cz. III
W dniu 1 września br. pomyślałem pierwszy dzień roku szkolnego, pierwszy dzień pracy po wakacjach będzie dobrym dniem na, pierwszy dzień odchudzania. Po przerwie wakacyjnej, przybyciu kilku kilogramów zdałem sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia jak poprosić o wsparcie osobę postronną
(zastosować się do wskazań lekarskich). Udałem się do pani dietetyk z
NATURHOUSE, pełen obaw ile to kosztuje i czy dam rade przyznać się, że jestem otyły, mam lekką nadwagę. Zostałem przyjęty bardzo serdecznie, mogłem bez skrępowania porozmawiać o moich problemach zdrowotnych, psychicznych i fizycznych
(czyli o lenistwie, niechęci do uprawiania sportu). Zdawałem sobie sprawę, że bez pracy, bez ćwiczeń, bez odpowiedniego odżywiania nic nie zrobię. Jak dotąd nie straciłem zbyt wiele, zaledwie 5 kg., choć niemal od jakichś 8 tygodni waga oscyluje pomiędzy wagą dwucyfrową, a trzycyfrową i jakoś nie chce się pomniejszyć i zatrzymać na tej mniejszej wartości. Walczę jednak uparcie, w trzy i niemal pół miesiąca spaliłem niemal w/w wagę. Statystycznie to niewiele w ciągu miesiąca aczkolwiek, zdrowo. Wątroba nie siada, rozstępy się nie robią :). Chcąc otrzymać upragnioną wagę daleka droga jeszcze przede mną. Obiecuję, że będę was informował o postępach.
Autor: P. Burczak , blog: