Grupy dyskusyjne Google nie obsługują już nowych postów ani subskrypcji z Usenetu. Treści historyczne nadal będą dostępne.

Psycholog jaki jest...?

1 wyświetlenie
Przejdź do pierwszej nieodczytanej wiadomości

Melisa

nieprzeczytany,
4 sty 1998, 03:00:004.01.1998
do

Psycholog jest podobno lekarzem ludzkiej duszy. Dreczy mnie jednak
watpliwosc, ze te szlachetne cele to tylko teoria. A tak naprawde to jak w
wiekszosci prac zarobkowych po jakims czasie pojawia sie rutyna, czy wrecz
ozieblosc na problemy. W swoim zyciu mialam kontakt z dwoma psychologami,
ktorzy w zalozeniu powinni chociaz troszke sie postarac mi pomoc. Niestety
po probie samobojczej (dawne czasy) zostalam potraktowana sucho, pani
psycholog wypelniajac jakies karteluszki wrecz ziewala...Gdy po rutynowym
pytaniu "dlaczego?" milczalam, w opinii napisala "zachowanie typowe dla
sytuacji itp". Typowe czyli wiekszosc ludzi jej niestety nie chcialo
odpowiadac... Moze to wlasnie ona powinna sobie zadac pytanie "dlaczego?"
Ja bym jej nawet mogla odpowiedziec - dlatego, ze jest oschla jak kawal
drewna, nie przejawia odrobiny checi zrozumienia i tak naprawde to ma to
wszystko gdzies, wiec opowiadanie jej swoich tak delikatnych mysli byloby
gorsze od rozmowy z kostkami lodu...
Mialam rowniez wczesniejsze doswiadczenie podczas krotkiego pobytu w
szpitalu dla dzieci z roznymi nerwicami. "Cudowna" pani psycholog w swoim
gabinecie potrafila "nawet" wytworzyc atmosfere do rozmowy. Co bylo bardzo
ulatwione przez moja potrzebe mowienia...z kimkolwiek. A ze padlo na nia,
wiec pewnie znacznie podnioslam jej statystyke czestotliwosci takich
zwierzanek. Tylko DLACZEGO po tym wszystkim tak po prostu wypaplala
wszystkie "tajemnice" mojej mamie, ktora odebrala to tak, ze opowiadam
obcej osobie o jej (mamy) wyskokach, a ona potem musi sie tlumaczyc...Mysle
sobie, ze moze w zalozeniu p.psycholog to wszystko mialo wygladac inaczej,
tylko jakos pokretnie sie do tego zabrala... No ale chociaz troszke sie
wysilila i cos tam pokombinowala. Zawsze to lepsze od calkowitego
zignowowania.
Moge tutaj jeszcze przytoczyc doswiadczenie mojej przyjaciolki, ktorej po
probie otrucia bardzo pomogl lekarz, ktory staral sie czesto z nia
rozmawiac, tlumaczyc najprostsze ludzkie sprawy itp. Tylko dlaczego byl to
lekarz, ktory ja ratowal, a nie przydzielony do tych rzeczy psycholog...?
Ten lekarz wykazal sie takimi cechami, jakich zabraklo wyszkolonemu w koncu
fachowcowi, ktoremu jeszcze za to placa...
Czy moje doswiadczenia to wyjatki? Czy taki psycholog nie zdaje sobie
sprawy, jak czesto jest taka "ostatnia deska ratunku" i jaka
odpowiedzialnosc na siebie bierze? Czy tego ich nie ucza? Ciekawa jestem
jak student psychologii wyobraza sobie przyszla prace? Moze wypowie sie
jakis "fachowiec"?

Z pozdrowieniami - Melisa


E.Kolakowska

nieprzeczytany,
4 sty 1998, 03:00:004.01.1998
do

Melisa wrote:
>
> Psycholog jest podobno lekarzem ludzkiej duszy. Dreczy mnie jednak
> watpliwosc, ze te szlachetne cele to tylko teoria. A tak naprawde to jak w
> wiekszosci prac zarobkowych po jakims czasie pojawia sie rutyna, czy wrecz
> ozieblosc na problemy.


Tak samo jak istnieja partacze szewcy, krawcy, prawnicy, dentysci,
adwokaci, lekarze itd, tak samo istnieja partacze psycholodzy. Jest to
dla wszystkich zawod, a dla nielicznych z nich takze sztuka i powolanie.
Tych ostatnich jest na pewno niewielu. Mala czesc nigdy nie powinna imac
sie tego zawodu. Rszta jest przecietna. I jak w kazdej innej profesji
trzeba rozeznania by trafic do osoby dobrej lub najlepszej.

>W swoim zyciu mialam kontakt z dwoma psychologami,
> ktorzy w zalozeniu powinni chociaz troszke sie postarac mi pomoc. Niestety
> po probie samobojczej (dawne czasy) zostalam potraktowana sucho, pani
> psycholog wypelniajac jakies karteluszki wrecz ziewala...Gdy po rutynowym
> pytaniu "dlaczego?" milczalam, w opinii napisala "zachowanie typowe dla
> sytuacji itp". Typowe czyli wiekszosc ludzi jej niestety nie chcialo
> odpowiadac... Moze to wlasnie ona powinna sobie zadac pytanie "dlaczego?"
> Ja bym jej nawet mogla odpowiedziec - dlatego, ze jest oschla jak kawal
> drewna, nie przejawia odrobiny checi zrozumienia i tak naprawde to ma to
> wszystko gdzies, wiec opowiadanie jej swoich tak delikatnych mysli byloby
> gorsze od rozmowy z kostkami lodu...


I na pewno Twoje odczucia sa sluszne. Trafilas na "kostke lodu", ktora
nie spelnila Twoich oczekiwan. To sa doswiadczenia, ktore mozesz
wykorzystac do tego by wiedziec i rozumiec, ze tacy rowniez bywaja
"lekarze dusz". Moze to pomoc Ci wyzbyc sie idealizmu zwiazanego z
psychologami. Sa rozni i Ty juz wiesz jak funkcjonuja zli. Mozesz to
rozsadnie ocenic z perspektywy nieco starszego wieku.

> Mialam rowniez wczesniejsze doswiadczenie podczas krotkiego pobytu w
> szpitalu dla dzieci z roznymi nerwicami. "Cudowna" pani psycholog w swoim
> gabinecie potrafila "nawet" wytworzyc atmosfere do rozmowy. Co bylo bardzo
> ulatwione przez moja potrzebe mowienia...z kimkolwiek. A ze padlo na nia,
> wiec pewnie znacznie podnioslam jej statystyke czestotliwosci takich
> zwierzanek. Tylko DLACZEGO po tym wszystkim tak po prostu wypaplala
> wszystkie "tajemnice" mojej mamie, ktora odebrala to tak, ze opowiadam
> obcej osobie o jej (mamy) wyskokach, a ona potem musi sie tlumaczyc...Mysle
> sobie, ze moze w zalozeniu p.psycholog to wszystko mialo wygladac inaczej,
> tylko jakos pokretnie sie do tego zabrala... No ale chociaz troszke sie
> wysilila i cos tam pokombinowala. Zawsze to lepsze od calkowitego
> zignowowania.

Jesli takie pozostawila w Tobie odczucia to byla zlym psychologiem. Zeby
odpowiedziec na pytanie "dlaczego", trzebaby zwrocic sie do niej.
Wszytko inne bedzie spekulacja. Wazne bys ufala sobie i swoim odczuciom,
nawet jeli teraz nie znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania "dlaczego
tak mnie potraktowala". Psycholog Cie zawiodl, ale nie zawiodly Cie
Twoje odczycia i im mozesz ufac, takze na przyszlosc. I byc moze te
wlasnie doswiadczenia beda Ci pomocne w przyszlosci, w ocenie kto jest
dla Ciebie dobrym, a kto zlym psychologiem.

> Moge tutaj jeszcze przytoczyc doswiadczenie mojej przyjaciolki, ktorej po
> probie otrucia bardzo pomogl lekarz, ktory staral sie czesto z nia
> rozmawiac, tlumaczyc najprostsze ludzkie sprawy itp. Tylko dlaczego byl to
> lekarz, ktory ja ratowal, a nie przydzielony do tych rzeczy psycholog...?
> Ten lekarz wykazal sie takimi cechami, jakich zabraklo wyszkolonemu w koncu
> fachowcowi, ktoremu jeszcze za to placa...


Masz racje. Ale duza czesc problemow bierze sie stad, ze nasza sluzba
zdrowia funkcjonuje nadal na wariackich papierach. Gdy stanie sie juz
tak, ze klient bedzie mogl wybierac sobie "fachowca" ktoremu bedzie
placil, partacze zostana na marginesie. Poki psychologowi placi sie
nadal stala i marna pensje bez wzgledu na to co i ile robi, to tak
bedzie, ze wiekszosc nie bedzie sie musiala wysilac. I nie dotyczy to
tylko psychologow. Teraz psycholog np. w szpitalu zarabia grosze i ma
male szanse na "dorobienie" sobie. Oczywiscie to nie usprawiedliwia
partactwa /!/, ale by ono zniknelo nie wystarczy apelowac do sumien.
Musza byc wytworzone odpowiednie mechanizmy, ktore beda dawaly wymierna
szanse dobrym i najlepszym. To jest zawod, ludzie z tego zyja, to nie
jest misja, ani poslannictwo. Ale istnieja takze okreslone wymagania
profesjonalnosci czy np. zachowania tajemnicy zawodowej itd.
Zreszta juz cos sie zmienia. Wielu psychologow otwarlo prywatne
praktyki. To spowoduje, ze utrzymaja sie tylko Ci, ktorzy nie beda mieli
takich modeli pracy jak opisani przez Ciebie, bo po prostu nikt do nich
nie przydzie.

> Czy moje doswiadczenia to wyjatki? Czy taki psycholog nie zdaje sobie
> sprawy, jak czesto jest taka "ostatnia deska ratunku" i jaka
> odpowiedzialnosc na siebie bierze? Czy tego ich nie ucza? Ciekawa jestem
> jak student psychologii wyobraza sobie przyszla prace? Moze wypowie sie
> jakis "fachowiec"?

Nie, Twoje doswiadczenia nie sa "wyjatkiem". Ale tez nalezy pamietac, ze
psycholog pracujacy np. w szpitalu nie jest ani jadyna ani ostatnia
deska ratunku. Pacjent czesto nie zdaje sobie sprawy z tego, ze
psycholog pracuje w zespole i w calym zespole omawiane sia konkretne
przypadki, diagnozy, strategie postepowania itd. Przewaznie nie jest tez
ostateczna wyrocznia.
Kiedys pracowalam w jednym z najwiekszych szpitali w Polsce. Na 7 klinik
/pare tysiecy lozek/ zatrudnionych bylo 2 psychologow. Prawdziwa,
konieczna pomoc psychologiczna nie byla mozliwa nawet w 1/100 przypadkow
wymagajacych interwencji psychologicznej. Bylo to po prostu fizyczna
niemozliwoscia. I tak jest w wiekszosci szpitali. Ale jeszcze raz
podkreslam, ze to nie usprawiedliwia partactwa!
Dlatego takie glosy jak Twoj sa bardzo wazne i konieczne. Ale tez bledem
byloby zgeneralizowanie sprawy i stwierdzenie, ze tak jest wszedzie i
zawsze. Znam wielu bardzo dobrych psychologow, takich do ktorych nie
zawahalabym sie udac po pomoc. Krytyka jest potrzebna i Twoj glos jest
wazny. Napisz o swoich doswiadczeniach do "Charakterow" moze nawiaze sie
szersza dyskusja, a Twoj glos trafi do wieszego audytorium.

I na konec jeszcze jedna uwaga: czesto jest tak, ze pacjent ma okreslone
oczekiwania wobec psychologa, ktore niewiele maja wspolnego z
koniecznymi, terapeutycznymi dzialaniami. Bywa, ze posuniecia psychologa
nie sa akceptowane przez pacjenta, ktory ma swoja wizje jak nalezy mu
pomoc. Traktuje psychologa jak tego, kto ma w nim "cos naprawic" bez
jego aktywnego udzialu i zaangazowania, lub jak tego kto ma mu "cos
zalatwic". Takie konflikty sa czeste i odbierane jako "zle
psychologiczne dzialania". Pisze o tym gdyz czasem takie sytuacje
wplywaja na negatywna ocene psychologa przez pacjenta, a tak naprawde
swiadcza o duzej fachowosci. Nie zawsze spelnienie oczekiwan pacjenta
jest terapeutyczne i dobre dla procesu terapii. Psycholog nie jest po to
by podobac sie pacjentowi, ani nie po to by spelniac wszytkie jego
oczekiwania. Oczywiscie nie moze byc mowy o lekcewazeniu. Ale czasem
terapia jest bolesna i trudna, moze w naturalny sposob wzbudzac niechec
czy strach.

Pozdrawiam
E.Kolakowska

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
5 sty 1998, 03:00:005.01.1998
do


On 4 Jan 1998, Melisa wrote:

> Psycholog jest podobno lekarzem ludzkiej duszy. Dreczy mnie jednak

Czy nie uwazasz, psycholog moze byc dla Ciebie najwiekszym
zagrozeniem? Prawdziwy profesjonalista potrafi zmienic
(w duzym stopniu) osobowosc pacjenta, wiec praktycznie zrobic z
nim wszystko, a takze zmusic go do wielu rzeczy. Wg mnie do
psychologa powinni isc tylko ludzie, ktorzy nie maja nic do
stracenia. Czekam na Wasz komentarz, nawet ten niezupelnie zgodny
z moja opinia. :-)

Samael
< sam...@sgh.waw.pl >


Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
6 sty 1998, 03:00:006.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
: zagrozeniem? Prawdziwy profesjonalista potrafi zmienic

: (w duzym stopniu) osobowosc pacjenta, wiec praktycznie zrobic z
: nim wszystko, a takze zmusic go do wielu rzeczy. Wg mnie do

Ludzie bez woli sa juz wykorzystywani
przez otoczenie zanim pojda do psychologa,
wiec mala szansa zeby im bylo gorzej...

Gdyby 'profesjonalisci' potrafili robic takie cuda,
to zaden Prozac nie bylby potrzebny, po co sie truc
jak wystarczy pare sesji...

JP

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
6 sty 1998, 03:00:006.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski wrote:

> Czy nie uwazasz, psycholog moze byc dla Ciebie najwiekszym

> zagrozeniem? Prawdziwy profesjonalista potrafi zmienic
> (w duzym stopniu) osobowosc pacjenta, wiec praktycznie zrobic z
> nim wszystko, a takze zmusic go do wielu rzeczy.

To jest mit i to dosc szkodliwy, ktory nie ma nic wspolnego z
rzeczywistoscia.
Terapia psychologiczna nie polega na egzorcyzmach i magii, ani na
mozliwosci "zmiany osobowosci" bez woli i udzialu zainteresowanego.
Profesjonalizm w tym zawodzie jest dokladnym zaprzeczeniem tego co
napisales. Reprezentujesz taka postawe, ktora zwalnia pocjenta z
odpowiedzialnosci za siebie a takze za proces leczenia, a to wlasnie
wyklucza terapie psychologiczna.

> Samael
> < sam...@sgh.waw.pl >

E.Kolakowska

Kowalski

nieprzeczytany,
7 sty 1998, 03:00:007.01.1998
do


Melisa <mel...@friko.onet.pl> napisał(a) w artykule
<01bd1917$ac145dc0$LocalHost@pc>...


> Ciekawa jestem
> jak student psychologii wyobraza sobie przyszla prace? Moze wypowie sie
> jakis "fachowiec"?
>

Nie jestem "fachowcem" natomiast przez ok. 10 lat pracowalem z
psychologami, a ok. 5 lat (z przerwami) mialem do czynienia z
psychoterapeutami w ramach wlasnej terapii. Zakonczonej zreszta z
powodzeniem ok. 3 lata temu.
A oto moje zdanie w tym temacie.
Psycholog, ktory skonczyl studia i na tym poprzestal ma takie same
kwalifikacje do prowadzenia terapii jak np. inzynier, mechanik samochodowy,
fryzjer albo sztygar. Niebezpieczenstwo calej sytuacji polegalo na tym, ze
jezeli delikwent wybierze sie z problemem do sztygara, to sztygar predzej
powie, ze sie na tym nie zna niz psycholog.
Nie wiem jak teraz, ale ok. 10 lat temu powazna ilosc psychologow szla na
studia poniewaz miala wlasne problemy i sadzila, ze psychologia pozwoli je
rozwiazac. Poniewaz jest to niemozliwe ludzie ci (z reguly dziewczyny) szly
z tymi swoimi wlasnymi swirami do pracy, do poradni wychowaczych meczyc
dzieciaki. Zauwazylem, ze na roznych treningach psychologowie - uczestnicy
(nie mowie tu o prowadzacych) sa zdecydowanie bardziej powiklani niz
pozostali.
Zeby dobrze prowadzic psychoterapie trzeba samemu przejsc wlasna, nastepnie
odbyc wieloletni staz, caly czas pozostawac pod nadzorem itd, itp. A i to
nie daje jeszcze gwarancji, ze wszystko bedzie OK. W sumie minimum kilka
lat intensywnej pracy poza wszelkimi osrodkami naukowymi zeby w ogole
sensownie pracowac z czlowiekiem. Do tego uwaga - nie ma zadnych dyplomow,
tak jak np. mistrz cukiernik czy kominiarz. I znajdz tu takiego?
Test na dobrego psychologa: jezeli czujesz, ze facet (baba) probuje ci
cokolwiek narzucic, przekonac, wplynac - uciekaj, gdzie pieprz rosnie.
Dobry psychoterapeuta bedzie raczej sprawial wrazenie obojetnego na Twoj
problem i Ciebie, bedzie podchodzil do Ciebie z duza delikatnoscia, bez
przerwy upewniajac sie, czy Ty tego chcesz czy nie.
Z klikunastu psychoterapeutów z ktorymi pracowalem teraz po latach uwazam
ze spotkalem 2 dobrych. Jeden jest naprawde dobry, ale drogi. Obydwoje
skonczyli psychologie.

> Z pozdrowieniami - Melisa
>
>
Nie wiem, czy Ci to cos rozjasnilo
Kowalski
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
7 sty 1998, 03:00:007.01.1998
do


On Tue, 6 Jan 1998, E.Kolakowska wrote:

> Tomasz Kurnatowski wrote:
>
> > Czy nie uwazasz, psycholog moze byc dla Ciebie najwiekszym
> > zagrozeniem? Prawdziwy profesjonalista potrafi zmienic
> > (w duzym stopniu) osobowosc pacjenta, wiec praktycznie zrobic z
> > nim wszystko, a takze zmusic go do wielu rzeczy.
>
> To jest mit i to dosc szkodliwy, ktory nie ma nic wspolnego z
> rzeczywistoscia.

Mit ten, jak to ladnie ujelas, jest o tyle szkodliwy, ze
uniemozliwia (czy raczej: stoi na przeszkodzie) wizytom ludzi z problemami u
wyzej wymienionych. Jednak czy taka wizyta naprawde pomaga? Ile
bylo przypadkow poglebiania sie negetywnego stanu u pacjenta przy
"pomocy" psychologa (psychiatry)?


> Terapia psychologiczna nie polega na egzorcyzmach i magii, ani na
> mozliwosci "zmiany osobowosci" bez woli i udzialu zainteresowanego.

Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc
duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
przyszedl do specjalisty.

> Profesjonalizm w tym zawodzie jest dokladnym zaprzeczeniem tego co
> napisales. Reprezentujesz taka postawe, ktora zwalnia pocjenta z
> odpowiedzialnosci za siebie a takze za proces leczenia, a to wlasnie
> wyklucza terapie psychologiczna.

Nie o tym pisalem w moim liscie.

> > Samael
> > < sam...@sgh.waw.pl >
>
> E.Kolakowska
>
>

Samael
< sam...@sgh.waw.pl >


Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:

: Nie wiem jak teraz, ale ok. 10 lat temu powazna ilosc psychologow szla na


: studia poniewaz miala wlasne problemy i sadzila, ze psychologia pozwoli je
: rozwiazac. Poniewaz jest to niemozliwe ludzie ci (z reguly dziewczyny) szly
: z tymi swoimi wlasnymi swirami do pracy, do poradni wychowaczych meczyc

Oj prawda, prawda...
Niestety nie wie o tym czlowiek idacy do ZOZ-u,
ktoremu tak moga dac popalic, ze wiecej z zadnym
terapeuta nie bedzie sie zadawal.

: Test na dobrego psychologa: jezeli czujesz, ze facet (baba) probuje ci


: cokolwiek narzucic, przekonac, wplynac - uciekaj, gdzie pieprz rosnie.

Moze w Warszawie jest taki wybor. W mniejszej miejscowosci
trzeba sie pogodzic z ograniczeniami dostepnego terapeuty.

Jezeli kobieta-terapeuta jest zle ubrana, to ja bym
uwazal. Jezeli kobieta przestaje o siebie dbac,
to znaczy ze ma olbrzymie problemy.

Adam Przybyla

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
> Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc
> duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
> wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
> Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> przyszedl do specjalisty.
Otoz mylisz sie, pacjent, ktory przyszedl do psychologa jest
jak zepsuty zegar - mozna go tylko powtornie uruchomic ale bron
boze nie mozna z niego zrobic, za przeproszeniem, "parowozu". Mam
nadzieje , ze zrozumiales ta analogie. Po wizycie mozna zauwazyc
nawet duza zmiane, ale jest to tylko stan do jakiego doszedlby sam
pacjent gdyby nie jakies wewnetrzne czy zewnetrzne czynniki.
Bardziej obrazowo juz tego nie moge przedstawic. Z powazaniem
Adam Przybyla

Kowalski

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do


Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule

Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
> wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.

Z takim nastawieniem jakie prezentujesz delikwent odrzuca jakakolwiek
szanse na profesjonalna pomoc. Poniewaz problem z reguly nie znika sam z
siebie, pozostaja mu nastepujace wyjscia:
a) leczyc sie samemu na podstawie np. ksiazek - efekty problematyczne...
jak wyleczysz np. chora sledzione przy pomocy poradnika???
b) skorzystac z "pomocy" przygodnych nieprofesjonalistow, a wtedy szansa na
spotkanie manipulatora wzrasta OGROMNIE! Bo ze zlym psychologiem zawsze sa
szanse na zrobienie tzw. afery, a z "nawiedzonym lekarzem duszy" nie
zrobisz nic
Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?

> Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> przyszedl do specjalisty.

Jezeli pacjent wybiera sie sam do specjalisty - to jest juz bardzo, bardzo
dobrze. I sadze, ze wlasnie wtedy jego szanse na wyleczenie gwaltownie
zwyzkuja, gdyz swiadczy to o tym, ze jest w stanie kontrolowac jeszcze
wlasna psychike. Zazwyczaj osoba z problemami nie czuje w ogole zadnej
potrzeby pomocy, np. ze swoja agresja radzi sobie bijac wlasne dzieci i
wszystko jest OK. Po co psycholog?

Kowalski
PS. Mam wrazenie (moze to nie byc prawda) ze nigdy nie miales kontaktu
terapeutycznego z psychologiem. Twoja wizja Psychologa - Wielkiego
Manipulatora jest rownie realna jak serial Ekstradycja.


Kowalski

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do


Jerzy Pankiewicz <panki...@sun1000.pwr.wroc.pl> napisał(a) w artykule
<6920l3$d6g$1...@sun1000.pwr.wroc.pl>...


> Jezeli kobieta-terapeuta jest zle ubrana, to ja bym
> uwazal. Jezeli kobieta przestaje o siebie dbac,
> to znaczy ze ma olbrzymie problemy.

Uwaga - pulapka! Dobra terepeutka moze byc zle ubrana, gdyz wasze gusta sa
rozne. Natomiast zgoda co do tego, ze jezeli terapeuta nie umie sam
rozwiazac wlasnych problemow finansowych, to jak moze pomagac innym w
rozwiazywaniu problemow znacznie trudniejszych.
Kowalski
>

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski wrote:
>
> On Tue, 6 Jan 1998, E.Kolakowska wrote:
>
> > Tomasz Kurnatowski wrote:
> >
> > > Czy nie uwazasz, psycholog moze byc dla Ciebie najwiekszym
> > > zagrozeniem? Prawdziwy profesjonalista potrafi zmienic
> > > (w duzym stopniu) osobowosc pacjenta, wiec praktycznie zrobic z
> > > nim wszystko, a takze zmusic go do wielu rzeczy.
> >
> > To jest mit i to dosc szkodliwy, ktory nie ma nic wspolnego z
> > rzeczywistoscia.
>
> Mit ten, jak to ladnie ujelas, jest o tyle szkodliwy, ze
> uniemozliwia (czy raczej: stoi na przeszkodzie) wizytom ludzi z problemami u
> wyzej wymienionych. Jednak czy taka wizyta naprawde pomaga? Ile
> bylo przypadkow poglebiania sie negetywnego stanu u pacjenta przy
> "pomocy" psychologa (psychiatry)?

Pogorszenie stanu pacjenta w pierwszym etapie psychoterapii jest
zupelnie naturalne i normalne. Tak sie dzieje nijczesciej. Dlatego
potrzebny jest psycholog, by pierwszy etap, gdy szczegolnie wszystko
boli, a pacjent nie wie jeszcze jak sobie z takim bolem radzic, byl pod
kontrola. Z zasady terapeuta informuje o tym pacjenta, ze tak bedzie na
poczatku przez jakis czas.Podobnie np.gdy pacjent decyduje sie na wyrwie
chorego zeba, najpierw bardzo boli, potem jest ulga. Lub w przypadku
operacji itd.

Mit polega na tym, ze potocznie uwaza sie, iz psycholog ma jakas
"magiczna" i nie zrozumiana sile oddzialywania na pacjenta i do tego bez
jego woli, czy przyzwolenia. A wiec ktos przychodzi do psychologa on
robi jakies "cary-mary" ktore sa znane tylko jemu i trzas-pras klient ma
"zmieniona osobowosc". Wychodzi zmieniony i nie wie jak i dlaczego. To
jest bzdura.
Psycholog moze pomoc tylko na tyle, na ile klijent chce i jest gotowy na
zmiany.Nic wiecej!
Dobry i przecietny psycholog nie bedzie robil terapii komus kto jest
zamkniety na okreslone tematy, czy szuka pozornej pomocy. A tak sie
zdarza i to czesto. Wtedy dobry psycholog pracuje nad tym by uzmyslowic
klientowi o co wlasciwie mu w terapii chodzi. Jesli i to jest niemozliwe
konczy kontakt.

Terapia polega na wspolnej pracy. Klient jest strona swiadoma i aktywna.
Nie dlatego, ze psycholog jest taki szlachetny, tylko dlatego, ze jest
to warunek zmian realnych, a nie pozornych. Klient nie jest nieswiadomym
elementem na korego oddzialywuje psycholog. To jest magia. Warunkiem
terapii jest swiadomosc pacjenta zachodzacych zmian, podejmowanych
dzialan, zachodzacej dynamiki,rozumienia stosowanych technik itd. Bez
tego nie mam mowy o psychoterapii.



> > Terapia psychologiczna nie polega na egzorcyzmach i magii, ani na
> > mozliwosci "zmiany osobowosci" bez woli i udzialu zainteresowanego.
>

> Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc

> duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak


> wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.

> Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> przyszedl do specjalisty.

Mit.Pacjent wie o sobie najwiecej i tylko na tej prawdzie opira sie
psychoterapia! Psycholog wie o pacjencie tylko tyle ile pacjent chce by
psycholog o nim wiedzial.Psycholog nie jest policjantem i zabawa w "wiem
cos o tobie czego ty nie wiesz" go nie interesuje i sprowadza na manowce
wszystko.

Rola psychologa polega na tym, by pomoc pacjentowi w tym, by sam
potrafil spojrzec na siebie nieco inaczej, np.z innej prespektywy i
znalazl rozwiazania najlepsze dla siebie. Ale to jest jego patrzenie, a
nie psychologa. Jesli jest to narzucania swojego widzenia to "zegnaj
terapio". Ale czesto jest tak, ze klient przychodzi i wprost oczekuje,
ze psychologo zrobi "czary-mary" a on, klient nie bedzie musial
podejmowac ryzyka otwarcia sie na siebie i swoje problemy, bo to jest
trudne i nie zawsze czlowiek jest na to gotowy.Traktuje psycholog jak
dentyste, lub mechanika, ktory cos w nim naprawi.To sa nierealistyczne
oczekiwania.
W terapii najistotniejsze jest nie to jak pacjenta spostrzega psycholog,
tylko to by pacjent uzmyslowil sobie dlaczego tak a nie inaczej siebie
spostrzega i znalazl tego przyczyny.
Psycholog jest jak akuszerka. Pomaga przy "porodzie", ale caly proces
jest udzialem "rodzacego". Psycholog moze czuwac by mniej bolalo, lub by
pomoc w momencie trudnosci, podpowiedziec techniki "porodu", upewnic
rodzacego, ze jakies zjawiska, czy odczucia sa naturalne, lub nie
zagrazajace, od czasu do czasu cos pozszywac, podac tlen itd. Decyzje o
tym co ma byc "urodzone", co ma z tego wyniknac i kiedy naleza do
pacjenta. I znowu nie jest to z powodu szlachetnosci psychologa tylko
jest to warunek powodzenia "porodu".

Piszesz: "pacjent nie jest w stanie kontrolowac nawet wlasnej
psychiki".To jest kolejny mit. Jesli zglasza sie do psychologa to znaczy
ze moze. Jesli naprawde nie moze to psychoterapia jest na nic, jest
niemozliwa. Psychoterapia nie jest dla ludzi ktorzy utracili calkowicie
kontrole nad swoja psychika, to dzialka psychiatrow, farmakoterapii itd.



> > Profesjonalizm w tym zawodzie jest dokladnym zaprzeczeniem tego co
> > napisales. Reprezentujesz taka postawe, ktora zwalnia pocjenta z
> > odpowiedzialnosci za siebie a takze za proces leczenia, a to wlasnie
> > wyklucza terapie psychologiczna.

> Nie o tym pisalem w moim liscie.

Wydaje mi sie ze dokladnie o tym pisales. Dla Ciebie pacjent psychologa
jest bezwolnym warzywam, nieswiadomym siebie, tego co sie z nim dzieje i
niezdolnym do wlasnych decyzji w procesie terapii. Taki uklad wyklucza
terapie.
A co do przewagi pacjenta nad psychologiem, to spytaj dobrych
terapeutow, co uwazaja za swoj najwiekszy sukces. Odpowiedza Ci, ze taki
moment gdy klient przychodzi i mowi "juz cie nie potrzebuje, potrafie
sobie radzic sam". Dobry terapeuta pracuje glowinie nad tym by klient
stal sie sam dla siebie najlepszym psychologiem.

Pozdrawiam, :-)
E.Kolakowska

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
8 sty 1998, 03:00:008.01.1998
do

Jerzy Pankiewicz wrote:
>
> In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:
>
> : Nie wiem jak teraz, ale ok. 10 lat temu powazna ilosc psychologow szla na
> : studia poniewaz miala wlasne problemy i sadzila, ze psychologia pozwoli je
> : rozwiazac. Poniewaz jest to niemozliwe ludzie ci (z reguly dziewczyny) szly
> : z tymi swoimi wlasnymi swirami do pracy, do poradni wychowaczych meczyc


Skad o tym wiesz? Naprawde bede wdzieczne jesli przytoczysz zrodla
takich opinii. Podejrzewam, ze wziales je stad "bo tak sie utarlo
sadzic". Jeszcze jeden mit.
Kazdy psycholog na swiecie przechodzi w ramach ksztalcenia wlasna,
intensywna psychoterapie. Na wielu uczelniach jest to warunek.Terapeuta
grupowy musi przejsc wlasna terapie grupowa jako pacjent itd. Sluzy to
temu by psycholog dobrze i na wlasnej skorze rozumial terapie z drugiej
strony, ze strony pacjenta. A takze, by zrozumial wlasne emocjonalne
problemy i potrafil je identyfikowac i radzic sobie z nim gdy zacznie
juz pracowac z pacjentem.
Do tego dobry terapeuta pracuje caly czas pod tzw.superwizja, czyli
psychologiczna i merytoryczna kontrola fachowcow bardziej doswiadczonych
od niego, patrzacych na jego prace i na jego samego z dystansu,
oceniajacych go na biezaco itd. Tak pracuja psychologowie na calym
swiecie. Ale oczywiscie nie wszyscy. Jak w kazdym zawodzie ci najlepsi
sa tam gdzie sa dobre pieniadze. A tych nie ma w ZOZ-ch, ani w poradnich
rejonowych.

> Oj prawda, prawda...
> Niestety nie wie o tym czlowiek idacy do ZOZ-u,
> ktoremu tak moga dac popalic, ze wiecej z zadnym
> terapeuta nie bedzie sie zadawal.

Dowiedz sie, tak dla wlasnej ciekawosci, ile zabia psycholog w znanym Ci
ZOZ. To Ci wiele wyjasni.


> : Test na dobrego psychologa: jezeli czujesz, ze facet (baba) probuje ci
> : cokolwiek narzucic, przekonac, wplynac - uciekaj, gdzie pieprz rosnie.

Jesli wiesz co Ci jest i jak sobie z tym poradzic, to po co masz isc do
psychologa? Miedzy "narzucic", "przekonac", "wplynac" istnieja
zasadnicze roznice, nie sadzisz?


> Jezeli kobieta-terapeuta jest zle ubrana, to ja bym
> uwazal. Jezeli kobieta przestaje o siebie dbac,
> to znaczy ze ma olbrzymie problemy.

OK! To jest Twoje kryterium "olbrzymich problemow". Mozna i tak. :-)

Pozdrawiam,
E.Kolakowska

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
: duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak

: wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
: dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
: pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.


Terapeucie wiedza bynajmniej nie wystarcza. Potrzebna
jest osobowosc, umiejetnosci.

Slabego czlowieka moze wykorzystac kazdy cwaniak,
nie trzeba byc dyplomowanym psychologiem.
Jezeli widzisz, ze terapeuta Cie wykorzystuje,
to mozesz isc do innego.

Jerzy Pankiewicz

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:
: Uwaga - pulapka! Dobra terepeutka moze byc zle ubrana, gdyz wasze gusta sa
: rozne.

Czym innym sa gusta, czym innym degradacja, gdy komus
sie nie chce zadbac o swoj wyglad, np. pojsc
do dermatologa...


Przyznaje, ze moze byc terapeutka tak oswiecona,
ze wystarcza jej korzonki i kawalek materialu
do owiniecia sie. Ale zbyt duza roznica poziomu
utrudnilaby porozumienie .

JP

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do

In pl.sci.psychologia E.Kolakowska <ela...@concentric.net> wrote:

: Dowiedz sie, tak dla wlasnej ciekawosci, ile zabia psycholog w znanym Ci


: ZOZ. To Ci wiele wyjasni.

Nikt nie musi zle pracowac w ZOZ-ie.
To jest jej/jego decyzja.
Od kilku lat rozkwitaja rozne formy doradztwa
i terapii za grube pieniadze. Jezeli ktos sie
nie zalapal, to moze powinien sie zastanowic
dlaczego...

: OK! To jest Twoje kryterium "olbrzymich problemow". Mozna i tak. :-)

Nie kryterium - jedno z ostrzezen. Oparte na osobistych
doswiadczeniach. Nie chodzi jedynie o ubranie, ale dbanie o swoj
wyglad - leczenie chorob skory, dbanie o higiene.
Chyba ze przebywanie z brudna terapeutka jest czescia terapii :-),
ale to jakas nowa metoda.

Moje byly tylko niektore fragmenty poprzedniego tekstu, wiekszosc
napisal kto inny. Ale z wiekszoscia sie zgadzam.

jerzy Pankiewicz


Kowalski

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do


E.Kolakowska <ela...@concentric.net> napisał(a) w artykule
<34B540...@concentric.net>...


> Jerzy Pankiewicz wrote:
> >
> > In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:
> >

> > : Nie wiem jak teraz, ale ok. 10 lat temu powazna ilosc psychologow
szla na
> > : studia poniewaz miala wlasne problemy i sadzila, ze psychologia
pozwoli je
> > : rozwiazac. Poniewaz jest to niemozliwe ludzie ci (z reguly
dziewczyny) szly
> > : z tymi swoimi wlasnymi swirami do pracy, do poradni wychowaczych
meczyc
>
>
> Skad o tym wiesz? Naprawde bede wdzieczne jesli przytoczysz zrodla
> takich opinii. Podejrzewam, ze wziales je stad "bo tak sie utarlo
> sadzic". Jeszcze jeden mit.

Nie pamietam dokladnie zrodel, ale chyba zbudowalem swoja opinie w oparciu
o:
- kontakty zawodowe z psycholgami z owczesnych (druga polowa lat 80-tych)
poradni wychowawczo -zawodowych i obserwacje ich metod pracy
- opinie samych psychologow, z ktorymi kontaktowalem sie na treningach
- rozmowy z pojedynczymi chetnymi na te studia
Potwierdzaly moja opinie uwagi roznych delikwentow w mlodym wieku, wypisz
wymaluj jak post od ktorego sie zaczelo.


> Kazdy psycholog na swiecie przechodzi w ramach ksztalcenia wlasna,
> intensywna psychoterapie. Na wielu uczelniach jest to warunek.

Czy mozesz potwierdzic, ze na polskim uczelniach student nie otrzyma
dyplomu, jezeli nie wykaze sie dokumentem uznanego osrodka
psychoterapeutycznego o ukonczonym wieloletnim stazu?

Terapeuta
> grupowy musi przejsc wlasna terapie grupowa jako pacjent itd. Sluzy to
> temu by psycholog dobrze i na wlasnej skorze rozumial terapie z drugiej
> strony, ze strony pacjenta. A takze, by zrozumial wlasne emocjonalne
> problemy i potrafil je identyfikowac i radzic sobie z nim gdy zacznie
> juz pracowac z pacjentem.
> Do tego dobry terapeuta pracuje caly czas pod tzw.superwizja, czyli
> psychologiczna i merytoryczna kontrola fachowcow bardziej doswiadczonych
> od niego, patrzacych na jego prace i na jego samego z dystansu,
> oceniajacych go na biezaco itd. Tak pracuja psychologowie na calym
> swiecie. Ale oczywiscie nie wszyscy.

Alez zgoda! Moze mylimy terapeute z psychologiem? Jak sadze, panuje
powszechnie opinia, ze psychologiem jest osoba, ktora otrzyma dyplom
magistra po zakonczeniu stosownych studiow na Uniwersytecie. Wiele osob
mniema, ze daje to gwarancje pewnego minimalnego poziomu uslug
terapeutycznych, podobnie jak dyplom lekarza medycyny. Ja zas mniemam, ze
tak nie jest. Oczywiscie sa osoby, ktore po studiach maja wiedze i
umiejetnosci terapeutyczne, ale zdobyly je niejako "poza programem".

Jak w kazdym zawodzie ci najlepsi
> sa tam gdzie sa dobre pieniadze. A tych nie ma w ZOZ-ch, ani w poradnich
> rejonowych.

Nie do konca sie z tym zgadzam. Uwazam, ze nie ma ich zoz-ach, ani
poradniach dlatego, ze wladzom tychze zoz-ow jest ganc pomada, czy ich
pracownik rozwija sie i doskonali na rozmaitych dziwnych stazach, sesjach,
treningach itd, a czesto stawiaja bariery. Natomiast najlepsze pieniadze
robia absolwenci psychologii na stanowiskach absolutnie nie zwiazanych z
terapia.


>
>
> > : Test na dobrego psychologa: jezeli czujesz, ze facet (baba) probuje
ci
> > : cokolwiek narzucic, przekonac, wplynac - uciekaj, gdzie pieprz
rosnie.
>
> Jesli wiesz co Ci jest i jak sobie z tym poradzic, to po co masz isc do
> psychologa? Miedzy "narzucic", "przekonac", "wplynac" istnieja
> zasadnicze roznice, nie sadzisz?

Chodzi mi o tzw. wciski. Popelniaja go zwlaszcza ci, ktorzy po treningu
interpersonalnym i 3 warsztatach uwazaja, ze sa gotowi do pracy z klientem.
"Terapeuta" (ujmuje go w cudzyslow, bo nim nie jest) szybko "rozpoznaje"
problem klienta, zazwyczaj jest to problem typowy, zna tez gotowe
rozwiazanie. Nastepnie tak probuje ustawic sytuacje - swiadomie lub
nieswiadomie - aby klient zachowywal sie zgodnie z jego wizja, gdyz jej
realizacja na pewno, jego zdaniem, zakonczy sie dla klienta sukcesem.
Klient owszem, sie dostosowuje, zeby Pani (Pan) byla zadowolona, w efekcie
praca przebiega nad wizja pana psychologa, a nie nad rzeczywistym problemem
klienta. Z sesji klient wychodzi z niepokojem: cholera, moj rzeczywisty
problem nie dosc, ze nie rozwiazany, to jeszcze psycholog odkryl mi inny, o
ktorym nic nie wiedzialem. W tym kontekscie nalezy odczytywac przytoczone
wyzej 3 slowa.

>
> Pozdrawiam,
> E.Kolakowska

Pozdrawiam nieustannie
Kowalski
>

Kowalski

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do


E.Kolakowska <ela...@concentric.net> napisał(a) w artykule

> A co do przewagi pacjenta nad psychologiem, to spytaj dobrych
> terapeutow, co uwazaja za swoj najwiekszy sukces. Odpowiedza Ci, ze taki
> moment gdy klient przychodzi i mowi "juz cie nie potrzebuje, potrafie
> sobie radzic sam".

Nie dopisalas drugiej czesci odpowiedzi dobrych terapeutow o swoim
najwiekszym sukcesie:


> klient przychodzi i mowi "juz cie nie potrzebuje, potrafie
> sobie radzic sam".

"ale znajomym powiem, ze jestes dobry i zeby do ciebie wpadli, oczywiscie z
forsa"

:))Kowalski

Marek Wiech

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do

Witaj, Melisa !

04 Jan 98 15:12, Melisa szepnela do All:

M> Czy taki psycholog nie zdaje sobie sprawy, jak czesto jest taka
M> "ostatnia deska ratunku" i jaka odpowiedzialnosc na siebie bierze?

A jesli on bierze taka odpowiedzialnosc codziennie? Przez kilka lat? I ma
pozostac normalny?

Poza tym lekarz nie jest maszynka, ktora przychodzi do gabinetu, zostawia
siebie w poczekalni, przybiera usmiech i optymistycznie nastawiony do swiata
przyjmuje kolejnego pacjenta z radoscia i checia do pomocy (przynajmniej mam
taka nadzieje). Ma wlasne zycie oraz problemy. A swiadomosc osobistych cech,
sposobu dzialania nie tylko ulatwia manipulacje nimi ale w razie niepowodzenia
jest o wiele bardziej bolesna - "jak to? wiem co sie ze mna dzieje, a nie
potrafie sama sobie poradzic?"...

Nie byl bym soba, gdybym nie przyczepil sie formalnej strony Twojego listu.
Zgadzam sie, ze lekarki, ktore spotkalas to glupie pipety mimo wszystko, ale 2
osoby z licznej (mam nadzieje) populacji psychiatrow i psychologow to bardzo
mala proba. Moglas trafic na najgorszy element. :-)

M> Czy tego ich nie ucza?

Ucza, ucza. Sa jednak rzemieslnicy i artysci. Duza czesc osob studiujaca
psychologie robi to z dosc dziwnych powodow, raczej nie z checi pomagania
ludziom. Preferuja egoizm - chca byc "dobra pisarka" (prawdziwe), nie wiadomo
kim, albo interesuja sie historia psychologii zamiast nia sama.

M> Ciekawa jestem jak student psychologii wyobraza sobie przyszla prace?

Jako zle platna, trudna i niewdzieczna - bo rutynowa. (Specjalizacja:
"organizacja pracy i marketingu" - jak to w ogole brzmi?). Poza tym student
psychologii nie zaprzata sobie glowy tym, jak wyobraza sobie przyszla prace
tylko zaliczeniami przedmiotow. Przynajmniej na samym poczatku.

M> Moze wypowie sie jakis "fachowiec"?

W pewnym sensie jestem "fachowcem" - studiuje na pierwszym roku...

Wieszcz


Marek Wiech

nieprzeczytany,
9 sty 1998, 03:00:009.01.1998
do

Witaj, Tomasz !

07 Jan 98 19:19, Tomasz Kurnatowski szepnal do All:

TK> Jednak czy taka wizyta naprawde pomaga? Ile bylo przypadkow
TK> poglebiania sie negetywnego stanu u pacjenta przy "pomocy" psychologa
TK> (psychiatry)?

No wlasnie - ile? Np. w roku 1997?

TK> Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc
TK> duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
TK> wielka przewage ma psycholog nad pacjentem?

Czy zastanawiales sie, jak wielka ma przewage chirurg na operowana osoba? A
neurochirurg? Przeciez tylko on wie, kiedy przecina jedno, malutkie polaczenie?
A jesli nie lubi pacjenta?

Wieszcz


Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
10 sty 1998, 03:00:0010.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:
: "ale znajomym powiem, ze jestes dobry i zeby do ciebie wpadli, oczywiscie z
: forsa"

Wspolczuje. Chyba jednak potrzebujesz dobrego terapeuty.

Jerzy Pankiewicz


Kowalski

nieprzeczytany,
10 sty 1998, 03:00:0010.01.1998
do


Jerzy Pankiewicz <panki...@sun1000.pwr.wroc.pl> napisał(a) w artykule

<6979j1$qde$2...@sun1000.pwr.wroc.pl>...

Dziekuje. Na czym opierasz swoje przypuszczenie?
A przy okazji: nie udawajmy aniolow. Ilosc chetnych do korzystania z uslug
terapeuty i satysfakcja finansowa stanowia niewatpliwy wyznacznik jego
sukcesu i istotne zrodlo motywacji do dobrej pracy. Nic w tym zlego.
>
K.

>
>
>

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Kowalski <owa...@free.polbox.pl> wrote:
: sukcesu i istotne zrodlo motywacji do dobrej pracy. Nic w tym zlego.

A to przepraszam. Poprzednia wypowiedz zle zrozumialem.

JP

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do


On 8 Jan 1998, Adam Przybyla wrote:

> Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
> > Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc

> > duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak

> > wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> > dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> > pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.

> > Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> > wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> > przyszedl do specjalisty.

> Otoz mylisz sie, pacjent, ktory przyszedl do psychologa jest
> jak zepsuty zegar - mozna go tylko powtornie uruchomic ale bron
> boze nie mozna z niego zrobic, za przeproszeniem, "parowozu". Mam
> nadzieje , ze zrozumiales ta analogie. Po wizycie mozna zauwazyc
> nawet duza zmiane, ale jest to tylko stan do jakiego doszedlby sam
> pacjent gdyby nie jakies wewnetrzne czy zewnetrzne czynniki.
> Bardziej obrazowo juz tego nie moge przedstawic. Z powazaniem
> Adam Przybyla

Dzieki za docenienie mojego IQ i lopatologiczne wyjasnienie
sytuacji. :-)

Niestety nie zgadzam sie z Toba co do braku wplywu psychologa
(psychiatry) na pacjenta. Mysle, ze ma dosc szeroki wybor co do
tego co zrobic z pacjentem, jak i czy zrobic to w jego interesie.
(mowie o prawdziwym profesjonaliscie). Nie jest to dojscie do
jakiegos okreslonego punktu, do ktorego pacjent by sam doszedl.
Kazdy czlowiek ma jakis blizej nieokreslony wplyw na postepowanie
drugiego czlowieka (nawet najbardziej samodzielnie myslacego), a
co dopiero psycholog.

W oczekiwaniu na dalsza krytyke,
Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do


On 8 Jan 1998, Kowalski wrote:

>
>
> Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule
>

> Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
> > wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> > dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> > pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
>

> Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?

Przyjaciel (abstrahujac od chorob fizjologizcnych). :-)


> > Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> > wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> > przyszedl do specjalisty.

> Jezeli pacjent wybiera sie sam do specjalisty - to jest juz bardzo, bardzo
> dobrze. I sadze, ze wlasnie wtedy jego szanse na wyleczenie gwaltownie
> zwyzkuja, gdyz swiadczy to o tym, ze jest w stanie kontrolowac jeszcze
> wlasna psychike. Zazwyczaj osoba z problemami nie czuje w ogole zadnej
> potrzeby pomocy, np. ze swoja agresja radzi sobie bijac wlasne dzieci i
> wszystko jest OK. Po co psycholog?

To, ze chory udaje sie do lekarza, swiadczy tylko o jego
rozsadku, a nie znaczy, ze potrafi kontrolowac swa psychike.

>
> Kowalski
> PS. Mam wrazenie (moze to nie byc prawda) ze nigdy nie miales kontaktu
> terapeutycznego z psychologiem. Twoja wizja Psychologa - Wielkiego
> Manipulatora jest rownie realna jak serial Ekstradycja.

Przesadasz. Zreszta gdybym nie przedstawil tego tak jaskrawo, na
pewno nie chcialoby Ci sie odpisac. :-)


Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Alex

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do

Marek Wiech <Marek...@p303.f80.n480.z2.fidonet.org> napisał(a) w
artykule
> Czy zastanawiales sie, jak wielka ma przewage chirurg na operowana osoba?
A
> neurochirurg? Przeciez tylko on wie, kiedy przecina jedno, malutkie
polaczenie?
> A jesli nie lubi pacjenta?

Spotkalem w zyciu wielu lekarzy (tych dobrych i tych zlych), ale
zaden z nich nie zrobilby czegos zlego z w/w powodow.
Nie jest to dobry przyklad.

Pozdrawiam
Alex

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do


On Thu, 8 Jan 1998, E.Kolakowska wrote:

>
> Pogorszenie stanu pacjenta w pierwszym etapie psychoterapii jest
> zupelnie naturalne i normalne. Tak sie dzieje nijczesciej. Dlatego
> potrzebny jest psycholog, by pierwszy etap, gdy szczegolnie wszystko
> boli, a pacjent nie wie jeszcze jak sobie z takim bolem radzic, byl pod
> kontrola.

Byc moze. Chyle czola przed fachowa wiedza. :-)



> Mit polega na tym, ze potocznie uwaza sie, iz psycholog ma jakas
> "magiczna" i nie zrozumiana sile oddzialywania na pacjenta i do tego bez
> jego woli, czy przyzwolenia.

Nie znana pacjentowi nie znaczy magiczna. Mozna sie bac takze
prawdziwej wiedzy, lub raczej tego czego sie nie zna.

> Psycholog moze pomoc tylko na tyle, na ile klijent chce i jest gotowy na
> zmiany.Nic wiecej!

Tak, tylko, ze to zawsze psycholog(psychiatra) decyduje o tym co
jest korzystne dla pacjenta.

> Dobry i przecietny psycholog nie bedzie robil terapii komus kto jest
> zamkniety na okreslone tematy, czy szuka pozornej pomocy. A tak sie
> zdarza i to czesto. Wtedy dobry psycholog pracuje nad tym by uzmyslowic
> klientowi o co wlasciwie mu w terapii chodzi. Jesli i to jest niemozliwe
> konczy kontakt.

>
> Terapia polega na wspolnej pracy. Klient jest strona swiadoma i aktywna.

Czy tak do konca swiadoma?

> Nie dlatego, ze psycholog jest taki szlachetny, tylko dlatego, ze jest
> to warunek zmian realnych, a nie pozornych. Klient nie jest nieswiadomym
> elementem na korego oddzialywuje psycholog.

Lecz nie musi znac CALEJ prawdy.

> > > Terapia psychologiczna nie polega na egzorcyzmach i magii, ani na
> > > mozliwosci "zmiany osobowosci" bez woli i udzialu zainteresowanego.
> >
> > Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc
> > duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
> > wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> > dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> > pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
> > Drugi osobnik, czyli pacjent, nie jest w stanie kontrolowac nawet
> > wlasnej psychiki, ma problemy z samym soba - zreszta dlatego
> > przyszedl do specjalisty.
>
> Mit.Pacjent wie o sobie najwiecej i tylko na tej prawdzie opira sie
> psychoterapia! Psycholog wie o pacjencie tylko tyle ile pacjent chce by
> psycholog o nim wiedzial.

Zgoda - przeciez nie twierdzilem inaczej.

>
> Piszesz: "pacjent nie jest w stanie kontrolowac nawet wlasnej
> psychiki".To jest kolejny mit. Jesli zglasza sie do psychologa to znaczy
> ze moze. Jesli naprawde nie moze to psychoterapia jest na nic, jest
> niemozliwa. Psychoterapia nie jest dla ludzi ktorzy utracili calkowicie
> kontrole nad swoja psychika, to dzialka psychiatrow, farmakoterapii itd.
>

Jesli w ogole przyszedl, oznacza to, ze w pewnym stopniu panuje
nad swoimi poczynaniami, nie znaczy to jednak, ze pozbyl sie
swoich problemow - moze nie zawsze sie kontroluje. To, ze
przyszedl do specjalisty nie oznacza, ze jego problemy znikly.

>
> Wydaje mi sie ze dokladnie o tym pisales. Dla Ciebie pacjent psychologa
> jest bezwolnym warzywam, nieswiadomym siebie, tego co sie z nim dzieje i
> niezdolnym do wlasnych decyzji w procesie terapii. Taki uklad wyklucza
> terapie.

Nie jest bezwolnym warzywem, lecz jest w gorszej sytuacji. Czy to
ze nie mozna sie od zcegos obronic, uciec od czegos oznacza od
razu, ze jestesmy nizsza forma zycia? Troche przesadzasz z
interpretacja moich listow, ale to przejaskrawianie wychodzi Ci
calkiem niezle. :-)


Tak na podsumowanie mego listu. Nie chodzilo mi o stereotyp
psychologa, lecz o najgorsze, lezc mozliwe warianty leczenia.
Nigdy nie powiedzialem, ze nie cenie psychologow za to co robia,
ale istnienie nawet malego procenta manipulatorow stanowi
zagrozenie - w koncu wystarczy, ze sie trafi na jednego z nich.

pozdrawiam

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >

P.S. Czy jestes z zawodu psychoterapeuta?


Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do


On 9 Jan 1998, Jerzy Pankiewicz wrote:

> In pl.sci.psychologia Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
> : duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak


> : wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> : dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> : pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
>
>

> Terapeucie wiedza bynajmniej nie wystarcza. Potrzebna
> jest osobowosc, umiejetnosci.

Jasne, pisze tylko o teoretyzcnym przykladzie zdolnego
psychiatry(psychologa itp.).

>
> Slabego czlowieka moze wykorzystac kazdy cwaniak,
> nie trzeba byc dyplomowanym psychologiem.
> Jezeli widzisz, ze terapeuta Cie wykorzystuje,
> to mozesz isc do innego.
>
> Jerzy Pankiewicz
>

Oczywiscie, kazdy cwaniak moze wykorzystac slabego zclowieka,
jednak psycholog moze byc wyjatkowym zagrozeniem - w koncu
przychodzac do neigo mamy do niego jakies zaufanie.

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 sty 1998, 03:00:0012.01.1998
do


On Fri, 9 Jan 1998, Marek Wiech wrote:

> Witaj, Tomasz !
>
> 07 Jan 98 19:19, Tomasz Kurnatowski szepnal do All:
>
> TK> Jednak czy taka wizyta naprawde pomaga? Ile bylo przypadkow
> TK> poglebiania sie negetywnego stanu u pacjenta przy "pomocy" psychologa
> TK> (psychiatry)?
>
> No wlasnie - ile? Np. w roku 1997?

W GUS-ie nie pracuje. :-)

>
> TK> Nie twierdze, ze jest to czarna magia, lecz umiejetnosc dosc
> TK> duzego wplywania na ludzi. Czy nigdy nie zastanawialas sie jak
> TK> wielka przewage ma psycholog nad pacjentem?


>
> Czy zastanawiales sie, jak wielka ma przewage chirurg na operowana osoba? A
> neurochirurg? Przeciez tylko on wie, kiedy przecina jedno, malutkie polaczenie?
> A jesli nie lubi pacjenta?
>

> Wieszcz

Przeczytaj moja odpowiedz na list E(wy?) Kolakowskiej, tam to
opisalem. Po drugie to lista o psychologii a nie o medycynie. Po
tzrecie wiecej ludzi ma klopoty z soba (chyba wiekszosc - bez
urazy) niz wylew do mozgu.

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Adam Przybyla

nieprzeczytany,
13 sty 1998, 03:00:0013.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:

Zwroc uwage , ze mowisz o "prawdziwym profesjonaliscie"
czyli jako o tym, ktory stanowi zagrozenie, bo tylko taki ma dosc
umiejetnosci aby stanowic zagrozenie. Pomijam tu fakt, ze w dyskusji
powinno sie omawiac sytulacje typowe a nie przypadki szczegolne.
I to w dodatku przypadek w ktorym profesjonalista zamienia sie
w "czarna owce" i szkodzi swojemu pacjentowi. Mysle, ze nawet
jesli cos takiego zachodzi, to jest to statystycznie zaniedbywalne.
Cos rownie czestego jak smierc ze smiechu ;-))) Z powazaniem
Adam Przybyla

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
14 sty 1998, 03:00:0014.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Adam Przybyla <ad...@zeus.polsl.gliwice.pl> wrote:
: Zwroc uwage , ze mowisz o "prawdziwym profesjonaliscie"

: czyli jako o tym, ktory stanowi zagrozenie, bo tylko taki ma dosc
: umiejetnosci aby stanowic zagrozenie. Pomijam tu fakt, ze w dyskusji

Ja zetknalem sie z odgrywaniem sie na klientach -
krytykujesz mnie, nie masz wynikow, nie podoba ci sie to
co mowie - zaczyna sie krzyk, wypraszanie z gabinetu bez powodu,
odzywki : jest pan nieuleczalny.

Rok czy dwa temu terapeuta K. zostal skazany za bicie
i wykorzystywanie seksualne pacjentek. Zajmowal sie
chyba alkoholiczkami.

JP

Adam Przybyla

nieprzeczytany,
14 sty 1998, 03:00:0014.01.1998
do
Zgadzam sie - jest to bardzo stresujacy zawod i podobno statystyki
mowia o duzej liczbie samobojstw wsrod psychologow. A w tym wypadku
mam takie dziwne wrazenie, ze w twoim przypadku mogles sam to wywolac.
Nie jestem w stanie tego sprawdzic, to tylko moje subiektywne wrazenie.
Dosyc dobrze o tym co piszesz mozna przeczytac w "Toksycznych Terapeutach"
wydanych w serii santorskiego. Ale to niczego nie przesadza. Czy Ty
boisz sie psychoterapeutow ? Tak mi sie dziwne wydaje, ze czesciej
mozna spotkac osobe z fobia na punkcie psychoterapii (wyniklej ze strachu
przed pewnego rodzaju podporzadkowaniem sie ) niz "wadliwego"
psychoterapeute. Z powazaniem
Adam Przybyla

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
14 sty 1998, 03:00:0014.01.1998
do


On 13 Jan 1998, Adam Przybyla wrote:

> Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> wrote:
>
>
> > On 8 Jan 1998, Adam Przybyla wrote:
> > Niestety nie zgadzam sie z Toba co do braku wplywu psychologa
> > (psychiatry) na pacjenta. Mysle, ze ma dosc szeroki wybor co do
> > tego co zrobic z pacjentem, jak i czy zrobic to w jego interesie.
> > (mowie o prawdziwym profesjonaliscie). Nie jest to dojscie do
> > jakiegos okreslonego punktu, do ktorego pacjent by sam doszedl.
> > Kazdy czlowiek ma jakis blizej nieokreslony wplyw na postepowanie
> > drugiego czlowieka (nawet najbardziej samodzielnie myslacego), a
> > co dopiero psycholog.

> Zwroc uwage , ze mowisz o "prawdziwym profesjonaliscie"
> czyli jako o tym, ktory stanowi zagrozenie, bo tylko taki ma dosc
> umiejetnosci aby stanowic zagrozenie. Pomijam tu fakt, ze w dyskusji

> powinno sie omawiac sytulacje typowe a nie przypadki szczegolne.
> I to w dodatku przypadek w ktorym profesjonalista zamienia sie
> w "czarna owce" i szkodzi swojemu pacjentowi. Mysle, ze nawet
> jesli cos takiego zachodzi, to jest to statystycznie zaniedbywalne.
> Cos rownie czestego jak smierc ze smiechu ;-))) Z powazaniem
> Adam Przybyla
>

Nie pisalem o jakims swom stereotypie psychologa, lecz o
sytuacjach, ktore sie zdarzaja i to wcale nie tak rzadko. BTW,
calkiem przyjemnie jest umrzec ze smiechu :-)).

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
14 sty 1998, 03:00:0014.01.1998
do


On 14 Jan 1998, Jerzy Pankiewicz wrote:

>
> Ja zetknalem sie z odgrywaniem sie na klientach -
> krytykujesz mnie, nie masz wynikow, nie podoba ci sie to
> co mowie - zaczyna sie krzyk, wypraszanie z gabinetu bez powodu,
> odzywki : jest pan nieuleczalny.
>
> Rok czy dwa temu terapeuta K. zostal skazany za bicie
> i wykorzystywanie seksualne pacjentek. Zajmowal sie
> chyba alkoholiczkami.
>

> JP

Brawo! Wreszcie ktos zauwaza negatywne skutki dzialania co
poniektorych psychologow, zamiast sie pytac o dane statystyczne,
lub upraszczac sprawe.

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Kowalski

nieprzeczytany,
14 sty 1998, 03:00:0014.01.1998
do


Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule

<Pine.GSO.3.96.98011...@akson.sgh.waw.pl>...


>
>
> On 8 Jan 1998, Kowalski wrote:
>
> >
> >
> > Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule
> >

> > Czy nigdy nie zastanawialas sie jak

> > > wielka przewage ma psycholog nad pacjentem? Pierwszy, wie
> > > dokladnie co moze zrobic i w tym momencie ma wybor: czy pomoc
> > > pacjentowi, czy tez wykorzystac swa wiedze dla wlasnych celow.
> >

> > Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?
>
> Przyjaciel (abstrahujac od chorob fizjologizcnych). :-)

Nie zgadzam sie. Przyjaciel moze nie miec kompetencji i odpowiedniego
dystansu.
Poza tym pojecie 'przyjaciel' jest bardzo ogolne i jest to takie
slowo-wytrych. Czy to kolega z pracy, mama, dziewczyna???
Mniejsza z tym. Widze, ze upierasz sie przy swoim, mimo duzej ilosci
rzeczowych argumentow. Domyslam sie, ze chocby nie wiem co, Twoja noga w
jaskini psychologa nie postanie! Nie dasz sie zmanipulowac! I bardzo
dobrze. Ale co robisz na wspolnej lisciez tymi kolesiami? Skad wiesz, czy
prawdziwy profesjonalista podszywajacy sie np. pod kol.Przybyle lub
kol.Kolakowska nie wplywa na Twoja psychike za posrednictwem internetu?
Moze robi to tak subtelnie (jest ostatecznie profesjonalista), ze nie
zdajesz sobie z tego sprawy???
Rozwaz to gleboko i wyciagnij wnioski...
:-)
Kowalski


Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
15 sty 1998, 03:00:0015.01.1998
do

In pl.sci.psychologia Adam Przybyla <ad...@zeus.polsl.gliwice.pl> wrote:
: boisz sie psychoterapeutow ? Tak mi sie dziwne wydaje, ze czesciej

: mozna spotkac osobe z fobia na punkcie psychoterapii (wyniklej ze strachu
: przed pewnego rodzaju podporzadkowaniem sie ) niz "wadliwego"
: psychoterapeute. Z powazaniem

Przypominam, ze najbardziej radykalne poglady
w tej dyskusji nie nalezaly do mnie.
Nie sadze, zebym sie bal psychoterapii
ogolnie. Moge sie bac konkretnych sytuacji.

Prowokowanie prowokowaniem, ale jezeli wchodze
do gabinetu a terapeutka zaczyna krzyczec na mnie, to
chyba jednak nie ma wszystkich klepek.
Jeden z powodow awantury byl taki, ze miesiac
wczesniej stwierdzilem, ze w zimie sie gorzej czuje.
I rzeczywiscie wole lato, nie wolno mi?

Jurek

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
15 sty 1998, 03:00:0015.01.1998
do


On 14 Jan 1998, Kowalski wrote:

>
> > > Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule
> > >

> > > Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?
> >
> > Przyjaciel (abstrahujac od chorob fizjologizcnych). :-)

> Nie zgadzam sie. Przyjaciel moze nie miec kompetencji i odpowiedniego
> dystansu.
> Poza tym pojecie 'przyjaciel' jest bardzo ogolne i jest to takie
> slowo-wytrych. Czy to kolega z pracy, mama, dziewczyna???
> Mniejsza z tym. Widze, ze upierasz sie przy swoim, mimo duzej ilosci
> rzeczowych argumentow. Domyslam sie, ze chocby nie wiem co, Twoja noga w
> jaskini psychologa nie postanie! Nie dasz sie zmanipulowac!

Przyjaciel to bardzo osobista definicja, i nie sadze by byl jakis
sens w tlumaczeniu ci tego pojecia. Niektorzy uwazaja za
przyjaciol wszystkich swoich znajomych, inni te liste bardzo
ograniczaja, a co poniektorzy nie ufaja nikomu. Na pewno jest to
osoba ktorej moge zaufac. Jesli nie masz nikogo takiego, to nie
sadze aby jakikolwiek lekarz mogl Ci pomoc (jesli oczywiscie masz
jakis problem).


>I bardzo
> dobrze. Ale co robisz na wspolnej lisciez tymi kolesiami? Skad wiesz, czy
> prawdziwy profesjonalista podszywajacy sie np. pod kol.Przybyle lub
> kol.Kolakowska nie wplywa na Twoja psychike za posrednictwem internetu?
> Moze robi to tak subtelnie (jest ostatecznie profesjonalista), ze nie
> zdajesz sobie z tego sprawy???
> Rozwaz to gleboko i wyciagnij wnioski...
> :-)
> Kowalski
>

Moze wlasnie dlatego czytam jej listy? ;-)

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
15 sty 1998, 03:00:0015.01.1998
do


On 15 Jan 1998, Jerzy Pankiewicz wrote:

> In pl.sci.psychologia Adam Przybyla <ad...@zeus.polsl.gliwice.pl> wrote:
> : boisz sie psychoterapeutow ? Tak mi sie dziwne wydaje, ze czesciej
> : mozna spotkac osobe z fobia na punkcie psychoterapii (wyniklej ze strachu
> : przed pewnego rodzaju podporzadkowaniem sie ) niz "wadliwego"
> : psychoterapeute. Z powazaniem
>
>

> Prowokowanie prowokowaniem, ale jezeli wchodze
> do gabinetu a terapeutka zaczyna krzyczec na mnie, to
> chyba jednak nie ma wszystkich klepek.
> Jeden z powodow awantury byl taki, ze miesiac
> wczesniej stwierdzilem, ze w zimie sie gorzej czuje.
> I rzeczywiscie wole lato, nie wolno mi?
>
> Jurek
>

Jeszcze jedna osoba, ktora nie wierzy w swiatle idealy
psychoterapeutow? :-))

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


E.Kolakowska

nieprzeczytany,
15 sty 1998, 03:00:0015.01.1998
do

Kowalski wrote:
>

> Czy mozesz potwierdzic, ze na polskim uczelniach student nie otrzyma
> dyplomu, jezeli nie wykaze sie dokumentem uznanego osrodka
> psychoterapeutycznego o ukonczonym wieloletnim stazu?

Osoby ze specjalizacja "psychologia kliniczna" za moich czsow /15 lat
temu/ jako warunek zaliczenia studiow musialy przejsc wlasna terapie w
"uznanym osrodku". Moze teraz to sie zmienilo, ale tez stworzono
wymagania wobec terapeutow, ktorych wtedy nie bylo. Dzisiaj nie
wystarczy skonczyc studiow by prowadzic np. terapie grupowa, czy nosic
tytul terapeuty.
I kazdy ma prawo spytac psychologa, na ktorego sie decyduje o jego
kwalifikacje. Jesli ktos bierze sie np. za terapie grupowa, a nie ma do
tego uprawnien, to radzilabym zrezygnowac z takiej "terapii".
Idac do lekarza nie wybieramy tych, ktorzy przez lata nie zrobili zadnej
specjalizacji. Szukamy "tytulow", ludzi, ktorzy pracuja w dobrych
osrodkach itd. To samo dokladnie dotyczy psychologow. Tylko do tej pory
za norme uwazamy to, ze placimy lekarzom, natomiast do psychologa chcemy
isc za free i do tego mamy oczekiwania.
W USA psycholog z prywatna praktyka zarabia $100-150 za godzine. Ale
mozna isc do psychologa, ktory zarabia $1500 na miesiac, ktory pracuje w
osrodku finansowanym przez rzad i od lat nic nie robi by podnosic swoje
kwalifikacje. Oczywiscie ma on "podstawowe pojecie". Ale to czesto jest
za malo.


> Alez zgoda! Moze mylimy terapeute z psychologiem? Jak sadze, panuje
> powszechnie opinia, ze psychologiem jest osoba, ktora otrzyma dyplom
> magistra po zakonczeniu stosownych studiow na Uniwersytecie. Wiele osob
> mniema, ze daje to gwarancje pewnego minimalnego poziomu uslug
> terapeutycznych, podobnie jak dyplom lekarza medycyny. Ja zas mniemam, ze
> tak nie jest. Oczywiscie sa osoby, ktore po studiach maja wiedze i
> umiejetnosci terapeutyczne, ale zdobyly je niejako "poza programem".

Psycholog po studiach ma tylko okreslona specjalizacje, ma podstawowe
pojecie o okreslonej dziedzinie. I oczywiscie bywa, ze w takich malo
popularnych i slaboplatnych miejscach jak np. ZOZ pracuja osoby np. po
psychologii pracy. a musza zajmowac sie nerwicami dzieci.
Lekarz po studiach tez wlasciwie dopiero wkracza na droge uczenia sie
zawodu i zginie zawodowo jesli nie bedzie sie dalej ksztalcil. Tak tez
jest z psychologami. Ale tez Ci, ktorzy zdobywaja dodatkowe stopnie,
ksztalca sie, szkola nie beda pracowac w takich miejscach jak ZOZ-y. By
byc dobrym w zawodzie potrzeba praktyki w dobrych osrodkach, z jakas
tradycja terapeutyczna.
Poza tym sprawa zawodu psychologa nadal jest w Polsce nie uregulowana.


> Jak w kazdym zawodzie ci najlepsi
> > sa tam gdzie sa dobre pieniadze. A tych nie ma w ZOZ-ch, ani w poradnich
> > rejonowych.

> Nie do konca sie z tym zgadzam. Uwazam, ze nie ma ich zoz-ach, ani
> poradniach dlatego, ze wladzom tychze zoz-ow jest ganc pomada, czy ich
> pracownik rozwija sie i doskonali na rozmaitych dziwnych stazach, sesjach,
> treningach itd, a czesto stawiaja bariery.

Oczywiscie, "wladzy" nie zalezy i nie placi nawet za to, gdy ktos
ambitny chce byc lepszy. Kolo sie zamyta, a w ZOZ-y staja sie
przechowalnia dla tych najslabszych w zawodzie.

> Natomiast najlepsze pieniadze
> robia absolwenci psychologii na stanowiskach absolutnie nie zwiazanych z
> terapia.

To sie zmienia.

> Chodzi mi o tzw. wciski. Popelniaja go zwlaszcza ci, ktorzy po
treningu
> interpersonalnym i 3 warsztatach uwazaja, ze sa gotowi do pracy z klientem.

Prosta sprawa - zmienic psychologa. Ale jesli sie okaze, ze kazdy
nastepny tez jest zly, to jest juz zupelnie inny problem.

> "Terapeuta" (ujmuje go w cudzyslow, bo nim nie jest) szybko "rozpoznaje"
> problem klienta, zazwyczaj jest to problem typowy, zna tez gotowe
> rozwiazanie. Nastepnie tak probuje ustawic sytuacje - swiadomie lub
> nieswiadomie - aby klient zachowywal sie zgodnie z jego wizja, gdyz jej
> realizacja na pewno, jego zdaniem, zakonczy sie dla klienta sukcesem.

Jesli ktos przychiodzi do psychologa to znaczy, ze jego "wizja"
rozwiazywania problemow jest nieskuteczna. Jesli do tego od razu na
poczatku uwaza, ze wizja psychologa jest nie dobra, to powinien moze isc
do wrozki...

Pozdrawiam,
E.Kolakowska

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
16 sty 1998, 03:00:0016.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski wrote:
.
> > Slabego czlowieka moze wykorzystac kazdy cwaniak,
> > nie trzeba byc dyplomowanym psychologiem.
> > Jezeli widzisz, ze terapeuta Cie wykorzystuje,
> > to mozesz isc do innego.
> >
> > Jerzy Pankiewicz
> >
> Oczywiscie, kazdy cwaniak moze wykorzystac slabego zclowieka,
> jednak psycholog moze byc wyjatkowym zagrozeniem - w koncu
> przychodzac do neigo mamy do niego jakies zaufanie.
>
> Samael

Podobnie gdy idziesz do lekarza. Np. boli Cie zab i szukasz kogos, o kim
myslisz, ze wyleczy Ci zeba. Roznica polega na tym, ze w terapii jestes
aktywnym elementem procesu leczenia. U dentysty siadasz na fotel i
oddajesze sie w rece fachowca. W przypadku psychologa tez idzisz z
zaufaniem, ze Ci pomoze, ale bez Twojego udzialu on nic nie zrobi.

E.Kolakowska

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
17 sty 1998, 03:00:0017.01.1998
do

Nigdy temu nie zaprzeczalem. BTW, czy moglabys skomentowac role
przyjaciela poruszona przeze mnie m.in. w liscie z 15 stycznia
oraz przez "statystycznego" Kowalskiego (14.01)? :-)

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


E.Kolakowska

nieprzeczytany,
18 sty 1998, 03:00:0018.01.1998
do

Tomasz Kurnatowski wrote:
>
> On 14 Jan 1998, Kowalski wrote:
>
> >
> > > > Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule
> > > >
> > > > Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?
> > >
> > > Przyjaciel (abstrahujac od chorob fizjologizcnych). :-)

Zgadzam sie o tyle, ze dobra przyjazn sama w sobie jest przejwam zdrowia
psychicznego, a dobry przyjaciel w momentach kryzysu moze okazac sie
niezastapiony.
Ale gdy ktos udaje sie do psychologa oczekujac od niego /psychologa/
przyjazni, a tak czesto bywa, to nie ma w tym nic zlego, ale przyjazn z
psychologiem opiera sie na nieco innych zasadach.
Przede wszystkim zasada jest taka, i w medycynie i w psychologii, ze nie
leczy sie bliskich osob. Dlatego, ze np. chirurgowi operujacemu
przyjaciela moze zadrzyc reka, a psycholog np.straci konieczna
obiektywnosc ze wzgledu na wlasne emocjonalne zaangazowanie wobec osoby
bliskiej, itd. Nie oznacza to, ze psycholog jest zimny emocjonalnie. W
duzej mierze pracuje soba, swoimi emocjami, ale musi je kontrolowac.
Sa takie pojecia w psychologii: "przeniesienie" i
"przeciwprzeniesienie". Pierwsze dotyczy emocji klienta wobec
psychologa. Czeto tak bywa, ze osoba w pierwszej fazie terapii przenosi
swoje uczucia na psycholiga /jakie ma np. wobec matki, ojca,
prezyjaciela itd/.
Drugi termin dotyczy emocji psychologa sierowanych na klienta, tzn.
takich ktore powstaja w psychologu w odpowiedzi na emocje klienta, na
jego "przeniesienie". Czesto bywa tak, ze klient zakochuje sie w
psychologu, lub go nienawidzi.
Rola psychologa polega na tym, by zidentyfikowac te uczucia jako faze
terapii, jako wlasnie "przenisienie". Tzn, psycholog nie odpowiada
zakochaniem lub nienawicia, a pracuje nad tym by usiadomic klientowi
rzeczywiste zrodla tych uczuc.
Przyjazn w terapii polega na zaufaniu i wgladzie w powstajace emocje i
uczucia, a nie na poddaniu sie tym uczuciom. Jest to czeto taka
sytuacja, ze klient na po prostu okazje przesledzic jak takie uczucia w
nim powstaja, dlaczego, co mu daja, co z nimi robi i jak moze uczyc sie
z nich o sobie samym, itd.
Dobry psycholog potrafi sobie radzic z "przeiwprzeniesieniem", a jadnym
z elementow wlasnej pracy nad soba jest praca z "przeniesieniami" i
"przeciwprzeniesieniami".

> > Nie zgadzam sie. Przyjaciel moze nie miec kompetencji i odpowiedniego
> > dystansu.

Ale moze nas wspierac, rozumiec, wypelniac pustke, byc zrodlem
bezpieczenstwa itd.

> > Poza tym pojecie 'przyjaciel' jest bardzo ogolne i jest to takie
> > slowo-wytrych. Czy to kolega z pracy, mama, dziewczyna???
> > Mniejsza z tym. Widze, ze upierasz sie przy swoim, mimo duzej ilosci
> > rzeczowych argumentow. Domyslam sie, ze chocby nie wiem co, Twoja noga w
> > jaskini psychologa nie postanie! Nie dasz sie zmanipulowac!

Zasada w psychoterapii jest mowienie o swoich odczuciach, w tym o
odczuciach jakie mamy do psychologa. Jesli ktos zjawia sie u psychologa
to znaczy, ze jego wiazja poradzenia sobie z problemami zawodzi. Ale
moze byc, z roznych powodow, nieufnie nastawiony do terapii i
psychologa. To jest normalne. Jesli powie o tym, to jest szansa
wspolnego "przepracowania" tego problemu i w efekcie klient moze
bardziej swiadomie zdecydowac czy dalej byc w terapii czy nie. Jesli tej
sprawy nie otworzy to problem bedzie narastal i "zegnaj terapio".

> Przyjaciel to bardzo osobista definicja, i nie sadze by byl jakis
> sens w tlumaczeniu ci tego pojecia. Niektorzy uwazaja za
> przyjaciol wszystkich swoich znajomych, inni te liste bardzo
> ograniczaja, a co poniektorzy nie ufaja nikomu. Na pewno jest to
> osoba ktorej moge zaufac. Jesli nie masz nikogo takiego, to nie
> sadze aby jakikolwiek lekarz mogl Ci pomoc (jesli oczywiscie masz
> jakis problem).

Kazdy ma inna, swoja prywatna definicje przyjaciela. Ale do psychologa
nie idzie sie po to, by ten zostal naszym prywatnym przyjacielem, tylko
po to by ewentualnie lepiej radzic sobie ze znajdowaniem przyjaciol, lub
lepiej radzic sobie w kontaktach z nimi. Psycholog nie wyjdzie z swojego
gabinetu i nie zacznie uczestniczyc w zyciu swoich klientow, bo nie tak
jest jego rola. A wiec w tym wymiarze nie spelni wymagan bycia
"przyjacielem". Ale moze pomoc w lepszym funkcjonowaniu klienta w
roznych rolach, w tym w roli przyjaciela.
Zasada zaufania funkcjonuje w dwie strony. Psycholog mowi o swoich
odczuciach i wrazeniach jakie wywoluje w nim klient i klient mowi o
swoich emocjach wobec psychologa. Na tej podstwaie m.in. nawiazuje sie
kontakt miedzy nimi, zaufanie. To jest podstawa.


> >I bardzo
> > dobrze. Ale co robisz na wspolnej lisciez tymi kolesiami? Skad wiesz, czy
> > prawdziwy profesjonalista podszywajacy sie np. pod kol.Przybyle lub
> > kol.Kolakowska nie wplywa na Twoja psychike za posrednictwem internetu?
> > Moze robi to tak subtelnie (jest ostatecznie profesjonalista), ze nie
> > zdajesz sobie z tego sprawy???
> > Rozwaz to gleboko i wyciagnij wnioski...
> > :-)
> > Kowalski

Mozna roznie myslec. Mozna myslec, ze ludzie w sieci sa rozni - ciekawi,
nudni, kulturalni, chamscy - i ich wypowiedzi spelniaja funkcje wymiany
mniej lub bardziej istotnych informacji, opinii, wiedzy itd,
ze sie popisuja, chca byc "gwiazdami",
albo, ze plota co im slina na jezyk przyniesie i mowia byleby mowic,
ze jedni traktuja to lekko, dla drugich jest to obsesja,
jedni walcza, jedni sie smieja, bawia itd, itd, itd...
I ostatecznie kazdy z nas dobrowolnie wybiera tych, z ktorymi chce
rozmawiac i tych ktorych czyta.
I mozna tez myslec, ze ktos siedzi gdzies za swoja maszyna i knuje jakby
tu wplynac na czyjas psychike.:-) Mozna i tak, lecz najbardziej ciekawe
jest to, ze z tak wielu mozliwosci myslenia o ludziach w sieci, ktos
wybiera to ostatnie.

Pozdrawiam,
Elzbieta Kolakowska

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
18 sty 1998, 03:00:0018.01.1998
do

Kowalski wrote:

> Nie dopisalas drugiej czesci odpowiedzi dobrych terapeutow o swoim
> najwiekszym sukcesie:
> > klient przychodzi i mowi "juz cie nie potrzebuje, potrafie
> > sobie radzic sam".

> "ale znajomym powiem, ze jestes dobry i zeby do ciebie wpadli, oczywiscie z
> forsa"
>

> :))Kowalski

Oczywiscie! Psycholog to zawod, taki jak kazdy inny, a najwieksza
rekalme psychologowi, jak i lekarzowi, szewcowi, wlascicielowi
restauracji, czy prawnikowi, itd. robia klienci. Masz jakis dziwne o tym
pojecie. Zarabianie jest czescia tego zawodu. To nie jest misja, ani
nawiedzenie, a psycholog zazwyczaj nie jada korzonkow. Zapomnij o
czasach gdy do psychologa chodzilo sie za darmo.

E.Kolakowska

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
18 sty 1998, 03:00:0018.01.1998
do

Alex wrote:
>
> Marek Wiech <Marek...@p303.f80.n480.z2.fidonet.org> napisał(a) w
> artykule
> > Czy zastanawiales sie, jak wielka ma przewage chirurg na operowana osoba?
> A
> > neurochirurg? Przeciez tylko on wie, kiedy przecina jedno, malutkie
> polaczenie?
> > A jesli nie lubi pacjenta?

> Spotkalem w zyciu wielu lekarzy (tych dobrych i tych zlych), ale
> zaden z nich nie zrobilby czegos zlego z w/w powodow.
> Nie jest to dobry przyklad.
>
> Pozdrawiam
> Alex

Chodzilo o taka "przewage psychologa nad pacjentem", zakladajaca
uzywanie przez psychologa jakichs sztuczek, metod i czegos tam jeszcze w
celu wykorzystywania ich przeciw pacjentowi.
Jest w tym zalozenie, ze celem psychologa jest szkodzic.
I przyznam, ze nie widze w takim ustawieniu sprawy dalszej mozliwosci
dyskusji.

Ale:
Cel terapii dla pacjenta i psychologa jest taki sam.
Jesli mamy mowic o "bledach w sztuce" to na pewno one sie zdarzaja.
Jesli pytamy czy sa zli psychologowie, to odpowiedz brzmi "tak", jak w
kazdym zawodzie.
Czy pscyholog ma przewage nad pacjentem? Tak, ma, w tym sensie, ze jest
specjalista od problemu, z ktorym pacjent sobie nie radzi, a pacjent
jesli przychodzi go psychologa to znaczy, ze uznaje te przewage.
Taka przewage ma nad nami /bo ja uznajemy/ murarz, ktory buduje mam dom,
dentysta, ktory leczy nam zeba, mechanik, ktory naprawia nam samochod
itd.
Kazdy z nich moze nas oszukac i kazdy moze spartaczyc robote.
Ale nikt nie moze nas utrzymywac w przeswiadczeniu, ze jest dobrym
fachowcem, kiedy jest partaczem. I to jest przewaga drugiej strony.
Slabego psychologa, mechanika samochodowego, neurologa, nauczyciela, czy
ksiedza "czuc" bardzo szybko. Tu nie ma mocy zadna magia.
Oczywiscie zle naprawiony samochod to nie jest zle leczony czlowiek w
gabinecie psychologicznym, czy lekarskim. Dlatego zawsze warto wiedziec
do kogo sie idzie, a nie oczekiwac cudow, tylko dlatego, ze ktos ma na
drzwiach napisane "psycholog", czy "internista".

Pozdrwaiam, :-)
E.Kolakowska

E.Kolakowska

nieprzeczytany,
18 sty 1998, 03:00:0018.01.1998
do

Alex wrote:
>
> Marek Wiech <Marek...@p303.f80.n480.z2.fidonet.org> napisał(a) w
> artykule

> A


> > neurochirurg? Przeciez tylko on wie, kiedy przecina jedno, malutkie
> polaczenie?
> > A jesli nie lubi pacjenta?

> Spotkalem w zyciu wielu lekarzy (tych dobrych i tych zlych), ale
> zaden z nich nie zrobilby czegos zlego z w/w powodow.
> Nie jest to dobry przyklad.
>
> Pozdrawiam
> Alex

W USA rozpocznie sie wlasnie proces dyplomowanego pielegniarza, ktory na
swoich dyzurach usmiecil kilkudziesieciu swoich pacjentow, nie byly to
przypadki beznadziejnie chorych.Pracowal w dobrych szpitalach. Rodziny
ofiar pamietaja go jako wzorowego "fachowca". Chorzy go lubili.
Moze on ich nie lubil...
Ale czy to znaczy, ze mamy myslec w wszystkich pielegniarzach, iz jak
moja okazje i przewage wynikajaca ze swojej zawodowej roli, to morduja
tych, ktorzy im ufaja?

E.K.

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
19 sty 1998, 03:00:0019.01.1998
do

In pl.sci.psychologia E.Kolakowska <ela...@concentric.net> wrote:
: aktywnym elementem procesu leczenia. U dentysty siadasz na fotel i

: oddajesze sie w rece fachowca.

Polecam przychodnie Clident przy ul. Czrnieckiego we Wroclawiu.
Za kilkaset zlotych zepsuli mi tam wszystkie zeby, do ktorych sie
dobrali, na dodatek potem wyrosl mi polip.

Jerzy Pankiewicz

Jerzy Pankiewicz

nieprzeczytany,
19 sty 1998, 03:00:0019.01.1998
do

In pl.sci.psychologia E.Kolakowska <ela...@concentric.net> wrote:
: Slabego psychologa, mechanika samochodowego, neurologa, nauczyciela, czy
: ksiedza "czuc" bardzo szybko.

Czlowiek z niskim poczuciem wlasnej wartosci nie potrafi
wyczuc slabego psychologa, bo wszystkie problemy wezmie na siebie.
Podobnie jak trzeba byc zdrowym, zeby chorowac, tak i trzeba dojsc
do pewnego poziomu, zeby sie nie pozwolic niszczyc przyglupiemu
terapeucie.

Jerzy Pankiewicz

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
19 sty 1998, 03:00:0019.01.1998
do


On Sun, 18 Jan 1998, E.Kolakowska wrote:

> > > > > Jaka masz propozycje co do osoby, ktora pomoze najlepiej?
> > > >
> > > > Przyjaciel (abstrahujac od chorob fizjologizcnych). :-)
>
> Zgadzam sie o tyle, ze dobra przyjazn sama w sobie jest przejwam zdrowia
> psychicznego, a dobry przyjaciel w momentach kryzysu moze okazac sie
> niezastapiony.

Juz sam fakt, ze go sie ma odwodzi od roznych
niedorzecznych pomyslow (np. koncepcji a raczej jej braku na
zycie "ktosia").

> Ale gdy ktos udaje sie do psychologa oczekujac od niego /psychologa/
> przyjazni, a tak czesto bywa, to nie ma w tym nic zlego, ale przyjazn z
> psychologiem opiera sie na nieco innych zasadach.

Gdy ktos udaje sie do psychologa, to przede wszystkim, jak to
sama zreszta napisalas, wynik zalezy od wspolpracy. Wspolpraca
nie jest mozliwa bez zaufania, a zaufanie w tak istotnych
sprawach to naprawde dobra pozywka dla przyjazni.


> > > Nie zgadzam sie. Przyjaciel moze nie miec kompetencji i odpowiedniego
> > > dystansu.
>
> Ale moze nas wspierac, rozumiec, wypelniac pustke, byc zrodlem
> bezpieczenstwa itd.
>
>

> Kazdy ma inna, swoja prywatna definicje przyjaciela. Ale do psychologa
> nie idzie sie po to, by ten zostal naszym prywatnym przyjacielem, tylko
> po to by ewentualnie lepiej radzic sobie ze znajdowaniem przyjaciol, lub
> lepiej radzic sobie w kontaktach z nimi.

Racja, ale jak juz wczesniej napisalem...

> > >I bardzo
> > > dobrze. Ale co robisz na wspolnej lisciez tymi kolesiami? Skad wiesz, czy
> > > prawdziwy profesjonalista podszywajacy sie np. pod kol.Przybyle lub
> > > kol.Kolakowska nie wplywa na Twoja psychike za posrednictwem internetu?
> > > Moze robi to tak subtelnie (jest ostatecznie profesjonalista), ze nie
> > > zdajesz sobie z tego sprawy???
> > > Rozwaz to gleboko i wyciagnij wnioski...
> > > :-)
> > > Kowalski
>
> Mozna roznie myslec. Mozna myslec, ze ludzie w sieci sa rozni - ciekawi,
> nudni, kulturalni, chamscy - i ich wypowiedzi spelniaja funkcje wymiany
> mniej lub bardziej istotnych informacji, opinii, wiedzy itd,
> ze sie popisuja, chca byc "gwiazdami",
> albo, ze plota co im slina na jezyk przyniesie i mowia byleby mowic,
> ze jedni traktuja to lekko, dla drugich jest to obsesja,
> jedni walcza, jedni sie smieja, bawia itd, itd, itd...

Tekst "statystyczengo" potraktowalem na szczescie wylacznie jako
zart. Zauwazylem jednak, ze nie wszystcy na tej liscie potrafia
dyskutowac, lecz co najwyzej wytykac brak inteligencji u osob o
innych pogladach - nie wspominajac juz o calkowicie
niemerytorycznej dyskusji LeoTara z jego przeciwnikami (nie
wymienie ich, gdyz przestalem czytac juz takie listy i nie
pamietam). Sa jednak ludzie, ktorzy nawet w warunkach odmiennych
(czasami nawet skrajnie) pogladow potrafia dyskutowac, lub nawet
zblizyc sie w swoich pogladach, prawda E(wo\lzbieto)? :-))

> I ostatecznie kazdy z nas dobrowolnie wybiera tych, z ktorymi chce
> rozmawiac i tych ktorych czyta.

Dokladnie :-))

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Kowalski

nieprzeczytany,
6 lut 1998, 03:00:006.02.1998
do


Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule

> Tekst "statystyczengo" potraktowalem na szczescie wylacznie jako
> zart.


Nie jestem "statystyczny", ale absolutnie niepowatrzalna indywidualnoscia -
po prostu nie chce upubliczniac ponad miare swojego nazwiska.
Szkoda, ze potraktowales to wylacznie jako zart. Napisze wiec powaznie.
Uwazam, ze 95% argumentow na rzecz pozytywnego dzialania psychologow, ktore
padly w tym watku dyskusji jest sluszne i pokrywa sie zarowno z moim
doswiadczeniem, jak i ze zdrowym rozsadkiem. Przy okazji objawionych
zostalo sporo tzw. sekretow kuchni o ktorych sie rzadko wspomina. Z twoich
odpowiedzi wynika, ze za bardzo to do Ciebie nie trafia. Wydajesz sie
troche zasklepiony w swoich pogladach, ktore de facto sa przywleczonymi
skads stereotypami. Zamiast sie z nimi po mesku rozstac, trzymasz sie ich
jak rzep. Kultywowanie takiej praktyki moze doprowadzic cie w najlepszym
wypadku do zastoju intelektualno-psycho-ducho...itp. Czego absolutnie Ci
nie zycze
Kowalski

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
9 lut 1998, 03:00:009.02.1998
do


On 6 Feb 1998, Kowalski wrote:

>
>
> Tomasz Kurnatowski <sam...@sgh.waw.pl> napisał(a) w artykule

> > Tekst "statystyczengo" potraktowalem na szczescie wylacznie jako
> > zart.
>
>
> Nie jestem "statystyczny", ale absolutnie niepowatrzalna indywidualnoscia -
> po prostu nie chce upubliczniac ponad miare swojego nazwiska.

Nie jestes statystyczny, dlatego napisalem to w cudzyslowie. :-))
Ciekawe tylko czemu sie ukrywasz, przeciez nie piszesz tekstow
typu: "nie wiem co ze soba zrobic". kazdy powinien byc
odpowiedzialny za to co mowi(pisze), takze nazwiskiem.

> Szkoda, ze potraktowales to wylacznie jako zart. Napisze wiec
powaznie.
> Uwazam, ze 95% argumentow na rzecz pozytywnego dzialania psychologow, ktore
> padly w tym watku dyskusji jest sluszne i pokrywa sie zarowno z moim
> doswiadczeniem, jak i ze zdrowym rozsadkiem. Przy okazji objawionych
> zostalo sporo tzw. sekretow kuchni o ktorych sie rzadko wspomina. Z twoich
> odpowiedzi wynika, ze za bardzo to do Ciebie nie trafia.

Troche trafia, moje zdanie nie jest takie bardzo sztywne. Uwazam
jednak, ze wystarczy trafic na jednego nieodpowiedniego
psychoterapeute, aby ... (itd,itp o tym juz pisalem). Jakos nikt
nie napisal (przynajmniej w wyst. stopniu) jak rozpoznaje tego
uczciwego psychologa. (czekam na komentarz).

Wydajesz sie
> troche zasklepiony w swoich pogladach, ktore de facto sa przywleczonymi
> skads stereotypami. Zamiast sie z nimi po mesku rozstac, trzymasz sie ich
> jak rzep. Kultywowanie takiej praktyki moze doprowadzic cie w najlepszym
> wypadku do zastoju intelektualno-psycho-ducho...itp. Czego absolutnie Ci
> nie zycze

Do zastoju to mi jeszcze troche brakuje, natomiast juz niejeden
raz slyszalem, ze mam co najmniej dziwne poglady; nie zalezy mi
jednak na popularnosci czy czyms takim, dlatego posiadam swoje, a
nie powszechne poglady. :-))

> Kowalski
>

Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


E.Kolakowska

nieprzeczytany,
10 lut 1998, 03:00:0010.02.1998
do

Tomasz Kurnatowski wrote:

> Jakos nikt
> nie napisal (przynajmniej w wyst. stopniu) jak rozpoznaje tego
> uczciwego psychologa. (czekam na komentarz).

Przede wszystkim uczciwy psycholog ustali z klientem nad czym beda
pracowali /konkretny problem/, w jaki sposob i w jakim czasie, a
wszystkie zmiany sa ustalane wspolnie. Chodzi o pewien rodzaj umowy,
jasny dla obu stron i stawiajacy zobowiazujace warunki obu stronom. W
ten sposob terapia nie ciagnie sie w nieskonczonosc, a klient ma
mozliwosc decyzji i kontroli tego co sie dzieje. Ale tez musi
przestrzegac te warunki umowy, ktore go dotycza.Jesli klient przychodzi
z wieloma problemami to powina byc wspolnie ustalona kolejnosc ich
rozwiazywania.

Pozdrawiam, :-)
E.Kolakowska

Tomasz Kurnatowski

nieprzeczytany,
12 lut 1998, 03:00:0012.02.1998
do

Ok, skapnalem - wreszcie ktos jasno postawil sprawe. :-))

Pozdrawiam


Samael

< sam...@sgh.waw.pl >


Nowe wiadomości: 0