena polozenie nacisku wlasnie na odpowiedzialnosc rzadzacych za
poddanych, odwaga i lojalnosc, przyjazn. Dzieki temu np. Theoden dostaje tez
chyba wyrazistsza role niz to bylo w ksiazce.


Wydaje mi sie, ze rzecz w tym, ze FotR jest filmem generalnie jednowatkowym,
liniowym, prostszym i dlatego spojniejszym. Natomiast za cene
wielowatkowosci i utraty zwartosci, w nastepnych czesciach film zyskuje
"epicki oddech", za ktorym ja (i chyba Kamila tez) przepadam. Ale i tak
uwazam, ze wszystko jest tu i tak naprawde niezle sklejone - przynajmniej
nie tracilem na dlugie minuty zainteresowania akcja jak "M: Rewolucjach"
(ktore i tak nie sa tak zlym filmem, jak mowia, ale dobrym tez nie sa :).

> [...]
> >> mnie z takich malych rzeczy najbardzoiej ucieszylo,ze andy serkis,
> >> ktory jest jednym z najwiekszych (i czesto nie dosc
> >> docenianych) bohaterow LOTR, dostal okazje pokazania si ena
> >> ekranie w calej okazalosci jako smeagol z dobrych,
> hobbickich czasow.
> > Swietna sprawa.
>
> Ha, przyjemna sprawa i do tego w jakimś sensie
> 'należąca' się Serkisowi, ale
> chyba jednak wolałbym domknięcie wątku Sarumana i 60 sekund
> dla Lee, choć
> oczywiście tak naprawdę chętnie obejrzę i Sarumana i
> Smeagola, co nastąpi zapewne w wersji DVD :).

Taaak. Zwlaszcza gdy pozostawia sie slowa Drzewca o tym, ze maja tu
czarodzieja do pilnowania. I az doprasza sie dodatkowa scena, juz po Szarej
Przystani i napisach, na wzor "Czy leci z nami pilot" - Drzewiec nadal
siedzi pod Orthankiem i pyta do kamery "Dlugo go jeszcze musze pilnowac?"?
:-)



> [...]
> > Watek Eowiny jest super - szkoda tylko, ze w tej wersji
> zostal az tak
> > nieladnie niedomkniety.
>
> Fakt. Ale za to bardzo sprawnie zrealizowano scenę
> walki z Nazgulem (gdzie
> zresztą wbrew czasami pojawiającym się opiniom nie ma
> problemu z małą kobietką
> odcinającą łeb wielkiego potwora jednym cięciem miecza, gdyż
> po pierwsze cięć
> było dwa, po drugie łeb odpada bestii gdy z naciętym karkiem
> próbuje się
> podnieść :) ).

Tak jest! Ale zobaczylem to dopiero przy drugim seansie.

> [...]
> > Palantir - wlasnie - Sauron zna na koniec filmu Aragorna -
> niby skad, skoro
> > ten nie spojrzal w Palantir?
>
> Spojrzał i to chwytając 'obiema rącami' tuą po tym jak
> spojrzał w niego Pippin :).

Ale nie gadal, a w ksiazce gadal, a filmie sugeruja, ze gadal.



> Też nie mam problemów z tą scena, nie licząc tego, że
> wygląda jakby Szeloba
> wbiła mu się w korpus, a przeca wciąż miał na sobie koszulkę,
> której nie przebił
> troll jaskiniowy za pomocą duuużej włóczni :)).

Moze mu sie podwinela?



> [...]
> > Tak jest - Jackson mial przewage mozliwosci wykorzystania
> olifantow, trolli
> > i innych i ja wykorzystal. Zadna Troja teraz mu nie ma
> szans podskoczyc w
> > tym wzgledzie.
>
> Nie mówmy hop, przyjdzie Hannibal ante portki i wyrówna ;).

Na Olifantach przez Alpy?

> --
> Monkbert

Pozdrawiam
Konrad Wagrowski

Monkbert

unread,
Jan 26, 2004, 5:18:18 PM1/26/04
to
Konrad Wągrowski:
> Monkbert:

> O, Monkbert, Ty zyjesz? A juz Cie ostatnio z Kamila pochowalismy...

Dziękując za ciepłe powitanie jednocześnie uprzejmie informuję, iż to nie byłem
ja :].

[...]

> Masz slusznosc, cokolwiek to wszystko znaczy. ;-)
> Ale ja jeszcze dodam to, co mi sie mocno po "TTT" narzucalo - mocniejsze niz
> u Tolkiena polozenie nacisku wlasnie na odpowiedzialnosc rzadzacych za
> poddanych, odwaga i lojalnosc, przyjazn. Dzieki temu np. Theoden dostaje tez
> chyba wyrazistsza role niz to bylo w ksiazce.

Ogólnie jest kilka momentów w których Jackson i spółka bardzo sprawnie
poprawiają Tolkiena (jak właśnie nieco bardziej wyrazisty Theoden, Faramir),
choć jest i kilka w których IMO utracili wewnętrzną logikę zdarzeń z tekstu
oryginalnego (i w tym przypadku głównie gryzie mnie w odbiór bitwa z ROTK :) ).

[...spójność i kompletność kinowej Drużyny vs TTT und ROTK...]

> Wydaje mi sie, ze rzecz w tym, ze FotR jest filmem generalnie jednowatkowym,
> liniowym, prostszym i dlatego spojniejszym.

No więc (że tak niegramatycznie zacznę :) ) IMO nie o to chodzi. TTT dla mnie
uzyskał ten sam (a nawet w sumie większy, biorąc właśnie pod uwagę rozbicie
fabuły na kilka wątków) poziom harmonijności opowieści w wersji rozszerzonej na
DVD, który Drużyna w moim odbiorze miała już w kinie. Zatem to nie jest IMVHO
problem wątkowości, lecz zbytniego poszatkowania filmu w wersji kinowej.

> Natomiast za cene
> wielowatkowosci i utraty zwartosci, w nastepnych czesciach film zyskuje
> "epicki oddech", za ktorym ja (i chyba Kamila tez) przepadam.

Ależ wodzu, co wódz. Ja chętnie wcinałbym epicki oddech na śniadanie, obiad i
kolację; jednakże IMO w TTT problemem nie była epickość lecz poszarpanie fabuły,
ścieżki dźwiękowej i wątków, które to elementy w wersji DVD ułożyły się dla mnie
w całkowicie spójną i harmonijną całość.

> Ale i tak
> uwazam, ze wszystko jest tu i tak naprawde niezle sklejone - przynajmniej
> nie tracilem na dlugie minuty zainteresowania akcja jak "M: Rewolucjach"
> (ktore i tak nie sa tak zlym filmem, jak mowia, ale dobrym tez nie sa :).

Przy pierwszym seansie ROTK prawie nie mogłem patrzeć na bitwę, przy drugim
(gdy już wiedziałem co mnie czeka) było znacznie lepiej :).

[...]


> Taaak. Zwlaszcza gdy pozostawia sie slowa Drzewca o tym, ze maja tu
> czarodzieja do pilnowania. I az doprasza sie dodatkowa scena, juz po Szarej
> Przystani i napisach, na wzor "Czy leci z nami pilot" - Drzewiec nadal
> siedzi pod Orthankiem i pyta do kamery "Dlugo go jeszcze musze pilnowac?"?
> :-)

Co przypomniało mi ów tajemniczy szalony materiał, o którym wspominał Jackson
podczas spotkania na którym była Kamila - zatem być może kiedyś zobaczymy coś
jeszcze bardziej odjechanego niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić :).

[...]


>> Nie mówmy hop, przyjdzie Hannibal ante portki i wyrówna ;).
> Na Olifantach przez Alpy?

Się śmiej. Gdzieś mi przemknęło przed oczyma głowy mojej, iż Van Benzin vel Vin
Diesel ma grać Hannibala. Jak na olifanty to może być za szybko, za wściekle i
do tego w kategorii kina XXX ;))). W każdym razie liczę skrycie na coś w rodzaju
szwarceneggerowskiego hamleta.

--
Monkbert

I am the Queen of England. I may have the body of a weak and feeble woman. But I
have the heart and stomach of a concrete elephant. So first I'm going to have a
little drink, and then I'm going to execute the whole lot of you.

kamila slawinska

unread,
Jan 26, 2004, 9:34:56 PM1/26/04
to
On 26 Jan 2004 14:30:44 +0100, "Monkbert"
<monkbert...@poczta.onet.pl> wrote:

MOKBERT!!! ty zyjesz!!!!!

>... nie nazwałbym tego oderwaniem od 'smutnej rzeczywistości' - dla mnie to jest
>po prostu oderwanie od rzeczywistości, niezależnie od jej smutnej czy wesołej
>natury :). IMVHO wartość filmów Jacksona nie jest oparta o kontrast z określoną
>rzeczywistością, jest samoistna - ale oczywiście m.in. dzięki wspomnianej
>wyrazistości aksjologicznej i czytelności etyczno-moralnej :).

odrywa cie to od rzeczywisosci, bo jest takie zlozone, misterne i
dopracowane w najmniejszym szczegole, czy dlatego,ze takie niepodobne
do rzeczywistosci dania codziennego?

> Nie jestem 'zajadłym tolkienistom' choć lubię zjeść niczym stado hobbitów :),
>ale dla mnie również wersja kinowa Drużyny jest najlepszym filmem kinowym z
>trylogii.

eeetam :)) wiecej - nizej.

>Kinowe TTT rozczarowały mnie mocno, za to wersja DVD powaliła mnie na
>kolana :). ROTK kinowy podobał misie do momentu bitwy bardzo, potem już mniej,
>ale i tak ślinię się na wersję DVD.

czyzbys mial ten sam syndrom co ja i nie mogles ei juz doczekac
jakiegos definitywnego finalu?

> Wracając do kinowej Drużyny - być może
>źródłem jej (przez mnie odbieranej :)) doskonałości jest kwestia przedstawiona
>przez Jacksona w dodatkach do DVD - z jego wypowiedzi wynika, iż scenariusz do
>pierwszej części był gotowy (choć tworzony długo i przebudowywany) jako
>właściwie całość w momencie rozpoczęcia produkcji. Z kolei pozostałe części
>tworzone były w dużym stopniu na bieżąco. Zatem świetne zharmonizowanie
>pierwszej części kinowej może jak sądzę wynikać z dopracowania scenariusza,
>czego IMO zabrakło bardzo przy TTT.

za to takie podejscie (scenarisz jako biblia swieta juz w momencie
rozpoczecia zdjec) zaklada pewne skostnienie, a jackson zawsze
podkreslal, ze lubi pracowac 'orientujac sie na aktora'. oczywiscie,
spojnosc i konsekwencja fabularna moga odrobine ucierpiec, ale za to
zyskuje warstywa charakterystyki postaci - a dla mnie osobiscie to
bylo wlasnie decydujace w przywiazywaniu sie do poszczegolnych czesci
trylogii.

w pierwszej czesci owszem, wszyscy wedruja i w kazdym epizodzie
widac,z e to wedrowanie ma w sam raz ladu i skladu - ale postacie sa
jakby amorficzne, mimo wszystkich roznic ras, jezykow i obyczajow. w
TTT ta szara masa druzyny pierscienia rozbija sie na indywidualnosci,
z ktorych kazda musi udowadniac, z czego jest zrobiona i na co ja
stac. przezs to emocjonalnie ta czesc dziala MZ najbardziej ze
wszystkich.

nie mowiac o tym, ze w TTT najmniejjest nadziei dla calego srodziemia,
a walka podejmowana przez bohaterow jest wyczynem tylez bohaterskim,
co pelnym desperacji. moze to bardzo polski syndrom gloryfikowania
bohaterow spraw przegranych i beznadziejnych, ale przez to TTT mnie
krecilo - i kreci nadal - jak zadna z innych czesci

rzeczywiscie, zwlaszcza film #2 powstawal niejako w marszu,.a le na
skutek tego np. znalazla sie w scenariuszu najgenialniejsza MZ cscena
w calym filmie - monolog/dialog goluma z samym soba, dopisany przez
fran walsh niemal na kolanie pod sam kniec pracy nad druga czescia.
wyobrazasz sobie film bez tej sceny? bo ja juz nie.

>Ha, przyjemna sprawa i do tego w jakimś sensie 'należąca' się Serkisowi, ale
>chyba jednak wolałbym domknięcie wątku Sarumana i 60 sekund dla Lee, choć
>oczywiście tak naprawdę chętnie obejrzę i Sarumana i Smeagola, co nastąpi
>zapewne w wersji DVD :).

ATSD serkis napisal ksiazke, a raczej ksiazeczke, o swojej pracy nad
ta rola. zrecenzuej jak do mnie doleci.

>Też nie mam problemów z tą scena, nie licząc tego, że wygląda jakby Szeloba
>wbiła mu się w korpus, a przeca wciąż miał na sobie koszulkę, której nie przebił
>troll jaskiniowy za pomocą duuużej włóczni :)).

w sumie po chwili namyslu dochodze do wniosku, zeniestety ludzie (i
pewnie hobbity tez) zwykle nie wygladaja najmadrzej w takich
sytuacjach, wiec moze cale topieninei sie bylo calkiem na miejscu.

pozdrowienia,
kamila
--
"Whenever you find yourself on the side of the majority, it's time to pause and reflect."-Mark Twain

kamila slawinska

unread,
Jan 26, 2004, 10:08:28 PM1/26/04
to
On 26 Jan 2004 12:46:47 +0100, Konrad.W...@telekomunikacja.pl

(Wągrowski Konrad) wrote:
>Nic dodac, nic ujac. Mialem to wrazenie juz po "Dwoch wiezach" ze sila tego
>filmu jest bardzo wyraziste odwolanie sie do prostych idealow, starych
>wartosci - odwagi, odpowiedzialnosci, przyjazni, lojalnosci. To jest bardzo
>mocno akcentowane i to sie wlasnie podoba, bo odrywa od smutnej
>rzeczywistosci.

moja mama ma taka teorie - bardzo MZ nieglupia - ze w ogole fantastyke
wynaleziono po to, zeby sie nie wstydzic mowic o bardzo prostych i
waznych rzeczach, ktore umieszczone we wspolczesnej, realnej scenerii
wygladalyby troche kiczowato. i to nie o to chodzi nawet,z e takich
peiknych, prostych rzeczy nie ma w rzeczywistosci - tyle tylko, ze
ludzie najczesciej czuja sie zaklopotani, muszac je zauwazac czy
wprost o nich mowic.

>Co ciekawe, wiekszosc zajadlych tolkienistow uwaza "Druzyne" za film
>swietny, a nastepne czesci za duze rozczarowanie...

to cieakwe. a dlaczego tak sadza?

>A mi sie nadal domykanie watkow w powiesci podoba - i przyznac musze, ze w
>filmie zrobione tez jest niezle. To jest taki spokojny oddech po tym
>wszystkim co sie dzialo, ktory poza uczuciem ulgi i triumfu, ma przyniesc
>czytelnikowi i widzowi rowniez uczucie zadumy i nostalgii. Ladnie to ujmuje
>Jackson, bo opisuje skrotami i realizuje w taki odrealniony (o ile to dobre
>tu slowo) sposob. Mistrzowstwo - to sceny w Shire. Gorzej - Bilbo. Nie wiem,
>czemu jest az tak postarzany, a poza tym, wiekszosc widzow, ktorzy ksiazki
>nie znaja, reaguje - kto to w ogole jest, u diabla? Ale poza tym chwali sie
>Jacksonowi, ze zamyka film tymi samymi slowami co Tolkien. Bo to jedno z
>ladniejszych domkniec jakie znam.

nie zwrocilam na to uwagi! ale rzeczywiscie ladne.

co do zakonczenia - nie widzialam filmu po raz drugi,ale im bardziej
przypominam sobie strukture powiesci, tym bardziej dochodze do
wniosku,ze nie daloby sie tego zrobic lepiej.

>Majstersztykiem bylo zrobienie gwiazdy i jednego z
>ulubionych bohaterow dla szerokiej publicznosci z najnudniejszego czlonka
>Druzyny Pierscienia. Jackson mial chyba lepszy pomysl na Legolasa niz
>Tolkien...

jedno wiem: trzeba byc straszliwie zakoczanym w trylogii trolkiena,
zeby dojsc ddo wniosku,ze taki dretwy koles, sadzacy drewaniane
teksty, moze robic takie fajowe fikolki :)

>Aktorsko naprawde nie mam nic do zarzucenia i nie wyobrazam sobie lepszego
>Gandalfa, czy Aragorna. A w trojce przekonali mnie do siebie nawet Dominic
>Monaghan, Billy Boyd i Elijah Wood.

monahan podobal mi sie od poczatku - idelanie sie wpasowal w moja
wizje merry'ego jako cwanego (jak na hobbita) zawadiaki. boyd
doskonale sie wczul w role pippina, ktory - choc z kosciami poczciwy
-jest niestety MZ kompletnym idiota. elijah wood bardziej mi sie
podobal jako frodo beztrosko-wyprawowy niz jako zelfialy, zmeczony
frodo z ROTK. ale jakos tam zzylam sie z nim przez te trzy lata.
doszalu natomiast doprowadzal mnie sean astin - i dopiero na spotkaniu
z aktorami ostatnio doszlam downiosku,ze ten astin to jest bardzo
fajna i bystra osoba... swoja droga, czymozna u was zobaczytelewizyjna
ekranizacje vonneguta 'harrison bergeron' z astinem wlasnie w roli
tytulowej?

>Ale musisz przyznac, ze scena skradania sie Szeloby i sposob jej filmowania,
>jest zrobiona doskonale?

jackson w ogole jest mistrzem cwanego prowadzenia kamery. widac to
nawet w jego wczesnych filmach, a gdzies od wysokosci 'forgotten
silver' facet zaczyna po prostu przechodzic sam siebie. (ladnie
opowiadal o swoim spojrzeniu na kamaere w filmie na tym spotkaniu w
FSoLC - transkrypt bedzie na stronie radiowej w przyszlym tygodniu.)
przyokazji odswiezaniasobeiu starych jacksonow ostatnio obejrzlam po
raz drugi 'heavenly creatures' i przy scenie z zamkiem z piasku po
prostu spadlam z krzesla. nie mam pojecia, jak on tro zrobil, ale
zrywa skarpetki z nog.

>To jest w ogole ciekawa historia, bo to spojrzenie zmienilo mi sie w
>ostatnich dniach. Scena z ujawnieniem sie Eowiny w ksiazce jest jedna z
>moich ulubionych - jest w niej cale podsumowanie tej postaci, jej duma i
>rezygnacja, jej spelnienie i determinacja. W filmie natomiast to bylo cos
>innego - przelamywanie strachu i zlosc zamiast dumy. Ale, po rozmowie z
>roznymi tolkienistami, stwierdzilem - ze to dobrze! Bo Eowina filmowa jest
>inna od ksiazkowej. Ksiazkowa jedzia na Pola Pelennoru aby zginac, filmowa,
>aby walczyc. Filmowa moze sie wiec bac, moze wiec po prostu przelamac strach
>zamiast okazywania owego lekcewazenia dla smierci. I to jest nadal spojne,
>acz inne niz w ksiazce.

ja powiedizalabym troche inaczej, chociaz sens twojej interpretacji
nei jest bardzo odlegly od mojej.eowina to taka panna, co cale zycie
robila cos dla innych. w chwili,kiedy stake oko w oko z czarnym krolem
zaczyna zyc sama dla siebie. taka zyciowa przemiana nigdu nieobywa sie
bez strachu, nawet gdy wymaga mneij wysilku niz zabincie
niepokonanego upiora.

>Watek Eowiny jest super - szkoda tylko, ze w tej wersji zostal az tak
>nieladnie niedomkniety.

to prawda, w pewnym momencie mialam wrazenie,ze - nie tylko wzgledem
tego watku zreszta - ostatnie pol godziny to jest juz 'jak nie wiecie,
o co chodzi, zapytajcie swoich kolegow, ktorzy zanaja powiesc a
pamiec'. no ale wersja DVD ma trwac ponad 4 godziny,wiec pewnie
dostaniemy w niej wszytsko,czego w kinowej zabraklo.

>Denethor w ksiazce jest postacia tragiczna, w filmie groteskowa. Ksiazkowy
>nie zrobilby z siebie zywej, skaczacej pochodni.

mnie on tak irytowal swoja bezmyslnoscia i brakiem elementarnego
szacunku dla faramira (swojego chlopa),ze nie widzialam w nim nic
tragicznego, ot, wstretny, pyszny staruch bez serca, ktory dostal to,
na co zasluzyl.

>Palantir - wlasnie - Sauron zna na koniec filmu Aragorna - niby skad, skoro
>ten nie spojrzal w Palantir?

monkbert mowi, ze spojrzal!

>A ja anzym ludzi, ktorzy sie naprawde przestraszyli. :-)

serio? czego? ze kichnie i ich zarazi szelobaidsem albo innym
szelobebolem? :)

>cala BnPP powinny odbywac sie w mroku, a nie przy jasnym swietle slonecznym.

powiedzialbys to w oczy andrew lesnie'mu? :))

>A i u Tolkiena wieza zwalila sie w gruzy.

wierze ci na slowo.

>Tak jest - Jackson mial przewage mozliwosci wykorzystania olifantow, trolli
>i innych i ja wykorzystal. Zadna Troja teraz mu nie ma szans podskoczyc w
>tym wzgledzie.

to chyba nie o to nawet chodzi. co prawda, jak wspominam rozmach tej
sceny, przypomina mi sie zaraz 'ruchome obrazki' pratchetta i 'tysiac
sloni':)... ale wydaje mi sie, ze nie sam rozmach tu pracuje, tylko
budowana przez wszystkie trzy czesci emocjonalna wiez widza z ludami
srodziemia. nie sadze,zeby za naszego zycia wylagl sie rownei
monumentalny projekt, w ktorym zylbys przez trzy razy po trzy godziny
(a w sumie to trzy lata!) losami jakiejs spolecznosci, by w koncu
zobnaczyc ja zjednoczona w chwili, od ktorej zalezy cala jej
przyszlosc. tego sie w dwie godziny zrobic nie da, nie popadajac w
jakies straszne uproszczeni, ktore pozniej zabrzmia po prostu
falszywie,kiedy dojdzie do kulminacyjnej walki.

>To ciekawe - fantastyka daje scenom batalistycznym niebywale pole do popisu,
>a jednak rzadko z tego korzysta.

moze bardziej niz cokolwiek innego dowodzi to teorii,ze fantastyka to
jednak kryptofilozofia :))

Jo'Asia

unread,
Jan 27, 2004, 6:22:13 AM1/27/04
to
kamila slawinska wystukała:

> swoja droga, czymozna u was zobaczytelewizyjna
> ekranizacje vonneguta 'harrison bergeron' z astinem wlasnie w roli
> tytulowej?

Za czasów telewizji RTL7 nadawali to wielce często.

Jo'Asia

--
__.-=-. Joanna Słupek joa...@hell.pl .-=-.__
--<()> http://bujold.fantastyka.net/ http://esensja.pl/ <()>--
.__.'| ...................................................... |'.__.
Na Ziemi powietrze było wolne (Hellburner)

Michal Radomil Wisniewski

unread,
Jan 27, 2004, 6:48:20 AM1/27/04
to
Frankly, Jo'Asia, I don't give a f**k:

> kamila slawinska wystukała:
>
>> swoja droga, czymozna u was zobaczytelewizyjna
>> ekranizacje vonneguta 'harrison bergeron' z astinem wlasnie w roli
>> tytulowej?
>
> Za czasów telewizji RTL7 nadawali to wielce często.

Widziałem zanim przeczytałem i mi się bardzo. (Jak już przeczytałem to nadal
:)

--
I told you I was hardcore ... m.

Wągrowski Konrad

unread,
Jan 28, 2004, 10:02:27 AM1/28/04
to
> -----Original Message-----
> From: Monkbert [mailto:monkbert...@poczta.onet.pl]
> Sent: Monday, January 26, 2004 11:18 PM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni
>
>
> Konrad Wągrowski:
> > Monkbert:
>
> > O, Monkbert, Ty zyjesz? A juz Cie ostatnio z Kamila pochowalismy...
>
> Dziękując za ciepłe powitanie jednocześnie uprzejmie
> informuję, iż to nie byłem ja :].

Kurcze, musimy odkopac zwloki i sprawdzic kto to byl w takim razie...



> [...]
> > Masz slusznosc, cokolwiek to wszystko znaczy. ;-)
> > Ale ja jeszcze dodam to, co mi sie mocno po "TTT" narzucalo -
> > mocniejsze niz u Tolkiena polozenie nacisku wlasnie na
> > odpowiedzialnosc rzadzacych za poddanych, odwaga i lojalnosc,
> > przyjazn. Dzieki temu np. Theoden dostaje tez chyba
> wyrazistsza role
> > niz to bylo w ksiazce.
>
> Ogólnie jest kilka momentów w których Jackson i spółka
> bardzo sprawnie poprawiają Tolkiena (jak właśnie nieco
> bardziej wyrazisty Theoden, Faramir), choć jest i kilka w
> których IMO utracili wewnętrzną logikę zdarzeń z tekstu
> oryginalnego (i w tym przypadku głównie gryzie mnie w odbiór
> bitwa z ROTK :) ).

Rozwin temat?

Oprocz wspomnianych, dla mnie zmiany na plus - trojkat Eowina-Aragorn-Arwena
(kurcze, o tym, ze Aragorn mial narzeczona na niego czekajaca skumalem
podczas pierwszej lektury dopiero podczas koronacji), Legolas, Faramir,
Theoden, watek Helmowego Jaru.

Na minus - Frodo (znajomi zwrocili mi uwage, ze filmowy Frodo jest jak
tobolek, popychany z lewa w prawo, lecacy jak ta cma do Nazguli, demonow,
upiorow i wszelakiego zla, kopniakami powstrzymywany przez Sama i Golluma),
Denethor, krol Nazguli (i znow powolam sie na specjalistow - scena rozbicia
bramy Mordoru Grondem i konfrontacji Gandalfa z Upiorem numer 1 w ksiazce
powala, a ze jest tez bardzo filmowe - dziwne, ze Jackson jej nie wzial).

Postacie Merry'ego i Pippina zostaly na szczescie uratowani w "Powrocie
Krola". A na osobnego buziaka zasluzyl Jackson za scene ich rozstania.



> [...spójność i kompletność kinowej Drużyny vs TTT und ROTK...]
>
> > Wydaje mi sie, ze rzecz w tym, ze FotR jest filmem generalnie
> > jednowatkowym, liniowym, prostszym i dlatego spojniejszym.
>
> No więc (że tak niegramatycznie zacznę :) ) IMO nie o
> to chodzi. TTT dla mnie uzyskał ten sam (a nawet w sumie
> większy, biorąc właśnie pod uwagę rozbicie fabuły na kilka
> wątków) poziom harmonijności opowieści w wersji rozszerzonej
> na DVD, który Drużyna w moim odbiorze miała już w kinie.
> Zatem to nie jest IMVHO problem wątkowości, lecz zbytniego
> poszatkowania filmu w wersji kinowej.

Ktore moze wynikac wlasnie z wiekszej ilosci watkow (wiecej watkow - ciecia
bardziej bolesne). W sumie szkoda, ze nie zalozyli, ze widz na dobrym filmie
moze wytrzymac pol godziny dluzej (o ile nie kupil do kina duzej coli). Jak
trafnie zauwazyl w swych wspomnieniach Milos Forman - czasem wyciecie jednej
sceny spowoduje, ze film bedzie sie dluzyl, a dodanie kilku innych doda mu
plynnosci i skroci w odbiorze widza.

> > Natomiast za cene
> > wielowatkowosci i utraty zwartosci, w nastepnych czesciach film
> > zyskuje "epicki oddech", za ktorym ja (i chyba Kamila tez)
> przepadam.
>
> Ależ wodzu, co wódz. Ja chętnie wcinałbym epicki oddech
> na śniadanie, obiad i kolację; jednakże IMO w TTT problemem
> nie była epickość lecz poszarpanie fabuły, ścieżki dźwiękowej
> i wątków, które to elementy w wersji DVD ułożyły się dla mnie
> w całkowicie spójną i harmonijną całość.

Moja, z zona, rozmowa po kinowych Dwoch Wiezach - "Skad sie, do cholery,
wzial ten kon, Brego?".



> > Ale i tak
> > uwazam, ze wszystko jest tu i tak naprawde niezle sklejone -
> > przynajmniej nie tracilem na dlugie minuty zainteresowania
> akcja jak
> > "M: Rewolucjach" (ktore i tak nie sa tak zlym filmem, jak
> mowia, ale
> > dobrym tez nie sa :).
>
> Przy pierwszym seansie ROTK prawie nie mogłem patrzeć
> na bitwę, przy drugim (gdy już wiedziałem co mnie czeka) było
> znacznie lepiej :).

To tez musisz rozwinac.



> [...]
> >> Nie mówmy hop, przyjdzie Hannibal ante portki i wyrówna ;).
> > Na Olifantach przez Alpy?
>
> Się śmiej. Gdzieś mi przemknęło przed oczyma głowy
> mojej, iż Van Benzin vel Vin Diesel ma grać Hannibala. Jak na
> olifanty to może być za szybko, za wściekle i do tego w
> kategorii kina XXX ;))). W każdym razie liczę skrycie na coś
> w rodzaju szwarceneggerowskiego hamleta.
>
> --
> Monkbert

Czekaj, czekaj - ale mowisz o jakims zaklepanym projekcie? Nie myslisz z
Hannibalem Lecterem?

Wągrowski Konrad

unread,
Jan 28, 2004, 10:40:09 AM1/28/04
to
> -----Original Message-----
> From: kamila slawinska [mailto:kam...@askme.for.it]
> Sent: Tuesday, January 27, 2004 3:35 AM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni
>
>
> On 26 Jan 2004 14:30:44 +0100, "Monkbert"
> <monkbert...@poczta.onet.pl> wrote:
>
> MOKBERT!!! ty zyjesz!!!!!

Wlasnie... Cale kopanie na nic...

> w pierwszej czesci owszem, wszyscy wedruja i w kazdym
> epizodzie widac,z e to wedrowanie ma w sam raz ladu i skladu
> - ale postacie sa jakby amorficzne, mimo wszystkich roznic
> ras, jezykow i obyczajow. w TTT ta szara masa druzyny
> pierscienia rozbija sie na indywidualnosci, z ktorych kazda
> musi udowadniac, z czego jest zrobiona i na co ja stac.
> przezs to emocjonalnie ta czesc dziala MZ najbardziej ze wszystkich.

Ale jednak Merry i Pippin dostali te swoje 5 minut w czesci trzeciej
dopiero. Z tym, ze dal im je Tolkien, a nie Jackson. Sam Jackson co nieco im
odebral w pierwszych dwoch pierwszych filmach, ale w trzecim zwrocil w
dwojnasob.



> nie mowiac o tym, ze w TTT najmniejjest nadziei dla calego
> srodziemia, a walka podejmowana przez bohaterow jest wyczynem
> tylez bohaterskim, co pelnym desperacji. moze to bardzo
> polski syndrom gloryfikowania bohaterow spraw przegranych i
> beznadziejnych, ale przez to TTT mnie krecilo - i kreci nadal
> - jak zadna z innych czesci

A czy to nie Anglicy wymyslili, ze "Dzentelmen zajmuje sie tylko przegranymi
sprawami"?

Ale fakt - atmosfera osaczenia, braku szans, walki do konca, aby umrzec w
chwale, a nie wygrac, jest doskonale prezentowana (Theoden przed szarza
Rohanu "Death! Death!", przemowienie Aragorna "This not this day!", i
oczywiscie Gimli "Certain death? Small chance for success? What are we
waiting for?". :-)

I tu jedna rzecz, w ktorej zmiana Jacksona byla bardzo korzystna dla filmu -
przeniesienie Armii Umarłych na Pola Pelennoru jest jedynym uzasadnieniam
dlaczego mozliwe bylo zwyciestwo nad silami Mordoru i Haradu.

> >Też nie mam problemów z tą scena, nie licząc tego, że wygląda jakby
> >Szeloba wbiła mu się w korpus, a przeca wciąż miał na sobie
> koszulkę,
> >której nie przebił troll jaskiniowy za pomocą duuużej włóczni :)).
>
> w sumie po chwili namyslu dochodze do wniosku, zeniestety
> ludzie (i pewnie hobbity tez) zwykle nie wygladaja
> najmadrzej w takich sytuacjach, wiec moze cale topieninei sie
> bylo calkiem na miejscu.

Nie chcielismy Ci tego mowic. ;-)

> pozdrowienia,
> kamila

Pozdrawiam

Wągrowski Konrad

unread,
Jan 28, 2004, 11:00:02 AM1/28/04
to
> -----Original Message-----
> From: kamila slawinska [mailto:kam...@askme.for.it]
> Sent: Tuesday, January 27, 2004 4:08 AM
> To: pl-hum...@newsgate.pl
> Subject: Re: Noworocznie o filmach z ostatnich tygodni
>
>
> On 26 Jan 2004 12:46:47 +0100, Konrad.W...@telekomunikacja.pl
> (Wągrowski Konrad) wrote:
> >Nic dodac, nic ujac. Mialem to wrazenie juz po "Dwoch
> wiezach" ze sila
> >tego filmu jest bardzo wyraziste odwolanie sie do prostych idealow,
> >starych wartosci - odwagi, odpowiedzialnosci, przyjazni,
> lojalnosci. To
> >jest bardzo mocno akcentowane i to sie wlasnie podoba, bo odrywa od
> >smutnej rzeczywistosci.
>
> moja mama ma taka teorie - bardzo MZ nieglupia - ze w ogole
> fantastyke wynaleziono po to, zeby sie nie wstydzic mowic o
> bardzo prostych i waznych rzeczach, ktore umieszczone we
> wspolczesnej, realnej scenerii wygladalyby troche kiczowato.
> i to nie o to chodzi nawet,z e takich peiknych, prostych
> rzeczy nie ma w rzeczywistosci - tyle tylko, ze ludzie
> najczesciej czuja sie zaklopotani, muszac je zauwazac czy
> wprost o nich mowic.

Czy jest na sali ktos, komu ciarki szly po plecach, gdy Theoden mowi "And
Rohan will answer", gdy rycerze Rohanu krzyczeli "Death!" (czy jednym z nich
nie byl czasem znow Jackson?) i gdy Aragorn wolal "This is not this day!" ?

> >Co ciekawe, wiekszosc zajadlych tolkienistow uwaza "Druzyne" za film
> >swietny, a nastepne czesci za duze rozczarowanie...
>
> to cieakwe. a dlaczego tak sadza?

Generalnie to co mowil Monkbert - brak spojnosci i momentami logiki. Poza
tym nie lezaly im zmiany, ktorych jednak wiecej bylo w TTT i RotK. Inaczej
mowiac - dyskwalifikowali filmy za 10% grzechow jakie mialy pierwsze
"Gwiezdne Wojny". :-) Ogolnie mowiac mowia - dobry film, fatalna
ekranizacja.



> >Majstersztykiem bylo zrobienie gwiazdy i jednego z
> >ulubionych bohaterow dla szerokiej publicznosci z najnudniejszego
> >czlonka Druzyny Pierscienia. Jackson mial chyba lepszy pomysl na
> >Legolasa niz Tolkien...
>
> jedno wiem: trzeba byc straszliwie zakoczanym w trylogii
> trolkiena, zeby dojsc ddo wniosku,ze taki dretwy koles,
> sadzacy drewaniane teksty, moze robic takie fajowe fikolki :)

I tak ladnie wygladac... :-)



> >Aktorsko naprawde nie mam nic do zarzucenia i nie wyobrazam sobie
> >lepszego Gandalfa, czy Aragorna. A w trojce przekonali mnie
> do siebie
> >nawet Dominic Monaghan, Billy Boyd i Elijah Wood.
>
> monahan podobal mi sie od poczatku - idelanie sie wpasowal w
> moja wizje merry'ego jako cwanego (jak na hobbita) zawadiaki.
> boyd doskonale sie wczul w role pippina, ktory - choc z
> kosciami poczciwy -jest niestety MZ kompletnym idiota. elijah
> wood bardziej mi sie podobal jako frodo beztrosko-wyprawowy
> niz jako zelfialy, zmeczony frodo z ROTK. ale jakos tam
> zzylam sie z nim przez te trzy lata. doszalu natomiast
> doprowadzal mnie sean astin - i dopiero na spotkaniu z
> aktorami ostatnio doszlam downiosku,ze ten astin to jest

> bardzo fajna i bystra osoba... swoja droga, czymozna u was

> zobaczytelewizyjna ekranizacje vonneguta 'harrison bergeron'
> z astinem wlasnie w roli tytulowej?

Tak jak pisala Jo'Asia - nie bylo problemu, kablowa telewizja puszczala
kilkukrotnie, ja widzialem. :-) Z Vonnegutem to nie mialo az tak wiele
wspolnego ;-) ale film zaskakujaco przyzwoity, a Astin naprawde niezly.



> >Watek Eowiny jest super - szkoda tylko, ze w tej wersji
> zostal az tak
> >nieladnie niedomkniety.
>
> to prawda, w pewnym momencie mialam wrazenie,ze - nie tylko
> wzgledem tego watku zreszta - ostatnie pol godziny to jest
> juz 'jak nie wiecie, o co chodzi, zapytajcie swoich kolegow,
> ktorzy zanaja powiesc a pamiec'. no ale wersja DVD ma trwac
> ponad 4 godziny,wiec pewnie dostaniemy w niej wszytsko,czego
> w kinowej zabraklo.

I wszyscy na to liczymy (kurcze, jak przypomne sobie na co liczylem przed
"Rewolucjami"...) ;)



> >Denethor w ksiazce jest postacia tragiczna, w filmie groteskowa.
> >Ksiazkowy nie zrobilby z siebie zywej, skaczacej pochodni.
>
> mnie on tak irytowal swoja bezmyslnoscia i brakiem
> elementarnego szacunku dla faramira (swojego chlopa),ze nie
> widzialam w nim nic tragicznego, ot, wstretny, pyszny staruch
> bez serca, ktory dostal to, na co zasluzyl.

W ksiazce, czy w filmie?

> >Palantir - wlasnie - Sauron zna na koniec filmu Aragorna -
> niby skad,
> >skoro ten nie spojrzal w Palantir?
>
> monkbert mowi, ze spojrzal!

Wcale nie! Tylko zlapal! A nie bylo tak jak w ksiazce, ze Aragorn wychodzi
po nocy, oczy podkrazone, chod chwiejny, wlos potargany i mowi, ze patrzyl w
palantir i gadal z Nieprzyjacielem.

> >A ja anzym ludzi, ktorzy sie naprawde przestraszyli. :-)
>
> serio? czego? ze kichnie i ich zarazi szelobaidsem albo innym
> szelobebolem? :)

No, podskoczyli, jak wtedy gdy Gremlin wyskakuje z szafki kuchennej...



> >cala BnPP powinny odbywac sie w mroku, a nie przy jasnym swietle
> >slonecznym.
>
> powiedzialbys to w oczy andrew lesnie'mu? :))

Jakbym mial okazje... :-) Bo to jednak mnie troche irytowalo.



> >Tak jest - Jackson mial przewage mozliwosci wykorzystania olifantow,
> >trolli i innych i ja wykorzystal. Zadna Troja teraz mu nie ma szans
> >podskoczyc w tym wzgledzie.
>
> to chyba nie o to nawet chodzi. co prawda, jak wspominam
> rozmach tej sceny, przypomina mi sie zaraz 'ruchome obrazki'
> pratchetta i 'tysiac sloni':)... ale wydaje mi sie, ze nie
> sam rozmach tu pracuje, tylko budowana przez wszystkie trzy
> czesci emocjonalna wiez widza z ludami srodziemia. nie
> sadze,zeby za naszego zycia wylagl sie rownei monumentalny
> projekt, w ktorym zylbys przez trzy razy po trzy godziny (a w
> sumie to trzy lata!) losami jakiejs spolecznosci, by w koncu
> zobnaczyc ja zjednoczona w chwili, od ktorej zalezy cala jej
> przyszlosc. tego sie w dwie godziny zrobic nie da, nie
> popadajac w jakies straszne uproszczeni, ktore pozniej
> zabrzmia po prostu falszywie,kiedy dojdzie do kulminacyjnej walki.

Ladnie powiedziane.

Pozdrawiam
Konrad

agnieszka

unread,
Jan 28, 2004, 1:00:31 PM1/28/04
to
On Wednesday, January 28, 2004 5:00 PM Wągrowski Konrad wrote:

>> moja mama ma taka teorie - bardzo MZ nieglupia - ze w ogole
>> fantastyke wynaleziono po to, zeby sie nie wstydzic mowic o
>> bardzo prostych i waznych rzeczach, ktore umieszczone we
>> wspolczesnej, realnej scenerii wygladalyby troche kiczowato.
>> i to nie o to chodzi nawet,z e takich peiknych, prostych
>> rzeczy nie ma w rzeczywistosci - tyle tylko, ze ludzie
>> najczesciej czuja sie zaklopotani, muszac je zauwazac czy
>> wprost o nich mowic.

o, ja mam taka sama teorie! :-)

> Czy jest na sali ktos, komu ciarki szly po plecach, gdy Theoden mowi
> "And Rohan will answer", gdy rycerze Rohanu krzyczeli "Death!" (czy
> jednym z nich nie byl czasem znow Jackson?) i gdy Aragorn wolal "This
> is not this day!" ?

ja, ja! ale mnie te ciarki zaczely chodzic jak sie ogniska pomiedzy Minas
Tirith a Edoras zaczely zapalac :-)

pozdrawiam,
agnieszka

--
Typos: The Greek god of spelling errors

kamila slawinska

unread,
Jan 29, 2004, 12:38:56 AM1/29/04
to
On 28 Jan 2004 16:40:09 +0100, Konrad.W...@telekomunikacja.pl
(Wągrowski Konrad) wrote:

>Wlasnie... Cale kopanie na nic...

no to teraz trzeba to oblac! nie na codzien taka okazja :)

>Ale jednak Merry i Pippin dostali te swoje 5 minut w czesci trzeciej
>dopiero. Z tym, ze dal im je Tolkien, a nie Jackson. Sam Jackson co nieco im
>odebral w pierwszych dwoch pierwszych filmach, ale w trzecim zwrocil w
>dwojnasob.

no i bardzo dobrze, bo w ten sposob uszarpal odrobine miejsca dla
postaci,bez ktorych caly drugiplan bylby plaski i pozbawiony
charakteru - dla theodena, eowiny, a nade wszystko faramira, ktory w
filmie jest duzo fajniejszy niz w ksiazce.

>A czy to nie Anglicy wymyslili, ze "Dzentelmen zajmuje sie tylko przegranymi
>sprawami"?

hmm, mnie sie wydawalo, ze to o polakach mowia, ze wszyscy nasi
bohaterowie narodowi przegrywali swoje wojny...

>Ale fakt - atmosfera osaczenia, braku szans, walki do konca, aby umrzec w
>chwale, a nie wygrac, jest doskonale prezentowana (Theoden przed szarza
>Rohanu "Death! Death!", przemowienie Aragorna "This not this day!", i
>oczywiscie Gimli "Certain death? Small chance for success? What are we
>waiting for?". :-)

moze ja jestem jakas nienormalna, ale z calej trylogii najmocniej mnie
gesioskorkuje marsz entow na isengard. moz edlatego,ze w ich wypadku
jacksion najwyrazniej pokazuje, jacy mimo swego olbrzymiego wzrostu sa
delikatni i jak latwo im zrobic skuteczna krzywde. zawsze
podejrzewalam,ze rosliny tez maja uczucia, ergo: wegetarianie wcale
nie sa lepsi od miesozercow :))

ale fakt, te fragmenty o ktorych mowisz sa tuz zaraz za entami. moze
jeszcze za scena zapalania ogni na gorach. uhhhhh!

>I tu jedna rzecz, w ktorej zmiana Jacksona byla bardzo korzystna dla filmu -

>przeniesienie Armii Umarłych na Pola Pelennoru jest jedynym uzasadnieniem


>dlaczego mozliwe bylo zwyciestwo nad silami Mordoru i Haradu.

ale za to troche ucierpiala na tym atmsfera oczekiwania i nawet
paniki, ktora pamietam z ksiazki - kiedy to wszyscy obroncy czekaja na
aragaoprna iczekaja,a on nie wraca, i pojawia sie dopiero, gdy
wszyscy juz kompletnie stracili nadzieje... no ale z kategorycznymi
sadami na ten temat poczekam, az obejrze RotK jeszcze raz.

a poki co po raz drugi obejrzalam sobie 'heavenly creatures' i jestem
absolutnie uurzeczona patentem z orsonem wellesem. ten PJ to ma
leb!!!

pozdrowienia,
k
--
"Whenever you find yourself on the side of the majority, it's time to pause and reflect."-Mark Twain

kamila slawinska

unread,
Jan 29, 2004, 12:54:07 AM1/29/04
to
On 28 Jan 2004 17:00:02 +0100, Konrad.W...@telekomunikacja.pl
(Wągrowski Konrad) wrote:

>Generalnie to co mowil Monkbert - brak spojnosci i momentami logiki. Poza
>tym nie lezaly im zmiany, ktorych jednak wiecej bylo w TTT i RotK. Inaczej
>mowiac - dyskwalifikowali filmy za 10% grzechow jakie mialy pierwsze
>"Gwiezdne Wojny". :-) Ogolnie mowiac mowia - dobry film, fatalna
>ekranizacja.

czyli decyduja wzgledy religijno-doktrynalne, a nie faktyczne
posuniecia jacksona, tak w gruncie rzeczy :)

>> jedno wiem: trzeba byc straszliwie zakoczanym w trylogii
>> trolkiena, zeby dojsc ddo wniosku,ze taki dretwy koles,
>> sadzacy drewaniane teksty, moze robic takie fajowe fikolki :)

>I tak ladnie wygladac... :-)

ladnie? hmm, na pewno wyglada czysciej niz reszta druzyny, niezaleznie
od okolicznosci. hihi, dokladnie go sobie wyobrazam jako jednego z
prezenterow 'queer eye for a straight guy': "so you like my shoes,
dear? two words, hon': manolo blahnik! you need _quality_ footware if
there's some serious ork ass to kick." albo: "you've got a handicap.
unnatural fibers are hurting you!"*

>> mnie on tak irytowal swoja bezmyslnoscia i brakiem
>> elementarnego szacunku dla faramira (swojego chlopa),ze nie
>> widzialam w nim nic tragicznego, ot, wstretny, pyszny staruch
>> bez serca, ktory dostal to, na co zasluzyl.
>
>W ksiazce, czy w filmie?

i tu, i tu. w filmie podobalo mi sie, ze PJ katnal ze bulszit z calym
tym jego obledem i bebechowymi mekami - i od razu pokazal go takeigo,
jakim zawsze mi sie wydawal :)

>Wcale nie! Tylko zlapal! A nie bylo tak jak w ksiazce, ze Aragorn wychodzi
>po nocy, oczy podkrazone, chod chwiejny, wlos potargany i mowi, ze patrzyl w
>palantir i gadal z Nieprzyjacielem.

no wlasnie, ale to bardzo niefilmowy moment. spowalnialby te sekwencje
w bardzo nieprzyjemny sposob.

>> powiedzialbys to w oczy andrew lesnie'mu? :))
>Jakbym mial okazje... :-) Bo to jednak mnie troche irytowalo.

no nie mow! ludzie sa bez serca. jak bede miala chwile, moze
zeskanuje i podesle ci artykul z american cinematographer o kreceniu
RotK< jak poczytasz, ile sie chlopak nameczyl, to moz eci przejdzie
ochota na takie tortury. BTW na ich stroniejest maly artykul o
miniaturach do trzeciej czesci, tez bardzo ciekawy
(http://www.theasc.com/magazine/)

pozdrowienia,
k

(* - to akurat autentyczny cytat z QEfaSG)


--
"Whenever you find yourself on the side of the majority, it's time to pause and reflect."-Mark Twain

Monkbert

unread,
Jan 29, 2004, 8:23:14 AM1/29/04
to
Konrad Wągrowski:
> Monkbert:


> Kurcze, musimy odkopac zwloki i sprawdzic kto to byl w takim razie...

Mam nadzieję, że to był płytki grób :).

[...Jackson, Tolkien, bitwa, logika...]
> Rozwin temat?

W skrócie, gdyż chyba wszystkie tego typu zarzuty pojawiły się już z milion
razy w dyskusjach na temat ROTK (szczególnie na syffie): AFAIR w książce bitwa w
całości opisana jest z pewną wewnętrzną logiką - kawaleria Rohanu atakuje z
flanki, rozbija orków, kontratak kawalerii Haradrimu, ponowna szarża Rohanu,
śmierć Theodena, ranna Eowina zabija Nazgula, Polimer (Eomer ;) ) znajduje
"zwłoki" siostry, dostaje desperackiego szału (okrzyk bojowy "Śmierć!") i
dokonuje samobójczej acz walecznej szarży, za kawalerią kontratakują w
niewielkiej liczbie i w roli mobilnych umocnień olifanty/mumakile (konie boją
się olifantów, kawaleria nie może się do nich zbliżyć), chroniące resztę odwodów
haradrimskich oraz piechotę innych nacji, które to odwody zdobywają powoli
przewagę, bitwę ratuje przybycie Aragorna na statkach z posiłkami z innych miast.
W filmie mamy od razu niby-desperacką szarżę (okrzyk bojowy "Śmierć!" - jakoś
dziwnie wyglądał dla mnie minirycerzyk w postaci Meriadoka drący się "śmierć",
siedząc [prawie] na kolanach miłej blondynki, która też ryczy "śmierć" ;))) ),
która roznosi w pył te biedne, małe, pokręcone orki ;), po czym z niewiadomo
skąd pojawia się kontratak olifantów, które swoją przydatność bojową pokazały
nie tylko u Hannibala :) ale również w TTT gdzie grupa łuczników wyłącza z walki
olifanta i jego załogę w ciągu 30 sekund ostrzału :); po czym Theoden zarządza
szarżę na obiekty 15-20 razy większe niż człowiek na koniu, mimo iż z tak
wielkim i nieopancerzonym celem powinni rozprawić się łucznicy, zaś same w sobie
olifanty w liczbie 20-30 nie są w stanie zagrozić miastu; po czym bitwę ratuje
zgraja mapeto-podobnych Umarłych, któych król raz ma nos a raz nie ma :))). To w
skrócie tyle, bo o braku fosy w twierdzy położonej tuż przy wielkiej rzecze nie
wspomnę, jak i o kompletnej pustce na przedmurzu miasta jak i na całych Polach,
czego zarówno w książce jak i w logice gospodarczej ekspansji ludzkiej znaleźć
sie nie da :).
Reasumując - takie tam popierdułki, które za drugim razem nie dały mi się już
specjalnie we znaki. Zresztą równie amilitarna i alogiczna była obrona Helm's
Deep, więc nie ma się co dziwić (jedynie nieco drażniło mnie mówienie w
dodatkach i do Drużyny DVD jak i TTT DVD, iż Jackson uzyskał efekt prawdziwego
filmu wojennego ;))) ).

> Oprocz wspomnianych, dla mnie zmiany na plus - trojkat Eowina-Aragorn-Arwena
> (kurcze, o tym, ze Aragorn mial narzeczona na niego czekajaca skumalem
> podczas pierwszej lektury dopiero podczas koronacji), Legolas, Faramir,
> Theoden, watek Helmowego Jaru.

W wersji DVD jak najbardziej (z lekkim wyjątkiem Helm's Deep).



> Na minus - Frodo (znajomi zwrocili mi uwage, ze filmowy Frodo jest jak
> tobolek, popychany z lewa w prawo, lecacy jak ta cma do Nazguli, demonow,
> upiorow i wszelakiego zla, kopniakami powstrzymywany przez Sama i Golluma),
> Denethor, krol Nazguli (i znow powolam sie na specjalistow - scena rozbicia
> bramy Mordoru Grondem i konfrontacji Gandalfa z Upiorem numer 1 w ksiazce
> powala, a ze jest tez bardzo filmowe - dziwne, ze Jackson jej nie wzial).

Zapewne będzie w DVD :) - ja naprawdę podchodze do kinowego ROTK jako dużego
trailera DVD. Co do Frodo - coś w tym jest, choć z drugiej strony to jak sądzę
może być efekt właśnie montażu - w kinowej wersji TTT Frodo co 30 sekund miał
'orgazm' ;) w postaci wpływu piersćienia a poza tym nie robił nic :), dzięki
rozszerzeniu ilości scen w DVD mój negatywny odbiór jego postaci znacznie się
polepszył. Zatem oglądając trylogię Jacksona w całości w wersjach rozszerzonych
być może będzie można znacznie poprawić ocenę tej postaci. Podobnie z Denethorem
- jak sądzę padł ofiara braku czasu, więc Jackson poszedł na duży skrót, zresztą
akurat dla mnie niespecjalnie zły - włącznie ze sceną posiłku, uważaną często za
przesadzoną, w której Denethor to bestia zjadająca swoje dzieci (bo przecież
Faramir to nie jedyna ofiara jego ambicji).

[...]


> Ktore moze wynikac wlasnie z wiekszej ilosci watkow (wiecej watkow - ciecia
> bardziej bolesne). W sumie szkoda, ze nie zalozyli, ze widz na dobrym filmie
> moze wytrzymac pol godziny dluzej (o ile nie kupil do kina duzej coli). Jak
> trafnie zauwazyl w swych wspomnieniach Milos Forman - czasem wyciecie jednej
> sceny spowoduje, ze film bedzie sie dluzyl, a dodanie kilku innych doda mu
> plynnosci i skroci w odbiorze widza.

I znowu nic dodać, nic ując :).

[...]


> Moja, z zona, rozmowa po kinowych Dwoch Wiezach - "Skad sie, do cholery,
> wzial ten kon, Brego?".

Dokładnie :). W pierwszym momencie w kinie zacząłem kombinować, że może
nieprzytomny Aragorn mówi do nachalnego zwierza coś w stylu elfiego
"przepraszam, to mój nos, uprzjmie proszę odejdź" or kompatible/dosadne ;) tylko
tłumacz nie zajarzył ;))).

[...]


>> Przy pierwszym seansie ROTK prawie nie mogłem patrzeć
>> na bitwę, przy drugim (gdy już wiedziałem co mnie czeka) było
>> znacznie lepiej :).
> To tez musisz rozwinac.

Generalnie napisałem powyżej. Zresztą najchętniej powróciłbym do tego po wersji
DVD :).



>> Się śmiej. Gdzieś mi przemknęło przed oczyma głowy
>> mojej, iż Van Benzin vel Vin Diesel ma grać Hannibala. Jak na
>> olifanty to może być za szybko, za wściekle i do tego w
>> kategorii kina XXX ;))). W każdym razie liczę skrycie na coś
>> w rodzaju szwarceneggerowskiego hamleta.

> Czekaj, czekaj - ale mowisz o jakims zaklepanym projekcie? Nie myslisz z
> Hannibalem Lecterem?

Hannibal (i to ponoć The Conqueror), ma być gotowe na 2005. Dr [kropka] Lecter
Oliphant zresztą też brzmi dobrze :))).

--
Monkbert

A straight line may be the shortest distance between two points, but it is by no
means the most interesting.

Monkbert

unread,
Jan 29, 2004, 8:20:17 AM1/29/04
to
Kamila Sławińska:
> Monkbert:

> MOKBERT!!! ty zyjesz!!!!!

Tak przynajmniej sądzę :). I zrobię wiele, by ten stan utrzymać :).

[...ROTK...]


> odrywa cie to od rzeczywisosci, bo jest takie zlozone, misterne i
> dopracowane w najmniejszym szczegole, czy dlatego,ze takie niepodobne
> do rzeczywistosci dania codziennego?

Właściwie odrywa to niewłaściwe słowo - to raczej zabiera mnie do swojego
świata :). I chyba rzeczywiście głównym elementem jest dla mnie to, iż z każdego
milimetra taśmy emanuje - jak pisałaś wcześniej - fascynacja? miłość? do filmu,
do kina. To dla mnie jest prosta historia z gatunku "pierdułek opowiadanych przy
ogniksu" ;) dotyczących (również wspomnianych w tym wątku) wartości prostych i
ponadczasowych, której siła tkwi w niesamowitej uwadze poświęconej przez twórców
temu filmowi. Podobnie zresztą odbieram Tolkiena - przy całych tonach zarzutów
jakie można wobec jego ksiąg wytaczać, wszystko blednie na tle nieprzepartej
fascynacji dziećmi jego zakochanej w tym co tworzy wyobraźni :).
Zresztą mnie z reguły jakoś rzeczywistość dnia codziennego nie odpycha, tak
również nie odpychają mnie filmy dziejące się tu i teraz a sama
"nierzeczywistość" nie stanowi scpecjalnej zalety :).

[...]


>> Wracając do kinowej Drużyny - być może
>>źródłem jej (przez mnie odbieranej :)) doskonałości jest kwestia przedstawiona
>>przez Jacksona w dodatkach do DVD - z jego wypowiedzi wynika, iż scenariusz do
>>pierwszej części był gotowy (choć tworzony długo i przebudowywany) jako
>>właściwie całość w momencie rozpoczęcia produkcji. Z kolei pozostałe części
>>tworzone były w dużym stopniu na bieżąco. Zatem świetne zharmonizowanie
>>pierwszej części kinowej może jak sądzę wynikać z dopracowania scenariusza,
>>czego IMO zabrakło bardzo przy TTT.
> za to takie podejscie (scenarisz jako biblia swieta juz w momencie
> rozpoczecia zdjec) zaklada pewne skostnienie, a jackson zawsze
> podkreslal, ze lubi pracowac 'orientujac sie na aktora'.

Ha, ja jestem zachwycony jego działaniami - fantastyczną kopalnią cudownie
sympatycznych wrażeń i przy okazji informacji o procesie powstawania filmu jak i
o samym Jacksonie (czy raczej jego pracy) są dodatki do DVD. Jestem zatem fanem
jego 'spontanicznego' warsztatu (m.in. dzięki któremu jak sądzę ludzie zajmujący
się tworzeniem wizualnego efektu całości dawali z siebie 130% normy). I wersja
DVD TTT jest dla mnie kolejnym przykładem mistrzostwa filmowego, jednakże w
wersji kinowej IMO Jackson zbyt mocno 'dociął' strukturę filmu - nawet muzyka
zyskała dla mnie wiele dzięki przedłużeniu większości scen, nie mówiąc o linii
fabularnej czy też kontynuowania postaci pokazanych w Drużynie, o czym nieco
niżej :).

> oczywiscie,
> spojnosc i konsekwencja fabularna moga odrobine ucierpiec, ale za to
> zyskuje warstywa charakterystyki postaci - a dla mnie osobiscie to
> bylo wlasnie decydujace w przywiazywaniu sie do poszczegolnych czesci
> trylogii.

Szczerze mówiąc dla mnie to właśnie był problem - szczególnie w przypadku
Aragorna i Gandalfa, jako postaci dla mnie tracących wiele z wizerunku z drużyny
(głównie mam na myśli bladość Aragorna, który bez zdrowej opalenizny zaczyna
przypominać lamę ;), oraz totalną pierdołowatość i wręcz plastikową sztuczność
Gandalfa - zatem większość moich zarzutów dotyczy mniejszej dbałości o
ekspozycję szczegółów wizualnych i sprowadza się do braku czasu przy
postprodukcji i montażu :))) ) oraz Theodena (zbyt jednostronnie pierdołowaty),
Polimera (Eomera ;) - zbyt jednostronnie młodociany-zagniewany), Eowiny (zbyt
histeryczna), Arweny (kurde balans, nie mogła zachować wagi z I części?! :))) ).
W wersji rozszerzonej wszystkie IMO 'niekontynuacje wizualne' ;) stają się mniej
widoczne, a ekspozycja postaci znacznie bardziej spójna.

> w pierwszej czesci owszem, wszyscy wedruja i w kazdym epizodzie
> widac,z e to wedrowanie ma w sam raz ladu i skladu - ale postacie sa
> jakby amorficzne, mimo wszystkich roznic ras, jezykow i obyczajow. w
> TTT ta szara masa druzyny pierscienia rozbija sie na indywidualnosci,
> z ktorych kazda musi udowadniac, z czego jest zrobiona i na co ja
> stac. przezs to emocjonalnie ta czesc dziala MZ najbardziej ze
> wszystkich.

Masz sporo racji, ale zgodzę się z tym tylko w przypdaku rozważania wersji DVD
:). Zresztą to rzeczywiście są bardzo odmienne fabularnie filmy, więc obydwa
misie tak samo choć inaczej :).

[...]


> rzeczywiscie, zwlaszcza film #2 powstawal niejako w marszu,.a le na
> skutek tego np. znalazla sie w scenariuszu najgenialniejsza MZ cscena
> w calym filmie - monolog/dialog goluma z samym soba, dopisany przez
> fran walsh niemal na kolanie pod sam kniec pracy nad druga czescia.
> wyobrazasz sobie film bez tej sceny? bo ja juz nie.

To w ogóle zasługuje na osobny wątek - bo przeca bez Serkisa Walsh nie miałaby
nic do dopisania, a i Serkis wpadł do obsady dosyć nieoczekiwanie.

[...]


> w sumie po chwili namyslu dochodze do wniosku, zeniestety ludzie (i
> pewnie hobbity tez) zwykle nie wygladaja najmadrzej w takich
> sytuacjach, wiec moze cale topieninei sie bylo calkiem na miejscu.

Powiem tyle - dobry to film, w którym są tylko takie problemy :).

--
Monkbert

If history is to change, let it change. If the world is to be destroyed, so be
it. If my fate is to die, I must simply laugh.

kamila slawinska

unread,
Feb 3, 2004, 8:48:33 PM2/3/04
to
przepraszam, ze tak opozniam poscig, ale weekendy ostatnio takie
pracowite...

On 29 Jan 2004 14:20:17 +0100, "Monkbert"
<monkbert...@poczta.onet.pl> wrote:

>Ha, ja jestem zachwycony jego działaniami - fantastyczną kopalnią cudownie
>sympatycznych wrażeń i przy okazji informacji o procesie powstawania filmu jak i
>o samym Jacksonie (czy raczej jego pracy) są dodatki do DVD. Jestem zatem fanem
>jego 'spontanicznego' warsztatu (m.in. dzięki któremu jak sądzę ludzie zajmujący
>się tworzeniem wizualnego efektu całości dawali z siebie 130% normy). I wersja
>DVD TTT jest dla mnie kolejnym przykładem mistrzostwa filmowego, jednakże w
>wersji kinowej IMO Jackson zbyt mocno 'dociął' strukturę filmu - nawet muzyka
>zyskała dla mnie wiele dzięki przedłużeniu większości scen, nie mówiąc o linii
>fabularnej czy też kontynuowania postaci pokazanych w Drużynie, o czym nieco
>niżej :).

sadze, ze gdyby nie bylo wersji DVD, to bys sie tak samo zachwycal
werrsja theatrical :) MZ jest to typowy przyklad na slusznosc
przyslowia, ze lepsze jest wrogiem dobrego. przypuszczam tez,ze do
jeszcze inych wnioskow w ocenie poszczegolnych czesci dochodza
widzowie, ktorzy bohatersko obejrza wszytskie wresje kinowe
back-to-back (sa tacy na sali?).

>Szczerze mówiąc dla mnie to właśnie był problem - szczególnie w przypadku
>Aragorna i Gandalfa, jako postaci dla mnie tracących wiele z wizerunku z drużyny
>(głównie mam na myśli bladość Aragorna, który bez zdrowej opalenizny zaczyna
>przypominać lamę ;),

eeetam, wiodziales kiedy,z eby lama tak otwierala drzwi, wchodzac do
jakiegos pomieszczenia? :)
a gandalf zmienia sie, bo ma sie zmeinic - g. bialy (w odroznieniu od
g. szarego) robi sie bardziej ostojny i odleglejszy emocjonalnie w
odczuciu innych uczestnikow wyprawy, tolkien o tym pisze dosc
bezposrednio o ile pamietam.

> oraz Theodena (zbyt jednostronnie pierdołowaty),

etam. dla mnei to jedna z najlepszych postaci drugoplkanowych w calej
filmowej trylogii. nie mialam przez jeden moment watpliwosci, dlaczego
jego poddani za nim w ogien skocza. po prostu byl swoj chlop i tyle :)

>Polimera (Eomera ;) - zbyt jednostronnie młodociany-zagniewany), Eowiny (zbyt
>histeryczna), Arweny (kurde balans, nie mogła zachować wagi z I części?! :))) ).
>W wersji rozszerzonej wszystkie IMO 'niekontynuacje wizualne' ;) stają się mniej
>widoczne, a ekspozycja postaci znacznie bardziej spójna.

chyba bede musiala zlapac grype ptasia albo cos w tym rodzaju,zeby
wreszcie zrobic sobein ieuzasadniona trzydniowa przerwe w pracy i miec
czas obejrzec FORT i TTT jeszcze raz - w wersji krotkieji dlugiej.
doprawdy odczucia mam dokladnie przeciwne! ja wlasnie w FOTR mialam
wrazenie,ze postacie maja tyle do roboty, ze nie maja okazji nic o
sobie powiedziec/pokazac.

>To w ogóle zasługuje na osobny wątek - bo przeca bez Serkisa Walsh nie miałaby
>nic do dopisania, a i Serkis wpadł do obsady dosyć nieoczekiwanie.

wlasnie skonczylam jego ksiazke 'golum' - niewielka, ale bardzo
przyjemna publikacja, z ktorej nie tylko mozna sie dowiedziec troche o
technicznych aspektach pracy nad golumem, ale nade wszystko poczytac o
tym,jak serkis przygotowywal sie do tej roli jeszcze przed
rozpoczeciem zdjec. okazuje sie, ze to pelna geba method actor, a
pierwsze rozdzialy, w ktorych mowa jest o zbieraniu materialow i
poszukiawniu motywacji dla postaci, ktora mial zagrac, naleza do
najciekawszych w ksiazce. nie mowiac juz o tym,z eobsmialam sie jak
norka, czytajac, jaka dedykacje dla andy'ego wypisal w swojej ksiazce
sir edmund hillary, ktory odwiedzil ekipe na planie...

>Powiem tyle - dobry to film, w którym są tylko takie problemy :).

swiete slowa, swiete slowa!

0 new messages