Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

Freud/ Desmound Morris/Pochodznie religii.

0 views
Skip to first unread message

KK

unread,
Apr 21, 2011, 11:25:06 AM4/21/11
to
Z punktu widzenia Teorii Ewolucji zagadnienie pochodzenia religii nie jest
takie oczywiste ,jak tego by chcieli Richard Dawkins i jego 'przyjaciel'
Pinker. Mało tego : to nadal 'wielka tajemnica wiary neodarwinistów'. Oto co
mówi inny antropolog (wcale nie kreacjonista !).
Fragnem przedmowy Tadeusza Bielickiego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Bielicki do ksiązki Desmounda Morrisa
"Naga Małpa".
"(.......)A jednak przy lekturze tej fascynujacej ksiazki warto zachowac
czujnosc. Przenika ja
bowiem postawa besserwissera: problemy na ogół nie maja tajemnic, fakty nalezy
interpretowac własnie tak, a nie inaczej, wyjasnienia alternatywne sa z reguły
dyskwalifikowane jako naiwne lub bzdurne. Oczywiscie, popularyzujac sprawy
skomplikowane, nie mógł autor nie upraszczac. Ale płynne bywaja granice miedzy
uproszczeniem i prostactwem. Przykład: zaprezentowane w rozdziale "Walka"
fantastyczne
spekulacje na temat genezy religii i wiary w bóstwo, które to instytucje
wywodzi Morris z
naszej rzekomo odziedziczonej wprost po małpich przodkach tesknoty do
podporzadkowania
sie "poteznemu tyranowi", przywódcy stada. Tu własnie poniosło autora juz poza
granice
dopuszczalnych uproszczen. Po pierwsze, niewatpliwe slady praktyk
magiczno-religijnych,
mianowicie obrzedowe pochówki zmarłych, pojawiaja sie dopiero u wczesnych
neandertalczyków, około stu piecdziesieciu tysiecy lat temu, a zatem ładne
pare milionów lat
po (hipotetycznej zreszta) epoce małpiego tyrana-przywódcy. Po drugie,
pojawienie sie tych
praktyk mozna bardziej przekonujaco przypisac całkiem innym psychologicznym
potrzebom:
potrzebie uporania sie z perspektywa kresu własnej, jednostkowej egzystencji,
czyli uporania
sie ze swiadomoscia smierci -ten zas problem stanac mógł przed praczłowiekiem
dopiero na
znacznie bardziej zaawansowanym (niz małpi) poziomie autorefleksji. Po trzecie
wreszcie
-człowiek, wraz ze wszystkimi osobliwosciami swego umysłu, formował sie przez
setki
tysiecy lat w zbieracko-łowieckim ustroju społecznym; to zas były społeczenstwa
zdecydowanie egalitarystyczne, uprawiajace gospodarke komunistyczna i zupełnie
pozbawione nie tylko instytucji przywódcy-tyrana, lecz jakiejkolwiek w ogóle
struktury
hierarchicznej: nie znały zadnych nierównosci uprawnien lub przywilejów! Nawiasem
mówiac, z tego samego wzgledu za naciagane trzeba tez uznac wszelkie analogie
miedzy
hierarchiczna struktura stada szympansów lub pawianów a zjawiskiem rozwarstwienia
społecznego (np. hierarchiami zawodowymi) w ludzkich społeczenstwach
historycznych. Sa
to rodzaje hierarchii kompletnie róznego pochodzenia, i miedzy ta pierwsza i
ta druga nie ma
zadnej ciagłosci ewolucyjnej.

Ale -mozna tez podjac z Morrisem spór bardziej zasadniczy. Dotyczy on sprawy
wielkiej wagi. W przedmowie mozemy ja tylko zasygnalizowac.
"Zwierzeca" koncepcja człowieka znalazła swe, bodaj ostateczne, ukoronowanie wraz
z powstaniem, w latach siedemdziesiatych, tak zwanej socjobiologii. Jej
fundamentem jest
teza nastepujaca: Wszystkie bez wyjatku gatunki zwierzece wyposazyła ewolucja we
wrodzone skłonnosci do takich, i tylko takich, sposobów zachowan, które
wzmagaja szanse
osobnika na wprowadzenie do nastepnego pokolenia mozliwie wielu własnych (tego
osobnika) genów, Otóz taki sukces w mnozeniu moich genów moge osiagnac trojako:
najpierw dbajac o własne przezycie przynajmniej do schyłku wieku rozrodczego,
czyli
starajac sie uniknac przedwczesnej smierci; nastepnie, zabiegajac o jak
najskuteczniejsze
wykorzystanie okresu rozrodczego, po to by płodzic potomstwo i doprowadzic je
do wieku
dojrzałosci; a takze, dbajac o pomyslnosc moich krewnych, zwłaszcza krewnych
bliskiego
stopnia, bo to wszak krewniacy własnie (z definicji) nosza w sobie niektóre
kopie moich
genów. Zasada powyzsza -nazwijmy ja tu skrótowo "zasada EG", od terminu "Egoizm
Genów" -jest, zdaniem socjobiologów, uniwersalna i obowiazywac ma równiez
człowieka.
I rzeczywiscie: mnóstwo ludzkich postaw i zachowan da sie bez trudu zinterpretowac
jako posłuszenstwo temu własnie poteznemu nakazowi. Jesli, na przykład,
angazuje sie we
współprace z kims albo w walke konkurencyjna w zawodzie, albo w zaloty, albo w
obrone
przed napadem, albo w dbałosc o własne zdrowie, albo w opieke nad potomstwem,
albo gdy
decyduje sie na kradziez lub oszustwo, a takze gdy przedkładam interes moich
krewniaków
ponad interes obcych, nie bedacych krewnymi -nietrudno wykazac, ze kazde z
takich działan
ma na celu powodzenie moje lub mego rodu, a zatem, w ostatecznym rachunku,
rozmnozenie
mego genotypu, jego "zasianie" w nastepnym pokoleniu.
I tu własnie dochodzimy nagłe do progu pewnej tajemnicy. Bo juz odrobina namysłu
pozwala dostrzec, ze człowiek -choc, jak inne gatunki, przymuszany przez swa
zwierzeca
nature do słuchania "zasady EG" -jest zarazem wyposazony w przedziwna zdolnosc
do jej
gwałcenia, w zdolnosc do podejmowania działan, które w swietle tej zasady sa
bezsensowne
lub zgoła z nia sprzeczne.
Do takich zachowan nalezy na przykład wszelkie swiadczenie pomocy -z mniejszym
lub wiekszym uszczerbkiem dla własnych interesów -człowiekowi obcemu, i bez
liczenia na
rewanz. Przykładem klasycznym jest anonimowo i skrycie dana jałmuzna; albo
przysłowiowe
skoczenie do rzeki dla ratowania (nieznajomego) tonacego. To własnie taki,
kompletnie
nieopłacalny w swietle "zasady EG", bezinteresowny altruizm nakazuja jednomyslnie
wszystkie kodeksy moralne; on jest istota takich pojec, jak dobroc, uczynnosc,
ofiarnosc,
poswiecenie, miłosc blizniego. A zapisano te nakazy w wielu ksiegach, które
wszak znaczna
wiekszosc członków gatunku "nagich małp" uznaje za czcigodne i swiete.
Specyficznie ludzka jest takze zdolnosc do wstrzymywania sie od niektórych działan
potencjalnie korzystnych, na przykład od kradziezy, oszustwa, kłamstwa,
promiskuityzmu.
Jest to sfera moralnych zakazów, w odróznieniu od altruizmu, bedacego przedmiotem
moralnych nakazów lub zalecen. I znów mamy tu do czynienia z ucieczka od
"zasady EG".
Kradziez mogłaby w wielu sytuacjach byc znakomita strategia dbania o własne
interesy;
promiskuityzm, zwłaszcza uprawiany "dyskretnie", jest potencjalnie swietna
strategia
rozrodcza dla mezczyzny.
I wreszcie specyficznie ludzkie sa tez zachowania, które nazwac mozna samo
agresja:
asceza, dobrowolna bezdzietnosc, celibat, praktyki anty zdrowotne, samobójstwo.
//***
Sprzecznosc z "zasada EG" jest w kazdym z tych przypadków oczywista.
I cokolwiek by na ten temat mówili cynicy, jest po prostu faktem, ze we
wszystkie te
trzy kategorie zachowan, czyli w bezinteresowny altruizm, hamowanie moralne i samo
agresje, ludzie rzeczywiscie angazowac sie potrafia -choc nie wszyscy, nie
zawsze i nie w
jednakowym stopniu. Jednak w przykłady ludzkiej zdolnosci do odmawiania posłuchu
"zasadzie EG" obfituja wszystkie epoki i wszystkie ludzkie społeczenstwa.***\\
Zwrócmy na koniec uwage, ze owe rozwazania wyrastajace z socjobiologicznej teorii
zachowan pozwalaja tez ujrzec w nowej perspektywie pewna stara koncepcje,
zawarta w
wielu religiach i systemach filozoficznych, wedle której człowiek jest z
natury swej istota
dwoista, niejako utkana z dwu róznych materiałów. Idea ta wyrazana była
rozmaicie, na
przykład jako przeciwstawienie Ciało -Dusza; Pierwiastek Zwierzecy
-Pierwiastek Boski; Zło
-Dobro; Porzadek Naturalny -Porzadek Moralny; Natura -Kultura; Namietnosci -Rozum;
Pokusy -Sumienie; Egoizm -Altruizm; Id -Superego. Nie miałoby sensu twierdzic, ze
wszystkie te dychotomie maja identyczna lub chocby bliska sobie tresc. A
jednak mozna, jak
sie wydaje, doszukac sie w nich pewnego wspólnego mianownika. Jest nim mysl, ze w
strukturze jednostki ludzkiej widoczna jest jakas dwoistosc, dwubiegunowosc, i
ze dwa
elementy tworzace owa dwubiegunowosc sa wzajemnie antagonistyczne, przeciwstawne
sobie raczej niz harmonijnie zgodne. Otóz socjobiologiczna interpretacja
zachowan ludzkich
prowadzi w efekcie do podobnej, dualistycznej, wewnetrznie "rozdartej" wizji
człowieka.
Ukazuje jednostke ludzka jako pole nieustannych zmagan miedzy dwiema
przeciwstawnymi
siłami: miedzy zaprogramowaniem biologicznym, popychajacym jednostke wyłacznie w
kierunku posłuszenstwa zasadzie "Egoizmu Genów", a zaprogramowaniem kulturowym,
dyktowanym na przykład przez normy moralne, które czesto skłaniaja do podjecia
działan
przeciwnych. A gdzies na styku owych dwu zaprogramowan lezy zagadkowa strefa
"ziemi
niczyjej": strefa indywidualnej wolnosci wyboru.
W wizji człowieka jako gatunku, zaprezentowanej przez Desmonda Morrisa, cała ta
perspektywa jest prawie nieobecna. I dlatego wizja owa wydaje mi sie ułomna.
Ułomna wcale
nie dlatego, ze fałszywa, lecz dlatego, ze połowiczna, niekompletna.
Tadeusz Bielicki.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Tomek

unread,
Apr 22, 2011, 6:40:15 AM4/22/11
to
On 21 Kwi, 17:25, " KK" <noveyy777.WYT...@gazeta.pl> wrote:
> Z punktu widzenia Teorii Ewolucji zagadnienie pochodzenia religii nie jest
> takie oczywiste ,jak tego by chcieli Richard Dawkins i jego 'przyjaciel'
> Pinker. Ma o tego : to nadal 'wielka tajemnica wiary neodarwinist w'. Oto co
> m wi inny antropolog (wcale nie kreacjonista !).
> Fragnem przedmowy Tadeusza Bielickiegohttp://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Bielicki do ksi zki Desmounda Morrisa
> "Naga Ma pa".

> "(.......)A jednak przy lekturze tej fascynujacej ksiazki warto zachowac
> czujnosc. Przenika ja
> bowiem postawa besserwissera: problemy na og nie maja tajemnic, fakty nalezy
> interpretowac w asnie tak, a nie inaczej, wyjasnienia alternatywne sa z regu y

> dyskwalifikowane jako naiwne lub bzdurne. Oczywiscie, popularyzujac sprawy
> skomplikowane, nie m g autor nie upraszczac. Ale p ynne bywaja granice miedzy
> uproszczeniem i prostactwem. Przyk ad: zaprezentowane w rozdziale "Walka"
> fantastyczne
> spekulacje na temat genezy religii i wiary w b stwo, kt re to instytucje
> wywodzi Morris z
> naszej rzekomo odziedziczonej wprost po ma pich przodkach tesknoty do
> podporzadkowania
> sie "poteznemu tyranowi", przyw dcy stada. Tu w asnie ponios o autora juz poza

> granice
> dopuszczalnych uproszczen. Po pierwsze, niewatpliwe slady praktyk
> magiczno-religijnych,
> mianowicie obrzedowe poch wki zmar ych, pojawiaja sie dopiero u wczesnych
> neandertalczyk w, oko o stu piecdziesieciu tysiecy lat temu, a zatem adne
> pare milion w lat
> po (hipotetycznej zreszta) epoce ma piego tyrana-przyw dcy. Po drugie,
> pojawienie sie tych
> praktyk mozna bardziej przekonujaco przypisac ca kiem innym psychologicznym
> potrzebom:
> potrzebie uporania sie z perspektywa kresu w asnej, jednostkowej egzystencji,
> czyli uporania
> sie ze swiadomoscia smierci -ten zas problem stanac m g przed pracz owiekiem
> dopiero na
> znacznie bardziej zaawansowanym (niz ma pi) poziomie autorefleksji. Po trzecie
> wreszcie
> -cz owiek, wraz ze wszystkimi osobliwosciami swego umys u, formowa sie przez
> setki
> tysiecy lat w zbieracko- owieckim ustroju spo ecznym; to zas by y spo eczenstwa
> zdecydowanie egalitarystyczne, uprawiajace gospodarke komunistyczna i zupe nie
> pozbawione nie tylko instytucji przyw dcy-tyrana, lecz jakiejkolwiek w og le
> struktury
> hierarchicznej: nie zna y zadnych nier wnosci uprawnien lub przywilej w! Nawiasem
> m wiac, z tego samego wzgledu za naciagane trzeba tez uznac wszelkie analogie
> miedzy
> hierarchiczna struktura stada szympans w lub pawian w a zjawiskiem rozwarstwienia
> spo ecznego (np. hierarchiami zawodowymi) w ludzkich spo eczenstwach
> historycznych. Sa
> to rodzaje hierarchii kompletnie r znego pochodzenia, i miedzy ta pierwsza i
> ta druga nie ma
> zadnej ciag osci ewolucyjnej.
>
> Ale -mozna tez podjac z Morrisem sp r bardziej zasadniczy. Dotyczy on sprawy

> wielkiej wagi. W przedmowie mozemy ja tylko zasygnalizowac.
> "Zwierzeca" koncepcja cz owieka znalaz a swe, bodaj ostateczne, ukoronowanie wraz

> z powstaniem, w latach siedemdziesiatych, tak zwanej socjobiologii. Jej
> fundamentem jest
> teza nastepujaca: Wszystkie bez wyjatku gatunki zwierzece wyposazy a ewolucja we
> wrodzone sk onnosci do takich, i tylko takich, sposob w zachowan, kt re
> wzmagaja szanse
> osobnika na wprowadzenie do nastepnego pokolenia mozliwie wielu w asnych (tego
> osobnika) gen w, Ot z taki sukces w mnozeniu moich gen w moge osiagnac trojako:
> najpierw dbajac o w asne przezycie przynajmniej do schy ku wieku rozrodczego,

> czyli
> starajac sie uniknac przedwczesnej smierci; nastepnie, zabiegajac o jak
> najskuteczniejsze
> wykorzystanie okresu rozrodczego, po to by p odzic potomstwo i doprowadzic je
> do wieku
> dojrza osci; a takze, dbajac o pomyslnosc moich krewnych, zw aszcza krewnych
> bliskiego
> stopnia, bo to wszak krewniacy w asnie (z definicji) nosza w sobie niekt re
> kopie moich
> gen w. Zasada powyzsza -nazwijmy ja tu skr towo "zasada EG", od terminu "Egoizm
> Gen w" -jest, zdaniem socjobiolog w, uniwersalna i obowiazywac ma r wniez
> cz owieka.
> I rzeczywiscie: mn stwo ludzkich postaw i zachowan da sie bez trudu zinterpretowac
> jako pos uszenstwo temu w asnie poteznemu nakazowi. Jesli, na przyk ad,
> angazuje sie we
> wsp prace z kims albo w walke konkurencyjna w zawodzie, albo w zaloty, albo w
> obrone
> przed napadem, albo w dba osc o w asne zdrowie, albo w opieke nad potomstwem,
> albo gdy
> decyduje sie na kradziez lub oszustwo, a takze gdy przedk adam interes moich
> krewniak w

> ponad interes obcych, nie bedacych krewnymi -nietrudno wykazac, ze kazde z
> takich dzia an

> ma na celu powodzenie moje lub mego rodu, a zatem, w ostatecznym rachunku,
> rozmnozenie
> mego genotypu, jego "zasianie" w nastepnym pokoleniu.
> I tu w asnie dochodzimy nag e do progu pewnej tajemnicy. Bo juz odrobina namys u
> pozwala dostrzec, ze cz owiek -choc, jak inne gatunki, przymuszany przez swa
> zwierzeca
> nature do s uchania "zasady EG" -jest zarazem wyposazony w przedziwna zdolnosc
> do jej
> gwa cenia, w zdolnosc do podejmowania dzia an, kt re w swietle tej zasady sa
> bezsensowne
> lub zgo a z nia sprzeczne.
> Do takich zachowan nalezy na przyk ad wszelkie swiadczenie pomocy -z mniejszym
> lub wiekszym uszczerbkiem dla w asnych interes w -cz owiekowi obcemu, i bez
> liczenia na
> rewanz. Przyk adem klasycznym jest anonimowo i skrycie dana ja muzna; albo
> przys owiowe
> skoczenie do rzeki dla ratowania (nieznajomego) tonacego. To w asnie taki,
> kompletnie
> nieop acalny w swietle "zasady EG", bezinteresowny altruizm nakazuja jednomyslnie

> wszystkie kodeksy moralne; on jest istota takich pojec, jak dobroc, uczynnosc,
> ofiarnosc,
> poswiecenie, mi osc blizniego. A zapisano te nakazy w wielu ksiegach, kt re
> wszak znaczna
> wiekszosc cz onk w gatunku "nagich ma p" uznaje za czcigodne i swiete.
> Specyficznie ludzka jest takze zdolnosc do wstrzymywania sie od niekt rych dzia an
> potencjalnie korzystnych, na przyk ad od kradziezy, oszustwa, k amstwa,
> promiskuityzmu.
> Jest to sfera moralnych zakaz w, w odr znieniu od altruizmu, bedacego przedmiotem
> moralnych nakaz w lub zalecen. I zn w mamy tu do czynienia z ucieczka od
> "zasady EG".
> Kradziez mog aby w wielu sytuacjach byc znakomita strategia dbania o w asne
> interesy;
> promiskuityzm, zw aszcza uprawiany "dyskretnie", jest potencjalnie swietna
> strategia
> rozrodcza dla mezczyzny.
> I wreszcie specyficznie ludzkie sa tez zachowania, kt re nazwac mozna samo
> agresja:
> asceza, dobrowolna bezdzietnosc, celibat, praktyki anty zdrowotne, samob jstwo.
> //***
> Sprzecznosc z "zasada EG" jest w kazdym z tych przypadk w oczywista.
> I cokolwiek by na ten temat m wili cynicy, jest po prostu faktem, ze we

> wszystkie te
> trzy kategorie zachowan, czyli w bezinteresowny altruizm, hamowanie moralne i samo
> agresje, ludzie rzeczywiscie angazowac sie potrafia -choc nie wszyscy, nie
> zawsze i nie w
> jednakowym stopniu. Jednak w przyk ady ludzkiej zdolnosci do odmawiania pos uchu
> "zasadzie EG" obfituja wszystkie epoki i wszystkie ludzkie spo eczenstwa.***\\
> Zwr cmy na koniec uwage, ze owe rozwazania wyrastajace z socjobiologicznej teorii

> zachowan pozwalaja tez ujrzec w nowej perspektywie pewna stara koncepcje,
> zawarta w
> wielu religiach i systemach filozoficznych, wedle kt rej cz owiek jest z
> natury swej istota
> dwoista, niejako utkana z dwu r znych materia w. Idea ta wyrazana by a
> rozmaicie, na
> przyk ad jako przeciwstawienie Cia o -Dusza; Pierwiastek Zwierzecy
> -Pierwiastek Boski; Z o

> -Dobro; Porzadek Naturalny -Porzadek Moralny; Natura -Kultura; Namietnosci -Rozum;
> Pokusy -Sumienie; Egoizm -Altruizm; Id -Superego. Nie mia oby sensu twierdzic, ze

> wszystkie te dychotomie maja identyczna lub chocby bliska sobie tresc. A
> jednak mozna, jak
> sie wydaje, doszukac sie w nich pewnego wsp lnego mianownika. Jest nim mysl, ze w

> strukturze jednostki ludzkiej widoczna jest jakas dwoistosc, dwubiegunowosc, i
> ze dwa
> elementy tworzace owa dwubiegunowosc sa wzajemnie antagonistyczne, przeciwstawne
> sobie raczej niz harmonijnie zgodne. Ot z socjobiologiczna interpretacja

> zachowan ludzkich
> prowadzi w efekcie do podobnej, dualistycznej, wewnetrznie "rozdartej" wizji
> cz owieka.

> Ukazuje jednostke ludzka jako pole nieustannych zmagan miedzy dwiema
> przeciwstawnymi
> si ami: miedzy zaprogramowaniem biologicznym, popychajacym jednostke wy acznie w
> kierunku pos uszenstwa zasadzie "Egoizmu Gen w", a zaprogramowaniem kulturowym,
> dyktowanym na przyk ad przez normy moralne, kt re czesto sk aniaja do podjecia
> dzia an

> przeciwnych. A gdzies na styku owych dwu zaprogramowan lezy zagadkowa strefa
> "ziemi
> niczyjej": strefa indywidualnej wolnosci wyboru.
> W wizji cz owieka jako gatunku, zaprezentowanej przez Desmonda Morrisa, ca a ta
> perspektywa jest prawie nieobecna. I dlatego wizja owa wydaje mi sie u omna.
> U omna wcale
> nie dlatego, ze fa szywa, lecz dlatego, ze po owiczna, niekompletna.
> Tadeusz Bielicki.
>
> --
> Wys ano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->http://www.gazeta.pl/usenet/

http://www.youtube.com/watch?v=IjlRVHGOiDw

0 new messages