annika,
przeczytałam uważnie Twoją historię i widać z niej, że syn na początku dostał od Ciebie pomoc. Jednak nie potrafił z niej skorzystać, bo nie podjął leczenia. Nie będziesz się leczyć za niego – wiesz dobrze, że tego się nie da zrobić. Pozostaje Ci czekać, aż syn rozpocznie terapię, najlepiej w ośrodku i wtedy zaoferować mu pomoc. Jeżeli do tej pory będziesz sama chodziła na terapię, dowiesz się, jak wygląda mądra pomoc. Zdobywaj wiedzę, wzmacniaj się, zadbaj o siebie i nie obwiniaj się. Nikt nie ma prawa oceniać drugiego człowieka.
Pisz tutaj, jeśli masz taką potrzebę. Ostatnio miałam trochę więcej zajęć, przepraszam więc za mały poślizg w odpowiedzi J
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
magoch
dziendobry,
szukam forow i szukam watkow ktore moglyby byc podobne do mojego
nie szukam "rozgrzeszenia".
chcialabym miec chociaz niewielka pewnosc, ze nie robie zle
chodze, z malymi przerwami, od kilku miesiecy do terapeuty
chcialabym poznac Wasza opinie
moj syn (20 l) wyladowal na pogotowiu rok temu. metaamfetamina. przyznal sie ze okolo pol roku bral amfetamine, a wczesniej palil trafke. po jakims czasie rozmow zapisal sie do osrodka i czekalismy na miejsce. zalatwialam mu fajne dorywcze prace. podejmowal je od czasu do czasu. otrzymywal mandaty, robil dlugi, sprzedawal swoje rzeczy itp. bywal agresywny. zakomunikowal ze rezygnuje - nie idzie do osrodka; a to przeciez bylo warunkiem naszego funkcjonowania. utrzymalam ten warunek, ze albo osrodek albo nie moze mieszkac ze mna. przeniosl sie do kolegi, potem do ojca alkoholika. potem wrocil z informacja, ze nie bierze (na testach nic nie wychodzilo) i ze sie bedzie staral. twierdzil, ze od czasu pobytu na pogotowiu zarzucil tamto srodowisko. wierzylam. chcialam.
bylo bardzo roznie. ciagla wydzielina z nosa, przespane dnie i nieobecnosc calymi nocami, absencja w pracy. niechcacy zostawil w starej komorce esemesy - 5g mmc itp, tamci koledzy i wspolne imprezy. poprosilam zeby przygotowal sie do rozmowy i cos mi - a przede wszystkim sobie zaproponowal, skoro nie dotrzymywal warunkow (mial byc czysty, chodzic na terapie... ). nie doszlo do rozmowy... sprowokowal klotnie, rzucil obelgami i kluczami. odszedl.
moja rodzina nie mieszka w moim miescie. jestem tu sama.
na razie, po rozwodzie, nie ulozylo mi sie moje prywatne zycie /staralam sie, ale po prostu sie nie udalo/. ale nie o tym.
mam czesto wrazenie, ze nie pomoglam mu, nie pomagam nalezycie. ze powinnam wziasc mojego syna za uszy i wsadzic do osrodka, ze powinnam mu dalej dawac cieply dom i pyszne obiadki, a z drugiej strony przeciez wiem(?!?), ze nic nie moge zrobic z pelnoletnim dzieckiem, a taka pomoc o ktorej pisze to nie jest pomoc.
jak moge Jemu pomoc??
pozdrawiam i bede wdzieczna za odpowiedz
--
Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ subskrybujesz grupę dyskusyjną Google o nazwie „Forum Rodziców”.
Aby anulować subskrypcję tej grupy i przestać otrzymywać od niej wiadomości, wyślij e-maila na forumrodzico...@googlegroups.com.
Więcej opcji znajdziesz na https://groups.google.com/d/optout