pozdr
Piotr
Chetnie posledze te dyskusje, bo zawsze mnie zastanawialo praktykowanie
wciecia w pierwszych akapitach; zarowno dzialow, rozdzialow jak i w
ogole poczatku publikacji (ksiazka, artykul, etc.). O ile wciecie w
srodku tekstu jest wyraznym i potrzebnym wyroznieniem "nowej mysli", o
tyle nie moge zrozumiec -- po kiego takie wyroznienie w *pierwszym*
akapicie. Skoro jest pierwszy, to nie ma przeciez od czego go
wyrozniac... :)
--
Pozdrawiam,
marcin.STIG.saldat
www.saldat.pl | GG: 680500
Pozdr. Paweł
Taki mądry jesteś, bo znasz zasadę. Jakbyś jej nie znał, nie miałbyś w
wogóle takich wątpliwości i na pewno dawałbyś wszędzie takie samo wcięcie.
Argumenty są i za, i przeciw. Za jest zwiększenie szarości kolumny,
przeciwko zwiększenie liczby różnych elementów i ryzyko pomylenia z cytatem
wyróżnionym lub wyimkiem. Ciekawostką jest jedynie, że to jedna z
nielicznych obcych zasad, które u nas zyskały akceptację.
Moda i tyle. Można robić, jak się chce.
Beno
Zabawne :)
Ja też składam podręczniki dla bardzo dużego wydawnictwa. Tak dużego, że
jest kilkanaście redakcji.
I wcięcie zależy od widzimisię redaktora raz nie ma, raz jest.
A zasady swoją drogą...
Pzdr
Eryk
Polecam:
http://www.wydawca.com.pl/?s__karta.id__64
http://www.bibliosfera.olesno.pl/katalog/haslo-przedmiotowe/Edytorstwo_-_estetyka_-_podr%EAcznik
...
--
Pozdrawiam
============================
Krzysztof Wysocki
ArtsDesign - projektowanie graficzne
www.artsDesign.pl
Ten podział trzeba jakoś zaznaczyć graficznie.
Do dyspozycji mamy: odstęp, wcięcie, inicjał. Inne sposoby tworzenia
akapitów są modyfikacją tych trzech, tak mi się wydaje.
Zasadniczo, wystarczy użycie jednego atrybutu i już mamy utworzony
akapit.
Np.: jeśli jest odstęp, to nie trzeba wcięcia. Jeśli mamy wcięcia to
nie musimy dawać odstępu pomiędzy akapitami.
Pierwszy akapit zwykle już jest wystarczająco wyraźny i nie potrzebuje
wcięcia.
Ale jeśli jest bezpośrednio pod śródtytułem i nie ma odstępu, to
raczej bym dał wcięcie.
Za to śródtytuły, według mnie, z reguły żadnego wcięcia nie potrzebują
(bo po co?)
Ale - zasady są po to, żeby wiedzieć kiedy się je przekracza:)
ciekaw jestem czy podobnie do tego podchodzicie.
pozdr.
p
> I wcięcie zależy od widzimisię redaktora raz nie ma, raz jest.
Skoro redaktor jest niekonsekwentny, to współczuję takiej współpracy.
Pozdr. Paweł
Ale dlaczego? W tym przypadku role wyroznienia nowego akapitu w tresci,
pelni juz IMHO wlasnie srodtytul. Po co wiec zaraz pod srodtytulem
(czesto wyrownanym do lewej) robic wciecie? Wg mnie wyglada to koszmarnie.
W tym sęk, że tu nie ma żadnych "zasad" - poza zdroworozsądkowymi lub
estetycznymi. Nie ma żadnej normy, zalecenia czy oficjalnej dyspozycji
- co zresztą dotyczy 90% innych "reguł" i "zasad" naszej roboty.
Istnieją sztywne reguły określające np. zasady pisowni (np. dzielenie
wyrazów) czy (mniej sztywne) interpunkcji, ale to, czy myślnik
powinien być pauzą, czy półpauzą, to już jest decyzja estetyczna i
reguły na to nie ma. To, jaką wielkość powinno mieć wcięcie, też nie
jest nigdzie skodyfikowane - nawet przesławna "Instrukcja" podaje
zakres od-do.
I tak dalej.
Jeśli redaktor/wydawca/autor/człowiek-który-płaci-za-wszystko życzy
sobie wcięcia po śródtytule, to niech je ma. Jeśli mi się to nie
podoba, mogę mu zasugerować, ze to niepotrzebne - ale jesli się nie
zgodzi, to ma do tego święte prawo.
Pozdrawiam,
Marek W.
--
FAQ grupy pl.comp.dtp: http://dtp.art.pl/
Lista mirrorów: http://emide.neostrada.pl
"Nie pracuje dobrze ten, kto z zamiarem wykonania łopaty buduje rakietę."
Stanisław Lem.
W praktyce masz racje -- klient nasz pan. Chcialbym jednak widziec jak
uzewnetrznia sie Twoj stan emocjonalny, kiedy przeczytasz: "Panie Marku,
prosze te wciecia zrobic na szerokosc minimum 15 znakow, no i oczywiscie
tez odstepy miedzy akapitami poprosze, nie chce tez zadnego dzielenia
wyrazow, a kolumna tekstu ma miec 250 znakow. No i prosze, zeby Pan te
"trzcionke" zamienil na Ariala, a do tytulow poprosze Comic Sans --
czerwone na niebieskim tle, albo tak jak ja to zrobilem w WordArt, zeby
takie wypukle i kolorowe bylo...".
;)
Po prostu powiem, żeby to dał komu innemu, ja tego nie zrobię "tak".
Bo tekst musi być jednak zrobiony estetycznie, a to, co piszesz,
estetytczne nie jest.
Aha - jak chciałbyś zmieścić 250 znaków w wierszu? :>
Ale w temacie, o który pytał autor wątku - zasad nie ma. Więc nie
miałbym argumentów. Estetycznych też nie, bo to już jest kwestia "co
się komu podoba"...
Zaraz, zaraz... Estetyka to kwestia gustu... Jesli dla klienta jest
estetyczne, to tak _jest_. Z tym sie nie dyskutuje, bo wychodzisz na
gbura, ktory mowi komus, ze jest burakiem. A jak to sie konczy --
wiadomo. Mozesz co najwyzej zrezygnowac ze zlecenia. Co jednak zrobisz,
jesli taki "prikaz" przyjdzie juz pod sam koniec roboty? Dajmy na to
siedzisz 3 dni nad skladem, praca jest dopieszczona na cacy, wysylasz do
koncowej akceptacji. Wtedy okazuje sie, ze kiedy ostateczna decyzje mial
zaparafowac dyrektor (prezes, wozny, czy ktokolwiek ponad osoba z ktora
wspolpracowales), okazuje sie, ze trzeba zmienic "detale", bo ten ktos
tak chce. Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze w Twojej pracy to wlasciwie
niemozliwe, ale z grupy korzystaja nie tylko osoby skladajace ksiazki
dla prawdziwych i dobrych wydawnictw. Pracujemy dla roznych ludzi, z
przeroznymi publikacjami, i takie sytuacje sie trafiaja -- nawet kiedy
klientem jest spolka akcyjna.
Jeszcze taki OT odnosnie reakcji klientow. Dostalem jakis czas temu
zapytanie o kalkulacje druku broszurki (16 stron A5), od pewnej
instytucji samorzadowej. Zapytalem o szczegoly (papier, etc.), i czy w
kalkulacji mam uwzglednic takze sklad i przygotowanie do druku.
Przekierowano mnie do "informatyka", bo to on wykonal projekt
publikacji. No i dostalem odpowiedz. "Praca zlozona w Photoshopie, pliki
finalne zmontowane w pary stron (w takiej kolejnosci jak sie widza w
finalnej publikacji), PDFy z tekstami zamienionymi na krzywe."
Oczywiscie, ze zaswitalo mi podejrzenie o problemy. Poprosilem o
przykladowy plik. Dostalem PDFa (strona A4, czyli faktycznie sklejone ze
soba dwie A5tki) na ktorym bylo kilka kresek, czarne logo z czterech
kolorow, kilka fiku-miku przypominajace kwadraciki i ze 2 KB tekstu).
PDF z ta strona wazyl... 170 MB. Acrobat wyswietlal go jakies 2 minuty,
a podglad separacji, po imporcie tego cuda do ID, generowal sie... 40
minut (i5 3,7 GHz, 8 GB RAM). Spisalem liste najwazniejszych poprawek,
jakie sa potrzebne przed wyslaniem tego do druku, a nawet zasugerowalem,
ze przygotuje to sam, pod warunkiem, ze otrzymam oryginalne PSDki. Pan
informatyk po tym sie chyba obrazil, bo odpowiedz juz sie nie pojawila. :)
> Aha - jak chciałbyś zmieścić 250 znaków w wierszu? :>
A co, Twoje narzedzia tylko jednym stopniem pisma potrafia operowac? ;)
Zartuje oczywiscie -- wyolbrzymione na potrzeby tego przykladu...
>> Po prostu powiem, żeby to dał komu innemu, ja tego nie zrobię "tak".
>> Bo tekst musi być jednak zrobiony estetycznie, a to, co piszesz,
>> estetytczne nie jest.
>
> Zaraz, zaraz... Estetyka to kwestia gustu... Jesli dla klienta jest
> estetyczne, to tak _jest_. Z tym sie nie dyskutuje, bo wychodzisz na
> gbura, ktory mowi komus, ze jest burakiem.
Nie mówię, że jest burakiem, tylko że nie podejmuję się wszelkich
możliwych zleceń i to nie tylko z powodów estetycznych... Umiem
wyobrazić jeszcze kilka innych przyczyn odmowy przyjęcia jakiegoś
zlecenia (nie finansowych!).
Mogę dyskutować z klientem o wyborze tego czy innego fontu, wielkości,
formatu strony, proporcji marginesów itp. itd., ale wszystko to w
"rozsądnych granicach" i te granice zawsze ustalam od razu, na samym
początku, _zanim_ w ogóle się podejmę jakiejś pracy. Wtedy też
ustalam, kto ze strony klienta jest tym "odpowiedzialnym kontaktem".
> A jak to sie konczy --
> wiadomo. Mozesz co najwyzej zrezygnowac ze zlecenia. Co jednak zrobisz,
> jesli taki "prikaz" przyjdzie juz pod sam koniec roboty? Dajmy na to
> siedzisz 3 dni nad skladem, praca jest dopieszczona na cacy, wysylasz do
> koncowej akceptacji. Wtedy okazuje sie, ze kiedy ostateczna decyzje mial
> zaparafowac dyrektor (prezes, wozny, czy ktokolwiek ponad osoba z ktora
> wspolpracowales), okazuje sie, ze trzeba zmienic "detale", bo ten ktos
> tak chce.
Jeśli to są faktycznie detale, nie ma problemu. A jeśli sprawy
zasadnicze (np. zmiana formatu, kroju czy stopnia pisma itp.) - to
sięgam po umowę, w której jest odpowiedni punkt, określający, na jakim
etapie pracy takie zmiany mogą być wykonywane i że zmiany późniejsze
oznaczają dwukrotny wzrost ceny. To znakomicie ogranicza zapał
"decydentów" do robienia zmian...
> Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze w Twojej pracy to wlasciwie
> niemozliwe, ale z grupy korzystaja nie tylko osoby skladajace ksiazki
> dla prawdziwych i dobrych wydawnictw. Pracujemy dla roznych ludzi, z
> przeroznymi publikacjami, i takie sytuacje sie trafiaja -- nawet kiedy
> klientem jest spolka akcyjna.
Akurat miałem z czymś takim do czynienia i chodziło o "drobną" zmianę
już złamanego albumu fotografii (już po korektach). Owa zmiana miała
polegać na przejściu z formatu poziomego na pionowy... :>
Wtedy wygrał argument finansowy (patrz wyżej)...
A co do firm dużych - właśnie w dużych firmach częściej spotykam
zupełnie niekompetentnych ludzi...
[ciach ładną historyjkę o Photoshopie...]
>> Aha - jak chciałbyś zmieścić 250 znaków w wierszu? :>
>
> A co, Twoje narzedzia tylko jednym stopniem pisma potrafia operowac? ;)
> Zartuje oczywiscie -- wyolbrzymione na potrzeby tego przykladu...
No właśnie to wyolbrzymienie spowodowało, że stał się nieadekwatny do
tematu.