Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

Ukraińskie kółeczko 2010 - relacja [długie]

19 views
Skip to first unread message

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 11:21:42 AM9/30/10
to
Mało na tej grupie pojawia się relacji ze wschodu, dlatego
postanowiliśmy z jasiem wrzucić swoją. Relacja w większości została
zredagowana przez jasia, ja trochę dopisałem, pozmieniałem i
uzupełniłem. W drugim poście wklejam plan rozkładu jazdy, oraz ceny biletów.

WTOREK (7 września) - Śląsk, Przemyśl, Lwów
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-001.jpg

Swoją podróż zaczynam jak zwykle na jednej z okolicznych stacji, tym
razem są to Rydułtowy skąd pojadę bezpośrednio do Katowic. W pociągu
spotykam znajomą panią konduktor, która kiedyś była kasjerką w moim
mieście. Kupuję u niej bilet do Przemyśla, kombinowany z regiokartą i
zniżką studencką. Do Katowic bez większych zakłóceń. W Katowicach
oglądam jak idzie lifting tuneli Katowickiego dworca i muszę przyznać
robi to bardzo pozytywne wrażenie. Trochę kręcę się po okolicy w
oczekiwaniu na odjazd mojego IR do Przemyśla. Jako że katowicki megafon
cierpi na kilka chorób takich jak skleroza, zespół parkinsona i
alkoholizm ustawiam się wcześniej na peronie by widzieć przejeżdżające
pociągi. Pani szczekaczka ogłasza 20 minut spóźnienia. Od razu dzwonię
do znajomego, z prośbą by sprawdził w internecie gdzie jest mój IR.
Spóźnienie oczywiście okazuje się być większe. Pani megafonistka była
chyba dzień wcześniej na ostrej imprezie, bo niektóre pociągi na
pragotronach pojawiają się na innych peronach niż naprawdę odjeżdżają.
Po dłuższym oczekiwaniu nareszcie wjeżdża IR Śląsk, jednak to nie koniec
spóźnieniowych wrażeń. Do Mysłowic prawie same S-Z'ty i rozkazy pisemne
S, ponadto 20km/h z okazji robót torowych. W Krakowie dosiada się kolega
jasiu. Dalej jedziemy już bez zakłóceń do Przemyśla. Decydujemy się na
dojazd do Lwowa kombinacją busów, choć o 17.10 mielibyśmy bezpośredni
PKS za 25 zł (tyle, że pewnie zajeżdża on tylko na dworzec Stryjski). W
przemyślu wymieniamy trochę złotówek w kantorze po bardzo atrakcyjnym
kursie. Bus do przejścia granicznego w Medyce stoi przy tylnym wyjściu z
tunelu pod peronami. Zapełnia się bardzo powoli więc próbuję znaleźć
jeszcze jakiś bankomat gdzie mógłbym wyjąć trochę złotówek bez prowizji,
niestety takiego nie znajduję. W busie końcu udaje się zebrać komplet
pasażerów więc jedziemy do granicy. Bus zajeżdża po drodze do wsi
Medyka, gdzie wysadza jedną babcię.

Na przejściu granicznym pustki – być może polscy celnicy mocno tego dnia
trzepali. Pani z SG zapytana czy to zawsze tak pusto odpowiada że
dzisiaj taka promocja. Ukraińcy o dziwo nie dają karteczek, nawet wtedy
gdy się o nią upomniałem. Po drugiej stronie granicy idziemy prosto na
dworzec pomagając jeszcze dwóm Ukrainkom w niesieniu ciężkich zakupów.
Przejeżdża jakaś marszrutka, ale to do wsi Buciw. Awtostancja w Szegini
to kulturalny przystanek autobusowy ze stanowiskami dedykowanymi dla
każdego kierunku i po jakimś czasie nadjeżdża w końcu bus relacji
Szehynie – Lwów. Sprawdzamy też na rozkładzie że ostatni kurs jedzie o
21:30. Kierowca tradycyjnie bierze kasę do łapy (15 chrywien) i nie
wydaje biletów. Zapełnienie mikrobusu jest dość znaczne, w dodatku z
linii korzystają tez mieszkańcy przydrożnych wsi i miasteczek a każdy
postój oznacza przeciskanie się przez plecaki i torby zawalające
przejście. W końcu po półtorej godziny jazdy docieramy na plac dworcowy
we Lwowie, czyli dworzec autobusowy AS-8. W pierwszej kolejności idziemy
po bilet i kartę do telefonu Kijivstar. Na nasz pociąg do Odessy nie ma
biletów na płackartne, a kupe kosztuje 150 hrywien, na co my kręcimy
głową. – Aaa, żal mi was, to wam sprzedam na polski wagon. On jest
tańszy, bo niefirmienny – mówi w końcu kasjerka proponując nam bilet za
110 hrywien w wagonie Warszawa – Odessa. Warto dodać że ów wagon
wyjechał z Warszawy godzinę wcześniej niż jasiu.

Mając już bilety jedziemy tramwajem nr 9 do centrum. W tramwaju
spotykamy też dwóch polaków którzy razem z nami przekraczali granice w
Szehini i jechali tą samą marszrutką. Zagaduję motorniczą kiedy ostatni
kurs, ta pokazuje mi swój służbowy rozkład jazdy (z dokładnymi
odjazdami!) wypisany długopisem. Ostatni kurs do dworca ma być po 23,
więc spokojnie łazimy po śródmieściu zahaczając o rynek i prospekt
Szewczenki. Większość knajp zamyka się o 23, dzięki temu pracownicy i
ostatni klienci mogą złapać ostatni tramwaj ;). Wracając na dworzec
spotykamy poznaną wcześniej motorniczą z którą zabieramy się do dworca.
Pani motornicza pozwala nam pojechać kursem zjazdowym do samej zajezdni.
Odcinek do zajezdni jest dość długi, jednotorowy i nie jest używany w
ruchu liniowym. Stamtąd idziemy już z buta na dworzec, bo wiemy, że
wagon z Warszawy przyjedzie już o północy pociągiem Przemyśl – Kijów.
Szczwany plan zakłada dostanie się do sypialnego zaraz po wjeździe,
zanim odstawią go na boczne tory. Pociąg oczywiście przyjeżdża, a my
znajdujemy grupę wagonów do Odessy - europejski z Pragi i stodołę z
Warszawy. Niestety prowodnik otworzył nam drzwi dopiero, gdy wagony
zaczęły ruszać w stronę torów postojowych. Czekając na powrót naszych
wagonów siedliśmy na ławce pierwszego peronu, gdzie jasiu kupił w
automacie herbatę – podobno smakowała ona jak herbata, a nie jak wyrób
herbatopodobny marki Ekoland. W międzyczasie zainteresowała się nami
jakaś pani, która dopytywała się skąd dokąd jedziemy, widząc mnie
jedzącego kolację zaczęła dopytywać jasia czy nie jest głodny, zaczęła
mu proponować jakąś swoją kiełbasę. Tymczasem na horyzoncie znowu
pojawiły się nasze wagony, do których już tym razem udało się wejść bez
problemu. Wagon z Warszawy był istotnie bardzo niefirmienny - stary
Ammendorf bez żadnych modernizacji, na korytarzu i w WC girlandy
sztucznej zieleniny. Pan prowodnik przydziela nam pusty przedział
(zapewne z kontyngentu miejsc sprzedawanego w Polsce) Ogrzewanie nie
działało, na szczęście przysługiwały nam koce. Nie rozwiązywało to
jednak problemu nieszczelnych drewnianych okien. Na szczęście na górnej
leżance był jeszcze jeden koc, pod dwoma kocami było już ciepło, jasiu
olał sprawę i wolał marznąć. Wagon ma chyba stały przydział, bo
znajdujemy tam nalepkę Polonii Warszawa.


ŚRODA - Odessa
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-002.jpg

Rano budzimy się w okolicy Kotowska. Zjadamy śniadanko, doprowadzamy się
do stanu używalności i obserwujemy trasę. Do Odessy przyjeżdżamy po 13,
z około półgodzinnym opóźnieniem. Prawdopodobnie spóźniła się grupa
wagonów z Moskwy podłączana po drodze. Kiepska pogoda szybko zmieniła
się w deszczową. Na peronie babuszka, która dawno się nie myła,
proponuje nam kwaterę, stopniowo obniżając cenę. Wprawdzie na dworcu
jest biuro kwater, jednak wg pani pracującej tam kwatery na jeden dzień
wziąć się nie da – tylko hotel. Dzwonimy więc z ukraińskiej karty do
pani Swietłany, której numer namierzyłem gdzieś w Internecie. Pani
Swietłana owszem, może skombinować nam kwaterę, tłumaczy jak i czym do
niej dojechać, jednak noc za 100 hrywien. My próbujemy znaleźć coś
tańszego i posiłkując się mapą Odessy z 2005 roku kierujemy się w rejon,
gdzie mogą być jakieś akademiki. Podjeżdżamy kawałek trolejbusem, ale z
powodu korków wysiadamy i dalej idziemy pieszo. Po drodze wstępujemy
jeszcze na pizzę. Po zasięgnięciu języka okazało się, że jest jeden przy
dworcu autobusowym, jednak portierka z akademika zaprzeczyła jakoby były
tam jakieś pokoje dla turystów.

Bez konkretnego planu staliśmy więc na ulicy Targowej analizując mapę. W
pewnym momencie podszedł do nas pan w swetrze pytając, czy szukamy
jakiejś ulicy. Zgodnie z prawdą mówimy, że szukamy raczej kwartiry, ale
coś tańszego, do 60 UAH, czym się mocno zafrasował i powiedział, że może
coś załatwi. Po paru nieudanych próbach telefonowania powiedział, żeby
poczekać na niego pół godziny, a on coś na pewno wynajdzie. Faktycznie
po 30 min. pan wrócił z wieścią, że ewentualnie możemy przenocować u
niego w domu za "co łaska". Dodał jeszcze, że przecież nas nie zna, więc
dla bezpieczeństwa wymienimy się dokumentami – tu wciska nam do ręki
przepustkę do zakładu i jakąś książeczkę. Nie było rady, wręczamy typowi
dowody osobiste i jedziemy z nim marszrutką linii 240 na osiedle przy
ul. Zabołotnoho. Tam czekamy pół godziny i następnie zabiera nas autobus
marki MAZ, linii 104, która łączy osiedle z wioską Szewczenkowe. Za
namową pana w swetrze (o wartości 4 naszych hrywien) autobus zatrzymuje
się pod samą furtką:)

Obejście naszego gospodarza to przaśna chata jak z jakiejś ruskiej
bajki. Wnętrze domu przypomina mi jak było 15 lat temu u mojej cioci na
Dolnośląskiej wsi. Pan Witalij mieszka tu ze swoją żoną Leną i trójką
dziatwy. Od razu podjęto nas herbatą i kartoflami ze śladową ilością
mięsa i chlebem oraz zostaliśmy "wujkami". Okazuje się, że specjalnie na
nasze przybycie pani Lena uruchomiła bojler... Dalej wieczór upływał na
rozmowach o płacach w Polsce i o tym, co warto zobaczyć w Odessie.
Witalij doradził nam, żeby pojechać do Humania, gdzie jest park
Zofiówka, oraz wykaligrafował plan zwiedzania miasta. Oczywiście nie
wspominamy o tym, że zamiast muzeum figur woskowych interesuje nas
bardziej Hadżybejski Liman i Memoriał 411. Baterii.


CZWARTEK - Odessa
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-003.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-004.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-005.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-006.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-007.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-008.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-009.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-010.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-011.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-012.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-013.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-014.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-015.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-016.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-017.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-018.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-019.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-020.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-021.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-022.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-023.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-024.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-025.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-026.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-027.jpg

Po pobudce pani Lena podejmuje nas chlebem z mortadelą (mortadela miała
kształt dupy) i odstawia na przystanek 104-ki. Podjeżdżamy na przystanek
Boczarowa skąd zaczynamy eksplorację odeskiej sieci tramwajowej. W
autobusie płaci się przy wyjściu, z powodu zatłoczenia nie udaje nam się
dotrzeć do kierowcy. Na szczęście pogoda się poprawiła. Jedziemy więc
kolejno tramwajem linii 7 na Paustowskoho, dalej 1 na Zawod Centrolit.
Tu focimy zrujnowaną ekspedycję a ja kupuję w kafe-barze rogala a'la 7
Days. Pętla Centrolit czasy świetności ma zdecydowanie dawno za sobą.
Podjeżdża następna 1 do Łuzaniwki, konduktor przynosi z Kafebaru kawę
dla swojej motorniczej i jedziemy dalej. Z Łuzaniwki podjeżdżamy na
węzeł przesiadkowy Mist Peresyp. Za mostem mamy już tramwaj 3 do
centrum. Na wokzale zostawiamy bagaż, cena zależna jest od wymiarów.
Pani ma miarkę w oku i mój bagaż klasyfikuje na 9,50hr, a jasiowy na
15hr. Kupujemy bilety do Pomicznej. Odjeżdżamy tramwajem nr 5. Na tej
linii kursują zmodernizowane tramwaje z zapowiedziami głosowymi.
Okolica, luksusowe sanatoria, nie sprzyja wysokiej frekwencji w
tramwaju. Dojeżdżamy na plażę przy pętli Arkadia. Na morzu sztorm, kąpie
się parę osób, w tym jeden golas. Siadamy ostatecznie na zadaszonych
ławeczkach, z których część jest zarezerwowana dla zasłużonych w
Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Po wykonaniu pamiątkowych fot na betonowym cyplu idziemy pieszo w stronę
tramwaju jadącego do "Memoriału 411 baterii". Najpierw 17-tką do 11
Stancji Wielkiego Fontana. Naszą uwagę zwraca fakt że torowiska
wpuszczone w ulicę są na płycie węgierskiej, zaś te wydzielone
przebijają nawet torowiska Tramwajów Śląskich. Potem 18-tką do 16
Stancji, gdzie czekamy na kursującą co pół godziny linią nr 19. Pani
czekająca na tramwaj zapewnia, że skoro dołżen byt' i faktycznie
przyjechał po krótkim czasie. Na tej linii nie ma konduktora, motornicza
bierze pieniądze do łapy. Trasa wiedzie między posesjami, co czyni ją
niezwykle klimatyczną, po każdym postoju pani motornicza domyka drzwi
ręką. Do końca docieramy tylko my, a na tramwaj czeka jeden pan, który
zagaduje nas, skąd przyjechaliśmy. Okazało się, że jego babcia jest z
Warszawy, a dziadek z Lublina. Po sfotografowaniu wagonu idziemy
zobaczyć, co to jest ten cały memoriał. Mijamy po drodze wielki węzeł
marszrutek, z których większość jedzie do samego centrum Odessy.
Memoriał to dość duży park, gdzie zgromadzono dla uświadomienia
potomnych duże ilości wojskowego żelastwa – po przejściu alei
upamiętniającej wszystkie goroda-gieroje można obejrzeć ustawioną na
cokole łódź podowodną, samoloty, czołgi, ogołocony z detali tramwaj i
parowóz obudowany pancerną blachą.

Po zwiedzeniu Memoriału kierujemy się wiejską drogą w stronę trasy
lustdorfskiej. Trafiamy w końcu na pętlę "11 Stancja Lustdorfskiej
Dorogi" na osiedlu z wielkiej płyty. Tramwaju długo nie ma, więc część
czekających zaczyna maszerować w stronę Lustdorfu ścieżką wzdłuż torów.
Ostatecznie zabiera nas tramwaj "31", zabierając po drodze część
pieszych pasażerów. Pokonując parę kilometrów stepu lądujemy na
przystanku Lustdorf. Lustdorfska pętla to kryterium uliczne, wytyczone
wzdłuż typowo wiejskich ulic. Po 15 minutach nadjeżdża kolejny 31. Ten
chwilę stoi gdyż motorniczy z konduktorem grzebią coś przy wózku.
Nadjeżdża nasze 27, które jedzie za Lustdorf, do portu. Pasażerów można
policzyć na palcach jednej ręki. Konduktora na tej trasie nie ma więc
próbuję zapłaci za przejazd motorniczemu. Ten jednak jest wyraźnie
zdziwiony że chcemy kupić u niego bilety i bierze pieniądze w kieszeń.
Po drodze zahaczamy wozem o niepoprzycinane krzaki. Na pętli wyskakujemy
na parę fotek i wracamy do wagonu, bo następny za 52 minuty. Tym razem
jedziemy za darmo. Na pętli "11. stancija Lustdorfskoj Dorogi" pasą się
kozy, a my podziwiamy bloki z ocieplonymi mieszkaniami (nie mylić z
ocieplaniem całej elewacji!) Dalsza podróż do centrum została przerwana
stłuczką dwóch aut na środku skrzyżowania, więc resztę trasy do centrum
pokonujemy marszrutką.

Teraz czas na właściwe zwiedzanie miasta. Jasiu próbuje jeszcze wymienić
walutę, jednak pani nie ma drobnych hrywien więc odmawia współpracy.
Trolejbusem linii 10 jedziemy na dworzec morski (Morwokzał), skąd
wjeżdżamy pod górę funikularem kursującym wzdłuż słynnych Schodów
Potiomkinowskich. Wszyscy pasażerowie ubrani po europejsku, wyjątek
stanowi pani z obsługi która ma na sobie kufajkę. Warto wspomnieć że w
trolejbusie było dwóch panów z garniturach, co uważam za ciekawostkę
gdyż tacy klienci raczej nie są targetem transportu zbiorowego na
Ukrainie. Zaczynamy powoli rozglądać się za jakąś tanią knajpką i
darmowym WC. W końcu znajdujemy taką na rogu Greckiej i Preobrażeńskiej.
Bar samoobsługowy "Żarju-Parju" przypomina sposobem zamawiania potraw
"Puzatą Chatę", tyle, że jest skromniej urządzony, nie ma w nim piwa ani
kwasu, a dania są bardziej europejskie niż ukraińskie. Lokal czynny jest
od 8 do 22, przykładowe ceny surówka-4hr, kotlet-10hr, makaron-8hr.
Obiecujemy sobie nawiedzić ten lokal przed odjazdem z Odessy. Łazimy
trochę po mieście. Po większym kółku kierujemy się w stronę Parku
Szewczenki, gdzie trafiamy na modernizowany właśnie stadion
"Czornomora". Po drodze spotykamy maszerujących z plaży żołnierzy w
mundurach. W parku Szewczenki jest też wesołe miasteczko, ale ceny
odstraszają. Jasiu korzysta z szaletu – efekt konsumpcji koktajlu w
"Żarju-Parju". Mi na szczęście nic nie było. Gdyby to kogoś interesowało
- szalet w parku Szewczenki posiada także prysznice. Wracamy do knajpy,
gdzie jasiu tłumaczy jakiemuś Amerykaninowi jak uzyskać kipiatok
(wrzątek) z maszyny z kawą. Po kolacji kierujemy się marszrutką na
dworzec. W przechowalni bagażu wita mas sygnał używany w budapeszteńskim
metrze. Okazało się że jasiowej zapasowej komórce którą zostawił w
plecaku uruchomił się alarm. Nie wiemy, jak długo toto wyło, ale pani z
przechowalni było dość wyrozumiała. Na peronie czeka już nasz pospieszny
do Znamianki, 9 wagonów, dość słabo zapełniony – w naszym wagonie zajęte
były tylko dolne leżanki. Przez nieszczelne okna wiało jak cholera, a
ogrzewanie nie działało. Na szczęście znów posiłkuję się podwójnym
kocem, a jasiu jak zwykle woli marznąć.


PIĄTEK - Gajworońska wąskotorówka, Chrystynówka
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-028.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-029.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-030.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-031.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-032.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-033.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-034.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-035.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-036.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-037.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-038.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-039.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-040.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-041.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-042.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-043.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-044.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-045.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-046.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-047.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-048.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-049.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-050.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-051.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-052.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-053.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-054.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-055.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-056.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-057.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-058.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-059.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-060.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-061.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-062.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-063.jpg

Nasza rzeźnia zajeżdża do Pomicznej ok. 4.30, więc już o 4 trzeba wstać
by się ogarnąć i oddać pościel. Pomiczniański dworzec, choć na zadupiu,
ma po prostu wszystko – pokoje gościnne, kafe-bar, umywalka w
poczekalni. W Kafe-barze wprawdzie nie ma nic ciepłego do jedzenia, ale
za to jest duży wybór majonezów i można zamówić czaj (herbatę). Na
peronie ustawiono parowóz z jednym wagonem, w którym mieści się muzeum
węzła Pomiczna. Większość czasu spędzamy w kafe-barze gdzie jasiu
zakupuje czaj, a ja majonez i "skuszenkę" (rodzaj serka) który potem
spożywam z własnymi bułkami. Dwie godziny czekania mijają nam więc
zaskakująco szybko. O 6 rano jedzie osobówka do Kotowska, zaś 20 minut
później nasz osobowy do Hołowaniwśka.

Oprócz nas jedzie typ z rowerem, parę osób z pakunkami oraz dwie grupki
kolejarzy, którzy popijają wódę zakąsząjąc ogórkami. Kolejarska brać
wysiadła w Pidhorodnej. Za Pidhorodną frekwencja nie powala, nie licząc
obsługi jedzie nas 3 osoby. Cały pociąg to lokomotywa CzME3 i stary
wagon płackartny, w którym urżnięto ścianki i górne leżanki, po czym
załatano dziury różnokolorowymi łatami laminatu. Linia przez pierwsze
kilka km jest na betonowych podkładach i tu prędkość całkiem przyzwoita,
później po odgałęzieniu się jakiejś bocznicy znacznie spada, a podkłady
stają się drewniane z przytwierdzeniami na gwoździach. Wg naszej mapy
obok szerokiego powinien być tor wąski, jednak ten jest rozebrany. W
międzyczasie zagaduje do nas rowerzysta – nazywa się Andriej, jest
filologiem ukraińskim, pochodzi z Krzemieńczuka i też jedzie do
Hajworonu. Opowiada nam, co warto jeszcze zobaczyć na Ukrainie. Choć w
Polsce nigdy nie był nie był, umie powiedzieć po polsku parę zdań.

W Hołowaniwśku naszej wąskotorówki jeszcze nie ma. Po stacji kręci się
druga lokomotywa CzME3, a z pomostów naszej mechanicy zrzucają jakieś
żelastwo przywiezione (element silnika?) z Pidhorodnej. Jest tu kasa
biletowa, w której pani kasjerka mozolnie wypisuje bilety, przy czym
wypisywanie polega też na wycięciu nożyczkami odpowiedniej ceny z
blankietu – co znacznie wydłuża sprzedaż. W końcu nadjeżdża TU2 z jednym
wagonem polskiej produkcji, można odnieść wrażenie że lokomotywa to taka
zabaweczka, miniaturka lokomotywy normalnotorowej. Oblot składu
przeprowadzany jest przed stacją, więc pociąg musi się jeszcze cofnąć,
jak w Obratani na kolejce jindrzichohradeckiej. Razem z nami przesiada
się parę osób, oraz kawał żelastwa przywieziony na lokomotywie z Pomicznej.

Frekwencja w wagonie wąskotorówki jest znikoma, ale im bliżej końcowej
stacji, tym się ona zwiększa. W polskim wagonie siedzenia co prawda
skajowe (wygodne), ale pozostałe przesłanki wskazują że wagon ma już
swoje lata. W toalecie wszędzie rdza, wala się luzem jakaś listewka, a
okno jest po chamsku zamalowane farbą olejną (jasiu nie odważył się
skorzystać). Drzwi do przedsionka się nie domykają, a po próbie
domknięcia przeszły na drugą stronę. Wśród podróżnych jest głuchoniemy
pan, który próbuje się dowiedzieć ode mnie ile płaciłem za mój aparat
oraz babuszka w chuście i wielkich okularach, która ze wszystkimi chce
konwersować, w tym ze mną. Na stacji Moszczem w środku lasu, do pociągu
wsiadła rewizorka i zaczęła sprawdzać, czy na zapomnianej przez Boga i
ludzi kolejce aby na pewno wszyscy mają bilet. Wesoła babuszka pyta czy
to po nią przyszli, ale rewizorka kręci głową że to po kierpociową.
Rewizorka i konduktorka, obie ufarbowane na blond i ubrane w skórzane
kurtki, trochę podyskutowały, ale poważnych nadużyć chyba nie wykryto. W
pewnym momencie pojawia się wzdłuż trasy szeroki tor, a od Hruszki jest
on nawet intensywnie używany przez pociągi towarowe. Planowano całą
wąskotorówkę zastąpić torem szerokim, ale proces przerwała zapewne
pierestrojka. Drugim skutkiem rozpadu ZSRR jest to, że kawałek sieci
wąskotorowej znalazł się w Naddniestrzu.

Na stacji Hajworon czeka już pociąg do Chrystynówki, złożony z CzME3,
węglarki i wagonu płackartnego Hajworon – Jasynuwata o numerze 0, na
który na szczęście były jeszcze miejsca. Pomiędzy torami stoi informacja
że "sztraf" za przechodzenie przez tory wynosi 10 hrywien, stwierdzamy
że nas stać i przez nikogo nie zatrzymywani idziemy na skróty, potem
jeszcze bilet, fotka pociągu i wsiadamy. Bilet do Chrystynówki jak na
tak krótką odległość był dość drogi, ze względu na miejscówkę.
Towarzystwo w wagonie mocno mieszane: obok nas jedzie pan z worem
kartofli i kraciastą torbą, która nie chce się zmieścić w kuferku pod
leżanką. Ostatecznie leżanka domyka się po wyjęciu z torby... wieży
stereo, którą pan z pietyzmem owija ręcznikiem. Ponadto ów pan nie
posiada biletu na bagaż który prowadnica postanawia mu wypisać. Inna
pani wiezie kilka wielkich toreb w kratę, obdziela więc nimi kilka
kuferków, cały proces jest z resztą koordynowany przez prowodnicę.
Następnie pani i prowodnica konsumują lunch zajmując całą powierzchnię
stolika – na czymś trzeba w końcu pokroić chleb, boczek i resztę
wiktuałów. W sąsiedniej "czwórce" panowie radośnie popijają
przezroczysty napój ze stakanczików pożyczonych od prowodnicy. Pan od
kartofli pyta się jasia, czy można palić w przedsionku. Odpowiadam, że
nie wiem, ale w Ziatkowcach może wyskoczyć, bo jest dłuższy postój. Po
drodze nie ma kompletnie nic ciekawego, nie licząc pracującej manewrówki
w zakładzie "Agro-Kłondajk" w Dżułynce. W Ziatkowcach zmieniamy kierunek
i zostawiamy weglarkę. Jakaś rodzinka robi sobie na peronie pożegnalne
zdjęcie i po pewnym czasie pociąg rusza do Chrystynówki. Pan od kartofli
wyjaśnia jasiowi tymczasem, że sztraf za palenie w pociągu wynosi ponad
100 hrywien.

Chrystynówka ma dworzec podobny do Pomicznej, z bankomatem, informacją
(płatną 4,5 UAH) i komnatami, o których wcześniej wiedzieliśmy, że
podobno są. Mamy wprawdzie spisany adres hotelu, ale decydujemy się na
skorzystanie z komnat – 30 UAH za osobę w 3-osobowym pokoju. Podobnie
jak cały dworzec, komnaty wyglądają na niedawno remontowane. Za prysznic
trzeba zapłacić 5 UAH – dopiero wtedy pani czerhowa otwiera kłódkę
broniącą dostępu do prysznica. W pokoju mamy też telewizor, który nie
działa. Sama miejscowość okazuje się być całkiem duża i sprawia wrażenie
zamożnej – nowe latarnie, samochody żiguli wyglądają jakby wyjechały
prosto z fabryki, w parku są nowe chodniki oraz tzw. orlik czyli boisko
dla młodych. Można wręcz odnieść wrażenie że znajdujemy się w Polsce lub
Czechach, a nie biednej Ukrainie. Pierwsze zakupy robimy na rogu ulic
Lenina i Dzierżyńskiego – w sklepie pytają mnie o dowód, "Żelazny
Feliks" byłby dumny z takiej rewolucyjnej czujności :) Nieopodal mamy
sklep "Market", gdzie można zapłacić kartą, a pani kasjerka chwali się,
że w 1988 roku była miesiąc w Trójmieście i Bydgoszczy i żegna się z
nami polskim "do widzenia". Przed "Marketem" stoi świecąca plastikowa
palma. Rozważając opcję marszrutkowego dojazdu do Humania pytamy się
przechodzącej obok starszej pary o ostanowkę awtobusa. Pani w różowym
wdzianku bardzo się nami zainteresowała i zaczęła wypytywać czym
przyjechaliśmy, gdzie nocujemy i gdzie chcemy się dostać. Zgodnie z
prawdą powiedzieliśmy, że do Humania i wbrew jej podejrzeniom nie
jesteśmy z Izraela. Przejście na awtowokzał zajmuje jakieś 15 minut, a
po drodze mija się pomnik Lenina (który w rozjuszonej pozie ściska w
prawicy beret, a lewą ręką trzyma połę płaszcza) i hotel z bankomatem
przy ul. Gagarina 8. Odkrywamy też że istnieje tu miejska marszrutka nr1
kursująca co 50 minut. Po sfoceniu manewrów na stacji udajemy się na
spoczynek w naszej kimnacie widpoczynku.


SOBOTA - Human, Cwitkowe
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-064.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-065.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-066.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-067.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-068.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-069.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-070.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-071.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-072.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-073.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-074.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-075.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-076.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-077.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-078.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-079.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-080.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-081.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-082.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-083.jpg

Upewniwszy się, że po przyjeździe popołudniowego dizla Humań – Czerkasy
do Cwitkowego jest połączenie do Lwowa (a nawet dwa) odpuszczamy sobie
wstawanie na dizla do Humania, który odjeżdża o 5 rano i dopiero o 8
kierujemy się prosto na awtowokzał. Po drodze kupujemy jeszcze bułeczki
(jasiu kupuje "rulet" z marmoladą – 1,25 UAH) i focimy pomnik Lenina.
Przy pomniku znajduje się wielgachna tablica opisująca lokalne
gospodarstwa rolne – możemy się więc dowiedzieć jaki dana spółdzielnia
ma areał, ile ziarna produkuje i kto jest kierownikiem. Na awtowokzale
kupujemy bilety (po 7,50hr) na najbliższy autobus Monastyryszcze -
Czerkasy, który mamy za 10 minut. Focimy jeszcze tablicę z odjazdami, a
nuż się komuś przyda. Nasz autobus ma spore zapełnienie. Wyjeżdżając z
Chrystynówki mijamy Iwana Gontę, który wspierając się na armacie ze
srogą miną broni miasta.

Do Humania przejazd zajmuje ok. 30 min., a dzięki busowemu nagłośnieniu
możemy delektować się przebojami w rodzaju "Bukiet iz biełych roz".
Większość ludzi wysiada 2 przystanki przed dworcem autobusowym, my
dojrzawszy kawiarenkę internetową wysiadamy na kolejnym. Dalej był już
tylko dworzec autobusy, który położony jest właściwie na wylocie z
miasta. Wpadamy na pół godziny do kawiarenki internetowej – 30 min. za
2,5 UAH, (dla amatorów gier jest też specjalna oferta nocna ;)
sprawdzamy połączenia do domu i idziemy na miasto. Za awtowokzałem, przy
szosie wylotowej, znajduje się park Zofiówka, obecnie ogród botaniczny,
założony w XVIII w. przez Potockich. Potem park zarekwirował car, a
teraz rozporządza nim Ukraińska Akademia Nauk, która za wstęp życzy
sobie 12 UAH. Park jest bardzo zadbany, bardzo rozległy i wymaga trochę
czasu, żeby sobie dokładnie obejrzeć te wszystkie "greckie" rzeźby i
sztuczne wodospady – my mieliśmy na to tylko 1,5h. Jako że była sobota,
ludzi było zatrzęsienie, spotkaliśmy po drodze fotografującą się młodą
parę i liczne grupki Żydów w cycesach i jarmułkach.

Wychodzimy drugim, głównym, wejściem i szukamy marszrutki, która
zawiezie nas na dworzec kolejowy. Po paru minutach spaceru pod górkę
wzdłuż drogi trafiamy na wydeptany kawałek trawy, na którym stoi parę
osób, zapytani oczekując potwierdzają nasze przypuszczenia ze to
przystanek :) Faktycznie po 5-10 minutach nadjechał żółty bus linii 5,
dość napakowany, ale znalazło się miejsce i dla nas, i dla naszych 2
plecaków. W busie, produkcji Czernihowskiego Awtozawodu, wisiała nawet
dokładna mapka linii, kierowca na głos zapowiada przystanki. Cena biletu
- 1,75 UAH. Warto dodać że najważniejszą informacją obok kartki z trasą
i kartki z numerem linii jest informacja o kursowania "czerez bazar"
tudzież "iz zajizdom na bazar". Zaliczywszy podjazd pod wzmiankowane
targowisko którego nazwa to "bazar dobrobut" dojeżdżamy w końcu na
humański dworzec. Pani w okienku sprzedaje nam bilety do Cwitkowego i
dalej do Lwowa – razem 100 UAH. W międzyczasie musimy też odwiedzić
bankomat, którego wyjątkowo na tym dworcu nie było, na szczęście był
nieopodal. Po tym przechodzimy na perony i czekamy na nasz pociąg.

Do Cwitkowego jedziemy "pojezdem pidwiższonego komfortu" relacji Humań -
Czerkasy, objętym rezerwacją miejsc. Nie wiem na czym miał polegać
podwyższony komfort bo przyjechał klasyczny dizelpojezd serii D1 z
drewnianymi ławkami. W drzwiach od toalety klamka została zastąpiona
rączką od śrubokrętu. W Chrystynówce odjeżdżamy 10 minut wcześniej niż
wskazywałby rozkład internetowy. Na początku ilość pasażerów bardzo
niewielka, jednak im dalej tym bardziej pociąg się zapełnia. Prędkość
bardzo różna, momentami jedziemy szybko, ale są też fragmenty powolne.
Trasa jest dość nudna, z jednym fajnym krętym odcinkiem Talne -
Bohaczewe, gdzie jest trochę wiaduktów i wysokich nasypów. Na stacji
Potasz jest zaś popiersie Lenina pomalowane na srebrno. Jadący z nami
mocno zawiany pan dzierżący bukiet kwiatów co jakiś czas pyta, czy ktoś
jedzie do Czerkasów. W końcu konduktorka uspokaja pana, że w Czerkasach
go obudzi, a teraz niech się prześpi.

Przyjeżdżamy więc 10 minut wcześniej niż wg rozkładu w internecie,
okazuje się jednak że rozkład uległ zmianie o czym na www nie ma żadnej
informacji. Na stacji Cwitkowe po zatrzymaniu automatyczne drzwi jeszcze
się nie otwierają. Widzimy jednak że nadjeżdża pociąg towarowy, więc
względy bezpieczeństwa (jedyna droga z peronu przez tory). Ku naszemu
zdziwieniu następuje tu skomunikowane trzech pociągów: Humań – Czerkasy,
Im. T. Szewczenka – Mironówka i do Znamianki. Cwitkowe jest zapadłą
dziurą, a właściwie "osiedlem typu miejskiego", ma całą niezbędną (dla
nas) infrastrukturę – stację z poczekalnią, wychodek (dziura w podłodze
bez zasłonek). Warto dodać że budynek wychodka jest murowany, ma nową
elewację i plastikowe okna, o remoncie wnętrza lub choćby doprowadzeniu
wody niestety zapomniano. Jest też kafe-bar połączony ze sklepem (jak w
Laskowicach Pom.). W sklepie działu z alkoholem nie ma, więc po napitki
klienci przychodzą do kafe-baru. W kafe-barze jemy pielmieni (pierogi z
mięsem) – talerz ok. 10 szt. za 5 UAH – i oglądamy ukraińską telewizję.
Z dziennika dowiadujemy się, ze 50 uczniów zatruło się w szkolnej
stołówce w Eupatorii. Na stacji ruch jest spory – a to manewry, a to
pospieszne jadące magistralą, m.in. "Stoliczny Ekspres" ciągnący pustą
autokuszetę. Nasz pociąg Dniepropietrowsk-Truskawiec przyjeżdża
punktualnie. Płackarta o numerze 1 to Ammendorf z lat 70., ale
zmodernizowany prawdopodobnie w Rosji (oprawy świetlówek jak w wagonach
metra). Plusem są szczelne okna i działające ogrzewanie, minusem – drogi
bilet (80 UAH) i kretyński łańcuszek na którym wisi górna leżanka,
ograniczający długość tejże leżanki.

Na przeciwko nas, na bokowym miejscu jadą jacyś mieszkańcy zachodniej
Ukrainy, którzy umią mówić po polsku. Od prowadnicy pobieramy też kocyk,
który okazuje się przydatny do przykrycia niewygodnego łańcuszka na
którym wisi leżanka.


NIEDZIELA - Lwów, Przemyśl, Śląsk
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-084.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-085.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-086.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-087.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-088.jpg
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/ukr2010-089.jpg

Do Lwowa zajeżdżamy punktualnie. W pierwszej kolejności dopytujemy się
kiedy spodziewać się marszrutki do Szegini. W pierwszej kolejności
szturmujemy bazar w poszukiwaniu pożądanych artykułów (sosy majonezowe i
keczupowe, skarpetki i lvivski kwas. Ostatecznie nie kupujemy
deficytowych u nas 100-watowych żarówek. Jasiu planował też kupić
termometr rtęciowy, ale zapomniał. Wizyta na bazarze była również okazją
do konsumpcji czebureka i pirożków – w sumie 8 UAH - niestety z
mikrofali. W końcu idziemy do busa, który akurat ma zaraz odjeżdżać.
Oficjalnie busy do Szehyni jeżdżą 0 i 30 minut po pełnej godzinie –
faktycznie jest różnie. W marszrutce rozmawiamy z jakimiś polakami
powracającymi z Odessy. W Szehyniach wyzbywamy się pozostałych hrywien –
jasiu kupuje litrowe "Czernihiwśke Biłe", a ja suszone kalmary. Ja
pochłaniam mini zestaw obiadowy w kafe-baro-sklepie, integrując się z
poznanymi w marszrutce Polakami jadącymi z Odessy, którzy chcą się z
nami podzielić swoim limitem wwożonej wódy. W międzyczasie jasiu
poszukuje waniliowej coca-coli, jednak nie znajduje, ostatni raz
widziana bodaj w Chrystynówce. W końcu idziemy do granicy, gdzie czekamy
jakieś 30 minut na przejście na polską stronę. W kolejce obowiązuje
prawo łokcia. Śmierdzący wąsaty pan w skórzanej kurtce wyklada, w jaki
sposób powinna według niego być zorganizowana odprawa, z osobnym
przejściem dla obywateli Uni, a osobnym dla reszty. My mamy inny koncept
– osobna bramka dla turystów, osobna dla mrówek;) Celnik zagląda do
każdego plecaka, tłumacząc że "teraz tu mamy kamery, więc musimy coś robić"

Po polskiej stronie ładujemy się do busa który po zapełnieniu
pozostałych 3 wolnych miejsc ruszył do Przemyśla. Przyjeżdżamy na 20
minut przed odjazdem IR Śląsk, który okazuje się mieć zmianę czasową
powodującą wcześniejszy odjazd. Kupujemy bilety w kasie PR'u mieszczącej
się w remontowanym holu dworca. Ja zakupuję jeszcze coś do jedzenia i
idziemy na peron. Tu żegnam się z jasiem i zajmuję miejsce w moim EN57
SPOT. Frekwencja od Rzeszowa stale rośnie, by przed Krakowem wynieść
powyżej 100%. W Krakowie okazuje się że postój wynosi 20 minut, dlatego
postanawiam zjeść trochę zachodniego plastikowego jedzenia. W tym celu
odwiedzam KFC w galerii Krakowskiej, po czym wracam do pociągu.
W Katowice przesiadka na osobówkę do Raciborza i dojeżdżam nią do stacji
Rydułtowy gdzie kończę swoją podróż.


Dziekuję za wytrwałość w czytaniu :)


--
Łukasz W. - semaforek
gg- 6621129 mejl- lukislukis[małpa]o2.pl
Teksty tu wygłaszane to moje prywatne opinie.
Moja strona => http://www.semaforek.za.pl/
Stowarzyszenie Rozwoju Kolei Górnego Śląska => www.srkgs.rail.pl

Message has been deleted

glaukon...@op.pl

unread,
Sep 30, 2010, 12:11:48 PM9/30/10
to
Dlaczego rozsypują mi się polskie czcionki, tak samo w firefoksie, jak i w ie?
Chcialbym przeczytac, a nie mogę.

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 1:01:21 PM9/30/10
to
Relacja wrzucona także na mojej stronie www.semaforek.za.pl w dziale
Podróże Kolejowe.

Można obejrzeć także na jasiowym blogu.
http://jasiusblog.blogspot.com/2010/09/ukrainskie-koeczko-uwaga-dugie.html


W dniu 30.09.2010 17:27, semaforek pisze:
> Rozkład jazdy marszrutek z Humania
> http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/marszrutki_human.jpg

Czeski błąd się wkradł, chodzi oczywiście o rozkład z Chrystynówki, w
Humaniu nie zrobiliśmy zdjęcia rozkładu.
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/marszrutki_chrystyn.jpg

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 1:04:57 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 18:11, glaukon...@op.pl pisze:

> Dlaczego rozsypują mi się polskie czcionki, tak samo w firefoksie, jak i w ie?
> Chcialbym przeczytac, a nie mogę.

Nie wiem, u mnie działa normalnie. Zarówno w Thunderbirdzie jak i przez
google w Firefoxie
http://groups.google.pl/group/pl.misc.kolej/browse_thread/thread/96148d72d000e0c1?hl=pl#

Paweł P

unread,
Sep 30, 2010, 1:50:44 PM9/30/10
to

Użytkownik "semaforek" <kon...@w.sygnaturce> napisał w wiadomości
news:i829sf$t26$1...@inews.gazeta.pl...

> Mało na tej grupie pojawia się relacji ze wschodu, dlatego
> postanowiliśmy z jasiem wrzucić swoją. Relacja w większości została
> zredagowana przez jasia, ja trochę dopisałem, pozmieniałem i


Zajebista.

Jak następnym razem któreś ramię będziesz miał wolne to chętnie się go
uwieszę, tym razem bez wątpliwego autoramentu towarzystwa które było ze
mną.

relacja ponad 30000 znaków nieźle, nieźle.

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 2:22:14 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 19:50, Paweł P pisze:

> Jak następnym razem któreś ramię będziesz miał wolne to chętnie się go
> uwieszę, tym razem bez wątpliwego autoramentu towarzystwa które było ze
> mną.

Na Ukrainę zwykle jeździmy kilkuosobowymi ekipami, więc zawsze się
znajdzie przewodnik dla ciebie :)

Andrzej Soczówka

unread,
Sep 30, 2010, 2:26:08 PM9/30/10
to
W dniu 2010-09-30 17:21, semaforek pisze:

> Na nasz pociąg do Odessy nie ma
> biletów na płackartne, a kupe kosztuje 150 hrywien, na co my kręcimy
> głową. – Aaa, żal mi was, to wam sprzedam na polski wagon. On jest
> tańszy, bo niefirmienny – mówi w końcu kasjerka proponując nam bilet za
> 110 hrywien w wagonie Warszawa – Odessa. Warto dodać że ów wagon
> wyjechał z Warszawy godzinę wcześniej niż jasiu.

Kurcze, niezły majstersztyk, bo w systemie e-kvytok nie ma sprzedaz na
ten wagon :-) możesz wrzucić skan biletu?

> Do Odessy przyjeżdżamy po 13,
> z około półgodzinnym opóźnieniem. Prawdopodobnie spóźniła się grupa
> wagonów z Moskwy podłączana po drodze.

Planowy przyjazd poc. 107 to godzina 13:31.

> Wprawdzie na dworcu
> jest biuro kwater, jednak wg pani pracującej tam kwatery na jeden dzień
> wziąć się nie da – tylko hotel.

A poleciła ten w zajezdni tramwajowej? :-)

> Na wokzale zostawiamy bagaż, cena zależna jest od wymiarów.
> Pani ma miarkę w oku i mój bagaż klasyfikuje na 9,50hr,
> a jasiowy na 15hr.

Pani ma miarkę w oku, ale jak ktoś się nie zgadza, to przy ścianie jest
miarka metalowa :-) Umieszczona przy ścianie po lewej stronie.

> Pani czekająca na tramwaj zapewnia, że skoro dołżen byt' i faktycznie
> przyjechał po krótkim czasie. Na tej linii nie ma konduktora, motornicza
> bierze pieniądze do łapy.

Prz wsiadaniu, czy wysiadaniu? :-)

> Nadjeżdża nasze 27, które jedzie za Lustdorf, do portu. Pasażerów można
> policzyć na palcach jednej ręki. Konduktora na tej trasie nie ma więc
> próbuję zapłaci za przejazd motorniczemu. Ten jednak jest wyraźnie
> zdziwiony że chcemy kupić u niego bilety i bierze pieniądze w kieszeń.

Ostatnio chciałem tą linie trochę pofotografować, ale jedyny wóz
kursujący na tej linii raczył się spsuć i nic nie jeździło

> Po drodze zahaczamy wozem o niepoprzycinane krzaki. Na pętli wyskakujemy
> na parę fotek i wracamy do wagonu, bo następny za 52 minuty.

> W końcu znajdujemy taką na rogu Greckiej i Preobrażeńskiej.


> Bar samoobsługowy "Żarju-Parju" przypomina sposobem zamawiania potraw
> "Puzatą Chatę", tyle, że jest skromniej urządzony, nie ma w nim piwa ani
> kwasu, a dania są bardziej europejskie niż ukraińskie. Lokal czynny jest
> od 8 do 22, przykładowe ceny surówka-4hr, kotlet-10hr, makaron-8hr.

Dokładnie. W "Жарью-Парью" można zjeść tanio i za rozsądną cenę. Są dwa
bary w centrum, ale lokalizację znajduje zawsze "na czuja" :-)

> Gdyby to kogoś interesowało
> - szalet w parku Szewczenki posiada także prysznice.

Dobrze wiedzieć, bo OIDP to na dworcu kolejowym czegoś takiego się nie
uświadczy, chyba że płacąc za pokoje odpoczynku :-))

> Pan od kartofli wyjaśnia jasiowi tymczasem,
> że sztraf za palenie w pociągu wynosi ponad 100 hrywien.

Ale drożyzna, jeszcze kilka lat temu było 10 UAH za palenie :-)

> Celnik zagląda do każdego plecaka, tłumacząc że
> "teraz tu mamy kamery, więc musimy coś robić"

A nie prześwietlał bagażu? Czy ta maszyna jest tylko "od picu" tam?

Swoją drogą, ja dwa razy przeszedłem bez kontroli plecaka 100 litrowego.
Pogranicznik zniechęcił się po kontroli małego plecaka - zobaczył rzecz
rzadko widywaną na tym przejściu - książki po rosyjsku :-)

--
ASO

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 2:34:04 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 20:26, Andrzej Soczówka pisze:

>> Pani czekająca na tramwaj zapewnia, że skoro dołżen byt' i faktycznie
>> przyjechał po krótkim czasie. Na tej linii nie ma konduktora, motornicza
>> bierze pieniądze do łapy.
>
> Prz wsiadaniu, czy wysiadaniu? :-)

Przy wsiadaniu. Motornicza miała nawet bloczek z biletami, ale nie dała
nam biletu.

Andrzej Soczówka

unread,
Sep 30, 2010, 3:00:59 PM9/30/10
to
>>> Pani czekająca na tramwaj zapewnia, że skoro dołżen byt' i faktycznie
>>> przyjechał po krótkim czasie. Na tej linii nie ma konduktora, motornicza
>>> bierze pieniądze do łapy.
>>
>> Prz wsiadaniu, czy wysiadaniu? :-)
>
> Przy wsiadaniu. Motornicza miała nawet bloczek z biletami, ale nie dała
> nam biletu.

No to inaczej, niż na całej sieci, bo przy systemie bezkonduktorowym
płaci się przy wysiadaniu :-) Szczególnie uciążliwe jest to w trajtkach.

--
ASO

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 3:07:13 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 21:00, Andrzej Soczówka pisze:

> No to inaczej, niż na całej sieci, bo przy systemie bezkonduktorowym
> płaci się przy wysiadaniu :-) Szczególnie uciążliwe jest to w trajtkach.

Przy wysiadaniu płaci się tam w marszrutkach i autobusach. Co do
uciążliwości, doświadczyliśmy tego na linii 104, gdzie musielibyśmy
przeciskać się przez napchany autobus i z pewnością byśmy nie wysiedli
na tym przystanku na którym chcieliśmy, więc razem z innymi pasażerami
wysiedliśmy za darmo.

Mateusz Penkala

unread,
Sep 30, 2010, 3:08:30 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 17:21, semaforek pisze:
[ciach]

> Pani megafonistka była
> chyba dzień wcześniej na ostrej imprezie, bo niektóre pociągi na
> pragotronach pojawiają się na innych peronach niż naprawdę odjeżdżają.

http://www.kolej-mat.yoyo.pl/pmk/kce_pragotrony_nieczynne.mp3 :)

--
Pozdrawiam!
MP
http://www.kolejcieszyn.pl ## http://penkala.blip.pl
http://kolej-mat.yoyo.pl/prgtrn.html <- pragotrony na wesoło

glaukon...@op.pl

unread,
Sep 30, 2010, 4:12:27 PM9/30/10
to
Bardzo ciekawe! Też mam Zawod Centrolit i Hadżybejski Liman zaliczony :)

Jak wyglądają komnaty w Krystynówce, tzn. ile mniej więcej mają miejsc, jakie
było obłożenie i czy są dobrze izolowane od życia dworcowego? Widzieliście czy
są komnaty na innych dworcach?

jasiu

unread,
Sep 30, 2010, 4:28:29 PM9/30/10
to

Wejście jest z tyłu budynku dworca, komnat jest 5 - ceny od 30,22 UAH
do 32,78 UAH ;) Nasza miała 3 łóżka, pozostałe pewnie też

semaforek

unread,
Sep 30, 2010, 4:34:58 PM9/30/10
to
W dniu 30.09.2010 22:12, glaukon...@op.pl pisze:

> Jak wyglądają komnaty w Krystynówce, tzn. ile mniej więcej mają miejsc, jakie
> było obłożenie i czy są dobrze izolowane od życia dworcowego?

Nie wiem co rozumiesz przez "izolowane od życia dworcowego". W
Chrystynówce są na piętrze, jest osobne wejście do klatki schodowej w
takim miejscu gdzie u nas zwykle bywają kolejowe biura lub puste
pomieszczenia. Koszt 32 hrywny od osoby. Standard całkiem przyzwoity
(patrz zdjęcie).
http://www.semaforek.za.pl/koleczka/ukraina2010/komnaty-chrystyn.jpg

> Widzieliście czy są komnaty na innych dworcach?

Bodajże w Pomicznej też są.

SU45-034

unread,
Oct 2, 2010, 7:05:21 AM10/2/10
to
semaforek pisze:
> Na przejĹ&#65533;ciu granicznym pustki â&#65533;&#65533; byÄ&#65533; moĹźe polscy celnicy mocno tego dnia
> trzepali. Pani z SG zapytana czy to zawsze tak pusto odpowiada Ĺźe
> dzisiaj taka promocja.

W ostatnim czasie są straszne pustki.

UkraiĹ&#65533;cy o dziwo nie dajÄ&#65533; karteczek, nawet wtedy
> gdy siÄ&#65533; o niÄ&#65533; upomniaĹ&#65533;em.

W sierpniu tego roku pogranicznik nie urwał mi połowy karteczki, a na powrocie
jej nie zabrał. We wrześniu nawet nie podstemplował, kiedy zapytałem o stempel
machnął ręką, na powrocie karteczek także nie zabrano.

On jest
> taĹ&#65533;szy, bo niefirmienny â&#65533;&#65533; mĂłwi w koĹ&#65533;cu kasjerka proponujÄ&#65533;c nam bilet za
> 110 hrywien w wagonie Warszawa â&#65533;&#65533; Odessa. Warto dodaÄ&#65533; Ĺźe Ăłw wagon
> wyjechaĹ&#65533; z Warszawy godzinÄ&#65533; wczeĹ&#65533;niej niĹź jasiu.

Ale wypas jechaliście w wagonie, który jechał pod SU45 przez Kraśnik:))
Wagony bezpośrednie w Solinie mają taką zaletę, że w przedziałach otwierają się
okna, co w stodołach jest unikatowym zjawiskiem.
Ja jechałem kiedyś wagonem ś.p. relacji Odessa-Przemyśl, bo tego dnia nie
jechała Praga.


Ogrzewanie nie
> dziaĹ&#65533;aĹ&#65533;o, na szczÄ&#65533;Ĺ&#65533;cie przysĹ&#65533;ugiwaĹ&#65533;y nam koce. Nie rozwiÄ&#65533;zywaĹ&#65533;o to
> jednak problemu nieszczelnych drewnianych okien. Na szczÄ&#65533;Ĺ&#65533;cie na gĂłrnej
> leĹźance byĹ&#65533; jeszcze jeden koc, pod dwoma kocami byĹ&#65533;o juĹź ciepĹ&#65533;o,

Kiedyś zimą wracałem mariupolskim z Dniepropietrowska do Lwowa i pomimo
siarczystego mrozu wagon był nieogrzewany.
Nieszczelne drewniane ramy okien są bardzo zdradliwe, rano można wysiąść chorym,
zawsze uszczelniam szpary ręcznikiem z kompletu.

> Rano budzimy siÄ&#65533; w okolicy Kotowska.

Musieliście być nieźle zmęczeni, ja w Kotowsku budzę się już w Karpatach.

Tam czekamy pĂłĹ&#65533; godziny i nastÄ&#65533;pnie zabiera nas autobus
> marki MAZ, linii 104, ktĂłra Ĺ&#65533;Ä&#65533;czy osiedle z wioskÄ&#65533; Szewczenkowe.

Jedyna linia jaką w Odessie widuję na normalnych autobusach.


> Witalij doradziĹ&#65533; nam, Ĺźeby pojechaÄ&#65533; do Humania, gdzie jest park
> ZofiĂłwka, oraz wykaligrafowaĹ&#65533; plan zwiedzania miasta. OczywiĹ&#65533;cie nie
> wspominamy o tym, Ĺźe zamiast muzeum figur woskowych interesuje nas
> bardziej HadĹźybejski Liman i MemoriaĹ&#65533; 411. Baterii.
Skąd ja to znam:))

W
> autobusie pĹ&#65533;aci siÄ&#65533; przy wyjĹ&#65533;ciu, z powodu zatĹ&#65533;oczenia nie udaje nam siÄ&#65533;
> dotrzeÄ&#65533; do kierowcy.

Za prajizd (jak mówią w Odessie) możesz zapłacić podając do przodu odliczoną
sumę pieniędzy, jeśli podasz więcej, bilet i reszta wróci do Ciebie.


Na szczÄ&#65533;Ĺ&#65533;cie pogoda siÄ&#65533; poprawiĹ&#65533;a. Jedziemy wiÄ&#65533;c

> kolejno tramwajem linii 7 na Paustowskoho, dalej 1 na Zawod Centrolit.

Jedna z lepszych linii w Odessie.

OdjeĹźdĹźamy tramwajem nr 5. Na tej
> linii kursujÄ&#65533; zmodernizowane tramwaje z zapowiedziami gĹ&#65533;osowymi.

> Okolica, luksusowe sanatoria, nie sprzyja wysokiej frekwencji w
> tramwaju.

Mieliście zwyczajnego farta, ja na piątce nigdy nie mogłem wejść do salonu,
pierwsze przystanki zawsze na stopniach.

> Po wykonaniu pamiÄ&#65533;tkowych fot na betonowym cyplu

Tam robi sobie zdjęcia chyba każdy kto zajedzie 5 na Arkadię:)

> tramwaju jadÄ&#65533;cego do "MemoriaĹ&#65533;u 411 baterii".
Najpierw 17-tkÄ&#65533; do 11
> Stancji Wielkiego Fontana. NaszÄ&#65533; uwagÄ&#65533; zwraca fakt Ĺźe torowiska
> wpuszczone w ulicÄ&#65533; sÄ&#65533; na pĹ&#65533;ycie wÄ&#65533;gierskiej, zaĹ&#65533; te wydzielone
> przebijajÄ&#65533; nawet torowiska TramwajĂłw Ĺ&#65533;lÄ&#65533;skich. Potem 18-tkÄ&#65533; do 16
> Stancji, gdzie czekamy na kursujÄ&#65533;cÄ&#65533; co pĂłĹ&#65533; godziny liniÄ&#65533; nr 19. Pani
> czekajÄ&#65533;ca na tramwaj zapewnia, Ĺźe skoro doĹ&#65533;Ĺźen byt' i faktycznie
> przyjechaĹ&#65533; po krĂłtkim czasie. Na tej linii nie ma konduktora, motornicza
> bierze pieniÄ&#65533;dze do Ĺ&#65533;apy. Trasa wiedzie miÄ&#65533;dzy posesjami, co czyni jÄ&#65533;
> niezwykle klimatycznÄ&#65533;, po kaĹźdym postoju pani motornicza domyka drzwi
> rÄ&#65533;kÄ&#65533;.

Tam jeszcze nie dojechałem.


> Po zwiedzeniu MemoriaĹ&#65533;u kierujemy siÄ&#65533; wiejskÄ&#65533; drogÄ&#65533; w stronÄ&#65533; trasy
> lustdorfskiej. Trafiamy w koĹ&#65533;cu na pÄ&#65533;tlÄ&#65533; "11 Stancja Lustdorfskiej
> Dorogi" na osiedlu z wielkiej pĹ&#65533;yty.

Stała jeszcze ekspedycja z trolejbusu?

Tramwaju dĹ&#65533;ugo nie ma, wiÄ&#65533;c czÄ&#65533;Ĺ&#65533;Ä&#65533;
> czekajÄ&#65533;cych zaczyna maszerowaÄ&#65533; w stronÄ&#65533; Lustdorfu Ĺ&#65533;cieĹźkÄ&#65533; wzdĹ&#65533;uĹź torĂłw.
> Ostatecznie zabiera nas tramwaj "31", zabierajÄ&#65533;c po drodze czÄ&#65533;Ĺ&#65533;Ä&#65533;
> pieszych pasaĹźerĂłw. PokonujÄ&#65533;c parÄ&#65533; kilometrĂłw stepu lÄ&#65533;dujemy na
> przystanku Lustdorf. Lustdorfska pÄ&#65533;tla to kryterium uliczne, wytyczone
> wzdĹ&#65533;uĹź typowo wiejskich ulic. Po 15 minutach nadjeĹźdĹźa kolejny 31. Ten
> chwilÄ&#65533; stoi gdyĹź motorniczy z konduktorem grzebiÄ&#65533; coĹ&#65533; przy wĂłzku.
> NadjeĹźdĹźa nasze 27, ktĂłre jedzie za Lustdorf, do portu. PasaĹźerĂłw moĹźna
> policzyÄ&#65533; na palcach jednej rÄ&#65533;ki. Konduktora na tej trasie nie ma wiÄ&#65533;c
> prĂłbujÄ&#65533; zapĹ&#65533;aci za przejazd motorniczemu. Ten jednak jest wyraĹşnie
> zdziwiony Ĺźe chcemy kupiÄ&#65533; u niego bilety i bierze pieniÄ&#65533;dze w kieszeĹ&#65533;.
> Po drodze zahaczamy wozem o niepoprzycinane krzaki. Na pÄ&#65533;tli wyskakujemy
> na parÄ&#65533; fotek i wracamy do wagonu, bo nastÄ&#65533;pny za 52 minuty.

Zaliczyliście klasykę. Przy następnym przyjeździe na Ljustdorf polecam zejść ku
morzu, za pętlą 31 w dól w prawo, jest świetny klimat.
Następnym razem polecam również przejazd 20 na Hadżybejski Liman, trzeba
podjechać lub podejść na prawo z Peresypu na Skwer.

> Teraz czas na wĹ&#65533;aĹ&#65533;ciwe zwiedzanie miasta. Jasiu prĂłbuje jeszcze wymieniÄ&#65533;
> walutÄ&#65533;, jednak pani nie ma drobnych hrywien wiÄ&#65533;c odmawia wspĂłĹ&#65533;pracy.

Kiedyś w Odessie za 50zł zaoferowano mi 50 UAH:)

> Trolejbusem linii 10 jedziemy na dworzec morski (MorwokzaĹ&#65533;), skÄ&#65533;d
> wjeĹźdĹźamy pod gĂłrÄ&#65533; funikularem kursujÄ&#65533;cym wzdĹ&#65533;uĹź sĹ&#65533;ynnych SchodĂłw
> Potiomkinowskich.

Ja zawsze wchodzę pieszo, po wejściu na górę czuć smak zwycięstwa.


Jest tu kasa
> biletowa, w ktĂłrej pani kasjerka mozolnie wypisuje bilety, przy czym
> wypisywanie polega teĹź na wyciÄ&#65533;ciu noĹźyczkami odpowiedniej ceny z
> blankietu â&#65533;&#65533; co znacznie wydĹ&#65533;uĹźa sprzedaĹź.

Dobrze wiedzieć, że w Hołowaniwsku są takie bilety!

W polskim wagonie siedzenia co prawda

> skajowe (wygodne), ale pozostaĹ&#65533;e przesĹ&#65533;anki wskazujÄ&#65533; Ĺźe wagon ma juĹź
> swoje lata.

Dlatego bardzo zależy mi na tej wąskotorówce, bo na pozostałych dwóch 3Aw są
nieosiągalne.

Na stacji Moszczem w Ĺ&#65533;rodku lasu, do pociÄ&#65533;gu
> wsiadĹ&#65533;a rewizorka i zaczÄ&#65533;Ĺ&#65533;a sprawdzaÄ&#65533;, czy na zapomnianej przez Boga i
> ludzi kolejce aby na pewno wszyscy majÄ&#65533; bilet. WesoĹ&#65533;a babuszka pyta czy
> to po niÄ&#65533; przyszli, ale rewizorka krÄ&#65533;ci gĹ&#65533;owÄ&#65533; Ĺźe to po kierpociowÄ&#65533;.

Ja chciałem zrobić na tej kolejce furorę biletem OSŻD:)

W
> pewnym momencie pojawia siÄ&#65533; wzdĹ&#65533;uĹź trasy szeroki tor, a od Hruszki jest
> on nawet intensywnie uĹźywany przez pociÄ&#65533;gi towarowe. Planowano caĹ&#65533;Ä&#65533;
> wÄ&#65533;skotorĂłwkÄ&#65533; zastÄ&#65533;piÄ&#65533; torem szerokim, ale proces przerwaĹ&#65533;a zapewne
> pierestrojka. Drugim skutkiem rozpadu ZSRR jest to, Ĺźe kawaĹ&#65533;ek sieci
> wÄ&#65533;skotorowej znalazĹ&#65533; siÄ&#65533; w Naddniestrzu.

Nie rozumiem, co ma Naddniestrze do tej wąskotorówki?

> Na stacji Hajworon czeka juĹź pociÄ&#65533;g do ChrystynĂłwki, zĹ&#65533;oĹźony z CzME3,
> wÄ&#65533;glarki i wagonu pĹ&#65533;ackartnego Hajworon â&#65533;&#65533; Jasynuwata o numerze 0

Ale klimat wagon bezpośredni i węglarka!

Pan od
> kartofli pyta siÄ&#65533; jasia, czy moĹźna paliÄ&#65533; w przedsionku.

Można.

Pan od kartofli
> wyjaĹ&#65533;nia jasiowi tymczasem, Ĺźe sztraf za palenie w pociÄ&#65533;gu wynosi ponad
> 100 hrywien.

Nieprawda wynosi 17UAH.

Warto dodaÄ&#65533; Ĺźe najwaĹźniejszÄ&#65533; informacjÄ&#65533; obok kartki z trasÄ&#65533;

> i kartki z numerem linii jest informacja o kursowania "czerez bazar"

> tudzieĹź "iz zajizdom na bazar".

Ukraina bazarami stoi! Zawsze to powtarzam, kiedy ktoś myśli, że w tym kraju
może nie być nic do jedzenia.

Bardzo fajna relacja. Szkoda, że w Odessie mieliście deszcz, ja zawsze mam
+20-25 i słońce.
Co do kolejki, ja objadę całość Hołowaniwsk-Rudnyca, a ze Lwowa do Pomicznej
pojadę donieckim. Tylko, że dopiero w przyszłym roku.

Pozdrawiam!

semaforek

unread,
Oct 2, 2010, 1:08:16 PM10/2/10
to
W dniu 02.10.2010 13:05, SU45-034 pisze:

> Za prajizd (jak mówią w Odessie) możesz zapłacić podając do przodu odliczoną
> sumę pieniędzy, jeśli podasz więcej, bilet i reszta wróci do Ciebie.

Wiemy o takiej możliwości, wykorzystywanej często w marszrutkach. Jednak
tym razem pasażerowie wręcz doradzili nam żeby olać sprawę, bo byliśmy
przy tylnych drzwiach.

> Stała jeszcze ekspedycja z trolejbusu?

ee, to tam jeździł jakiś trolejbus na 11 stancję ?

Andrzej Soczówka

unread,
Oct 2, 2010, 1:18:12 PM10/2/10
to
>> Stała jeszcze ekspedycja z trolejbusu?
>
> ee, to tam jeździł jakiś trolejbus na 11 stancję ?

Mała poprawka, pętla trolejbusu jest przy "Architektorskiej", a nie przy
11 stacji "Ljustdorfskoj Darogi", czyli przystanek wcześniej.

--
ASO

jasiu

unread,
Oct 2, 2010, 1:18:47 PM10/2/10
to
On 2 Paź, 19:08, semaforek <kont...@w.sygnaturce> wrote:
> W dniu 02.10.2010 13:05, SU45-034 pisze:

> > Stała jeszcze ekspedycja z trolejbusu?


>
> ee, to tam jeździł jakiś trolejbus na 11 stancję ?

Stoi, stoi.

Andrzej Soczówka

unread,
Oct 2, 2010, 1:21:47 PM10/2/10
to
>> W dniu 02.10.2010 13:05, SU45-034 pisze:
>
>>> Stała jeszcze ekspedycja z trolejbusu?
>>
>> ee, to tam jeździł jakiś trolejbus na 11 stancję ?
>
> Stoi, stoi.

A OK, małe niezrozumienie. Już wiem, o którym piszecie. Myślałem, że
piszecie o tej pętli trolejbusowej słabo widocznej z tramwaju.

--
ASO

jasiu

unread,
Oct 8, 2010, 8:20:19 AM10/8/10
to
On 30 Wrz, 20:26, Andrzej Soczówka <ad...@niedlaspamu.pl> wrote:
> W dniu 2010-09-30 17:21, semaforek pisze:
>
> > Na nasz pociąg do Odessy nie ma
> > biletów na płackartne, a kupe kosztuje 150 hrywien, na co my kręcimy
> > głową. - Aaa, żal mi was, to wam sprzedam na polski wagon. On jest
> > tańszy, bo niefirmienny - mówi w końcu kasjerka proponując nam bilet za
> > 110 hrywien w wagonie Warszawa -Odessa. Warto dodać że ów wagon

> > wyjechał z Warszawy godzinę wcześniej niż jasiu.
>
> Kurcze, niezły majstersztyk, bo w systemie e-kvytok nie ma sprzedaz na
> ten wagon :-) możesz wrzucić skan biletu?

>http://picasaweb.google.com/lh/photo/CdmHPrTKFGpOAG3XDlhVSkNMCTwnOFlT7Y8hbzI908Y?feat=directlink

gaspar

unread,
Oct 9, 2010, 8:37:49 PM10/9/10
to
Może się komuś przyda. Luźne podejście do karteczek imigracyjnych
obowiązuje jednakowoż nie na wszystkich przejściach. Gdy na początku
września jechałem do Mołdowy - w Szegini Ukraińcy nic nie dawali, już
się nawet zdążyłem zdziwić że jakiś przewrót się stał i znieśli ten
bzdurny przepis, ale nie - w Mamałydze nie chcieli nas wypuścić z powodu
braku karteczki :) Pomogły dopiero długie konsultacje telefoniczne
pomiędzy pograniczniczką mamałydzką a pogranicznikiem szeginieckim.


--
Pozdrawiam serdecznie z Łodzi/z Poznania,
Kasper "Gaspar" Fiszer, e-mail gas...@fotografia.com.pl
strona domowa: http://gaspar.fotografia.com.pl

Łódź - Europejska Stolica Kultury 2016. Najlepszy kandydat.
Poczytaj o moim mieście na http://lodz2016.com :)

0 new messages