Mój rejs jaki nastąpił dwa turnusy po ekipie Doroty nie różnił się w
zasadzie niczym. Czytając artykuł miałem wrażenie że to opis mojego
rejsu.
Nie polecam współpracy ze Sławkiem i firmą kliper.net.pl. Szczegółów
mogę udzielić telefonicznie
Na pamiątkę z rejsu mam świdectwo z dwoma (słownie dwoma) dniami pod
żaglami ale cieszę się że nikt nie wypadł za burtę podczas sztormu
(life lina, szelki ?? A co to takiego) oraz że się nie rozbiliśmy o
fiordy w nocy próbójąc znaleść miejsce do schronienia
Pozdr.
Eligiusz Wyszomierski
>Mój rejs jaki nastąpił dwa turnusy po ekipie Doroty nie różnił się w
>zasadzie niczym. Czytając artykuł miałem wrażenie że to opis mojego
>rejsu.
>Nie polecam współpracy ze Sławkiem i firmą kliper.net.pl. Szczegółów
>mogę udzielić telefonicznie
Nie wiem ile Ty płaciłeś, ale to co napisano w artykule, 999 zł za 13 dni
daje dużo do myślenia. Powiem tak, jaka cena taki rejs, a własciwie taki
jacht. Nie znam nikogo, kto chciałby dokładać do interesu, zatem za takie
pieniądze po prostu bałbym się płynąć. Wystarczyłoby trochę się zastanowić.
Bardzo dobrze, że napisałeś o tym rejsie. Może następni będą bardziej
krytyczni do takich ofert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
W artykule napisano:
"13 dni za niewygórowaną cenę 999 zł od osoby plus bilety lotnicze,
ubezpieczenie i tym podobne "
Rzeczywiście jest to dość nieprecyzyjne, czy w tym już jest wspólna kasa,
czy nie. Ja raczej bym rozumiał, ze jest. Eligiusz musiałby się
wypowiedzieć. Ale nawet gdyby nie było, to nadal bym się bał. Ładnych kilka
lat temu byłem na tygodniowym rejsie w Chorwacji w październiku, na
wysłużonym SASie 39. Cena była 1350 zł z dojazdem autokarem. W tej cenie
była tez kasa okrętowa i było wszystko naprawdę OK. Tu mamy 999 zł za dwa
tygodnie. Po mojemu nie wyglada to dobrze. A na to, że inni oferuja w naszym
kraju podobne ceny, mam swoje zdanie. Po prostu za większe pieniądze nikt
nie chciałby nawet wejść na pokład tych jachtów. A co dopiero płynąć.
Obawiam się, że większości łódek jeszcze daleko do standardów czarterowych
choćby ościennych krajów bałtyckich.
Warto wspomnieć, że jacht przez pierwszych kilka dni był w stoczni w
remoncie, bo na poprzednim turnusie uległa uszkodzeniu śruba. W tym
czasie załoga dostała hotel (1 doba), zwrot kasy za niewykorzystane
dni rejsu i transport na mój koszt. Z rozbiciem o skały to też jakiś
nonsens, chociaż faktycznie wtedy skiper pogubił się w koncepcji co
robić, to jednak z opisu osób które trochę żeglowały po morzu (na
jachcie było 2 st.j.) wynika, że obiektywnie nic niebezpiecznego się
nie działo. Po prostu ludzie którzy pierwszy raz wybierają się na
morze powinni najpierw zastanowić się czy to jest sport który ich bawi
a nie potem wypisywać takie dyrdymały. Co do szelek, bezpieczeństwa
itd. - to reguluje Karta Bezpieczeństwa i wszystko jest, a life-liny
robi się przed wypłynięciem z lin które są na jachcie. Jacht przeszedł
przez parę sztormów i nic się nikomu nie stało, ale skoro wypływa się
w pogodę powyżej 8B na Bałtyku czy Północnym to trzeba się liczyć z
tym że nie są to warunki komfortowe.
Co do różnych uwag - każdy ma prawo do swoich opinii, muszą się one
jednak opierać o prawdziwe informacje, dlatego wobec wszystkich osób,
które będą podawać nieprawdziwe i pomawiające informacje będą
wszczynane postępowania z art 212 kodeksu karnego, więc proszę w
swoich wypowiedziach nie mijać się z prawdą, ponieważ mam dosyć
prostowania jakiś głupot.
Pozdrawiam
Sławek Kulczak
p.s. do artykułu z nie już pisałem odniesienie, jak ktoś pływa po
morzu to sam wyłapie większość bzdur które napisała jakaś dziennikarka
która nie była na rejsie. A przy okazji zapraszam na www.kliper.net.pl
i www.clipper.net.pl
>Co do różnych uwag - każdy ma prawo do swoich opinii, muszą się one
jednak opierać o prawdziwe informacje, dlatego wobec wszystkich osób,
które będą podawać nieprawdziwe i pomawiające informacje będą
wszczynane postępowania z art 212 kodeksu karnego, więc proszę w
swoich wypowiedziach nie mijać się z prawdą, ponieważ mam dosyć
prostowania jakiś głupot.
No to lu... zacznij od autora artykułu. Dopóki tego sąd nie rozstrzygnie
jest słowo twoje przeciwko słowu autora. I wolno każdemu przytaczać zarówno
jedne jak i drugie.
Hasip
PS. 1. Na zdjęciach jacht wygląda mocno nietęgo.
2. O ile pamietam uczestnikom rejsu próbowano wypersfadować rejs w 6 osób na
Beckerze.
A tak na serio to kurcze - unikam niesprawdzonych firm i innych ustrojstw.
Naprawde zenada - najlepiej bylo wziac ta kase i na stopa objechac fajne
miejsca ladem.
D.
Sławek Kulczak
--
Maciek"Skipbulba"Kotas
s/y Tequila
**********************
www.saj.org.pl
Wyobraź sobie, ze mam Beckera. Od kilku lat. Cena to Twoja sprawa, mnie
sie wydaje niska jak na czarter, nie jest to zarzut. Intryguje mnie
jedynie te 6 osób na pokładzie. Ale ja sie pewnie nie znam na Beckerach.
> Mój rejs jaki nastąpił dwa turnusy po ekipie Doroty nie różnił się w
> zasadzie niczym. Czytając artykuł miałem wrażenie że to opis mojego
> rejsu.
Pytałeś się o ten swój rejs tu:
http://groups.google.pl/group/pl.rec.zeglarstwo/browse_frm/thread/7b77c4f05c20dd5
ludzie jasnym tekstem pisali Ci, że to będzie hardcore. Popłynąłeś - nie
zawsze wszystko się udaje.
A w kwestii podobieństw to co? Też wam się rumpel złamał, zastaliście
list od Włochatego, wkręcił się w śrubę sznurek i zabrakło gazu?
> Na pamiątkę z rejsu mam świdectwo z dwoma (słownie dwoma) dniami pod
> żaglami ale cieszę się że nikt nie wypadł za burtę podczas sztormu
> (life lina, szelki ?? A co to takiego) oraz że się nie rozbiliśmy o
> fiordy w nocy próbójąc znaleść miejsce do schronienia
Napisz coś więcej o tym rejsie, sztormie, etc.
--
Pozdrawiam
Marek Grzywa
Sławek
A macie na jachcie tratwę?
--
Co Wy mi to ja Wam
J.w
Jednak pozwolisz ze opiszę kilka faktów jak tak bardzo chcesz.
> Warto wspomnieć, że jacht przez pierwszych kilka dni był w stoczni w
> remoncie, bo na poprzednim turnusie uległa uszkodzeniu śruba. W tym
> czasie załoga dostała hotel (1 doba), zwrot kasy za niewykorzystane
> dni rejsu i transport na mój koszt.
Jacht miał stać w Bergen a okazało się ze stoi kilkaset kilometrów
dalej co w przypadku fiordów stanowi niemały problem dostania sie na
miejsce. Na lotnisku w Warszawie rzekłeś że mamy z lotniska "wodolot"
i szybko dowiezie nas na miejsce gdzie stał jacht. Okazało się że
wodolot był ale obrotny kpt (powinienem wymienić nazwisko ale
wstrzymam się na razie) nie był w stanie się dowiedzieć nic na ten
temat. Skończyło się na tym że wodolotu nie było w ten dzień. Nic to,
sobie myślę, bergen fajne miasteczko, pierwszy dzień, później bedzie
dobrze. Tutaj z pomocą przyszedł nam wczesniej wspomniany kpt który
przez kilka godzin próbował coś załatwić. My w międzyczasie czekaliśmy
na..... przystanku autobusowym. czekaliśmy kilka godzin w deszczu bo
już zaraz, już za chwileczkę miał być transport. Transportu nie było.
Około godziny 20 pod presją załogi kpt po uzgodnieniu z "armatorem"
zgodził się na hotel i transport do hotelu. Czy myślisz Sławku że ja
miałem płacić za to?? To że dokonałeś zwrotu nie jest żadnym aktem
dobrej woli tylko obowiązkiem. Gdybyś tego nie uczynił to
spotkalibyśmy się nie na forum ale w sądzie.
>Z rozbiciem o skały to też jakiś
> nonsens, chociaż faktycznie wtedy skiper pogubił się w koncepcji co
> robić, to jednak z opisu osób które trochę żeglowały po morzu (na
> jachcie było 2 st.j.) wynika, że obiektywnie nic niebezpiecznego się
> nie działo.
Czy faltycznie skiper pogubił się nalezałoby zapytać służby ratownicze
które zostały wezwane aby ratowac nas. Nie dziwię się tutaj kpt. bo i
tak wykazał determinację żeby jakoś to szło ale to on powinien wydac
decyzje o założeniu kapoków. Sam kilka razy pytałem czy założyć
kapoki. Odpowiedz była jedna: Nie ma potrzeby. Ok. kapitam znaczy się
wie!! Czy próba podejścia w nocy, bez mapy terenu i pozycji jest
"lekkim pogubieniem się". Dla mnie raczej nie, to nie ja (osoba będąca
pierwszy raz na morzu) powinienem mówić że w czasie sztormu lepiej
wychodzić w otwarte morze. To wiedzieć powinien kpt a ten próbował
robić podejścia gdzie kilkadziesiąt metrów dalej woda biła o fiodry.
> Po prostu ludzie którzy pierwszy raz wybierają się na
> morze powinni najpierw zastanowić się czy to jest sport który ich bawi
> a nie potem wypisywać takie dyrdymały.
Sławku ja wiem co mnie bawi i wiem że będę pływał jeszcze po morzu. I
nie są to dydrymały, to są fakty, mogę naprawdę przesłąc kilkadziesiąt
zdjęć stanu technicznego "Beki" gdzie wszystko trzyma się na tasmę
klejącą, olej z silnika zalewa pokład, rozrusznik nie odpala, itd...).
Ale rozumiem Twoją złość.
> Co do szelek, bezpieczeństwa
> itd. - to reguluje Karta Bezpieczeństwa i wszystko jest, a life-liny
> robi się przed wypłynięciem z lin które są na jachcie.
Na jachcie nie było z czego robic life liny, to co było nie nadawało
się raczej do tego. No chyba że z talii grota byśmy to zrobili bo i
tak się nie przydała. Szelki były jedne!!!! Nie znam regulacji KB ale
chyba powinno być tego wiecej.
> Jacht przeszedł
> przez parę sztormów i nic się nikomu nie stało, ale skoro wypływa się
> w pogodę powyżej 8B na Bałtyku czy Północnym to trzeba się liczyć z
> tym że nie są to warunki komfortowe.
Jasne, nic tylko dlatego ża tak wyszło. Przypadek i szczęście.
> Co do różnych uwag - każdy ma prawo do swoich opinii, muszą się one
> jednak opierać o prawdziwe informacje, dlatego wobec wszystkich osób,
> które będą podawać nieprawdziwe i pomawiające informacje będą
> wszczynane postępowania z art 212 kodeksu karnego, więc proszę w
> swoich wypowiedziach nie mijać się z prawdą, ponieważ mam dosyć
> prostowania jakiś głupot.
Zapraszam, pozwij mnie nawet jutro. Jestem w stanie naprawdę
potwierdzić swoje informacje i udokumentowac to fajnymi fotkami. Sąd
nieżle się ubawi. chyba gdzies mam nawet kopię listu Kudłatego.
Zaproszę pozostałe osoby z mojego rejsu do dyskusji.
Pozdrawiam
E.W.
wiem że pytałem, wiedziałem ze lekko nie bedzie ale to był koszmar :)
> A w kwestii podobieństw to co? Też wam się rumpel złamał, zastaliście
> list od Włochatego, wkręcił się w śrubę sznurek i zabrakło gazu?
Nie było śruby wiec sznurek nie miał w co się wkręcić, gaz kupiliśmy
bo innego wyjścia nie było. Przek kilka dni chodziliśmy do lokalnego
Shella się myć, załatwiać itp. Potem, była stocznia gdzie spaliśmy w
jakimś magazynie. Podziwiam że nam wogóle otworzyli magazyn gdzie były
silniki i sperzet warty grubą kasę. Spaliśmy oczywiście na podłodze.
> > Na pamiątkę z rejsu mam świdectwo z dwoma (słownie dwoma) dniami pod
> > żaglami ale cieszę się że nikt nie wypadł za burtę podczas sztormu
> > (life lina, szelki ?? A co to takiego) oraz że się nie rozbiliśmy o
> > fiordy w nocy próbójąc znaleść miejsce do schronienia
>
> Napisz coś więcej o tym rejsie, sztormie, etc.
Napiszę i podeslę bardziej szczegółowa relację, dołączę zdjęcia i
wrzuce gdzies na sieć żeby także unaocznić parę rzeczy.
Nie mam nic do Sławka ale nie powinien się głupio bronić i wypisywac
że "to dyrdymał". Powinien się przyznać do porażki. To ze pływa na
łodze w takim stanie technicznym nuie świadczy o męskości. Przyznanie
się do błędu jest dla mnie większym wyznacznikiem tej cechy.
Pozdrawiam
Ele. Spadam do domu.
Sławek
To co/kto może wykazać kto ma rację? Na razie macie remis słowo przeciw
słowu.
Hasip
O! Dzieki, nareszcie wiem co robic jakby co...
Gratuluje opisu jachtu na www.clipper.net.pl
Tekst pod wzgledem marketingowym mistrzowski:
"Szkolimy się na jachcie Becker 27. To bardzo dzielna i solidna jednostka
szwedzkiego konstruktora Harry'ego Beckera. Świetnie radzi sobie w trudnych
warunkach pogodowych, jest praktycznie urządzony i szybki. Wyposażony jest w
bardzo ekonomiczny, stacjonarny silnik Yanmara (8KM). ... Jacht idealnie
nadaje się do żeglugi na "wody północy" - szkiery, fjordy oraz w inne rejony
wymagające żeglugi w trudnych warunkach nawigacyjnych. Jest to również
bardzo dobra jednostka szkoleniowa."
Zycze wielu sukcesow na wodach polnocy...
--
Lacze pozdrowienia
Krzysztof Bienkowski
www.nordsail.pl
"Tanie wina som dobre, bo som dobre i tanie..."
I tu mnie kolo rozwalił :)) Plącze się w zeznaniach, wybiela... łódka
klejona na tasmy.. rewekla... tratwy nie ma... na Morzu Północnym...
poprostu rewelacja... silnik nie chodzi, załoga śpi w kanciapie w
stoczni.. wszystko gra... Szelki pochowane gdzieś pod materacami.. ale
były..
Powiem tak. Spadaj junior, posyp glowę popiołem i nigdy więcej nie
próbuj orzynać ludzi w taki sposób. I ciesz się, ze uczestnicy rejsu nie
pozwali cię do sadu. Bo wygląda na to, że mieli wszelkie podstawy. A co
do art 212 kk to polecam twojej "kapitańskiej" uwadze art 286 kk i
kilka pokrewnych.
Radwan
No tego już nie zniosę. Nie twierdzę że Michał nie ma wiedzy ale nie
zgodze się z tym że w czasie sztormu chciał wychodzić w morze. To pod
naszą presją zaprzestał wyszukiwania miejsca gdzie można się schronić.
To ja razem z Marcinem sugerowaliśmy zeby wyjść w morze i trzymac się
z dala od lądu. Więc tym razem nie zabieraj głosu jak ciebie tam nie
było!! Asystę holownika wezwał kiedy silnik zgasł i nie chciał
odpalić.
Zarzucasz mi że opieram się na artykule nie znajac faktów a sam robisz
to samo. Zaprośmy do dyskusji marcina, Michała, Katię, Iwonę i Paulinę
niech się każdy wypowie jak było faktycznie.
Elas
Co do tratwy - wiadomo że zawsze może się przydać, ale w P-20 nie ma
takiego obowiązku i większość jachtów jej nie ma. Pływanie po fiordach
i wzdłuż brzegu trudno porównywać z pływaniem po otwartym morzu czy
oceanie. Ogólnie widzę że głos zabiera głównie konkurencja, nie mając
specjalnie pojęcia o czym pisze, tylko po to żeby coś tam dokopać.
Elas uważam że niepotrzebnie wylewasz swoje żale po pół roku po
rejsie, gdzie w zasadzie wydawało się, że wszystko dogadaliśmy w
Norwegii i nikt do nikogo nie ma pretensji. A oznaką męskości:) jest
takie rzeczy umieć powiedzieć bezpośrednio. A poza tym w tym co
piszesz nie widzę zamiaru przeinaczanie czegokolwiek, tylko przez to
że czasami jesteś nieprecyzyjny i posługujesz się nieprawdziwym
artykułem tworzysz fałszywy obraz sytuacji.
> oceanie. Ogólnie widzę że głos zabiera głównie konkurencja, nie mając
> specjalnie pojęcia o czym pisze, tylko po to żeby coś tam dokopać.
Czy możesz pokazać paluszkiem w którym miejscu pisze konkurencja?
--
Pozdrowienia Jurek M
http://www.makiela.pl
http://galeria.makiela.pl
GSM 601-938-951
> "Szkolimy się na jachcie Becker 27. To bardzo dzielna i solidna jednostka
> szwedzkiego konstruktora Harry'ego Beckera. Świetnie radzi sobie w trudnych
> warunkach pogodowych, jest praktycznie urządzony i szybki. Wyposażony jest w
> bardzo ekonomiczny, stacjonarny silnik Yanmara (8KM). ... Jacht idealnie
> nadaje się do żeglugi na "wody północy" - szkiery, fjordy oraz w inne rejony
> wymagające żeglugi w trudnych warunkach nawigacyjnych. Jest to również
> bardzo dobra jednostka szkoleniowa."
>
> Zycze wielu sukcesow na wodach polnocy...
>
Marudzisz Krzysiu. Z naszego punktu widzenia Bornholm, Karlskrona czy
Kalamar, ze o Alandach nie wspomne, to "wody pólnocy" a przyajmniej "na
północy" a do tego Becker nadaje sie jak najbardziej:)
>> A ja myslałem że kapok to jest tradycyjny strój żeglarski, teraz wiem
>> że zakłada się je w kilku awaryjnych sytuacjach. Nie mi oceniać czy
>> sytuacja wymagała załozenia kapoków ale tutaj chyba rozsądek powiniem
>> mieć decydujace znaczenie.
> Mnie uczono, że kamizelki zakłada się w nocy oraz jak są trudne warunki.
> Myślę, że przy 8B kamizelki już dawno powinny byc założone. Ale może
> przeszedłem złe szkolenie, nie wiem.
> Ponadto skiper nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji. Jezeli załogant
> chce założyć kamizelkę, to skiper nie ma prawa mu tego zabronić.
[CUT]
Tomek Konnak gdzieś tam niżej napisał o ustaleniu o czym rozmawiacie.
IMHO w nomenklaturze Elasa kapok to pasy ratunkowe. Ty Mariusz też
piszesz o kamizelkach - rozumiem, że też chodzi Ci o pasy ratunkowe.
Jeśli tak, to:
Kto Cię tak uczył, że w nocy oraz w trudnych warunkach zakłada się pasy
ratunkowe?!
Jeśli załogant chce założyć "kamizelkę" a skipper w stosunku do owego
załoganta ma jakieś "robocze" plany, to jak najbardziej może mu zabronić
wkładania tego "wielkiego, korkowego przeszkadzaja", aczkolwiek powinien
dbając o bezpieczeństwo nakazać założenie szelek (to jakby oczywiste!).
>> Całkowicie się zgadzam z Elasem, w warunkach jakie opisał, kamizelki powinny
>> być bezwzględnie założone.
Całkowicie nie zgadzam się z Wami, że w warunkach innych niż poważna
awaria mogąca skutkować zatonięciem/przygotowanie do opuszczenia
jachtu/alarm łodziowy/itp. powinno się bezwzględnie nakazywać nałożenie
pasów.
--
Pozdrawiam
Marek Grzywa
Bedą chcieli to zabiorą głos ale niesądzę zeby mieli inne zdanie na
temat nieprzygotowania jachtu, organizacji rejsu i tego że był to
głównie wycieczka piesza a nie rejs. Spać spali w tych samych kiblach
więc i tutaj zdanie chyba będzie podobne :)
> Elas uważam że niepotrzebnie wylewasz swoje żale po pół roku po
> rejsie, gdzie w zasadzie wydawało się, że wszystko dogadaliśmy w
> Norwegii i nikt do nikogo nie ma pretensji.
Nie wylewam żali, zamieściłem tylko info o artykule który według mnie
wydaje się bliski prawdy. To że potem rozgorzała dyskusja to naturalna
sprawa. Nie chodzi tu tez o jakieś prywatne animozje do Ciebie czy
Michała. Wyszło na koniec tak że zapewniłeś powrót dla wszystkich.
Tylko drażni mnie to że starasz się powiedzieć że był to wspaniały
rejs a jego niepowodzenie wynika z niedoświadczenia załogi. Dlatego
dopóki będziesz trzymał się tej wersji doputy ja bede starał się
prostować według tego co widziałem.
A oznaką męskości:) jest takie rzeczy umieć powiedzieć bezpośrednio.
A poza tym w tym co
> piszesz nie widzę zamiaru przeinaczanie czegokolwiek, tylko przez to
> że czasami jesteś nieprecyzyjny i posługujesz się nieprawdziwym
> artykułem tworzysz fałszywy obraz sytuacji.
Mogę być nieprecyzyjny, doświadczenie morskie mam żdane (jak na razie
dzięki Beki) więc mogę mylić sztorm z wiaterkiem ledwo muskającym
osikowe listki. Jednak wiem że ten rej był porażką organizacyjną.
Pozdro.
> Całkowicie nie zgadzam się z Wami, że w warunkach innych niż poważna
> awaria mogąca skutkować zatonięciem/przygotowanie do opuszczenia
> jachtu/alarm łodziowy/itp. powinno się bezwzględnie nakazywać nałożenie
> pasów.
>
A nie wystarczy sztormowa noc? Jak nagle trzeba będzie iść do przedniego
żagla, to lepiej aby wachta miała szelki na sobie, jakby?
--
pozdrawiam
AIKI
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
> Marek MAAR Grzywa <ma...@bcf.pl> napisał(a):
>
> > Całkowicie nie zgadzam się z Wami, że w warunkach innych niż poważna
> > awaria mogąca skutkować zatonięciem/przygotowanie do opuszczenia
> > jachtu/alarm łodziowy/itp. powinno się bezwzględnie nakazywać nałożenie
> > pasów.
> >
> A nie wystarczy sztormowa noc? Jak nagle trzeba będzie iść do przedniego
> żagla, to lepiej aby wachta miała szelki na sobie, jakby?
Sorry, za szybko odpisałem... :-( Chodziło o pasy. Siedzę i wstydzę się.
> A nie wystarczy sztormowa noc? Jak nagle trzeba będzie iść do przedniego
> żagla, to lepiej aby wachta miała szelki na sobie, jakby?
>
> Sorry, za szybko odpisałem... :-( Chodziło o pasy. Siedzę i wstydzę się.
Znaczy się??? Przeczytałeś "pasy" a zrozumiałeś "szelki" (to zrozumiem)
czy uważasz, że do sztaksli powinien iść człek okutany w Stogi II?
Błagam Was!!! :-)
--
Pozdrawiam
Marek Grzywa
> Andrzej Kapłan pisze:
>
> > A nie wystarczy sztormowa noc? Jak nagle trzeba będzie iść do przedniego
> > żagla, to lepiej aby wachta miała szelki na sobie, jakby?
> >
> > Sorry, za szybko odpisałem... :-( Chodziło o pasy. Siedzę i wstydzę się.
>
> Znaczy się??? Przeczytałeś "pasy" a zrozumiałeś "szelki" (to zrozumiem)
> czy uważasz, że do sztaksli powinien iść człek okutany w Stogi II?
>
To pierwsze :-)
> Co do tratwy - wiadomo że zawsze może się przydać, ale w P-20 nie ma
> takiego obowiązku i większość jachtów jej nie ma. Pływanie po fiordach
> i wzdłuż brzegu trudno porównywać z pływaniem po otwartym morzu czy
> oceanie.
Bardzo ładnie to się łączy z Twoim pouczaniem o sztormowaniu metodą
odpływania jak najdalej od brzegu...
> Ogólnie widzę że głos zabiera głównie konkurencja, nie mając
> specjalnie pojęcia o czym pisze, tylko po to żeby coś tam dokopać.
Możesz wskazać tę konkurencję?
Krzysiek Kiełczewski
BTW to po co kupujecie te nadymane szelkokapoki?
JaC
-----
> Jeśli wypadniesz za burtę w kapoku i nie zostaniesz natychmiast podjęty, to *i tak* nie przeżyjesz.
To ostatnie. ;-)
Mariusz, mylisz dwie (a raczej nawet trzy) różne pomoce.
1. Kamizelki ratunkowe (tzw. kapoki). Zakłada się je po ogłoszeniu
alarmu do opuszczenia statku, utrzymują człowieka przez określony
atestem czas (nie pamiętam ile ale co najmniej kilkadziesiąt godzin) w
pozycji "na plecach" z głową nad wodą nawet po utracie przez niego
przytomności. Wyposażone w lampkę i sygnał dźwiękowy (gwizdek). Podczas
normalnej żeglugi skrajnie niewygodne i niepraktyczne, zwiększają tylko
niebezpieczeństwo zawadzenia o coś i wypadnięcia za burtę.
2. Kamizelki asekuracyjne. Mogą być stałe (bezrękawniki) albo
pneumatyczne (różnych typów). Cienkie, znakomicie grzeją (te stałe) ;-))
pomagają utrzymać się na wodzie po przypadkowym wypadnięciu za burtę.
UWAGA!!! Nie muszą odwrócić człowieka twarzą do góry i nie utrzymują
głowy ponad lustrem wody!!! Ogólnie do noszenia w dowolnych warunkach,
od łażenia po kei po zakładanie podczas sztormu.
3. Uprząż asekuracyjna (szelki). Środek asekuracyjny służący do
zabezpieczenia człowieka przed wypadnięciem za burtę. W zależności od
typu i producenta wyposażona w jeden lub dwa wąsy z karabińczykami, może
być zintegrowana z kamizelką asekuracyjną (dowolnego typu).
> Ponadto skiper nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji. Jezeli załogant
> chce założyć kamizelkę, to skiper nie ma prawa mu tego zabronić. Może sam
> chodzić na golasa, jego sprawa, może nakazywać założenie kamizelek, ale nie
> ma prawa zabronić czy odradzać jej zakładania, jezeli ktokolwiek chce to
> zrobić.
Moim zdaniem chodzenie po pokładzie w kamizelce _ratunkowej_ w innym
przypadku niż opuszczenie jachtu jest zagrożeniem bezpieczeństwa dla
noszącego i zabraniam tego stanowczo. Jak chcesz to pobiegaj sobie w
"Stogach" po pokładzie a później pogadamy (nie, spokojnie, zostaw ten
kapok, domyślam sie że Ci sie pozajączkowały kamizelki). ;-D Co do
kamizelek _asekuracyjnych_ to sam często ubieram załoganta w swoją
własną jak na jachcie ich nie ma.
> Dupa nie skiper.
> Całkowicie się zgadzam z Elasem, w warunkach jakie opisał, kamizelki powinny
> być bezwzględnie założone.
Asekuracyjne a nie ratunkowe. O tym czy należy założyć kamizelkę
asekuracyjną mając założone i wpięte szelki (można przecież wypaść
podczas przepinania się) oraz czy można zrezygnować z szelek mając
założoną kamizelkę asekuracyjną (osobiście wolę żeby nikt nie wypadł i
nie musiał sie asekurować kamizelką ;-> ) to jest temat na inną rozmowę.
Ja pilnuję zakładania szelek. Kamizelek asekuracyjnych po prostu na
jachtach jest mało. :-((
Ideałem jest to co ma Maciuś Sobolewski, czyli szelki z pneumatyczną
kamizelką asekuracyjną. Tyle że to kosztowna zabawka i kłopotliwa na
Okęciu.... :-((
Pozdrowienia
Piotr.
--
Piotr Wisniewski Sail-Ho
zwie...@sail-ho.pl http://www.sail-ho.pl
--------------- Może uderzyć grom z jasnego nieba... -------------------
Witam
Czym innym jest umiejetnosc zeglowania, a zupelnie czym innym
umiejetnosc prowadzenia firmy i organizacji wypoczynku.
Dostales kolego bolesna nauczke, ze konkurencyjna oferta nie polega
jedynie na niskiej cenie. Cena nawet nie powinna byc zbyt niska, bo
musisz miec zapas na nieprzewidziane sytuacje.
To co moze podobac sie Twoim kolegom, niekoniecznie bedzie pasowac
zwyklemu klientowi, w dodatku na pierwszym rejsie.
Nastepnym razem wez kalkulator, przelicz wszystkie za i przeciw i
zorganizuj porzadny rejs na BEZPIECZNYM i dobrze wyposazonym jachcie -
czego Tobie i Twojej firmie zycze.
... a jezeli przyjda do Ciebie klienci, ktorym zalezy WYLACZNIE na
niskiej cenie - zaproponuj im wczasy w Tunezji za 699zl z przelotem.
Bedzie i tanio i bezpiecznie... i nudno :)
--
Pozdrawiam
Zbigniew Jatkowski
http://mazury.info.pl
> Mariusz Główka pisze:
> > Miałem już kilka postów wcześniej wyrobione zdanie na temat rejsów
> > organizowanych przez kolegę Sławka, ale to mnie dobiło.
> > Mnie uczono, że kamizelki zakłada się w nocy oraz jak są trudne warunki.
> > Myślę, że przy 8B kamizelki już dawno powinny byc założone. Ale może
> > przeszedłem złe szkolenie, nie wiem.
>
> To ostatnie. ;-)
>
> Mariusz, mylisz dwie (a raczej nawet trzy) różne pomoce.
Ja wiem jak wyglądają "pomoce" jak to określiłeś i wiem, kiedy i jak się ich
używa, a także których się nie używa.
>
> 1. Kamizelki ratunkowe (tzw. kapoki). Zakłada się je po ogłoszeniu
> alarmu do opuszczenia statku, utrzymują człowieka przez określony
> atestem czas (nie pamiętam ile ale co najmniej kilkadziesiąt godzin) w
> pozycji "na plecach" z głową nad wodą
Wyraźnie napisałem kamizelki, choć może nie wyjasniłem, że chodzi mi o to,
co w jachtingu współczesnie się używa, a nie zabytkowe ustrojstwa
pamietające jeszcze czasy PRLu. I nie chodzi mi o "sztukę" która ma być, bo
jest wpisana w KB, tylko o coś, co jest "używalne".
>
> Moim zdaniem chodzenie po pokładzie w kamizelce _ratunkowej_ w innym
> przypadku niż opuszczenie jachtu jest zagrożeniem bezpieczeństwa dla
> noszącego i zabraniam tego stanowczo.
Masz rację, własciwe miejsce dla zabytków to muzeum.
>Jak chcesz to pobiegaj sobie w
> "Stogach" po pokładzie a później pogadamy (nie, spokojnie, zostaw ten
> kapok, domyślam sie że Ci sie pozajączkowały kamizelki). ;-D Co do
> kamizelek _asekuracyjnych_ to sam często ubieram załoganta w swoją
> własną jak na jachcie ich nie ma.
Mnie naprawdę nie chodzi o dyskutowanie o czymś, co jest nieprzydatne w
warunkach jachtowych. Jak ktoś tylko coś takiego ma na pokładzie, to
zwyczajnie rżnie głupa przed ludźmi, których zabiera w morze.
> Ideałem jest to co ma Maciuś Sobolewski, czyli szelki z pneumatyczną
> kamizelką asekuracyjną. Tyle że to kosztowna zabawka i kłopotliwa na
> Okęciu.... :-((
>
Taką mam i takiej uzywałem podczas szkolenia. I taką każę zakładać po
zapadnięciu zmierzchu.
A propoos dobrego lub złego szkolenia, to tam gdzie się szkoliłem, 50 %
załóg przebywa na pokładzie w kamizelkach, właśnie takich. Reszta zakłada
swoje po zmroku.
Oczywiście, że jak sie płaci 999 zł za dwutygodniowy rejs, to naiwnością
byłoby oczekiwać, że na pokładzie będzie komplet kamizelek pneumatycznych.
Dlatego wrócę do tego co napisałem w pierwszym poście, bałbym się płynąc za
takie pieniądze, ponieważ wiem ile kosztuje normalny czarter.
Jezeli ktoś stawia do czarteru łódkę ze środkami ratunkowymi, których w
praktyce nie da się używać, to czyni jeszcze gorzej, niż gdyby tych środków
nie dał.
Przy okazji, kamizelkę pneumatyczną 150 N mozna kupić za czterdzieści parę
funtów. Ja za swoją dałem 180 GBP, bo uważam, że moje bezpieczeństwo jest
tyle warte.
Wracając do dupy-skpipera. Podtrzymuje swoję zdanie. Jeżeli na pokładzie
były kamizelki inne niż Stogi i powstrzymywał ludzi od ich zakładania, to
nie powinien pełnić tej funkcji. Jezeli były zabytki których nie da się
używać, to nie powinien brac odpowiedzialności za ludzi i prowadzić tak
wyposażoną łódkę. Oczywiście wtedy armator ponosi odpowiedzialność za
wyposażenie jachtu w zabytki.
I na marginesie, pasy ratunkowe obojetnie jakie sa niewygodne i
niebezpieczne do pracy na jachtach, szczególnie małych. Nie wiem czy są
pasr *ratunkowe* pneumatyczne mam co do tego niejakie obawy, a na pewno
nie za 40 funtów.
/cut/
> jesli rozróznimy kamizelki asekuracyjne od pasów
/cut/
Ludzieeeeeeee!
Odrobina precyzji jest tu akurat wskazana...
1. Są kamizelki ratunkowe - duże, najczęściej sztywne, pomarańczowe, z
odblaskami, gwizdkami, światełkami i najczęściej znaczkiem SOLAS /
wheelmark - (przynajmniej na jachcie z KB - a o takim tu ponoć
piszemy).
Utrzymują nawet nieprzytomnego głową do góry z ustami nad poziomem wody.
Pracować i poruszać się w nich na pokładzie jachtu (zwłaszcza
niewielkiego) - jest jednak bardzo trudno.
2. Są kamizelki asekuracyjne - cienkie, lżejsze, z pianki pcv lub
wypełnione granulatem z polistyrenu, czy z innych materiałów - nie są w
stanie uratować osoby nieprzytomnej, niemal we wszystkich ciało pływa
bowiem twarzą w dół. Ich wyporność tylko wspomaga niewprawnego pływaka i
niweluje ciężar mokrych ciuchów. Nie miewają na ogół gwizdków, odblasków
i światełek... Kamizelki asekuracyjne w niewielkim tylko stopniu
ograniczają swobodę ruchów - ale mowa tu o kamizelkach asekuracyjnych
jachtowych, bo w takiej na kajak to już nie radzę po pokładzie biegać...
3.Są kamizelki pneumatyczne - najczęściej nie spełniające wymogów
SOLAS, ale dające większe szanse osobie nie umiejącej pływać czy
nieprzytomnej (obracają na plecy) niż te "asekuracyjne". Najtańsze
pneumatyczne pozbawione są wszelkich gadżetów, te ciut droższe mają
gwizdki, odblaski i światełka nawet. Bardzo drogie są w pełni uznanymi
kamizelkami ratunkowymi...
Wszystkie mają wadę w postaci konieczności precyzyjnego "uzbrojenia" - w
warunkach złej pogody na jachcie sa "jednorazowe"...
4. Poza "środowiskiem" niemal nie spotyka się już nazw tak archaicznych
jak "kapok"... Ta akurat nazwa straciła sens kilkadziesiąt lat temu,
wraz z kompromitacją włókna kapokowego jako wypełnienia kamizelek
ratnkowych...
Podobnie bez sensu i mylące jest używanie określenia "pas ratunkowy" czy
"pas bezpieczeńswa".
5. Czymś zupełnie innym są uprzęże bezpieczeństwa, zwane też szalkami
bezpieczeństwa - mają nie dopuścić abyśmy wypadali. te zawsze i obiema
rękoma polecam najbardziej!
Moze warto by każdy wiedział o czym dyskutuje - dla tego niezbędna jest
precyzja, do której wzywałem na wstępie...
Ahoj
--
Jaromir Rowiński
* Usenet today is a race between system administrators trying to build *
* bigger and better idiot-proof servers, and the Universe trying to *
* produce bigger and better idiots. So far, the Universe is winning. *
/cut/
> jesli rozróznimy kamizelki asekuracyjne od pasów
> Nie wiem czy są
> pasy *ratunkowe* pneumatyczne mam co do tego niejakie obawy, a na pewno
> nie za 40 funtów.
Są (Jaromir ostatnio kupował kilkadziesiąt czy -set:) i nawet mają
SOLASowe certyfikaty.
--
Pozdrawiam
Marek Grzywa
Maciek, wrócmy do początku dyskusji. Noc, 8B i ludzie na pokładzie "luzem".
Czy uważasz, że to jest OK? (pytanie retoryczne - wiem że tak nie uważasz).
Ktoś chce sam zadbać o swoje bezpieczeństwo skoro skiper nie zadbał, więc
chce coś wrzucić na grzbiet. I co? Skiper odradza, może słusznie jezeli tam
były Stogi. Ale przed rejsem powinien doprowadzić do tego, że każdy powinien
mieć dopasowane szelki. Szelki i lajflina oczywiście powinny być w uzytku
jak najbardziej w takiej sytuacji (8B), zgoda. Ale wyobraźmy sobie inne
warunki. Wypasiona jedynka i żegluga w nocy. Czy lepiej jest chodzić w
kamizelce ("normalnej" - nie Stogi) czy w szelkach? Bo to, że w czymś w nocy
powinno się chodzić, dla mnie jest oczywiste. Ja uważam, że w "normalnej"
kamizelce jest wygodniej. Zresztą tak chodziłem i nawet nie czułem jej na
sobie. A była to własnie taka za czterdzieści pare funtów.
> 3.Są kamizelki pneumatyczne - najczęściej nie spełniające wymogów
> SOLAS,
Ale są też spełniające, w zeszłym roku widziałem taką we Władysławowie
na wyposażeniu RIB do wożenia turystów. Jeden z obsługi przypadkową ją
"odpalił" i zostawił na Mojej Marii z prośbą o przypilnowanie. Miałem
okazję dość dokładnie ją obejrzeć, szczególnie podobał mi się kaptur do
naciągania na głowę z przezroczystym okienkiem przed oczami
> Jaromir Rowinski pisze:
>
> > 3.Są kamizelki pneumatyczne - najczęściej nie spełniające wymogów
> > SOLAS,
>
> Ale są też spełniające, w zeszłym roku widziałem taką we Władysławowie
> na wyposażeniu RIB do wożenia turystów. Jeden z obsługi przypadkową ją
> "odpalił" i zostawił na Mojej Marii z prośbą o przypilnowanie. Miałem
> okazję dość dokładnie ją obejrzeć, szczególnie podobał mi się kaptur do
> naciągania na głowę z przezroczystym okienkiem przed oczami
>
I własnie tak powinna byc wyposażona jednostka na którą zabiera się ludzi.
Środki ratunkowe do realnego użytku, a nie wirtualne. I broń Boże żadnych
przepisów nakazujących. Wystarczy zdrowy rozsądek tych którzy mają tym
pływać.
IMHO dla jachtów nie dbających o archaiczne wymagania UM wystarczajace
są w roli ratunkowych kamizelki bezcertyfikatowe - te o większej (275kN)
wyporności.
Np.
http://sklep.sail-ho.pl/index.php3?bid=1
http://www.smart.gda.pl/Kamizelki-pneumatyczne-non-solas
Ahoj
--
Jaromir Rowiński
-----------------------------------
Ze swobodą żeglowania jest trochę jak z ciążą -
- nie można być trochę w ciąży. Albo się jest - albo nie.
-----------------------------------
> Ahoj
Tak z głowy Jareczku te adresy wziąłeś czy musiałeś wykonać kilka
prostych czynności, żeby się w Twojej wiadomości pojawiły?
Że Ci się po 15:15 chciało?:-) Twoja dobroć nie zna granic!
--
Pozdrawiam
Marek Grzywa
Mój rejs jaki nastąpił dwa turnusy po ekipie Doroty nie różnił się w
zasadzie niczym. Czytając artykuł miałem wrażenie że to opis mojego
rejsu.
A mi sie ze Sławkiem podobało!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pływałem z nim tydzień w pażdzierniku na Zalewie Szczecińskim i niemieckich
kanalach. Ta lodka do tego jest idealna. Bylo nas czterech, wiec tez
optymalna ilosc. Wszyscy wrocili bardzo zadowoleni, a wialo 5-6 B (na
szczescie od rufy). Osobiscie na Polnocne ani na Norweskie nie poplynalbym
ta lodka (27 ft). Ale ja w swoj pierwszy morski rejs tam tez bym nie
poplynal.
A co do stanu technicznego? No coz. Tragedii nie bylo, ale nowa Bavarka to
to nie jest!!!!!!!!!!!!!
Przez tydzien mialem okazje poznac Sławka. Mysle, ze w nastepnych latach
bedzie organizowal lepsze imprezy (pierwsze koty za ploty) i jacht tez
troche dopiesci.
Kazdy zeglarz plynac w rejs na 14 dni za 999 zlotych musi byc nastawiony na
survival, ale trzeba to rozumiec przed rejsem a nie dopiero w trakcie.
I chyba rzecz najwazniejsza!!! U Sławka na jachcie nie pije sie alkoholu a
trakcie zeglugi (nawet piwa) i to jest jego duzy plus.
Pozdrawiam
Robert Rzepecki
> Kazdy zeglarz plynac w rejs na 14 dni za 999 zlotych musi byc nastawiony na
> survival, ale trzeba to rozumiec przed rejsem a nie dopiero w trakcie.
Nie oczekiwałem prysznica, ciepłej wody i klimatyzacji. Jedyne czego
mi zabrakło to dobrego stanu technicznego i doświadczenia u osoby
prowadzącej jacht. Zabrakło i jednego i drugiego.
Elas
Poczekaj ... swieza zaloga, ciezka pogoda, maly jacht .. to kto idzie
zmieniac tego sztaksla? Nie skiper czasem? Zaloganta zostawia przy dosc
bezpiecznym i latwym zdaniu sterowania, a sam wylazi na dziob i walczy z
fokiem.
Takie moje male skromne zdanie i doswiadczenie.
ps
Dobrze sie uczyc na czyis bledach.
Pozdr.
--
Radek Wrodarczyk
www.rejsy-czartery.com
> Jeśli tak, to:
> Kto Cię tak uczył, że w nocy oraz w trudnych warunkach zakłada się pasy
> ratunkowe?!
Podejrzewam jednak, że Mariusz miał na myśli kamizelkę pneumatyczną a
propos tego uczenia... I tu się z nim zgodzę.
Natomiast nie sposób się nie zgodzić z Tobą, że Stogi to jakby nie
najlepszy ubiór na pracę na pokładzie nawet w dobrych warunkach ;) W
ósemce na Beckerze chyba wręcz ryzykowny...
--
Pozdrawiam, Monika Matis
Seaford, UK
Jesteś po prostu nieuczciwy, nie masz przyzwoitości, nie znasz umiaru.
Masz za to odwagę proponować ludziom towar uszkodzony, śmierdzący,
niechlujny i brudny. Ponieważ nie tylko moja ekipa zauważyła te
"drobne" niedociągnięcia, myślę, że już czas spróbować powstrzymać cię
przed dalszym uprawianiem zarobkowego żeglarstwa. Pływaj po morzu sam
lub w gronie najbliższych przyjaciół, ale nie narażaj na
nieprzyjemność spotkania z morzem z twoim pośrednictwem obcych ludzi.
Czego ty możesz nauczyć nowicjuszy?! Teoria znajduje się w książkach,
praktyki powinno uczyć się od mistrzów, których ty jesteś
przeciwieństwem. Dorośnij lub zajmij się czymś innym.
Marcin Ryl-Krystianowski
To m.in. o mnie jest przytaczany artykuł. Potwierdzam 95% jego treści
( nieścisłości wynikają z braku możliwości autoryzacji tekstu). Nie
strasz wiec nikogo żadnym artykułem KK.
>On 18 Mar, 14:58, sla...@interia.pl wrote:
>> Co do różnych uwag - każdy ma prawo do swoich opinii, muszą się one
>> jednak opierać o prawdziwe informacje, dlatego wobec wszystkich osób,
>> które będą podawać nieprawdziwe i pomawiające informacje będą
>> wszczynane postępowania z art 212 kodeksu karnego, więc proszę w
>> swoich wypowiedziach nie mijać się z prawdą, ponieważ mam dosyć
>> prostowania jakiś głupot.
>> Pozdrawiam
>>
>> Sławek Kulczak
>Jesteś po prostu nieuczciwy, nie masz przyzwoitości, nie znasz umiaru.
>Masz za to odwagę proponować ludziom towar uszkodzony, śmierdzący,
>niechlujny i brudny. Ponieważ nie tylko moja ekipa zauważyła te
>"drobne" niedociągnięcia, myślę, że już czas spróbować powstrzymać cię
>przed dalszym uprawianiem zarobkowego żeglarstwa. Pływaj po morzu sam
>lub w gronie najbliższych przyjaciół, ale nie narażaj na
>nieprzyjemność spotkania z morzem z twoim pośrednictwem obcych ludzi.
>Czego ty możesz nauczyć nowicjuszy?! Teoria znajduje się w książkach,
>praktyki powinno uczyć się od mistrzów, których ty jesteś
>przeciwieństwem. Dorośnij lub zajmij się czymś innym.
>Marcin Ryl-Krystianowski
>To m.in. o mnie jest przytaczany artykuł. Potwierdzam 95% jego treści
>( nieścisłości wynikają z braku możliwości autoryzacji tekstu). Nie
>strasz wiec nikogo żadnym artykułem KK.
To juz musi byc zmowa. Dwóch ludzi, którzy byli na dwóch różnych rejsach
podaje takie same szkalujace i nieprawdziwe informacje o wpaniałym rejsie i
jachcie. Wsadzić ich.
Chyba, że mówią prawdę? To jak w końcu p. Kulczak? Umówili się, działaja w
zmowie, czy oferuje pan dziadostwo narażając przy tym swych klientów?
Sławek Kulczak
Przestań się już ośmieszać - zrobiło się nudne.
--
Pozdrawiam
Wojtek
http://strony.aster.pl/zientara/
Żeglarz ma interes (własny) pływać bezpiecznie. Statek ma interes
pływać tanio. Dlatego jedni nie rozumieją drugich. (c) J. Kijewski
Taka jest rola organizatora i skipera.
Dla Klienta firmy organizujacej wakacje:
Skiper sprzata, zegluje i wozi. Naprawia, tankuje plyny ustrojowe
jachtu. Organizuje, zaciska zeby, usmiecha sie i co w/g mnie istotne NIE
wyjezdza na morze malym osrakiem z ludzmi bez doswiadczenia jak ma
prognoze 8B. Nawet jak ma kilkadziesiat rejsow morskich w wieku 20 lat.
Jak chcesz ludzi do pracy, to zapros przyjaciol. Teraz takie czasy ze
jak sie zapisze na rejs i gdzie jest napisane nie musisz miec
doswiadczenia, spedzisz wakacje, to sterowal bede wtedy kiedy mnie
ochota najdzie. A jak bedzie mi kapalo na glowe to skiper bedzie stal z
wiadrem i zbieral kropelki. A wyprosic z rejsu to moze se nie skiper
mnie tylko ja jako klient skipera.
pozdrawiam
Robert Robaczewski
PS. Szanowni - wiem wiem, ale BTW tak plywalem i wcale nie uwazam tego
za dziwolag. Zacisnalem zeby, odrobina humoru i mozna skipciowac :)
> Co do rejsu Elasa to problem polegał na tym że przed rejsem Elasa był
> problem ze śrubą - po rozmowach z wieloma osobami i przedstawieniu
> kilku hipotez najbardziej prawdopodobna jest ta, że uderzono spadając
> z fali w jakieś badziewie którego niestety sporo tam pływa (wystarczy
> jakaś decha lub cokolwiek innego co unosi się na powierzchni i nie
> wystaje lub niewiele wystaje ponad powierzchnię - jak masz duże
> zafalowanie to takich rzeczy przed dziobem nie widać i można nie
> poczuć i powstała awaria, o której dowiedziałem się w ostatniej chwili
> i ekipa Elasa musiała spędzić sporo czasu na miejscu w czasie
> likwidacji szkody.
Śruby nie było ale diabeł tkwi w szczegółach bo słowem nie wspomniałeś
na lotnisku że jacht nie ma śruby. Powiedziane było tylko tyle że
"poprzednia ekipa nie dopłynęła do Bergen ze względu na złe warunki i
że wystarczy dopłynąć promem do Maloy i tam już będzie ok". Może cytat
nie jest dosłowny ale nic nie było powiedziane o braku śruby. Jeżeli
"powstała awaria, o której dowiedziałeś się w ostatniej chwili" (cytat
już dosłowny) to dlaczego dwa dni zajęło zanim ktoś wpadł na pomysł
żeby jacht odstawić do stoczni, dlaczego było bieganie po kutrach i
proszenie o pomoc bo "jacht nie chce płynąć". O braku śruby
dowiedzieliśmy się od brata Oskara (norweski rybak który nas holował
kilka razy zupełnie za free tylko dzięki Katii) po bodajże dwóch
dniach stania i zjadania zapasów żywności.
> Dostali z powrotem kasę za niewykorzystane dni
> rejsu a ponadto hotel pierwszego dnia i transport. Takie były ustalone
> warunki w porozumieniu między mną, załogą i zakładem ubezpieczeniowym
> - załoga otrzymała i tak zdecydowanie więcej pieniędzy niż od nich
> pobrałem i to że w takich nadzwyczajnych sytuacjach śpi się za friko w
> jakimś pomieszczeniu wynika stąd, że cały rejs kosztował tyle co chyba
> 2-3 doby w hotelu w Norwegii.
Na decyzję o hotelu czekaliśmy......... kilka godzin na przystanku
autobusowym i gdyby nie moja decyzja że bierzemy taksówkę i jedziemy
do hotelu to stalibyśmy na tym przystanku do rana. Co do tego nie mam
wątpliwości!! Mam jedną prośbę, w kolejnych wątkach nie nazywajmy tego
"REJSEM", niech to będzie "WYCIECZKA TURYSTYCZNA" ale nie "REJS".
Proszę !!
Dostaliśmy więcej pieniędzy niż pobrałeś?? Znaczy sie że co? Jakieś
zadośćuczynienie było?? Hmmmm chyba wyszedłem na siku i nie załapałem
się :). Dostaliśmy około 70 % wpłaconej kwoty a pozostałe 30 % było
naszym wkładem w " dni żeglowne" których było około dwóch. Nie było
zwrotu za lot, za przeżarte jedzenie podczas siedzenia na dupie w
stoczni, dobrze że na Shellu kibel jest za darmo bo przy tych cenach
wyszłoby drożej niż dwa kompakty WC z Castoramy
> Problem
> polega na tym że twierdził, że artykuł w nie jest prawdziwy nie mając
> do tego podstaw i mając żal że rejs nie wypalił - ale to były
> przyczyny losowe (są objęte OWU a to oznacza że ze stanem technicznym
> mają niewiele wspólnego) i nikt nie zagwarantuje że jego to nie spotka
> - problem polega na tym jak się rozwiązuje takie sytuacje
Faktycznie niewiele wiem jak wyglądał rejs opisany w NIE ale wiem jak
wyglądał mój i że był organizacyjnie zbliżony do tego opisanego w NIE.
Stan techniczny łodzi też się raczej nie poprawił :).
> i zapewniam
> Cię Elas, że w większości firm miałbyś więcej problemów, bo kasę
> dostaliście ode mnie w ciągu kilku dni od przesłania dokumentów, a ja
> do teraz o pewną jej część szarpie się z zakładem ubezpieczeniowym.
Sławku naprawdę jestem wdzięczny że tak się to odbyło, nie mam
pretensji do Ciebie o to że łódka ulega czasem awariom, o to że czasem
trzeba improwizować na wodzie. Mógłbym siedzieć cicho, nie robić sobie
wrogów i nie zniechęcać potencjalnych przyszłych armatorów do siebie
jako "awanturnika". Recz w tym aby kolejne osoby wiedziały na co się
decydują. Dlaczego nie umieścisz aktualnych zdjęć stanu jachtu na
stronie, dlaczego była tam zaledwie mała fotka owianego w tym wątku
złą sławą Beckera. Nie wiem jak jest w większości firm ale domyślam
się że ubezpieczalnie są niechętne do wypłaty. Ale z drugiej strony to
co mnie obchodzą rozliczenia armatora z ubezpieczalnią?? Czy jak
jedziesz autobusem PKS i autobus wpadnie do rowu to czy dzwonisz do
PZU?? Nie, czekasz na kolejny autobus i jedziesz dalej. To że
pokrywałeś koszty to był Twój obowiązek i nie powinno być to
uzależnione od wypłaty ubezpieczenia.