Przed: W relacjach pojawia się informacja o tym że przed uderzeniem
szkwału widać było dużą rozbudowującą się chmurę w kształcie kowadła.
Jest to klasyczny cumulonimbus, można więc domniemywać że biały szkwał
był wynikiem prądów wstępujących jakie tworzą się pod taką chmurą.
Należy więc szczególnie (i ponownie) uczulić wszystkich żeglarzy na ten
typ chmury i zaznaczyć, że ta chmura może zwiastować nadejście białego
szkwału.
W trakcie (jak nie zdążysz przezornie się schować w szuwarach):
Z moich obserwacji i wcześniejszych doświadczeń wynika następujący
schemat działania:
1. Wszyscy natychmiast na pokład (i nie ma kur.. ubierania kurteczek)!!
2. Odpal silnik (musisz zachować prędkość manewrową przed uderzeniem
szkwału tak żeby nie przyjąć go burtą)
3. Zrzuć żagle
4. Ustaw się rufą do szkwału (mniejsza prędkość wiatru pozornego, lepsza
sterowność bo jacht nie zacznie nagle się cofać, maszt poleci na przód
łodzi a nie na kokpit z załogą)
5. Jeśli nie zdążysz zrzucić żagli lub ustawić się rufą do wiatru należy
przyjąć szkwał w ostrym bajdewindzie i wyostrzyć do mordewindu, będą
jednak problemy ze sterownością łodzi - może pójść na wstecz.
To są moje wnioski. Czy uważacie je za słuszne ? Zapraszam do dyskusji.,
szczególnie tych którzy byli wczoraj na wodzie.
Ja bym dodał jeszcze jedną możliwość - zostawić niewielki skrawek foka
(jeżeli rolfok jest pewny!) i ustawić się z wiatrem. Podnieść miecz
(żeby zredukować ewentualną nawietrzność) i wiać z wiatrem fordewindem
lub pełnym baksztagiem, wybierając kurs tak żeby nie władować się w
twardy brzeg lub kamienie.
Co by nie było grot w dół za wszelką cenę - jak się nie da inaczej to
ciąć fał i lazy jacka (jeżeli przeszkadza).
--
Michał Grodecki
Uwaga - w nagłówku adres antyspamowy
Witam !
Miałem przyjemność spotkać taką burzę w tym roku, byłem niedaleko
brzegu, zrzuciłem żagle i wyrzuciłem z dziobu dwie kotwice na pełnej
długość przywiązane do stopy masztu. Zdryfowałem powoli w szuwary, w
międzyczasie podnosząc z wody silnik i płetwę sterową.
Ale większość mazurskich kabinówek ma tendencję do ustawienia się
burtą do wiatru i stania dość stabilnie w takim dryfie, jak mamy miecz
i zbliżymy się do brzegu to niefajnie, jak wyjmiemy to zwiększymy
prędkość. ALe przy takiej sile wiatru jak wczoraj to wiatr w
takielunek i burtę potrafi nas wywrócić więc trzeba coś wyrzucić aby
nas trzymało rufą bądź dziobem do wiatru.
pozdrawiam
Marcin
> W trakcie (jak nie zdążysz przezornie się schować w szuwarach):
> Z moich obserwacji i wcześniejszych doświadczeń wynika następujący schemat
> działania:
> 1. Wszyscy natychmiast na pokład (i nie ma kur.. ubierania kurteczek)!!
Osoby mniej wysportowane i silne, kobiety, dzieci, osoby starsze wręcz
przeciwnie, pod pokład i najlepiej plackiem na podłogę - korzystne obniżenie
środka ciężkości
> 2. Odpal silnik (musisz zachować prędkość manewrową przed uderzeniem
> szkwału tak żeby nie przyjąć go burtą)
ok.
> 3. Zrzuć żagle
w niktórych sytuacjach warto pozostawić sobie drobny skrawek jeśli mamy
przedni żagiel na sztywnym sztagu. W razie zgaśnięcia silnika może nadać nam
tą odrobinę niezbędnej manewrowości.
> 4. Ustaw się rufą do szkwału (mniejsza prędkość wiatru pozornego, lepsza
> sterowność bo jacht nie zacznie nagle się cofać,
ze sterownością w kursach baksztagowych i fordewindowych to akurat odwrotnie
jak piszesz.
>maszt poleci na przód
to fakt ale tego nie zakładamy
> łodzi a nie na kokpit z załogą)
> 5. Jeśli nie zdążysz zrzucić żagli lub ustawić się rufą do wiatru należy
> przyjąć szkwał w ostrym bajdewindzie i wyostrzyć do mordewindu, będą
> jednak problemy ze sterownością łodzi - może pójść na wstecz.
taki manewr raczej zakończy się wywrotką jeśli już może do niej dojść ,
patrz filmik w TVP1, TVP3 i TVN24
>
> To są moje wnioski. Czy uważacie je za słuszne ? Zapraszam do dyskusji.,
> szczególnie tych którzy byli wczoraj na wodzie.
Dawid szewczuk
Co do ucieczki jeżeli jest to szkwał to zasuwać generalnie tam gdzie
łódka chce czyli z falą i wiatrem, czujnie żeby nie rozkołysać
(balastować). Jeżeli jest coś co może stanowić dryf kotwę to wywalić
na cumce za rufą. Na mazurach nie wyrzucał bym kotwicy (wydaje mi się
że wyrwie knagę przy delikatnym kontakcie z dnem). Generalnie
najważniejsze - niedopuścić do takiej sytuacji
"Refuj się pierwszy a będziesz ratował innych"
O, w koncu jakies konstruktywne wnioski. (ze smutkiem czyatalem te pyskowke
od wczoraj)
Calkowite zrzucanie zagli przed silnym wiatrem wydaje sie naturalnym
odruchem ale jednak nie najlepszym rozwiazaniem bo pozbawia nas sterownosci.
To samo z wyciągnieciem miecza. Do jasnej cholery prawie wszyscy (nie
koniecznie tu na grupie ale "zwykli" zeglarze) sa przekonani, ze miecz
utrudnia wywrotke. Logika tu nie ma zadnego znaczenia i choc tlumacze to na
kursach to "nie chca" o tym pamietac!!
Ta wywracajaca sie lodeczka (film w TV), ktora szla na samym patyku troche
mnie jednak zaskoczyla ale tez od razu pomyslalem sobie"czemu gosc ustawia
sie burta"???? Czy bez zagli (i silnika mogl jakos z tym walczyc??)
Napiszcie tez przy okazji bo - wstyd sie przyznac ale nie mam pewnosci -
czy lepiej pozbawic sie calkowice zagli czy zostac np. z rozwinietym,
wyluzowanym fokiem (bo np. strch kogos wyslac na dziob do zrzucenia i
zwiniecia foczka) lub tez silnie zrefowanym grotem? Czy np. zrzucenie zagli
i wyrzucenie kotwicy z dziobu nam pomoze czy zaszkodzi?
Sam przezylem 3 biale szkwaly na Mazurach ale zawsze zdazylem zwiac do
brzegu wiec nie wiem jak bym sie zachowal jakbym jednak nie zdazyl.
Po doświadczeniach z pierwszego silnego uderzenia wiatru wręczam jednemu
załogantowi lornetkę i każę obserwować co jakiś czas na drzewa i jachty
na nawietrznej jeżeli widzę nawet średnio podejrzaną czarną chmurę
gdziekolwiek.
>
> W trakcie (jak nie zdążysz przezornie się schować w szuwarach):
> Z moich obserwacji i wcześniejszych doświadczeń wynika następujący
> schemat działania:
> 1. Wszyscy natychmiast na pokład (i nie ma kur.. ubierania kurteczek)!!
W kapokach....
> 2. Odpal silnik (musisz zachować prędkość manewrową przed uderzeniem
> szkwału tak żeby nie przyjąć go burtą)
Jeżeli to silnik przyczepny nic nie da, a można go tylko uszkodzić -
będzie wychodził z wody jak szczyt fali będzie się zbliżał do rufy. A z
wiatrem i tak bez silnika na samym maszcie popłyniesz wystarczająco szybko.
> 3. Zrzuć żagle
> 4. Ustaw się rufą do szkwału (mniejsza prędkość wiatru pozornego, lepsza
> sterowność bo jacht nie zacznie nagle się cofać, maszt poleci na przód
> łodzi a nie na kokpit z załogą)
Lepiej pełnym baksztagiem na skrawku foka - o ile jest sztywny roler.
Jak nie to na gołym maszcie. O ile jest miejsce do zawietrznego brzegu.
Jak nie ma to próbowałbym jak najdłużej utrzymać wysokość na żaglach.
Jak się nie da to celować tam, gdzie nie ma drzew.
> 5. Jeśli nie zdążysz zrzucić żagli lub ustawić się rufą do wiatru należy
> przyjąć szkwał w ostrym bajdewindzie i wyostrzyć do mordewindu, będą
> jednak problemy ze sterownością łodzi - może pójść na wstecz.
>
...albo się położyć.
Stawanie w lini wiatru to utrata prędkości. Jak nie masz prędkości, a
masz postawione żagle, to już niewiele od Ciebie zależy, więcej od
szczęścia.
Ja przyjąłem z powodzeniem uderzenie ~8B (na oko) Morsem RT w pełnym
bajdewindzie. Potem zredukowałem zbut duży przechył odpadając do połówki
i płynąc na wyluzowanym grocie i lekko podebranym foku - tak żeby
minimalna siła ciągu na foku nie ustawiała mi jachtu do wiatru. Nie
wyobrażam sobie przyjmowania uderzenia szkwału w ostrym bajdewindzie.
Często ciężko ocenić dokładny kierunek skąd nadejdzie wiatr. Pomyłka o
20 stopni (w kierunku kąta martwego) może być katastrofalna w skutkach.
Wydaje mi się, że lepiej przyjąć pełniej i zredukować trochę miecza.
Reasumując: nie ma jednego sprawdzonego sposobu. Zawsze bedzie "o
ile...", "jeżeli..", "na jachcie X...." itp... Nic nie zastąpi
doświadczenia i znajomości jachtu. A doświadczenia można chociażby
nabrać pływając omegą w silnym wietrze. Lepsze to niż tworzenie
instrukcji obsługi szkwału :-)
pzdr,
Łukasz Michalski
> Ta wywracajaca sie lodeczka (film w TV), ktora szla na samym patyku troche
> mnie jednak zaskoczyla ale tez od razu pomyslalem sobie"czemu gosc ustawia
> sie burta"???? Czy bez zagli (i silnika mogl jakos z tym walczyc??)
Był ustawiony rufą, wiatr był na czole szkwału dość nieregularny więc
po prostu rufa dostała akurat podmuchu z lewej i płynęła szybciej niż
dziób stąd da szybka zmiana kursu, na półwiatr :) podejrzewam, że na
ster nie było reakcji. W tej sytuacji lepsze może wydawało by się
zareagowanie 30 sek wcześniej i ustawienie się dziobem do wiatru. Ale
przy tak silnym wietrze jest mało sposobów na reakcję.
Ewentualne dryfkotwy przywiązujemy raczej do stopy masztu a nie
śmiesznych knag i przez półkluzy, jeżeli są.
Pozdrawiam
Marcin
Gdzies przeczytalem (informacja nie_potwierdzona), ze sternik tego
jachtu z TV, mial ok. 1 promila alkoholu we krwi.
Jezeli ktos utonal - pojdzie siedziec. Zmarnuje sobie zyczie przez
kilka piwek.
Dotyczy to takze sternikow pozostalych jachtow, ktore sie wywrocily.
--
Pozdrawiam
Zbigniew Jatkowski
http://mazury.info.pl
> Napiszcie tez przy okazji bo - wstyd sie przyznac ale nie mam
> pewnosci - czy lepiej pozbawic sie calkowice zagli czy zostac np. z
> rozwinietym, wyluzowanym fokiem (bo np. strch kogos wyslac na dziob
> do zrzucenia i zwiniecia foczka) lub tez silnie zrefowanym grotem?
IMHO przy takim dłuższym szkwale wyluzowany fok, jeżeli to nie
sztormowy, to długo nie wytrzyma. Wytrzepie się, albo porwie.
Jeżeli widać, że nadchodzi kurzawa, drzewa padają, a nie jesteśmy
zarefowani, to według mnie najlepiej błyskawicznie zrzucić i pogasić
żagle oraz odpaść do fordewindu by móc pojechać "na linach".
Oczywiście ta metoda się nie nadaje jeżeli do brzegu zbyt blisko, a
brzeg jest kamienisty.
> Czy np. zrzucenie zagli i wyrzucenie kotwicy z dziobu nam pomoze czy
> zaszkodzi?
Przy dużej fali lina kotwiczna albo knaga mogą nie wytrzymać. Jednak
to zawsze jest jakaś metoda awaryjna, którą można mieć w rękawie. Plan
awaryjny od planu awaryjnego itd.
> Sam przezylem 3 biale szkwaly na Mazurach ale zawsze zdazylem zwiac
> do brzegu wiec nie wiem jak bym sie zachowal jakbym jednak nie
> zdazyl.
Ja jeden nad Zegrzem na katamaranie Bazyliszku i wtedy właśnie
pojechaliśmy fordewindem na linach chowając się ostatecznie za wyspę.
I jeszcze ze dwa bym naliczył na Mazurach, ale byliśmy wtedy na
dzielnych łódkach (Nash 20 i DZ) przygotowani odpowiednio wcześnie na
sztormowanie, więc aż takich wrażeń nie było.
--
Uzdrawiam
Paweł Suwiński
"470tką turystycznie HOWTO" (Mazury/Wisła) - dołącz do nas!
http://www.dracono.webpark.pl/470tka_turystycznie.html
Ktos we wczesniejszym watku napisal, ze tuman spienionej wody byl
poprzedzony bardzo silnym podmuchem wiatru.
Lodka widoczna na filmie prawdopodobnie plynela na silniku majac opuszczony
miecz. Przy tym pierwszym uderzeniu wiatru zaczela ostrzyc, co wygladalo
jakby chcieli sie ustawic dziobem do wiatru. Prawdopodobna kontra sterem nie
przyniosla oczekiwanego efektu.
IMO, gdyby mieli podniesiony miecz, to lodka nie bylaby nawietrzna, lub az
tak bardzo nawietrzna i istniala szansa na pozostanie na poprzednim kursie.
--
Pozdrawiam
Andrzej Walczak
> Osoby mniej wysportowane i silne, kobiety, dzieci, osoby starsze wręcz
> przeciwnie, pod pokład i najlepiej plackiem na podłogę - korzystne
> obniżenie środka ciężkości
Nigdy! Obniżenie środka ciężkości, w tych warunkach nic nie da. A łódka po
wywrotce może stać się dla tych pod pokładem śmiertelną pułapką.
(Nurkowałem kiedyś po burzy na Niegocinie pod wywrócony do góry dnem jacht
w poszukiwaniu ludzi. Nawet przy już spokojniejszych warunkach nie byłoby
łatwo się stamtąd wydostać. Nikomu tego nie życzę.)
Stare, sprawdzone żeglarskie zalecenie na sztorm: wszyscy, bez wyjątku, na
pokład, obowiązkowo w kapokach.
A, swoją drogą, gorąco rekomenduję książeczkę kpt. Klemensa
Grzegorskiego "Jak żeglować w trudnych warunkach na śródlądziu". Bardzo
esencjonalna i fachowa pozycja. Jest tam również i o białym szkwale.
to chyab z tej ksiazki wyczytalem jedna z wazniejszych sentecji, ktora
czesto sprawdza sie= w trudnyc warunkach odbierz kobiecie ster bo pomyli
kierunki.
mezczyzna za to pomyli kolory
> to chyab z tej ksiazki wyczytalem jedna z wazniejszych sentecji,
> ktora czesto sprawdza sie= w trudnyc warunkach odbierz kobiecie ster
> bo pomyli kierunki.
Ano nie ma tu śmiechu, ja ostatnio przeżyłem sytuację mrożącą krew w
żyłach na wycieczce rowerowej jak swej lubej jadacej z przodu
powiedziałem "zjedź do prawej bo samochód jedzie". Teraz używam
określeń "do krawędzi" i "do środka" :|.
> mezczyzna za to pomyli kolory
Z RGB nie powinien mieć problemu, ale dalej to rzeczywiście może być
gorzej ;).
> Jezeli ktos utonal - pojdzie siedziec. Zmarnuje sobie zyczie przez
> kilka piwek.
Hmmm, czy sterta puszek po piwie (_tylko_i_wyłacznie_ wyzbieranych z wody
lub szuwarów) jaka wypełnia obecnie achterpik "Leśnego Dziadka" mogłaby
zostać wykorzystana jako dowód (w tym wypadku mylny) w sprawie? :->
Pozdrawiam
Tomek "sprzątający selektywnie Mazury" Janiszewski
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
> Calkowite zrzucanie zagli przed silnym wiatrem wydaje sie naturalnym
> odruchem ale jednak nie najlepszym rozwiazaniem bo pozbawia nas
> sterownosci.
> To samo z wyciągnieciem miecza. Do jasnej cholery prawie wszyscy (nie
> koniecznie tu na grupie ale "zwykli" zeglarze) sa przekonani, ze miecz
> utrudnia wywrotke. Logika tu nie ma zadnego znaczenia i choc tlumacze to
> na kursach to "nie chca" o tym pamietac!!
Z tym mieczem, to nie takie oczywiste. Bez miecza nowoczesna łódka
całkowicie traci sterowność. Jakiś kawałek trzeba zostawić.
Zdrówka
Wiesiek
> Przy tym pierwszym uderzeniu wiatru zaczela ostrzyc, co wygladalo
> jakby chcieli sie ustawic dziobem do wiatru.
Być może wcale nie chcieli.
Warto zauważyć, że w momencie, w którym prawdopodobnie
uderzył ich silny szkwał - cała załoga stała w kokpicie.
Jest możliwe, że tych kilka stojących osób, przy takiej
prędkości wiatru zwiększyło nawietrzność jachtu do takiego
stopnia, że sternik nie miał już szansy na powrót na poprzedni
kurs.
Paweł Księżopolski
Kładłeś maszt w szkwale?
--
Pozdrowienia Jurek M
http://www.makiela.pl
http://galeria.makiela.pl
GSM 601-938-951
Bartek
A próbowałeś chodzić szybki i sprawnie po łódce która ma położony maszt?
Widziałeś kiedyś skutki przepłynięcia dużej motorówki robiącej fale obok
jachtu ze złożonym masztem?
> Bartek
Zakrzu
> Z tym mieczem, to nie takie oczywiste. Bez miecza nowoczesna łódka
> całkowicie traci sterowność. Jakiś kawałek trzeba zostawić.
Zalecane jest zostawienie jakieś 1/3 miecza. Fakt, ze w ferworze walki nie
wiedziałbym ile to jest 1/3. Prawdopodobnie wyciągnąłbym cały i ciutasek
opuścił. Tak zresztą robię jak idę na silniku. Bez miecza idzie jak balia.
Z drugiej strony chyba lepiej nie mieć sterowności niz leżeć. Mówię o
warunkach mazurskich, gdzie zazwyczaj jak wjedziesz w krajobraz to nic się
nie stanie.
Pozdrawiam
Bartek
> A przed szkwałem?!
Jaką masz gwarancję, że nie uderzy w połowie składania masztu?
Dla mnie porada w stylu takiej bardziej dla samobójców:-(((
Niekoniecznie "białego" ale zawsze dośc silnego plus gradobicie i pioruny -
więc warto ZAUWAŻYC taką chmure.
>
> 1. Wszyscy natychmiast na pokład (i nie ma kur.. ubierania kurteczek)!!
Bezwzględnie i to w kapokach (kamizelkach). Wnętrze może stac sie PUŁAPKĄ.
2. Odpal silnik (musisz zachować prędkość manewrową przed uderzeniem
szkwału tak żeby nie przyjąć go burtą)
Odpal, zeby był odpalony, bo w szkwale to będzie dużo trudniejsze, no i
niech sie nagrzeje.
> 3. Zrzuć żagle
> 4. Ustaw się rufą do szkwału (mniejsza prędkość wiatru pozornego, lepsza
> sterowność bo jacht nie zacznie nagle się cofać, maszt poleci na przód
> łodzi a nie na kokpit z załogą)
> 5. Jeśli nie zdążysz zrzucić żagli lub ustawić się rufą do wiatru należy
> przyjąć szkwał w ostrym bajdewindzie i wyostrzyć do mordewindu, będą
> jednak problemy ze sterownością łodzi - może pójść na wstecz.
>
A te punkty to zależa już od: rodzaju i stanu łodki, kwalifkacji i stanu
załogi, ilości miejsca po zawietrznej i rodzaju brzegu.
Na starych Venusach pewnie jechałbym na foku do ostatniej chwili z wiatrem,
bez miecza, ryzykujac ze "wbije" mnie w szuwarki ( o ile po zawietrznej
byłyby szuwarki) i ryzykujac podarcie foka i połamanie steru.
Na jachcie z dużym silnikiem może probowałbym iśc pod wiatr na silniku, moze
z połozonym (o ile czs by pozwolił) masztem.
Na czyms małym i sabym może próbowałbym stanąc na kotwicy rzuconej z dziobu,
nawet gdyby miała ona byc wleczona po dnie.
Ale nikt nie pisze o jednym: POZAMYKAC DEKLE, KLAPY, OKNA I ZEJŚCIÓWKI!
Wtedy łodka połozona na wodzie nie musi dostac tyle wody, żeby leżec
bezpowrotnie!
Zwinąć żagle.
Wypiąć bom, położyć obok, przejść na dziób, zdjąć zawleczkę, wyjąć
przetyczkę od sztagu (zakładamy, że mamy bramę z talią), założyć "widelec"
na rufie, wrócić na dziób (o ile pamiętamy, zaczynamy od widelca),
poluzować talię, złapać maszt, ułożyć na widelcu, wybrać talię,
zabezpieczyć sztywny sztag, zaknagować "fał". W międzyczasie podłożyć
jakąś gąbkę pod widelec.
Nie masz nic lepszego do roboty przed szkwałem? Uważasz, że dobrą sytuacją
do przyjęcia szkwału jest maszt z poluzowanym takielunkiem i załoga
biegająca po pokładzie?
--
Sail-ho portal żeglarski i sklep wysyłkowy tel.:+48 58 669 46 06
http://www.sail-ho.pl fax :+48 58 669 46 05
http://sklep.sail-ho.pl
Nasz nowy sklep żeglarski: Gdynia, marina, budynek YK Stal, codziennie 10-18.
Wiesiek
> No wlasnie nie widzialem, wiec zadaje pytanie. Ale dlaczego odpowiadacie na
> moje pytanie pytaniem, tego akurat nie wiem, to moda jakas nowa czy co?
> A po co lazic po lodce od rufy do dziobu ( bo w tym przypadku to maszt
> lezacy bardzo utrudnia). Jak lodka ma nizej polozony srodek ciezkosci to
> chyba lepiej jej bedzie na fali jak przeplynie motorowka. Jak sie myle to
> napiszcie.
Problem polega na tym, ze jak jest fala (od motorówki) to mnie już ze trzy
razy zdarzało się łapać maszt, bo zlatuje ze stojaka. Możnaby ewentualnie go
dobrze związać jakimś krawatem.
A co dalej jak leży? Nie wiem. Rufa jest głębiej zanurzona, a z tyłu masz
ładnych parę metrów ogona. Przy manewrowaniu jest to utrudnienie, ale jak
idziesz bez sterowności to w zasadzie co za różnica. Inna sprawa, że tak jak
ktoś pisał, przejście na dziób bez masztu w rozkołysie to problem. Kiedyś na
Śniardwach uciekaliśmy przed burzą Bimboszem i stanęliśmy jakieś 100 m od
brzegu na kotwicy. Zanyrzenie Bimbosza nie pozwalało bliżej podejść.
Położyliśmy maszt bo bałem się że nam dupnie piorun. Później jak dmuchnęło
i rozkołysało jezioro, trzeba było iść na dziób podebrać kotwicę i wtedy
pierwszy i ostatni raz czołgałem się na łódce. Inaczej się nie dało.
> No wlasnie nie widzialem, wiec zadaje pytanie. Ale dlaczego odpowiadacie
> na
> moje pytanie pytaniem, tego akurat nie wiem, to moda jakas nowa czy co?
> A po co lazic po lodce od rufy do dziobu ( bo w tym przypadku to maszt
> lezacy bardzo utrudnia). Jak lodka ma nizej polozony srodek ciezkosci to
> chyba lepiej jej bedzie na fali jak przeplynie motorowka. Jak sie myle to
> napiszcie.
> Pozdrawiam,
> Tadeusz
Miałem kiedyś podobne zdanie.
Szybciutko wyprostowała mnie przygoda ze złożonym masztem na Darginie,
przy dość dużym zafalowaniu jak na warunki mazurskie.
Skończyło się na tym, że we dwóch walczyliśmy z masztem, który koniecznie
chciał się uwolnić przez burtę.
Trzeci walczył z ciągle zalewanym silnikiem.
O komunikacji na pokładzie, a nawet w kokpicie nie było co marzyć.
--
Pozdrawiam T.J.C.
> A po co lazic po lodce od rufy do dziobu ( bo w tym przypadku to maszt
> lezacy bardzo utrudnia). Jak lodka ma nizej polozony srodek ciezkosci to
> chyba lepiej jej bedzie na fali jak przeplynie motorowka. Jak sie myle to
> napiszcie.
W tym przypadku pomocny bedzie raczej duzy moment bezwladnosci > "Dzielnosc
Morska" Cz. Marchaj.
A co do Twojego pierwszego pytania, dotyczącego kladzenia masztu, to jestem
przekonany, ze ilosc czasu potrzebna na skladanie masztu jest porownywalna, w
wiekszości przypadkow, z czasem schronienia sie w porcie/przy brzegu. Po co
dodatkowo komplikowac zycie niełatwa operacja kladzenia masztu?
Pzdr.
R.K.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Przeczytałem całą dyskusję, część wypowiedzi słuszna inne trochę mnie
dziwią i może dołożę swoje 5 groszy.
Przezylem takiee szkwały kolejno na Balatonie, Bełdanach i na
Adriatyku (Neverin).
Wypowiedzi w TV o nagłym uderzeniu wiatru są nieporozumieniem. Zarówno
cumulonimbus jak i cos podobnego do Neverinu, czyli zbliżająca się z
całego horyzontu granatowa chmura ( i pod cumulonimbusem i pod nią idą
masy bardzo zimnego powietrza) nadchodzi wolno. Jedna z relacji to
potwierdza; o 1500 widac bylo chmurę a o 1600 uderzyl wiatr.
Tak to sam zaobserwowałem we wszytskich trzech przypadkach. Ostatnim
sygnałem pzred uderzeniem jest cisza - zero wiatru i w ciągu kilku
minut rozpetuje się piekło.Tez trwa kilka minut poczym następuje
potworna ulewa, czasem równocześnie.
Absolutnie zgadzam się z tymi co twierdzą, że nie powinniśmy być na
wodzie jeśli zauważymy taką chmurę a do brzegu mamy mniej niż godzinę.
To warunek rozsadku.
Na Bełdanach znalazłem się na wodzie bo zaganiałem do brzegu moich
instruktorów z kursem. Zrzucilem żagle, nawet co mogłem z grota
schowałem pod poklad, obrócilem sie rufa i niosło mnie. Szybkośc "na
linach" zapewniała sterowność. Powiniennem być w szuwarach skonczylo
się wytrzepaniem 2 ściągaczy.
Na Balatonie są ostrzeżenia sztormowe ale uparłem się, że schowam się
w Badacony na winku. Nie udalo się. Powtórka, żagle precz i to do
środka, ucieczka rufą starając się uciekać wzdłuż brzegu. jeden jacht
wysztrandował.
Na Adriatyku już z dala widać bylo front. Był czas zrzucić żagle,
ubrać kamizelki, zamknąć jacht, wpiąć pasy, silnik wolno naprzod, rufa
do frontu. Wpięcie konieczne. Neverin potrafi położyć jach 10 t na
burtę bez żagli. Zdarzyło się, że cała załoga nie wpięta wyleciała za
burtę.
Program PZŻ wogole pomija te zagadnienia ale piszę o tym w podręczniku
"Żeglarstwo srodlądowe" "zrobiles patent i...." oraz w "Adriatyckim
szlakiem- ..." Jest też tam rozdział "pływanie w trudnych warunkach".
Nie gniewajcie się niektorzy Koledzy ale wspominanie o pracy miecza w
takich warunkach oraz co gorsze próby sztormowania pod wiatr to
mżonki. Ta Omega próbowała ustawić się pod wiatr ale
1. nie miala szans
po drugie nawet w wypadku powodzenia anaychmiast weszłaby w bieg
wsteczny, odrzucona od wiatru. też leży.
( przed laty w moim klubie w czasie bialego szkwału wywróciło się 10
Omeg na bojach z podniesionym mieczem. Nim się ustawiły pod wiatr już
leżały.
Reszta ew. dyskusji na priv
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
>
> W trakcie (jak nie zdążysz przezornie się schować w szuwarach):
> Z moich obserwacji i wcześniejszych doświadczeń wynika następujący
> schemat działania:
> 1. Wszyscy natychmiast na pokład (i nie ma kur.. ubierania kurteczek)!!
> 2. Odpal silnik (musisz zachować prędkość manewrową przed uderzeniem
> szkwału tak żeby nie przyjąć go burtą)
> 3. Zrzuć żagle
> 4. Ustaw się rufą do szkwału (mniejsza prędkość wiatru pozornego, lepsza
> sterowność bo jacht nie zacznie nagle się cofać, maszt poleci na przód
> łodzi a nie na kokpit z załogą)
> 5. Jeśli nie zdążysz zrzucić żagli lub ustawić się rufą do wiatru należy
> przyjąć szkwał w ostrym bajdewindzie i wyostrzyć do mordewindu, będą
> jednak problemy ze sterownością łodzi - może pójść na wstecz.
>
> To są moje wnioski. Czy uważacie je za słuszne ? Zapraszam do dyskusji.,
> szczególnie tych którzy byli wczoraj na wodzie.
Z wiekszością się zgadzam. Pkt 5 NIE. Jeśli nie zdążysz zrzucić zagli
podnies miecz do góry i przyjmuj szkwał w pełnym baksztagu. Tak wlasnie
zrobilem kilka lat temu na Faxie i zostalismy jedyni na jeziorze,
ktorych nie powalilo albo nie wywiozlo na brzeg. Podniesienie miecza
powoduje, ze jacht uslisguje sie na zawietrzna bez oporu i dzieki temu
zyskuje na statecznosci, w baksztagu masz najwieksza predkosc i manewrowosc.
Radwan
Zależy od jachtu.
Na niektórych nie będziesz w stanie iść baksztagiem - same wyostrzą mimo
kontry na sterze.
Jeżeli siła ciągu żagli spowoduje uzyskanie maksymalnej prędkości to też
kłopocik:
- na jachcie, który ma słabą wyporność części dziobowej lub po prostu
jest na tyle ciężki że nie wejdzie w ślizg spowoduje to zanurkowanie
dziobem i pewnie ustawienie burtą do wiatru i mocny przechył.
- jeżeli dziób nie zanurkuje i nie będziemy w ślizgu to takielunek może
nie wytrzymać i maszt poleci do przodu.
pzdr,
Łukasz Michalski
Nigdy mnie tak silny wiatr na jeziorach nie zlapal ( ani na wodzie, ani
przy brzegu). "Sztormowalem" juz na moim tangu z fokiem wielkosci 1/2
chustki do nosa, baksztagiem, w gradzie, 0 widocznosci, ale tak jak
wczoraj to na pewno nie wialo. Wtedy do ostatniej chwili mialem
nadzieje, ze uciekne przed chmura( a nie mialem silnika).
Duzo od wczoraj napisano i powiedziano co nalezaloby by zrobic jak nas
zlapie taki wiatr. Generalnie musimy pamietac, ze mamy bardzo malo czasu
na wszelkie decyzje, a jak plywamy z rodzina, to musimy zarezerwowac
wiecej czasu na wykonanie tych czynnosci. (zakladam, ze dalismy sie
zaskoczyc i nie jestesmy przy brzegu). Sam teraz analizujac, co bym
zrobil w tym przypadku, nie jestem pewien w 100%, opcji jest wiele, w
zaleznosci na jakim akwenie i w ktorym miejscu jestesmy. Na pewno
bardziej niz o kladzeniu masztu myslabym o przygotowaniu kotwicy(c),
zeby w razie czego hamowac.
A czy ktos wie cos o tych co stali przy brzegach?
Tym na nawietrznych brzegach tez sie pewnie dostalo i niektorym w
portach tez, (Mikolajki, Stare Sady??).
Pozdr
Irek G
> Jacek Kijewski wrote:
>> On Wed, 22 Aug 2007, Andrzej Remiszewski wrote:
>>
>> >
>> > Użytkownik "Jerzy Makieła" < napisał >
>> >
>> > > Kładłeś maszt w szkwale?
>> > >
>> > >
>> > A przed szkwałem?!
>>
>>
>> Zwinąć żagle.
>>
>> Wypiąć bom, położyć obok, przejść na dziób, zdjąć zawleczkę, wyjąć
>> przetyczkę od sztagu (zakładamy, że mamy bramę z talią), założyć "widelec"
>> na rufie, wrócić na dziób (o ile pamiętamy, zaczynamy od widelca),
>> poluzować talię, złapać maszt, ułożyć na widelcu, wybrać talię,
>> zabezpieczyć sztywny sztag, zaknagować "fał". W międzyczasie podłożyć
>> jakąś gąbkę pod widelec.
>>
> W spokojnych warunkach zajmuje mi to ponad 20 minut na Tangu 730S z Lazy
Mi na Marlinexie może z 5, ale to i tak sporo.
Kładzenie masztu to kiepski pomysł.
> Kładzenie masztu to kiepski pomysł.
Bardzo kiepski. Na fali będzie robił jak obluzowane działo na Mary
Rose. Kolebiąc się na boki powygina cęgi. Ludzie nie będą się mieli
stałego olinowania za które można się pewnie chwycić, a wpadając
i opierając się o złożony maszt będą tylko pogarszać sprawę. W
najgorszym wypadku maszt może skończyć na dnie wypadając na fali z
krzyżaka/stojaka.
--
Uzdrawiam
Paweł Suwiński
"470tką turystycznie HOWTO" (Mazury/Wisła) - dołącz do nas!
http://www.dracono.webpark.pl/470tka_turystycznie.html
Z jednej strony masz rację. Z drugiej strony złożony maszt ma dziką
tendencję do wyskakiwania z kobyłki - a jak w takich warunkach wyskoczy
to zrobi istny Sajgon na pokładzie (cęgi nie wytrzymają).
Transportowałem kiedyś porozbijanego załoganta Tangiem 780 S na silniku
z położonym masztem (żeby czasu nie tracić) w miejsce z którego żona
mogła pojechać z nim do domu. W dość ciężkich warunkach (wiało koło 6 B)
rzucało tak że chwilami w dójkę musieliśmy całym ciężarem dociskać maszt
żeby nie wyskoczył z kobyłki.
Poza tym złożenie maszt pozbawia cię manewru rezerwowego czyli ucieczki
z wiatrem na kawałku foka (jeżeli np. silnik zgaśnie).
--
Michał Grodecki
Uwaga - w nagłówku adres antyspamowy
Był wywiad z gościem z tej łódki. Uciekali na silniku przed ścianą wody i
jak zorientowali się że nie zdążą do Mikołajek, postanowili dobić do brzegu.
I własnie wtedy uderzył w nich szkwał (podczas manewru).
Do listy dodałbym jeszcze : Nie płynąć za wszelką cenę do portu na widok
chmury- płynąć do najbliższego osiągalnego brzegu (na nawietrznym też da się
przeżyć)
No i podstawa - zamknąć wszystkie luki i zejściówkę (załoga na pokładzie).
jeśli są małe dzieci - wyznaczyć osobę do pilnowania.
No i przygotowanie do sztandrowania - jeśłi nastąpi z dużą prędkością można
się nieźle pocharatać. Załoga powinna usiąść w kokpicie i zaprzeć się
plecami o nadbudówkę - mieczówką sztandruje się dziobem.
Pozdrawiam
Marcin Więckowski
Wieca
żaden tam ze mnie wilk, ani szuwarowy ani też tym bardziej morski, ale
postawiony w takiej sytuacji postarałbym się
1. zrzucić żagle oczywiście. jeśli miałbym jakiś mikro trójkąt na
przód to bym go zalożył. zostawiania kawałka foka z rolera bym się bał
- jak wyciągnie reszte to raczej kiepsko
2. z rufy wyrzuciłbym wszystko co może być jakąkolwiek dryfkotwą.
kotwicy bym chyba nie wyrzucał. gdyby nie daj boże złapała to byłoby
po kotwicy (wariant optymistyczny) lub po kotwicy i po okuciach i
kawałku jachtu jeszcze pewnie. nie chodzi mi o to żeby stanąć tylko
żeby się ustabilizować
3. podniósłbym miecz i starał się nie przeszkadzać sterem
4. tak "ustabilizowany" - hamowany tył i ciągnięty jacht (na
takielunku lub malutkim trójkącie) jechałbym z wiatrem próbując nie
stanąć bokiem.
dziobem do wiatru bym raczej nie próbował - trudno się utrzymać pod
tak silny wiatr na silniku przyczepnym, a jak się pojawi rozkolys to
już w ogóle pozamiatane.
oczywiście to wszystko przy założeniu że jest troche miejsca przede
mną. myślę, że ten jacht co się w mikołajkach tak widowiskowo
przewrócił zgubiła właśnie świadomość, że jezioro się kończy i coś
trzeba zrobić.
stuprocentowej recepty nie znajdziemy, zawsze coś nas zaskoczy i
trzeba to adaptować. ale dużo cennych wskazówek się dzisiaj pokazało i
każdy musi sobie z nich coś odpowiedniego dla siebie i swojej łódki
znaleźć. dla mnie np. odpada jakikolwiek wariant z silnikiem, bo mam
kiepski a przede wszystkim żeby go odpalić trzeba się tak
nagimnastykować, że prościej chyba od razu wyskoczyć do wody - wyjdzie
na to samo.
obyśmy zawsze zdążyli do brzegu, potem bedziemy mogli pomagać innym
Marek Janik
> Fakt, troche kolebalo i ciezko sie chodzilo bo maszt przeszkadzal... Ale
> chyba lepsze mocne bujanie niz mozliwa
> wywrotka? Pytam, bo nie doswiadczylem takiego szkwalu na jeziorze
> (zwykle juz cumowalem przy brzegu ) a chcialbym byc chociaz
> "teoretycznie" przygotowanym - wiedziec jakie rozwiazanie odrzucic, a
> jakie nie.
No to teoretycznie, robiłeś wszystko poprawnie :) Przy brzegu trzeba być
od dawna schowanym.
Jeżeli nie to ja osobiście zrobił bym tak, żagle zrzucone, sklarowane
miecz w górze i kotwica z dziobu. Jeżeli nie dał bym rady, to żagle w
dole, miecz w gorze i jazda z wiatrem.
> Pozdrawiam
Ja też
> Bartek
Zakrzu
> Fakt, troche kolebalo i ciezko sie chodzilo bo maszt przeszkadzal... Ale
> chyba lepsze mocne bujanie niz mozliwa
> wywrotka? Pytam, bo nie doswiadczylem takiego szkwalu na jeziorze
> (zwykle juz cumowalem przy brzegu ) a chcialbym byc chociaz
> "teoretycznie" przygotowanym - wiedziec jakie rozwiazanie odrzucic, a
> jakie nie.
Aha, załoga w kapokach w kokpicie, nie w środku!
> Pozdrawiam
>
> Bartek
Zakrzu
--
Bo 90% śródlądowych żeglarzy nie wie co to jest...
Jacek
http://www.polskieaparaty.republika.pl
wiadro jest w zasadzie jedynym zastepczodrykotwowym urzadzeniem jakie
posiadaja jjachty.
a tak to kto ja ma?
Jeszcze takie pytania - w przypadku wariantu z kotwicą:
1. Kiedyś słyszałem żeby zamiast rzucać kotwice przymocować ją do koła
ratunkowego i w ten sposób utrzymywać dziobem/rufa do wiatru - ktoś
próbował?
2. Czy lepiej mocować kotwice/dryftkotwę do dziobu czy rufy?
Warian wpłyniemy pełnym kursem - mamy w miare bezpieczną odległość do
brzegu, ew. znośne dno/brzeg
1. Ktoś ma doświadczenie z rolfokami - czy przy tak silnym wietrze
jest sens rozwijać niewielką część, czy też lepiej zabezpieczyć
szotami foka (widziałem zdjęcia z rozdartymi rolfokami) i płynąć na
linach?
Pozdrawiam
ŁP
Soviet ;)
Przyżyłem taki szkwał, choć moze nie aż tak silny i moim zdaniem na
mazurkach nie co sie bawic w jakieś zeglowanie, dla mnie to dziwne
wypowiedzi. Zobaczywszy biała sciane pyłu wodnego za nami, zdążylem postawić
łódkę dziobem do wiatru, rzucić kotwicę, oczywiscie z dziobu i zrzucić
żagle. Klarowalismy, gdy w nas uderzyło. Zostały jakieś ostatki zagli
wielkosci chusteczki. Tak nagle i mocno piardnęło, że to spowodowało
rozpryśniecie się chyba dwóch pełzaczy. Jeszcze nie powiązany krawatami był
róg szotowy foka, byla tam szekla stalowa, ktorej po uderzeniu wiatru nie
znalazlem już nigdy. Jakoś udało sie te resztki żagla szybko powiazac
krawatami i opanować wijące się jak węże szoty foka i na kotwicy z okrutnym
rzężeniem i churgotem spokojnie dryfowaliśmy w trzcinki. Fala nie była duża,
a wiatrzysko ogromne. Stanęlismy przed samymi trzcinkami, kotwica jakoś w
końcu lepiej złapała i wszystko dość szybko ucichło. Silnik jak zwykle w
potrzebie nie chciał odpalić, choć próbowalem by zmniejszyć szybkość
dryfowania. Myślę, że wybrałem najlepszy wariant zachowania się, gdyż poza
stratą dwóch pełzaczy i szekli nie odnieślismy innych obrażeń.
Uderzenie wiatru było tak nagłe i silne, że będąc na żaglach prawdopodobnie
zostały by z nich strzepy.
Generalnie uważam, że najlepsza jest ucieczka w trzcinki i jakieś teorie o
sztormowaniu na żaglach łódką typowo śródlądową wydają mi się dziwne, gdyż
po uderzeniu wiatru żagli by nie było.
Innym razem też coś podobnego nas spotkało, lecz uderzenie wiatru i jego
siła byly wiele, wiele mniejsze, więc na foku wielkości chusteczki
mknęlismy w pyle i prawie po ciemku błyskawicznie na Kulę.
Pozdrawiam - Rycho Czarnowski
>> Bo 90% śródlądowych żeglarzy nie wie co to jest...
>>
> no wiadro :D
Ale z dziuro tako...
Pozdrawiam,
Wuj Bart
--
* Bartłomiej F. Tajchman +48 781 871 861 *
* http://www.bart.merigold.krakow.pl GG #162270 *
* http://www.bykom-stop.avx.pl skype: wuj_bart_27 *
* Niebo gwiaździste nade mną, oślizgłe flaki we mnie. *
> Wyslalem w zeszlym roku syna na oboz zeglarski.Przeslal mi internetem(takie w
> tym przypadku sa uklady)zdjecia z calego obozu.Zdjecia byly robione na
> pomoscie , na lodzi przycumowanej do pomostu i robione na srodku jeziora.W
> zeszlym roku mial czternascie lat oraz cale towarzystwo bylo w wieku 13-17
> lat. Nikt nie mial kapoku.Przez caly kurs nie zalozyli ani razu.Piekne zdjecia
> z usmiechnietymi twarzami dzieci...Moze wlasnie zaczac od podstaw.Poprostu
> jezeli cale pokolenia niewiedza co to jest kapok to moze wstecz edukowac. Z
> poczatkowych kursow wyrzucic to co sie nie przyda: udziwnione wezly,
> oceaniczne i morskie znaki, definicje np: co to jest pagaj ,...itp itd.
> Wzamian tego wiecej zeglowania i praktyki zachowania sie w skrajnych
> niebezpiecznych sytuacjach.
W Polsce takie rzeczy ustala Komisja szkolenia PZŻ, której przewodniczący
jest generalnie byłym wojskowym, stopień ma sternika morskiego, a reszta
też pamięta dinozaury.
W Polsce kapitan jachtowy ma szansę obejrzeć otwartą tratwę po raz
pierwszy na dodatkowym kursie ITR, który musi przejść, jak chce pracować
na żaglowcu.
Dane dotyczące hipotermii w podręcznikach żeglarskich pochodzą z "wiedzy
obiegowej" sprzed 40 lat.
Nie słyszałem, aby na którymkolwiek kursie uczyli o europejskich normach
na kamizelki. Zresztą sprzedając kamizelki spotykam się z kompletną
niewiedzą klientów. Niektóre sprawy muszę tłumaczyć od podstaw.
Owszem, można by. Ale to jest Polska, pamiętaj o tym.
>Zdjecia byly robione na
> pomoscie , na lodzi przycumowanej do pomostu i robione na srodku jeziora.W
> zeszlym roku mial czternascie lat oraz cale towarzystwo bylo w wieku 13-17
> lat. Nikt nie mial kapoku.Przez caly kurs nie zalozyli ani razu.
Moja córka była na obozie żeglarskim [reklama] u Mateusza K. [/reklama]. :))
Na obozie dzieci uczyły się żeglować a nie zdawać egzamin :)))
Byłem w trakcie obozu na odwiedzinach (olimpiada obozowa była) i zauważyłem,
że (informacje potwierdzane przez córkę):
- na jednego instruktora przypadało 4 dzieci
- na jedną łódkę przypadało dwoje dzieci (połowa pływała rano, połowa
wieczorem - jak nie pływali inne zajęcia terenowe)
- w trakcie pływania zawsze były 2 łodzie asysty na dwanaście łódek z
dziećmi
- dziecko nie mogło wejść do wody (nawet "po kostki" - jak myli łódki w celu
zmoczenia gąbki), wejść na pomost a tym bardziej do łodzi bez założonej
kamizelki
- w kamizelkach pływali zawsze - nawet jak wiatr był pionowy
- uczono dzieci manewrów awaryjnych - każde dziecko musiało obejść maszt
dookoła tak aby nie wywrócić łódki, każde dziecko musiało wywrócić łódkę, a
następnie ją postawić, omawiano zachowanie w sytuacji "nie da się postawić,
nie ma pomocy blisko".
Hasip
Nie powinny sie tak wywracac, a jezeli z zalozenia sa to lekkie mieczowe
konstrukcje, to czemu tona?
>> Ile wytrzyma plastikowa rączka plastikowego wiaderka?
>>
> wlasnie ile wytrzyma,
> w moich wiadrach pytanie nie ile wytrzyma wiaderko czy raczka aile ich
> laczenie.
>
Wiadereczko z czarnego plastiku - budowlane - mocne jest.
Hasip
Bo 90% śródlądowych żeglarzy wie co to jest, tylko nie ma z czego zrobić
(wiadro plastikowe nie wytrzyma).
> Bo 90% śródlądowych żeglarzy wie co to jest, tylko nie ma z czego zrobić
> (wiadro plastikowe nie wytrzyma).
A to tylko z wiadra można zrobić???
Soviet
> Moja córka była na obozie żeglarskim [reklama] u Mateusza K. [/reklama]. :))
> Na obozie dzieci uczyły się żeglować a nie zdawać egzamin :)))
> Byłem w trakcie obozu na odwiedzinach (olimpiada obozowa była) i zauważyłem,
> że (informacje potwierdzane przez córkę):
Nasi mówią, że:
> - na jednego instruktora przypadało 4 dzieci
Na jednego instruktora powinno przypadać 5-10 dzieci. Przy mniejszej
liczbie instruktor zostawia za mało samodzielności, przy większej nie jest
w stanie prowadzić grupy, a tylko ją pilnować. Przy specjalnym szkoleniu,
albo szkoleniu np. 4-latków można przewidzieć i mniejszą grupkę.
> - na jedną łódkę przypadało dwoje dzieci (połowa pływała rano, połowa
> wieczorem - jak nie pływali inne zajęcia terenowe)
Nie ma sensu katować dzieci (w sensie 6-12 lat) pływaniem od rana do nocy,
bo tego nie wytrzymują. Poza treningiem ściśle sportowym zajęcia na wodzie
powinny stanowić połowę zajęć, reszta - konie, zwiedzanie, wycieczki,
cokolwiek w każdym razie innego.
> - w trakcie pływania zawsze były 2 łodzie asysty na dwanaście łódek z
> dziećmi
Na każde 10 musi być minimum jedna.
> - dziecko nie mogło wejść do wody (nawet "po kostki" - jak myli łódki w celu
> zmoczenia gąbki), wejść na pomost a tym bardziej do łodzi bez założonej
> kamizelki
Tak.
> - w kamizelkach pływali zawsze - nawet jak wiatr był pionowy
Tak.
> - uczono dzieci manewrów awaryjnych - każde dziecko musiało obejść maszt
> dookoła tak aby nie wywrócić łódki, każde dziecko musiało wywrócić łódkę, a
> następnie ją postawić, omawiano zachowanie w sytuacji "nie da się postawić,
> nie ma pomocy blisko".
W przypadku optymistów postawienie łódki nie jest zajęciem banalnym i nie
każdy 6-latek sobie z tym poradzi. 10-latek i owszem.
Przy czym tej wiedzy tajemnej wg moich informacji uczą na kursach na
instruktorów "państwowych"* i to takie ABC jest.
*) przynajmniej na AWFie w Gdańsku.
zasady ciutke przesadzone ale to dobry kierunek.
musial byc drogi i dlatego takich krusow malo ?
1. Nikt nie wie co to jest kamizelka ratunkowa czy kapok [na mazurach to
wstyd] - bo to zawsze jest punkt nr.1 w każdej sytuacji zagrażającej
zdrowiu,[na morzu punkt nr.0 = szelki asekuracyjne]
2. Brak wiedzy bo takie pojęcia jak refowanie[nie na rolerze, a
szczególnie miekkim], wleczenie kotwicy[co do konstrukcji jachtu to
oddzielny punkt], sztrandowanie, czy wspomaganie sie silnikiem to dla
większości czarna magia.
3.Jeżeli komuś zależy na bezpieczeństwie, to wydatek ok. 100pln na
rakietę spadochronową raz na 3 lata myślę że jest do przebolenia, bo VHF
z kursem SRC to już kosztowna sprawa.
4.Kursy ITR są bez problemu dostępne dla każdego chcącego - wystarczy
poszukać.
5. Brak kontroli nad konstrukcją i wyposażeniem jednostek - pływający po
morzu będą wiedzieli o czym pisze.
A dla zainteresowanych tematem polecam K.ADLARD COLES "ŻEGLOWANIE W
WARUNKACH SZTORMOWYCH" do zdobycia w antykwariatach za ok. 20pln
Pozdrawiam
Grzegorz
co do kursu - ja nie miałem najmniejszych zastrzeżeń do niczego, programu,
bazy hotelowej, wyżywienia, bezpieczeństwa, stanu sprzętu, itp...
Niestety Ania wyrosła, a Akademia Mateusza nie robi obozów dla dzieci
starszych.
Hasip
Soviet
> zasady ciutke przesadzone ale to dobry kierunek.
Myślę, że nie. Wyrabia nawyki (np. noszenia kamizelek).
> musial byc drogi i dlatego takich krusow malo ?
>
Droższy od "konkurencji" ale warty był każdej złotówki.
Hasip
AŻP (czy jak się teraz nazywa firma Kusznierewicza) robi kursy dobre.
Niestety, nie tanie, ale nie da się naraz "tanio i dobrze".
Wskazałem po prostu, że wszelkie elementy były zgodne ze sztuką. Może
nieznaną niektórym szkoleniowcom związkowym, ale w treningu sportowym czy
choćby rekreacyjno-sportowym to norma.
U nas dzieciaki też do wody zbliżają się w kamizelkach. I nikt nie
traktuje tego jako ujmę.
Natomiast na dużych jachtach, gdzie pływają starsi, liczne są nawyki, że
tak powiem, "złe".
Zależy jaki rolfok. Z niepewnym bym nie ryzykował, z porządnym sztywnym
szedłem kiedyś Tangiem 780 S na połowie foka baksztagiem przy 6-7B przez
Mamry i wytrzymał bez problemu.
Uwaga - dobrze wyregulowany rolfok powinien mieć przy całkowicie
nawiniętym foku (żagiel nawinięty na profil i ze dwa razy okręcony
szotami) jeszcze ze 2-3 obroty cięgła na bębnie - o tym często się zapomina.
Zbyt mocno hamujące urządzenia (dryfkotwa) potęznie obciążą względnie słabą
konstrukcję śródlądową - szczególnie szarpniecia od fal moga powyrywać okucia.
Zadziwające jak skutecznie hamują liny - radzę spróbowac podczas normalnej
żeglugi, bo inaczej trudno uwierzyć.
Ucieczkę z wiatrem widzę jako najlepszy sposób dla delikatnych jednostek
na "sztormowanie" - to bardzo zmniejsza pęd z jakim fala atakuje kadłub.
przy tym stabilnośc wzdłużna pomaga sie nie położyć.
Niebezpieczeństwo wyostrzenia od wiatru widzę tylko dla jednstek z wysoką
kabiną na rufie, stąd - może warto jednak złożyć szprycbudę ?
Próby jazdy dziobem pod wiatr zwykle kończa się dość szybko utrata
manewrowości, bo na żaglach się nie da stabilnie jechać,
a sruby silników na łódkach śródlądowych łatwo wychodza z wody.
Pozdrawiam
Janusz
No a z czego jeszcze skutecznie? Dryfkotwa musi mieć jakiś "szkielet" w
wejściu więc worek żeglarski już tu proponowany odpada. W skuteczność
zalecanych kiedyś powiązanych wioseł nie bardzo wierzę jakoś...
> Michał Grodecki napisał:
> Zależy jaki rolfok. Z niepewnym bym nie ryzykował, z porządnym sztywnym
> szedłem kiedyś Tangiem 780 S na połowie foka baksztagiem przy 6-7B przez
> Mamry i wytrzymał bez problemu.
> Uwaga - dobrze wyregulowany rolfok powinien mieć przy całkowicie
> nawiniętym foku (żagiel nawinięty na profil i ze dwa razy okręcony
> szotami) jeszcze ze 2-3 obroty cięgła na bębnie - o tym często się zapomina.
Zalezy też od od linki do zwijania żagla, bo po wydaniu nawet odrobiny
odwinięta część żagla moze Ci najpierw rociągnąć a później urwać linkę rolera,
ze juz żagla nie opanujesz. Zwykle do rolera używana jest cienka linka i
często w średnim stanie. Ocenić trzeba warunki... ;-(
pozdrawiam
Jansuz
??? Nawet "spadochronowa"?
> więc worek żeglarski już tu proponowany odpada. W skuteczność
> zalecanych kiedyś powiązanych wioseł nie bardzo wierzę jakoś...
Zaczynamy teoretyzować... Na śródlądziu prędzej dopłynie się do brzegu
niż wykona dryfkotwę:-)))
> W tym roku hamowaliśmy lekka jednostkę wydając za rufę wolny koniec szota.
> 5-6 metrów wystarczyło do stabilizacji rufy pod wiatr
> przy jeżdzie powyżej 6 węzłów z wiatrem i falą (bez żagla).
Zauwaz, ze to byla naprawde lekka lodka o bardzo malych oporach,
w porownaniu z ktorymi opor liny byl znaczacy.
> Zadziwające jak skutecznie hamują liny - radzę spróbowac podczas normalnej
> żeglugi, bo inaczej trudno uwierzyć.
No, nie az tak bardzo.
Standardowo na naszej lodce klarujemy line kotwiczna wywalajac
wolny koniec do wody - przy predkosci do 5-6 wezlow stawia opor
moze kilka kilogramow, chyba ze jest splatana. Przy wiekszych
predkosciach bedzie pewnie wiecej - ale opor falowy kadluba
tez bedzie o rzad wielkosci wiekszy.
Pjoa to jednak specyficzna lodka :-)
pozdrowienia
krzys
--
_^..^_)_
\ /
\____/
>Niestety, nie tanie, ale nie da się naraz "tanio i dobrze".
Amen
>Wskazałem po prostu, że wszelkie elementy były zgodne ze sztuką.
Były.
>Może
nieznaną niektórym szkoleniowcom związkowym, ale w treningu sportowym czy
choćby rekreacyjno-sportowym to norma.
Tak powinno być.
>U nas dzieciaki też do wody zbliżają się w kamizelkach. I nikt nie
traktuje tego jako ujmę.
W szkierach to norma, że dzieciak a praktycznie każdy pływa w kamizelce. My
zakładamy zawsze jak jest noc, albo wiatr więcej niż 3B, albo muszę coś
zrobić na dziobie, itp (wyciągałem żywego człowieka z wody, więc wiem, że
mnie nieprzytomnego dwie kobiety nie wyciągną).
Hasip
pzdrfki
Robert Robaczewski
> Dnia 2007-08-23 10:54, Użytkownik Łukasz Plutecki napisał:
>> 1. Ktoś ma doświadczenie z rolfokami - czy przy tak silnym wietrze
>> jest sens rozwijać niewielką część, czy też lepiej zabezpieczyć
>> szotami foka (widziałem zdjęcia z rozdartymi rolfokami) i płynąć na
>> linach?
>
> Zależy jaki rolfok. Z niepewnym bym nie ryzykował, z porządnym sztywnym
> szedłem kiedyś Tangiem 780 S na połowie foka baksztagiem przy 6-7B przez
> Mamry i wytrzymał bez problemu.
Profile z Mastu wytrzymały na Marlinku 8-kę bez śladów zużycia. Marlinex
ma jakieś 36-38 m2 żagla.
> Uwaga - dobrze wyregulowany rolfok powinien mieć przy całkowicie nawiniętym
> foku (żagiel nawinięty na profil i ze dwa razy okręcony szotami) jeszcze ze
> 2-3 obroty cięgła na bębnie - o tym często się zapomina.
Tak. I na postoju należy całość związać jeszcze krawatem.
> W szkierach to norma, że dzieciak a praktycznie każdy pływa w kamizelce. My
> zakładamy zawsze jak jest noc, albo wiatr więcej niż 3B, albo muszę coś
> zrobić na dziobie, itp (wyciągałem żywego człowieka z wody, więc wiem, że
> mnie nieprzytomnego dwie kobiety nie wyciągną).
Stosuję podobne kryteria - na małym jachcie uważam je za rozsądne.
>
> A dla zainteresowanych tematem polecam K.ADLARD COLES "ŻEGLOWANIE W
WARUNKACH SZTORMOWYCH" do zdobycia w antykwariatach za ok. 20pln
>
Chapter MCXLII "Hurricane on Masury Lakes"
MAciek"S"Kotas
Maciek"S"Kotas
Przy jakiej prędkości bez "łosia"?
Poza tym urządzenie ważące 100 kg to na jachcie śródlądowym nie bardzo
widzę, a jeszcze mniej jego wytachanie i wyrzucenie za burtę, zwłaszcza
jeżeli już wieje więcej niż zero do nic.
Maciek"S"Kotas
Maciek"S"Kotas
Poza wiadrem ocynkowanym rzeczywiście szpeje dostępne. Wpadły mi do
głowy, ale jakoś bez sprawdzenia przypuszczałem że skuteczność będzie
nikła - możliwe (patrząc choćby na parę postów w tym wątku) że nie
miałem racji.
A lekko mnie poniosło czytając "bo 90% śródlądowych żeglarzy nie wie co
to jest" - chyba nie poparte nawet najprostszymi badaniami ankietowymi.
Tylko takie na zasadzie "my morscy to wiemy, a 90% śródlądowych ma luki
w podstawowej wiedzy".
> 1. Ktoś ma doświadczenie z rolfokami - czy przy tak silnym wietrze
> jest sens rozwijać niewielką część, czy też lepiej zabezpieczyć
> szotami foka (widziałem zdjęcia z rozdartymi rolfokami) i płynąć na
> linach?
>
Roler Plastimo. Sztywny sztag. regulowanie powierzchni zagla sprawdza
sie. Do 10B testowane nic sie nie dzieje.
Maciek"S"Kotas
> 3.Jeżeli komuś zależy na bezpieczeństwie, to wydatek ok. 100pln na
> rakietę spadochronową raz na 3 lata myślę że jest do przebolenia, bo VHF
> z kursem SRC to już kosztowna sprawa.
NA mazurach?
> 4.Kursy ITR są bez problemu dostępne dla każdego chcącego - wystarczy
> poszukać.
całkowice zbedne w zeglarstwie rekreacyjnym
> 5. Brak kontroli nad konstrukcją i wyposażeniem jednostek - pływający po
> morzu będą wiedzieli o czym pisze.
Po co kontrola nad konstrukcja i wyposazeniem?
> Pozdrawiam
>
> Grzegorz
>
pozdr.
Maciek"S"Kotas
Maciek"S"Kotas
Maciek"S"Kotas
Wywrocilo sie 40 jachtow na 2.000. Czy po zatoce plywa tyle
jednoczesnie?
--
Pozdrawiam
Zbigniew Jatkowski
http://mazury.info.pl
Z mojej strony EOT
Pozdrawiam
Grzegorz
> Wlasnie taki tok myslenia prowadzi do 70 ludzi w wodzie, z ktorych zaden
> nie ma na sobie kamizelki.
> To już kolejny przykład w tym roku "wielkich"
> umiejetnosci i wiedzy niektorych zeglarzy i oby ich wiecej nie bylo.
ale Ty nie piszesz o kamizelkach. kamizelki sa zupelnie w porzadku.
czasem sam zakladam, chociaz (zaraz posypia sie gromy) nie
fanatycznie.
Ty piszesz o ITR, o rakietnicach, o ukaefkach.
ale tratwy pneumatyczne mozemy sobie chyba darowac, nie ? boje sie ze
moja lupinka moglaby nie udzwignac takiego dodatkowego ciezaru.
IMO na mazurach wystarczy kamizelka i komorka w nieprzemakalnym
opakowaniu przytwierdzona do tej kamizelki.
a artylerie sygnalizacyjna, kombinezony ratunkowe, tratwy, ukaefki
zostawmy na slonych wodach - to jest dla nich wlasciwe miejsce.
ciekawe swoja droga jak widoczna by byla taka rakieta spadochronowa
wystrzelona w dzien w trakcie podmuchu o predkosci 130 kilometrow na
godzine i jak dalego zdolalaby zaleciec ;)
Marek
Maciek"S"Kotas
W 2003 na Cutty Sarku myślę że mogło być nawet więcej ;)
Michał Bajor
A i owszem camping-boat bo większość z nas jedzie na urlop. Mam nie
wielkie doświadczenie więc jeśli wiatr przekracza 4B załoga łącznie ze
mną wkłada kamizelki. Jeśli chodzi o refowanie. Czy to wstyd. Myślę
raczej że to brak wyobraźni lub zbyt duża pewność siebie. Nie
spotkałem się jeszcze z sytuacją w której został bym wyśmiany dlatego
że jestem zarefowany. A refuje się nie tylko z powodów bezpieczeństwa
ale i dla własnego komfortu. W końcu jestem na urlopie i przyjechałem
balować a nie na regaty.
Pozdrawiam Roland
>Jeśli chodzi o refowanie. Czy to wstyd. Myślę
>raczej że to brak wyobraźni lub zbyt duża pewność siebie. Nie
>spotkałem się jeszcze z sytuacją w której został bym wyśmiany dlatego
>że jestem zarefowany. A refuje się nie tylko z powodów bezpieczeństwa
>ale i dla własnego komfortu.
A ja myslę, ze to brak doswiadczenia powoduje, że luzie się nie refują.
Mocniej wieje, to pojawiają się grotołazi na wodzie, pływają na samym
grocie, choć jest to chyba najgorsze rozwiązanie.
Ja moim Focusem do 5B chodze na pełnych żaglach. Przy 6B idę na I refie. II
refa nigdy nie zakłądałem, bo wtedy stoję w krzakach i nie wstydzę się tego.
Maksymalną wartość jaką pokazał mi wiatromierz podczas żeglowania to było 33
węzły w szkwale.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/