Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

"POLSKA rzadza dwa ruskie cwele"

75 views
Skip to first unread message

brat_olin

unread,
Feb 22, 2013, 3:55:51 PM2/22/13
to
http://www.kontrowersje.net/matka_kurka_vs_pa_stwo_polskie_wyrok_s_du_i_instancji

Matka Kurka vs "państwo polskie" - wyrok sądu I instancji
posted by MatkaKurka on pt., 22.02.2013 - 18:05

Niemal na gorąco, po rozprawie, piszę o tym co się wydarzyło w Sądzie
Okręgowym w Legnicy i sam nie wiem, czy dobrze napiszę. Od początku
tej komediowej sprawy zajmowałem jednoznaczne stanowisko i strategię -
jak najdalej od "bohaterstwa" i "martyrologii". Dziś się okazało, że
strategia była słuszna, co w końcu nie tak często się strategiom
zdarza. Uspakajałem też nastroje i chłodziłem rozgrzane głowy, które
zewsząd przewidywały czarną przyszłość, czarny chleb, czarną kawę i to
również nie było błędem. Trafiłem w dwóch najważniejszych punktach,
trafiłem i w trzecim, a mianowicie ustrzeliłem równowagę. Trzeba ostro
walczyć o swoje, bez żadnych lęków, trzeba walić jak w afrykańskich
bębenek we wszystkie patologie, ale trzeba też się pogodzić z faktem,
że to kosztuje. Śmieszny protest z sylikonową głową konia na UW nie ma
nic wspólnego z powagą i narodem i jeśli ktoś ma wątpliwości to niech
sobie porówna tych "happenerów" z pokoleniem "Zośki", wówczas wlot
zrozumie, że między gówniarzem i bohaterem jest przepaść. Fakt, że za
takie teksty jak tekst "Polską rządzą dwa ruskie cwele: Tusk i
Komorowski" staje się przed sądem nie jest heroizmem, bo niczym
specjalnym dowcip prokuratury nie różni od "sylikonowej głowy konia",
nie wolno mieszać wygłupów z wartościami. Nigdy nie miałem pretensji o
to, że w Polsce sądy i prokuratury ścigają przestępstwo polegające na
znieważaniu Prezydenta RP, miałem pretensje do asymetrii i do tego, że
jeden prezydent był workiem treningowym, a drugi histerykiem
posyłającym ABW do właściciela infantylnej strony www. Na tym polega
mój protest, na tym polega mój bunt i piszę w czasie teraźniejszym,
ponieważ nic się nie zmieniło. Polska nadal jest dla mnie krajem
negatywnej selekcji i boję się, że ten proceder jeszcze nie osiągnął
swojej szczytowej formy, dlatego prócz protestu ważne jest wskazywanie
pozytywów ocierających się o cud w naszych polskich realiach.

Rozprawa, która odbyła się w Legnicy, w mojej ocenie jest takim cudem,
zgrzeszyłbym śmiertelnie gdybym powiedział, że sąd w jakimkolwiek
momencie mnie skrzywdził. Miałem pełną swobodę wypowiedzi, mimo że
forma wypowiedzi, czyli odczytanie wyjaśnień bez trudu mogła być przez
sąd podważona i wiem co piszę, bo uczestniczyłem już w rozprawie, w
której mi takiego prawa odmówiono. Jak widać poniżej sama treść w
niejednym sądzie dawałby dziesiątki okazji do uniemożliwienia mi
dalszej wypowiedzi, ale trzeba oddać sędziemu co sędziowskie -
prowadził postępowanie modelowo, z szacunkiem dla stron, bezstronnie i
nawet z pewnym wdziękiem i poczuciem humoru. Zdaję sobie sprawę, że
wielu łapie się za głowę, jednak mam tę nieodłączną wadę, która nie
pozwala mi bredzić, relacjonuję przebieg zdarzeń tak, jak go widzę.
Nie znaczy to wcale, że zgadzam się z wyrokiem, który większość
oskarżonych wzięłaby w ciemno - fundamentalnie i pryncypialnie się nie
zgadzam. Umorzenie postępowania na rok próby, czyli żadnych kar,
żadnego wpisu do rejestru skazanych, żadnego obciążania kosztami,
tylko coś w rodzaju "poprawcie się Wielgucki". Oczywiście przy takim
wyroku znów można popaść w histerię, że "knebel", ale mnie to ponownie
będzie śmieszyć nie "bohaterzyć". Nie ma takiej siły, żeby mi zatkać
gębę i z niczego się nie wycofuję, w całości podtrzymuję to co
napisałem już po godzinie próby. Natomiast gdy mam do czynienia z
człowiekiem inteligentnym, nie będę się odwdzięczał prostactwem.

Mnie się ustne uzasadnienie wyroku sędziego bardzo podobało, ba, sam
mógłbym się pod nim podpisać. Sędzia stwierdził, że nie przepada za
takim sposobem wyrażania myśli jak: "ja nie chcę nikogo obrażać, ale
jak strzelę w ten ruski łeb...." i dodał, że nie przepada za
sformułowaniem "konstruktywna krytyka", ponieważ pamięta, kiedy ten
absurd się narodził. Sędzia uznał, że prezydentowi RP należy się
szczególny szacunek i szczególna ochrona i chyba nikt, kto chciałby
kary dla "naćpanej hołoty" nie podważy tej opinii. Wyrok i
uzasadnienie wyroku uznaję za coś, czego w polskim systemie prawnym
powinno być jak najwięcej, bo to się po prostu jakość nazywa, ale na
tym kończą się cuda. Nie zgadzam się z sędzią, że tekst znieważa
prezydenta i urząd prezydenta, wręcz przeciwnie tekstem chciałem
przywrócić szacunek dla prezydenta Polski, który to urząd powinna
sprawować osoba godna urzędu, a nie przypadkowe nazwisko. Wyrok w
wymiarze formalnym jest dla mnie więcej niż korzystny, jednak ja się w
formalności nigdy nie bawiłem, dla mnie liczy się zasada symetrii.
Jeśli wyrażenie "uważam prezydenta za chama" nie jest zniewagą, tylko
oceną, to wyrażenie: "Komorowski jest cwelem", w ogóle nie odnoszące
się do prezydenta nie może być zniewagą, ale co najwyżej oceną
Komorowskiego.

I tutaj, Panie sędzio, jest zasadnicza rozbieżność między naszymi
stanowiskami, tutaj jest też potwierdzenie tez zawartych w
eksperymencie socjologicznym, czemu Pan sędzia nie dał wiary. Palikot
powinien dostać identyczny wyrok, bo zniewaga jest zniewagą i nie
zależy od znieważającego słowa, tylko od zamiaru znieważenia, albo
zarzuty wobec Wielguckiego powinny być oddalone. W przeciwnym razie i
zgodnie z moją tezą, Panie sędzio, w Polsce rządzą nazwiska nie prawo
i sprawiedliwość, że pozwolę sobie na być może średnio udany dowcip.
Zastanowię się nad dalszymi krokami, kuszą mnie dwa rozwiązania,
pierwsze to oczywiście apelacja, ale równie ciekawe, jeśli nie
bardziej jest przyjęcie wyroku na rok próby, z tym, że ja tę próbę
traktuję jako miecz obosieczny. Próba dla mnie? W porządku, ale próba
dla wymiaru sprawiedliwości w identycznym wymiarze. O ile przez rok
nie usłyszę, że Lech Kaczyński jest: bandyta, cham, pijak, morderca,
skur..n i tak dalej, uszanuję kompromis i zawieszę cwela, dla dobra
wspólnego. Jeśli usłyszę, że powyższe padło i wyrokiem sądu zostało
oddalone, niestety będę musiał cwela dozbroić, tak by wreszcie
narodziła się moja ukochana, wymarzona symetria. Dla Pana sędziego
szacunek za dobrą robotę, ale wymiar sprawiedliwości od Pana sędziego
jest tak daleko, jak Wielgucki od Wałęsy i Palikota i tej asymetrii
dokarmiać nie wolno ani mnie, ani Panu, Panie sędzio.

Treść wyjaśnień, które złożyłem przed sadem.

Wysoki sądzie, na wstępnie chciałbym się odnieść do działań
prokuratury i zwrócić uwagę na inne, niecodzienne okoliczności natury
prawnej, jakie miały miejsce przed wyznaczeniem terminu rozprawy,
które z jednej strony naruszały moje prawa, z drugiej dały nowe
możliwości obrony. Zacznę od nowych możliwości obrony. W ostatnim
czasie z ust wysokiego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości,
sędziego Tuleyi podało poważne oskarżenie pod adresem służb
specjalnych i prokuratury. Sędzia określił działania tych instytucji
państwowych mianem "stalinowskich metod". Uważałem i uważam tę
wypowiedź za skandaliczną, godzącą w dobre imię ofiar stalinowskich i
naruszającą godność prokuratorów, ale sądowy rzecznik dyscyplinarny
zajął inne stanowisko i odmówił wszczęcia postępowania wobec sędziego
Tuleyi. W uzasadnieniu odmowy rzecznik stwierdził, że sędzia nie
dopuścił się naruszenia przepisów prawa, etyki zawodowej, dóbr
osobistych prokuratorów oraz funkcjonariuszy CBA. W polskim systemie
prawnym nie można się powoływać na precedensy, ale można się powoływać
na orzecznictwo i art. 32 konstytucji: "Wszyscy są wobec prawa równi.
Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne".
Jeśli nawet uzasadnienie odmowy wszczęcia postępowania dyscyplinarnego
wobec sędziego Tulei nie mieści się w ramach orzecznictwa sadowego, to
na pewno należy powyższe stanowisko rozumieć jako uznanie argumentów
użytych przez sędziego za zgodne z prawem.

Okazało się zatem, że to co bulwersowało i wywoływało ostrą dyskusję
społeczną, mieści się w ramach prawa, a nawet etyki sędziowskiej i
fakt ten automatycznie trzeba przypisać do art. 32 konstytucji.
Powyższe sprzyjające okoliczności postanowiłem wykorzystać i przyjąć
linię obrony, która w dużej mierze będzie się opierać na ostrej
krytyce działań prokuratury. Sędzia Tuleya bez wątpienia swoją
zdecydowaną wypowiedzią niezwykle skutecznie osłabił pozycję
prokuratury i wzmocnił pozycję oskarżonego. Przy tym sposób
argumentacji sędziego spotkał się z olbrzymim wsparciem wysokich
przedstawicieli środowiska prawniczego, medialnego i politycznego, co
przełożyło się na odbiór społeczny całej sprawy, również z pożytkiem
dla oskarżonego. Działania prokuratury rejonowej w Złotoryi w moim
przekonaniu były znacznie bardziej zbliżone do stalinowskich metod,
niż urok osobisty "dużego agenta Tomka", czy też przesłuchania w
warunkach ciszy nocnej. Wprawdzie mnie prokuratura nie poddawała
praktykom zwanymi konwejer, ale inne, mniej lub bardziej stalinowskie
metody zostały na mnie przetestowane.

Po pierwsze prokuratura wielokrotnie dopuściła się złamania
podstawowych praw przysługujących podejrzanemu, choćby takich jak
wgląd do akt sprawy. Po drugie prokuratura odrzuciła wszystkie wnioski
dowodowe, jakie złożyłem, w tym najbardziej oczywisty wniosek o
powołanie biegłego językoznawcy profesora Jerzego Bralczyka. Po
trzecie, niczym w czasach stalinowskich pani prokurator usiłuje
powołać na świadka oskarżenia żonę oskarżonego, chociaż zeznania
świadka zupełnie nic nie wnoszą do sprawy, gdyż nie wychodzą poza
obszar ustalenia autora tekstu "Polską rządzą dwa ruskie cwele: Tusk i
Komorowski", do czego sam się przyznałem. Pragnę w tym miejscu
wyraźnie zaznaczyć, że to na moje żądanie żona nie skorzystała z prawa
do odmowy składania wyjaśnień w kwestii dotyczącej ustalenia
tożsamości Nicka Matka Kurka, ponieważ nigdy nie chciałem się uchylać
od odpowiedzialności i jednocześnie nie chciałem obarczać osób mi
najbliższych jakimkolwiek dyskomfortem związanym z moją działalnością
publiczną. Poza tym, prosiłem panią prokurator, co najmniej
dwukrotnie, by nie angażowała w postępowanie i proces mojej żony, nie
dysponującej żadną wiedzą, poza informacjami, które na moje żądanie
przekazała. Pani prokurator doskonale wiedziała, że nigdy nie
uchylałem się przed odpowiedzialnością i nie utrudniałem jej
postępowania w zakresie ustalanie tożsamości autora tekstu i
technicznych aspektów publikacji, mimo to postanowiła postąpić w
sposób wyjątkowo perfidny narażając zarówno mnie, jak i moją żonę na
nieludzką konfrontację, której żadne z nas sobie nie życzyło.

Po czwarte pani prokurator usiłowała pozbawić mnie prawa do swobodnego
wyboru obrony, najpierw narzucając mi obrońcę z urzędu, następnie
odmawiała wycofania wniosku, pomimo ustnych i pisemnych informacji, że
zwróciłem się o pomoc prawną do kancelarii adwokackiej Romana
Giertycha. Nawiasem mówiąc do dziś nie uzyskałem odpowiedzi od
mecenasa Romana Giertycha, co zamierzam zaskarżyć do Rady Adwokackiej.
Wreszcie pani prokurator zastosowała równie popularną metodę, jak
konwejer, mianowicie tak zwaną "psychuszkę". Wykorzystując moją
osobistą tragedię, załamanie nerwowe sprzed 17 lat, które nie miało
żadnego związku ze sprawą, doprowadziła do serii naruszających moją
godność
osobistą czynności, z przymusowym doprowadzeniem do szpitala
psychiatrycznego na czele.

W aktach sprawy znajduje się opinia biegłych, którzy zaznaczają, że
odmówiłem poddania się badaniu, ale w wyniku przeprowadzonej rozmowy
mogą stwierdzić moją pełną poczytalność. Jeden z biegłych poza
protokołem stwierdził, że historia choroby nie dawała podstaw do
badań, natomiast sama pani prokurator również poza protokołem
oświadczyła, że moje zachowanie nie budzi w niej żadnych podejrzeń
natury psychicznej. Działania pani prokurator były pozbawioną logiki
komedią, osobliwie pojętych zawodowych ambicji, nadużyciem władzy i
nadinterpretacją zapisów prawnych, co miało upokorzyć podejrzanego i
pokazać siłę prokuratury. Prócz moich osobistych odczuć istnieją też
dowody, że pani prokurator nie była zainteresowana opinią biegłych
psychiatrów, ale skupiła się na tak zwanym "przerabianiu na wariata".
Używam tego potocznego zwrotu z pełną premedytacją i bez intencji
urażania osób psychicznie chorych, robienie z kogoś wariata jest w
powszechnym rozumieniu czynnością, która polega na upokorzeniu,
ośmieszeniu, wprowadzeniu w błąd. Pani prokurator dokładnie w ten
sposób postępowała, bo jak inaczej rozumieć już nie ocenę i odczucia,
ale fakt, że w dniu 20 grudnia 2012 roku, w którym zostałem
doprowadzony do szpitala psychiatrycznego, jednocześnie otrzymałem
pismo informujące mnie, że w związku z zakończeniem postępowania,
przysługuje mi prawo końcowego zaznajomienia się z aktami sprawy. Pani
prokurator nie mając żadnej wiedzy w zakresie opinii biegłych, a
przede wszystkim nie mając wiedzy, czy w ogóle doszło do skutecznego
doprowadzenia, wydała decyzję o zamknięciu postępowania. Co więcej w
dniu 27 grudnia, gdy zapoznawałem się z aktami sprawy, opinia biegłych
nie była dołączona do akt i pani prokurator w mojej obecności dopiero
nadawała kartom odpowiednią numerację, fakt ten może potwierdzić pani
mecenas Magdalena Blaszczak, również obecna w tym czasie. Wyżej
wymienione zabiegi pani prokurator oraz nieprofesjonalne, nie licujące
z zawodem adwokata, zachowanie mecenasa Romana Giertycha, między
innymi stały się przyczyną tego, że dziś jestem pozbawiony
reprezentacji prawnej.

Przewidziałem i taki scenariusz, jestem z tym faktem pogodzony,
ponieważ nie uważam, aby osobie, która nie popełniła żadnego
przestępstwa potrzebny był obrońca. Obrońcą obywateli postępujących
zgodnie z prawem powinno być państwo. Niestety pojawiły się w tym
zakresie poważne wątpliwości i co najbardziej dla mnie niepokojące,
wątpliwości wiążą się z zachowaniem rzecznika Sądu Okręgowego w
Legnicy. Obok konwejera i psychuszki system stalinowski równie często
organizował polityczne procesy pokazowe, przykro mi to stwierdzić, ale
wypowiedź rzecznika Sądu Okręgowego w Legnicy nie ma nic wspólnego z
normami demokratycznego państwa prawa i wpisuje się w komedię
prokuratorską. W kilku gazetach, między innymi w "Polska The Times" i
"Gazecie Wyborczej" pojawiła się następująca opinia pana rzecznika
sądu Ireneusza Halikowskiego:

"W tekście autor wielokrotnie obraża publicznie głowę państwa, łamiąc
przy tym jednocześnie artykuł 135 Kodeksu karnego (paragraf drugi),
który mówi wyraźnie, że kto publicznie znieważa prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej, ten podlega karze pozbawienia wolności do
lat 3 - wyjaśnia Jarosław Halikowski, rzecznik prasowy prezesa Sądu
Okręgowego w Legnicy. - Sąd jeszcze nie wyznaczył terminu rozprawy,
ale nie będzie to jednak jakaś odległa data - dodaje Halikowski."

Chciałbym wyrazić głębokie zdziwienie wobec tak kuriozalnej wypowiedzi
rzecznika sądu, jednocześnie wyrażam nadzieję, że powyższe słowa są
albo przekłamaniem prasowym albo nieporozumieniem, z którego pan
rzecznik zechce, a wręcz musi się wytłumaczyć. Z takim fenomenem, jak
ogłaszanie sentencji wyroku przed procesem, a nawet wyznaczeniem
terminu rozprawy ostatni raz w Polsce można się było spotkać w czasach
późnego Bieruta. I chociaż ta okoliczność w żaden sposób mnie nie
przeraża i nie zadręcza, raczej śmieszy, proszę by wysoki sąd zechciał
przywrócić powagę postępowaniu procesowemu i odniósł się do słów
rzecznika, gdyż powstało wrażenie, że moja obecność na sali sądowej i
moje wyjaśnienia są tylko nieistotną formalnością, elementem teatru
procesowego, którego scenariusz dawno został rozpisany. Wierząc, że
tak się stanie i normom państwa prawa wysoki sąd nada odpowiedni
charakter, przystępuję do wyjaśnień związanych z nieporozumieniem,
jakim było oskarżenie mnie przez prokuraturę o czyn z artykułu 135,
paragraf 2 KK.

Wysoki sądzie z wykształcenia jestem socjologiem i swoją działalność
publicystyczną zawsze traktowałem jako okazję do potwierdzenia pewnych
tez, jakie można postawić na podstawie obserwacji społecznych
zachowań. Tekst "Polską rządza dwa ruskie cwele: Tusk i Komorowski",
jest jednym z bardzo wielu felietonów, który miał dokonać weryfikacji
socjologicznych diagnoz. W powyższym artykule zawarłem dwie tezy.
Pierwsza z nich odnosiła się do kreowania zbiorowej mentalności
narodowej, która polega na uniżeniu, służalczości, utracie godności
oraz bezmyślnym naśladownictwie kulturowym. W Polsce istnieje bardzo
szeroka i wpływowa grupa ludzi, samozwańcza elita, usiłująca wpoić
Polakom taki typ mentalny, który czyni człowieka nie tylko poddanym,
ale poddanym upodlonym, niewolnikiem pozbawionym podmiotowości. Proces
ten nabrał cech patologicznych, dlatego usiłując oddać istotę problemu
odniosłem się do subkultury więziennej i najbardziej popularnej ofiary
tej subkultury, czyli tytułowego cwela.

Nie jestem z tego powodu szczęśliwy, ale właśnie tak widzę społeczne
procesy, bo jako socjolog nie mogę ich widzieć inaczej. Surowa ocena
ma swoje głębokie uzasadnienie, krępująca i dwuznaczna postawa
głębokiego skłonu przed postsowieckim imperium i okaleczonym do
tandetnej popkultury wielkim dziedzictwem europejskim, jest
sprzedawana społeczeństwu jako wyraz cywilizacji, światowości,
otwartości umysłu i poszanowania praw jakiejś bliżej nieokreślonej
masy, zwanej wspólnotą europejską. Zabijanie kreatywnych,
indywidualnych postaw, tłumienie nonkonformizmu, buntu wewnętrznego
jednostki, opakowuje się w masowość, w modę na niewolnictwo ozdobione
paciorkami poprawności politycznej i ideologii gender. Takie
skoordynowane procesy , taką indoktrynację uniżoności połączoną z
samobiczowaniem i dyscyplinowaniem społecznych postaw, z całą
pewnością można nazwać językiem subkultury więziennej. Polskie
społeczeństwo dzień w dzień jest poddawane procederowi, który
recydywiści nazywają przecweleniem. Opisałem stan mentalny grupy
recydywistów ideologicznych, wyrosłych z minionej i ciągle
dogorywającej epoki PRL, opisałem kondycję intelektualną i moralną
recydywy zwanej elitą i opisałem ofiary tej grupy, czyli coraz szersze
kręgi społeczne ulegające niezrozumiałej modzie, kreującej zagubionego
i poniewieranego hermafrodytę, innymi słowy cwela.

Druga teza zawarta w moim eksperymencie socjologicznym odnosi się
bezpośrednio do aktu oskarżenia, niestety się odnosi, ponieważ
prokuratura wykazała się wyjątkowym brakiem zrozumienia tekstu. Nie
ukrywam, że artykuł zawiera pewien klucz, który trzeba odnaleźć, ale
dla bardziej nieuważnych czytelników już w pierwszych zdaniach podaję
przydatne wskazówki. Proszę, by czytać tekst ze zrozumieniem, nie
ulegać powierzchowności, taniej podniecie na widok ostrych słów i
złudzeniu, że tekst ma obrażać:

"W subkulturze kryminalnej na najniższych szczeblach drabinki klęczą
pedofile i cwele, z tym, że ci pierwsi bardzo szybko stają się jednymi
i drugimi. Gdybym chciał bez sensu obrażać, jak to wielu odczyta po
łebkach i tytule, napisałbym, że Tusk i Komorowski są pedofilami,
sodomitami lub gwałcicielami, ale ja obrażać nie chcę, jedyne co chcę,
to napisać prawdę."

Prokuratura i wielu dziennikarzy, co raczej jest smutną normą, nie
wzięła sobie do serca dobrej rady, ale mniej więcej takiego skutku się
spodziewałem. W tej sytuacji i z pewnym zażenowaniem wywołanym
poziomem wiedzy wielu odbiorców tekstu, jestem zmuszony do
przedstawienia właściwej interpretacji. Tezę o mentalnym przecweleniu
należy połączyć z bardziej rozbudowaną tezą odnoszącą się do równie
niebezpiecznego zjawiska społecznego. Wysoki sądzie wbrew temu co pani
prokurator Danuta Górecka napisała w akcie oskarżenia, Komorowski nie
jest prezydentem Bronisławem Komorowskim. Pani prokurator wprowadziła
nową formułę postępowania procesowego, do dwóch znanych: procesu
dowodowego i poszlakowego, dodała proces "widzi mi się". W akcie
oskarżenia pani prokurator nie wskazała ani jednego dowodu, ani jednej
poszlaki, świadczącej, że treść artykułu wiąże się z osobą prezydenta
RP Bronisława Komorowskiego. Nie mam odwagi zgadywać, jakie konkretne
zdania opisujące było nie było patologiczne stany mentalne, zdaniem
pani prokurator pasują charakterologicznie do osoby prezydenta RP.
Wiem natomiast, że wykazanie podobnego związku byłoby dowodem, ale
obawiam się, że dowodem na stosunek prokuratury do prezydenta RP i
fatalny obraz prezydenta, jaki stanął przed oczyma pani prokurator.

Pani prokurator nie ma najmniejszych szans na przedstawienie dowodów i
nawet poszlak, co prostą konstatacją starałem się wielokrotnie pani
prokurator uświadomić - w tekście nie ma ani jednego słowa o
prezydencie RP. Skoro jednak prokuratura podjęła się misji niemożliwej
do wypełnienia, oczekuję, że zachowa powagę wobec prawa i szacunek dla
cywilizacyjnego dorobku. Oczekuję jednoznacznych dowodów, ponieważ
określenia "w sposób oczywisty narusza ", "kontekst jest oczywisty",
są kpiną z wymiaru sprawiedliwości, ale też ze znajomości zasad i
reguł gramatyki języka polskiego. Pani prokurator istniejący podmiot
szeregowy "dwa "ruskie cwele: Tusk i Komorowski" zamieniła, w sobie
tylko wiadomy sposób, na podmiot domyślny prezydent RP Bronisław
Komorowski. W kategoriach językowych możemy mówić o braku wiedzy, w
kategoriach logicznych o fałszu, a w kategoriach prawnych o braku
dowodów i poszlak. Tusk i Komorowski w języku polskim zawierają się w
jednym słowie, to są po prostu nazwiska.

Komorowski i Tusk pełnią w moim tekście rolę nazwisk, nie konkretnych
osób, ponieważ socjologia nie zajmuje się jednostkami, tylko grupami,
natomiast ja nie prowadzę eksperymentów psychologicznych, tylko
pasjonuję się socjologią. Tytuł mówi wyraźnie, chociaż jest metaforą,
że w Polsce rządzi mentalność cwela oraz w Polsce rządzą nazwiska.
Wysoki sądzie, ani pani prokurator, ani żaden dziennikarz z poważnego
tytułu prasowego nie zadał mi lub sobie najprostszego pytania. Autorze
kogo miałeś na myśli, pisząc o Komorowskim i Tusku? Takie pytanie nie
padło, ponieważ tezą drugą socjologicznego felietonu jest coś, co w
polskiej rzeczywistości staje się aksjomatem. Wysoki sądzie w Polsce
rządzą nazwiska, wystarczy rzucić w przestrzeń publiczną konkretne
nazwisko i zasugerować kierunek ocen, by na milion odbiorców, najwyżej
100 spytało, no dobrze, ale który Komorowski, obrońca Legii Warszawa,
Komorowski z Pułtuska, czy prezydent Bronisław Komorowski. Język
społecznej komunikacji przez wspomnianą już recydywę poprzedniego
ustroju został doprowadzony do atawizmów, do odruchów warunkowych i
bezwarunkowych. Gdy ktokolwiek wypowie nazwisko Komorowski lub
Kaczyński, natychmiast uzyska pakiet gotowych skojarzeń, schematów,
stereotypów, kalek językowych i myślowych, cały zbiór bezrefleksyjnych
zachowań.

Wysoki sądzie w Polsce rządzą nazwiska, ale taka prosta teza, choć
prawdziwa nie oddaje rzeczywistego stanu rzeczy, jedynie wskazuje na
kierunek działań. Tezę należy rozbić na dwie mniejsze obserwacje i w
ten sposób uzyskamy kompletny obraz społecznego procesu. W Polsce
rządzą nazwiska, jednak te rządy polegają na bardzo specyficznych
konsekwencjach, otóż odruchowy pakiet poddańczych zachowań skierowany
pod adresem konkretnych nazwisk skutkuje społecznym poklaskiem,
medialną klaką i zachwytem elit. W wybranych przypadkach porządna
postawa jest nagradzana awansem społecznym, a niepożądana polemika z
modą na serwilizm, jest rozbrajana przez autorytety i ekspertów
stygmatyzującymi neologizmami jak: homofobia, antysemityzm,
nietolerancja, ksenofobia i co najbardziej zastanawiające epitetem
"prawdziwy Polak". To ostatnie określenie jest w zasadzie kwintesencją
procesu, który nazwałem przecweleniem, bo oto słowa, które w języku
polskim od zawsze miały pozytywny, wręcz sakralny ładunek emocjonalny,
nagle stały się inwektywą. Dziś w Polsce największym upokorzeniem dla
Polaka, jest wyzwisko wykreowane przez recydywę peerelowską:
"prawdziwy Polak". Podobne zabiegi stosowali ideolodzy niemieckiej III
Rzeszy, słowo Żyd nie określało narodowości, czy wyznawcy judaizmu,
ale było stygmatem i synonimem najpodlejszego ludzkiego gatunku.

Istnieje szereg niezliczonych przykładów potwierdzających, że właściwy
stosunek do odpowiednich nazwisk winduje kariery, zapewnia wysoki
status towarzyski, w najgorszym razie pozwala spokojnie egzystować.
Podam tylko jeden przykład. W powszechnym społecznym odbiorze krytyka
z gruntu szkodliwej działalności WOŚP, uznawana jest za herezję, a
wręcz za przyczynianie się do mordowania niewinnych dzieci,
czekających na pomoc medyczną. Argumentem w podobnym tonie posłużył
się redaktor Gazety Wyborczej, przedstawiając moją sylwetkę, w
artykule zapowiadającym proces. W oczach redaktora byłem nie tylko
oskarżonym o znieważenie prezydenta RP, ale ośmielałem się krytykować
samego Jerzego Owsiaka, co oznacza, że z tym Wielguckim na pewno w
porządku nie jest, pewnie "prawdziwy Polak". Z drugiej strony jeden
nieostrożny ruch gałki ustawiającej fale radiowe, jeden nieprzemyślany
zakup prasy spoza głównego nurtu medialnego, jedna pochwała dla
odmiennych od preferowanych postaw, w mgnieniu oka skutkuje
ostracyzmem społecznym i szkarłatną literą "faszyzmu". Słowem można
wielbić i atakować, ale trzeba wiedzieć kogo. Wysoki sądzie pisząc
swój tekst nie tylko nie miałem zamiaru obrazić prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, ale z niebywałą
precyzją starałem się nie dać najmniejszego pretekstu do zastosowania
artykułu 135 paragraf 2. Powód tej ostrożności jest bardzo prosty -
nie mogłem przeczyć własnej tezie, skoro zakładałem, że pewien typ
postaw wobec konkretnych nazwisk skutkuje nagrodą, a inny karą, byłbym
niekonsekwentny i mało naukowy, psując eksperyment u podstaw,
jednocześnie narażając się na proces karny.

Nie osoba, ale nazwisko było narzędziem weryfikacji, o to założenie
dbałem ze szczególną pieczołowitością. Wynik socjologicznego
eksperymentu wcale mnie nie zaskoczył, liczyłem się z najbardziej
dotkliwym dla mnie, empirycznym potwierdzeniem tezy, czyli procesem
sądowym wywołanym przez społeczny zespół odruchowych postaw. Tak też
się stało odruchowe zachowanie powiadamiających prokuraturę o
popełnieniu przestępstwa: Grzegorza Tyszkiewicza i Teresy
Smogorzewskiej-Andrzejak wywołało odruchowe zachowanie prokuratury
gdańskiej i potem złotoryjskiej, następnie swoje odruchy dodały media.
Jako socjolog mam niebywałą satysfakcję naukową, nieskromnie sobie
gratuluję, ponieważ podobnej pracy naukowej w historii polskiej
socjologii nie znam, natomiast jako obywatel oczywiście nie mogę być
szczęśliwy. Martwi mnie, że jednak istnieje coś z czego zawsze kpiłem,
a mianowicie tak zwana świadomość zbiorowa. Co gorsze ta świadomość w
moim odczuciu jest na katastrofalnie niskim poziomie, ale i dla tej
obserwacji mam wyjaśnienie, jednocześnie linię obrony, która polega na
publicznym oskarżeniu.

Wysoki sądzie, jako socjolog nie daję sobie takiego prawa, ale jako
obywatel i oskarżony, mam pełne prawo bronić się oskarżając i
wskazując na okoliczności nie popełnienia czynu, który mi się zarzuca.
Rola elit, autorytetów, najwyższych przedstawicieli w państwie jest
niezwykle istotna dla kształtowania postaw społecznych, a ponieważ
jakość polskich elit i władz jest tak niska, że niemal co dzień
spotykamy się ze skandalicznymi zachowaniami, społeczeństwo nie ma
szansy na czerpanie właściwych wzorców. Gdybym nie miał odpowiedniej
wiedzy i odpowiedniego wykształcenia, prawdopodobnie popełniłbym
zarzucony mi czyn, którego nie popełniłem. Niestety wiele było okazji,
żeby się szacunku do urzędu i osoby prezydenta Polski nie nauczyć i
ten przykład szedł z góry. Były polityk partii rządzącej, zajmujący
wysokie stanowisko partyjne, dzięki politycznemu "kurestwu" i
przyzwoleniu recydywy peerelowskiej, uczynił z urzędu prezydenta dół
kozaczy, gdzie wrzucał wszelkie ekskrementy i ten "cham", został
liderem partii własnego imienia. Z chamstwa i pogardy dla najwyższych
urzędów w państwie, powstała partia Janusza Palikota uchodząca za
zachodni model światłości, kultury i tolerancji, taka jest nagroda za
odpowiednie traktowanie odpowiednich nazwisk.

Pozbawiony elementarnego obycia i wykształcenia, Lech Wałęsa, zwracał
się do swojego następcy Lecha Kaczyńskiego takimi słowami, które
pozwalają na stwierdzenie, że "durnia mieliśmy za prezydenta", nie
legendę Solidarności. Premier polskiego rządu, Donald Tusk, z którym
"nie wyobrażam sobie ułożenia stosunków w jednym kraju", z urzędu
prezydenta uczynił budkę nocnego stróża, od pilnowania żyrandola.
Wicemarszałek sejmu, Stefan Niesiołowski, reprezentujący najniższe
standardy polityczne, rodem z "politycznej żuli", odsyłał prezydenta
RP do psychiatry. W końcu sam prezydent, Bronisław Komorowski, drwiąc
ze strzałów oddanych z borni palnej w kierunku prezydenta Lecha
Kaczyńskiego, stał się prorokiem we własnej sprawie. Bogu dziękować
nie o taki zamach chodzi, jakiego mamy prezydenta, ale takim
prezydentem jest Bronisław Komorowski, jakie ma procesy z urzędu w
obronie prezydenckiej godności.

Nikt spośród przedstawicieli najwyższych władz i elit, nigdy nie
poniósł żadnych konsekwencji za sponiewieranie prezydenta i urzędu
prezydenta, przeciwnie każdy z nich awansował na dostojne stanowiska.
Dlaczego mnie miałoby spotkać coś przeciwnego, dlaczego na sali
sądowej miałaby zostać złamana konstytucyjna zasada równości obywateli
wobec prawa? Tylko dlatego, że zrobiłem wszystko, aby nie zostać
podejrzanym o surową recenzje niewłaściwego nazwiska skojarzonego z
niewłaściwą osobą, co jest problemem prokuratury, składających
zawiadomienie do prokuratury i mediów, nie moim. Wierzę, że w
schizofrenicznym pojedynku "państwa prawa" i "stalinowskich metod", co
na przemian jest Polakom wystrzeliwane w przestrzeń medialną w postaci
oceny stanu państwa polskiego, wygra jednak państwo prawa. To wszystko
wysoki sądzie, co mam do powiedzenia we własnej sprawie, jako socjolog
jestem spełniony, jako obywatel jestem niewinny.

Piotr Wilegucki

--
Smart questions to stupid answers

quark

unread,
Feb 23, 2013, 11:35:49 AM2/23/13
to
<<STEK HISTERYCZNYCH BREDNI, CHYBA NAPISANYCH PO PIJANEMU>>
>
>
> Piotr Wilegucki
>
>
>
> --
>
> Smart questions to stupid answers

NIE ZAPOMNIJ ZABRAC ZE SOBA, JAKO RZECZNIKA, PEDALA "basia";


brat_olin

unread,
Feb 23, 2013, 4:41:27 PM2/23/13
to
quark <quark...@yahoo.com> wrote:
>
> NIE ZAPOMNIJ
>
Wczesnie Was dzisiaj wypuscili, poruczniku,
jeszcze przed szabasem! Sheriff podwiozl na
conjugal visit, czy wzieliscie busa?

brat_olin

unread,
Feb 23, 2013, 4:45:09 PM2/23/13
to
brat_olin <brat_o...@yahoo.com> wrote:
> quark <quark...@yahoo.com> wrote:
>
> > NIE ZAPOMNIJ
>
> Wczesnie Was dzisiaj wypuscili, poruczniku,
> jeszcze przed szabasem!
>
Znaczy pozniej, bo na szabas w piatek nie wyrobiliscie.
Sorry za to fopá!

narciasz

unread,
Feb 23, 2013, 5:18:50 PM2/23/13
to
te, jebniety z Umea! Daj se wyzrnac tego pypcia miedzy rudymi brwiami, uciska ci musk idioto. Tfu! jebany debil!

brat_olin

unread,
Feb 23, 2013, 5:24:55 PM2/23/13
to
narciasz <narci...@o2.pl> wrote:
>
> te,
>
pedzik, sie nie unoscie, OKi?

quark

unread,
Feb 23, 2013, 5:27:30 PM2/23/13
to

u2

unread,
Feb 23, 2013, 5:40:20 PM2/23/13
to
W dniu 2013-02-23 23:18, narciasz pisze:
> te, jebniety z Umea! Daj se wyzrnac tego pypcia miedzy rudymi brwiami, uciska ci musk idioto. Tfu! jebany debil!
>

O, pedzik z chlewni w toronto sie znowu ozwal...-;)

--

"Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy
i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej,
bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno..."

- Donald Tusk: Gazeta Wyborcza, 15–16 października 2005

Message has been deleted

Basia

unread,
Feb 23, 2013, 6:33:01 PM2/23/13
to
On Feb 23, 8:35 am, quark <quark...@yahoo.com> wrote:
>
> NIE ZAPOMNIJ

Za http://answers.yahoo.com/question

Resolved Question
Is it true that the crazy obsessed homophobes are closet gays?

Best Answer
They had done a study, and a good majority of homophobes
were deep in the closet themselves. They see putting down
gay people as reassuring themselves that they aren`t, typically.
Not saying all are, but a good number!

A teraz napisz Bobrowski 100 razy "NIE JESTEM PEDALEM"
...jak trafiles do Hollywood opowiesz innym razem!

Basia
--------------
http://www.youtube.com/user/usereddie215?feature=mhee

brat_olin

unread,
Feb 23, 2013, 6:38:23 PM2/23/13
to
quark <quark...@yahoo.com> wrote:
> brat_olin wrote:
> > quark <quark...@yahoo.com> wrote:
>
> > > NIE ZAPOMNIJ
>
> > Wczesnie Was dzisiaj wypuscili, poruczniku,
> > jeszcze przed szabasem!  Sheriff podwiozl na
> > conjugal visit, czy wzieliscie busa?
>
> A
>
Zwiezle dzisiaj, poruczniku?

Zalek...@hotmail.com

unread,
Feb 23, 2013, 7:01:12 PM2/23/13
to
On Sat, 23 Feb 2013 13:41:27 -0800 (PST), brat_olin
<brat...@yahoo.com> wrote:

>quark <quark...@yahoo.com> wrote:
>>
>> NIE ZAPOMNIJ
>>
>Wczesnie Was dzisiaj wypuscili, poruczniku,
>jeszcze przed szabasem! Sheriff podwiozl na
>conjugal visit, czy wzieliscie busa?

Panie Leszku,

Bogu dzieki ze p. Stevena wypuscili, bo w Presidents Day nie pozwolili
mu pozostac w domu.
Ufam ze z czasem p. Steven wypieni i bedzie spokojny jak dzisiaj jest
Kochany Pan Jozef.
To jednak potworna kara odebrac czlowiekowi dostep do internetu, ja
bym taka kare zaliczyl do crimes against humanity.

Zalek



narciasz

unread,
Feb 23, 2013, 7:26:30 PM2/23/13
to
te, pedal! Kulejesz w angielskim. Podciagnij sie. Tu masz lekcje:

http://www.youtube.com/watch?v=PVPkcyM4ohw

Przemysław M.

unread,
Feb 24, 2013, 11:37:01 AM2/24/13
to
Dnia Sat, 23 Feb 2013 23:40:20 +0100, u2 napisaďż˝(a):

> W dniu 2013-02-23 23:18, narciasz pisze:
>> te, jebniety z Umea! Daj se wyzrnac tego pypcia miedzy rudymi brwiami, uciska ci musk idioto. Tfu! jebany debil!
>>
>
> O, pedzik z chlewni w toronto sie znowu ozwal...-;)

Ka�ecki aka u2, genetyczny idiota z odchyleniem paranoidalnym. Wal
siďż˝ durnowaty bucu!

--

Wyst�pienie Jaros�awa Kaczy�skiego dowiod�o, dlaczego jest tylko jeden
kandydat na przyw�dztwo w PiS. - Chc� zabiega� o to, by stan�� jeszcze
raz na czele rz�du Rzeczypospolitej - krzycza� dono�nie prezes PiS.
Brawo! - odpowiedzieli delegaci, wstaj�c z krzese�. - Nie dla w�adzy,
ale po to by zrealizowa� program 2020, zamo�na Polska w G20 - zako�czy�
swoje przem�wienie. W czasie prawie godzinnego wyst�pienia prezesa PiS
nie pad� jednak �aden konkret na temat tego planu.
Zwyci�ymy! Zwyci�ymy! Zwyci�ymy! - skandowa� prezes PiS z ca�� sal�.
0 new messages