Ale -mozna tez podjac z Morrisem spór bardziej zasadniczy. Dotyczy on sprawy
wielkiej wagi. W przedmowie mozemy ja tylko zasygnalizowac.
"Zwierzeca" koncepcja człowieka znalazła swe, bodaj ostateczne, ukoronowanie wraz
z powstaniem, w latach siedemdziesiatych, tak zwanej socjobiologii. Jej
fundamentem jest
teza nastepujaca: Wszystkie bez wyjatku gatunki zwierzece wyposazyła ewolucja we
wrodzone skłonnosci do takich, i tylko takich, sposobów zachowan, które
wzmagaja szanse
osobnika na wprowadzenie do nastepnego pokolenia mozliwie wielu własnych (tego
osobnika) genów, Otóz taki sukces w mnozeniu moich genów moge osiagnac trojako:
najpierw dbajac o własne przezycie przynajmniej do schyłku wieku rozrodczego,
czyli
starajac sie uniknac przedwczesnej smierci; nastepnie, zabiegajac o jak
najskuteczniejsze
wykorzystanie okresu rozrodczego, po to by płodzic potomstwo i doprowadzic je
do wieku
dojrzałosci; a takze, dbajac o pomyslnosc moich krewnych, zwłaszcza krewnych
bliskiego
stopnia, bo to wszak krewniacy własnie (z definicji) nosza w sobie niektóre
kopie moich
genów. Zasada powyzsza -nazwijmy ja tu skrótowo "zasada EG", od terminu "Egoizm
Genów" -jest, zdaniem socjobiologów, uniwersalna i obowiazywac ma równiez
człowieka.
I rzeczywiscie: mnóstwo ludzkich postaw i zachowan da sie bez trudu zinterpretowac
jako posłuszenstwo temu własnie poteznemu nakazowi. Jesli, na przykład,
angazuje sie we
współprace z kims albo w walke konkurencyjna w zawodzie, albo w zaloty, albo w
obrone
przed napadem, albo w dbałosc o własne zdrowie, albo w opieke nad potomstwem,
albo gdy
decyduje sie na kradziez lub oszustwo, a takze gdy przedkładam interes moich
krewniaków
ponad interes obcych, nie bedacych krewnymi -nietrudno wykazac, ze kazde z
takich działan
ma na celu powodzenie moje lub mego rodu, a zatem, w ostatecznym rachunku,
rozmnozenie
mego genotypu, jego "zasianie" w nastepnym pokoleniu.
I tu własnie dochodzimy nagłe do progu pewnej tajemnicy. Bo juz odrobina namysłu
pozwala dostrzec, ze człowiek -choc, jak inne gatunki, przymuszany przez swa
zwierzeca
nature do słuchania "zasady EG" -jest zarazem wyposazony w przedziwna zdolnosc
do jej
gwałcenia, w zdolnosc do podejmowania działan, które w swietle tej zasady sa
bezsensowne
lub zgoła z nia sprzeczne.
Do takich zachowan nalezy na przykład wszelkie swiadczenie pomocy -z mniejszym
lub wiekszym uszczerbkiem dla własnych interesów -człowiekowi obcemu, i bez
liczenia na
rewanz. Przykładem klasycznym jest anonimowo i skrycie dana jałmuzna; albo
przysłowiowe
skoczenie do rzeki dla ratowania (nieznajomego) tonacego. To własnie taki,
kompletnie
nieopłacalny w swietle "zasady EG", bezinteresowny altruizm nakazuja jednomyslnie
wszystkie kodeksy moralne; on jest istota takich pojec, jak dobroc, uczynnosc,
ofiarnosc,
poswiecenie, miłosc blizniego. A zapisano te nakazy w wielu ksiegach, które
wszak znaczna
wiekszosc członków gatunku "nagich małp" uznaje za czcigodne i swiete.
Specyficznie ludzka jest takze zdolnosc do wstrzymywania sie od niektórych działan
potencjalnie korzystnych, na przykład od kradziezy, oszustwa, kłamstwa,
promiskuityzmu.
Jest to sfera moralnych zakazów, w odróznieniu od altruizmu, bedacego przedmiotem
moralnych nakazów lub zalecen. I znów mamy tu do czynienia z ucieczka od
"zasady EG".
Kradziez mogłaby w wielu sytuacjach byc znakomita strategia dbania o własne
interesy;
promiskuityzm, zwłaszcza uprawiany "dyskretnie", jest potencjalnie swietna
strategia
rozrodcza dla mezczyzny.
I wreszcie specyficznie ludzkie sa tez zachowania, które nazwac mozna samo
agresja:
asceza, dobrowolna bezdzietnosc, celibat, praktyki anty zdrowotne, samobójstwo.
//***
Sprzecznosc z "zasada EG" jest w kazdym z tych przypadków oczywista.
I cokolwiek by na ten temat mówili cynicy, jest po prostu faktem, ze we
wszystkie te
trzy kategorie zachowan, czyli w bezinteresowny altruizm, hamowanie moralne i samo
agresje, ludzie rzeczywiscie angazowac sie potrafia -choc nie wszyscy, nie
zawsze i nie w
jednakowym stopniu. Jednak w przykłady ludzkiej zdolnosci do odmawiania posłuchu
"zasadzie EG" obfituja wszystkie epoki i wszystkie ludzkie społeczenstwa.***\\
Zwrócmy na koniec uwage, ze owe rozwazania wyrastajace z socjobiologicznej teorii
zachowan pozwalaja tez ujrzec w nowej perspektywie pewna stara koncepcje,
zawarta w
wielu religiach i systemach filozoficznych, wedle której człowiek jest z
natury swej istota
dwoista, niejako utkana z dwu róznych materiałów. Idea ta wyrazana była
rozmaicie, na
przykład jako przeciwstawienie Ciało -Dusza; Pierwiastek Zwierzecy
-Pierwiastek Boski; Zło
-Dobro; Porzadek Naturalny -Porzadek Moralny; Natura -Kultura; Namietnosci -Rozum;
Pokusy -Sumienie; Egoizm -Altruizm; Id -Superego. Nie miałoby sensu twierdzic, ze
wszystkie te dychotomie maja identyczna lub chocby bliska sobie tresc. A
jednak mozna, jak
sie wydaje, doszukac sie w nich pewnego wspólnego mianownika. Jest nim mysl, ze w
strukturze jednostki ludzkiej widoczna jest jakas dwoistosc, dwubiegunowosc, i
ze dwa
elementy tworzace owa dwubiegunowosc sa wzajemnie antagonistyczne, przeciwstawne
sobie raczej niz harmonijnie zgodne. Otóz socjobiologiczna interpretacja
zachowan ludzkich
prowadzi w efekcie do podobnej, dualistycznej, wewnetrznie "rozdartej" wizji
człowieka.
Ukazuje jednostke ludzka jako pole nieustannych zmagan miedzy dwiema
przeciwstawnymi
siłami: miedzy zaprogramowaniem biologicznym, popychajacym jednostke wyłacznie w
kierunku posłuszenstwa zasadzie "Egoizmu Genów", a zaprogramowaniem kulturowym,
dyktowanym na przykład przez normy moralne, które czesto skłaniaja do podjecia
działan
przeciwnych. A gdzies na styku owych dwu zaprogramowan lezy zagadkowa strefa
"ziemi
niczyjej": strefa indywidualnej wolnosci wyboru.
W wizji człowieka jako gatunku, zaprezentowanej przez Desmonda Morrisa, cała ta
perspektywa jest prawie nieobecna. I dlatego wizja owa wydaje mi sie ułomna.
Ułomna wcale
nie dlatego, ze fałszywa, lecz dlatego, ze połowiczna, niekompletna.
Tadeusz Bielicki.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/