Witajcie ! Jestem matką 19-letniej córki która jest uzależniona od dopalaczy, ale wszystkiemu zaprzecza. To trwa i pogłębia się od około trzech lat. Miałam zawsze bardzo dobry kontakt z córką, ale teraz już prawie nie mam żadnego. Ona mnie poniża, obraża, stosuje przemoc fizyczną i psychiczną wobec mnie. Wydaje mi się , że byłam już wszędzie... Od początków jej nauki w liceum prowadzałam ją do psychologa, potem do psychiatry, bo miała obniżony nastrój i nigdy nie stwierdzoną depresję. Z powodu znęcania się nade mną i młodszym bratem założyłam "niebieską kartę". Z powodu agresywnego zachowania córka znalazła się również na oddziale psychiatrycznym i była tam przez miesiąc, ale to była tylko forma izolacji i odpoczynek od siebie nawzajem, gdyż mimo spotkań z zespołem terapeutycznym, niewiele to dało. Gdy wyszła ze szpitala ,po dwóch tygodniach wszystko zaczęło się od nowa i to ze zdwojoną siłą. Informowaliśmy o tych faktach dzielnicowego, ale jakoś bez skutku. Nie spodziewam się , że ktoś odrobi za mnie zadanie domowe, ale ja już nie mam siły, bo jestem w tym na okrągło i nie potrafię spojrzeć na wszystko z dystansu. Jestem z córką bardzo związana. Nie wiem , co robić. Radca prawny powiedział mi, że nie mogę jej ubezwłasnowolnić, bo w dokumentach ze szpitala nie ma wzmianki o zażywaniu środków narkotycznych czy dopalaczy. A ona sama kilkakrotnie przyznała się do tego. Z resztą widzimy , co się dzieje i w jakim stanie wraca - oczy podpuchnięte, światłowstręt, zmęczenie, senność. Poradzono mi, abym wyrzuciła córkę z domu, jak nie będzie wracać "czysta" i o ustalonej porze. Wiedząc, że nie wpuścimy jej do mieszkania po 22 - wraca po ósmej rano. Jestem zrozpaczona. Już dwa lata temu poszłam sama do psychologa i do psychiatry, ale oni oświadczyli, że ze mną wszystko w porządku, a córka po prostu manifestuje swoją dorosłość. Ucieszyłam się wtedy, słysząc, że to normalne. Teraz ponownie trafiłam do psychiatry, bo tym razem mam już zszargane nerwy. Psycholog również mi powiedział, że wpadam w depresję. Nie mam siły... bardzo często płaczę... Musi chyba być jakiś sposób na leczenie takiego człowieka ? Zaprowadziliśmy córkę do psychologa w Towarzystwie Zapobiegania Narkomanii. Psycholog zaczął z nią pracować nad tematem ośrodka, ale powiedział, że to będzie bardzo, bardzo trudne. Proszę o jakąś podpowiedź.