Nie pomogło to, że biegłego próbowało wyznaczyć Stowarzyszenie Tłumaczy
Audiowizualnych, dopóki nie zapytałem, czy sąd wie, że jego prezesem i
założycielką jest pani Balcerek. Nie pomogło to, że powoływano inne osoby,
których kandydatura padała, kiedy wychodziło na jaw, że to kolejni znajomi.
Nie pomogło nawet to, że ostatecznie na biegłego to jednak nie ja, tylko
obie panie zaproponowały odpowiedniego specjalistę. Być może na drodze do
niekwestionowanego triumfu stanął fakt, że biegły zamiast ustosunkować się
do moich kilkudziesięciu przedstawionych błędów z 6 filmów wybrał raczej
drogę samodzielnej analizy 4 spośród 6 filmów i zgłosił do nich kilkaset
uwag, w tym do jednego sto. Na panewce spaliła także ostatnia próba nowego
wariantu obrony Chewbaki, polegająca na pisemnym skomentowaniu opinii
biegłego m.in. słowami "Kiedy wykonywałam to tłumaczenie w 2000 roku,
przeglądarki internetowe nie działały tak jak dziś i nie miałam skąd wziąć
znaczenia tego idiomu" (no shit!).
Tak czy inaczej, sprawa jest zakończona. Dziękuję wszystkim za wpłaty na
tajne konto w Szwajcarii. Dziękuję Bruce'owi Willisowi za to, że był dla
mnie role modelem w dzieciństwie. Dziękuję też J2P2 za wsparcie z innej
galaktyki. Do spokojnego zgonu brak mi już tylko wiedzy o tym kim jest
monkbert.
--
When they come tell them no.
> Jeśli ktoś jeszcze pamięta, że kiedyś o tym dyskutowaliśmy (w czasach, jak
> jeszcze tu dyskutowaliśmy, a nie tylko uroczyście milczeliśmy postradawszy
> wiarę, że monkbert kiedykolwiek nieopatrznie się zdemaskuje), to ogłaszam,
> że właśnie zakończyła się sprawa Balcerek/Deka vs. me. Wygrali
> przedstawiciele ciemnej strony mocy, która ma za zadanie utrudnienie pracy
> przyzwoitym kobietom, chcącym tylko normalnie obsługiwać zlecenia bez
> narażania się na ataki ze strony osób, które z nieznanych przyczyn
> postanowiły je zniszczyć. Czyli ja.
Jest jednak (czasem) sprawiedliwość na tym świecie!
--
Były polityk PO, a obecnie publicysta DZIENNIKA, nie może być
traktowany w taki sposób.
Wszystko to marność nad marnościami, baton przejęli
tłumacze-jumacze, wśród których w/w panie mogłyby
uchodzić za modelki rolne (choć zdarzają się i zacni).
> Wygrali przedstawiciele ciemnej strony mocy,
Gratulacje. A czego właściwie domagały się powódki?
Piotr Sawicki
> Nie pomogło nawet to, że ostatecznie na biegłego to jednak nie ja, tylko
> obie panie zaproponowały odpowiedniego specjalistę. Być może na drodze do
> niekwestionowanego triumfu stanął fakt, że biegły zamiast ustosunkować się
> do moich kilkudziesięciu przedstawionych błędów z 6 filmów wybrał raczej
> drogę samodzielnej analizy 4 spośród 6 filmów i zgłosił do nich kilkaset
> uwag, w tym do jednego sto.
No i fajn, gratulować, jednakowoż chciałbym mieć prawo do nazwania
dzieła artystycznego nieudanym gniotem nie dlatego, że biegły w nim
widzi 100 błędów, tylko dlatego, że mam takie zdanie i już.
MJ
Zapewniema Cię, że chciałbyś też jednak mieć prawo do obrony dobrego
imienia, gdy ktoś niesprawiedliwie oskarży Cię o coś, co utrudniałoby
Ci dalsze wykonywanie zawodu.
--
- Ratujcie mnie! Biją mnie Niemcy! Jesteście Polakami?
- Proszę, niech pan już po prostu wyjdzie...
> Wszystko to marność nad marnościami, baton przejęli
> tłumacze-jumacze, wśród których w/w panie mogłyby
> uchodzić za modelki rolne (choć zdarzają się i zacni).
Ale psucie od kogoś się zaczyna.
> Gratulacje. A czego właściwie domagały się powódki?
Dawno temu, kiedy jeszcze jedna z nich podobno wysyłała faks do FILMu z
pogróżkami, pisała o 90 tysiącach złotych. W pozwie sprzed 5 lat domagały
się zdaje się 30 tysięcy (nawet nie pamiętam dokładnie). Na początku sprawy
półtora roku temu wnioskowały już tylko o 10 tysięcy, a na końcu sprawy już
tylko o 3 tysiące złotych (po 1,5k na głowę). Ale dorzuciły do tego wniosek
o trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 5 lat "w ramach ochrony, żebyśmy
mogły normalnie pracować".
> No i fajn, gratulować, jednakowoż chciałbym mieć prawo do nazwania
> dzieła artystycznego nieudanym gniotem nie dlatego, że biegły w nim
> widzi 100 błędów, tylko dlatego, że mam takie zdanie i już.
No widzisz, ale to była sprawa z art. 212 KK, czyli o pomówienie. Specyfika
tego i następnego artykułu jest taka, że kto jeśli zarzut jest prawdziwy, to
nie ma pomówienia, ale JEDYNIE jeśli zarzut uczyniono niepublicznie. W
przypadku zarzutu uczynionego publicznie jego prawdziwość niczego nie
załatwia. Trzeba jeszcze udowodnić, że stawiasz "prawdziwy zarzut służący
obronie społecznie uzasadnionego interesu". Udowodnienie, że zarzut jest
prawdziwy to tylko pierwszy krok i do tego posłużyła opinia biegłego - żeby
pokazać, że nie jestem oszołomem, który nie kuma o czym pisze. Równie ważne
było udowodnienie, że kwestia poprawności tłumaczeń to sprawa społecznie
ważna, że społeczeństwo wie o niej niewiele i że przede mną nie rozpoczęto
na ten temat żadnej większej debaty.
A prawo do nazwania dzieła artystycznego gniotem masz na podstawie zupełnie
innych źródeł. Parę akapitów z mojej odpowiedzi na akt oskarżenia:
--
Dodatkowo wskazać należy, iż jak to określił Sąd Najwyższy - "niezbywalne
prawo do krytyki przysługujące każdemu z dziennikarzy" (postanowienie SN z
dnia 10 grudnia 2003 r., V KK 195/03) stanowi również jedną z podstawowych
wolności, wyrażoną w art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw
Człowieka i Podstawowych Wolności z 4 listopada 1952 r. (Dz. U. z 1993 r. Nr
61, poz. 284; Konwencja weszła w życie w stosunku do RP w 9 stycznia 1993 r
.) oraz w art. 54 ust. 1 Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. Nr 78,
poz. 483).
W świetle dyspozycji art. 41 prawa prasowego - "(.) publikowanie rzetelnych,
zgodnych z zasadami współżycia społecznego ujemnych ocen dzieł naukowych lub
artystycznych albo innej działalności twórczej, zawodowej lub publicznej
służy realizacji zadań określonych w art. 1 ustawy i pozostaje pod ochroną
prawa."
Zgodnie zaś z utrwaloną doktryną prawa karnego "nie wyczerpują znamion
zniesławienia oceny formułowane w ramach krytyki naukowej, artystycznej".
(Komentarz do kodeksu karnego pod redakcja Andrzeja Marka, Warszawa 2004 r.,
str. 475).
Stanowisko to znajduje potwierdzenie w orzecznictwie Sądu Najwyższego, który
wskazywał, iż "nie stanowią zniesławienia oświadczenia i wypowiedzi będące
realizacja uprawnień opartych na prawie. Dotyczy to w szczególności
krytycznych ocen zawartych w (.) krytyce artystycznej, naukowej itp." (wyrok
SN z dnia 23 maja 2002 r., V KKN 435/00).
--
>> Wszystko to marność nad marnościami, baton przejęli
>> tłumacze-jumacze, wśród których w/w panie mogłyby
>> uchodzić za modelki rolne (choć zdarzają się i zacni).
>
>Ale psucie od kogoś się zaczyna.
>
>> Gratulacje. A czego właściwie domagały się powódki?
>
>Dawno temu, kiedy jeszcze jedna z nich podobno wysyłała faks do FILMu z
>pogróżkami, pisała o 90 tysiącach złotych. W pozwie sprzed 5 lat domagały
>się zdaje się 30 tysięcy (nawet nie pamiętam dokładnie). Na początku sprawy
>półtora roku temu wnioskowały już tylko o 10 tysięcy, a na końcu sprawy już
>tylko o 3 tysiące złotych (po 1,5k na głowę). Ale dorzuciły do tego wniosek
>o trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 5 lat "w ramach ochrony, żebyśmy
>mogły normalnie pracować".
No to dlaczego w zawieszeniu?...
A na serio: ja rozumiem - partaczyć. Ja rozumiem - wierzyć, że własne
partactwo jest dobrą robotą. Ja rozumiem - zabrać taki spór do sądu.
Ale sugerować karę więzienia (choćby i w zawiasach) to jednak
przegięcie poza granice tolerancji.
--
Maciej Bójko
maciej...@gmail.com
Od tej katechetki, która w szkole podstawowej prowadzi przedmiot
,,jęz. ang.'' po samodzielnym przebrnięciu przez dwie klasy tegoż
(nic nie zmyśliłem). Szkoda że nie ma więcej takich rzeczy jak Muzzy.
> na końcu sprawy już tylko o 3 tysiące złotych (po 1,5k
> na głowę). Ale dorzuciły do tego wniosek o trzy miesiące
> więzienia w zawieszeniu na 5 lat
W pozwie cywilnym? A one w ogóle miały jakiegoś adwokata?
>"w ramach ochrony, żebyśmy mogły normalnie pracować".
Przyznaj się, ciągnąłeś obie za warkoczyki (w końcu KJP).
Piotr Sawicki
>> No i fajn, gratulować, jednakowoż chciałbym mieć prawo do nazwania
>> dzieła artystycznego nieudanym gniotem nie dlatego, że biegły w nim
>> widzi 100 błędów, tylko dlatego, że mam takie zdanie i już.
>
> No widzisz, ale to była sprawa z art. 212 KK, czyli o pomówienie. Specyfika
(...)
> A prawo do nazwania dzieła artystycznego gniotem masz na podstawie zupełnie
> innych źródeł.
Nie rozumiem. Co mi przyjdzie z istnienia przepisow dajacych mi prawo
do krytyki, jesli krytyka moze zostac potraktowana jako pomowienie i
bede sie musial bronic nie poprzez powolanie sie na na przepisy
prasowe, tylko na art. 213 par. 2?
MJ
Dokładnie tak w skrócie wygląda argumentacja dziennikarzy, którzy domagają
się usunięcia tego punktu z KK.
Gratuluję i podziwiam. Trochę czasu i kasy musiało Cię to kosztować.
--
If this is what's cool now I think I'm done. I no longer have any
connection with this world.
Gratuluję i nie życzę dalszej, nawet równie owocnej, współpracy z
organami sądowniczymi.
Zaplanowałeś już, komu z krajowej śmietanki tłumaczy artystycznych
teraz dasz się pozwać?
Pozdrawiam
Greg
--
843rd Bomb Wing Strategic Air Command
PEACE IS PUR PROFESSION