Andrzeju, znamy się (no, co najmniej kojarzymy) osobiście, więc raczej nie jestem dla Ciebie anonimem.
Szczerze pisząc dziwi mnie Twoja postawa (głównie to ona mnie sprowokowała do napisania tego posta), zalatuje mi to syndromem oblężonej twierdzy. Znasz to powiedzonko, że jak X osób mówi, żeś chory, to lepiej zacznij umawiać wizytę u lekarza ?
Nie rozumiem, czemu krytykę produktu odbierasz jako jakąś "zemstę" (za co?). IMO publiczne pisanie (ogólnie - wymiana informacji) o właściwościach produktu jest najlepszą rzeczą jaką można zrobić - i to zarówno jeśli chodzi o pozytywy jak i negatywy. Raz, że ludzie mają szansę się dowiedzieć co i jak z ich sprzętem (możliwość podjęcia racjonalnego wyboru, bezpieczeństwo), dwa, że jest to presja dla producenta, żeby coś z fantem zrobić (jeśli mu na tym zależy).
Wychodzę z założenia, że to producentowi powinno zależeć na zadowoleniu użytkowników i to jego właśny interes, żeby wsłuchać się w ich głos. Dopraszanie się, załatwianie prywatnie (żeby boże broń przypadkiem nie urazić) - ogólnie stawianie klienta w roli petenta - w obecnej sytuacji rynkowej wydaje mi się cokolwiek irracjonalne. Także argumenty typu "nasz narodowowy producent śmigieł" - to jest biznes, klienci głosują portfelem i nie ma co do tego dorabiać więcej ideologii.
Sposób w jaki piszesz o podejściu producenta, dla mnie, sprawia, że odbieram go jako aroganckiego i generalnie mającego uwagi klientów "głęboko w poważaniu". Co wizerunkowo jest niezłym strzałem w stopę.
Co do jakości - zdaję sobie sprawę, że kilka przypadków nie powinno rzutować na obraz całości. Sam miałem śmigło Peszke do Ventora, 132cm (osobiście mi je sprzedałeś na którychś Pararudnikach) i wiem, że przy moim ówczesnym stylu latania krawędź natarcia tępiła się i znikała w zastraszającym tempie (od trawy, nie piasku). Niestety długo tego doświadczenia nie ciągnąłem bo miałem je raptem 10-15h. Przez ten czas na krawędzi natarcia zaczynało coś jasnego już prześwitywać.
Aerodynamicznie było rewelacja i świetnie się sprawdzało na przelotach (dość mocno zaciążone).
Dla referencji - miałem też starszego helixa, kupiłem używanego, przelatałem 150h, sprzedałem dalej. A nie pieściłem się z nim tak, jak z peszkaczem.
Fakt, był ciężki, toporny, aerodynamicznie niemal na pewno nie tak sprawny, ale był i nie chciał się zepsuć.
W lokalnej grupie latającej śmigła Peszke mają analogiczną opinię: bardzo wydajne, drogie, delikatne, mało trwałe, jednorazówki, sporo egzemplarzy wkrótce po zakupie zaliczało problemy typowe dla słabej jakości wykonania. I faktycznie były to raczej jednorazowe przygody, jakoś nie kojarzę, żeby ktoś kupił drugie peszke po raz wtóry. M.in. też dlatego, że Werenc ma teraz fajne śmigła i po prostu wygrywa konkurencję - wydajnościowo nie gorsze, a wyjątkowo pancerne i naprawialne.
Moja aktualna, prywatna opinia jest taka, że jeśli akurat miałbym nadmiar gotówki to zaryzykowałbym kupno śmigła Peszke jako drugie, dla eksperymentu, jeśli aspekty ekonomiczno-trwałościowe byłyby priorytetem to szukałbym jednak gdzie indziej.
Możesz podrzuć link do tego wątku producentowi - może przemyśli, może bedzie dalej jak jest. Jego biznes (no, w sumie Twój też..).
Lubię Cię Andrzeju, nie bierz tego przypadkiem osobiście, ale tak mnie sprowokowałeś do tego typu wynurzeń.
Tak na marginesie: jakby nie patrzeć jesteś "twarzą" śmigieł Peszke dla PPG, Ty jest wypromowałeś, więc podejście typu "ja tylko sprzedaję, jak są problemy to uderzajcie bezpośrednio do producenta" robi nieszczególe wrażenie dla potencjalnego klienta.
pozdrawiam,
Adam Grzegorczyk