Ewa Siemaszko, Uwagi do Kalendarium

2 wyświetlenia
Przejdź do pierwszej nieodczytanej wiadomości

Vitold-Yosif Kovaliv

nieprzeczytany,
22 cze 2009, 15:56:0622.06.2009
do Wołanie z Wołynia
Od p. Ewy Siemaszko otrzymaliśmy Uwagi do Kalendarium, za które
serdecznie dziękujemy.

Poniższy list wysłałam na adres: wol...@googlegroups.com i został
zwrócony (tekst uzasadnienia po liście)
Szczęść Boże!
Oboje moi Rodzice byli więzieni w Łucku 1940-1941. Od. XI.1940
przebywali w sąsiadujących ze sobą celach śmierci - do IV.1941, kiedy
to kara śmierci została zamieniona na 10-letni pobyt w łągrze. Wraz z
Ojcem w tej samej celi śmierci przebywali księża, tak jak moi Rodzice
- członkowie konspiracji we Włodzimierzu Wołyńskim: ks. Bronisław
Galicki, ks. Józef Kazimierz Czurko (w jego obecności były składane
przysięgi przez konspiratorów) oraz ks. Stanisław Kobyłecki. Więźniom
wiadomo było również (porozumiewano się stukanym alfabetem więziennym
przez ścianę), że w innych celach siedzą ks. Szpaczyński (a nie
Spaczyński, zresztą prefekt mojej śp. Mamy, o którym z rozczuleniem
wielokrotnie mi opowiadała) i ks. Tokarzewski. Obu nie było już w
więzieniu podczas masakry w czerwcu. Masakra w Łucku miała miejsce 23
czerwca, a nie 22 czerwca, jak można spotkać w publikacjach. Mam w
dyspozycji kilka relacji osób, które przeżyły oprócz moich Rodziców,
bowiem tematem tym zajmowałam się w latach 1989-1992, kiedy to
urządziłam (1992) wystawę o likwidacji więzień w Muzeum
Niepodległości, stąd pewność co do daty.
Księża Szpaczyński i Tokarzewski zostali zabrani z cel jakiś czas
przez wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej. Materiały na temat ich
losów zbierali nieżyjący już księża Hipsz i Krejcza, również Leon
Popek poszukiwał wiadomości. Były jakieś sprzeczne relacje co do
szczegółów, ale sama śmierć nastąpiła podczas transportu do łagru (na
tzw. etapie).
A więc ks. Szpaczyński nie zginął w więzieniu w Łucku.
*Zginęli natomiast z całą pewności: ks. Galicki i ks. Czurko*.
Natomiast ks. Kobyłecki podczas rozstrzeliwania na tzw. dziedzińcu
polskim, tj. na jednym z dwu dziedzińców, na których dokonano
egzekucji, na który to spędzono Polaków (na tym drugim większym
Ukraińców) pociągnął mego Ojca za metalowy kocioł do roznoszenia
posiłków, który stał na tym dziedzińcu. Tak się uratowali, bo kule
odbijały się od kotła. Następnego dnia (24 czerwca) Ojciec przenosił
zwłoki do wielkich dołów wykopanych na dziedzińcu "ukraińskim". Mama
ocalała, ponieważ NKWD, pominęło - z niewiadomych powodów - część
kobiecą, która przylegałą do głównych korpusów więzienia i gdzie
zresztą nie było wiele kobiet.
Byłam z Ojcem w gmachu więzienia w 1991 r. Pokazał mi wnętrza (na
pytanie kogoś z urzędujących tam wtedy pracowników szkoły muzycznej
powiedziałam, że jesteśmy historykami architektury i sztuki i
interesujemy się stylem i konstrukcją budowli), związane z Jego i Mamy
pobytem. Narysowałam plan więzienia, zaznaczając przeznaczenie
poszczególnych pomieszczeń.
Na zakończenie: Ks. Czurko udzielił Mamie i Tacie ślubu w celach
śmierci - odbyło się to stukanym alfabetem więziennym. Świadkami byli
obaj pozostali księża oraz Janina Grabowska z celi Mamy. Ks. Kobyłecki
po powrocie do Włodzimierza Wołyńskiego uznał, że ślub trzeba
powtórzyć w kościele, co nastąpiło w pierwszych dniach lipca 1941 r.
Pozdrawiam serdecznie
Ewa Siemaszko
(...)
Odpowiedz wszystkim
Odpowiedz autorowi
Przekaż
Nowe wiadomości: 0