
Powyżej wkleiłem zrzut ekranu z dyskusji, czy może raczej monologu, skierowanego do mnie przez jednego z użytkowników Google MapMaker. Celowo zamazałem jego nazwę użytkownika, gdyż uważam, że jeżeli ma dość cywilnej odwagi, by się ujawnić i wziąć odpowiedzialność za swoje słowa, to zrobi to w tym miejscu, zwłaszcza że w innych tematach nie boi się być aktywnym komentatorem.
Cała sprawa rozbija się o moderację jednego z punktów w woj. wielkopolskim, który wisiał jako "do sprawdzenia" od kilku miesięcy. Wpadł mi do panelu moderacyjnego i według mojej najlepszej wiedzy (w momencie moderacji istniał duplikat tego punktu, wskazany zresztą przez samą aplikację MapMakera, w dodatku ten duplikat wydawał się być powiązany ze stroną Google+ obiektu) oceniłem zmianę negatywnie, jako edycję duplikatów. Z dzisiejszej perspektywy oceniam to działanie za być może zbyt pochopne i zgadzam się, że sprawę tego punktu można by rozwiązać w inny sposób. Chciałbym zwrócić jednak uwagę na coś innego.
Nie wiem, czy jestem jakiś dziwny, ale po przeczytaniu komentarzy tego użytkownika zrobiło mi się nieswojo. Nigdy nie kryłem się z faktem tego, że jestem RER-em, ale też nigdy i w żadnej dyskusji nie podnosiłem tego faktu jako argumentu przemawiającego za moją racją. Zdecydowanie też nie wiem wszystkiego najlepiej, wprost przeciwnie - ciągle uczę się czegoś nowego. Jak każdy mam prawo do popełniania błędów, a na konstruktywną krytykę nie reaguję alergicznie. Mam jednak wrażenie, że użytkownik, o którym piszę, przekroczył granicę, za którą krytyka zmienia się w groźby i chamstwo, rzeczy, których istnienia w naszej społeczności się nie spodziewałem.
Gwarantuję kolego, że z przyjemnością wrócę do rysowania domków, gdyż jestem zadowolony z tego, że kilka znanych mi dobrze miejscowości dokładnie wyrysowałem w tym zakresie. Wręcz zachęcam ciebie do "ugotowania" mi mojego nędznego konta, a za dwudziestokrotną nawiązkę po stokroć dziękuję. Liczę na to, że gdy już będę lichym spamerem dzięki Tobie i "kilkudziesięciu", wrócisz do rysowania samych kluczowych autostrad, o których dobrze wiemy, że pracy przy nich jest na długie lata. Do sądu mi niestety nie po drodze, ale liczę, że nasze wątpliwości możemy sobie wyjaśnić w tym miejscu.
Pozdrawiam,
RER hannibal