Dlaczego nie lubię keszy "wakacyjnych"

20 views
Skip to first unread message

kwieto

unread,
Sep 29, 2009, 6:07:27 AM9/29/09
to opencaching
Uwaga, będę znowu narzekał:

Do keszy "wakacyjnych" (położone daleko od domu zakładającego,
założone na zasadzie "przejazdem") od początku miałem stosunek
mieszany.
Z jednej strony - czasem zna się fajne miejsce daleko od domu, którego
nikt nie zna a można je pokazać szerszej grupie.
Z drugiej zaś - potencjalne kłopoty ze sprawnym wykonaniem fajnego
maskowania, zgranego z otoczeniem, no i oczywiście również problemy z
serwisowaniem skrytki.

Ostatnio urządziłem sobie wakacyjny wypad na Bałkany (Macedonia +
Grecja) gdzie miałem okazję (próbować) zaliczyć kilka tamtejszych
keszy, jak się okazało w większości założonych przez wakacyjnych
turystów (głównie Niemców, jeśli ma to znaczenie). Kesze założone na
GC, niektóre dość stare (np. 2006 rok) w większości zaś był -
komentarz, że keszem opiekuje się lokalny keszer, lub "znajomy"
zakładającego.

Szczerze mówiąc, jestem dość mocno rozczarowany.
Co ciekawe na czołową listę problemów wysunęła się wcale nie kwestia
serwisowania skrytek, ale to, że zakładający kompletnie "nie panuje"
nad miejscem.

Przykład pierwszy:
Kesz multi. W jednym z etapów autor mówi, żeby policzyć ilość "pól do
koszykówki". Widzę dwie tzw "tablice", wydaje się, że można je
przesuwać i różnie ustawiać, teraz są obok siebie. I nie wiem - zero
boisk, jedno boisko, czy dwa boiska? Na wszelki wypadek sprawdzam
wszystkie trzy opcje i okazuje się, że każda prowadzi mnie "w
krzaki".
Mam nieodparte wrażenie, że w momencie zakładania kesza miejsce z
boiskami musiało wyglądać jakoś inaczej...

Przykład drugi:
Kolejny kesz multi. Autor wspomina w opisie, że współrzędne pierwszego
etapu pokazują "grób osoby publicznej" pochowanej na miejscowym
cmentarzu. Stoję w punkcie wskazanym przez koordynaty (dokładność 3m)
i nigdzie nie widzę znamion, że któraś z pogrzebanych w promieniu 4-5m
osób była postacią "publiczną". Jest też info, że "niecałe 15m dalej w
kierunku X znajdę grób rodziny o tym samym nazwisku". Idę więc
wspomniane 15 m i szukam w okolicy grobów rodzinnych. Żadne z nazwisk
nie zgadza mi się z tymi, które umieszczone są w okolicy miejsca
wskazanego poprzez współrzędne.
Czytam logi i widzę, że inni mieli dokładnie takie same problemy. W
zasadzie mógłbym, na podstawie nazwy kesza oraz wskazówki namierzyć
miejsce ukrycia skrytki końcowej, tylko czy o to chodzi?
Przy czym spacer od punktu startowego do końcowego wiedzie przez chyba
najmniej ciekawy kawałek okolicy, powstaje więc dodatkowe pytanie o
sens zakładania akurat multaka.

Przykład trzeci:
Skrzynka tradycyjna. Umieszczona w pobliżu (płatnego) wejścia do
jaskini. Autor pisze, że kesz jest umieszczony tak, żeby zaliczyć go
bez płacenia za wstęp. Na miejscu okazuje się, że obecnie bramka z
kasą jest w innym miejscu, zaś kesz znajduje się już na terenie
płatnym. Bramka wjazdowa wygląda na starą, raczej nie powstała parę
dni, ale bardziej parę lat temu. Na szczęście to jaskinia jest naszym
głównym celem, inaczej zastanowiłbym sie przed wydaniem 12 ojro na
zaliczenie kesza...

Było też parę keszy nieistniejących, tego jednak nie liczę (jeśli kesz
był założony w 2007 roku i jest się pierwszym odwiedzającym, trudno
wyrobić sobie zdanie na temat takiej skrytki)

Jedna skrzynka (tradycyjna) była OK, reszta zaliczonych na tym
wyjeździe to tradycyjne skrzynki "lokalsów"
Parę skrzynek przepatrzyłem (choć nie udało mi się/nie chciałem do
nich dotrzeć) i dominuje wrażenie "przypadkowości" - założone w
miejscach turystycznych lub po prostu bliskich lokalizacyjnie w
stosunku do popularnych kempingów, nie eksplorujących zaś "smaczków"
danej okolicy (a jako że lubę pchać się w różne zapadłe dziury, więc
"smaczki" - nawet te popularne turystycznie - zwykle rozpracowuję w
pierwszej kolejności)

W Grecji zauważalny jest wpływ takich skrytek na poczynania lokalnych
geokeszerów - oni również zakładają sporo skrzynek "przypadkowych", a
z mojego punktu widzenia - wręcz bezsensownych (Przykład: siedzimy w
nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej, tuż obok parę miejsc
zabytkowych, parę kilometrów dalej park narodowy z górą Olimp i tak
dalej, zaś kesz założony jest na kładce dla pieszych przerzuconej nad
torami kolejowymi z uzasadnieniem w stylu "bo tędy chodzę na plażę".
Dodam, że jest to jedyna skrzynka w promieniu kilku-kilkunastu
kilometrów)

Całość sprawia wrażenie przygnębiające.
O ile "łatwe" skrzynki tradycyjne jeszcze się bronią, o tyle kesze
umieszczone w trudniejszych/mniej popularnych/bardziej ryzykownych
miejscach wydają się nie sprawdzać. Podobnie multaki, dla których
jakaś zmiana w okolicy jednego z etapów (np. remont, postawienie
płotu, rozbudowa domu etc.) może "położyć" całą skrzynkę (bo nie
wystarczy przeserwisować pudełko, trzeba znaleźć nowy punkt etapowy
pasujący do reszty - jak to zrobić zdalnie?)

Jakie są Wasze wrażenia ze zdobywania tego typu skrzynek?
Reply all
Reply to author
Forward
0 new messages