Dla niezorientowanych w dużym skrócie: "Sucker Punch" to taka
"Incepcja", która spotyka "Kill Bill". I spotyka "Delikatessen".
Niestety potem spotykają "Aniołki Charliego". I najwyraźniej "Aniołki
Charliego 2". Alternatywna hipoteza mówi, że Snyder chciał nakręcić swój
"Lot nad kukułczym gniazdem", ale wyszło takie coś, z czego aż się prosi
zrobić tematyczny pictorial w Playboyu.
Gdzieś w sieci widziałem podsumowanie recenzji "SP", że ten film nie
dzieje się w wyobraźni 20 letniej dziewczyny po przejściach -- bo jeśli
już, to są to fantazje napalonego czternastolatka. Niezwykle celne
spostrzeżenie. Dodam jeszcze, że ten czternastolatek zdecydowanie za
dużo czasu spędza przy xboksie i prawdopodobnie widział też jakiś film
erotyczny.
To co napisałem powyżej to jest to, co rzuca się w oczy w pierwszej
chwili. W drugiej chwili zacząłem się zastanawiać, czego używa Rocket do
modelowania włosów, że tak kapitalnie się układają w sekwencjach
walki. W trzeciej chwili człowiek próbuje rozebrać "Sucker Punch" na
części i przeanalizować, co tak naprawdę w tym filmie nie działa jak
powinno. Czemu Snyder pozostawia człowieka niewzruszonym. Postaram się
to zaraz wytłumaczyć.
Zanim jednak do tego dojdę, muszę podzielić się odrobiną rozgoryczenia.
Parę lat temu wychwalałem trzech reżyserów: Greengrassa, Nolana i
Snydera. Były to czasy Bourne'a, Lotu93, batmana, prestiżu, spartan i
watchmenów. To było jak odrodzenie hollywoodzkiego blockbustera. Kino
efektowne i niegłupie. Można było pokazywać je palcem i mówić, że jest
nadzieja. A potem, nagle, nieoczekiwanie zdarzają się takie rzeczy jak
"Incepcja", "Green Zone" i "Sucker Punch".
Czego najbardziej brakuje w "SP"? Czy jest to sensowna wciągająca
historia? Czy są to postaci z krwi i kości? A może zabrakło kogoś do
wygładzenia dialogów? Nie. Nie, nie tego brakuje najbardziej. Ktoś miał
taki zarzut, że w filmie nie ma głębi. Bingo. Ten film powinien być w
3d. I nawet nie chodzi mi teraz o to, że akurat miałem darmowe bilety na
dowolny seans 3d, a musiałem zapłacić żywą gotówką za seans. Chodzi o
to, że ten film byłby kapitalnym widowiskiem w 3d. Poczujcie klimat:
cztery laski w pełnym makijażu, pończochach, uzbrojone w broń
automatyczną i miecze samurajskie niszczą batalion steampunkowych
nazistów, a wszystko to z zeppelinami w tle. Eksplozje, akcja,
slow-motion -- praktycznie streszczam tu cały film. I to wszystko
dwuwymiarowe. Bez sensu. To jak wigilia bez prezentów. To
jak wakacje w domu. Jak fajny samochód bez kół i benzyny. Jak
amerykańska edycja Top Gear. Kompletnie bez sensu. To, że ten film nie
powstał w 3d, jest koszmarną pomyłką. I to jest największy problem "SP".
Brak głębi.
--
If this is what's cool now I think I'm done. I no longer have any
connection with this world.