Google Groups no longer supports new Usenet posts or subscriptions. Historical content remains viewable.
Dismiss

Iran - pare uwag i porad

1,277 views
Skip to first unread message

Piotr Borodulin-Nadzieja

unread,
Oct 2, 2006, 12:13:14 PM10/2/06
to

Ponizej pare porad nt. Iranu. Bylem tam miesiac w lecie 2006 (od polowy
sierpnia do polowy wrzesnia). Trasa
Teheran > Sziraz / wioska luryjska w Zagroz > Bandar Abbas / Hormoz >
Kerman > Jazd / Czam > Esfahan > Teheran > Sanandadz / Palangan - wioska
kurdyjska > Orumieh.

Najpierw uwaga ogolna. W prawie kazdym aspekcie znajdzie sie kraj, przy
ktorym Iran wypadnie gorzej - goscinnosc nie taka jak w Kurdystanie,
przyroda nie tak piekna jak w Kirgizji, rozrywek mniej niz w Gruzji itp.
Jednak wszystkie te aspekty tworza razem w jakis magiczny sposob
wspaniala mieszanke i po miesiecznym pobycie nie dziwie sie wytrawnym
podroznikom, ktorzy opisywali Iran jako swoje ulubione miejsce.

Zdjecia z wyjazdu mozna obejrzec tutaj:
http://www.pbn.biskupin.wroc.pl/iran/


PRZED WYJAZDEM

W ramach przygotowan mentalnych polecam lekture "Slepej sowy" Sadegha
Hedajata oraz zbioru opowiadan iranskich "Kolacja cyprysu i ognia".
Mozna tez probowac poezje Hafeza czy Sadiego, choc to juz ciezsza
lektura. Obowiazkowo nalezy tez ogladnac niektore filmy Kiarostamiego,
Makmalbafa, Panahiego i in. (np. "Uniesie nas wiatr", "Gabbeh", "Smak
czeresni").

DOJAZD

Ja wybralem wariant: samolot do Stambulu (300 euro w obie strony, biuro
podrozy Panek) oraz autobus do Teheranu (30 dolcow, biura podrozy kolo
stacji metra Laleli w Stambule). W druga strone jechalem z Orumieh do
Wan a dalej stopem (nic sie nie zmienia: nie ma nic przyjemniejszego niz
autostop w Turcji).
Jesli kupowac bilet odpowiednio wczesnie, mozna za 400 euro lub mniej
leciec wprost do Teheranu lub Sziraz.
Autobus Stambul -> Teheran jedzie 40 godzin. Da sie wytrzymac, jest
klimatyzacja i przystanki.

W lecie na granicy zmieniamy czas o 0,50 godziny a nie o 1,5 jak
dotychczas. Pomysl Ahmadenidzana, ktory uznal, ze nie warto zmieniac
czasu na letni, zeby nie komplikowac terminow modlitw.

RELIGIJNOSC

W Europie panuje stereotyp Iranu jako kraju fundamentalistow, w ktorym
latwo o faux pas, za ktore czeka nas chlosta, amputacja lub dlugoletnie
wiezienie. W rzeczywistosci Iran nie jest zbyt religijnym krajem.
Przepasc miedzy wladza a "normalnymi ludzmi" jest tam potezna. Codzienna
religijnosc "zwyklych" ludzi w wiekszosci sasiadow Iranu, w tym
wschodniej Turcji jest tak naprawde wieksza. Nawet muezzini sa w Iranie
mniej slyszalni, chyba ze w telewizji. Religijnosc mozna raczej zobaczyc
wlasnie w telewizji, na bilbordach (hasla w stylu "Israel must be wiped
out from the world", Hezbollah, Basidze, itp.) niz w rozmowie z
przecietnym Iranczykiem.

Oczywiscie pewne minimum obowiazuje - jesli zasniemy pijani na srodku
chodnika, narysujemy Mahometa na murze albo rzucimy sie do obcalowywania
przechodzacej Iranki, porzadne wybatozenie moze nas nie minac. Jesli nie
bedziemy szalec, bojowki ajatollahow raczej sie nami nie zainteresuja.

Kobiety powinny rzecz jasna zaslaniac wlosy (w praktyce: trzeba miec
zaslonieta potylice, reszta przejdzie - vide
http://www.polarisimages.com/Polaris-News/archives/2006/06/newsha_tavakoli_1.html
) natomiast mezczyzni powinni nosic dlugie spodnie. Co prawda widzialem
w Jazd twardego zawodnika w szortach, turystycznym kapelusiku i z
reklamowka "Tesco" w rece (zgadnijcie skad byl :). Twierdzil, ze nie
spotkaly go zadne problemy. No coz. Wszedzie turysci ciesza sie
przywilejami niedostepnymi tubylcom i jest to w pewnym sensie naturalne.
Krotkie spodnie w Iranie to jednak juz troche przesada...

Jesli chodzi o stosunki damsko-meskie to flirtowanie jest jak
najbardziej obecne, w przypadku turystek moze to byc nawet nieco
uciazliwe, bo niektorzy Iranczycy potrafia byc napastliwi (zapewne
rezultat propagandy wladz, wedle ktorej w Europie na kazdym kroku
kwitnie wyuzdana rozpusta). Wiele Iranek jest dosc progresywnych i same
potrafia zaczepic na ulicy pytaniem w stylu "Jakie sa relacje miedzy
kobietami i mezczyznami w twoim kraju". Slowo kluczowe: "dzigar". :)

CENY

Benzyna jest kilkukrotnie tansza niz w Polsce, tak wiec transport jest
bardzo tani, a cala reszta po prostu (lub tez "bardzo") tania (no chyba,
ze kupujemy samochod, czy inny produkt oblozony podatkiem na Hezbollah).
Co wiecej, zarowno w sklepie, restauracji jak i nawet taksowce nie
trzeba sie specjalnie bac naciagactwa. Nie trzeba nawet pytac o cene
przed spozyciem / zakupem. Nawet jesli policza drozej (w taksowkach to
sie zdarza, w sklepach i restauracjach raczej nie), bedzie to niewiele
drozej. Wyjatek stanowia niektorzy taksowkarze pod dworcami.

Oczywiscie ta uwaga nie dotyczy bazarow. Tam trzeba sie targowac, jak
zreszta na bazarach na calym swiecie.
Trzeba tez powiedziec, ze wstep do wielu turystycznych miejsc jest dosc
drogi dla obcokrajowcow.

BEZPIECZENSTWO

Moge smialo powiedziec, ze w ciagu calego miesiecznego wyjazdu nie
odczulem nawet cienia zagrozenia. Ani ze strony policji, basidzow� ani
reszty populacji. I to mimo faktu, ze sytuacja w regionie byla napieta
(wojna w Libanie).

Wiele osob ostrzega przed ruchem drogowym. Iranczycy rzeczywiscie sa
chyba jeszcze bardziej szalonymi kierowcami niz Turcy czy mieszkancy
Kaukazu, w dodatku samochodow jest tu o wiele wiecej, zwlaszcza w
Teheranie. Poniewaz jednak ruch jest szalony, kierowcy maja raczej dobre
hamulce i umieja sie nimi poslugiwac. Przed przejsciem przez ulice warto
jednak oddac sie na wszelki wypadek w rece conajmniej trzech pierwszych
imamow.

TRANSPORT

Jezdzilem tylko autobusami. Wszystkie sa tanie, wiekszosc dosc
komfortowa, a drogi bardzo dobre. W prawie wszystkich autobusach mozna
liczyc na poczestunek (kompletnie niezjadliwe ciasteczka) oraz zimne
napoje. Przykladowe ceny: Sziraz > Bandar Abbas: 5 euro, Sanandadz >
Orumieh: 2,5 euro. Autobusow jest duzo, a kupno biletu nie nastrecza
trudnosci (predzej bilet znajdzie nas niz my bilet :).

W miastach trzeba jezdzic taksowkami, przy czym "taksowka" moze byc w
Iranie kazdy samochod. Po prostu nalezy stanac na ulicy, mniej wiecej w
dowolnym miejscu i czekac (zazwyczaj nie wiecej niz minute), az ktos sie
zatrzyma. Wtedy nalezy rzucic nazwe ulicy i czekac na odzew. W Teheranie
czesto trzeba sie przesiadac z jednej taksowki do drugiej, bo wiele osob
trzyma sie swoich tras i za zbaczanie z nich kaza sobie placic wiecej.
Jesli chodzi o Teheran, to gdyby nie to, ze ciagle jezdzil z nami
znajomy tubylec, nie wiem, jak bysmy sobie poradzili z tym systemem.

Ceny taryf dla tubylcow to mniej wiecej 0,05 euro za kilometr (w
Teheranie 0,15 euro). Dla turystow nie powinno byc wiecej niz dwa razy
drozej.


TECHNIKALIA

O bankomatach mozna zapomniec, chyba ze sie ma jakas super karte (a i
wtedy mozna cos ugrac chyba tylko w najwiekszych miastach). Simplus za
to dzialal calkiem sprawnie. Internet jest czesty, choc czasem dosc
wolny. Znaczki na kartki pocztowe do Polski kosztowaly 0,1 euro (!).
Kartki doszly po 3 tygodniach, choc nie wszystkie. :)

JEDZENIE

W Iranie mozna napotkac wielka roznorodnosc potraw. W kazdej prowincji
sa inne dania, chociaz wiekszosc iranskich fast-food'ow sprzedaje to
samo: kebaby, hamburgery, sandlicze, czasami falafle. Ponizej wymienie
czesc tego, co mnie sie udalo w Iranie zjesc. Nie zawsze jestem pewien
nazw, ale podajac te, ktore wymieniam mniej wiecej powinnismy byc
zrozumiani.

Przede wszystkim. Nie wiem, jak to sie dzieje, ale jedzenie w Iranie
jest bezpieczne. Jadlem wszedzie i wszystko, pilem tez wszedzie wode z
kranu i nie mialem najmniejszych problemow zoladkowych. Dla odmiany, w
Turcji zazwyczaj takowe problemy zaczynaja sie juz po paru dniach.

Za 1-2 euro mozna zjesc porzadny obiad.

Oczywiscie wszedzie przyrzadza sie kebab (choc nie gyros, jak w Turcji).
Kebab przygotowany na ognisku przez iranska gospodynie to niezapomniana
uczta, zwlaszcza jesli mieso zostanie obtoczone w ktoryms ze specjalnych
sosow (np. z kiwi). Jednak kebaby w fast-foodach tez bywaja nie
najgorsze. Mozemy wybierac szpile z roznego rodzaju miesem - np.
kurczakiem (dude kebab), watrobka (dzigar), sercami, nerkami i innymi
czesciami ciala. Bardzo dobry jest kebab z miesa mielonego, pieczony na
podloznej szpilce (jest on zreszta najczesciej spotykany).

Glownym sposobem jedzenia kebabu jest zawijanie go w chleb (lawasz albo,
rzadziej, sangek - oba rownie dobre), dodawanie miety (oraz innej
zieleniny, czasami niewiadomego mi pochodzenia), cebulki, przypieczonego
pomidorka i skrapianie wszystkiego limonk. Choc przepis to prosty,
trzeba przyznac, ze efekt jest znakomity.

Mozna tez zamawiac czelou kebab, czyli kebab z ryzem. Czelou to po
prostu ryz, natomiast polou to pilaw (ryz gotowany z dodatkami, np.
warzywami). Warto doprawic taki kebab przyprawa someq lub suszonym
berberysem (zereszk).

Co do berberysu, to polecam, jesli tylko bedziecie mieli okazje,
sprobowac kurczaka z berberysem - juz nie suszonym (tez pod haslem
zereszk). Raczej nie dostanie sie tego w fast-foodzie, ale w iranskich
domach to chyba czesta potrawa. Dla mnie bomba! Podobnie uzywane jest
"albalu", cos co przypominalo troche mirabelki.

Sambuse to pierog z warzywami i bardzo suchym ciastem.

Abguszt to potrawa - legenda. Mozna to opisac jako bulion z baranina,
fasola i ciecierzyca, ale to nie odda klimatu tej potrawy. Juz samo
oprzyrzadowanie wzbudza szacunek - oprocz bulionu dostaje sie puste
talerze, lawasz, miete oraz ... obcegi i tluczek. Rozwiazanie zagadki
jest nastepujace - obcegami chwytami naczynie z abgusztem, odlewamy
"wode" do talerza. "Wode" jemy jak zupe, kruszac wczesniej do niej
kawalki lawasza, natomiast reszte ugniatamy tluczkiem i jemy w lawaszu,
jak kebab. Kiedy straczkowe zmiksuja sie z baranim miesem i tluszczem
wychodzi cos naprawde wspanialego. W Kurdystanie abguszt nazywany jest
takze "dizi".

W Esfahanie lub Teheranie latwo dostac zupe "asz", ktora w smaku
przypominala mi troche zupe z proszku i ogolnie nie zrobila na mnie
dobrego wrazenia. Jedna ze specjalnosci kaszkajskich jest natomiast zupa
"asz-mast", ktora w smaku przypomina z kolei nasza koperkowa.

Falude - deser, mowia na to "lody", choc nie zawiera w sobie mleka.
Zawiera za to skrobiowe "makarony" w owocowych zalewach. Calkiem,
calkiem. Mnie smakowalo zwlaszcza w zalewie cytrynowej.

Gaz - rodzaj ciagutek z pistacjami, bardzo popularny lakoc w Iranie, na
poczatku nie bardzo mi smakowal, po jakims czasie sie przekonalem. Gaz
to czolowy produkt Esfahanu.

Nabat to zolty cukier. Nie wiem, czy sie specjalnie rozni w smaku od
normalnego. Ja nie zauwazylem, ale jest uznawany za iranska specjalnosc.

Iranczycy maja talent do produkowania napojow. Nie dosc, ze "Zam-zam"
nie jest wcale gorszy od "Coca-Coli" i innych tym podobnych, za to
znacznie tanszy, to wszedzie mozemy zakupic rowniez dosc tanie owocowe
soki "Rani". Porzadne soki, z kawalkami owocow, bez zadnych oszustw. W
roznego rodzaju lodziarniach mozemy tez kupic soki robione z owocow na
poczekaniu - np. z marchwi, melona. Calkiem niedrogie. W takich
przybytkach mozna tez dostac figi w zalewie oraz cos ze sliwek, co jest
slodkie a je sie z sola. Niekiedy mozna dostac "Mecca Cola". 10% "for
Palestinian childhood".

Pelno w Iranie orzechow i nasion. Mozna jesc swieze pistacje, orzechy
wloskie w roznych wariantach oraz duzo takich, o ktorych nie mam pojecia
czym byly, np. szadane (rodzaj prosa (?)), tochme (cos w stylu pestek z
dyni). Swieze daktyle nazywaja sie kharaki i nie sa tak dobre, jak te
"nieswieze".

W niektorych miejscach na sniadanie mozna zjesc jajko rozgniecione z
ziemniakiem w mundurku i zawiniete, wraz z garscia zieleniny, w lawasz.

Poza tym tak jak pisalem, kazde miejsce ma swoje specjalnosci - w Bandar
Abbas albo nad gorskim potokiem zjemy np. dobra rybke, w Sanandadz w
Kurdystanie mozna zjesc jako kebab jakas dziwna i chyba intymna czesc
ciala krowy o interesujacym choc lekko mdlym smaku (podobno w reszcie
Iranu nie jest sie tego (czymkolwiek TO jest), bo wszyscy oprocz Kurdow
sie tego brzydza).

Poza tym, w kazdym miescie sa lokalne delicje w postaci wyrobow
cukierniczych.

UZYWKI

No coz, fakt, ze picie alkoholu jest karane chlosta (99 batow) nie tyle
sprawia, ze alkoholu w Iranie nie ma, co ze jest albo ohydny albo drogi.
W zasadzie nie ma problemu z jego kupieniem, chociaz za bardzo nie
probowalismy. W sklepach mozna za to kupic wiele rodzajow piwa
bezalkoholowego. Na placu przy komplekscie Amir Chaghmah w Jazd
znalezlismy nawet legendarna Baltike 0. Cale 0,5 % alkoholu! :)

Papierosy sa tanie. Np. "Magna" - 0,5 euro.

Khalion, czyli fajka wodna jest dostepna w czajhanach. Niektore z nich
sa naprawde rajskimi miejscami - nastrojowa muzyka, latajace po
pomieszczeniu ptaszki, fontanny, polmrok, odswiezajaca i palaca sie
"godzinami" fajka wodna, wspaniala herbatka, daktyle... Przyjemniejsze
to miejsca na pogaduszki niz nasze zadymione knajpy z wodnistym piwem,
ryczaca muzyka, karkiem na bramce i cyknietymi studentami przy stoliku
obok. Oprocz owocowych, khaliony bywaja takze nie-owocowe (po prostu
pali sie tyton w fajce wodnej). Tych nie polecam.

Opium, heroina. No coz, to bylo jedno z najwiekszych moich zdziwien w
Iranie, tym bardziej, ze jakos nie wyczytalem o tym w zadnych relacjach
z podrozy po Iranie. Otoz opiaty, pomimo faktu, ze jeszcze nie tak dawno
za uzywanie narkotykow grozila kara smierci, sa w tym kraju bardzo
powszechne. Widac to juz w Teheranie - zageszczenie "narciarzy" chwilami
osiaga poziomy a'la dworzec kolejowy w Katowicach. Widok staruszki
zakutanej w czador i chwiejacej sie w charakterystyczny sposob nie
nalezy do rzadkosci. Nietrudno to wytlumaczyc - raz, ze tradycja palenia
opium jest bardzo silna (vide "Slepa sowa" Hedajata), dwa - sasiadem
Iranu jest Afganistan, najwiekszy producent maku i opium oraz Pakistan -
kraj, w ktorym z owego maku robi sie heroine.
No coz, palenie opium na iranskiej wiosce jest przezyciem wartym
polecenia, zwlaszcza jesli mamy szanse zapalic w tradycyjnej fajce. Bac
sie nie trzeba, bo po opium nie traci sie kontaktu z rzeczywistoscia.
Opiaty sa oczywiscie silnie uzalezniajace, lepiej sie wiec na takich
wioskach nie zasiadywac. :)

Oprocz opium obecne jest tez "szire", czyli to, co zostanie z
wygotowania cybucha opiumowej fajki. Znacznie mocniejsze. Afganczycy
uzywaja tez powszechnie narkotyku o nazwie "noz" (lub cos w tym stylu).
Wkladaja to sobie pod warge i zuja. Nie wiem jednak, co to jest, jakie
ma dzialanie itd.

MIEJSCA

Na wstepie musze powiedziec, ze nie bylem zbytnio zainteresowany
zabytkami i skupialem sie na eksplorowaniu "zywych" kultur. Nie bylem
wiec w Persepolis itp., a i muzeow zbytnio nie odwiedzalem. Informacje o
tychze mozna jednak znalezc w wielu innych miejscach.

* Teheran - straszliwy moloch. 16 milionow mieszkancow, 9-pasmowe ulice,
ciagnace sie kilometrami. Ma sie wrazenie, ze samochodow jest tam wiecej
niz w calej Polsce. Gdyby nie pomoc znajomych Iranczykow,
przemieszczanie sie zajmowaloby nam pewnie kilkakrotnie wiecej czasu. W
Teheranie na pewno jest sporo ciekawych miejsc, zwlaszcza
"undergroundowych" (imprezy w Gornym Teheranie wygladaja podobnie jak w
Europie, wlacznie z tym, ze odbywaja sie sex-party, z tym ze nie wejdzie
sie tam z ulicy), nie moge w tym wzgledzie jednak niczego polecic. Jesli
chodzi o relaks to mozna pojechac do "Stone Garden" lub dalej, na gore
Darband.

Hotelu nie polecam, gdyz bylismy goszczeni.

* Sziraz - bardzo przyjemne, zwlaszcza ogrody (grob Hafeza z klimatyczna
czajhana, ogrod botaniczny), w koncu jest to miasto "poezji i ogrodow".
Sympatycznie jest tez przy "Koran gate" - mile czajhany i iranskie
turystki. Bazar jest olbrzymi i przebogaty. Idealne miejsce na kupienie
jakis pamiatek. Miasto ma swoja atmosfere i warto sie w nim zatrzymac na
dluzej. Nie pisze wiecej, bo o Sziraz mozna poczytac w wielu miejscach.

Hotelu nie polecam, gdyz bylismy goszczeni.

* Bandar Abbas - to prawda, ze dosc gorace. Goraco bylo nawet w nocy (40
stopni?). Co sie dzialo w dzien? No coz, trzeba to przezyc, zeby
zrozumiec. W kazdym razie moj mozg pracowal na zwolnionych obrotach i
wspominam Abbas jak przez mgle. :) Warto nosic dwie podkoszulki - biala
pod spodem i czarna na zewnatrz. Zycie tam zaczyna sie kolo 17. Potem
szybko zapada zmrok a o 21 ulice ponownie pustoszeja. Wybrzeze bardzo
interesujace z przyrodniczego punktu widzenia (ptaki). W samym B.A.
jakis mega atrakcji nie zauwazylem, byc moze przez upaly.

Hotel "Eslami". Super tani, zwlaszcza jesli sie wezmie pokoj z
wiatrakiem zamiast klimatyzacji. Przybycie turystow moze wywolac
zdziwienie. :)

* Hormoz - wyspa w Zatoce Perskiej. Mozna tam doplynac za 1 euro z
Bandar Abbas motorowka. Niesamowite miejsce. Prawie wszyscy mieszkancy
zajmuja sie polawianiem krewetek. Ludzie o wyjatkowo ciemnej karnacji,
kobiety ubrane w charakterystyczne maski z dziobem. Palmy i inna dziwna
roslinnosc. Srodkiem lokomocji sa tam motocykle, skadinad ich posiadacze
chetnie podwoza to tu to tam. Podobno z Hormoz mozna zobaczyc
amerykanskie statki wojenne, Oman jest juz bowiem calkiem blisko.

Hotelu nie ma, w lecie nocowanie na zewnatrz to chyba szalenstwo, ale
przy odrobinie determinacji mozna cos znalezc. My nocowalismy, za darmo
zreszta, w klimatyzowanym osrodku sportowym nalezacym do bojowek
ajatollahow - basidzow.

* Kerman - kiedys bylo to turystyczne miasto. Od czasu zawalenia sie
Bam, nie ma tu juz zbyt wielu turystow. Mimo to, a raczej dzieki temu,
miasto jest interesujace. Duzo osob zagaduje, jest tanio. Bazar jest nie
gorszy (choc mniejszy) niz w Sziraz, polecam wloczege po jego
zakamarkach, zwlaszcza po zmroku, kiedy jest mniej kupujacych. Fragmenty
miasta przypominaja Jazd i sa za dnia kompletnie opustoszale. Stolica opium.

Hotel "Hafez". Bardzo tani, dobre polozenie, wygodny, bardzo mila
obsluga. Z calego serca polecam.

* Jazd - nazywane jest miastem zoroastrian, choc tych wiecej jest w
Kerman (a i tak dosc malo). Jazd jest wspaniale - stare miasto jest
bardzo duze, a chodzenie jego ciasnymi uliczkami z tysiacami zakamarkow
(podziemne pomieszczenia na lod, czajhany, itp. itd.) to czysta
przyjemnosc. Mozna zwiedzac Swiatynie Ognia i Ciszy, choc lepiej wypytac
sie najpierw o godziny otwarcia. Swoja droga, lepiej brzmia nazwy tych
miejsc, niz same miejsca wygladaja. Polecam "restauracje" w kompleksie
Amir Czaghmah, co ciekawe, sa prowadzone przez Irakijczykow, i bardzo dobre.

Hotel "Amir Czaghmah". Tani, bardzo dobre polozenie. Mila obsluga w
postaci Abbasa, ktory umie pare zwrotow (i piosenke) po polsku i bardzo
lubi polskie turystki.

* Czam - wioska zoroastrian. Miejsce z atmosfera. Warto tam jednak
jechac w czasie ktoregos ze swiat zoroastrian. My zastalismy tam pustki
i dwoje staruszkow, ktorzy zupelnie (nomen omen) nie palili sie do
zapraszania. Mozna nocowac na zewnatrz, warto jednak zaopatrzyc sie w
prowiant, bo w poblizu nie ma sklepu, a na drzewach tylko figi i granaty.

* Esfahan - jesli ktos lubi zwiedzac zabytki, bedzie to dla niego
zelazny punkt programu. Mnie Esfahan znudzil juz po paru godzinach. Tam
niewiele osob zagaduje, nie slychac "hello, mister" rozbrzmiewajacego
bezustannie w wiekszosci innych miejsc. Glowna ulica dobila mnie
calkowicie - jedno wielkie centrum handlowe. Drozej niz w reszcie kraju,
a na dodatek miasto jest dosc religijne. To m.in. Esfahan glosowal w
ostatnich wyborach na Ahmadenidzana. Ciekawostka jest rzeka i most.
Mozna sie poczuc jak w Europie. Tylko czy po to sie jezdzi do Iranu? :)

Hotel "Amir Kabir" na glownej ulicy. Standardowe gniazdo turystow z Europy.

* Sanandadz - nieturystyczne, niewielkie i pelne uroku miasto. To
Kurdystan, a Kurdowie to chyba najbardziej goscinny narod swiata. Latwo
o zaproszenie do domu, samozwanczych przewodnikow (i przewodniczki),
itp. Ciekawy bazar, interesujace muzeum etnograficzne (tak, jak nie
znosze muzeow, to jest naprawde warte odwiedzenia). Mozna sie tez wybrac
na gore Arbadar, na piknik.

Hotel "Kacz". Dobra cena i polozenie. Calkiem wygodny.

* Palangan - wioska kurdyjska, niedaleko granicy z Irakiem. Nie napisze
nic, bo to czysta poezja.

* Zahedan - pisze o Zahedan, choc tam nie bylem, poniewaz wydaje sie, ze
jest to miejsce szczegolnie warte odwiedzenia. Wiele osob mowilo nam, ze
jechac tam jest niebezpiecznie (ostatnio grasuje tam niejaki Abdul Malek
Rigi). Potem jednak spotkalismy wielu Beludzow i wszyscy okazywali sie
byc nieslychanie goscinni i kontaktowi. Nie sadze, zeby turystom cos
grozilo na drodze do Zahedan ani tym bardziej w samym Zahedan. Jakby co
mozna powolac sie na Mohammada Rigi :)


PYTANIA

Jesli ktos chcialby o cos dopytac, chetnie sluze informacjami: pbn
malpka biskupin.wroc.pl.

0 new messages